WYKŁAD IX
CZŁOWIEK GRZECHU – ANTYCHRYST
Antychryst musi się rozwinąć, być
objawiony i ukarany przed dniem pańskim – Rozważanie
przeciwstawnego poglądu na ten temat – Opis proroczy – Narodziny
antychrysta – Jego szybki rozwój – Zgodność rzeczywistości
historycznej z opisem Biblijnym – Jego królestwo jest falsyfikatem –
Jego znamienne usta i głowa – Nadęte słowa wielkiego bluźnierstwa
– Bluźniercze
nauki – Wyniszczanie świętych najwyższego – Tysiącletnie
panowanie – Uderzenie antychrysta mieczem ducha – Jego ostatnia
potyczka i zniszczenie.
“Niech was nikt nie zwodzi żadnym sposobem;
albowiem nie przyjdzie on dzień, ażby pierwej przyszło odstąpienie
i byłby objawiony człowiek on grzechu, on syn zatracenia” –
2 Tes. 2:3.
ZNAMIENNE stwierdzenie apostoła Pawła,
zacytowane powyżej, dowodzi, że objawienie postaci określonej
przez niego mianem “Człowieka Grzechu” musi nastąpić
przed nadejściem Dnia Pańskiego. Wcześniej zaś
wykazaliśmy, że dzień ten już świta. W świetle
tego wersetu byłoby ważne stwierdzić, czy wspomniany Człowiek
Grzechu już się pojawił. Jeżeliby bowiem postać
tak pieczołowicie opisywana przez św. Pawła i innych apostołów
jeszcze się
nie pojawiła, to zacytowane słowa stanowiłyby Pawłowe
weto przeciwko wszystkim innym świadectwom odnoszącym się
do obecności Pańskiej i ustanowienia jego Królestwa w obecnym
czasie. Takie weto musi
pozostawać jako nieodparty argument aż Człowiek Grzechu
zostanie objawiony, odpowiadając w każdym szczególe opisom
proroczym.
Pismo Święte wyraźnie stwierdza, że
Człowiek Grzechu musi powstać, rozwinąć się i osiągnąć
powodzenie zanim <str. 268> nadejdzie Dzień Pański.
Jeszcze przed dniem
Chrystusowym powodzenie i wpływy
tej potęgi mają osiągnąć swój szczyt i zacząć
podupadać. I to właśnie jasny blask obecności
Pana w czasie Jego drugiego przyjścia spowoduje ostateczne
zniszczenie Człowieka Grzechu. Należy obserwować owe
przepowiedziane okoliczności, aby przekonać się, czy
przestroga dla Kościoła czasów św. Pawła, tyczy się
także naszych dni. Dziś, po upływie osiemnastu stuleci, znów
twierdzi się, że nastał Dzień Chrystusowy. Rodzi się
więc ważne pytanie: Czy to, co pisał św. Paweł
poprawiając błąd Tesaloniczan, jest
również istotnym zastrzeżeniem względem naszych obecnych
twierdzeń?
Apostoł napominał członków Kościoła,
aby wyglądali przyjścia Pańskiego, zważając na
mocniejszą mowę prorocką. Z wielką troską
wskazywał też na znaki obecności Chrystusa, charakter Jego
działalności w tym czasie itp. Z tego wszystkiego wynika, że
zależało mu na tym, aby Kościół umiał rozpoznać
obecność Pańską w słusznym czasie i nie dał
się zwieść twierdzeniom, że Pan przyszedł przed
nastaniem właściwego czasu Jego obecności. Popełnienie
drugiego z tych błędów już na początku Wieku
Ewangelii zdemaskowało tych, którzy skwapliwie z tego błędu
korzystając, zwodzili innych w myśl zasady
Antychrysta, działającej nawet już w tamtych czasach. Zaś
nieumiejętność rozpoznania Dnia Pańskiego i Jego
obecności w słusznym czasie, objawia tych, co nie potrafią
rozpoznać Pana z powodu nieustającego zwodzenia i fałszywych
nauk Antychrysta i pozostają ślepi na wspaniałe prawdy i
szczególne przywileje obecnego czasu. Stąd też troska apostoła
o wiernych żyjących
przy obu krańcach wieku i ostrzeżenie: “Niech was nikt nie
zwodzi żadnym sposobem...”. Stąd też dokładny opis
Człowieka Grzechu, jaki miał umożliwić rozpoznanie go
w swoim czasie.
Chrześcijanie żyjący przy końcu
Wieku Ewangelii mają skłonność do zapominania o
obietnicy powrotu Pana, a jeśli nawet o niej <str. 269> pamiętają,
to mają w związku z nią straszne, pełne grozy
przeczucia. Pierwotny Kościół zaś przeciwnie, wyglądał
niecierpliwie przyjścia Pańskiego, a nawet z radością
byłby skłonny go przyspieszyć,
gdyż miało ono spełnić wszystkie ich nadzieje; wierni
mieli otrzymać nagrodę, a smutek miał ustać. Nic
dziwnego, że wierzący tamtego czasu tak chętnie lgnęli
do każdego, kto nauczał, że Dzień Pański jest
bliski albo nawet już nastał. Naturalnie byli oni
w ten sposób wystawieni na niebezpieczeństwo zwiedzenia w tej
sprawie, chyba że pilnie rozważali naukę apostoła,
dotyczącą tego zagadnienia.
Kościół w Tesalonikach, będąc pod
wrażeniem błędnych twierdzeń, że Pan już
powrócił i nastał Jego dzień, przypuszczał zapewne,
że poglądy te były zgodne z nauką apostoła Pawła
zawartą w pierwszym jego liście, gdzie pisał (1 Tes.
5:1-5), że Dzień Pański przyjdzie potajemnie, cicho i
niepostrzeżenie, jak złodziej w nocy, że święci będą
oświeceni wiedzą o nim, podczas gdy
inni pozostaną w nieświadomości. Dowiedziawszy się o
poważnym błędzie, jakiemu ulegli, sądząc, że
nastał już dzień obecności Pańskiej, apostoł
Paweł napisał drugi list, którego centralną myślą
była naprawa tego błędu. Pisał on: “Co się zaś
tyczy przyjścia Pana naszego, Jezusa Chrystusa i spotkania naszego z
nim, prosimy was, bracia, abyście nie tak szybko dali się zbałamucić
i nastraszyć, czy to przez jakie wyrocznie, czy przez mowę, czy
przez list, rzekomo przez nas pisany, jakoby już nastał [był
obecny, z gr. enistemi]
dzień Pański. Niechaj was nikt w żaden sposób nie zwodzi;
bo nie nastanie pierwej, zanim nie przyjdzie odstępstwo
[gr. apostasia] i nie objawi się człowiek niegodziwości,
syn zatracenia, przeciwnik, który wynosi się ponad wszystko, co się
zwie Bogiem [możnowładcą] lub jest przedmiotem boskiej czci,
a nawet zasiądzie w świątyni Bożej, podając się
za Boga. Czy nie pamiętacie, że jeszcze będąc u was, o
tym <str. 270> wam mówiłem? A wiecie, co go teraz powstrzymuje,
tak iż się [Chrystus] objawi
dopiero we właściwym czasie. Albowiem tajemna moc nieprawości
[nieposłuszeństwa Chrystusowi] już działa, tajemna dopóty,
dopóki ten, który teraz powstrzymuje nie zejdzie z pola. A wtedy
objawi się ów niegodziwiec, którego Pan Jezus zabije tchnieniem ust
swoich i zniweczy blaskiem przyjścia [obecności,
z gr. parousia] swego
(NB)”. Paweł mógł pisać z takim przekonaniem o rozwoju
Człowieka Grzechu, ponieważ badał Proroctwo Daniela, na które
również zwrócił uwagę nasz Pan (Mat. 24:15).
Niewykluczone też, że apostoł w swych osobistych
“widzeniach i objawieniach” otrzymał więcej informacji na
temat tych ogromnych spustoszeń, jakich w Kościele miał
dokonać Antychryst.
Należy zwrócić uwagę, że św.
Paweł nie używa argumentów, jakimi posługują się
dzisiaj niektórzy przeciwnicy poglądu, że Dzień Pański
się rozpoczął. Nie pisze on: O głupi Tesaloniczanie!
Czyż nie wiecie, że gdy przyjdzie Chrystus, ujrzą Go wasze
oczy, a uszy wasze usłyszą przerażający głos trąby
Bożej? Że otrzymacie dalsze dowody Jego obecności w postaci chwiejących się
nagrobków zmartwychwstania świętych? Czyż nie jest
oczywiste, że gdyby tego typu krytyka była słuszna, to
apostoł nie omieszkałby użyć tak prostych i łatwych
argumentów? Fakt, że nie zastosował on takiej argumentacji
stanowi dowód, że
nie jest i nie może ona być zgodna z prawdą.
Istotne jest to, że św. Paweł, podejmując
energiczny wysiłek odwiedzenia ich od błędu, podnosi jedno
tylko zastrzeżenie w stosunku do ich rozumowania. Oznacza to, że
zgadza się zasadniczo z ich poglądem na temat Dnia Pańskiego.
Podziela ich spostrzeżenie, że mógłby się on rozpocząć
pomimo ogólnej nieświadomości, że nie musiałyby mu
towarzyszyć żadne zewnętrzne znaki. Jedyną sprawą
budzącą jego zastrzeżenia jest to, że najpierw
miało przyjść odstępstwo, a w konsekwencji odstępstwa
– rozwój Człowieka Grzechu, który, niezależnie od tego, jak
byśmy <str. 271> go rozumieli – jako jednostkę, czy też
system uosobiony w wielkim Antychryście – musi powstać,
rozkwitnąć i zacząć podupadać pierwej
niż rozpocznie się dzień Pańskiej obecności.
Wynika stąd, że jeżeli potrafilibyśmy zidentyfikować
postać, której istnienie dałoby się udowodnić i której
charakterystyka odpowiadałaby w każdym szczególe proroczemu
opisowi Człowieka Grzechu od początku jego istnienia aż do
czasów współczesnych,
to jedyne i uzasadnione zastrzeżenie Pawła nie stałoby już
przeszkodzie, aby dziś stwierdzić, że żyjemy podczas
Dnia Pańskiego, dnia Pańskiej obecności. Ponadto, jeśli
potrafimy zidentyfikować Człowieka Grzechu, określić
dokładnie jego powstanie,
rozwój i upadek, to byłoby to kolejnym dowodem, współgrającym
z poglądami przedstawionymi w poprzednich rozdziałach,
potwierdzającym to, że nastał już Dzień Pański.
Proroczy opis Człowieka Grzechu
Rozważając proroctwa Pisma Świętego
można zauważyć, że jest w nich wyraźnie określony
charakter Człowieka Grzechu, czas oraz miejsce jego powstania,
rozkwitu i upadku.
Już same nazwy, jakich używają
natchnieni autorzy dla określenia tej postaci, dobitnie uwypuklają
jej charakter. Paweł [oraz Jan] używają takich określeń,
jak: niezbożnik, człowiek grzechu, tajemnica nieprawości,
antychryst i syn zatracenia. Prorok Daniel tę samą postać
nazywa obrzydliwością spustoszenia (Dan. 11:31; 12:11), zaś
nasz Pan – obrzydliwością spustoszenia, opowiedzianą
przez Daniela proroka
(Mat. 24:15) albo bestią (Obj. 13:1-8). Innym obrazem określającym
tę samą postać jest mały róg wyrastający na
strasznej bestii, którą widział Daniel w swej wizji proroczej.
Róg ten miał oczy i <str. 272> usta, mówiące wielkie
rzeczy, osiągnął wielkie
powodzenie, wypowiedział wojnę świętym i pokonał
ich (Dan. 7:8,21). Także św. Jan przestrzegał Kościół
przed tym niebezpieczeństwem: “Jakoście słyszeli, że
antychryst przyjść ma”, podając jednocześnie sposób
uwolnienia się spod wpływu antychrysta (1 Jana
2:18-27). Także Księga Objawienia jest w znacznej części
poświęcona szczegółowemu, proroczemu opisowi Antychrysta.
Jednakże to proroctwo zaledwie tutaj wspomnimy, odkładając
jego szczegółowe omówienie na jeden z kolejnych tomów.
Wymienione miejsca i krót kie
opisy ukazują postać nikczemną, wyrafinowaną, obłudną,
zwodniczą, tyrańską i okrutną, która rozwinęła
się w pośrodku Kościoła Chrześcijańskiego.
Jej rozwój był początkowo powolny i skryty, po czym gwałtownie
wzrosła ona w siłę, sięgnęła po władzę
i wpływy, aż osiągnęła szczyty ziemskiej mocy,
bogactwa i sławy. Jednocześnie cały czas posługiwała
się swymi wpływami, aby przeciwstawiać się Prawdzie i
świętym, a poprawiać swoją własną pozycję,
do końca roszcząc sobie pretensje szczególnej świętości,
autorytetu
i władzy pochodzącej od Boga.
W rozdziale tym zamierzamy wykazać, że Człowiekiem
Grzechu jest system, a nie jednostka, jak wielu sugeruje. Tak, jak w skład
Chrystusa wchodzi prawdziwy Pan i prawdziwy Kościół, tak i
Antychryst – oszukańczy system – składa się z fałszywego
pana i odstępczego kościoła, któremu dozwolono przez
pewien czas fałszywie przedstawiać Prawdę, praktykować
oszustwo i imitować władzę oraz przyszłe
panowanie prawdziwego Pana i jego Kościoła oraz upajać
narody fałszywymi twierdzeniami i
przypuszczeniami.
Mamy nadzieję dowieść w sposób
przekonywający dla sumiennego czytelnika, że pojawiło się
już owo wielkie odstępstwo, albo apostazja, wspomniane przez
św. Pawła i że Człowiek Grzechu rozwinął się,
usiadł w świątyni Bożej (rzeczywistej, a nie
symbolicznej), wypełnił wszelkie przepowiednie apostołów i
<str. 273> proroków odnośnie jego charakteru i działalności,
został objawiony i teraz, począwszy od 1799 roku, jest niszczony
duchem ust Pańskich (Prawdą) i w trakcie rozpoczętego właśnie
dnia
gniewu Pańskiego i objawienia w płomienistym ogniu pomsty,
zostanie ostatecznie unicestwiony.
Nie mamy bynajmniej na celu ignorowania różnych
innych poglądów; wydaje nam się jednak konieczne zwrócenie
uwagi czytelnika na kilka absurdów związanych z powszechnym poglądem
na temat Antychrysta. Czynimy to po to, aby dostojeństwo i racjonalność
prawdy na ten temat mogły być w sposób godny ocenione w kontraście
do ograniczonego twierdzenia, jakoby wszystko, co Pismo Święte
przepowiada odnośnie Człowieka Grzechu,
miało się wypełnić w działalności jednego
literalnego człowieka. Twierdzi się, że człowiek
ten tak oczaruje cały świat, że w przeciągu kilku krótkich
lat zagarnie dla siebie hołd i uwielbienie
od wszystkich ludzi, którzy tak łatwo dadzą się przekonać
temu człowiekowi, że jest on Bogiem, iż odbudują
świątynię w Jerozolimie, aby oddawać mu cześć
na podobieństwo Wszechmocnego Jahwe. Wszystko to ma się dokonać
w błyskawicznym tempie trzech i pół roku, twierdzą
zwolennicy takiego poglądu, mylnie interpretując czas
symboliczny, podobnie jak błędnie rozumieją oni ten symbol
człowieka.
Żadne fikcyjne opowieści i najbardziej
absurdalne wymysły dziecięce nie dorównają krańcowości
poglądów niektórych drogich dzieci Bożych, które potykają
się o literalne
rozumienie języka Pawła, a przez to zaślepiają siebie
samych i innych na wiele kosztownych prawd, których nie są w stanie
dostrzec w świetle Prawdy, ze względu na błąd, jaki
popełniają w tym względzie. Niezależnie od naszej do
nich sympatii, ich “ślepa wiara” skłania nas
do uśmiechu, gdy z wielką powagą opowiadają o
rozmaitych symbolach Księgi Objawienia i nie rozumiejąc ich, błędnie
odnoszą je w literalny sposób do tego ich cudownego człowieka.
W obecnych czasach niespotykanego dotąd sceptycyzmu twierdzą oni,
że w przeciągu
krótkiego, trzyipółrocznego okresu cały świat legnie u
jego stóp i odda mu cześć jako Bogu, podczas gdy cezarowie,
Aleksander, Napoleon, <str. 274> Machomet i inni przelali morza krwi
i spędziwszy na tym daleko więcej niż trzy i pół roku,
nie osiągnęli
nawet tysięcznej części tego, czego miałby dokonać
ów człowiek.
Na dodatek, wszystkich wymienionych zdobywców wspomagała
tępa ciemnota i zabobon, podczas gdy obecnie panują warunki jak
najbardziej niekorzystne dla tego rodzaju oszustwa i naciągania; każda
tajna rzecz jest
objawiana jak nigdy przedtem, a szalbierstwo, jakie tu miałoby
zaistnieć, jest zbyt dziwne i niedorzeczne, aby mogło być
skuteczne. Tendencją naszych czasów jest raczej brak poszanowania
dla człowieka, choćby był najlepszy, najbardziej
utalentowany, miał największe możliwości, i to niezależnie
od zajmowanego przez niego stanowiska, czy urzędu. Stało się
to tak powszechne, że po tysiąckroć bardziej można by
się spodziewać, że cały świat zaprzeczy istnieniu
jakiegokolwiek Boga,
niżby miał uczcić śmiertelnego człowieka jako
Wszechmogącego Boga.
Ci, co zajmują się tym tematem, napotykają
na ogół na jedną zasadniczą przeszkodę: w ograniczony
sposób pojmują oni znaczenie słowa bóg.
Nie zauważają oni, że grecki wyraz theos
(bóg) nie zawsze odnosi
się do Jahwe. Słowo to tłumaczy się na możnowładca,
a odnosi się ono szczególnie do władców religijnych i
kultowych. W Nowym Testamencie słowo theos
używane jest na ogół w odniesieniu do Jahwe, a to z tej
przyczyny, że apostołowie w swych wykładach rzadko mówili
o fałszywych systemach religii, a więc i o ich przywódcach
kultowych czy bogach. Istnieje jednak kilka miejsc, gdzie słowo bóg
(theos) odnosi się
do istot innych niż najwyższa istota, Jahwe. Należą do
nich: Jan 10:34,35; Dzieje Ap. 7:40,43; 17:23; 1 Kor.
8:5.
Rozumiejąc ducha greckiego słowa theos,
bez przeszkód zgodzimy się, że słowa apostoła,
stwierdzające, że Antychryst usiądzie w kościele Bożym
jako Bóg,
podając się za Boga, nie muszą koniecznie oznaczać,
że Antychryst będzie usiłował wywyższać się
ponad autorytet Jahwe, ani nawet, <str. 275> że będzie próbował
zająć Jego miejsce. Apostoł stwierdza jedynie, że będzie
on przedstawiał się jako przywódca religijny, roszcząc
sobie prawo do sprawowania władzy nad innymi władcami
religijnymi, posuwając
się nawet do wywyższenia się w Kościele, czyli w
prawdziwej świątyni Bożej. Tam też miał on rościć
sobie prawo do panowania i sprawowania władzy jako jego upoważniony
zwierzchnik. Jeśli w języku greckim słowo theos
pojawia się w niejednoznacznym kontekście, to jako dodatkowa
informacja może nam posłużyć przedimek. Jeśli
miejsce to odnosi się do Jahwe, to tam często pojawia się
przedimek określony, tak jakby w języku angielskim powiedziało
się “the
God”. W rozważanym wersecie (2 Tes. 2:4) słowo theos
odnoszące się do
Antychrysta nie jest zaznaczone takim przedimkiem.
Usunąwszy tę przeszkodę z naszego umysłu,
możemy poszukiwać właściwego wypełnienia dla tego
proroctwa. Nie będziemy szukać Antychrysta, który twierdziłby,
iż jest Jahwe i domagałby się stosownej do tego czci, ale
takiego, który rości sobie prawo do tytułu zwierzchnika, najwyższego
nauczyciela religijnego w Kościele, uzurpując sobie prawo do
sprawowania władzy zamiast Chrystusa, który został przez Boga
wyznaczony jako Głowa, Pan i Nauczyciel.
Dziw ne
jest także to, że zwolennicy literalnego wypełnienia
proroctwa o Człowieku Grzechu są jednocześnie wyznawcami
poglądu o przyjściu Chrystusa przed Tysiącleciem i oczekują
nań “lada chwila”.
Dlaczego wszyscy oni nie są w stanie dostrzec znaczenia słów
apostoła, gdy twierdzi on tak zdecydowanie, że Dzień Pański
(dzień Jego obecności) nie może przyjść i nie
należy go oczekiwać, zanim nie zostanie objawiony on Człowiek
Grzechu? Trzeba było ponad czterdziestu lat, aby wznieść
dawną świątynię żydowską. Wybudowanie
w Jerozolimie świątyni wspanialszej od tamtej, aby mógł w
niej osiąść literalny Człowiek Grzechu i odbierać
boską cześć, i dzisiaj wymagałoby także co
najmniej dziesięciu do dwudziestu lat. W jaki sposób pogodzić
to z oczekiwaniem, że Pan <str. 276> przyjdzie
lada chwila? Takie
rozumowanie jest pozbawione rozsądku, a na dodatek sprzeczne z
proroctwem apostolskim. Spójność rozumowania nakazuje, aby
ludzie ci albo zaniechali oczekiwania na rychłe przyjście
Chrystusa, albo zarzucili swe twierdzenia, że wypełnienie
proroctwa o Człowieku Grzechu należy jeszcze do przyszłości.
Przecież dzień obecności Pańskiej nie może przyjść,
zanim by nie pojawiło się odstępstwo (apostazją) i
zanim z owej apostazji nie narodzi się, nie rozwinie i nie zostanie
objawiony Człowiek Grzechu.
Umiejętnie łącząc poprawne
zrozumienie słów apostoła z właściwym poglądem
na sposób
przyjścia Pańskiego, unikamy tego rodzaju rozbieżności
i sprzeczności. Zamiast tego pojawia się przekonywająca
jedność i harmonia. Taki właśnie pogląd chcemy
obecnie przedstawić, pozostawiając czytelnikowi zbadanie, czy
jest on zgodny z Pismem Świętym.
Rozmaite tytuły używane do określenia
tego systemu są niewątpliwie symboliczne. Nie są to imiona
jednostki, ale określenia cech charakterystycznych kombinacji
religijno-świeckiej, rozwiniętej w obrębie nominalnego kościoła
chrześcijańskiego, kombinacji, która przez swe wyrafinowane
przeciwstawianie się Chrystusowi – Głowie i Jego prawdziwemu
Kościołowi – dobrze zasłużyła sobie na imię
Antychrysta. Tylko taki
system, a nie
jednostka, mógł wypełnić wszystkie przepowiednie, odnoszące
się do Antychrysta, czyli Człowieka Grzechu. Jest też rzeczą
oczywistą, że roli systemu Antychrysta nie może spełnić
żadna z religii pogańskich, takich jak Islam, czy Braminizm, gdyż
kościół
chrześcijański nigdy nie był poddany zwierzchności
tych systemów ani też nie wywodzą się one z kościoła
chrześcijańskiego. Religie te są i zawsze były niezależne
od kościoła chrześcijańskiego.
System, który w pełni odpowiadałby
natchnionemu opisowi, musi być z wyznania chrześcijański, a
w jego szeregach powinno być wielu takich, co twierdzą, iż
są chrześcijanami. Jego korzenie muszą tkwić w
apostazji, odstępstwie od prawdziwej wiary chrześcijańskiej.
Odstępstwo to musiało być z początku tajemne,
ukradkowe, aż do chwili, gdy okoliczności pozwoliły na <str.
277> przejęcie władzy. Jego potajemny początek miał
miejsce za czasów apostolskich, gdy niektórzy nauczyciele pragnęli
wywyższyć się nad innych.
Nie potrzebujemy długo się rozglądać,
aby odszukać doskonały odpowiednik wszystkich tych opisów,
dokonywanych tak przez świeckich historyków, jak i zbałamuconych
przez niego jego własnych sług. Przekonamy się, jak dokładnie
pasuje on do proroczego opisu Antychrysta. Jeśli jednak powiemy,
że jedynym systemem, którego
historia odpowiada proroctwom, jest papiestwo, to niechaj nas nikt nie posądza
o to, że twierdzimy tym samym, jakoby każdy rzymskokatolik był
człowiekiem grzechu, albo że księża, czy nawet papieże
Kościoła Rzymskiego byli czy są owym Antychrystem. Żaden
człowiek
nie jest “onym
Antychrystem”, “onym Człowiekiem Grzechu” opisanym w
proroctwach. Papieże, biskupi i inni są co najwyżej członkami
systemu Antychrysta, podobnie jak wszyscy uczestnicy Królewskiego Kapłaństwa
są jedynie członkami prawdziwego Chrystusa w Jezusie, ich Głowie.
W podobny też sposób razem tworzą oni w obecnym stanie Eliasza
albo onego przepowiedzianego Chrystusa. Idąc dalej, należy zauważyć,
że Kościół Rzymski, w znaczeniu wyłącznie
systemu kościelnego, również nie jest “Człowiekiem
Grzechu” i nigdzie nie jest przedstawiany jako mężczyzna.
Przeciwnie, symbolem kościoła odstępczego, oddzielonego od
pana i głowy, jest zawsze kobieta.
Prawdziwy Kościół jest wyobrażany jako “czysta panna”,
podczas gdy kościół odstępczy, który odstąpił
od pierwotnej czystości i wierności Panu, jest symbolicznie
zwany “wszetecznicą”. Kościół, jako rzeczywista “panna”,
pozostaje w takim stanie aż do końca Wieku Ewangelii, kiedy to
ma zostać połączony ze swym Panem i przybrać Jego imię
– Chrystus. Odstępczy kościół
przeto nie był Antychrystem czy Człowiekiem Grzechu, zanim nie
zjednoczył się ze swym panem i głową – papieżem,
domniemanym namiestnikiem Chrystusa – i nie stał się
religijnym imperium,
fałszywie zwanym chrześcijaństwem, czyli królestwem
Chrystusa.
Papi estwo
to imię tego fałszywego królestwa, zbudowanego na mylnym
zrozumieniu nauki o tym, że zwycięzcy Kościoła <str.
278> mieli być królami i kapłanami Bogu i mieli królować
na ziemi. Czas królowania jeszcze nie nadszedł. Wiek Ewangelii ma
inny cel: wybór, rozwój,
ćwiczenie, upokorzenie i ofiarowanie Kościoła, podążającego
śladami swego Pana i cierpliwie czekającego i trwającego aż
do naznaczonego czasu obiecanego wywyższenia i pełnego chwały
królowania – Wieku Tysiąclecia.
Pan przewidział, że nominalne chrześcijaństwo
rozprzestrzeni się na cały świat, a zyskując na
popularności, będzie przyjmowane przez wielu jedynie ze względu
na formę – bez zagłębiania się w istotę jego
ustanowienia. Przewidział też, że wraz ze wzrostem liczby
ludzi tego typu – identyfikujących
się z Kościołem – zakradnie się duch światowości,
który jest przeciwny duchowi samozaparcia i samoofiarowania; przewidział,
że rozwinie się samolubstwo, chęć wywyższania się
i żądza władzy i nie trzeba będzie długo czekać
na to, by skwapliwie skorzystały
one z okazji do urzeczywistnienia swych zamiarów; że w taki sposób
Kościół rozpocznie królowanie nad światem przed czasem
– albo inaczej – światowy element, który zakradł się
do Kościoła, sprawi, że jego wpływ stanie się na
tyle odczuwalny, iż pod nazwą prawdziwego Kościoła
ujmie ziemską władzę, którą Bóg oddał poganom i
która nie mogła przejść w ręce prawdziwego Kościoła
aż do zakończenia Czasów Pogan w 1914 roku.
I tak też się stało. Wraz ze wzrostem
liczby wyznawców nominalny kościół począł zbaczać
z drogi. Jego członkowie zostali wystawieni na wpływ i przykład
ambitnych przywódców, których nauki ukierunkowane były coraz
bardziej w stronę władzy i ziemskich wpływów, idących
w parze z rosnącą liczbą wyznawców i bogactwem. Stopniowo
do Kościoła wkradł się
duch światowości i coraz silniejsze pożądanie rzeczy
doczesnych. Ambicja podsuwała myśli: “Jeśli by tylko
wielkie Imperium Rzymskie z całą jego władzą, wpływami,
<str. 279> armią i bogactwem poparło Kościół,
jakże zacną i szlachetną rzeczą byłoby wtedy
być chrześcijaninem! Jakże prędko ustałyby prześladowania
ze strony pogan! A wtedy mielibyśmy moc nie tylko ich zastraszyć,
ale i zmusić do przyjęcia chrześcijaństwa, krzyża
i imienia Chrystusowego. Na pewno nie jest to zamiarem Bożym, aby Kościół
już zawsze
był poddany światu i prześladowany przez niego. Słowa
apostoła: ‘Azaż nie wiecie, iż święci będą
sądzili świat?’, jak i obietnica naszego Pana, że będziemy
z Nim królować oraz wiele innych proroctw o królowaniu Kościoła
jasno wyrażają Boski zamiar względem
nas. To prawda, że apostoł pisał, iż nasz Pan winien
pierwej powrócić i wywyższyć Kościół, że
napominał, abyśmy czekali
na Niego, ale minęło już tyle stuleci i nie widać
żadnych znaków Pańskiej obecności. Należy uznać,
że apostoł do pewnego stopnia się mylił. Dla nas jest
oczywiste, że powinniśmy wykorzystać wszelkie możliwości
objęcia doczesnej władzy, utrzymania jej i zdobycia świata
dla Pana. Kościół winien też posiadać głowę
– kogoś, kto by był przedstawicielem nieobecnego Pana i kto
reprezentowałby Kościół przed światem, kogoś,
kto mógłby odebrać hołd od świata, wykonując władzę
Chrystusa i panując nad światem laską żelazną,
według słów proroka Dawida”. I tak w powolnym, wielowiekowym
procesie usprawiedliwiania się rzeczywista nadzieja Kościoła
– wywyższenie
do sprawowania władzy i błogosławienia świata w czasie
drugiego przyjścia Pana – stopniowo ustąpiła miejsca
nowej nadziei, nadziei sukcesu bez Pana, pod przywództwem i kierunkiem
papieży. Przez zmowę, intrygę i wymianę uprzejmości
ze światem nadzieja
Kościoła została zamieniona na nadzieję fałszywą,
oczukańcze sidło, które pozwoliło Szatanowi dodawać
jeden błąd do drugiego, tak w nauce, jak i praktyce. <str.
280>
W trakcie tego procesu zaistniał moment pojawienia
się odstępstwa, jakie można było określić
mianem “Człowieka Grzechu”. Było to wtedy, gdy pod przywództwem
i kierunkiem papieży hierarchia papieska wzmocniła się na
tyle, że sięgnęła po doczesną władzę w
imieniu Chrystusa, roszcząc sobie pretensje do Jego Tysiącletniego
Królestwa. Była to fałszywa
i oszukańcza uzurpacja, niezależnie od tego, jak mocno wierzyli
w nią jej zwolennicy. Było to fałszywe i oszukańcze królestwo,
niezależnie od tego, jak szczere były intencje niektórych twórców
i zwolenników tej idei. Było to królowanie Antychrysta,
choć jego uczestnicy z przekonaniem twierdzili i wierzyli, że
jest to prawdziwa chwała, królestwo i moc Chrystusa na ziemi.
Nieprawdą jest, że sumienność gwarantuje rację.
Każdy system błędu ma w swych szeregach tyluż
sumiennych, lecz zbałamuconych czcicieli,
co obłudników, jeśli nie więcej. Sumienność
oznacza uczciwość moralną i nie zależy od wiedzy.
Wprowadzeni w błąd poganie z przekonaniem hołdują i składają
ofiary bałwanom. Wprowadzony w błąd Saul z przekonaniem
prześladował świętych. Tak też było z wieloma
zwolennikami papiestwa; wprowadzeni w błąd z przekonaniem przekręcali
proroctwa, prześladowali prawdziwych świętych i budowali
wielki system Antychrysta. Przez setki lat papiestwo oszukiwało królów
ziemi twierdząc, iż jego władza pochodzi od Boga i jest zwierzchnia w stosunku
do władzy doczesnej. Nie dość jednak na tym. System ten
usadził się w samym Kościele, świątyni Bożej
– gdzie wyłącznie Chrystus winien być uznawany za Głowę
i Nauczyciela – uzurpując sobie prawa nauczyciela i prawodawcy. I
tu, swym
fenomenalnym sukcesem i chełpliwymi roszczeniami oszukał bez mała
wszystkich. “Tedy się dziwowała wszystka ziemia” – była
zaskoczona, wprowadzona w błąd, oszołomiona – “których
imiona nie są zapisane w księgach żywota Baranka zabitego
od założenia świata”,
a wielu, których imiona są zapisane jako świętych Bożych,
zostało wprawionych w poważne zakłopotanie. Oszustwo to
jest tym trudniejsze do odkrycia, że jego plan rodził się
bardzo powoli, a realizowany był jeszcze wolniej. Ciągnęło
się to <str. 281> wiekami,
a przecież ambicje te działały potajemnie już za czasów
św. Pawła. Był to powolny proces dodawania błędu
do błędu, poszerzania w miarę upływu czasu ambitnych
deklaracji jednego człowieka przez ambicję jego następców.
I tak Szatan podstępnie sadził i podlewał ziarno błędu,
doprowadzając do powstania największego i najbardziej wpływowego
systemu w całej historii ludzkości – systemu Antychrysta.
Słowo “Antychryst” ma dwojakie znaczenie.
Pierwsze z nich brzmi: przeciwko
Chrystusowi (tj. w opozycji do Chrystusa),
zaś drugie – zamiast
Chrystusa (tj. imitacja Chrystusa). W pierwszym znaczeniu słowo to ma
ogólny sens i może odnosić się do wszystkich wrogów
sprzeciwiających się Chrystusowi. W tym sensie Saul (później
nazwany Pawłem), każdy Żyd, muzułmanin, pogański
cesarz i lud Rzymu byli antychrystami – przeciwnikami Chrystusa (Dzieje
Ap. 9:4). Jednakże Pismo Święte nie używa imienia Antychryst
w takim znaczeniu. Pomija ono wszystkich tego typu wrogów i stosuje pojęcie
Antychryst w
drugim z podanych znaczeń – przeciwko,
ale w znaczeniu podszywania się, imitacji, zajmowania
miejsca prawdziwego
Chrystusa. Jan wyraża to w następujący sposób: “A jakoście
słyszeli, że [ów]
antychryst przyjść ma, i teraz wiele antychrystów powstało”
– 1 Jana 2:18,19. [Język grecki rozgranicza owego
jednego szczególnego Antychrysta i wielu pomniejszych.] Dalszy komentarz
św. Jana dowodzi, że nie miał on na myśli wszystkich
oponentów Chrystusa i Kościoła, ale pewną grupę, która
wyznając swą przynależność do Ciała
Chrystusowego – Kościoła, porzuciła fundamentalną
zasadę Prawdy. Dlatego też nie tylko przekręcała ona
Prawdę, ale w oczach świata zajmowała miejsce Chrystusa,
nosząc Jego imię. W taki sposób udawała ona prawdziwych
świętych. Św. Jan mówi o nich: “Z nas wyszli, ale nie
byli z nas”
– oni nie są naszymi przedstawicielami, choćby nawet
oszukiwali samych siebie i świat pod tym względem. W tym samym
liście św. Jan oświadcza, <str. 282> że ci, o których
wspomina jako o wielu antychrystach, posiadają ducha onego
Antychrysta.
Tego właśnie winniśmy się spodziewać
i tego doszukujemy się w papiestwie: nie tyle przeciwstawiania się
imieniowi
Chrystusa, co opozycji, która polega na fałszywym noszeniu Jego
imienia, imitowaniu Jego królestwa i władzy i na przedstawianiu w fałszywym
świetle Jego charakteru, planu i nauk wobec świata. Taki wróg
jest najbardziej niebezpieczny, gorszy od zdeklarowanego przeciwnika. Należy
też pamiętać, że taka jest prawda, niezależnie od
tego, że poszczególni członkowie tego systemu pobłądzili
w szczerości swych intencji
– “zwodzący i zwiedzeni”.
Z tymi wiadomościami na temat tożsamości
i charakterystyki Człowieka Grzechu, wiedząc gdzie, kiedy i w
jakich okolicznościach należy go szukać, przejdziemy dalej
do zbadania niektórych historycznych dowodów, świadczących,
jak nam się wydaje, poza wszelkimi racjonalnymi wątpliwościami,
że wszystkie przepowiednie odnośnie Antychrysta wypełniły
się w systemie papieskim i to w takim stopniu i wymiarze, że w
świetle dnia dzisiejszego każdy musi przyznać: coś
takiego nie mogłoby się powtórzyć. Ograniczona ilość
miejsca zmusza nas do rozważenia tylko niektórych świadectw
historycznych. Z zasady też powołujemy się jedynie na
świadectwa o niekwestionowanej rzetelności historycznej, sięgając
niejednokrotnie do cytatów z pisarzy rzymskokatolickich.
Okoliczności, które doprowadziły do powstania
Człowieka Grzechu
WIELKIE ODSTĘPSTWO. Zapytujemy najpierw, czy
historia światowa odnotowuje wypełnienie proroctwa św. Pawła
o wielkim odstępstwie od pierwotnej prostoty i czystości nauki i
życia Kościoła chrześcijańskiego oraz o tajemnej
działalności nieprawych, ambitnych wpływów w kościele
w okresie poprzedzającym powstanie papiestwa, Człowieka <str.
283> Grzechu, tj., przed uznaniem papieża za głowę kościoła?
Odpowiedź brzmi: zdecydowanie tak. Hierarchia
papieska powstała dopiero kilka wieków po Chrystusie i po założenia
Kościoła apostolskiego, zaś o okresie rozdzielającym
te wydarzenia czytamy:*
* Historia Powszechna Fishera, str. 193
“W miarę wzrostu kościoła w liczbę
i bogactwo, wznoszono kosztowne budowle przeznaczone na miejsca kultu.
Liturgia stawała się coraz bardziej wyszukana, a do wspomagania
religijności wykorzystywano rzeźby i malowidła. Relikwie
świętych i męczenników były w wielkim poszanowaniu
jako uświęcone
dziedzictwo. Zwiększano liczbę nabożeństw, a kościół
pod przywództwem chrześcijańskich cesarzy [w czwartym wieku] z
zastępami kleru i imponującymi ceremoniami, przejął
wiele z okazałości i zewnętrznego splendoru pogańskiego
systemu, który został przez niego wyrugowany”.
Inni zaś podają:† “Równolegle ze
stabilizacją [chrześcijaństwa jako oficjalnej religii
cesarstwa w czwartym wieku] postępował proces wielkiej i
powszechnej korupcji, która rozpoczęła się już dwa
wieki wcześniej. Z ciemnoty i zabobonu kościelnictwo czerpało
moc do poprawiania swej pozycji”.
† Historia Powszechna White’a, str. 156
Rapin zaś zauważa: “W piątym wieku
chrześcijaństwo zostało zdeprecjonowane przez wielki napływ
ludzkich pomysłów. Prostota zarządu i dyscyplina zostały
zredukowane do systemu władzy klerykalnej, zaś sposób
uwielbiania Boga skażono ceremoniami zapożyczonymi z kultów
pogańskich”.
Mosheim w swej “ Historii
chrześcijaństwa”
opisuje stopniowe odstępstwo kościoła od jego pierwotnej
prostoty i czystości oraz proces jego degradacji aż do przekształcenia
się w “Człowieka Grzechu”. Z jego pism nie wynika, czy
rozpoznał Antychrysta, niemniej jednak w mistrzowski sposób prześledził
działanie “tajemnicy <str. 284> nieprawości” w kościele
aż do początku czwartego wieku. Jego dalsze
studia zostały przerwane nagłą śmiercią.
Ograniczona ilość miejsca nie pozwala nam tu przytoczyć
fragmentów jego wspaniałego i obszernego dzieła, lecz pragniemy
je w całości polecić jako wysoce pouczające w rozważanym
przez nas zakresie.
Z książki Lorda “Stary rzymski świat”
zacytujemy krótki i celny zarys historii kościoła pierwszych
czterech wieków. Fragment ten wyraźnie i zwięźle obrazuje
stopniowy upadek chrześcijaństwa oraz jego gwałtowny rozkład
po usunięciu przeszkody, o której wspomina apostoł. Pisze
on:
“W pierwszym wieku wśród
powołanych nie znalazło się wielu mądrych i
szlachetnie urodzonych ludzi. Nie są nam znane wielkie nazwiska. Nie
było filozofów, mężów stanu, arystokratów, generałów,
gubernatorów, sędziów czy urzędników. W pierwszym wieku chrześcijanie
nie byli dość znamienitymi ludźmi, aby narazić się
na powszechne prześladowania ze strony rządu. Nie absorbowali
oni nawet uwagi opinii publicznej. Nikt z nimi nie polemizował, nawet
greccy filozofowie. Nie zachowały się też żadne
protesty czy
obrona ze strony chrześcijan przed zarzutami przeciwników. W ich
szeregach nie było wielkich ludzi ani pod względem wykształcenia,
ani talentu, ani bogactwa, ani pozycji społecznej. Lista wielkich
nazwisk kościoła pierwszego wieku jest zupełnie pusta. Pomimo
tego nowonawróconych przybywało w każdym mieście, a
tradycja podaje, że najzacniejsi ginęli śmiercią męczeńską,
w tym prawie wszyscy apostołowie.
W drugim wieku największe
nazwiska to: Polikarp, Ignacy, Justyn Męczennik, Klemens, Melito i
Apoloniusz, cisi biskupi i nieustraszeni męczennicy, którzy
przemawiali do wiernych w wieczernikach i nie posiadali światowych
godności, słynąc jedynie ze swej świętości i
prostoty charakteru, a wspominano o nich jedynie ze względu na ich męczeństwo
i wiarę. Czytamy o męczennikach,
że niektórzy z nich pisali cenne rozprawy czy apologie, ale nie
znajdziemy wśród nich arystokratów. Mając na względzie
blichtr i władzę, hańbą było stać się
chrześcijaninem. Wczesna literatura chrześcijańska ma
charakter głównie apologetyczny,
zaś jej wymiar doktrynalny jest prosty i praktyczny. Pojawiały
się owszem kontrowersje w obrębie kościoła, kwitło
intensywne życie religijne, wielka aktywność, wspaniałość
cnoty, ale żadnych konfliktów zewnętrznych, <str. 285>
żadnej historii świeckiej. Nie
atakowano jeszcze wtedy rządu ani wielkich instytucji społecznych
cesarstwa. Chrześcijaństwo było niewielką społecznością
czystych i nieskalanych ludzi, którzy nie mieli aspiracji, aby sprawować
kontrolę nad społeczeństwem.
Zwracali jednak na siebie uwagę
rządu i odgrywali na tyle doniosłą rolę, że byli
prześladowani. Postrzegano ich jako fanatyków, którzy usiłują
zniszczyć poszanowanie dla istniejących instytucji.
[Zorganizowany dla ujęcia władzy]
“W tym wieku dyskretnie zorganizowano administrację
kościoła. Pojawiły się zorganizowane formy społeczności
członków. Zwiększyły się wpływy biskupów, nie w
społeczeństwie, ale wśród chrześcijan. Ustanowiono
podział na diecezje i parafie. Zróżnicowano pozycję biskupów
miejskich i wiejskich. Delegaci kościoła zbierali
się, aby dyskutować nad zagadnieniami wiary czy też ukrócić
rodzące się herezje. Rozwinął się system
diecezjalny i zaczęła się centralizacja kościoła.
Poczęto zaliczać diakonów do wyższego kleru. Ukuto broń
ekskomuniki. Podjęto działalność misyjną. Tworzono święta kościelne.
Wiele wiodących umysłów epoki przyjmowało poglądy
gnostyckie. Regularnie nauczano wiary w szkołach katechetycznych.
Wielkiego znaczenia nabrały ceremonie chrztu i sakramentów.
Popularne stało się życie klasztorne. Tak oto kościół
kładł fundamenty
pod przyszłe formy administracji i władzy.
Trzeci wiek zastał
kościół jako potężną instytucję. W większych
miastach imperium zgromadzały się synody. Rozwinięto system
metropolitalny. Ustalono ostateczną formę prawa kanonicznego.
Wielkie szkoły teologiczne przyciągały co bardziej
dociekliwe umysły. Usystematyzowano [tzn.
określono, ograniczono oraz sformułowano w credo i wyznaniach
wiary] naukę kościoła. Chrystianizm rozprzestrzenił się
tak szeroko, że musiało to skończyć się albo prześladowaniami,
albo legalizacją. Wielcy biskupi sprawowali władzę nad
rozwijającym się kościołem. Wielcy doktorzy [teologii]
spekulowali na temat problemów [tak zwanej filozofii i nauki], którymi
zostały ożywione szkoły greckie. Budowle kościelne
stawały się coraz
większe. Ustanowiono święta dla uczczenia męczenników.
Kościół gwałtownie osiągnął pozycję,
która zmuszała świat do zwracania nań uwagi. <str.
286>
Dopiero w czwartym wieku ustały
cesarskie prześladowania. Na chrześcijaństwo nawrócił
się [rzymski cesarz] Konstantyn. Kościół
sprzymierzył się z państwem.
Pierwotna wiara została skażona. Przesądy i próżna
filozofia zajęły poczesne miejsce wśród wiernych. Biskupi
znaleźli się wśród dworzan. Kościoły wzrosły
w bogactwo i przepych. Synody dostały się pod wpływy
polityczne. Monachiści [mnisi] przyczynili się do ukształtowania
fałszywego obrazu życia w cnocie. Polityka i dogmatyka szły
ręka w rękę, a cesarze mieli decydujący wpływ na
dekrety soborów [kościoła]. W kościele znalazła się
arystokracja. Gdy tylko
chrześcijaństwo stało
się religią dworu i klas uprzywilejowanych, zaczęło być
używane do popierania wszelkich form zła, przeciwko którym
pierwotnie występowało. Kościół przesiąkł błędami
filozofii pogańskiej, a ponadto przyjął na swój użytek
wiele ceremonii kultów
wschodnich, pozornie nieszkodliwych a urzekających wspaniałością.
Kościoły czwartego wieku były już równie imponujące
co świątynie bałwochwalstwa. Imponujące i częste
były też święta. Lud lgnął do nich, gdyż
dostarczały one rozrywki i były okazją do przerwania
ciężkiej pracy. Kult męczenników zaowocował
wprowadzeniem obrazów – późniejszego źródła
powszechnego bałwochwalstwa. Chrześcijaństwo zostało
przyozdobione wystawnymi ceremoniami. Kult świętych nabierał
powoli cech czczenia ich jak bogów, a zabobon
uczynił z matki Jezusowej przedmiot absolutnego kultu. Stoły do
komunii upodobniły się do imponujących ofiarniczych ołtarzy
żydowskich, a relikwie męczenników były traktowane jak
święte amulety. Życie klasztorne rozrosło się także
w wielki system pokuty i
sposobu na oczyszczenie grzechu. Zastępy mnichów udawały się
do ponurych, odludnych miejsc, oddając się śpiewom, postom
i samooczyszczeniom. Był to zestaw ludzi ponurych i fanatycznie
usposobionych, którzy stracili poczucie praktycznego celu życia.
Kler,
ambitny i światowy, gonił za zaszczytami i honorami. Zapełniali
oni dwory książęce, aspirując do tytułów. Nie
byli już wspierani dobrowolnymi datkami wiernych, ale żyli z rządowych
pensji lub z dochodów z dóbr odziedziczonych po starych pogańskich
świątyniach.
Kościół otrzymywał ogromne dobra w spadku <str. 287>
po bogatych, a pieczę nad tymi posiadłościami sprawował
kler. Zapisy spadkowe stały się źródłem
nieprzebranego bogactwa. W miarę bogacenia się kler stawał
się coraz mniej wrażliwy na potrzeby ludu,
gdyż uniezależniał się od jego datków. Był coraz
bardziej leniwy, arogancki i obojętny. Lud został odsunięty
od zarządzania kościołem. Biskupi stali się
dygnitarzami, wyznaczającymi i kontrolującymi kler. Kościół
sprzymierzył się z państwem, a
dogmaty religijne były
ustanawiane mocą urzędniczego miecza.
Ustanowiona została imponująca wielostopniowa
hierarchia,
która kończyła się na biskupie Rzymu.
Cesarz decydował w sprawach wiary, a kler został
zwolniony od wszelkich obciążeń państwowych. Napływ
kandydatów na stanowiska kapłańskie był ogromny, ponieważ
kler zgromadził w swych rękach władzę i bogactwo.
Otrzymanie stanowisk [biskupstw] nie zależało od pobożności
czy talentów, ale od znajomości wśród wielkich tego świata.
Misja kościoła została zatracona w degradującym związku
z państwem. Chrześcijaństwo stało się
widowiskiem na pokaz, rytuałem, ramieniem państwa, próżną
filozofią, przesądem, formą.”
W taki to sposób wielkie odstępstwo,
przepowiadane przez apostoła Pawła, stało się faktem
historycznym. Dają temu wyraz wszyscy historycy, nawet ci, którzy
akceptują zagarnięcie władzy i wychwalają głównych
aktorów tego dzieła. Szkoda, że ze względu na ograniczoną
ilość miejsca nie możemy przytoczyć więcej
dobitnych cytatów. Odstępstwo, rozgrywające się na przestrzeni
wieków, było tak stopniowe, że żyjącym wtedy ludziom
było znacznie trudniej je zaobserwować niż nam, którzy możemy
na to spojrzeć z perspektywy historycznej. Oszustwo było tym
trudniejsze do wykrycia, że każdy krok organizacyjny, każdy
postęp w kierunku
zagarnięcia wpływów i władzy w kościele odbywał
się w imieniu Chrystusa i
wedle tych, którzy to czynili, zmierzał do uwielbienia Go i wypełnienia
planu objawionego w Piśmie Świętym. Tak rozwinął
się wielki Antychryst – najbardziej niebezpieczny, wyrafinowany
<str. 288> i uporczywy przeciwnik prawdziwego chrześcijaństwa,
najzagorzalszy prześladowca prawdziwych świętych.
Usunięcie przeszkody
Apostoł Paweł przepowiedział, że
owa zasada nieprawości miała przez pewien czas działać
potajemnie, podczas gdy na drodze jej działania stały pewne
przeszkody. Dopiero po ich usunięciu miała otworzyć się
droga dla gwałtownego rozwoju Antychrysta. Św. Paweł pisze:
“Tylko że ten, który teraz przeszkadza, przeszkadzać będzie,
ażby był z pośrodku odjęty” – 2 Tes. 2:7. Czy
historia
odnotowała wydarzenia, które mogłyby stanowić wypełnienie
tej przepowiedni? Z zapisów historii wynika, że rozwój Antychrysta
był powstrzymywany przez to, że miejsce, do którego on aspirował,
było już zajęte przez kogoś innego. Świat został
podbity pod
panowanie Imperium Rzymskiego, które narzuciło mu swą politykę
i prawo. Jego twórcy, doceniając rolę religijnych zabobonów
jako łańcuchów pozwalających na kontrolę i kierowanie
ludźmi, przejęli porządek, który wywodził się z
Babilonu, z czasów jego największej
potęgi w roli światowej władzy. Porządek ten zmierzał
do tego, aby cesarz mógł sprawować kontrolę nad sprawami
religii w takim samym stopniu, jak nad sprawami świeckimi.
Uzasadnieniem dla takiego roszczenia miało być twierdzenie,
że cesarz jest półbogiem, w pewnym sensie pochodzącym z
rodu pogańskich bóstw. W związku z tym czczono cesarza, a jego
posągi adorowano. Nosił on tytuł Pontifex
Maximus – tj. najwyższy
kapłan, najpotężniejszy przywódca religijny. Dokładnie
ten właśnie tytuł przywłaszczyli sobie i nosili papieże
i biskupi rzymskiej hierarchii od czasu, gdy Antychryst posiadł
“moc i stolicę, i moc wielką” poprzedniego władcy Rzymu
(Obj. 13:2).
Jednakże starożytny, pogański Rzym,
podobnie jak i Babilon, posiadł jedynie nikły fragment
religijnej władzy, w porównaniu do skomplikowanego i szczegółowo
rozwiniętego mechanizmu oraz teoretycznej i praktycznej pomysłowości
Rzymu papieskiego – tryumfującego spadkobiercy zamysłów swych
poprzedników – który po stuleciach podstępów i knowań tak
się obwarował,
że nawet dzisiaj, będąc pozornie <str. 289>
pozbawiony władzy i świeckiego panowania, nadal z ukrycia,
potajemnie rządzi światem i panuje nad królestwami daleko
bardziej niż potrafili to czynić w stosunku do poddanych im królów
rzymscy cesarze.
Trzeba też przyznać, że rzymscy cesarze,
zajmując stanowisko Pontifex Maximus, czyli najwyższego przywódcy
religijnego, nie pozwalali sobie na taką tyranię jak ich następcy
na papieskim tronie. Pisze o tym Gibbon:* “Należy uwzględnić
to, że liczba protestantów skazanych
na śmierć w jednej tylko prowincji i pod panowaniem jednego króla
dalece przewyższała ilość męczenników
pierwotnego kościoła, którzy ginęli na przestrzeni trzech
wieków w [całym] Cesarstwie Rzymskim”. Było także
zwyczajem tamtych czasów, że szczególne względy okazywano
najpopularniejszym bogom, niemniej jednak w krajach podbitych przez
rzymskie wojska na ogół uznawano bogów i kulty lokalnej ludności.
Przykładem może tu być Palestyna, która nawet pod rzymskim
panowaniem na ogół zachowała religijną swobodę
i wolność sumienia. Cesarski Pontifex
Maximus pozwalał na
to i jako religijny przywódca okazywał w ten sposób łaskawość
wobec ludu oraz tolerancję względem wszelkich popularnych bóstw.
* Tom II, str 85
Tak więc, jak się przekonaliśmy, początkowy
rozwój Antychrysta został powstrzymany przez to, że tron
duchowej supremacji, na który pożądliwie spoglądał,
był zajęty przez przedstawicieli najpotężniejszego ze
znanych naówczas imperiów światowych. Jednocześnie zaś
jakakolwiek próba jawnego okazania skłonności
w tym kierunku prowadziła do narażenia się na gniew panów
ówczesnego świata. Stąd też początkowo owe nieprawe
ambicje były skrzętnie ukrywane, aż do czasu, gdy pojawiły
się dogodne okoliczności, które pozwoliły nominalnemu kościołowi
nabrać potęgi i wpływów,
i gdy cesarska władza, rozproszona na skutek politycznych
nieporozumień, ulegała stopniowemu rozkładowi.
Władza Rzymu poczęła raptownie słabnąć,
a jego potęga <str. 290> i jedność zostały
podzielone między sześciu pretendentów do cesarskich zaszczytów.
Wtedy to właśnie cesarzem został Konstantyn. Można bez
obawy przyjąć, że jedną z przyczyn przyjęcia
przez niego chrześcijaństwa była chęć wzmocnienia
i zjednoczenia cesarstwa. Mówi o tym historia:
“Nie sposób jednoznacznie rozstrzygnąć,
czy Konstantyn przyjął je [chrześcijaństwo] będąc
przekonanym o jego słuszności, czy też kierowały nim
pobudki polityczne. Na pewno jednak religia ta, spotykając się
ze strony władz rzymskich jedynie z milczącą pogardą
lub jawnym prześladowaniem, szerzyła się wśród ludu,
tak że Konstantyn przyjmując ją pozyskał uczucia
żołnierzy. (...) Kierunek, który obrał cesarz, stając
się chrześcijaninem, został wyznaczony przez światowe
ambicje, a nie ducha Chrystusa, który powiedział, że Jego Królestwo
nie jest z tego świata. Odkąd Konstantyn
uczynił chrześcijaństwo religią cesarstwa, obserwujemy
zhańbienie jego ducha rzeczami ziemskimi. (...) Żaden z biskupów
nie był uznawany za głowę całego kościoła.
Rolę tę w gruncie rzeczy spełniał właśnie
cesarz. Korzystając z tego zwołał on Sobór
Nicejski, biorąc
stronę Atanazego w jego sporze z Ariuszem. Sobór zgodził się
ze stanowiskiem cesarza.”*
* Historia Powszechna Willarda, str. 163
“Niezależnie od tego, jakie korzyści można
było osiągnąć przez pozyskanie cesarskiego prozelity,
to raczej splendor purpury, a nie przewaga mądrości i cnoty, wyróżniał
go wśród wielu tysięcy jego poddanych, którzy przyjęli
nauki chrześcijańskie. (...) Ten rok jego królowania, w którym
zwołał on Sobór Nicejski, został skalany egzekucją
jego najstarszego syna. Wdzięczność
kościoła wyniosła na piedestały jego cnoty i
usprawiedliwiła uchybienia możnego protektora, który usadowił
chrześcijaństwo na tronie rzymskiego świata.”†
† Gibbon, Tom II, str. 269
To właśnie wtedy, pod panowaniem Konstantyna,
krańcowo zmienił się stosunek cesarstwa do chrześcijaństwa,
łaskawość zajęła miejsce nieprzychylności, a
cesarski Pontifex Maximus stał się protektorem z
wyznania prawdziwego,
lecz w rzeczywistości odstępczego kościoła Chrystusa,
następnie ująwszy go za rękę <str. 291> prowadził
w stronę zaszczytów i popularności, aby w miarę osłabiania
władzy cesarskiej mógł on umieszczać przedstawicieli tegoż
kościoła na tronie świata w charakterze naczelnego
zwierzchnika religijnego – Pontifex Maximus.
Błędem byłoby jednak mniemać, choć
czyni to wielu, że ówczesny kościół był czysty (dziewiczy),
a dopiero po wyniesieniu do władzy i dostojeństwa wpadł w
sidła światowości. Prawda jest całkiem inna. Jak już
stwierdziliśmy, już wcześniej nastąpiło wielkie
odstępstwo od pierwotnej czystości, prostoty
i wolności, ku ambicjonalnym podziałom na wyznaniowe frakcje.
Ich błędy i ceremonie przypominające pogaństwo,
ozdobione niektórymi prawdami, ale poparte i zakończone doktryną
o wiecznych mękach, przyciągnęły do chrześcijaństwa
szerokie rzesze zwolenników,
które stały się dla Konstantyna wartościowe, zostały
uznane i odpowiednio wykorzystane. Żaden tego rodzaju światowy
człowiek nie myślał poważnie o tym, aby stanąć
w obronie pokornego, upodobnionego do Chrystusa “Małego Stadka”
– prawdziwie poświęconych członków Kościoła,
których imiona zapisane są w niebie. Wspomniana przez historyków
popularność wśród żołnierzy cesarskich jest czymś
zupełnie innym od popularności wśród prawdziwych żołnierzy
krzyża.
Na dowód tego zacytujmy fragment opisu historyczn ego
dotyczącego stanu społeczności religijnej z czasów
poprzednika Konstantyna – Dioklecjana, który przy końcu swego
panowania, będąc przekonany, że chrześcijanie czyhają
na jego życie, odwrócił się przeciwko nim i prześladował
ich nakazując niszczyć Biblie,
skazując biskupów na wygnanie, a wreszcie skazując na śmierć
wszystkich, którzy sprzeciwialiby się tym zarządzeniom. O epoce
tej Gibbon* pisze:
* Tom II, str. 53,57
“Dioklecjan i jego towarzysze często powierzali
najważniejsze urzędy ludziom, którzy deklarowali swe
obrzydzenie dla wszelkich kultów religijnych, a jednocześnie
odznaczali się umiejętnościami przydatnymi w służbie
państwowej. Biskupi zajmowali <str. 292> zaszczytne stanowiska
w swoich prowincjach i cieszyli się poważaniem i szacunkiem nie
tylko
ludu, ale też i urzędników. W każdym prawie mieście
stare kościoły nie mogły pomieścić rosnącej
liczby nowo nawracających się chrześcijan. Toteż na
ich miejsce wznoszono okazałe, znacznie pojemniejsze budowle, które
miały służyć wiernym jako miejsca kultu publicznego. Zepsucie obyczajów i zasad, nad czym tak bardzo ubolewał
Euzebiusz, winno być rozpatrywane nie tylko jako konsekwencja, ale i
dowód wolności, jakiej chrześcijanie zażywali i nadużywali
za czasów Dioklecjana. Powodzenie rozluźniło nerwy dyscypliny.
Podstęp, zazdrość i złość panowały w każdym
zgromadzeniu. Nowo nawróceni pretendowali do urzędów biskupich, które
z każdym dniem stawały się coraz bardziej godne wybujałych
ambicji. Biskupi, walcząc o zdobycie przewagi w hierarchii kościelnej,
swym
postępowaniem zdawali się stanowić świecką tyranię
w kościele, a żywa wiara,
która wciąż jeszcze odróżniała chrześcijan od
pogan, okazywała się w ich życiu znacznie słabsza, niż
by to wynikało z ich rozpraw polemicznych.
Historia Pawła z Samostaty, który objął
stolicę metropolitalną [biskupią] w Antiochii w czasie, gdy
na Wschodzie panował Odenatus i Zenobia, może posłużyć
jako ilustracja stanu i charakteru tamtych czasów. [W 270 r. n.e.] Paweł
uznawał służbę kościelną za bardzo
lukratywny zawód. Jego jurysdykcję
kościelną cechowało przekupstwo i zachłanność.
Zmuszał on co zamożniejszych wiernych do składania częstych
datków, wykorzystując znaczną część dochodów
publicznych na swe prywatne potrzeby. [Jego krytycy twierdzą, jak
pisze Gibbon, że Paweł zajmował
urząd cesarskiego Ducenariusa
z roczną pensją dwustu sestertii
– 77 tys. dolarów.] Z powodu jego pychy i zbytku religia chrześcijańska
stała się dla pogan odrażająca. Jego sala
posiedzeniowa, tron, splendor publicznych wystąpień, błagające
o wysłuchanie tłumy, ogromna liczba listów i petycji, na które
udzielał odpowiedzi i nieustanny pośpiech cechujący jego
działalność urzędową, znacznie bardziej przystawałyby
do urzędu świeckiego niż do pokory pierwszych biskupów.
Zwracając się zza mównicy <str. 293> do ludu, Paweł używał obrazowego stylu i teatralnych gestów,
przypominających azjatyckich sofistów, a katedra rozbrzmiewała
najbardziej wyszukanymi peanami na cześć jego boskiej elokwencji.
W stosunku do tych, którzy ośmielali się sprzeciwiać jego
władzy albo nie zaspokoili jego próżności, prałat
Antiochii był arogancki, surowy i nieprzebłagany, zaś
podległy Pawłowi kler cieszył się swobodą i
korzystał z hojnie udzielanych bogactw kościoła.”
Tak oto pod panowaniem Konstantyna usunięte zostały
wszelkie przeszkody, czego skutkiem miał być, jak się zaraz
przekonamy, gwałtowny rozwój organizacji papieskiej, czyli
nominalnego kościoła pod przywództwem biskupa Rzymu jako papieża.
Szybki rozwój Antychrysta
Szybki rozwój hierarchii papieskiej po dojściu
Konstantyna do władzy jest znamienną cechą historii
papiestwa. “Książę tego świata” był wierny
danej obietnicy, że nagrodą za uczczenie go i za posłuszeństwo
będzie władza i panowanie (Mat. 4:8-9). Edyktem Mediolańskim
Konstantyn zapewnił prawne bezpieczeństwo posiadłości
kościelnych, a chrześcijanie mogli odzyskać utracone
poprzednio ziemie. Drugi edykt, wydany w 321 r. n.e., zezwalał na
swobodne przekazywanie majątków kościołowi. Sam Konstantyn
dał przykład takiej swobody, obsypując obfitymi bogactwami
chrześcijański kler.
Za przykładem cesarza poszło tysiące jego poddanych, darując
już za życia albo zapisując w testamencie swe dobra na
rzecz skarbca kościelnego. White pisze:*
* Historia Powszechna White’a, str. 155
“Kościół Rzymski prędko zaczął
zagarniać władzę nad innymi [kościołami innych
miast i krajów]. Wynikało to zarówno z liczby i bogactwa jego członków,
jak i ze znaczenia samego miasta jako stolicy imperium. Wiele okoliczności
złożyło się na wzrost znaczenia biskupów Rzymu,
aczkolwiek jego aspiracje i roszczenia
spotykały się jeszcze wtedy z aktywnym sprzeciwem. Przeniesienie
siedziby władz [z Rzymu do Konstantynopola, <str. 294> dokonane
przez Konstantyna w 334 r. n.e.] rozszerzyło władzę
zachodniego kościoła poprzez oddanie biskupowi głównego
urzędu. Do tego dochodzi
jeszcze zatwierdzenie przez Gracjana i Walentyniana zwyczaju odwoływania
się do Rzymu i częste pielgrzymki do grobów św. Piotra,
św. Pawła i innych męczenników”.
Po śmierci Konstantyna zmienne losy Cesarstwa
Rzymskiego zdawały się sprzyjać umacnianiu się odstępczego
kościoła i rozwojowi Antychrysta. Zjednoczenie pod wodzą
papieża, uznawanego za przedstawiciela i zastępcę Chrystusa,
nie stało się jeszcze faktem. Każdy z następców
Konstantyna, aż do Teodozjusza, uznawał się za głowę
kościoła, w którym
koncentrowała się boska władza. Chociaż żaden z
tysiąca ośmiuset biskupów cesarstwa nie był jeszcze
przygotowany do tego, aby zażądać uznania go za głowę,
czyli papieża, to jednak wielu z nich zmierzało już ku temu
celowi, a cesarzom znane były ich roszczenia do tytułu Pontifex
Maximus. Posługiwano
się przy tym płytkim argumentem, że skoro czci się
zmarłych świętych, to podobny szacunek należy się
ich żyjącym przedstawicielom – biskupom. Pomimo tego cesarze w
kolejnych edyktach uznawali cesarstwo za hierarchię
bożą, a samych siebie za istoty
boskie.*
* Zob. Gibbon, Tom II, str. 108
Biskup Rzymu prędko uzyskał władzę
i zwierzchność; pięćdziesiąt lat po
zalegalizowaniu chrześcijaństwa był już ogromnie
bogaty i wpływowy, korzystając z tego, że jest biskupem
stolicy i zarazem najpotężniejszego miasta ówczesnego świata.
Współczesny historyk Ammianus tak opisuje jego bogactwo i przepych:
“Splendorem i wspaniałością przewyższał królów.
Jeździł najwspanialszymi powozami, przywdziewał
najdelikatniejsze szaty, a wyróżniały go zbytek i pycha”.
Przeniesienie stolicy imperium do Konstantynopola, narażenie miasta
Rzym na inwazje barbarzyńców z północy, nieustanne <str.
295> zmiany wśród generałów i zarządców szybko upadającego
cesarstwa uczyniły biskupa Rzymu najstabilniejszym
i najbardziej poważanym urzędnikiem na tamtych terenach. Do
stopniowego wzrostu prestiżu jego urzędu przyczyniło się
tak przeniesienie konkurencyjnego splendoru dworu cesarskiego do
Konstantynopola, jak i szacunek, który wzbudzała sama nazwa Rzymu na
całym świecie.
Jako przykład można tu wspomnieć historię
najazdu Wandalów na Rzym w 455 r. n.e. Miasto zostało złupione,
a cała okolica była spustoszona i uciśniona. Okoliczności
te wykorzystał Leon, biskup Rzymu, aby oznajmić tak barbarzyńcom,
jak i Rzymianom, swe przekonanie o przynależnym mu prawie do
sprawowania duchowej zwierzchności. Do nieokrzesanych barbarzyńców,
pozostających pod wrażeniem wspaniałości i bogactwa,
które zastali w Rzymie, Leon, przywdziawszy pontyfikalne szaty, zwrócił
się: “Strzeżcie
się! Oto ja jestem następcą św. Piotra, któremu Bóg
powierzył klucze królestwa niebieskiego i którego kościoła
nie przemogą bramy piekielne; jestem żyjącym
przedstawicielem Boskiej władzy nad ziemią. Jestem Cezarem,
panującym w miłości Cezarem chrześcijańskim,
któremu winni się poddać wszyscy chrześcijanie. W mojej
mocy jest przekleństwo piekła i błogosławieństwo
niebios. Uwalniam wszystkich poddanych od zobowiązań wobec króla.
Z Boskiego upoważnienia daję i odbieram trony i zwierzchność
wśród chrześcijan.
Strzeżcie się, abyście nie zbezcześcili dziedzictwa
udzielonego mi przez waszego niewidzialnego króla. Zaiste, padnijcie
przede mną na kolana i módlcie się, aby nie przyszedł na
was gniew Boży.”
Szacunek dla miejsca i nazwy aktywnie działał
na korzyść biskupa Rzymu, który wkrótce począł rościć
sobie pretensje do wyższości wobec wszystkich innych biskupów,
a także zarządców i władców. Niebawem też jego
ambicją stało się władanie nie tylko w sprawach kościelnych,
ale i w świeckich. Twierdził, że Kościół Rzymski
ma prawo do koronowania i detronizowania, do mianowania i obalania
wszystkich władców dawnego Imperium Rzymskiego, że otrzymując
takie prawo i dziedzictwo od samego Boga ma moc <str. 296>
ziemskiego panowania. Roszczenia te były ustawicznie ponawiane
i niezmiennie kwestionowane przez biskupów sprzeciwiających się
tym poglądom, tak że nie sposób podać dokładnej daty
początku ziemskiego panowania Rzymskiego Kościoła. Jeśli
chodzi o samo papiestwo, to twierdzi ono, że jego organizacja powstała
za dni apostołów,
a Piotr był pierwszym papieżem. Pogląd taki jest jednak
bezzasadny, a ponadto wszystkie fakty historyczne świadczą o tym,
że nieprawe ambicje przez
długi czas działały w ukryciu, a przeszkodą dla ich
rozwinięcia w system Antychrysta było istnienie Imperium
Rzymskiego, którego rozkład ujawnił dopiero ukryte roszczenia.
Stąd też zajmujemy się Antychrystem, którego
stopniowy rozwój i organizacja,
począwszy od ukrytych ambicji, stanowiły stosowną przygrywkę
do ukazania straszliwego oblicza tego systemu po zagarnięciu pełni
upragnionej władzy – od 539 do 1799 r. n.e. – która znajdowała
się w jego rękach przez 1260 lat. Na pierwsze trzy wieki tego długiego
okresu przypadał rozwój doczesnej władzy, ostatnie trzy to
stopniowy jej zanik na skutek oddziaływania
wpływów reformacyjnych i rozwoju cywilizacji. Pozostałe siedem
wieków, to okres świetności papiestwa i “wieki ciemnoty”
dla całego świata, pełne kłamstw i oszustw
dokonywanych w imię Chrystusa i prawdziwej religii.
Pisarz rzymskokatolicki w pełni potwierdza nasze
spostrzeżenia. Cytujemy jego słowa jako uzupełniające
świadectwo, pomimo że koloryzuje ono fakty, entuzjastycznie
opisując powstanie papiestwa i uzyskanie przez niego doczesnej władzy
jako owoc działania sił niebieskich, których rzekoma pomoc zapewniła
mu szybki wzrost znaczenia na świecie. Autor ten pisze:
“Rozkwit doczesnej władzy papieży stanowi
jeden z najbardziej niezwykłych fenomenów, jakie zostały
odnotowane w annałach historii i zasługują na podziw i
zdumienie. Na skutek jedynego w swym rodzaju współdziałania różnych
okoliczności cicho, ale nieustannie, powstawała na ruinach
Rzymskiego Imperium – możnowładcy wielu narodów i przedmiotu
szacunku wszystkich nieomal ludów żyjących w czasach jego
świetności – nowa potęga, nowe królestwo, które począwszy
od <str. 297> nieznacznego początku głęboko zapuściło
korzenie i już wkrótce miało sprawować władzę
dalece przewyższającą potęgę Rzymu, którego
gigantyczne ruiny rozpadały się w drobne kawałki i obracały
w proch. W samym zaś Rzymie autorytet następcy Piotrowego
wyrastał obok władzy cesarskiej, której cień stanowił
dla niego ochronę. Rosnące wpływy papieży miały
już wkrótce przyćmić swym blaskiem splendor cesarskiej
purpury.
Przeniesienie przez Konstantyna stolicy cesarstwa z
Zachodu na Wschód, znad
historycznych brzegów Tybru na przepiękne wybrzeża Bosforu, legło
u podstaw suwerenności, której początek należy właściwie
liczyć od owej epokowej zmiany. Praktycznie prawie od tego samego
dnia Rzym, który był świadkiem narodzin, młodości,
chwały i upadku potężnej cywilizacji, dzięki której
nazwa tego miasta wraz z jego orłami została zaniesiona do
najodleglejszych zakątków znanego naówczas świata, został
porzucony przez dziedziców jego sławy. Jego lud, opuszczony przez
cesarzy, wystawiony na łatwy łup drapieżnych
barbarzyńców, których ataków nie miał już odwagi odpierać,
znalazł w biskupie Rzymu swego stróża i protektora, swego ojca.
Z roku na rok doczesna władza papieży nabierała kształtu
i wzrastała w siłę bez użycia przemocy, przelewu krwi
i podstępu, ale
dzięki sile sprzyjających okoliczności, które były w
oczywisty niemal sposób kształtowane ręką Bożą”.
Podczas gdy rzymskokatolicy przedstawiają
powstanie papiestwa na ruinach pogańskiego Rzymu jako tryumf chrześcijaństwa,
to ci, co są zaznajomieni z prawdziwym duchem chrześcijaństwa,
na próżno usiłują się doszukać najmniejszych choćby
przejawów tej ideologii w nierządzie, jakiego dopuścił się
kościół przez swój nieczysty związek ze światem. Równie
trudno byłoby się dopatrzeć przejawów Boskiego wstawiennictwa
na rzecz Kościoła Rzymskiego, który osiągał sukcesy
przy pomocy nieświadomości, zabobonów, nieszczęść
i innych <str. 298> okoliczności wynikających z układu
wydarzeń. Tym bardziej też nie sposób zgodzić się z
tym, że ziemska władza i chwała Kościoła Rzymskiego
miałaby być w jakimkolwiek sensie wypełnieniem obietnicy
danej przez Pana prawdziwemu Kościołowi, że zostanie on
wywyższony w słusznym czasie – po pojawieniu się i
po upadku Antychrysta. Prawdziwy Kościół nie miał być
wywyższony na tronie splamionym krwią i zbrodnią, a takim
jest od samego początku tron papieski. Tym bardziej też
prawdziwy Chrystus nie potrzebowałby wzywać królów ziemi, aby
ustanawiali i chronili jego władzę. Znaki odróżniające
prawdziwe Królestwo Chrystusa od jego imitacji są łatwe
do zauważenia przez tych, którzy dzięki Słowu Bożemu
znają prawdziwego Chrystusa, wiedzą czym jest Jego prawdziwe Ciało,
prawdziwy Kościół, jakie są zasady, na których
ugruntowane będzie Jego Królestwo, i którym będzie ono służyć.
Niechaj jednak nikt ni e
sądzi, iż rzeczywisty Kościół Chrystusowy, nawet w
tych czasach zepsucia, mógłby być zniesiony albo zapomniany.
“Zna Pan, którzy są jego”, niezależnie od czasu i okoliczności.
Jako pszenica mogli oni rosnąć na polu przerośniętym kąkolem.
Jako złoto mieli
znaleźć się w piecu, aby wypróbowani i doświadczeni
mogli stać się “uczestnikami dziedzictwa świętych w
światłości”. To prawda, że dzieje ludzi, którzy
zwali samych siebie chrześcijanami, zajmują najpocześniejsze
miejsca na kartach historii, bez wątpienia
jednak gromadka wiernych, którzy przez wszystkie prześladowania, wśród
zwodniczych dokonań tajemnicy nieprawości postępowali w
sposób godny wysokiego powołania, została przeniesiona do
odpocznienia i zapisana u Boga na liście dziedziców niewiędnącej
korony,
która dla nich została odłożona w niebie.
Tak oto z opisów historycznych jasno wynika, że
Człowiek Grzechu, Antychryst, powstał w Rzymie; że choć
początkowo natknął się na pewien opór, to jednak
stopniowo doszedł do władzy lub też, jak wyraża to
prorok Daniel, jako “mały róg” wyrósł na głowie
starej rzymskiej bestii, <str. 299> owej “wielkiej i strasznej
bestii”, dla której Daniel nie potrafił znaleźć właściwego
określenia, a która miała moc, aby ranić i niszczyć.
Stopniowo przekonamy się, że historia Antychrysta
zgadza się nie tylko z proroctwem Daniela, ale i ze wszystkimi
proroctwami, które się do niej odnoszą.
Historyczna charakterystyka Antychrysta
Rozpoznawszy Antychrysta, spróbujemy teraz porównać
charakterystyki papiestwa z opisem proroctw odnoszącym się do
charakteru i dokonań Antychrysta, czyli Człowieka Grzechu.
Ktoś mógłby zarzucić, że pomijamy
cesarzy Rzymu (którzy przecież uważali się za naczelnych
zwierzchników religijnych), nie nazywając ich Antychrystem, a
odnosimy ten tytuł w całości do organizacji systemu
papieskiego. Z całą stanowczością odpowiadamy, że
taki pogląd jest w pełni uzasadniony i odsyłamy czytelnika
do podanej już definicji Antychrysta, który w Piśmie Świętym
przedstawiony jest jako ten, który zajmuje
miejsce czy jest zamiast Chrystusa.
Aby być duchowym imperium, musi on usiłować władać
królestwami ziemi przy użyciu duchowego autorytetu, a ponadto musi
być nie tylko przeciwnikiem, ale też jednocześnie imitacją,
fałszywym przedstawicielstwem Królestwa Chrystusa, udającym to
prawdziwe i podejmującym zadania przynależne w słusznym
czasie władzy prawdziwego Chrystusa – Kościoła
uwielbionego i zupełnego pod wodzą jedynie prawdziwej Głowy
i Pana – rzeczywistego Pontifex Maximus.
Papiestwo nie tylko że uważa siebie za
chwalebne Królestwo Chrystusowe obiecane przez Pana, apostołów i
proroków, lecz ponadto stosuje do siebie i do swych kolejnych głów
(papieży, którzy wedle jego mniemania stoją na miejscu
Chrystusa jako najwyżsi kapłani lub królowie tego królestwa)
wszystkie te fragmenty Pisma
Świętego, które opisują milenijną chwałę
Chrystusa. “Jako zwodzący [innych], tak i zwiedzeni” (swymi fałszywymi
teoriami rozwijającymi się stopniowo, na przestrzeni wieków, na
skutek niepohamowania grzesznej chęci wywyższania się)
papieże krok po kroku
wprowadzili tytuły dla wszystkich, którzy byli związani z
hierarchią, <str. 300> a ponadto: wspaniałe ubiory,
imponujące ceremonie i wielkie katedry z uroczystymi, budzącymi
zachwyt nabożeństwami, a wszystko na taką skalę, aby
odpowiadało ich aspiracjom zajęcia
miejsca Królestwa Chrystusowego. Wszystkie wspaniałe miejsca, ubiory
i ceremonie były tak zaplanowane, aby jak najdokładniej
odpowiadały chwale i wielkości, jaka pojawia się w
proroczych opisach.
Na przykład w Ps. 2:12 czytamy: “Pocałujcie
syna [królowie i sędziowie ziemi], by się snać nie
rozgniewał, i nie zginęlibyście w drodze, gdyby się
najmniej zapaliła pożądliwość jego”. W
poleceniu tym nie chodzi o rzeczywisty pocałunek, lecz o dobrowolne
poddanie się, ochoczą uległość wobec naszego Pana.
Proroctwo
to wypełnia się w obecnym czasie, gdy w trakcie przygotowań
do wspaniałego i prawdziwego Tysiącletniego Królestwa
prawdziwego Chrystusa królowie, czyli wielcy tego świata w zakresie
spraw politycznych, społecznych, finansowych i religijnych, są
na próbie
gotowości lub braku gotowości oddania pokłonu sprawiedliwym
zarządzeniom, które niebawem mają zostać wprowadzone w
życie. Ci, którzy przeciwstawiają się sprawiedliwości,
sprzeciwiają się też sceptrowi Króla chwały i zostaną
zniszczeni w wielkim ucisku,
który poprzedzi Tysiącletnie Królestwo nowego Króla. Wszyscy, którzy
nie będą sobie życzyli Jego panowania, zostaną zabici
(Łuk. 19:27). “Nieprzyjaciele jego proch lizać będą”
– zostaną pokonani.
Fałszywe zastosowanie tego proroctwa do oszukańczego
królestwa, do przedstawicielskiej głowy Antychrysta – papieża,
dało za dni szczytu jego świetności podstawę do tego,
aby wszyscy cesarzowie i królowie padali przed nim na kolana, jak przed
Chrystusem, i całowali jego wielki palec u nogi – jako wypełnienie
powyższego
proroctwa.
Tego typu stwierdzenia są na ogół pomijane
przez badaczy proroctw i pisarzy, ponieważ zwracają oni szczególną
uwagę na przejawy niemoralności. Jest to jednak poważny błąd,
ponieważ przestępstw w dowolnym czasie i miejscu zawsze była
obfitość i nie wymagałyby one wyjątkowego opisu
proroczego, jaki towarzyszy wzmiankom o Antychryście. Nawet jeżeli
udałoby się udowodnić, że ludzie związani z
systemem papieskim byli wzorami moralności, to i tak nie zmieniłoby
to faktu, że jest on wypełnieniem opisywanego
przez <str. 301> proroctwa wielkiego Antychrysta, falsyfikatu, który
przywłaszczył sobie wszystkie tytuły, przywileje, władze
i szacunek przynależny Pomazańcowi Pańskiemu. Bądąc
falsyfikatem, przekręcił on także plan Boży w
odniesieniu do wyboru
w obecnym czasie “Małego Stadka”, czyli Kościoła.
Zarzucona została całkowicie prawdziwa nadzieja Kościoła
i Pańskie zapewnienie błogosławienia świata w czasie
Tysiącletniego Królestwa Chrystusa, które wedle ich twierdzeń
miało się wypełnić w ich własnym
panowaniu.
Trudno nawet właściwie ocenić szkody,
jakie powstały na skutek tej przewrotności i błędnej
interpretacji planu Bożego. Było to bezpośrednie źródło
wszelkich skażonych nauk, które jedna po drugiej były
wprowadzane, aby uzasadnić fałszywe roszczenia i dodać
dostojeństwa Antychrystowi. Pomimo iż trzy wieki temu reformacja
zapoczątkowała erę badań biblijnych i wolności myśli,
co doprowadziło do odrzucenia wielu błędów i zła, to
jednak fałszerstwo, o którym mowa, było rozwinięte na taką
skalę, było tak
doskonałe w każdym szczególe i w każdym zarządzeniu,
a cały świat był tak skutecznie przez nie oszukany, że
nawet Luter i wielu innych, rozumiejąc już i ogłaszając
to, że papiestwo jest wynikiem wielkiego odstępstwa i owym
proroczym Antychrystem,
twardo trzymali się fałszywej teorii, która doprowadziła
do tak specyficznych błędów w doktrynie i praktyce. Do dnia
dzisiejszego bowiem większość protestantów zrzeszonych w różnego
rodzaju ugrupowaniach popiera teorię Antychrysta, twierdząc,
że Królestwo Chrystusowe zostało
już ustanowione.
Niektórzy nawet usiłowali, tak jak papiestwo, uczynić jakąś
osobę głową swojego kościoła. Inni zaś na
miejsce głowy kościoła powołują radę lub
synod. Wszyscy jednak pozostają pod wpływem fałszywego poglądu
wprowadzonego przez Antychrysta, a wynikającego z mylnej
interpretacji nauki Pisma Świętego. Twierdzą oni mianowicie,
że czas obecny, a nie przyszły, jest przeznaczony na działalność
Królestwa Chrystusowego. Zaprzeczając potrzebie przyszłego
wieku, zaniedbują, podobnie jak to czyni Antychryst, rozwijania
doskonałej świętości <str. 302> wśród
wierzących na rzecz gorliwości w uprzedzaniu dzieła przyszłego
wieku (nawrócenia świata). Ich przekonanie w tym względzie sięga
tak daleko, że skłonni są nawet przekręcać plan
Boga i Jego Słowo, wymyślając teorie służące
zatrwożeniu świata i przyprowadzeniu go do wyznania pobożności.
Skłonni są także posługiwać się podejrzanymi
światowymi metodami, aby uatrakcyjnić swoje głoszenie, a
swoje ugrupowanie uczynić bardziej ponętnym
dla nie nawróconych,
których chętnie będą, podobnie jak i Antychryst, zliczać
w swej próżności i w celu przechwalania się wielką
liczbą wyznawców.
Ludziom takim trudno jest dostrzec, że papiestwo
to Antychryst. Nie ma w tym nic dziwnego, skoro ich wiara nie jest jeszcze
uwolniona od trucizny, a rozsądek jest wciąż w znacznym
stopniu zaślepiony samą istotą błędu Antychrysta.
Najpierw trzeba zrozumieć wspaniałość, potęgę
i nieodzowność Tysiącletniego Królestwa Chrystusowego oraz
jego dzieło błogosławienia wszystkich
rodzajów ziemi, aby dostrzec potęgę oszukańczego fałszerstwa
Antychrysta. Wtedy dopiero można właściwie oszacować
rozmiary zniszczeń, jakich dokonał on na polu Prawdy, a także
ocenić zakres jego pustoszącego i kalającego wpływu na
nominalny kościół,
czyli świątnicę Bożą.
Niechaj nikogo nie dziwi doskonałość
owego fałszerstwa. Jest ono przecież dziełem Szatana,
skonstruowanym według najlepszych wzorów Pisma Świętego
ilustrujących przyszłą chwałę. Wielki przeciwnik,
widząc, że nadszedł czas wyboru Kościoła, że
prawdy posiane przez Pana i apostołów poczyniły szybkie postępy
w stosunku do wszystkich pogańskich religii, wyszukując
pokornych wszędzie, gdzie tylko wieść o nich dotarła,
starał się zrujnować czystość Kościoła,
a tych, których nie potrafił powstrzymać,
usiłował zwieść na inną, fałszywą drogę.
Tak więc tryumf Antychrysta, jak i obecna jego potęga, są w
istocie sukcesem Szatana. Jednakże dostrzegamy i tutaj mądrość
Bożą, gdyż sukces Antychrysta, pozornie zapowiadający
klęskę planu Bożego, w rzeczywistości
nieświadomie <str. 303> <str. 304> przyczynił się
do zapewnienia powodzenia tegoż planu. Trudno byłoby bowiem o
lepszy sposób tak wszechstronnego wypróbowania szczerze poświęconych
oraz sprawdzenia ich wierności Słowu Bożemu, niż
dozwolenie na ową wielką oszukańczą imitację Królestwa
Chrystusowego.
Zamieszczona obok tabela pozwoli zauważyć,
jak dokładnie papiestwo imitowało przyszłą organizację
Królestwa Chrystusowego oraz w jakim stopniu nawiązywało ono do
wzorów zaczerpniętych z obrazowego kapłaństwa żydowskiego.
Kościól
Boży
Królewkie Kapłanstwo
Prawdziwy Obraz |
Rzeczywistość w Tysiącleciu |
Oszukańcza Imitacja |
AARONi jego następcy - Najwyższy Kapłan,
czyli Arcykapłan, głowa i przedstawiciel oraz rzecznik.
|
CHRYSTUS JEZUS,nasz Pan i Głowa oraz
przedstawiciel; Najwyższy Kapłan naszego wyznania, czyli
porządku.
|
PAPIEŻE,następujący kolejno
Arcykapłani papieskiej hierarchii, jej panowie i rzecznicy.
|
|
Podkapłani, którzy wywodzą godność swego
urzędu, prawa i przywilej służby od Aarona, będąc
obrazem jego ciała, wyobrażają Kościół
Chrystusowy.
|
Kościół uwielbiony, Ciało Chrystusa, uczestnicy
Jego chwały, majestatu i urzędu władzy: których
urzędy będą się różnić między
sobą tak, jak gwiazda od gwiazdy różna jest w jasności.
|
Kościół Rzymski składający się z
biskupów i prałatów, którzy dzielą między sobą
dostojeństwo hierarchii, choć różnią się
pod względem ważności urzędów, takich jak:
kardynał, biskup, itp.
|
Podwładnymi hierarchii są następujący
pomocnicy: |
Lewici,których służba związana
była z obrazowym Przybytkiem i polegała na nauczaniu itp.
Niższy stopień kapłaństwa, który pozbawiony
był dostępu do Najświętszego Sanktuarium (obrazującego
naturę duchową); nie wolno im było tam nawet zaglądać.
|
Ziemski poziomKrólestwa Bożego, dzięki
któremu uwielbiony Kościół będzie mógł
utrzymywać nieco bardziej bezpośredni kontakt ze światem,
w nauczaniu, zarządzaniu, itp.; także i świat będzie
mógł porozumiewać się z duchowym Kościołem
w chwale.
|
Podkapłanipapiestwa, nie będący
częścią ani członkami owego kościoła,
czyli hierarchii, lecz zwani "braćmi"
i "siostrami". Z tego grona
wywodzą się nauczyciele, pielęgniarki, itp.,
utrzymujący bezpośrednie stosunki z ludźmi, jak i z
hierarchią.
|
|
Cały Izrael był nauczany i prowadzony przez opisaną
powyżej hierarchię. W Mojżeszu zaś, który
wyobraża zupełnego Chrystusa, mieli Izraelici proroka,
kapłana i króla w jednej osobie, co jest obrazem władzy
Chrystusa w Tysiącleciu (Dzieje
Apostolskie. 3:22).
|
Świat będzie nauczany, prowadzony, zarządzany i
wspierany przez opisane powyżej Królestwo Boże oraz
jego ziemskich przedstawicieli, którzy posiądą pełnię
władzy i będzie im się należało posłuszeństwo.
Każdy nieposłuszny będzie "wytracony"
(Dzieje Ap. 3:23).
|
Papiestwo jako Królestwo Boże domaga się, aby świat
był posłuszny jego zarządzeniom i nauczaniu. Jako
narzędziem posługuje się niższym kapłaństwem.
W czasach potęgi swej władzy usiłowało
egzekwować swoje prawa i "wytracać"
nieposłusznych.
|
Mosheim, opisując powstanie systemu hierarchicznego w kościele,
wyraźnie wskazuje na ową oszukańczą imitację.
Cytujemy fragment:
"Gdy istniały jeszcze nikłe szanse, że Jerozolima
podźwignie kiedyś głowę z prochu, chrześcijańscy
nauczyciele i starsi nie przywłaszczali sobie tytułów ani godności,
a przynajmniej nie czynił tego nikt ze skromnych i pokornych. Gdy
jednak los miasta został przypieczętowany przez Hadriana [135 r.
n.e.], a Żydzi nie mieli już żadnych podstaw, aby żywić
jakiekolwiek nadzieje na odrodzenie i ponowne ustanowienie swego rządu,
ci sami pasterze i słudzy powzięli zamiar przekonania swych
owieczek, że to oni są spadkobiercami praw żydowskiego kapłaństwa.
Biskupi przeto mieli na celu wpajanie mniemania, jakoby ich urząd miał
mieć charakter przypominający żydowską służbę
arcykapłańską, a oni na skutek tego weszli w posiadanie
wszystkich praw przynależnych żydowskiemu najwyższemu kapłanowi.
Funkcje zwykłych żydowskich kapłanów, na tej samej
zasadzie, zostały przejęte w znaczenie doskonalszej formie przez
starszych kościoła chrześcijańskiego, w końcu zaś
diakoni zajęli miejsce opowiadające Lewitom, jako niżsi
rangą słudzy".
Głowa i
usta Antychrysta - Jego wiełkie wyniosle slowa
Papież (każdy z kolejnych papieży) jest głową
fałszywego kościoła, który stanowi jego ciało,
podobnie jak Chrystus Jezus jest głową prawdziwego
Kościoła, swego Ciała. Głowa jest reprezentantem ciała,
a jego usta przemawiają w imieniu ciała. Przekonamy się,
zgodnie z naszymi oczekiwaniami, że ta istotna cecha Antychrysta jest
dobitnie ukazana w Piśmie Świętym. Proroctwo
Daniela 7:8,11 i 25 oraz Objawienie
13:5,6 zwracają szczególną uwagę na usta
Antychrysta, uznając je za cechę charakterystyczną tej
postaci. Daniel mówi, że róg miał "oczy
podobne oczom człowieczym" - co przedstawia inteligencję
i dalekowzroczną politykę. Tenże róg miał różnić
się od wszystkich innych potęg; miał być mądrzejszy
i bardziej przebiegły niż pozostałe mocarstwa, które sięgały
po światowy prymat. Jego władza miała być oparta nie
na fizycznej sile, ale raczej na umiejętnym używaniu ust (umiejętności
wyrażania się) i oczu (wiedzy). Toteż każdy, kto
zapoznał się z historią papiestwa, przyzna, że symbole,
użyte tu dla zobrazowania rodzaju jego władzy i stosowanych
metod, są uderzająco trafne.
"I dane jej są usta, mówiące
wielkie rzeczy. (...) I otworzyła usta swoje ku bluźnierstwu
przeciwko Bogu, aby bluźniła imię jego i przybytek jego, i
tych, którzy mieszkają na niebie." "A słowa przeciw
Najwyższemu mówić będzie" - Obj.
13:5,6; Dan. 7:8,25
Należy pamiętać, że jest to mowa obrazowa, przy
pomocy której opisany jest charakter i roszczenia symbolicznej "bestii"
(rządu) oraz "rogu" (władzy)
wychodzącego ze starej bestii rzymskiej, czyli imperium. Pod pewnymi
względami papiestwo stanowiło nowy rząd ("bestię"),
odróżniający się od starego Imperium Rzymskiego. Z drugiej
jednak strony było ono rogiem, czyli władzą, wyrastającą
razem z innymi z imperium, która przez pewien czas sprawowała nadrzędną
kontrolę nad innymi rogami, czyli władzami. Opis proroczy
zawiera oba te ujęcia po to, aby jak najdokładniej wskazać
na właściwe wypełnienie.
Wielkie i wyniosłe słowa Antychrysta, albo inaczej bluźnierstwa,
rozlegały się na przestrzeni całej, długiej historii
jego istnienia. Słowo "bluźnierstwo"
ma dziś prawie wyłącznie znaczenie przeklinania i odnosi się
do najbardziej wulgarnych przekleństw i bluźnierstw.
W rzeczywistości jednak słowo "bluźnierstwo"
oznacza wszelkiego rodzaju zniewagę Boga. Bouvier tak definiuje to słowo:
"Bluźnierstwo jest przypisywaniem Bogu czegoś, co jest
przeciwne jego naturze, nie przynależy do Niego i zaprzecza temu, co
On czyni". Zob. Wielki Słownik Webstera pod hasłem bluźnierstwo
i bluźnierczo. Nie ulega wątpliwości, że w takim właśnie
sensie słowo "bluźnierstwo"
jest używane w Piśmie Świętym. Zauważmy, jak używali
tego słowa nasz Pan i Faryzeusze: "Odpowiedzieli
mu Żydowie, mówiąc: Dla dobrego uczynku nie kamienujemy się,
ale dla bluźnierstwa, to jest, że ty będąc człowiekiem,
czynisz się sam Bogiem". Jezus odpowiedział im: "A
mnie, którego Ojciec poświęcił i posłał na
świat, wy mówicie: Bluźnisz, żem ja rzekł: Jestem
Synem Bożym?" - Jan 10:33,36.
Zobacz też Mar. 14:61-64.
Rozumiejąc właściwie znaczenie słowa "bluźnierstwo",
najprostszy nawet umysł przyzna, że wielkie, nadęte słowa
wypowiadane przez papiestwo i jego wyniosłe roszczenia są z całą
pewnością bluźnierstwami. Ustanowienie oszukańczego Królestwa
Bożego było potwarzą w stosunku do rządu Bożego,
wielkim bluźnierstwem i fałszywym przedstawianiem Jego
charakteru, planu i słowa. Boży charakter, tj. Jego "imię",
zostało zbezczeszczone tysiącami potwornych edyktów, bulli i
dekretów, wydanych w Jego imieniu przez cały szereg tych, co mienili
się być namiestnikami i przedstawicielami Jego Syna.
Zbezczeszczony został także Boży Przybytek, prawdziwy Kościół,
a to przez ustanowienie fałszywego systemu, który rościł
pretensje do zajmowania jego miejsca. Głosił on, że jego
wyznawcy są jedynym prawdziwym przybytkiem i kościołem Bożym.
Pozwólmy jednak mówić historii, przytoczmy owe wielkie nadęte
słowa, bluźniercze przywłaszczenia, które wypowiadali i
potwierdzali kolejni papieże, głowy Antychrysta.
W dziele zatytułowanym "Papież Zastępca
Chrystusa, Głowa Kościoła", napisanym przez
wybitnego katolika, magistra Monsignora Capela, odnajdujemy listę ni
mniej ni więcej, tylko sześćdziesięciu dwóch bluźnierczych
tytułów, jakich używali papieże. Warto jeszcze zwrócić
uwagę, że nie są to jedynie martwe określenia
historyczne, gdyż zestawienie to zostało sporządzone przez
jednego z najsłynniejszych obecnie żyjących papieskich
autorów. Z listy tej przytaczamy następujące tytuły:
|
Najświętsza ze wszystkich Głów
|
Święty Ojciec ojców
|
Najwyższy Arcykapłan nad wszystkimi prałatami
|
Nadzorca religii chrześcijańskiej
|
Główny Pasterz - Pasterz pasterzy
|
Chrystus przez namaszczenie
|
Abraham przez patriarchat
|
Melchizedek w obrządku
|
Mojżesz we władzy
|
Samuel w urzędzie sądowym
|
Najwyższy Kapłan, najprzedniejszy biskup
|
Książę biskupów
|
Dziedzic apostołów; Piotr we władzy
|
Klucznik Królestwa Niebieskiego
|
Arcykapłan naznaczony z pełnią władzy
|
Zastępca Chrystusa
|
Królewski Kapłan
|
Głowa wszystkich świętych kościołów
|
Zwierzchnik uniwersalnego kościoła
|
Biskup biskupów, to jest Najwyższy Arcykapłan
|
Władca Domu Pańskiego
|
Pan apostolski i Ojciec ojców
|
Główny Pasterz i Nauczyciel
|
Lekarz dusz
|
Skała, której pyszne bramy piekła nie przemogą
|
Nieomylny Papież
|
Głowa wszystkich świętych kapłanów Bożych |
| | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | |
Jako dodatek do tej długiej listy tytułów, której fragmenty
przytoczyliśmy powyżej, autor cytuje wyjątek z listu Św.
Bernarda, opata z Clairvaux do papieża Eugeniusza III, z 1150 roku:
"Kimże jesteś? Najwyższym Kapłanem,
Najprzedniejszym Biskupem. Ty jesteś księciem biskupów, ty
jesteś spadkobiercą apostołów. Ty jesteś Ablem w
prymasostwie, Noem w rządzie, Abrahamem w dostojeństwie
patriarchatu, według porządku - Melchizedekiem, według
zacności - Aaronem, według autorytetu - Mojżeszem, Samuelem
według urzędu sędziowskiego, Piotrem według władzy,
CHRYSTUSEM Z NAMASZCZENIA. Tyś jest tym, któremu klucze nieba są
dane, któremu powierzono owce. Są może inni strażnicy
niebios, inni pasterze trzody, ale najwspanialszym z nich jesteś ty,
ponieważ odziedziczyłeś obydwa te tytuły w inny sposób
niż tamci i od nich wcześniej. (...) Władza tamtych jest
ograniczona, twoja zaś rozciąga się nawet nad tymi, którzy
otrzymali władzę nad innymi. Czyż nie mógłbyś,
gdyby tylko były po temu powody, zamknąć niebios przed
biskupem, pozbawiając go episkopalnego urzędu i oddając go
Szatanowi? Tak więc twe przywileje są niezmienne, zarówno względem
kluczy tobie powierzonych, jak i owiec oddanych pod twą opiekę".
Wszystkie te schlebiające bluźniercze tytuły zostały
odniesione do rzymskich Arcykapłanów i z rozkoszą oraz
nieukrywaną satysfakcją przez nich zaakceptowane, tak jakby się
im one słusznie należały.
Papież Bonifacy VII wydał następujący dekret, który
jest do dziś obowiązującym prawem: "Oświadczamy,
mówimy, określamy i ogłaszamy, iż rzeczą niezbędną
dla zbawienia każdej istoty ludzkiej jest uległość
wobec rzymskiego Arcykapłana". Papież Grzegorz VII, który
w 1063 roku zarządził, aby wszyscy tytułowali papieża
ojcem ojców, zamierzając uzasadnić papieskie roszczenia, wyciągnął
następujący wniosek z 1 Mojż. 1:16:
"Bóg uczynił dwa wielkie światła na firmamencie
niebieskim: większe, które miało rządzić dniem i
mniejsze, aby rządziło nocą. Obydwa wielkie, ale jedno było
większe. 'Na firmamencie niebieskim', to jest w kościele
powszechnym, 'Bóg uczynił dwa światła', to jest ustanowił
dwa rodzaje godności: władzę pontyfikalną i władzę
królewską. Jednakże ta z nich, która zarządza dniem,
czyli sprawami duchowymi, jest większa, zaś druga, sprawująca
kontrolę nad rzeczami cielesnymi, jest mniejsza. Tak jak słońce
różni się od księżyca, tak papieże różnią
się od królów". Inni papieże przyjęli tę
interpretację, która w istotny sposób przyczyniła się od
ugruntowania idei papieskiej supremacji.
Św. Antoni, arcybiskup Florencji, cytując słowa Psalmu
8:4-8: "Albowiem mało mniejszym
uczyniłeś go od Aniołów" itd. i odnosząc
je do Chrystusa, w taki sposób przenosi następnie ich znaczenie na
papieża:
"A ponieważ opuścił on nas cieleśnie, to
pozostawił swego wikariusza [zastępcę] na ziemi, tj. Najwyższego
Kapłana, o którym mówimy 'papa', tj. 'ojciec ojców', aby słowa
te dobrze pasowały do papieża. Papież bowiem, jak powiada
Hostiensis, jest większy od człowieka, ale mniejszy od aniołów,
gdyż jest śmiertelny, jednakże autorytetem i władzą
ich przewyższa, gdyż aniołowie nie mogą poświęcać
ciała i krwi Chrystusa ani też związywać czy rozwiązywać,
do czego najsłuszniejsze prawo mają właśnie papieże.
Aniołowie nie mogą też zarządzać ani udzielać
odpustów. Został on ukoronowany chwałą i czcią, chwałą
z polecenia, jest przeto zwany nie tylko błogosławionym, ale
najbardziej błogosławionym. Czyż można mieć wątpliwości
co do tego, że zwie się błogosławionym tego, który
został wyniesiony na szczyty wielkiego dostojeństwa? Jest on
ukoronowany taką czcią, że wierni mogą całować
jego stopy. Większej czci być nie może. "Czcijcie
podnóżek nóg jego" (Ps. 99:5).
Został on ukoronowany świetnością władzy, ponieważ
może wszystkich sądzić, sam nie podlegając niczyjemu
osądowi, chyba że zboczyłby z drogi wiary [wiary
Antychrysta oczywiście]. Dlatego właśnie nosi on potrójną
złotą koronę i został 'postanowiony nad sprawami rąk
jego', aby rozporządzał wszystkimi podwładnymi. On otwiera
niebiosa, posyła winnych do piekła, utwierdza cesarstwa i zarządza
duchowieństwem".
Sobór Laterański na pierwszym posiedzeniu przyznał papieżowi
tytuł "Książę Wszechświata".
Na drugiej sesji nazwano go "Kapłanem i Królem,
który ma być czczony przez wszystkich ludzi i którego sobie upodobał
Bóg". Na piątym posiedzeniu odniesiono proroctwo opisujące
chwalebne królowanie Chrystusa do panowania Leona X: "Nie
płacz córko Syońska, bo oto Lew z pokolenia Judy, korzeń
Dawidowy, oto Bóg wzbudził tobie zbawiciela".
Ze Słownika Kościelnego Ferrar'ego, poważanego
autorytetu wśród rzymskokatolików, cytujemy poniżej
skondensowaną definicję władzy papieskiej, umieszczoną
pod hasłem papa. Oto jej druga część:
"Dostojeństwo i wywyższenie papieża sprawia, że
nie jest on po prostu człowiekiem, lecz tak jakby Bogiem i
wikariuszem [przedstawicielem] Boga. (...) Stąd też papież
jest ukoronowany potrójną koroną - jako król nieba, ziemi i
piekła. Mało tego, znakomitość i władza papieża
sięgają nie tylko rzeczy niebieskich, ziemskich i piekielnych,
ale rozciągają się nawet na aniołów i są w
stosunku do nich nadrzędne. Wynika stąd, że jeśliby
aniołowie mogli błądzić w wierze albo żywić
uczucia jej przeciwne, to byliby sądzeni i ekskomunikowani przez
papieża. (...) Jego dostojeństwo i władza jest tak wielka,
że zasiada on za jednym trybunałem razem z Chrystusem, tak
że cokolwiek czyni papież zdaje się pochodzić z ust
samego Boga. (...) Papież jest jakby Bogiem na ziemi, jedynym księciem
wiernych Chrystusowych, najwspanialszym królem królów, wyposażonym
w ogrom władzy; jemu powierzono zarządzanie ziemią i królestwem
niebieskim". Dalej pisze on: "Autorytet i władza papieża
są tak wielkie, że może on modyfikować, wypowiadać,
czyli interpretować Boskie prawo". "Papież może w
pewnych okolicznościach przeciwdziałać prawu Bożemu
przez ograniczenia, komentarze, itp."
W ten sposób Antychryst nie tylko usiłował ustanowić kościół
w mocy przed nadejściem czasu Pańskiego, ale także był
na tyle zuchwały, że próbował "przeciwdziałać"
Boskim prawom i "modyfikować" je
w taki sposób, aby odpowiadały jego własnym wymysłom. Jakże
wyraźnie wypełniło się w ten sposób proroctwo, które
ponad tysiąc lat wcześniej przepowiedziało: "Będzie
zamyślał, aby odmienił czasy i prawa" - Dan.
7:25.
W bulli, czyli edykcie, Sykstus V stwierdza:
"Władza dana św. Piotrowi i jego następcom przez
bezgraniczną moc wiecznego Króla, przewyższa wszelką moc
ziemskich królów i książąt. Zarządza ona nimi
wszystkimi w sposób nieograniczony. Gdyby którzykolwiek z nich opierali
się Boskiemu rozporządzeniu, spotkają się ze straszliwą
zemstą, zostaną pozbawieni tronu bez względu
na to, jaką mają władzę, i zrzuceni do najniższych
części ziemi jako sługi wywyższającego się
Lucyfera".
W bulli papieża Piusa V, zatytułowanej "Przeklęcie
i ekskomunika Elżbiety, królowej Anglii, oraz jej stronników, z
dodaniem innych jeszcze kar" czytamy:
"Panujący na wysokościach, któremu dana jest wszelka
moc na niebie i na ziemi, powierzył jedyny święty,
katolicki i apostolski kościół jednej tylko osobie na ziemi, to
jest Piotrowi, księciu apostołów, i następcy Piotra -
biskupowi Rzymu, aby miał nad kościołem pełną władzę.
Jego jedynie uczynił książęciem nad wszystkimi ludami
i wszystkimi królestwami, aby wykorzeniał, psuł, wytracał,
obalał, budował i szczepił".
Św. Bernard potwierdza, że "nikt oprócz Boga nie jest
podobny papieżowi, ani na ziemi, ani w niebiesiech".
"Cesarz Konstantyn" - twierdzi papież Mikołaj I -
"nadał papieżowi tytuł Boga; tak więc ktoś będący
Bogiem nie może być sądzony przez ludzi".
Według Innocentego i Jakobacjusza "papież może
uczynić prawie wszystko, co czyni Bóg", podczas gdy Decjusz
odrzuca słowo prawie - według niego jest ono zbędne.
Jakobacjusz i Durand utrzymują, że "podobnie jak Boga, nikt
nie ośmiela się zapytać papieża - Panie, co czynisz?"
Antoniusz zaś napisał:
"Do niego [do papieża] należy ustanawianie rzeczy, które
służą dobru publicznemu i usuwanie wszystkiego, co stanowi
przeszkodę w dążeniu do tego celu - grzechów, nadużyć,
oddalających ludzi od Boga (...) według tego, co powiedziano w
proroctwie Jeremiasza 1:10 [tutaj znowu
zastosowano do Antychrysta proroctwo odnoszące się do tysiącletniego
panowania Chrystusa]: 'Oto cię dziś postanawiam nad narodami i
nad królestwami, abyś wykorzeniał i psuł, i wytracał,
i obalał' - jeżeli chodzi o grzechy, 'abyś budował i
szczepił' - jeżeli chodzi o cnoty (...) Co do mocy papieża
nad tymi, którzy znajdują się w piekle, którzy są
przedstawieni w rybach morskich (Psalm 8) - ponieważ tak, jak ryby są
bez przerwy miotane falami morza, tak i ci, którzy są w czyśćcu
bez przerwy doświadczają boleści karania - tych Bóg poddał
papieżowi, podobnie, jak i ryby morskie, aby papież udzielał
im pomocy przez odpuszczenie grzechów.
Poganie są poddanymi papieża, który rządzi światem
jako namiestnik Chrystusa. Chrystus jednak ma pełną władzę
nad wszelkim stworzeniem. Papież jest wikariuszem Chrystusa i nikt
nie może zgodnie z prawem odmówić mu posłuszeństwa
tak samo, jak nikt nie może odmówić posłuszeństwa
Bogu. (...) Papież może karać pogan i barbarzyńców
(...) i chociaż poganie nie mogą ponieść kary duchowej,
na przykład ekskomuniki, to jednak kościół może na
nich nałożyć karę pieniężną, a także
przez książąt kary cielesne. (...) Kościół może
w sposób pośredni nakładać kary duchowe na Żydów,
poddając ekskomunice chrześcijańskich książąt,
których ci Żydzi są poddanymi, jeżeli ci książęta
zaniedbują karania ich karami cielesnymi, gdy Żydzi czynią
cokolwiek przeciwko chrześcijanom. (...) Jeżeli istnieje
potrzeba nawrócenia niektórych, to pożądane byłoby
wymuszenie tegoż pod strachem i chłostą, nie po to, by
rzeczywiście uwierzyli, lecz aby przez swój upór nie stwarzali
przeszkód dla wiary. Nawracanie niewiernych powinno być wzorowane na
sądzie Bożym".
Widzimy tutaj, w jaki sposób błędne doktryny prowadzą
do niesprawiedliwości. Ludzie szybko stają się okrutni i
zaczynają uciskać innych, jeżeli wcześniej przekonają
samych siebie, że czyniąc taką nieprawość stają
się podobni Bogu - stają się naśladowcami Boga. Trudno
uwierzyć, że ludzie są jeszcze tak uprzejmi i spokojni
wobec tych wszystkich okropnych, fałszywych pojęć i doktryn
dotyczących Boskiego planu wobec ludzkości, którymi Szatan zaślepia
i zwodzi przez papieską fontannę błędu, prowadząc
ludzi drogą zgodną z ich wrodzoną upadłą naturą.
Ten sam autor pisze dalej:
"Papież ma również władzę nad heretykami i
schizmatykami, symbolizowanymi przez woły, ponieważ
przeciwstawiają się prawdzie rogami dumy. Bóg poddał ich również
pod stopy papieża, aby byli ukarani czterema sposobami, to jest przez
ekskomunikę, usunięcie ze stanowisk, pozbawienie doczesnych dóbr
i prześladowania ze strony wojska. Za heretyków mają być
jednak uznani tylko wtedy, kiedy odmówią porzucenia swoich
szkodliwych nauk i będą gotowi uparcie ich bronić. (...)
Papież może wyznaczać, czyli wybierać cesarza. Cesarz
jest sługą papieża, ponieważ jest on sługą
Boga, którego miejsce zajmuje papież. Bóg bowiem postanowił
cesarza sługą papieża. (...) Przypuszczam, że jest
uznane za prawdziwe stwierdzenie, iż papież, wikariusz Chrystusa,
posiada uniwersalną władzę sądowniczą nad
duchowymi i doczesnymi sprawami na całym świecie, w miejsce Boga
żywego".
Na uwagę zasługują poniższe wyrażenia papieży,
zacytowane z dzieła Foxa pt. "Acts and Monuments" przez H.
G. Guinnessa, znanego angielskiego pisarza. Całym sercem zgadzamy się
z komentarzem tego pisarza na temat systemu, którego usta wyrażają
takie myśli: "Jeżeli 'kto się wywyższa, będzie
poniżony', to jakież poniżenie będzie proporcjonalne
do takiego samowywyższenia?"
"Dlatego, widząc władzę daną Piotrowi, a przez
Piotra mnie, który jestem jego następcą, któż w całym
świecie nie powinien być poddany moim dekretom, mającym taką
moc na niebie, w piekle i na ziemi, tak nad żywymi, jak i nad umarłymi.
(...) Przez jurysdykcję, której kluczem jest tak wielka pełnia
mojej mocy, że kiedy wszyscy inni są poddanymi - tak, nawet
cesarze powinni podporządkować swoją władzę mnie
- jedynie ja nie jestem niczyim sługą, nawet sługą
samego siebie. Tak więc mój papieski majestat na zawsze pozostaje
niewzruszony i sięga ponad wszystkich ludzi. Temu majestatowi wszyscy
powinni być posłuszni i naśladować go. Żaden człowiek
oprócz mnie nie może go sądzić czy oskarżać o
jakiekolwiek przestępstwo. Nikt nie może poddać mnie
ekskomunice, chociaż ja łączę się z
ekskomunikowanymi. Nie obowiązuje mnie żadne prawo. Nikt nie może
mnie okłamywać, ponieważ ten, który mnie okłamuje,
jest heretykiem i osobą wyklętą. W ten
sposób jest we mnie pokazana wielkość kapłaństwa
rozpoczętego w Melchizedeku, uroczyście obchodzonego w Aaronie,
udoskonalonego w Chrystusie, reprezentowanego w Piotrze, wywyższonego
w uniwersalnej władzy sądowniczej i okazanego w papieżu. W
ten sposób przez wielkość mojego kapłaństwa, gdy
wszystkie rzeczy są mi poddane, wypełnia się we mnie to, co
powiedziano o Chrystusie: 'Wszystkoś poddał pod nogi jego'.
Podobnie należy rozumieć, że biskup tego kościoła
jest zawsze dobry i święty. Tak, chociaż popełniłby
zabójstwo lub cudzołóstwo, nie może być oskarżony,
lecz raczej uniewinniony przez pamięć o mordercach Samsona, o
kradzieżach Żydów itd. Cała ziemia stanowi moją
diecezję, a ja jestem biskupem wszystkich ludzi, posiadającym władzę
Króla nad wszystkimi królami - moimi sługami. Ja jestem wszystkim
we wszystkim i ponad wszystkim tak, że sam Bóg i ja, wikariusz Boga,
jesteśmy w tym samym konsystorzu, a ja mogę uczynić prawie
wszystko to, co czyni Bóg. We wszystkich sprawach, które wymieniam, moja
wola ma zastąpić rozumowanie, ponieważ mam prawo uwolnić
od prawa i zło uznać za sprawiedliwość, poprawiając
prawa i zmieniając je. Dlatego więc, skoro rzeczy, które ja
czynię, nie są czynione przez człowieka, lecz przez Boga -
ZA KOGÓŻ MOŻECIE MNIE UZNAĆ, JEŻELI NIE ZA BOGA? Poza
tym, jeśli prałaci kościoła byli przez Konstantyna
nazywani bogami, to ja, stojący o wiele wyżej niż oni, muszę
zajmować miejsce PONAD WSZELKIMI BOGAMI. Dlatego nie ma nic dziwnego
w tym, że mam moc zmieniać czasy i chwile, zmieniać i odwoływać
prawa, anulować wszelkie przepisy, łącznie z naukami
Chrystusa. Chrystus bowiem nakazał Piotrowi schować miecz,
napominając uczniów, aby nie używali siły w celu
pomszczenia samych siebie. Ja zaś, papież Mikołaj, napisałem
do biskupów we Francji, nakłaniając ich, aby dobyli
rzeczywistych mieczy. (...) I chociaż sam Chrystus był obecny na
weselu w Kanie Galilejskiej, ja, papież Marcin, w moim majestacie
zabroniłem duchowieństwu uczestniczyć w ucztach weselnych,
a także zawierać małżeństwa. Co więcej,
chociaż Chrystus zabronił pożyczać w nadziei zdobycia
zysku, czyż ja, papież Marcin, nie anulowałem tego prawa? Cóż
miałbym powiedzieć o tym, że sprawiłem, iż
morderstwa nie były uznane za morderstwa czy zabójstwa, aby można
było zabijać wyklętych? Podobnie mogę anulować i
anuluję prawa natury i kanony apostolskie. Według
nakazu apostolskiego, za cudzołóstwo kapłan powinien być
pozbawiony urzędu. Ja zaś, przez władzę Sylwestra,
zmieniam rygor tego postanowienia uznając, że obecnie umysły
i ciała ludzi są słabsze, niż niegdyś. (...) Jeśli
chcecie poznać wszystkie takie sprawy, które prawnie podlegają
moim papieskim rozporządzeniom i nikt oprócz mnie nie może się
do nich wtrącać, a których było pięćdziesiąt
jeden, to wymienię je poniżej. [Tu następuje lista.]
Po tym, jak opisałem w zadowalający sposób moją władzę
na ziemi, w niebie i w czyśćcu, jej wielkość i jej pełnię
w wiązaniu, rozwiązywaniu, rozkazywaniu, przyzwalaniu,
wybieraniu, potwierdzaniu, anulowaniu, czynieniu, nieczynieniu itd.,
powiem parę słów o moich bogactwach i o moich wielkich posiadłościach,
aby każdy człowiek mógł zobaczyć obfitość
wszystkiego - moje dzierżawy, dziesięciny i daniny, moje
jedwabie, moje purpurowe mitry, korony, złoto, srebro, perły i
drogie kamienie, ziemie i posiadłości. Do mnie należy
przede wszystkim cesarskie miasto - Rzym, Pałac Laterański, Królestwo
Sycylii, Apula i Capua. Również królestwa Anglii i Irlandii: czyż
nie są, lub czyż nie powinny być moimi lennikami? Do powyższych
dodałbym także, oprócz innych prowincji i królestw tak na
Wschodzie, jak i na Zachodzie, od północy aż na południe,
wymienione poniżej posiadłości. [Tu następuje długa
lista.] Cóż miałbym powiedzieć tutaj o moich dziennych
dochodach, o pierwocinach, o dochodach rocznych, odpustach, bullach,
dochodach z konfesjonałów, rozporządzeń, testamentów,
dyspens, przywilejów, wyborów, prebend, domów kościelnych i o
innych wpływach, które stanowią niemałą sumę
pieniędzy? (...) Trudno pojąć, jak wielkie bogactwa płyną
do mojego skarbca. (...) A cóż powinienem mówić o Niemczech,
skoro, jak mówią moi prawnicy, cały świat jest moją
diecezją i wszyscy ludzie są obowiązani w to wierzyć?
Dlatego więc, jak rozpocząłem, tak i zakończę
rozkazując, oświadczając i obwieszczając, iż
rzeczą niezbędną do zbawienia każdej istoty ludzkiej
jest być mnie poddanym."
Wielu zakłada obecnie, że ta chełpliwość
papieska należy do odległej przeszłości i że w
czasach późniejszych nastąpiła w tym
systemie wielka zmiana. Wystarczy jednak chwila refleksji i przyjrzenia się
faktom, aby stwierdzić, że te skłonności papiestwa
nadal pozostają nie zmienione. Powinniśmy również pamiętać,
że papiestwo ciągle utrzymuje, iż jego doktryny są
niezmienne, że dekrety papieża i soborów są nieomylne,
że te dekrety, tchnące bluźnierstwem przeciw Bogu i prześladowaniem
Jego świętych, są nadal przez dzisiejszy Kościół
Rzymskokatolicki uważane za święte. Jedyną zmianą
w papiestwie jest utrata władzy, spowodowana przebudzeniem w okresie
Reformacji. Chęć nadal istnieje, ale możliwość
wprowadzenia jej w czyn została ograniczona przez wzrost znajomości
i wolności, w którym najważniejszą rolę spełniała
Biblia. Antychryst jest stopniowo obezwładniany przez prawdziwego
Chrystusa - przez "ducha ust jego" -
przez Jego Słowo. Wkrótce jasny blask obecności Immanuela
doszczętnie zniszczy chełpliwy falsyfikat i całkowicie
uwolni świat od zwodniczych roszczeń i błędów.
Jako ilustracja współczesnych żądań papieży
niech posłuży nam następujący fakt: obecny papież
po objęciu stanowiska przyjął imię Leona XIII i niedługo
potem nazwał się "Leo de tribus Juda", co oznacza
"Lew z pokolenia Judy". Jest to jeden z tytułów naszej
rzeczywistej Głowy. Jeżeli więc chodzi o zarozumiałe
roszczenia, obecny papież nie ustępuje tym, którzy zajmowali to
stanowisko w ciemnych wiekach.
Poniższy obrządek, zwany Adoracją, nadal jest częścią
ceremonii związanej z wprowadzaniem na urząd nowego papieża.
Nowy papież, odziany w biel, ozdobiony wieloma drogimi kamieniami, w
czerwonych butach z wielkimi złotymi sprzączkami w kształcie
krzyża, jest prowadzony do ołtarza, gdzie klęka. Potem
"papież wstaje i, mając na głowie mitrę, zostaje
podniesiony przez kardynałów i posadzony przez nich na tronie-ołtarzu.
Jeden z biskupów klęka i rozpoczyna się śpiewanie Te Deum
[Ciebie, Boże, chwalimy]. W tym czasie kardynałowie całują
stopy, ręce i twarz papieża." W mennicy papieskiej zostaje
wybita moneta, przedstawiająca tę ceremonię,
a napis głosi: "Którego uczynili, tego adorują".
Główny reprezentant papieża w Anglii, kardynał Manning,
zwraca szczególną uwagę wiernych na następujące
wymagania wiary katolickiej:
"Oświadczamy, potwierdzamy, wypowiadamy i utrzymujemy, iż
rzeczą niezbędną do zbawienia każdej istoty ludzkiej
jest poddanie się arcykapłanowi rzymskiemu". W
opublikowanym wykładzie reprezentuje on papieża mówiącego:
"Uważam się za Najwyższego Sędziego i Rządcę
sumienia ludzkiego: chłopa, pracującego w polu i księcia,
zasiadającego na tronie, rodziny, która żyje w domowym zaciszu
i urzędnika, stanowiącego prawa dla królestw. Ja jestem jedynym,
ostatecznym, najwyższym Sędzią tego, co dobre i tego, co złe".
Przyglądając się współczesnym przykładom
"wielkich i wyniosłych słów próżności"
papiestwa, nie powinniśmy również przeoczyć znamiennego
dekretu Rady Ekumenicznej, która odbyła się w Rzymie w roku
1870. Dokument ten orzeka o nieomylności papieża. Prawdą
jest, że zarówno teraz, jak i w przeszłości, dumni papieże
rościli sobie prawo do nieomylności, a biskupi i książęta,
chcąc zyskać łaski papieży, rzeczywiście za
takowych ich uznawali, stwierdzając: "Tyś jest bogiem na
ziemi". Jednak dopiero Rada Papieska w oświeconym dziewiętnastym
stuleciu, w chłodny i świadomy sposób poinformowała świat,
jak wielkim jest ten "bóg na ziemi" - że jest on prawie
tak doskonały, jak tamten Bóg w niebiesiech; że nie popełnia
więcej błędów, niż tamten; że w swoich wyrokach,
ogłaszanych ex cathedra, jest nieomylny - nie popełnia błędów.
Głosowanie rady odbyło się 13 lipca 1870, a 18 lipca
powyższy dekret został formalnie ogłoszony podczas
specjalnej ceremonii w katedrze św. Piotra w Rzymie. Z
zainteresowaniem można przeczytać poniższy opis tego
wydarzenia, przekazany przez dr J. Cummingsa z Londynu:
"Papież zasiadł na wielkim tronie wzniesionym przed
wschodnim oknem bazyliki św. Piotra. Wokół niego jaśniał
blask wspaniałych drogich kamieni. Obok stali kardynałowie, patriarchowie
i biskupi w bogatych szatach. Wszystko razem stanowiło niezwykły
i wspaniały obraz. Papież wybrał na tę ceremonię
poranek i wschodnie okno - aby wschodzące słońce oświetliło
swoimi promieniami jego otoczenie i aby, odbiwszy się i załamawszy
w diamentach, rubinach i szmaragdach, ukazało go nie jako człowieka,
lecz - zgodnie z ogłaszanym dekretem - jako osobę pełną
chwały Bożej. (...) Wczesnym rankiem papież zasiadł
przy wschodnim oknie, (...) lecz słońce... nie ukazało się.
Ponury świt szybko się ściemniał; było coraz
ciemniej i ciemniej. Oślepiająca chwała nie rozbłysła.
Stare oczy niedoszłego Boga były zbyt zmęczone, aby czytać
przy świetle dziennym: papież musiał poprosić o świece.
Światło świec nadwerężyło jego nerwy
wzrokowe i zmuszony był przekazać tekst kardynałowi.
Kardynał kontynuował czytanie wśród zapadającego
mroku. Niewiele jednak zdążył przeczytać, gdyż z
granatowego nieba spadł niezwykle jasny piorun i rozpoczęła
się taka burza, jakiej jeszcze w Rzymie nie oglądano. Na
wszystkich padł strach. Czytanie przerwano. Jeden z kardynałów,
cały drżąc zerwał się ze swojego krzesła i
zawołał: "To głos mówiącego Boga, gromy
Synaju!"
Wśród bluźnierczych pretensji Antychrysta warte uwagi są
niektóre z jego doktryn, a szczególnie doktryna o mszy, którą
szerzej omówimy w następnym Tomie. Pomijając czczenie świętych
i Marii, zatrzymamy się nad kilkoma większymi jeszcze błędami.
Nieomylność kościoła była jednym z pierwszych
błędów i przygotowała drogę dla następnych. Była
ona głoszona jeszcze przed uznaniem urzędu papieskiego. Był
to najpoważniejszy błąd, który zamknął drogę
do usuwania innych, później odkrytych błędów. Postawił
on dekrety kościoła poza wszelkim sprzeciwem i wątpliwościami
tak ze strony rozumu, jak i Pisma Świętego. Zasadami wiary stały
się ludzkie słabości, niewiedza i błędne poglądy.
Zastąpiły one Słowo Boże - Biblię, ponieważ
skoro głos soboru został ogłoszony nieomylnym (nie popełniającym
błędów), wszystko musiało się temu głosowi
podporządkować. Każdy sobór czuł się zobowiązany
nie podejmować decyzji, które byłyby sprzeczne z dekretami
poprzednich. Jeśli któryś postąpiłby inaczej, otrzymałby
surową naganę. Tak więc raz ustanowiony błąd nie
mógł być usunięty, ani nawet krytykowany. Biblia i rozum
musiały być tak interpretowane i naciągane, aby pasowały
do nieomylnych dekretów ludzi, którzy się mylą. Nic dziwnego,
że okazało się, iż potrzeba było znakomitych
teologów, aby interpretować Pisma tak, żeby zgadzały się
z tak zwanymi nieomylnymi dekretami. Nic też dziwnego, że dla
wygody Antychryst zakazał czytania Biblii.
Zakazana Biblia. Z historii papiestwa jasno widać, że mimo
wyznawania szacunku dla Biblii jako Słowa Bożego, system ten
zawsze stawiał na pierwszym miejscu własne nieomylne słowa,
Biblia zaś pozostawała w ich cieniu. Co więcej, Słowo
Boże zostało całkowicie zakazane jako nie nadające się
do czytania i niebezpieczne dla ludzi. W ten sposób nieomylne słowo
papieskie mogło przejąć kontrolę nad wszystkim.
Papiestwo wiedziało dobrze, że Biblia stanowi zagrożenie
dla jego mocy i że była nieprzerwanym oskarżeniem dla jego
roszczeń.
W czasach władzy papieskiej posiadanie lub czytanie Biblii było
traktowane jako przestępstwo kryminalne. Wynalazek druku i idący
za nim rozwój nauki spowodowały około szesnastego wieku
zmartwychwstanie Biblii z grobu martwych języków, w którym trwała
starannie ukryta przez Antychrysta, zabraniającego pod groźbą
surowych kar tłumaczenia tej księgi na inne języki. Kiedy
więc ożywczy duch niepodległości zaczął się
szerzyć między ludźmi, nierzadko zdarzało się
palenie Biblii. Z Watykanu płynęły długo i głośno
bezlitosne klątwy na domniemanych grzeszników, którzy ośmieliliby
się tłumaczyć, publikować lub czytać Słowo
Boże.
Kiedy Wycliffe wydał swój przekład Biblii, papież
Grzegorz przesłał do Uniwersytetu w Oksfordzie bullę potępiającą
tłumacza, który "popadł w obrzydliwy rodzaj niegodziwości".
Przekład Tyndale'a również został potępiony. Kiedy
Luter opublikował swoje tłumaczenie Biblii na język
niemiecki, papież Leon X także wydał przeciwko niemu bullę.
Niemniej jednak dzieło wspaniale i równomiernie
posuwało się naprzód: Biblia miała bowiem przejść
zupełne zmartwychwstanie i przeznaczone jej było oświecić
ludzi wszelkich narodowości i języków. Kościół w
Rzymie zaczął to powoli zauważać i dlatego postanowił
zezwolić na przekładanie Pisma Świętego na języki
nowożytne - przekładanie jej przez katolickich tłumaczy i z
katolickimi objaśnieniami. Biblie te nie miały jednak docierać
do ludzi - chyba, że istniało niebezpieczeństwo, iż
otrzymają oni przekłady protestanckie. Stwierdza to przekład
Rhemish.
Poniższe cytaty pokazują charakter niektórych objaśnień
do tego właśnie przekładu, który w ostatnich latach został
zastąpiony bardzo podobnym, chociaż zawierającym mniej
subiektywne objaśnienia, tłumaczeniem Douay. W notatce do
trzeciego rozdziału Ew. Mateusza czytamy: "Heretycy mogą być
karani i prześladowani; mogą i powinni być karani i
zabijani przez władze duchowe lub świeckie". Objaśnienie
do Galacjan 1:18 mówi: "Katolicy nie
powinni oszczędzać własnych rodziców, jeżeli są
oni heretykami". Komentarz do Hebr. 5:7:
"Tłumacze Biblii protestanckiej powinni być wrzuceni w otchłań
piekielną". Werset z Obj. 17:6
skomentowano: "Krew protestantów nie jest jednak nazywana krwią
świętych, podobnie jak krew złodziei, mężobójców
i innych złych ludzi, za których zgubę - z wyroku sprawiedliwości
- społeczeństwo nie ponosi odpowiedzialności".
Dalej cytujemy niektóre z ograniczeń narzuconych wtedy, gdy okazało
się, że nie da się całkowicie zapobiec czytaniu
Biblii. Czwarta zasada Index Expurgatoris mówi:
"Jeżeli ktoś ośmieli się czytać lub mieć
Biblię bez pisemnego pozwolenia, to nie otrzyma rozgrzeszenia, dopóki
nie dostarczy tej Biblii ordynariuszowi. Księgarze, którzy sprzedają
lub w inny sposób rozprowadzają Biblie w języku narodowym,
dostarczając je jakimkolwiek osobom nie posiadającym pisemnego
pozwolenia, zostaną ukarani konfiskatą książek, a
biskup nałoży na nich taką karę, jaką
uzna za stosowną, według wielkości przestępstwa".
Decyzja Soboru Trydenckiego, podjęta podczas posiedzenia w roku
1546:
"Aby ograniczyć działania nierozważnych umysłów,
Sobór postanawia, iż w sprawach wiary i moralności oraz
wszystkiego, co ma związek z zachowywaniem chrześcijańskich
doktryn, nikt nie ma prawa rozumieć Pisma Świętego według
własnych sądów albo inaczej, niż było i jest
postanowione przez święty macierzysty kościół, którego
prawem jest wydawać sądy o prawdziwym znaczeniu".
Z bulli Piusa VII przeciwko Towarzystwom Biblijnym, wydanej w dniu 29
czerwca 1816 roku i przesłanej Prymasowi Polski:
"Byliśmy naprawdę zaskoczeni tym wielce podstępnym
narzędziem, jakim podkopuje się podstawy religii. Ponieważ
sprawa ta jest bardzo ważna, wraz z naszymi czcigodnymi braćmi,
kardynałami świętego Kościoła Rzymskiego, rozważyliśmy
ją z największą uwagą na soborze, podczas którego
zastanawialiśmy się również nad krokami, jakie nasza władza
pontyfikalna powinna przedsięwziąć, aby uleczyć i
zwalczyć tę zarazę tak dalece, jak tylko jest to możliwe.
(...) Wykazaliście już dobrowolnie gorące pragnienie
wykrycia i zniszczenia bezbożnych machinacji tych nowatorów. Jednak
zgodnie z naszym urzędem raz jeszcze upominamy was, że cokolwiek
możecie osiągnąć siłą, radą lub władzą,
powinniście czynić codziennie i z największą uczciwością.
(...) Biblia drukowana przez heretyków ma znaleźć się na
liście książek zakazanych, zgodnie z regułami
indeksu".
Ten sam papież w roku 1819 wydał bullę przeciwko używaniu
Pisma Świętego w szkołach irlandzkich. Czytamy w niej:
"Do świętej kongregacji dotarła wiadomość,
że we wszystkich niemal częściach Irlandii ustanowione
zostały Towarzystwa Biblijne, wspierane funduszami płynącymi
od grup heterodoksyjnych. W Towarzystwach tych niedoświadczeni ludzie
obojga płci zatruwani są zdeprawowanymi doktrynami. (...)
Powinno się więc podjąć wszelkie możliwe
starania, aby utrzymać młodzież z dala od tych niszczących
szkół. (...) Działajcie, jak tylko umiecie,
aby ortodoksyjna młodzież nie uległa zepsuciu w tych
miejscach - a cel ten, mam nadzieję, zostanie z łatwością
osiągnięty przez ustanowienie w całej waszej diecezji szkół
katolickich".
Mamy więc tutaj szczere objaśnienie prawdziwego celu zakładania
katolickich szkół parafialnych w Wielkiej Brytanii i Ameryce Północnej.
Celem tym była ochrona wyznania katolickiego. Antychryst nie ma
żadnego innego celu, kiedy oferuje edukację prostym ludziom.
Niewiedza i przesądy są osłoną papiestwa. Potwierdzają
to stulecia władzy tego systemu, a także okres nazywany
"mrokami Średniowiecza". Nie zaniedbywano ograniczonej
edukacji duchowieństwa, ale głęboka ciemnota wszystkich
dawnych krajów rzymskokatolickich jest dowodem, że nikt nie dbał
o naukę zwykłych ludzi. Szkoły i Biblie zawsze były
wrogami Antychrysta i nie mogły być tolerowane - chyba, że
były naprawdę konieczne. Wtedy dla przetrwania Antychrysta niezbędne
stawało się rzucenie na nie fałszywego światła.
W bulli Leona XII, skierowanej do duchowieństwa Irlandii w roku
1825, czytamy:
"Nie jest dla was tajemnicą, czcigodni bracia, że na całym
świecie panoszy się zuchwale pewne towarzystwo, powszechnie
nazywane Towarzystwem Biblijnym. Odrzuciwszy tradycje ojców świętych
i dobrze znane dekrety Soboru Trydenckiego, powyższe Towarzystwo
wszystkie swoje siły i środki skupia na dążeniu do
jednego celu: do przetłumaczenia albo raczej do wypaczenia Biblii i
wydania jej w narodowych językach wszystkich ludzi".
Nawet dużo późniejszy papież, Pius IX, wyraził ból
swojego serca z powodu triumfu Biblii, tego wielkiego wroga Antychrysta.
Powiedział on: "Niech będą przeklęte te podstępne
i zwodnicze towarzystwa, nazywane Towarzystwami Biblijnymi, które oddają
Biblię w ręce niedoświadczonej młodzieży".
Rzeczywiście, Rzymskokatolicki Sobór Plenarny w Baltimore
zadecydował w roku 1886, że w katolickich szkołach w
Stanach Zjednoczonych mogą być używane Biblie zaaprobowane
przez kościół. Nie oznaczało to jednak zmiany w
rzeczywistych upodobaniach Antychrysta, lecz było
jedynie jeszcze jednym krokiem jego dalekowzrocznej polityki i ustępstwem
wobec panującego w tym kraju ducha wolności, który nie znosi
podobnych ograniczeń. Wiadomo było jednak, że ludzie
szukali wolności, a nie Biblii. Dziś, dwa lata po tych
wydarzeniach, w szkołach katolickich Biblii nie znajdziemy.
Innym błędem, który przyniósł wiele owoców, była
doktryna o naturalnej, przyrodzonej nieśmiertelności człowieka
(raz rozpoczęte życie nigdy nie ustaje). Myśl tę zapożyczono
z filozofii greckiej. Kiedy uznano ją za prawdziwą, w naturalny
sposób doprowadziło to do wniosku, że skoro życie musi
trwać wiecznie, to biblijne wersety dotyczące wtórej śmierci
i zniszczenia dobrowolnych grzeszników muszą znaczyć coś
zupełnie przeciwnego niż to, o czym rzeczywiście mówią,
a mianowicie - wiecznie trwające życie w pewnych warunkach.
Dalej łatwo było stwierdzić, że w przypadku złych
ludzi życie to musi być cierpieniem. Tortury te często
malowano na ścianach kościołów, mówili też o nich
gorliwi kapłani i mnichowie. Nawróceni ludzie łatwo przyjmowali
tę błędną naukę, ponieważ filozofowie greccy
(przodujący wtedy w sprawach nauki, religii i filozofii, których
idee, jak wykazuje Józefus, zaczęły nawet przenikać do
judaizmu) od dawna uczyli już o karze, jaka czekała grzeszników
po śmierci. Na ich korzyść przemawia jednak fakt, że
nigdy nie posunęli się oni do tak strasznych bluźnierstw o
charakterze i władzy Boga, jakich nauczał Antychryst. Zaraz
potem przyszła kolej na ustanowienie miejsca tych wszystkich tortur i
nazwanie tego miejsca piekłem. Znaleziono też wersety z Pisma
Świętego, odnoszące się do szeol, hades i gehenny, które
opisują rzeczywistą zapłatę za grzech - pierwszą
i drugą śmierć. Zręcznie zinterpretowano te wersety,
podobnie jak przypowieści naszego Pana i symbole z Objawienia, a
uczyniono to w taki sposób, aby zwieść cały świat
najokropniejszymi bluźnierstwami o charakterze i planie Boga, naszego
mądrego i łaskawego Ojca Niebieskiego.
Wprowadzono też koncepcję czyśćca, aby powyższą
doktrynę uczynić bardziej znośną i w
ten sposób umożliwić Antychrystowi jeszcze silniejszą
kontrolę nad ludźmi. Antychryst twierdził, że ma
klucze nieba i piekła, a także iż może zmniejszyć
cierpienia czyśćcowe, będące karą nie tylko za
Adama i odziedziczone po nim słabości, ale także za
dobrowolne, zamierzone grzechy. Łatwo można sobie wyobrazić,
jaką dawało to władzę nad ciemnymi, prostymi ludźmi,
szczególnie gdy cesarze i przywódcy akceptowali tego zwodziciela i gięli
się przed nim w ukłonach.
Zaraz potem pojawiły się msze za zmarłych: tak biedni,
jak i bogaci poczuwali się do obowiązku płacenia za nie.
Skuteczność tych mszy, jeżeli chodzi o uwalnianie od
cierpień czyśćcowych, miała być nieograniczona -
nawet Jahwe ani Chrystus nie mogli się im przeciwstawić. Stało
się to źródłem wielkich dochodów Antychrysta, ponieważ
kapłani ciągle przypominali umierającym bogaczom o powinności
pozostawienia hojnych datków na msze za nich samych, aby ci, którzy
odziedziczą po nich majątek nie przeoczyli tej sprawy. Podobne
ostrzeżenia pojawiły się w tym roku w rzymskokatolickich
czasopismach - ostrzeżenia mówiące, że mniej pieniędzy
powinno się wydawać przy pogrzebie na kwiaty, a więcej na
msze za zmarłych.
Niedługo przed krucjatami wprowadzono odpusty: wiemy, że
odpusty te były niezbędne, aby zwerbować ochotników, którzy
wzięliby udział w tych krucjatach, czyli świętych
wojnach. Zgodnie z papieskim zarządzeniem każdy uczestnik takiej
wojny uzyskiwał przebaczenie nie tylko swoich przeszłych grzechów,
ale również tych, które miał popełnić w przyszłości,
co chroniło go od pewnych cierpień w czyśćcu. Odpusty
te, jak twierdzą rzymskokatolicy, nie były przewidziane jako
pozwolenia na popełnianie grzechów, lecz jako nagrody za zasługi;
nagrody te mogły wyrównać dług lub anulować określoną
liczbę dni lub lat mąk w czyśćcu. Tak więc jeżeli
na skutek popełnionych grzechów człowiek podlegał karze
tysiąca lat cierpień, a jednocześnie zdołał
jednorazowo lub przy wielu okazjach zapewnić sobie odpusty za tysiąc
lat - za pieniądze, za przysługi oddane papiestwu lub za odbyte
pokuty - był wolny od czyśćca. Gdyby zdobył dziewięćset
lat odpustu, musiałby jeszcze cierpieć przez sto lat. Gdyby z
kolei ilość odpustów była dużo większa od należnych
mu kar, człowiek taki prawdopodobnie zostałby uznany za świętego,
do którego należy zanosić modły i którego należy
adorować. W ten właśnie sposób Ludwik, król Francji i
uczestnik krucjat stał się świętym: został
kanonizowany i obecnie ludzie modlą się do niego jako do świętego
Ludwika.
Rzeczywiście istnieje pewna różnica między rozumianymi
w ten sposób odpustami a pozwoleniami na popełnianie grzechów: różnica
ta jest jednak bardzo mała, papiestwo bowiem wyznaczyło za
powszechnie popełniane grzechy określoną ilość
cierpień. W ten sposób nie tylko przeszłe grzechy mogły być
anulowane, ale również ci, którzy mieli powody, aby przypuszczać,
że popełnią określone grzechy w przyszłości,
mogli z wyprzedzeniem zapewnić sobie ich odpuszczenie. Istniały
również "odpusty całkowite", które oczywiście
obejmowały wszystkie grzechy, tak przeszłe, jak i przyszłe.
Nawet w dzisiejszych czasach mają jeszcze miejsce różne
niewiarygodne praktyki. Rzymskokatolicy mają pewne modlitwy, których
powtarzanie jest podstawą odpustu za pewien określony czas. Duża
ilość powtórzeń, jak twierdzą, uchroni ich od gniewu
przez długi czas. Tak więc ci, którzy odmówią
"Witaj, święta Królowo" otrzymują czterdzieści
dni odpustu; za "Litanię do Błogosławionej
Panienki" można uzyskać dwieście dni, zaś dla
odmawiających "Zdrowaś Mario" przewidziano sto lat
odpustu. Można sobie wyobrazić, do jakiego odstępstwa
doprowadziła ta bluźniercza doktryna w "ciemnych
wiekach", kiedy wszystkim oferowano odpusty za pieniądze oraz za
prześladowania niewiernych i heretyków.
Za przestępstwa popełniane przez bogaczy, którzy mogli płacić,
żądano olbrzymich kar, zaś najbardziej
podstawowe występki przeciwko sprawiedliwości, powszechniejsze
między prostymi ludźmi, przebaczano dużo łatwiej. Tak
więc małżeństwo z najbliższym kuzynem kosztowało
pięć tysięcy dolarów, podczas gdy za zamordowanie żony
lub za ojcobójstwo wymagano jedynie dwudziestu dolarów. Spanheim pisze:
"Instytucja odpustów stała się mennicą pieniędzy
dla Kościoła Rzymskokatolickiego, kopalnią złota dla
rozpustnych siostrzeńców, bratanków i dzieci papieży, źródłem
finansów dla wojen papieskich, środkiem spłacania długów
i niewyczerpaną fontanną zbytku papieży".
Aby to wszystko uregulować, rozmaitym grzechom przypisywano różne
kary - różne liczby dni lub lat w czyśćcu. Ustalono też
odpowiednią skalę cen, aby uzyskiwać określone opłaty
za morderstwo, kradzież, dzieciobójstwo, cudzołóstwo,
krzywoprzysięstwo i inne grzechy. W ten sposób anulowano pokuty oraz
łagodzono bądź skracano męki w czyśćcu, a to
wszystko ku zadowoleniu pracowników Antychrysta. Trudno się dziwić,
że ludzie szybko zrozumieli, iż za tyle grzechów trzeba płacić
tyle pieniędzy.
Z powodu odpustów przestępczość wzrosła tak
znacznie, że oburzenie wyższych klas społecznych stało
się przyczyną rebelii skierowanej przeciwko kościołowi.
Ludziom otworzyły się oczy i zobaczyli, że duchowieństwo,
począwszy od najwyższych dostojników, a na zwykłych urzędnikach
kończąc, pogrążone jest w niegodziwości.
Podobnie, jak największe ciemności zapadają przed samą
burzą, tak i przed wielkim ruchem reformacji nastąpiła
najczarniejsza, jeżeli chodzi o moralność, godzina
mrocznego panowania Antychrysta. Wtedy właśnie jawny i
bezwstydny handel odpustami napełnił wstrętem Lutra i
doprowadził jego i innych gorliwych papistów do tego, że zaczęli
badać i kwestionować cały system, tak z punktu widzenia
moralności, jak i - później - aspektów doktrynalnych. Na
koniec Luter ogłosił prawdę, że papiestwo rzeczywiście
jest Antychrystem. Odkrywszy to, odważnie wskazał na pewne
symbole z Objawienia oraz na ich zastosowanie i częściowe
wypełnienie w hierarchii papieskiej.
O tej sprawie czytamy u dobrze znanego duchownego, Lymana Abbotta:
"Jednym z powodów, dla których przedtem udzielano więcej
odpustów niż obecnie, był napływ pieniędzy do kościoła.
Handel ten osiągnął największe rozmiary na początku
XVI wieku za czasów Leona X, który udzielał odpustu każdemu,
kto wspomagał wznoszenie katedry św. Piotra w Rzymie. Jego głównym
przedstawicielem do spraw sprzedaży odpustów w Niemczech był
niejaki Jan Tetzel. Jego osławione występki nie stały na
przeszkodzie wybraniu go do udzielania odpustów innym, czystszym od niego
duszom. Żadne dziwactwo nie było dla niego zbyt wielkie, byle
tylko napełniało pieniędzmi jego szkatułę.
Twierdził on, że czerwony krzyż, który towarzyszył mu
we wszystkich miejscach, ma równie wielką moc, jak krzyż
Chrystusa - że nie istnieje tak wielki grzech, z którego ten krzyż
nie mógłby człowieka oczyścić: 'Odpusty są
zbawieniem nie tylko dla żywych, ale i dla umarłych. W tym samym
momencie, kiedy pieniądze uderzą w dno skrzynki, dusza opuszcza
czyściec i ulatuje wolna do nieba' - oto jedno z bluźnierczych
stwierdzeń Tetzla. Ustanowiono cennik grzechów: 'Poligamia kosztuje
sześć dukatów; świętokradztwo i krzywoprzysięstwo
- dziewięć; morderstwo - osiem; czary - dwa'. Ten właśnie
jawny i bezwstydny handel był największą przyczyną
reformacji. Odpustów nadal udzielano - nie tylko za przejawy pobożności,
lecz również za finansowe wspieranie kościoła. Publiczne i
jawne sprzedawanie odpustów zostało teraz przez Kościół
Rzymski w większej części zaprzestane".
Inny pisarz zacytował dalsze słowa Tetzla:
"Podejdźcie bliżej, a dam wam listy z odpowiednimi pieczęciami,
dzięki którym nawet grzechy, które zapragniecie popełnić
w przyszłości, będą wam odpuszczone. Nie ma tak
wielkiego grzechu, którego odpusty nie mogłyby zmazać. Płaćcie
tylko, płaćcie dużo, a wszystko będzie wam wybaczone.
Wy, kapłani, wy szlachta, wy, sprzedawcy i wy, żony, panny i młodzieńcy,
słuchajcie waszych rodziców i przyjaciół, którzy wołają
na was z bezdennej czeluści: 'Cierpimy straszliwe męki,
niewielka jałmużna wybawi nas od tortur. Możecie ją dać,
więc czyż jej nie dacie?' Za dziesięć groszy możecie
wybawić waszych ojców od czyśćca. Nasz Pan Bóg nie
zajmuje się już nami jako Bóg - całą swoją moc
oddał papieżowi".
Poniższy tekst pochodzi z blankietów używanych przez Tetzla,
które uzupełniał imieniem kupującego, jego grzechami itd.:
"Niech nasz Pan, Jezus Chrystus, zmiłuje się nad tobą,
(...) i wybawi cię przez zasługi swoich najświętszych
mąk. Ja, w imieniu danej mi władzy apostolskiej, oczyszczam cię
z wszystkich (...) występków, grzechów i zbrodni, jakie popełniłeś,
bez względu na ich wielkość i rodzaj, (...) anuluję
cierpienia, które musiałbyś znosić w czyśćcu,
(...) przywracam ci niewinność i czystość, jaką
miałeś w chwili twego chrztu tak, że gdy umrzesz, zamkną
się przed tobą drzwi miejsca kaźni, a otworzą bramy
raju. Jeżeli zaś będziesz żył długo, łaska
ta będzie trwała niezmiennie do końca twoich dni. W imię
Ojca i Syna, i Ducha Świętego, amen. Brat Jan Tetzel, intendent,
podpisuje ten dokument własnoręcznie - - - "
Jeżeli chodzi o obecne czasy, możemy powiedzieć, że
kilka lat temu drukowane odpusty były sprzedawane na stołach w
niektórych z większych kościołów rzymskokatolickich w
Meksyku i na Kubie.
"Dano jej
też
walczyć
z świętymi
i zwyciężać
ich"
"i święte
najwyższych
miejsc zetrzeć".
Czy fałszywe królestwo papieskie rzeczywiście miało władzę
nad prawdziwie poświęconymi dziećmi Bożymi? Czy
rzeczywiście zwyciężyło - czy "starło
ich" podczas długiego okresu ucisku albo też
zgniatania, jak sugeruje tekst hebrajski? Nasza odpowiedź brzmi: tak.
Używano wszelkich możliwych środków, aby zdławić
ducha prawdziwego chrześcijaństwa (Jan 8:36;
Gal. 5:1; 2 Kor. 3:17), a
zamiast niego wprowadzić ducha, doktryny i obrządki Antychrysta.
Na początku nie było to otwarte atakowanie wiernych, lecz raczej
powolny, nieprzerwany, zgniatający ucisk, skierowany szczególnie
przeciwko nauczycielom odmiennych doktryn i wyczerpujący cierpliwość
i wiarę wielu ludzi. To ciągłe gnębienie i uciskanie
można jasno zobaczyć na przykładzie instytucji konfesjonału,
w którym Antychryst nie tylko dowiadywał się o każdym
przejawie krytyki i przeciwstawiania się temu systemowi, o jakim słyszał
spowiadający się, ale pod groźbą przyszłej kary
nakazywał też ujawniającemu swoje grzechy człowiekowi
wyznanie i pokutę za jego własne myśli i czyny podobne
tamtym. Wkrótce powyższa procedura została poparta przez władze
cywilne; tak więc jakikolwiek protest przeciwko kościołowi
mógł być uznany za zdradę władzy cywilnej, która była
popierana przez system papieski.
W pierwszym okresie wywyższenia papiestwa narody w całości
stawały się nominalnymi członkami kościoła; w
przeciwnym razie były uznawane za pogan. Od wszystkich, którzy
wyznawali Chrystusa, oczekiwano podporządkowania się zwyczajom i
prawom hierarchii dążącej stopniowo do samowywyższenia
się. Kiedy błąd - zawsze bardziej popularny niż prawda
- zyskiwał większy wpływ i siłę, wówczas ścigał,
zakazywał i oczerniał Prawdę oraz wszystkich, którzy ją
wyznawali. To właśnie był czas, kiedy - jak pokazano w
Objawieniu - prawdziwy Kościół (niewiasta) uciekł na
pustynię - w odosobnienie (Obj. 12:6).
Odrzucenie to było spowodowane jej wiernością Prawdzie,
prawdziwemu Panu i Głowie Kościoła. W tych czasach, kiedy
odstępcy stawali się książętami, prawdziwi,
pokorni święci doświadczali tego, przed czym Pan ostrzegał
zarówno ich, jak i wszystkich innych pobożnych - doświadczali
prześladowań. Teściowa była przeciwko synowej, ojciec
przeciwko synowi, brat przeciwko bratu. Najwięksi wrogowie człowieka
często rzeczywiście znajdowali się w jego własnym
domu. Czy cokolwiek mogło bardziej zetrzeć lub zgniatać
świętych Najwyższego niż takie prześladowania,
trwające przez wiele stuleci?
Aby zobaczyć, jak srogie i bezwzględne były te prześladowania,
musimy znów spojrzeć na karty historii.
Prześladowania chrześcijan w pogańskim Rzymie nie są
nawet warte porównywania z prześladowaniami przez Rzym papieski. Były
one o wiele rzadsze, miały ograniczony zasięg i były mniej
srogie. Z przekazów wczesnych chrześcijan wiadomo, że większość
urzędników rzymskich, egzekwujących w poszczególnych
prowincjach decyzje cesarza lub senatu, mających w swoich rękach
władzę życia i śmierci, zachowywała się jak
dobrze wychowani ludzie o liberalnym wykształceniu, którzy
respektowali reguły sprawiedliwości. Rzadko używali tak
wstrętnych metod, jak prześladowania. Częściej z
pogardą oddalali oskarżenia przeciwko chrześcijanom (tak,
jak próbowali uczynić Piłat i Herod w przypadku naszego Pana - Łuk.
23:14-16,20,22; Mat. 27:24) lub sugerowali oskarżonym chrześcijanom
jakieś sposoby obejścia prawa. Kiedy tylko mogli, używali
swojej władzy raczej chroniąc chrześcijan, niż ich
uciskając. Pogańskie trybunały często były
najpewniejszym ratunkiem przed żydowskimi oskarżycielami.9*
Okrutne prześladowania za czasów obrzydliwego tyrana - Nerona, który
spalił niektórych chrześcijan, aby odwrócić od siebie
publiczne podejrzenia, są jedną z najczarniejszych kart historii
pogańskiego Rzymu. Liczba ofiar Nerona była jednak stosunkowo
niewielka. Ofiarami pogańskich prześladowań były
przeważnie wybitne jednostki, nie zaś społeczności.
Jednak nawet te prześladowania przywódców nie stanowiły wyrazu
ustalonej, ciągłej i zdeterminowanej opozycji ze strony panujących;
były raczej rezultatem niekontrolowanego, spowodowanego przesądami,
poruszenia między ludem. Zaspokojenie tych żądań
wydawało się przywódcom niezbędne dla utrzymania spokoju i
porządku. Przykłady takich wydarzeń znajdujemy w życiu
apostoła Pawła, a także innych apostołów (Dzieje
Ap. 19:35-41; 25:24-27; 26:2,3,28). Nawet szersze
prześladowania przez cesarzy rzymskich trwały bardzo krótko,
wyjąwszy prześladowania za czasów Dioklecjana, które z różną
siłą trwały przez 10 lat. Pomiędzy tymi prześladowaniami
były długie okresy pokoju i ciszy. Pod władzą cesarzy
chrześcijaństwo było niepokojone, ale nie zostało "starte";
można raczej powiedzieć, że wspaniale się rozwijało.
Jakże inne były prześladowania papieskie, którym
podlegali nie tylko przywódcy, lecz wszyscy, i które trwały nie
przez kilka miesięcy, lecz nieprzerwanie! To, co pod panowaniem pogańskich
cesarzy było przejściową modą lub szaleństwem, za
czasów papieży stało się zorganizowanym systemem, który
podsycany był fanatyzmem religijnym i intrygami ambicji oraz
inspirowany szatańską gorliwością, energią i
okrucieństwem, którego nie można porównać z niczym innym
w całych dziejach ludzkości. Odpadły kościół odłożył
miecz ducha i, trzymając się mocno ramienia cesarstwa, ze
straszliwą furią obrócił swoją cielesną broń
przeciwko wszystkim słabszym przeciwnikom, którzy stali na drodze
jego ambicji. Jednocześnie system ten uległością i
pochlebstwem zwodził możnych, aż zdobył ich zaufanie,
po czym mógł uzurpować sobie ich pozycję i władzę.
Zarówno pogaństwo, jak i herezja stały się wówczas
przedmiotem prześladowań - szczególną uwagę zwrócono
przy tym na herezję. "Tak zwane duchowieństwo chrześcijańskie",
pisze Edgar, "przewrotnie zastosowało prawa żydowskiej
teokracji i zapisy żydowskich annałów dla niechrześcijańskiego
i podłego celu obudzenia demona prześladowań przeciwko
rozpadającym się pozostałościom greckich i rzymskich
[pogańskich] przesądów. (...) Rozplótłszy starożytną
tkaninę politeizmu, przenieśli jego dochody do systemu kościelnego,
państwowego i wojskowego. (...) Pogaństwo zostało wygnane z
rzymskich terytoriów. (...) Przekonania zastąpiono przymusem, a
ewangelię terrorem. Twarz pokrywa się rumieńcem, gdy
czytamy Symmachusa i Libaniusza, dwóch pogańskich oratorów, apelujących
o rozsądek i perswazję w propagowaniu religii, podczas gdy
Teodozjusz i Ambrozjusz, chrześcijański cesarz
i chrześcijański biskup, usilnie podkreślają przemoc i
przymus".
Kiedy Konstantyn objął władzę w Rzymie, był skłonny
tolerować wszystkie religie, czego świadectwem był Edykt
Mediolański, dający wolność przekonań religijnych
każdemu człowiekowi w Imperium Rzymskim. Kościół
chrześcijański, który tak długo był prześladowany
i tęsknił do wolności, powinien był powitać taki
krok z radością. Stało się jednak inaczej. Zaniknął
już prawdziwy duch chrześcijaństwa i teraz największą
ambicją kościoła było wywyższenie się tak
szybko, jak tylko możliwe, przez zadeptanie każdej iskierki
wolności i podporządkowanie wszystkiego własnym rozkazom.
"Zgodnie z tym", mówi Gibbon,10*
"jego [Konstantyna] urzędnicy kościelni szybko doprowadzili
do zredukowania bezstronności urzędu i do obudzenia gorliwości
nawróconego. (...) Wszelkie nadzieje pokoju i tolerancji wygasły,
kiedy zebrał w murach swojego pałacu trzystu biskupów".
Cesarz został wtedy zmuszony do ogłoszenia, że ci, którzy
w sprawach wiary nie akceptują wyroków tego duchownego zgromadzenia,
powinni przygotować się na wygnanie. Ogłoszono również,
że decyzje powyższych duchownych mają autorytet boski. Ten
duch nietolerancji szybko wydał owoc w postaci gorzkich i bezwzględnych
prześladowań. Konstantyn wydał dwa prawa karne przeciwko
herezji, a za tym przykładem poszli jego następcy - Walentynian,
Gracjan, Teodozjusz, Arkadiusz i Honoriusz. Teodozjusz wydał piętnaście
podobnych statutów, Arkadiusz - dwanaście, Honoriusz - nie mniej niż
osiemnaście. Zostały one zapisane w kodeksach Teodozjusza i
Justyniana ku niesławie ich autorów - kapłanów i cesarzy.
To, co Antychryst uważał za stosowne nazwać herezją
(a co w dużej części było prawdą i sprawiedliwością,
opartą na mocnych podstawach), zostało uznane
za rzecz gorszą od niewierności; przeciwko tym obydwóm rzeczom
powstawali królowie, cesarze i teolodzy; obie były prześladowane
(szczególnie herezja) przez inkwizycję. Kiedy na początku
trzynastego wieku nastąpił rozwój nauki, kiedy ludzie zaczęli
budzić się ze snu i koszmarnych widziadeł "ciemnych
wieków", ci, z których umysłów Prawda nie została całkowicie
wymazana, znów otrzymali zachętę do działania i znów
prawdy zostały ukazane na przekór coraz większym błędom
Antychrysta. Wtedy właśnie duch prześladowań, którym
był owładnięty Antychryst, spowodował eksplozję
działań mających na celu zmiażdżenie przeciwnika.
Królowie i książęta drżeli o swoje korony, jeżeli
w jakimkolwiek stopniu spowodowali niezadowolenie papieża. Ich majątki
zagrożone były interdyktem, jeżeli oni sami lub ich poddani
odmawiali absolutnego posłuszeństwa rozkazom papieża. Złożyli
oni przysięgę, że wytrzebią herezję. Ostrzeżono
ich, że muszą oczyścić swoje prowincje z heretyckiej
przewrotności, inaczej bowiem utracą swoje włości.
Baronom, którzy nie pomagali w dziele prześladowań, rzeczywiście
odebrano majątki. Królowie i książęta czynili więc
wysiłki, aby zastosować się do poleceń papieskich, a
baronowie i ich wasale musieli im służyć i pomagać w
dziele niszczenia.
Nawet przed tym przebudzeniem, jeszcze w roku 630, Sobór w Toledo
zmusił wstępującego na tron króla Hiszpanii do złożenia
przysięgi, że nie będzie tolerował w swoim państwie
żadnych heretyków; ogłoszone zostało, że monarcha,
nie dotrzymujący powyższej przysięgi, będzie
"wyklęty przed obliczem wiecznego Boga i zostanie wrzucony do
ognia piekielnego". Straszliwe znaczenie tych roszczeń poznano
jednak w pełni dopiero wtedy, gdy rozpoczęło się
przebudzenie, a Antychryst osiągnął szczyty swej władzy.
Sobór w Oksfordzie w roku 1160 przekazał sądowi cywilnemu
grupę zwolenników Waldensa, którzy przybyli do Anglii z Gaskonii.
Według odpowiedniego rozkazu króla Henryka II tak kobiety, jak i mężczyźni
zostali publicznie wychłostani, naznaczeni na policzku piętnem,
odbitym rozpalonym żelazem i - półnadzy - wypędzeni w
środku zimy poza miasto. Wszystkim mieszkańcom zabroniono
okazywać współczucie dla skazańców lub wyświadczyć
im najdrobniejszą choćby przysługę.
Fryderyk, cesarz niemiecki, rozkazał w roku 1224, aby wszyscy
heretycy zostali żywcem spaleni ogniem. Ich majątki miały
być skonfiskowane, a ich dzieci, jeżeli nie przyłączyły
się do prześladowań, miały być zniesławione.
Ludwik, król Francji, w roku 1228 wydał dekret nakazujący
wykorzenienie herezji, po czym sam dopilnował jego wykonania. Zmusił
on Rajmunda, hrabiego Tuluzy, do zniszczenia heretyków w jego włościach,
nie wyłączając jego przyjaciół i wasali.
Od najwcześniejszych przejawów władzy, która stopniowo
rozwinęła się potem w system papieski, istnieli ludzie, którzy
przeciwstawiali się tym siłom. Opór ten okazywała jednak
tylko garstka wiernych, którzy mieli bardzo niewielki wpływ na przytłaczający
napływ światowości, zalewający kościół.
Stopniowo, kiedy spostrzegali błędy, wycofywali się po
cichu z wielkiego odstępstwa, aby chwalić Boga zgodnie z własnym
sumieniem, nawet pod groźbą prześladowań.
Najznaczniejsi z nich zostali później nazwani waldensami,
albigensami, wycliffitami i hugenotami. Wszyscy oni, chociaż różnie
nazywani, mieli, o ile nam wiadomo, jednakowe początki i jednakową
wiarę. "Waldensjanizm" - pisze Rainerous (3.4), wyróżniający
się trzynastowieczny inkwizytor - "jest najstarszą herezją
i istnieje, według niektórych, od czasów [papieża] Sylwestra,
a według innych - nawet od czasów apostolskich". Sylwester był
papieżem, kiedy Konstantyn zasiadał na cesarskim tronie i kiedy
wyznał chrześcijaństwo. W ten sposób widzimy, że
od samego początku Prawda miała swoich zwolenników, którzy,
choć pokorni i niepopularni, rozumnie odrzucali papieskie doktryny o
czyśćcu, oddawaniu czci obrazom, ustanawianiu świętych,
czczeniu Marii Panny, modlitwach za zmarłych, przemianie chleba i
wina w ciało i krew Jezusa, celibacie duchowieństwa, odpustach,
mszy itd. Odrzucali również pielgrzymki, palenie kadzideł,
święte pogrzeby, używanie wody święconej, święte
szaty, monachizm itd. Utrzymywali oni, że powinno się postępować
według nauk Pisma Świętego, a nie według tradycji i
roszczeń kościoła w Rzymie. Uważali oni papieża
za głowę wszystkich błędów i twierdzili, że
odpuszczenie grzechów można otrzymać jedynie przez zasługi
Pana Jezusa.
Wiara i praca tych ludzi stały się podstawą reformacji i
protestu przeciwko błędowi na długo przed pojawieniem się
Lutra; tak oni, jak i inni przeciwnicy Rzymu, byli ścigani,
nienawidzeni i prześladowani przez rozwścieczonych i
bezlitosnych emisariuszy papiestwa. Waldensowie i albigensowie stanowili
najliczniejszą grupę protestantów sprzeciwiających się
papiestwu. Kiedy w XIII wieku nadeszło przebudzenie, to właśnie
głównie od nich rozbłysła Prawda, chociaż później
jej blask został odbity i wzmocniony przez Wycliffe'a, Hussa, Lutra i
innych. Ich doktryny, oparte na prostocie i moralności, lśniły
jeszcze większym blaskiem na tle pompatycznej dumy i rażącej
niemoralności wywyższonego wówczas papiestwa.
Wtedy właśnie papieże, doradcy, teologowie, królowie,
uczestnicy krucjat i inkwizytorzy połączyli swoje diabelskie siły,
aby zniszczyć każdego przeciwnika i zagasić najdrobniejsze
nawet promyki wschodzącego światła. Papież Innocenty
III wysłał najpierw misjonarzy do dystryktów, w których znalazły
poparcie doktryny albigensów. Misjonarze ci mieli głosić rzymską
religię, czynić cuda itd. Wysiłki te okazały się
bezużyteczne, więc papież ogłosił krucjatę,
obiecując wszystkim jej uczestnikom przebaczenie
grzechów i natychmiastowe pójście do nieba bez przechodzenia przez
czyściec. Z przekonaniem, że papież jest w stanie zapewnić
obiecane nagrody, pół miliona ludzi - Francuzów, Niemców i Włochów
- zebrało się pod sztandarem krzyża, aby bronić
katolicyzmu i wykorzeniać herezję. Przez kolejne dwadzieścia
lat trwała seria bitew i oblężeń. Miasto Beziers zostało
zaatakowane i zdobyte w roku 1209. Jak podają historycy, sześćdziesiąt
tysięcy mieszkańców, bez względu na wiek i płeć,
zginęło od miecza. Krew tych, którzy uciekli do kościołów
i tam zostali zamordowani przez świętych uczestników krucjaty,
zalała ołtarze i płynęła ulicami.
Lavaur zostało zdobyte w roku 1211. Gubernatora powieszono na
szubienicy, a jego żonę wrzucono do studni i zabito kamieniami.
Mieszkańcy bez żadnych wyjątków zostali skazani na śmierć;
czterystu z nich spalono żywcem. Kwitnąca kraina Langwedocji
została spustoszona, miasta spalono, a mieszkańców wybito
ogniem i mieczem. Ocenia się, że jednego dnia zginęło
tysiąc albigensów; ich ciała złożono na jedno miejsce
i spalono.
Całe to szaleństwo krwi i nikczemności odbywało się
w imieniu religii: ku chwale Bożej i ku czci kościoła, ale
w rzeczywistości celem tego wszystkiego było umocnienie
Antychrysta siedzącego w świątnicy Bożej [w kościele],
ogłaszającego siebie bogiem - mocarzem - zdolnym pokonać i
zniszczyć swoich wrogów. Duchowieństwo dziękowało
Bogu za zniszczenia, a po chwalebnej wiktorii pod Lavaur skomponowano i
śpiewano hymn ku chwale Boga. Okrutną rzeź pod Beziers
uznano za "widzialny sąd nieba" nad herezją albigensów.
Uczestnicy krucjaty wzięli rano udział w mszy, a w dzień
podążyli dalej niszczyć krainę Langwedocji i mordować
jej mieszkańców.
Powinniśmy jednak pamiętać, że te jawne krucjaty
przeciwko albigensom i waldensom podjęto jedynie dlatego, że tak
zwana "herezja" zdobyła poparcie dużej części
tych społeczności. Byłoby wielkim błędem
przypuszczać, że te krucjaty były jedynym rodzajem prześladowań.
Spokojne, ciągłe zgniatanie tych jednostek, których w olbrzymim
państwie papieskim były tysiące, trwało bez przerwy,
"ścierając" świętych Najwyższego.
Karol V, cesarz niemiecki oraz król Hiszpanii i Niderlandów, prześladował
zwolenników reformacji w całym swoim wielkim państwie.
Popierany przez sejm w Worms, wyjął spod prawa Lutra, jego naśladowców
i jego pisma. Przeklął też wszystkich, którzy pomagaliby
Lutrowi lub czytali jego książki, skazując ich na utratę
mienia, wygnanie poza granice cesarstwa i karę za zdradę stanu.
Na terenie Niderlandów naśladowcy Lutra mieli być ścinani,
zaś kobiety miały być żywcem pogrzebane, lub - jeżeli
były wyjątkowo uparte - oddane płomieniom. Chociaż to
zbiorowe prawo zostało zawieszone, dzieło śmierci trwało
nadal we wszystkich przerażających formach. Książę
Alvy pysznił się egzekucją 18 000 protestantów, wykonaną
w ciągu sześciu tygodni. Paolo ocenia liczbę straconych w
Niderlandach z powodu religii na 50 000. Grotius podaje listę 100 000
męczenników belgijskich. Na łożu śmierci Karol nakazał
swojemu synowi, Filipowi II, dokończenie dzieła prześladowań
i wykorzenienie herezji, które on sam rozpoczął. Filip nie
omieszkał wypełnić tego zobowiązania. Z zaciekłością
rozniecał ducha prześladowań, paląc protestantów bez
żadnych wyjątków i bez cienia litości.
Franciszek i Henryk, królowie francuscy, poszli za przykładem
Karola i Filipa, jeżeli chodzi o ich gorliwość względem
katolicyzmu i wykorzeniania herezji. Najlepszymi przykładami tej
gorliwości w dziele Antychrysta są masakry w Merindol, w Orange
i w Paryżu. Masakra w Merindol została
zaplanowana przez francuskiego króla i zatwierdzona przez francuski
parlament, po czym jej realizację powierzono prezydentowi o nazwisku
Oppeda. Prezydent otrzymał rozkaz wybicia ludzi, spalenia miasta i
zburzenia zamków waldensów, których wielu zamieszkiwało tamte właśnie
tereny. Historycy rzymskokatoliccy przyznają, że na skutek tego
rozkazu tysiące mężczyzn, kobiet i dzieci poniosło
śmierć, zrujnowano dwadzieścia cztery miasta, a cała
kraina została spustoszona. Mężczyźni, kobiety i
dzieci szukali schronienia w lasach, gdzie również wyszukiwano ich i
zabijano mieczem. Wielu z tych, którzy pozostali w miastach, spotkał
taki sam lub jeszcze gorszy los. Pięćset kobiet zamknięto w
stodole, którą następnie podpalono; kiedy wyskakiwały
przez okna, zabijano je włóczniami. Kobiety gwałcono, a dzieci
mordowano na oczach ich rodziców, którzy nie mogli im pomóc. Niektórych
spychano do przepaści, a innych przepędzano nagich przez miasta.
Rzeź w Orange w roku 1562 miała, jak opisują ze szczegółami
katoliccy historycy, podobny charakter. Włoska armia, wysłana
przez papieża Piusa VI, miała rozkaz zabijać mężczyzn,
kobiety i dzieci; rozkaz ten wykonywano z całym okrucieństwem.
Bezbronni heretycy ginęli od miecza, byli spychani ze skał,
rzucani na ostrza haków i sztyletów, wieszani, przypiekani ogniem, hańbieni
i torturowani na wszelkie możliwe sposoby.
Rzeź w Paryżu w dniu św. Bartłomieja 24 sierpnia
1572 roku, była równie okrutna, a miała jeszcze większy
zasięg. To również zostało szczegółowo opisane przez
katolickich historyków. Jeden z nich, Thuanus, określa te wydarzenia
jako "srogie okrucieństwo, nie znajdujące porównania w całej
starożytności". Rozlegający się o północy
23 sierpnia dźwięk dzwonów dał sygnał do niszczenia i
znów powtórzyły się przerażające sceny z
Merindol i Orange, tym razem ku zgubie znienawidzonych hugenotów. Karnawał
śmierci trwał siedem dni. Całe miasto spłynęło
ludzką krwią, dwór był pełen trupów, na które król
i królowa patrzyli z wielką satysfakcją. Ciało admirała
Coligny było wleczone przez ulice, Sekwana pokryła się
trupami. Dane o ilości zabitych wahają się od 5 000 do 10
000. Dzieło zniszczenia nie ograniczyło się do samego Paryża,
lecz objęło szerokim kręgiem cały naród francuski.
Następnego dnia wysłano we wszystkich kierunkach specjalnych gońców
z rozkazem ogólnej masakry hugenotów. Okrutne sceny rozgrywały się
we wszystkich niemal prowincjach, a szacunkowe dane o ilości zabitych
wahają się od 25 000 do 70 000.
W scenach tych okrutnych rzezi Antychryst znajdował wielką
satysfakcję. Papież i jego dwór cieszyli się ze zwycięstwa
odniesionego przez katolicyzm nad waldensjanizmem w Merindol i w Orange, a
bezbożnego Oppedę nazwano "obrońcą wiary i
bohaterem chrześcijaństwa". Król francuski udał się
na mszę i składał Bogu wielkie podziękowania za zwycięstwo
i za rzeź hugenotów w Paryżu. Ta rzeź, usankcjonowana
przez francuskiego króla i przez parlament oraz przez podwładnych
Rzymu, była prawdopodobnie spowodowana podżeganiem ze strony
papieża i całej hierarchii papieskiej. Na pewno zaś była
ona przez nich aprobowana. Świadczy o tym fakt, że dwór
papieski przyjął powyższe wieści z ogromną radością.
Papież Grzegorz XIII osobiście poprowadził wspaniałą
procesję do kościoła św. Ludwika, aby podziękować
Bogu za tak wielkie zwycięstwo. Ogłosił natychmiast święto
i wysłał na dwór francuski nuncjusza, aby w imieniu papieża
pochwalił "ten czyn tak długo obmyślany, a tak szczęśliwie
dokonany dla dobra religii". Król wybił medal na pamiątkę
rzezi. Na medalu tym znajdował się napis "Pietas Excitavit
Justitiam" - Pobożność Wykonała Sprawiedliwość.
Medale upamiętniające to wydarzenie zostały również
wybite z rozkazu papieża w mennicy papieskiej. Jeden z nich znajduje
się obecnie na wystawie w Memorial Hall w Filadelfii. Na jednej
stronie znajduje się postać papieża i skrócony napis:
"Gregorius XIII, Pontifex Maximus Anno I" - pierwszy rok jego
pontyfikatu, tzn. 1572. Na rewersie widać anioła zniszczenia z
krzyżem w lewej ręce i z mieczem w prawej, przed którym próbuje
uciec powalona na ziemię grupa hugenotów - mężczyzn,
kobiet i dzieci, których twarze i postacie pełne są przerażenia
i rozpaczy. Pod tym znajdują się słowa: "Ugonottorum
Strages 1572", co oznacza "Rzeź hugenotów 1572".
W Watykanie powieszono obraz przedstawiający rzeź w dniu
św. Bartłomieja. W jego górnej części był zwój
z łacińskim napisem oznaczającym "Arcykapłan
aprobuje los Coligny". Coligny był wybitnym przywódcą
hugenotów i jednym z pierwszych zabitych. Kiedy zginął, jego głowę
odcięto od reszty ciała i oddano królowej (która kazała ją
zabalsamować i posłać do Rzymu jako trofeum). Jego ciało
tłum wlókł przez ulice Paryża. Wkrótce potem król został
owładnięty wyrzutami sumienia, które nigdy go już nie opuściły.
Swojemu zaufanemu lekarzowi powiedział: "Nie wiem, co się
ze mną stało, ale mój umysł i ciało drżą,
jakby w gorączce. Kiedy śpię i kiedy czuwam, wydaje mi się
bez przerwy, że widzę dookoła poszarpane ciała z
odpychającymi twarzami, całe pokryte krwią". Król
zmarł po długiej agonii, zlany krwawym potem.
W roku 1641 Antychryst ogłosił "wojnę o religię"
w Irlandii i wezwał lud do uśmiercania protestantów na wszelkie
możliwe sposoby. Zwiedziony naród uznał ten rozkaz za głos
Boży i nie omieszkał go wykonać. Krew
protestantów zaczęła płynąć w całej
Irlandii. Domy obracano w popiół, miasta i wsie były prawie
zupełnie zrujnowane. Niektórzy byli zmuszani do mordowania własnych
krewnych, a potem do odbierania sobie życia. Żegnani byli słowami
księży, którzy mówili, że ich agonia to dopiero początek
mąk piekielnych. Tysiące ludzi umierały z zimna i głodu,
próbując uciekać do innych krajów. W Cavan droga na
przestrzeni dwunastu mil była splamiona krwią rannych zbiegów.
Podczas ucieczki ścigani rodzice porzucili sześćdziesięcioro
dzieci. Ogłoszono, że ktokolwiek udzieli tym maleństwom
pomocy, zostanie razem z nimi pogrzebany. Siedemnastu dorosłych
pogrzebano żywcem w Fermaugh, a w Kilkenny - siedemdziesięciu dwóch.
W samej prowincji ulsterskiej ponad 154 000 protestantów zostało
zabitych lub wygnanych z Irlandii.
O'Niel, prymas Irlandii, ogłosił tę masakrę "świętą
i prawowitą wojną", a papież (Urban VIII) wydał w
maju 1643 roku bullę dającą "pełne i absolutne
odpuszczenie grzechów" tym, którzy wzięli udział w "dzielnym
czynieniu tego, co do nich należy, aby całkowicie wykorzenić
zatruty zaczyn heretyckiej zarazy".
Inkwizycja czyli
"Świete Oficjum"
Zaszczyt wynalezienia piekielnej inkwizycji przypisuje się przywódcy
owej krucjaty - Dominikowi, chociaż Benedykt, gorliwie nadający
świętemu Dominikowi tytuł Wielkiego Inkwizytora, ma pewne wątpliwości
co do tego, czy sama idea pojawiła się najpierw w umyśle
papieża Innocentego, czy też świętego Dominika. Po raz
pierwszy inkwizycja została ustanowiona przez papieża
Innocentego III w roku 1204.
Św. Dominik był potworem, pozbawionym śladów współczucia.
Wydawało się, że największą przyjemność
znajdował w scenach tortur i cierpień. Podczas krucjaty
przeciwko albigensom z krzyżem w dłoni prowadził i zachęcał
świętych wojowników do zabijania i niszczenia. Inkwizycja,
czyli Święte Oficjum, jest obecnie w kościele
rzymskokatolickim trybunałem do spraw wykrywania, uciskania i karania
herezji i innych przestępstw przeciwko kościołowi w Rzymie.11*
W czasach Dominika nie było legalnego trybunału, a narzędzi
tortur nie doprowadzono jeszcze do takiej doskonałości, jaką
osiągnęły później. Niemniej jednak i bez tej
maszynerii Dominik wynalazł obfitość sposobów torturowania
ludzi: wykręcanie stawów, wydzieranie nerwów, odrywanie części
ciał ofiar i palenie na stosie tych, których przekonań nie można
było zmienić w żaden inny sposób i którzy nie wyrzekliby
się swojej wolności i wiary.
Z upoważnienia papieża Innocentego - aby karać
odebraniem majątku, wygnaniem i śmiercią heretyków nie
przyjmujących jego ewangelii - Dominik podburzył urząd
miejski i lud, aby zabijali heretyków waldensów. Za jednym razem wydał
na spalenie stu osiemdziesięciu albigensów. Właśnie za taką
wierność w służeniu Antychrystowi Dominik został
kanonizowany i do dzisiaj jest adorowany przez rzymskokatolików, którzy
się do niego modlą. Rzymski Brewiarz (coś w rodzaju
modlitewnika) chwali "jego zasługi i doktryny, które oświeciły
kościół, jego pomysłowość i cnotę, które
unicestwiły heretyków tolossańskich, oraz jego cuda, którymi
nawet wzbudzał umarłych". Rzymski Mszał (zawierający
liturgię związaną z administrowaniem wieczerzy Pańskiej)
wychwala jego zasługi i prosi przez jego wstawiennictwo o doczesną
pomoc. W ten sposób Antychryst ciągle podtrzymuje i czci swoich
wiernych bohaterów.
Żaden krótki opis nie da wyobrażenia okropności
inkwizycji, paraliżującego przerażenia, jakie siała wśród
ludzi. Tych, którzy głośno nie wychwalali Antychrysta lub którzy
ośmielali się krytykować jego metody, podejrzewano o herezję.
Takie osoby, bez żadnego ostrzeżenia, podlegały uwięzieniu
w ciemnicy na nieokreślony czas - aż do momentu, w którym
przeprowadzano proces. Oskarżyciel i oskarżenie pozostawały
więźniowi nieznane. Procesy odbywały się w tajemnicy,
a zeznania wymuszano torturami. Tortury, jakie stosowano, wydają się
zbyt okropne, aby opisywać je w tym wieku i w tym kraju wolności.
Ich prawdziwość potwierdzona jest jednak dowodami, których
nawet katoliccy historycy nie są w stanie obalić. Ich bezowocne
próby usprawiedliwiania się umacniają tylko już istniejące
dowody. Narzędzia tortur, pozostałości inkwizycji, istnieją
nadal i w tej sytuacji próby zaprzeczania nie mają sensu. "Święte
Oficjum" zatrudniało nawet lekarzy, którzy obserwowali tortury
i przerywali je, kiedy istniało prawdopodobieństwo, że
śmierć uwolni cierpiącego. Ofierze pozwalano odzyskać
świadomość, aby można było zastosować
tortury po raz drugi albo nawet trzeci. Tortury te nie zawsze miały
być karą za herezję: ich ogólnym celem było
wymuszenie zeznań, odwołanie przekonań lub wskazanie
dalszych winnych - zależnie od przypadku.
Nawet w obecnym stuleciu, gdy cierpienia zadawane przez inkwizycję
znacznie zelżały, nadal były szczególnie okrutne. Historyk
wojen napoleońskich, opisując zdobycie Toledo, przedstawia też
moment otwarcia więzienia inkwizycji:
"Wydawało się, że nastąpiło otwarcie grobów.
Blade postacie niczym duchy wysnuwały się z ciemnic, ziejących
grobowym smrodem. Krzaczaste brody sięgające piersi i paznokcie
przypominające ptasie szpony zniekształcały szkielety, które
po raz pierwszy od wielu lat odetchnęły świeżym
powietrzem. Wśród nich było wiele kalek z głową
wysuniętą w przód i rękami zwisającymi sztywno i
bezradnie. Zostali oni zamknięci w pieczarach tak małych, że
nie mogli się w nich wyprostować. Pomimo wysiłków lekarzy
[wojskowych] wielu z nich tego samego dnia zmarło. Następnego
dnia generał Lasalle wraz z kilkoma oficerami przeprowadził dokładną
inspekcję całego więzienia. Ilość machin do
torturowania ludzi napełniła przerażeniem nawet ich - mężczyzn
przywykłych do pola walki.
We wgłębieniu podziemia, przylegającego do prywatnej
sali przesłuchań, stała drewniana figura Marii, wyrzeźbiona
przez mnichów. Jej głowa otoczona była złocistą
aureolą, a jej prawa ręka dzierżyła sztandar.
Wszystkim od razu wydało się podejrzane, że oprócz
jedwabnej szaty, zwieszającej się w fałdach od jej ramion,
postać ma na sobie rodzaj pancerza. Po dokładniejszym obejrzeniu
okazało się, że przednia część figury była
pełna sterczących gwoździ i małych, wąskich
ostrzy, skierowanych w kierunku patrzących. Jednemu ze sług
inkwizycji generał polecił uruchomić tę - jak to nazwał
- machinę. Kiedy figura wyciągnęła ręce tak,
jakby miała przytulić kogoś do serca, miejsce ofiary zajął
dobrze wypchany plecak polskiego grenadiera. Statua coraz mocniej
przyciskała go do siebie i kiedy pomocnik, zgodnie z rozkazami, umieścił
ramiona figury w poprzedniej pozycji, plecak był podziurawiony na głębokość
dwóch-trzech cali, a jego części znajdowały się nadal
na gwoździach i ostrzach".
Wynaleziono również różnego rodzaju koła tortur. Jedną
z najprostszych metod można opisać następująco:
ofierze, odartej z wszelkiej odzieży, wiązano z tyłu ręce
powrozem, który za pomocą bloku podciągał człowieka
do góry. Do nóg skazańca przymocowywano obciążenie.
Cierpiący był kilkakrotnie opuszczany, a następnie
gwałtownie podciągany, co wykręcało mu stawy i
powodowało, że lina, na której wisiał, przecinała ciało
aż do kości.
Niedawno wyciągnięto na światło dzienne jeszcze inną
pozostałość popełnianych w imię Chrystusa przestępstw.
Drukarnia Towarzystwa Biblijnego w Rzymie potrzebowała więcej
miejsca, więc wynajęto duże pomieszczenie w pobliżu
Watykanu. Wkrótce zwrócono uwagę na duży, dość
szczególny pierścień na suficie. Dochodzenie wykazało,
że pokój, w którym obecnie drukowano Biblie - "miecz ducha, który
jest słowo Boże" i dzięki któremu Antychryst stał
się "bezsilny" i nie może szkodzić świętym
- ten sam pokój był niegdyś używany przez inkwizycję
jako izba tortur; kółko na suficie było prawdopodobnie
przeznaczone do zadawania cierpień wielu biednym, zakneblowanym męczennikom.
Podejrzanych o herezję skazywano niekiedy na tak zwany "akt
wiary". Władza kościelna oddawała więźnia w
ręce sprawiedliwości świeckiej. Duchowieństwo w imię
miłosierdzia błagało magistrat o okazanie oskarżonemu
współczucia i, trzymając krzyż, ujmowało się za
nim i nakłaniało go do zaparcia się wiary, żeby mógł
zbawić swoje teraźniejsze i przyszłe życie. Urzędnicy
dobrze znali swoją rolę: okazywali litość tylko tym,
którzy wypierali się swoich przekonań. W ten sposób sędziowie
zdobywali miano "obrońców wiary" i "tępicieli
heretyków". Skazanego heretyka ubierano w żółtą szatę,
upstrzoną wizerunkami psów, węży, płomieni i diabłów,
po czym prowadzono go na miejsce egzekucji, przywiązywano do stosu i
palono.
Torquemada, drugi osławiony Wielki Inkwizytor, był jeszcze
innym obrazem ducha Antychrysta. Rzymskokatoliccy pisarze przyznają,
że spowodował spalenie żywcem dziesięciu tysięcy
dwustu dwudziestu osób - mężczyzn i kobiet. Llorente, który
przez trzy lata był Wielkim Sekretarzem Inkwizycji i miał dostęp
do dowodów w dokumentach, wykazuje w swoich raportach opublikowanych w
roku 1817 (4 tomy), że w latach 1481-1808 z rozkazu jedynie tego
"Świętego Oficjum" spalono żywcem nie mniej niż
31 912 osób, a ponad 300 000 torturowano i skazano na odbycie pokuty. Każdy
katolicki kraj w Europie, Azji i Ameryce miał swoją własną
inkwizycję.
Nie możemy tutaj pójść śladami cierpień,
jakimi Antychryst gnębił wszelkie przejawy reform, wolności
sumienia czy wolności publicznej. Wystarczy powiedzieć, że
te prześladowania obejmowały wszystkie kraje, w których
papiestwo miało poparcie - Niemcy, Holandię, Polskę, Włochy,
Anglię, Irlandię, Szkocję, Francję, Hiszpanię,
Portugalię, Abisynię, Indie, Kubę, Meksyk i niektóre stany
południowoamerykańskie. Nie mamy tutaj miejsca, aby zacytować
poszczególne przypadki i wykazać, że wielu męczenników to
prawdziwi święci i bohaterowie, którzy nawet w najgorszych
cierpieniach mieli wystarczającą łaskę i siłę,
aby powoli umierając, śpiewać hymny chwały i wdzięczności
prawdziwej Głowie prawdziwego Kościoła i, podobnie jak
Jezus, modlić się za swoich wrogów, prześladujących
ich zgodnie z tym, co przepowiedział Pan.12*
Dla tych samych powodów nie będziemy wyszczególniać
wszystkich okropnych, przyprawiających o mdłości i drążących
duszę tortur, zadawanych niektórym z Boskich klejnotów za to,
że byli wierni swoim przekonaniom. Ci, którzy zajmowali się tym
przedmiotem, oceniają, że w ciągu ostatnich trzynastu
stuleci papiestwo pośrednio lub bezpośrednio spowodowało
śmierć pięćdziesięciu milionów ludzi. Można
z całą pewnością powiedzieć, że ludzka i
szatańska pomysłowość dały z siebie wszystko, aby
wynaleźć nowe i okrutne tortury tak dla politycznych, jak i
religijnych przeciwników Antychrysta. Ci ostatni zaś
- heretycy - prześladowani byli z dziesięciokrotnie większą
zawziętością. Oprócz pospolitych form prześladowań,
takich jak łamanie kołem, palenie, topienie, przebijanie
sztyletem, głodzenie, zabijanie przy pomocy strzał i kul,
diabelskie serca wynalazły inne metody oddziaływania na najwrażliwsze
części ciała tak, aby spowodować jak największy ból.
Do uszu wlewano roztopiony ołów; wycinano języki, a usta wypełniano
płynnym ołowiem; budowano koła najeżone ostrzami, które
powoli rozcinały ofiarę na kawałki; kleszcze rozgrzewano do
czerwoności i chwytano nimi najwrażliwsze części ciała;
wydłubywano oczy; rozpalonymi szczypcami zrywano paznokcie; w piętach
przewiercano otwory, przez które przeciągano linę krępującą
ofiarę; niektórych zmuszano do rzucania się z wysokości na
ustawione na dole ostrza, na których powoli umierali, wijąc się
w bólu. Niektórym wypełniano usta prochem strzelniczym, którego
podpalenie rozrywało głowę na strzępy; niektórych zatłuczono
na śmierć młotem na kowadle; w innych, przymocowanych do
miechów kowalskich, pompowano powietrze, dopóki nie pękli; innych
jeszcze zadławiano na śmierć posiekanymi częściami
ich własnych ciał, moczem lub ekskrementami itd.
Gdyby nie dowody, w niektóre z tych diabelskich okrucieństw
trudno byłoby dziś uwierzyć. Pokazują one, jaki stopień
zdeprawowania może osiągnąć ludzkie serce i jak
nieczuli na wszelkie dobre instynkty mogą stać się ludzie
pod wpływem fałszywej, oszukańczej religii. Duch
Antychrysta zdegradował i poniżył świat tak, jak duch
prawdziwego Chrystusa i wpływ prawdziwego Królestwa Bożego
podniósłby i uszlachetnił serca i czyny ludzi, co w rzeczywistości
będzie miało miejsce w Tysiącleciu. W pewnym, niewielkim
stopniu zostało to pokazane w rozwoju cywilizacji, sprawiedliwości
i miłosierdzia, od kiedy moc Antychrysta poczęła słabnąć,
a ludzie nakłonili uszy ku Słowu Bożemu i chociaż
trochę się nim zajęli.
Prawdą jest, że trudno byłoby wyobrazić sobie
lepsze narzędzie zwodzenia i uciskania rodzaju ludzkiego.
Wykorzystywano każdą słabość upadłego człowieka,
podniecano wszelkie podłe uczucia i sowicie je nagradzano. W ten sposób
przyciągano wszystkich złych ludzi, których zaliczano potem do
najbardziej oddanych sług. Członków szlachetniejszych grup nęcono
w inny sposób - zewnętrznym, pełnym hipokryzji okazywaniem pobożności,
samozaparciem i miłosierdziem, manifestowanym w instytucjach
klasztornych, których jedynym celem było sprowadzanie ludzi ze
ścieżek cnoty. Radośni i frywolni mogli być
usatysfakcjonowani paradami i pokazami, całą tą pompą
i ceremoniałem; odważni i szukający przygód realizowali
swe marzenia w misjach i krucjatach; rozpustni mogli kupić
odpuszczenie grzechów, a okrutni bigoci mieli możliwość gnębienia
swoich przeciwników.
Pełni przerażenia i zdziwienia zapytujemy samych siebie:
Dlaczego królowie, książęta, cesarze i wszyscy ludzie nie
sprzeciwiali się tym okrucieństwom? Dlaczego nie powstali i nie
pobili Antychrysta? Odpowiedź znajdujemy w Piśmie Świętym
(Obj. 18:3): narody były pijane (ogłupione),
potraciły zmysły pijąc zmieszane wino (fałszywych i
prawdziwych doktryn), podane im przez odpadły kościół.
Zwiodły ich roszczenia papiestwa. Prawdę mówiąc, dziś
jeszcze częściowo trwają w osłupieniu, bo chociaż
królewscy ambasadorowie, upadający przed papieżem, nie zwracają
się doń jak dawniej "Baranku Boży,
który gładzisz grzech świata", ani nie traktują
go jako "Boga mającego moc nad wszelkimi
rzeczami na ziemi i w niebie", to jednak nadal są jeszcze
daleko od poznania prawdy - że papiestwo było i jest szatańskim
falsyfikatem prawdziwego Królestwa.
Podczas gdy królowie i żołnierze męczyli się tą
nieludzką pracą, święta (?) hierarchia zachowywała
się zupełnie inaczej: okazuje się, że Sobór w Siennie
w roku 1423 ogłosił, iż przyczyną rozprzestrzeniania
się herezji w różnych częściach świata jest
ospałość inkwizytorów, będąca powodem obrazy
Boskiej, krzywdy katolicyzmu i zagłady dusz. Książąt
upominano przez miłosierdzie Boże, aby wykorzenili herezję,
jeżeli chcą uniknąć Boskiej pomsty. Wszystkim, którzy
zaangażowali się w dzieło zniszczenia i przysłali
zbrojnych ludzi, darowano zbiorcze odpusty. Ustawy te ogłaszano w kościołach
w każdy sabat. Wielu rzymskokatolickich pisarzy i historyków używało
swoich piór w celu usprawiedliwiania, polecania i chwalenia prześladowań
heretyków. Bellarmine stwierdza na przykład, że apostołowie
"powstrzymywali się od używania świeckich armii tylko
dlatego, że w ich czasach nie było chrześcijańskich
książąt". Doktor Dens, uznany teolog rzymskokatolicki,
wydał w roku 1758 dzieło, uważane przez papistów za
autorytet szczególnie w ich kolegiach, gdzie ma taką rangę, jak
Blackstone w angielskim prawie cywilnym. Dzieło to jest przesiąknięte
duchem prześladowań. Skazuje ono patronów herezji na konfiskatę
majątków, wygnanie z kraju, uwięzienie, śmierć i
zakaz chrześcijańskiego pogrzebu.
Jedna z autoryzowanych klątw, opublikowana w rzymskim pontyfikale,
mówi:
"Niech Bóg Wszechmogący i wszyscy Jego święci
przeklną ich takim przekleństwem, jakim przeklinają diabła
i jego aniołów. Niech zostaną wyniszczeni z ziemi, w której
mieszkają. Niech przyjdzie na nich najpodlejsza śmierć i
niech żywi zstąpią do grobu. Niech ich potomstwo będzie
wyniszczone z ziemi - głodem, pragnieniem, nagością i
wszelkim innym cierpieniem. Niech spadnie na nich wszelkie nieszczęście,
zaraza i męka. Niech wszyscy będą przeklęci. Niech będą
przeklęci zawsze i wszędzie. Niech będą przeklęci
od czubka głowy do palców stóp. Niechaj ich oczy oślepną,
uszy ogłuchną, usta zaniemówią. Niech ich język
przylgnie do podniebienia, niech ich ręce osłabną,
niech ich nogi więcej nie chodzą. Niech będą przeklęte
wszystkie członki ich ciał. Przeklęci niech będą
- stojąc czy leżąc - od tej chwili na wieki; niech ich
światło zagaśnie w obecności Boga w dniu sądu.
Niech będą pogrzebani wraz z psami i osłami. Niech głodne
wilki targają ich ciała. Niech diabeł i aniołowie jego
towarzyszą im na wieki. Amen, amen; niech tak będzie, niech tak
się stanie".
To jest właśnie duch papiestwa; wszyscy, którzy mają
ducha prawdziwego Chrystusa, powinni natychmiast rozpoznać tak podły
falsyfikat.
Ponieważ błędy doktrynalne są podstawą
wszystkich błędów moralnych, trudno wątpić, że w
sprzyjających warunkach nie zmienione doktryny znów stałyby się
przyczyną złego ducha i złych owoców - podobnych aktów
niesprawiedliwości, ucisku, przesądów, ignorancji i prześladowań.
Wszystkie dostępne środki zostałyby użyte do
odbudowania, podtrzymania i rozszerzenia fałszywego Królestwa Bożego.
Aby to udowodnić, przytoczmy kilka incydentów, na które ostatnio
zwróciliśmy uwagę:
7 sierpnia 1887 roku w Meksyku, w miejscowości Ahuehuetitlan,
Guerrero, protestancki misjonarz, Abraham Gomez, został wraz z dwoma
współpracownikami zamordowany z zimną krwią przez tubylców,
nakłonionych do tego czynu przez księdza rzymskokatolickiego,
ojca Vergarę. Jak się okazało, poprzedniego dnia podczas
mszy ksiądz ten namawiał słuchaczy, aby "przykładnie
obeszli się z tym sługą szatana", który się między
nimi objawił. Dodał przy tym, że mogą go zabić i
będą chronieni tak przez szefa policji, jak i przez samego księdza.
Słowo kapłana było dla tych prostych ludzi prawem, podobnie
jak dla władz świeckich. Zmasakrowane ciało biednego
misjonarza, zastrzelonego i pociętego na części, wleczono
po ulicach, hańbiąc je we wszelki możliwy sposób, aby stało
się ostrzeżeniem dla innych. Takiej krzywdy nie można
naprawić.
Po tym, jak nowojorski Independent zwrócił uwagę na tę
krwawą
masakrę, wpływowe rzymskokatolickie czasopismo Freeman (Wolnościowiec),
ukazujące się również w Nowym Jorku, zamieściło
następującą odpowiedź:
"[Protestanccy misjonarze] widzą, jak uczciwi ludzie klękają
na dźwięk dzwonów bijących na Anioł Pański, aby
uczcić Zwiastowanie i Wcielenie. Biblia, jak mówią, wymaże
wkrótce takie 'przesądy'. Lampka pali się przed wizerunkiem
Matki Boskiej. 'Ha!' woła misjonarz; 'wkrótce nauczymy nieoświeconych
ludzi, aby nie szanowali tego symbolu!' i tak dalej. Jeżeli zabicie
kilku misjonarzy skłoni podobnych im ludzi do pozostania w domach, to
powinniśmy powiedzieć - my, papiści, jesteśmy tak
grzeszni! - powinniśmy powiedzieć: 'Niech ten taniec trwa nadal;
niech nic nie przesłania naszej radości'".
Minister o nazwisku C. G. Moule opowiada historię, która obiegła
całą prasę - historię prześladowań w
Madeirze, których ofiarą byli Robert Kelley i nawróceni przez niego
ludzie. Wszyscy oni i ich dzieci - około tysiąca osób - za
przyjęcie ziarna Prawdy zostali wygnani z kraju.
W tak zwanych protestanckich Prusach pastor Thummel został
aresztowany za "obrażanie Kościoła
Rzymskokatolickiego". Opublikował on pamflet krytykujący
papiestwo, w którym w jednej z "obraźliwych" uwag
stwierdzał, iż papiestwo jest odstępstwem "zbudowanym
na pieniądzach i bałwochwalstwie".
Niedawno Prusy i Hiszpania toczyły spór o Wyspy Karolińskie,
a papież wyznaczył siebie na arbitra, czyli sędziego, który
miał rozwiązać ten spór. (Wiele przypomina tutaj o jego
poprzedniej sile i o stanowisku arbitra, czyli najwyższego sędziego
narodów.) Papież podjął decyzję na korzyść
Hiszpanii. Hiszpania natychmiast wysłała okręt wojenny, pięćdziesięciu
żołnierzy i sześciu księży. Gdy tylko
przyjechali, amerykański misjonarz Mr. Doane został uwięziony
i pozbawiony wszelkiego kontaktu z nawróconymi przez siebie ludźmi.
Jedynym powodem tej kary było to, że odmówił zaprzestania
pracy misyjnej i oddania swojej własności księżom.
Ponieważ zaś wyspy te należą obecnie do Hiszpanii, a
Hiszpania do papieża, żadna religia oprócz papieskiej nie może
być na ich terenie tolerowana.
Pewien przyjaciel piszącego, były rzymskokatolik, twierdzi,
że kiedy ostatnio podróżował po Ameryce Południowej,
został obrzucony kamieniami i musiał ratować się
ucieczką, ponieważ nie odkrywał głowy i nie klękał
wraz z całym tłumem, kiedy ulicą szli rzymscy kapłani,
niosący krucyfiks i hostię. Za podobne przestępstwo, jak
zapewne pamiętają czytelnicy gazet codziennych, trzej Amerykanie
zostali w Madrycie pobici przez księży, zaatakowani przez tłum
i aresztowani przez policję.
"Nawrócony Katolik" cytuje ze "Stróża",
rzymskokatolickiego dziennika ukazującego się w St. Louis, w
stanie Missouri:
"Protestantyzm! Chętnie byśmy go ciągnęli i
rwali na części, wbili na pal i rozwiesili wysoko, jak wronie
gniazda; darli kleszczami i przypiekali rozpalonym żelazem; wypełnili
roztopionym ołowiem i zatopili w ogniu piekielnym na sto sążni
głęboko".
Gdy spojrzymy na wydarzenia z przeszłości, wydaje się
prawdopodobne, że w takim duchu i mając większą władzę
wydawca "Stróża" szybko powiększyłby zasięg
swoich gróźb poza protestantyzm - do osób samych protestantów.
W Hiszpanii, w Barcelonie, z rozkazu rządu spalono niedawno dużą
ilość egzemplarzy Biblii. Zasugerował to, oczywiście,
Kościół Rzymskokatolicki. Poniższy cytat, przetłumaczony
ze "Sztandaru Katolickiego" - tamtejszej gazety papieskiej -
potwierdza, iż kościół zezwolił na taką akcję
i był z niej zadowolony:
"Dzięki Bogu dożyliśmy wreszcie czasów, gdy głosiciele
heretyckich doktryn są przykładnie karani. Wkrótce musi być
przywrócony święty Trybunał Inkwizycji. Jego panowanie będzie
bardziej chwalebne i owocne, niż w przeszłości. Nasze
katolickie serce przepełnione jest wiarą i entuzjazmem. Ogromna
radość, którą czujemy, widząc owoce
obecnej kampanii, przechodzi wszelkie wyobrażenia. Cóż za
przyjemny dla nas dzień nastąpi, kiedy ujrzymy antyklerykałów
wijących się w płomieniach inkwizycji".
Aby zainicjować nową krucjatę, ta sama gazeta pisze:
"Wierzymy, iż należy ogłosić imiona tych
świętych mężów, z których rąk ucierpiało
tak wielu grzeszników, aby dobrzy katolicy mogli uczcić ich pamięć:
Torquemada: |
Kobiet i męszczyzn żywcem spalił |
10 220 |
Wizerunków spalił |
6 840 |
Na inne kary skazał |
97 371 |
Diego Deza: |
Kobiet i męszczyzn żywcem spalił |
2 592 |
Wizerunków spalił |
829 |
Na inne kary skazał |
32 952 |
Kardynał Jiminez de Cisneros: |
Kobiet i męszczyzn żywcem spalił |
3 564 |
Wizerunków spalił |
2 232 |
Na inne kary skazał |
48 059 |
Adrian de Florencia: |
Kobiet i męszczyzn żywcem spalił |
1 620 |
Wizerunków spalił |
560 |
Na inne kary skazał |
21 835 |
|
Ogólna liczba kobiet i mężczyzn spalonych żywcem
pod rządami 45 Wielkich Inkwizytorów |
35 534 |
Ogólna liczba spalonych wizerunków |
18 637 |
Ogólna liczba skazanych na inne kary |
293 533 |
Razem |
347 704 |
Tysiąclecie
papiestwa
Prawdziwe Królestwo prawdziwego Chrystusa miało trwać tysiąc
lat. Papieski falsyfikat uważa więc okres swojego największego
powodzenia, który rozpoczął się w roku 800, a zakończył
w obecnym stuleciu, za wypełnienie tysiącletniego panowania,
przepowiedzianego w dwudziestym rozdziale Objawienia. Okres, który nastąpił
potem, kiedy to papiestwo stopniowo traciło całą swoją
doczesną moc, cierpiało wiele upokorzeń od narodów, będących
wcześniej jego sprzymierzeńcami, postradało większość
swoich terytoriów, dochodów i praw tak długo posiadanych i
wykorzystywanych - ten okres zwolennicy Rzymu nazywają "małym
czasem" z Objawienia 20:3,7,8, który
miał nastąpić pod koniec Tysiąclecia, gdy Szatan
zostanie rozwiązany.
W historii łatwo można znaleźć daty początku i
końca papieskiego tysiąclecia ignorancji, przesądów i
oszustw. Jeden z pisarzy rzymskokatolickich13*
określa początek tego imperium religijnego w następujący
sposób: "Koronacja Karola Wielkiego na Cesarza Zachodu, dokonana
przez papieża Leona w roku 800 n.e. była rzeczywistym początkiem
świętego Cesarstwa Rzymskiego".14*
Chociaż papiestwo było już dużo wcześniej
zorganizowane jako system religijny, a nawet otrzymało władzę
świecką w roku 539, to jednak właśnie Karol Wielki
rzeczywiście nadał i formalnie uznał doczesne panowanie
papieża. Podobnie jak w roku 800 Karol Wielki stał się
pierwszym władcą "Świętego Cesarstwa
Rzymskiego", tak Franciszek II był ostatnim i dobrowolnie zrzekł
się tytułu w roku 1806.15*
Podobnie, jak przed rokiem 800 papiestwo rosło, popierane przez
rzymską "bestię" (lud) i przez jej rogi (władze),
tak po roku 1800 zostało pozbawione świeckiego
panowania nad królami i narodami, a nawet było deptane i rabowane
przez swoich wcześniejszych zwolenników (Obj.
17:16,17). Obecnie, chociaż nadal jest czczone i nadal ma duży
wpływ na świadomość ludzi, to jednak opłakuje
utratę wszystkiego, co przypomina świeckie dominium.
Uważny badacz zauważy w rozwoju i wywyższeniu
Antychrysta cztery mniej lub bardziej wyraźne okresy. Również
proces jego upadku składa się z czterech etapów. Rozwój można
podzielić następująco:
-
W czasach Pawła, około roku 50, początek sekretnego
dzieła niegodziwej ambicji.
-
Papiestwo, "Człowiek Grzechu", zostało
zorganizowane hierarchicznie, tzn. kościół stał się
organizacją; papieża uznano za Głowę, reprezentującą
Chrystusa panującego nad kościołem i nad narodami;
proces ten następował stopniowo w latach 300-494.16*
-
Czas, w którym papieże rozpoczęli używanie świeckiej
władzy i autorytetu, co, jak później wykażemy, miało
miejsce w roku 539 (Tom III, rozdział 3).
-
Czas wywyższenia, rok 800, kiedy to, jak już widzieliśmy,
zostało stworzone "Święte Cesarstwo
Rzymskie", a papież, koronujący Karola Wielkiego na
cesarza, został uznany za Króla królów, Cesarza cesarzy,
"innego Boga, Boga na ziemi".
Upadek papieskich wpływów można podzielić następująco:
-
Okres reformacji, który rozpoczął się około
roku 1400 pismami Wycliffe'a; po nim przyszli Huss, Luter i inni.
-
Okres sukcesów Napoleona, degradacja papieży, aż wreszcie
zrzeczenie się tytułu "Cesarza świętego
Cesarstwa Rzymskiego" przez Franciszka II - lata 1800-1806.
-
Ostateczne odrzucenie papieża jako władcy Rzymu i tak
zwanych papieskich prowincji Włoch, dokonane przez papieskich
poddanych i króla Włoch w roku 1870. Na skutek tego Antychryst
został całkowicie pozbawiony świeckiej władzy.
-
Ostateczne wykorzenienie tej fałszywej hierarchii blisko końca
rozpoczętego już "dnia gniewu" i sądu - który
dokona się, jak już wykazaliśmy w "Czasach
Pogan", w roku 1914.
Czy można jeszcze wątpić?
Prześledziliśmy wzrost Antychrysta, zapoczątkowany odstępstwem,
czyli "odpadnięciem" w kościele chrześcijańskim.
Słyszeliśmy, jak bluźnił, ogłaszając samego
siebie Królestwem Chrystusowym, a papieża namiestnikiem Chrystusa -
"innym Bogiem, Bogiem na ziemi". Słyszeliśmy jego
dumne bluźnierstwa, przywłaszczanie sobie tytułów i
zaszczytów należnych prawdziwemu Królowi królów i Panu panów.
Widzieliśmy, jak okrutnie wypełniał słowa
przepowiedni: "zetrze święte najwyższych miejsc".
Widzieliśmy, że przytłoczona i zdeformowana Prawda zostałaby
całkiem przesłonięta przez błąd,
przesądy i działalność księży, gdyby Pan w
odpowiednim momencie nie spowodował pojawienia się reformatorów,
pomagając w ten sposób swoim świętym, jak napisano: "Zaczem
ci, którzy nauczają lud, którzy nauczają wielu, padać będą
od miecza i od ognia, od pojmania i od łupu przez wiele dni. A gdy
padać będą, małą pomoc mieć będą"
(Dan. 11:33,34).
Czyż w świetle tego całego świadectwa możemy
jeszcze wątpić, że apostołowie i prorocy pisali właśnie
o papiestwie, dokładnie przedstawiając nam jego
charakterystyczne cechy? Myślimy, że każdy pozbawiony przesądów
umysł nie będzie miał najmniejszych wątpliwości,
że papiestwo to Antychryst, Człowiek Grzechu. Żaden człowiek
nie mógłby wypełnić tych przepowiedni. Nieporównywalny z
niczym sukces papiestwa jako fałszywego Chrystusa - sukces odniesiony
w zwodzeniu całego świata - w wystarczającym stopniu wypełnił
przepowiednię Pana, który, odniósłszy się wcześniej
do Jego odrzucenia, powiedział: "Jeźliżby
przyszedł inny w imieniu swojem, onego przyjmiecie" - Jan
5:43.
Niewątpliwie wielu będzie zaskoczonych faktem, że
zastanawiając się nad tym tematem pominęliśmy
nikczemność i wielką niemoralność papieży i
innych urzędników kościelnych oraz mroczne dzieje
"metod" stosowanych przez jezuitów i inne tajne zakony, pracujące
dla papiestwa jako instytucje wywiadowcze. Pominęliśmy je
celowo: nie dlatego, że są nieprawdziwe, bo nawet
rzymskokatoliccy pisarze przyznają, że miały rzeczywiście
miejsce, lecz dlatego, że nasza argumentacja nie wymaga takich dowodów.
Wykazaliśmy, że hierarchia papieska (nawet, gdyby składała
się z najbardziej obyczajnych i rzetelnych ludzi - co, jak widać
z historii, nie miało miejsca) jest Antychrystem, Człowiekiem
Grzechu, imitacją i fałszywym reprezentantem tysiącletniego
Królestwa Chrystusa, zręcznie zorganizowanym w celu zwodzenia.
Słowa angielskiego historyka Macaulay'a są dowodem,
że
niektórzy nawet bez szczególnego światła proroctw potrafią
zobaczyć cudowny system papieski - imitację najcudowniejszego z
systemów, Królestwa Bożego, które jeszcze jest przed nami:
Macaulay pisze:
"Nie można w żaden sposób zaprzeczyć, że
forma rządzenia w Kościele Rzymskim jest arcydziełem
ludzkiej [my powiedzielibyśmy - szatańskiej] mądrości.
Prawdą jest, że żaden inny system władzy nie mógł
wprowadzić takich doktryn przy tak dużych przeciwnościach.
Doświadczenie dwunastu stuleci, pełnych wydarzeń, oraz
pomysłowość i cierpliwa opieka czterdziestu pokoleń
polityków doprowadziły ten system do takiej doskonałości,
że pomiędzy organizacjami politycznymi zajmuje on najwyższe
miejsce".
Ostateczny
koniec Antychrysta
Prześledziliśmy historię papiestwa aż do obecnych
czasów, do Dnia Pańskiego - do czasu obecności Immanuela. Człowiek
Grzechu rozwijał się, dokonał swojego straszliwego dzieła,
został uderzony mieczem ducha - Słowem Bożym. Bez względu
na jego pragnienia, duch ust Chrystusowych uczynił go bezsilnym, jeżeli
chodzi o jawne i ogólne prześladowanie świętych. Pytamy
teraz: co dalej? Co mówi apostoł o upadku Antychrysta?
W 2 Tes. 2:8-12 apostoł Paweł
pisze o Antychryście następujące słowa: "którego
Pan zabije duchem ust swoich i zniesie objawieniem przyjścia
swego". Światło Prawdy rozjaśni wszystkie
sprawy. Przez objawienie dobra i zła doprowadzi do wielkiej walki
pomiędzy tymi dwiema zasadami i pomiędzy ludźmi będącymi
ich zwolennikami. To spowoduje czas wielkiego ucisku i gniewu. W walce tej
błąd i zło upadną, a sprawiedliwość i prawda
zatryumfują. Jednym z bastionów zła, które zostanie
ostatecznie i całkowicie zniszczone, jest Antychryst, z którym
prawie każdy teoretyczny czy praktyczny błąd jest pośrednio
lub bezpośrednio związany. To właśnie ten blask, to
światło słoneczne obecności Pańskiej, doprowadzi
do "dnia ucisku", na
skutek którego w tym czasie zostanie zniszczony Antychryst wraz ze
wszystkimi innymi złymi systemami. "Pojawieniu
się jego towarzyszyć będzie działanie Szatana, z całą
mocą, wśród znaków i fałszywych cudów, z wszelkim
zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy giną ponieważ nie
przyjęli miłości Prawdy, aby dostąpić zbawienia.
Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą
kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli
prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość" (BT) - aby
zostali uznani za niegodnych dzielić w tysiącletnim Królestwie
władzę jako współdziedzice z Chrystusem.
Rozumiemy, iż z tych słów wynika, że w czasie obecności
Pańskiej (właśnie teraz, po roku 1874), Szatan użyje
tego systemu - Antychrysta (jednego ze swoich najważniejszych narzędzi,
mających na celu zwodzenie i panowanie nad światem), a także
innych swoich pomocników, aby stawić jak największy opór
nowemu porządkowi rzeczy, który właśnie ma być
ustanowiony. Będzie wykorzystywał każdą, najmniejszą
nawet okoliczność, całą wrodzoną słabość
i całe samolubstwo rodzaju ludzkiego, aby zapewnić sobie pomoc
ich serc, rąk i piór w tej ostatecznej walce przeciwko wolności
i całkowitemu rozjaśnieniu Prawdy. Uprzedzenia pojawią się
tam, gdzie przesłoniłaby je w pełni poznana Prawda. Wielu
zostanie zwiedzionych i sprowadzonych na manowce wielką gorliwością
i różnymi związkami stronników. Stanie się tak nie
dlatego, że Bóg zaciemnił Prawdę do takiego stopnia,
żeby nie mogła prowadzić prawdziwie poświęconych,
lecz dlatego, że zwiedzeni ludzie nie byli wystarczająco gorliwi
w poszukiwaniu i używaniu Prawdy, danej jako "pokarm
na czas słuszny". Wtedy właśnie okaże się,
że zwiedziona klasa przyjęła Prawdę nie dlatego,
że ją umiłowała, lecz raczej powodowana była
tradycją, formalnością lub strachem. Apostoł zapewnia
nas, jak się wydaje, że w tej ostatecznej, śmiertelnej
walce Antychryst będzie pozornie zwiększał swoją moc
przez użycie nowych strategii, oszustw i
kombinacji; jednak prawdziwy Pan ziemi, Król królów, zwycięży
w czasie swojej obecności. Podczas wielkiego ucisku całkowicie i
ostatecznie unicestwi On Antychrysta i na zawsze pozbawi go mocy i możliwości
zwodzenia.
Jeżeli chodzi o dokładny kształt tej ostatecznej walki,
to możemy jedynie podać pewne sugestie, oparte głównie na
jej symbolicznych obrazach z Księgi Objawienia. Oczekujemy, że
cały świat podzieli się na dwa obozy - prawdziwi, zwycięscy
święci nie przyłączą się do żadnego z
nich. Jeden obóz będzie się składał z socjalistów,
wolnomyślicieli, niewierzących, niezadowolonych i prawdziwych miłośników
wolności, których oczy zaczynają dostrzegać fakty, jeżeli
chodzi o złe systemy rządzenia i o despotyzm tak w polityce, jak
i w religii. Drugi obóz będzie się stopniowo tworzył z
przeciwników ludzkiej wolności i równości: cesarzy, królów,
arystokracji; będzie z nimi również sympatyzował
falsyfikat Królestwa Bożego - Antychryst - popierający świeckich
despotów i sam także przez nich popierany. Oczekujemy również,
że Antychryst zmieni i złagodzi swoją politykę, aby
odzyskać sympatię i nawiązać praktyczną współpracę
(a nie rzeczywiście się jednoczyć) z ekstremistami ze
wszystkich denominacji protestanckich, które nawet teraz dążą
do nominalnego zjednoczenia się z sobą i z Rzymem - zapominając
przy tym, że prawdziwa jedność powstaje i trwa dzięki
Prawdzie, a nie na mocy dekretów, konwencji i praw. Chociaż taka współpraca
protestantów i katolików może się niektórym wydawać
niemożliwa, to jednak widzimy już niewątpliwie znaki
szybkiego zbliżania się takiego związku. Przyśpiesza
to jeszcze tajna działalność papiestwa wśród jego
ludzi, przez co politycy chętni do współpracy z nim otrzymują
wysokie stanowiska w rządach.
Można również oczekiwać, że wkrótce pojawią
się prawa, które stopniowo ograniczą wolność
osobistą pod pretekstem konieczności i dobra publicznego. Krok
po kroku, wkrótce okaże się, że niezbędne jest sformułowanie
jakiegoś "prostego prawa religijnego". W ten sposób kościół
i państwo będą do pewnego stopnia zjednoczone w rządzeniu
Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Prawa te będą jak najprostsze,
aby odpowiadały wszystkim tak zwanym "ortodoksyjnym" (czyli
popularnym) poglądom religijnym. Będą one miały na
celu ograniczenie i uniemożliwienie dalszego rozwoju w łasce i w
znajomości "pokarmu na czas słuszny". Pretekstem
stanie się prawdopodobnie ochrona przed socjalizmem, niewiarą i
polityczną erupcją niższych i niezależnych klas społeczeństwa.
Z całą pewnością możemy powiedzieć,
że w niedalekiej przyszłości, jako część
ucisku - nawet wcześniej, niż najcięższy ucisk tego
"dnia gniewu" spadnie na świat i zniszczy całą
konstrukcję społeczną ziemi (co będzie przygotowaniem
do nowego, lepszego świata pod rządami prawdziwego Chrystusa) -
jeszcze przed tym wszystkim nastąpi surowa próba dla prawdziwie poświęconego
Kościoła, podobna do tego, co działo się w dniach
tryumfu papiestwa. Teraz zmienią się jedynie metody prześladowań
- będą bardziej wyrafinowane i lepiej dopasowane do cywilizacji
obecnych czasów: ostrza, kleszcze i koła przyjmą formę
sarkazmu i donosicielstwa, ograniczenia wolności oraz socjalnego,
finansowego i politycznego bojkotu.
Kończąc ten rozdział, chcielibyśmy jeszcze raz
powiedzieć naszym czytelnikom, że papiestwo jest Antychrystem
nie z powodu swej niemoralności, lecz dlatego, że stanowi
falsyfikat prawdziwego Kościoła i prawdziwego Królestwa. Nie
zauważywszy tego właśnie faktu, wielu protestantów
zostanie zwiedzionych i podejmie współpracę z papiestwem
przeciwko prawdziwemu Królowi Chwały.
Wierni
aż do śmierci
Jestem żołnierzem. Mój znak - krzyż;
W ślady Baranka idę.
Czy się obawiam walczyć dlań,
Lub wyznać Jego imię?
Czy mogę wejść do raju bram
Kwiecistą, łatwą drogą,
Gdy inni idą pośród burz
I toczą bitwę srogą?
Czyż ja nie muszę walczyć tak,
Aby pokonać wroga?
Czy próżny świat mi łaskę da,
Pomoże dojść do Boga?
Muszę więc trwać, by zdobyć
tron.
Dodaj odwagi, Panie!
Pokonam trud i zniosę ból,
Gdy Słowo przy mnie stanie.
W chwalebnej walce świętych zbór
Zwycięży - choć umiera.
Święci przez wiarę znają triumf
I widzą go już teraz.
Gdy przyjdzie ten wspaniały dzień,
Gdy święci w blasku staną,
Zwycięską zaśpiewają pieśń:
Niech chwała będzie Panu!
|
- * Historia Powszechna Fishera, str. 193
- * Historia Powszechna White'a, str. 156
- * Tom
II, str 85
- * Historia Powszechna Willarda, str. 163
- * Gibbon, Tom II, str. 269
- * Tom
II, str. 53,57
- * Historia Powszechna White'a, str. 155
- * Zob. Gibbon, Tom II, str. 108
- * Gibbon, Tom II, strony 31-33
- * Tom
II, str. 236
- * Stolica św. Piotra, str. 589
-
* Tym, którzy chcieliby dowiedzieć się
więcej o tych przerażających czasach i scenach,
polecamy następujące książki: Historia Anglii
Macaulay'a; Republika holenderska Motley'a; Historia reformacji
D'Aubigne'a; Osiemnaście wieków chrześcijaństwa
White'a; Romanizm Elliota; Księga męczenników Foxa.
- * Stolica św. Piotra
-
* Święte Cesarstwo Rzymskie to nazwa
wielkiej instytucji politycznej średniowiecza. Jego początkiem
był Karol Wielki. W swojej "Historii uniwersalnej"
Fisher opisuje to na stronie 262: "W teorii była to unia
światowego państwa i światowego kościoła -
nierozłączna społeczność, na czele której
stali cesarz i papież, naznaczone przez niebo [?] głowy:
świecka i duchowa." Ponieważ zaś papieże,
jako namiestnicy Chrystusa, namaszczali cesarzy, w rzeczywistości
stali na czele całego imperium.
-
* "Bitwy: pod Marengo (1800) i pod Austerlitz
(1805) dwa razy rzuciły Niemcy do stóp Napoleona. Najważniejszym
rezultatem tej drugiej klęski było utworzenie Konfederacji
Reńskiej pod protektoratem władcy francuskiego. To
wydarzenie oznaczało koniec starych Niemiec, czyli [świętego]
Cesarstwa Rzymskiego, trwającego przez tysiąc lat".
("Historia Uniwersalna" White'a, str. 508.
-
* Papieże długo starali się o to
przywództwo, o bycie głową kościoła; stopniowo
zostali uznani i otrzymali władzę. Władzę tę
ogólnie zaakceptowano już w roku 494, jak wykazuje romanista -
autor "Stolicy św. Piotra". Wymieniwszy szczegółowo
wszystkie dowody przyznania przez różne rady, biskupów, cesarzy
itd., że biskup Rzymu jest najwyższym kapłanem, autor
książki czyni następujące podsumowanie:
"Słowa te zostały spisane już Roku Pańskiego
494. (...) Z powyższych autentycznych świadectw wynika więc
niezbicie, że prymat tronu Piotrowego [biskupstwo Rzymu] rozwinął
się w piątym wieku do tego stopnia, iż papieża
uważano ogólnie za centrum jedności chrześcijańskiej
- za najwyższego władcę i nauczyciela kościoła
Bożego, księcia biskupów, ostatecznego arbitra, rozsądzającego
duchowe sprawy we wszystkich częściach świata; za sędziego
i przewodniczącego ogólnych zgromadzeń, które prowadził
za pośrednictwem swoich legatów".
|