WYKŁAD III
DNI OCZEKIWANIA NA KRÓLESTWO
– DANIEL XII –
Zarys dzieła Królestwa – Wielki rozwój umiejętności
i podróżowania charakterystyczny dla okresu oczekiwania –
Przewidywania Sir Izaaka Newtona co do podróżowania koleją –
1260 dni – Rzeka z ust smoka – Rozpowszechnienie częściowo
poprawnego zrozumienia wizji przy zakończeniu 1290 dni – Rozczarowanie,
próba i następstwa – 1335 dni – Błogosławieństwo
dla wiernie “oczekujących” – Nawiązanie do dni oczekiwania
w przypowieści naszego Pana o dziesięciu pannach.
ROZDZIAŁ jedenasty proroctwa Daniela wskazywał
na “Czas Końca”, zaś rozdział dwunasty zwraca uwagę
na Królestwo i mówi o oczekiwaniu, które miało poprzedzić
jego ustanowienie w “Czasie Końca”. W pierwszych trzech wersetach
skrótowo opisany jest wspaniały wynik Boskiego planu.
“Tego czasu [w tym czasie] powstanie Michał, książę
wielki, który się zastawia za synami ludu twego; a będzie czas
uciśnienia jakiego nie było, jako narody poczęły być,
aż do tego czasu; tego, mówię, czasu wyswobodzony będzie
lud twój, ktokolwiek znaleziony będzie napisany w księgach. A
wiele z tych, którzy śpią w prochu ziemi,
ocucą się, jedni ku żywotowi wiecznemu, a drudzy na pohańbienie
i na wzgardę wieczną. Ale ci, którzy innych nauczają,
świecić się będą jako światłość
na niebie [słońce – Mat. 13:43], a którzy wielu ku
sprawiedliwości przywodzą, jako gwiazdy na wieki
wieczne.” <str. 62>
Opis tysiącletniego panowania Mesjasza, zawarty w
trzech wersetach, jest jeszcze bardziej skrótowy i zarysowy – a mimo to
zrozumiały – niż streszczenie 2300 lat historii świata
zamieszczone w jedenastym rozdziale. Niczego tu jednak nie pominięto.
Imieniem Michał (oznaczającym “któż jak Bóg” lub
przedstawiciel Boży) nazwany jest tu nasz wspaniały Odkupiciel,
który istotnie jest wielkim księciem naznaczonym przez Boga, aby
zastawiał się i wyswobodził lud Daniela, lud Boży,
czyli wszystkich prawdziwie i szczerze miłujących Boga –
prawdziwych Izraelitów (Rzym. 9:6,25,26; Gal. 6:16). Wyswobodzi ich z
grzechu, nieświadomości, bólu i śmierci, a także od
wszelkich prześladowań i zasadzek organizowanych przez ślepych
sług Szatana, którym w przeszłości prawie udało się
zgnębić lud Boży. Wszyscy, którzy znajdą się
zapisani w księdze żywota Baranka, będą wyswobodzeni
na zawsze: tak ci, co zostali zapisani jako godni w Wieku Żydowskim i
Patriarchalnym, jak i zapisani w ciągu Wieku Ewangelii oraz ci, którzy
zostaną zapisani w Wieku Tysiąclecia. Choć cały lud Boży
(wszyscy, którzy poznawszy Boga, miłują Go i są Mu posłuszni)
będzie wyswobodzony, to jednak w szczególny sposób odnotowane są
stopnie chwały, jakie będą udzielone niektórym – zwycięzcom.
Jest tam
także napisane, że prawdziwe charaktery niektórych wielkich
postaci historycznych, takich jak: Aleksander, Neron, Napoleon, cezarowie
czy papieże, którzy przez niewłaściwe używanie swych
talentów miażdżyli i oślepiali świat, zostaną
rozpoznane, a ich właściciele w Wieku Tysiąclecia będą
zawstydzeni i okryci hańbą. To krótkie spojrzenie na Królestwo
Chrystusa nie pomija także wielkiego ucisku, który stanowić będzie
początek jego panowania. Będzie to czas ucisku, z którym nie można
porównywać żadnej z minionych
rewolucji. Nawet Rewolucja Francuska była niewielkim doświadczeniem
w porównaniu z tym uciskiem. Będzie to czas uciśnienia, jakiego
nie było, jako narody poczęły być i jakiego nigdy nie
będzie, gdyż wielki książę Michał nie tylko
podbije cały świat, ale
Jego Królestwo będzie wieczne. Sprawiedliwość będzie
gruntem <str. 63> Jego stolicy, a przeważająca część
tych, którzy raz zakosztują z Jego przywilejów, nigdy już nie
uzna niczego innego jak tylko Królestwo, które będzie “pożądanym
od wszystkich narodów”.
W tym miejscu kończy się wątek proroctwa,
a pozostałe wersety rozdziału mają na celu wprowadzenie (nie
dla Daniela i jego współsług w tamtym czasie, lecz dla dzieci
Bożych, współsług Daniela żyjących w Czasie Końca)
pewnych okresów: 1260, 1290 i 1335 symbolicznych dni, dzięki którym
we właściwym czasie możemy być przekonani, że
okres, w którym żyjemy, jest istotnie żniwem, czyli
“dokonaniem” Wieku Ewangelii.
Wysłuchawszy długiej relacji o konfliktach między
królestwami tego świata, a wreszcie na koniec o triumfie Królestwa
Bożego pod wodzą wielkiego księcia Michała, Daniel
bardzo pragnął dowiedzieć się, kiedy
będzie wyswobodzony lud Boży. W odpowiedzi jednak usłyszał
(werset 4): “Ale ty, Danijelu! zamknij te słowa i zapieczętuj
tę księgę, aż do czasu naznaczonego;12
bo to [wtedy] wiele ich przebieży,13
a rozmnoży się umiejętność”.
12 kj “Czasu Końca” – przyp.tłum.
13 kj “będą biegać tam i sam” –
przyp.tłum.
Pogląd wynikający z 11 rozdziału
proroctwa Daniela, że Czas Końca rozpoczął się w
1799 roku, jest potwierdzony tak przez ogólny rozwój umiejętności,
jakiego doświadczamy, jak i przez przepowiedziane bieganie tam i sam,
czyli częste i szybkie podróżowanie. Wszystko to miało
miejsce w Czasie Końca. Pierwszy statek parowy został
uruchomiony w 1807 roku, pierwszy
parowóz w 1831, pierwszy telegraf w 1844. Dzisiaj tysiące ogromnych
parowozów i statków parowych przewozi we wszystkie strony, “tam i sam”,
tłumy ludzi.
Sir Izaak Newton, wybitny astronom XVII wieku, wykazał
wielkie zainteresowanie powyższą wypowiedzią proroka
Daniela i wyraził przekonanie, że wypełnieniem tego
proroctwa będzie rozwój ludzkiej wiedzy, który prawdopodobnie umożliwi
podróżowanie z prędkością pięćdziesięciu
mil na godzinę. <str. 64>
Voltaire, znany ateista francuski, ustosunkowując
się do tego stwierdzenia lekceważąco zauważył:
“A teraz spójrzmy na potężny umysł
Newtona, wielkiego filozofa, który odkrył prawo grawitacji; gdy
zestarzał się i zdziecinniał, zaczął badać
książkę zwaną Biblią i aby wzbudzić nasze
zaufanie do jej bajecznych nonsensów, zmuszał nas, abyśmy
wierzyli, iż jeszcze nastąpi taki rozwój wiedzy ludzkiej,
że w przyszłości będziemy mogli podróżować
z prędkością pięćdziesięciu mil na godzinę!
Biedny zdziecinniały starzec!”
Obaj zmarli na długo przed spowodowanym przez Czas
Końca fantastycznym rozwojem wiedzy, który zaiste wypełnił
oczekiwania chrześcijańskiego filozofa oparte na Boskim
objawieniu.
Rozmowa zapisana w wersetach 5-7 nie dotyczyła
Daniela, lecz dzieci Bożych żyjących w Czasie Końca:
“I widziałem ja, Danijel, a oto drudzy dwaj stali, jeden stąd
nad brzegiem rzeki [w tłumaczeniu
Younga “potopu”], a
drugi z onąd nad drugim brzegiem rzeki. I rzekł do męża
obleczonego w szatę lnianą, który stał nad brzegiem onej
rzeki: Kiedyż przyjdzie koniec tym dziwnym rzeczom? I usłyszałem
tego męża obleczonego w szatę lnianą, który stał
nad wodą onej rzeki, że podniósłszy prawicę swoję
i lewicę swoję ku niebu przysiągł przez Żyjącego
na wieki, iż [koniec nastąpi] po zamierzonym czasie i po
zamierzonych czasach i po połowie czasu”.
Przedmiotem szczególnego zapytania była
“obrzydliwość spustoszenia” wspomniana w rozdziale 11:31-33,
którą słusznie Daniel skojarzył ze straszną postacią
ukazaną w poprzednich wizjach zapisanych w rozdziałach
7:8-11,21,24-26 i 8:10-12,24-26.
Wspomniane tu taj
czas, czasy i połowa czasu, czyli trzy i pół czasu, czy też
roku (360 × 3 ˝ = 1260 dni, symboliczny czas – 1260 rzeczywistych
lat), gdzie indziej występują jako okres sprawowania władzy
przez papiestwo (por. Dan. 7:25, 12:7 i Obj. 12:14 z Obj. <str. 65>
12:6, 13:5). “Rzeka”, w której, czy raczej, w czasie której zakończyło
się owe 1260 lat władzy papiestwa (pokazane jest to przez anioła
stojącego nad
rzeką, oznajmiającego koniec czasu), symbolizuje opisaną
przez nas wcześniej sytuację w czasie Rewolucji Francuskiej.
Jest to ta sama rzeka co w Obj. 12:15,16, gdzie nieco dokładniejszy
opis wskazuje na to, że rzeka wychodziła z ust węża,
czyli smoka i że z punktu widzenia Szatana rzeczywistym celem jej
wypuszczenia było zmiażdżenie “niewiasty” (protestującego
Kościoła Bożego), gdy dobiegały końca trzy i pół
czasu (1260 lat) jej ukrywania się na pustyni, a ona sama nabierała
znaczenia – występowała “podparłszy się [na
ramieniu] miłego swego” – Słowa Bożego (Pieśń
Salomonowa 8:5).
Woda jest zwykle symbolem Prawdy ,
a symbol ten zachowuje swoje znaczenie, nawet jeśli mówi się,
że wychodzi z ust smoka czy węża. W tym obrazie zawarta
jest myśl, że wydanie Prawdy nastąpi
za pośrednictwem działania złych instytucji i złych
intencji. Tak też było w rzeczywistości. Moc Rewolucji
Francuskiej zasadzała się na fakcie, że u jej podstaw
znajdowały się wielkie prawdy.
Dotyczyły one duchowieństwa, władzy królewskiej, praw
jednostki i ogólnych swobód. “prawa człowieka” były
rzeczywiście hasłem tej rewolty przeciwko uciskowi ze strony państwa
i kościoła. Biorąc pod uwagę niewiedzę, przesądy
i służalstwo, którym od tak dawna podlegali ludzie w tamtych
czasach, zdziwienie musi wywoływać fakt, iż prawdy
dotyczące praw człowieka zostały już wtedy dostrzeżone
i sformułowane. Wiele z tych prawd, które przetaczały się
przez Francję jak “powódź”, zalewając ten kraj krwią,
stanowi przecież obecnie ogólnie przyjęte zasady wśród
cywilizowanych narodów; naówczas były jednak zbyt radykalne i zbyt
gwałtownie wprowadzone.
Rzeczywiście proroctwo jasno wykazuje, że
skutki, które za sprawą Boskiej opatrzności wywołała
działalność Szatana, nie były jego zamiarem. Wprost
przeciwnie, tak jak to miało już miejsce w innych okolicznościach,
Szatan <str. 66> przechytrzył samego siebie. Nigdy przecież
nie wypuściłby
wód prawdy, aby błogosławić, ożywiać i wypuszczać
na wolność. Jego usiłowaniem zawsze było, aby oślepiać
oraz trzymać ludzkość w bezpiecznych więzach nieświadomości
i przesądów. Ów nagły zalew wodami (prawdy) był
zamierzony, aby jako środek wymiotny
spowodował zwrócenie pochodzącego z Biblii pokarmu
wolności już wcześniej dostarczonego ludziom przez
Reformację. Miał on zmusić przywódców i nauczycieli do
przeciwstawienia się Prawdzie z obawy przed anarchią.
Podżegając do rewolucji we Francji Szatan
zamierzał wywołać w Europie, szczególnie wśród klas
wpływowych, strach przed wolnością. Pragnął on na
przykładzie Francji zademonstrować, że gdzie zostaną
obalone rzymskie przesądy i zapanuje wolność, tam w ogóle
nie będzie prawa i porządku. Był to mistrzowski cios, godny
autora tej polityki. Jak dowodzi proroctwo, był on zaplanowany, aby
zmiażdżyć “niewiastę” (zreformowany Kościół)
i przywrócić pełną harmonię między wszystkimi
konserwatywnymi i miłującymi pokój siłami – tak władcami
jak i podwładnymi – a papiestwem.
Niepowodzenie tego planu nie wynikało z bezsilności pomysłodawcy,
lecz z działania mocy Bożej opatrzności, dzięki której
wszystkie rzeczy pomagają ku dobremu.
Można zauważyć, że Boski plan
uchronienia “niewiasty” (kościoła) przed podstępami
Szatana i doprowadzenia do tego, aby zło miało dobre skutki,
wypełnił się dokładnie według przepowiedni sprzed
siedemnastu stuleci: “Ale ziemia ratowała niewiastę; i otworzyła
usta swoje i wypiła rzekę, którą był wypuścił
smok z gęby swojej”. “Ziemia”, jak to
już wcześniej wytłumaczono, symbolizuje społeczeństwo
– ludzi miłujących porządek. Jest faktem historycznym,
że rzeka Prawdy, która rozlała się po Francji – stawiając
w stan oskarżenia papiestwo i jego duchownych oraz monarchię i
jej pasożytniczą arystokrację
jako czynniki w dużej mierze odpowiedzialne za nieświadomość,
ubóstwo i przesądy ludu – została <str. 67> wypita,
czyli powszechnie przyjęta przez narody europejskie (rzymską “ziemię”).
Wypadki te poważnie zaniepokoiły papiestwo i arystokrację,
lecz jednocześnie
zupełnie je skłóciły na skutek działalności
armii napoleońskiej i pozbawienia papiestwa dotychczasowych wpływów.
Gdy “mąż przeznaczenia” został ostatecznie pokonany, a
władcy Europy zawarli tak zwane “Święte Przymierze” w
celu tłumienia swobód ludu
i zachowania swoich tronów, było już za późno, aby spętać
lud, gdyż wypił on rzekę wód i nie był już uległy.
Było za późno, aby myśleć o przywróceniu autorytetu
okrutnie upokorzonemu papiestwu, którego klątwy rzucane na Francuzów
i ich wolność obróciły się przeciwko niemu samemu.
Papieża nawet nie
poproszono o przyłączenie
się do “Świętego Przymierza”, a przecież nieco
wcześniej byłby zapewne jego głową. W ten to sposób
“niewieście”, zreformowanemu i rozwijającemu się Kościołowi
Bożemu, została udzielona pomoc, która uchroniła ją
przed zniszczeniem, a wolność i prawda zyskały uznanie w
oczach ludzi. Począwszy też od tego czasu duch wolności i Słowo
Boże prowadziły do większego światła i prawdy
wszystkich, którzy byli chętni, aby podążać w tym
kierunku.
Oto “rzeka”, która wyznaczała zarówno koniec
władzy papieskiej, jak i początek Pańskiego “Dnia
Przygotowania”, czyli “Czasu Końca”. Nad nią to właśnie
stał w wizji posłaniec Pański, który obwieścił
zakończenie czasu, czasów i połowy czasu, a oświadczenie to
było odpowiedzią na pytanie: “Kiedyż przyjdzie koniec tym
dziwnym rzeczom?” “Dziwnymi rzeczami” albo cudami, o których tu
mowa, nie są wydarzenia opisane w rozdziale 12:1-3, rozgrywające
się w Królestwie Bożym. One nie były dziwne, lecz
oczekiwane. “Dziwne
rzeczy” to uciski, prześladowania i doświadczenia, którym
podlegał święty lud Boży, szczególnie
na skutek działań organizowanych przez dziwną władzę,
czyli “róg” – papiestwo w czasie jego supremacji. O róg ten Daniel
już wypytywał wcześniej (Dan. <str. 68> 7:19-22).
Jego pytanie brzmiało: Jak długo Bóg będzie dozwalał
na zdumiewające odstępstwa od Prawdy oraz zadziwiające okłamywanie
dzieci Bożych i narodów. W odpowiedzi podana jest długość
okresu władzy papieskiej i dokładny czas jej obalenia. Następnie
czytamy: “Gdy [w ten sposób] do szczętu rozproszy siłę14
ręki ludu świętego, tedy się to wszystko [dziwne
rzeczy] wypełni”.
14 W tłum. ang. cytowanym przez autora: “zakończy
rozpraszanie siły” – przyp.tłum.
W wersecie 5 napisane jest, że Daniel ujrzał
postacie po obu stronach “rzeki”, i że obie pytały, kiedy
przyjdzie koniec tym dziwnym rzeczom. Widzenie to zdaje się sugerować,
że nawet po ustaniu władzy papiestwa ludzie będą wątpić,
czy rzeczywiście moc prześladowania i niszczenia została
rozproszona.
I nie ma w tym nic dziwnego, skoro już po obaleniu jego panowania, po
“odjęciu od niego władzy”, a nawet gdy już był
niszczony, “róg” ten nie dalej jak w 1870 roku wypowiedział
wielkie słowa dotyczące swej nieomylności. Daniel, który
wyobraża świętych, mówi (Dan. 7:11): “Tedym [po odjęciu
władzy, gdy “róg” nie miał już możliwości,
aby rozpraszać Prawdę, siłę ludu świętego]
się przypatrywał, skoro
się głos począł tych słów wielkich, które on róg
mówił; przypatrywałem się [nie otrzymał on władzy
nad świętymi i nad Prawdą, lecz oddziaływał w
inny sposób] aż była ta bestia zabita i zginęło ciało
jej, a podane było na spalenie ogniem” – powszechną anarchią.
Tak ukazane jest zniszczenie pozostałości starego rządu
Cesarstwa Rzymskiego, czego powodem był zgubny wpływ papiestwa
wytrwale głoszącego napuszone oświadczenia, nawet po
utracie władzy.
Skoro koniec okresu papieskiej władzy został
jasno określony przez Rewolucję Francuską, oraz przez
wydarzenia zapisane w rozdziale 11:40-44, które wskazują szczególnie
na rok 1799, możemy szybko odmierzyć 1260 lat wstecz, aby
stwierdzić, czy miał wtedy miejsce początek władzy
papieskiej. Jeżeli okaże się, że tak było, nasz
dowód dla potrzeb wiary będzie wystarczająco jasny i mocny.
Sprawdźmy więc. <str. 69>
Cofając się 1260 lat wstecz od roku 1799
otrzymujemy rok 539, kiedy to, jak wykażemy, rozpoczęło się
panowanie papiestwa. System ten był jednak gęstą mieszaniną
sił państwa i duchowieństwa, a zapoczątkowanie jego władzy,
tak jak i zakończenie, było niepozornym procesem. Na temat
początku i końca tego systemu panują więc rozmaite
poglądy i każdy z nich mógłby się wydawać możliwy
do przyjęcia i uzasadniony, zanim nie dowiemy się o
ustanowionych przez Boga datach powstania i upadku systemu papieskiego i
nie przekonamy się o ścisłej
poprawności tego poglądu. Papiestwo rościło sobie
pretensję do dominowania tak w sprawach kościoła, jak i państwa
i mieszało się do polityki, zanim jeszcze zostało uznane
przez swych przeciwników. Nawet po okresie, w którym, jak wskazywało
proroctwo, jego
moc była złamana i rozpoczęło się jego wytracanie,
usiłowało ono sprawować cywilną władzę, a
nawet ogłosiło, że jego głowa jest nieomylna. Gdy
jednak Rewolucja Francuska rozwiała urok zabobonnej czci, papiestwo
nie zostało już uznane przez Włochów z prowincji
Romagna. Nawet jeśli niekiedy między rewolucjami papież był
teoretycznym władcą Państwa Papieskiego, traktowano go jako
obcego najeźdźcę, przedstawiciela Austrii lub Francji, gdyż
wojska tych państw stanowiły ochronę jego urzędu.
Wiedząc zatem, że 1260 lat rozpoczyna się
w 539 r. n.e., odkryjemy coś, czego inaczej byśmy nie dostrzegli.
Sami papiści są raczej skłonni datować początek
swej władzy albo od nawrócenia Konstantyna, a więc pozornej
chrystianizacji Cesarstwa Rzymskiego w 328 r. n.e., albo też
od nadania kościołowi Państwa Papieskiego przez Karola
Wielkiego w 800 r. n.e.. Fakty świadczą jednak, iż
Konstantyn w żadnym sensie nie uznał prawa kościoła do
sprawowania władzy świeckiej. Wprost przeciwnie, to raczej chrześcijaństwo,
choć było przez niego
faworyzowane, uznało cesarza co najmniej za swego współwładcę,
tak że cesarz zwoływał sobory i wtrącał się
w sprawy kościoła. Data 539 r. n.e., wskazana przez proroczą
miarę 1260 lat, stanowi mniej więcej środek pomiędzy
<str. 70> unią kościoła i Cesarstwa w 328 r. n.e. a
całkowitym uznaniem kościoła za władzę nadrzędną
– wykonawcę tak świeckiej, jak i religijnej władzy, czego
dokonał w 800 r. n.e. Karol Wielki.
Od czasów Konstantyna biskupi Rzymu zajmowali w świecie
najwyższe stanowisko i już wkrótce potem zaczęli rościć
sobie prawo do panowania nad wszystkimi – tak w kościele, jak i w
świecie – twierdząc, że ktoś musi być
uznany za władzę, czyli głowę kościoła, i
że biskup Rzymu jest najwłaściwszym kandydatem na to
stanowisko. Twierdzili oni, że i Piotr, i Paweł mieszkali w
Rzymie i że w ten sposób Rzym został ustanowiony siedzibą
władzy apostolskiej. Uważali też, iż na skutek
zajmowanej przez to miasto pozycji wielowiekowej siedziby cezarów i władzy
świeckiej cieszy się ono wśród ludzi autorytetem.
O we
argumenty przemawiające za supremacją Rzymu nie były wcale
chętnie uznawane. Żywy był duch rywalizacji, a inni biskupi
wielkich miast także uważali, że mają prawo do
supremacji w tym czy w innym zakresie. Dopiero w 533 r. n.e. biskup Rzymu
został w tym zakresie uznany przez cesarza Justyniana I. Miało
to związek z ożywioną dyskusją religijną, w której
cesarz stanął po stronie biskupa Rzymu, uznając Maryję
Pannę za godną czci, a sprzeciwiając się Eutychianom i
Nestorianom w sprawie rozgraniczenia albo łączenia
natur w osobie Pana Jezusa. Cesarz obawiał się, że dyskusja
ta mogłaby podzielić chrześcijaństwo, a co za tym
idzie i Cesarstwo, które pragnął zjednoczyć na mocnych
fundamentach; już bowiem w tamtych czasach kościół
nominalny i Cesarstwo były jednym i
tym samym – “chrześcijaństwem”. Justynian pragnąc
wyegzekwować swą władzę w zakresie prawa do
rozstrzygnięcia tej dyskusji i nakazania ludziom, jakie mają być
ich przekonania, uznał, że biskup Rzymu był wtedy
najpopularniejszym wśród ubiegających się o prymat
(papiestwo lub przywództwo), a także, iż był on jednym z
najbardziej “ortodoksyjnych”, czyli najbliższych poglądom
<str. 71> cesarza w dyskutowanych zagadnieniach. W swych dokumentach
nie tylko potępił on Eutychian i Nestorian, lecz tytułując
biskupa Rzymu głową
wszystkich świętych kościołów i wszystkich świętych
kapłanów Bożych, uznał go i wyrażał pragnienie
poparcia papiestwa w tłumieniu herezji i zaprowadzaniu jedności
w kościele.
W związku z tym edyktem cesarz tak zwraca się
do papieża Jana, patriarchy Rzymu:*
* “VictorJustinianus, pius, felix, inclytus,
triumphator, semper Augustus, Joanni sanctissimo Archiepiscopo almae Urbis
Romae et Patriarchae.
Reddentes honorem apostolicae sedi, et vestrae
sanctitati (quod semper nobis in voto et fuit et est), et ut decet patrem
honorantes vestram beatitudinem, omnia quae ad ecclesiarum statum
pertinent festinavimus ad notitiam deferre vestrae sanctitatis; quoniam
semper nobis fuit magnum studium, unitatem vestrae apostolicae sedis, et
statum sanctarum Dei ecclesiarum custodire, qui hactenus obtinet, et in
commote permanet, nulla intercedente contrarietate. Ideoque omnes
sacerdotes universi Orientalis tractus et subjicere et unire sedi vestrae
sanctitatis properavimus. In praesenti ergo quae commota sunt (quamvis
manifesta et indubitata sint et secundum apostolicae vestrae sedis
doctrinam ab omnibus semper sacertotibus firme custodita et praedicata)
necessarium duximus, ut ad notitiam vestrae sanctitatis perveniant. Nec
enim patimur quicquam, quod ad ecclesiarum statum pertinet, quamvis
manifestum et indubitatum sit, quod movetur, ut non etiam vestrae
innotescat sanctitati quae caput est omnium sanctarum ecclesiarum. Per
omnia enim (ut distum est) properamus honorem et auctoritatem crescere
vestrae sedis.”
“Zwyci ęski
Justynian, pobożny, szczęśliwy, sławny, triumfator,
zawsze czcigodny, do Jana, najświętszego Arcybiskupa błogosławionego
miasta Rzymu i Patriarchy.
Oddając cześć stolicy apostolskiej i
waszej świątobliwości (co zawsze było i jest naszym
życzeniem) i uwielbiając waszą wielebność, jak
przystoi ojca, pośpieszyliśmy donieść uwadze waszej
świątobliwości o wszystkim, co dotyczy położenia
kościołów, ponieważ zawsze bardzo pragnęliśmy
strzec jedności waszej apostolskiej stolicy i pozycji świętych
Bożych kościołów,
która dotychczas jest mocna i trwa pośród niepokojów, nie ulegając
<str. 72> żadnym przeciwnościom. Dlatego też pośpieszyliśmy,
by zjednoczyć i poddać stolicy waszej świątobliwości
wszystkich kapłanów całego wschodniego obszaru. Obecnie więc
uznaliśmy
za konieczne, aby sprawy, które zostały naruszone, dotarły do
uwagi waszej świątobliwości (chociaż są
powszechnie znane i niewątpliwe, jak też zawsze pilnie strzeżone
i podawane przez wszystkich kapłanów według nauki waszej
apostolskiej stolicy). Nie pozwalamy
bowiem, aby cokolwiek, co dotyczy położenia kościołów,
chociaż byłoby oczywiste i niewątpliwe, jeśli zostałoby
naruszone, nie stało się natychmiast wiadome waszej świątobliwości,
która jest głową wszystkich świętych kościołów.
We wszystkim bowiem (jak
zostało powiedziane) staramy się, aby wzrósł honor i
autorytet waszej stolicy.”
Następnie list wspomina o kilku wzbudzających
niepokoje poglądach uznanych za heretyckie i wyraża zgodność
wiary cesarza z poglądami kościoła rzymskiego. List kończy
się w ten sposób:* <str. 73>
* “Suscipimus autem sancta quatuor concilia: id est,
trecentorum decem et octo sanctorum patrum qui in Nicaena urbe congregati
sunt: et centum quinquaginta sanctorum patrum qui in hac regia urbe
convenerunt: et sanctorum patrum qui in Epheso primo congregati sunt: et
sanctorum patrum qui in Chalcedone convenerunt: sicut vestra apostolica
sedis docet atque praedicat. Omnes ergo sacerdotes sequentes doctrinam
apostolicae sedis vestrae ita credunt et praedicant.
Unde properavimus hoc ad notitiam deferre vestrae
sanctitatis per Hypatium et Demetrium, beatissimos episcopos, ut nec
vestram sanctitatem lateat, quae et a quibusdam paucis monachis male et
Judaice secundum Nestorii perfidiam denegata sunt. Petimus ergo vestrum
paternum afectum; ut vestris ad nos destinatis literis, et ad sanctissimum
episcopum hujus almae urbis, et patriarcham vestrum fratrem (quoniam et
ipse per eosdem scripsit ad vestram sanctitatem, festinans in omnibus
sedem sequi apostolicam beatitudinis vestrae), manifestum nobis faciatis,
quod omnes qui praedicta recte confitentur, suscipit vestra sanctitas, et
eorum qui Judaice aussi sint rectam denegare fidem, condemnat perfidiam.
Plus enim ita circa vos omnium amor, et vestrae sedis crescet auctoritas;
et quae ad vos est unitas sanctarum ecclesiarum inturbata servabitur,
quando per vos didicerint omnes beatissimi episcopi eorum, quae ad vos
relata sunt, sinceram vestrae sanctitatis doctrinam. Petimus autem vestram
beautitudinem orare pro nobis, et Dei nobis adquirere providentiam.”
“Popieramy bowiem cztery święte sobory, to
jest: trzystu osiemnastu świętych ojców, którzy zebrali się
w mieście Nicei [sobór Nicejski], oraz stu pięćdziesięciu
świętych ojców, którzy zgromadzili się w tym królewskim
mieście [sobór w Konstantynopolu], jak też świętych
ojców, którzy zebrali się najpierw w Efezie [Sobór Efeski], i
świętych ojców, którzy zjechali do Chalcedonu [sobór Chalcedoński]:
tak jak uczy i podaje wasza apostolska stolica. Wszyscy więc kapłani,
podążając za nauką waszej apostolskiej
stolicy, w ten sposób wierzą i głoszą. Pospieszyliśmy
przeto powiadomić o tym waszą świątobliwość
przez Hypatiusza i Demetriusza, przewielebnych biskupów, aby nie były
nieznane waszej świątobliwości rzeczy [doktryny], które błędnie
i na sposób żydowski
zostały wypaczone przez niektórych zakonników, według wiarołomstwa
Nestoriusza. Pragniemy więc waszej ojcowskiej przychylności, [prosząc]
abyście przez list przeznaczony dla nas i dla najświętszego
biskupa tego błogosławionego miasta oraz dla waszego brata,
patriarchy (ponieważ również i on za pośrednictwem tychże
samych napisał do waszej świątobliwości), oznajmili
nam to, że wasza świątobliwość uznaje to, o czym
słusznie mówią nakazy, i potępia wiarołomstwo tych,
którzy po żydowsku ośmielili się odtrącić
prawdziwą wiarę. W ten sposób bowiem wzrośnie większa
miłość wszystkich względem was i autorytet waszej
stolicy, a jedność świętych kościołów, która
jest przy was, pozostanie niezmącona, kiedy za waszym pośrednictwem
wszyscy przewielebni biskupi dowiedzą się
o czystej nauce waszej świątobliwości względem tego, z
czym się do Was odwołujemy. Prosimy zatem waszą
wielebność o modlitwę za nami i zjednanie nam opatrzności
Bożej.”
Papież Jan odpowiedział na to listem z 24
marca Roku Pańskiego 534.* <str. 74>
* Z jego odpowiedzi cytujemy, co następuje:
“Gloriosissimo et clementissimo filio Justiniano
Augusto,
Johannes Episcopus Urbis Romae.
Inter claras saptentiae ac mansuetudinis vestrae laudes,
Christianissime principum, puriore luce tanquam aliquod sydus irradiat,
quod amore fidei, quod charitatis studio edocti ecclesiasticis disiplinis,
Romanae sedis reverentiam conservatis, et ei cuncta subjicitis, et ad ejus
deducitis unitatem, ad cujus auctorem, hoc est apostolorum primum, Domino
loquente praeceptum est, Pasce oves meas: Quam esse omnium vere
ecclesiarum caput, et patrum regulae et principum statuta declarant, et
pietatis vestrae reverendissimi testantur affatus. (…) Proinde
serenitatis vestrae apices, per Hypatium atque Demetrium, sanctissimos
viros, fratres et coepiscopos meos, reverentia consueta sescepimus: quorum
etiam relatione comperimus, quod fidelibus populis proposuistis edictum
amore fidei pro submovenda haereticorum intentione, secundum apostolicam
doctrinam, fratum et coepiscoporum nostrorum interveniente consensu. Quod,
quia apostolicae doctrinae convenit, nostra auctoritate confirmamus.” (Tłumaczenie
tekstu łacińskiego: “Do najchwalebniejszego i najłaskawszego
syna, Justyniana Augusta,
Jan, Biskup Miasta Rzymu.
Wśród sławnych zasług waszej mądrości
i łaskawości, o najbardziej chrześcijański z władców,
jaśniejszym światłem, jak gdyby jakaś gwiazda,
promienieje to, że poprzez umiłowanie wiary i zamiłowanie
do dobroczynności, będąc obznajomieni z kościelną
nauką, okazujecie wciąż szacunek dla rzymskiej stolicy i
jej wszystko podporządkowujecie i prowadzicie do tej jedności,
do której założyciela, to jest do pierwszego z apostołów,
Pan rzekł dając polecenie: Paś owieczki moje. O tym,
że stolica ta jest głową wszystkich kościołów,
oznajmują reguły ojców i rozporządzenia władców, jak
też świadczą najczcigodniejsze reskrypty waszej wielmożności.
(…) Pisma od waszej najjaśniejszej osoby przyjęliśmy
zatem z należytym szacunkiem, za pośrednictwem Hypatiusza i
Demetriusza, najświętszych mężów, moich braci i współbiskupów.
Z ich także relacji dowiedzieliśmy się, że z miłości
do wiary ogłosiliście wiernemu ludowi edykt w celu zniszczenia
zamiarów heretyków, stosownie do nauki apostolskiej, za zgodą
naszych braci i współbiskupów. Ponieważ zgadza się on z
nauką apostolską, utwierdzamy go naszym autorytetem.”
Przy tej samej okazji cesarz napisał do patriarchy
Konstantynopola. Cytujemy pierwszy ustęp z tego listu:*
* “Epiphanio sanctissimo et beatissimo Archiepiscopo
Regiae hujus Urbis et Ecumenico Patriarchae.
Cognoscere volentes tuam sanctitatem ea omnia quae ad
ecclesiasticum spectant statum: necessarium duximus, hisce ad eam uti
divinis compendiis, ac per ea manifesta eidem facere, quae jam moveri
coepta sunt, quamquam et illa eandem cognoscere sumus persuasi. Cum itaque
comperissemus quosdam alienos a sancta, catholica, et apostolica ecclesia,
impiorum Nestorii et Eutychetis sequutos deceptionem, divinum antehac
promulgavimus edictum (quod et tua novit sanctitas) per quod haereticorum
furores reprehendimus, ita ut nullo quovis omnino modo immutaverimus,
immutemus aut praetergressi simus eum, qui nunc usque, coadjuvante Deo,
servatus est, ecclesiasticum statum (quemadmodum et tua novit sanctitas)
sed in omnibus servato statu unitatis sanctissimarum ecclesiarum cum ipso
S. S. Papa veteris Romae, ad quem similia hisce perscripsimus. Nec enim
patimur ut quicquam eorum, quae ad ecclesiasticum spectant statum, non
etiam ac ejusdem referatur beatitudinem: quum ea sit caput omnium
sanctissimorum Dei sacertotum; vel eo maxime quod, quoties in eis locis
haeretici pullularunt, et sententia et recto Judicio illius venerabilis
sedis coerciti sunt.”
“Do Epifaniusza, najświętszego i najłaskawszego
Arcybiskupa tego Królewskiego Miasta, i Powszechnego Patriarchy.
Pragnąc, by wasza świątobliwość
wiedziała o wszystkim, co dotyczy spraw kościelnych, uznaliśmy
za konieczne posłużyć się tymi kościelnymi
sprawozdaniami i przez nie powiadomić waszą świątobliwość
o zamęcie, jaki powstał, chociaż jesteśmy przekonani,
że i te rzeczy są jej znane.
Skoro więc dowiedzieliśmy się, iż niektórzy dalecy są
od świętego, katolickiego i apostolskiego kościoła i
postępują za błędem bezbożnego Nestoriusza i
Eutychesa, obwieściliśmy jak dotąd edykt (o czym także
waszej świątobliwości wiadomo), przez który potępiliśmy
szaleństwa heretyków, tak iż w żaden zgoła sposób
nie zmieniliśmy, nie zmienimy, ani nie przewyższymy należnej
kościołowi pozycji, która dotychczas ciągle, przy Boskiej
pomocy, była zachowywana (o czym również wie wasza świątobliwość),
<str. 75>
lecz w każdym względzie zachowaliśmy stan jedności
najświętszych kościołów z jego Najwyższą
Świątobliwością Papieżem starego Rzymu, do którego
napisaliśmy podobnie. Nie pozwalamy bowiem, aby cokolwiek z tego, co
dotyczy kościelnictwa, pozostało nieznane Jego Wielebności,
ponieważ jest on głową wszystkich najświętszych
Bożych kapłanów, zwłaszcza że ile razy na tych
terenach kiełkowali heretycy, byli poskramiani [dosł. odcinani,
jak pędy drzewa] zarówno poprzez orzeczenie jak i sprawiedliwy sąd
jego czcigodnej stolicy.”
Listy, z których fragmenty cytujemy, można wraz z
Edyktem Justyniana*
przeczytać w całości w Tomie Prawa Cywilnego, Codocis lib.
I tit. i.
* Wyjątek z tego Edyktu brzmi następująco:
“Imp.Justinian. A. Constantinopolitis.
Cum Salvatorem et Dominum omnium Jesum Christum verum
Deum nostrum colamus per omnia, studemus etiam (quatenus datum est humanae
menti assequi) imitari ejus condescensionem seu demissionem. Etenim cum
quosdam invenerimus morbo atque insania detentos impiorum Nestorii et
Eutychetis. Dei et sanctae catholicae et apostolicae ecclesiae hostium,
nempe qui detrectabant sanctam gloriosam semper virginem Mariam Theotocon
sive Deiparam appellare proprie et secundum veritatem: illos festinavimus
quae sit recta Christianorum fides edocere. Nam hi incurabiles cum sint,
celantes errorem suum passim circumeunt (sicut didicimus) et simpliciorium
animos exturbant et scandalizant, ea astruentes quae sunt sanctae
catholicae ecclesiae contraria. Necessarium igitur esse putavimus, tam
haereticorum vaniloquia et mendacia dissipare, quam omnibus insinuare,
quomodo aut sentiat sancta Dei et catholica et apostolica ecclesia, aut
praedicent sanctissimi ejus sacerdotes; quos et nos sequuti, manifesta
constituimus ea quae fidei nostrae sunt; non quidem innovantes fidem (quod
absit) sed coarguantes eorum insaniam qui eadem cum impiis haereticis
sentiunt. Quod quidem et nos in nostri imperii primordiis pridem
satagentes cunctis fecimus manifestum.”
(Tłumaczenie tekstu łacińskiego:
“Justynian August, cesarz Konstantynopola.
Ponieważ we wszystkim czcimy Zbawiciela i Pana,
Jezusa Chrystusa, prawdziwego Boga naszego, staramy się także (tak
dalece jak zostało dane ludzkiemu umysłowi) naśladować
jego pobłażliwość i odpuszczenie. Kiedy bowiem
spotkaliśmy niektórych ogarniętych przez chorobę i szaleństwo
pochodzące od bezbożnego Nestoriusza i Eutychesa, wrogów Bożego,
świętego katolickiego i apostolskiego kościoła, którzy
mianowicie nie chcieli właściwie i podług prawdy nazywać
świętej, pełnej chwały wiecznej dziewicy Marii Matką
Bożą lub Równą Bogu, pośpieszyliśmy pouczyć
ich, jaka jest prawidłowa wiara chrześcijan. Bo ponieważ są
oni niewyleczalni, ukrywając swoje odstępstwo, otaczają
zewsząd (jak się dowiedzieliśmy) i mącą umysły
prostych ludzi, i gorszą, ustanawiając rzeczy, które są
przeciwne kościołowi katolickiemu. Uznaliśmy więc za
konieczne obalić gadaninę i kłamstwa heretyków oraz ogłosić,
jak rozumie święty Boży, katolicki i apostolski kościół
i jak wyznają jego najświętsi kapłani, których my także
naśladując, podaliśmy do powszechnej wiadomości to, co
zgadza się z naszą wiarą. Nie odmieniliśmy jednak
wiary (co byłoby niestosowne), lecz dowiedliśmy szaleństwa
tych, którzy zgadzają się z bezbożnymi heretykami. Przeto,
w początkach naszej władzy od dawna postępując
gorliwie, uczyniliśmy to jawnym dla wszystkich.)
To pierwsze oficjalne uznanie roszczeń papiestwa
zostało w sposób bardziej dobitny potwierdzone przez cesarza
Focjusza i jego następców.
Uznanie papieża za władcę, kapłana-cesarza,
nie było jednak na razie niczym więcej jak tylko pustą nazwą.
Justynian znajdował się daleko od <str. 76> Rzymu, a jego
stolicą był Konstantynopol. Rzym jak i cała Italia znajdowały
się pod panowaniem innego królestwa – Ostrogotów, którzy nie
uznawali prymatu papieskiego biskupa Rzymu,
gdyż z wyznania byli w przeważającej części
arianami.15
Przeto wywyższenie i przywileje papiestwa nabrały mocy dopiero
po upadku monarchii Ostrogotów, wcześniej były tylko cesarskim
życzeniem, pustą nazwą. Rzeczywiście, jakby według
wcześniej przygotowanego planu, cesarz natychmiast (w 534 r. n.e.)
wysłał do Italii Belisariusza na czele armii i po sześciu
latach od uznania papieża przez cesarza, władza Ostrogotów
została pokonana, a ich król Vitiges i kwiat jego armii zostali
rzuceni wraz z trofeami do stóp Justyniana. Miało to miejsce w 539
r. n.e., a zatem od tego właśnie momentu należy liczyć
“postawienie
obrzydliwości spustoszenia”. Taki był mały początek
papiestwa. Wtedy to właśnie mały, osobliwy “róg”
wspomniany w proroctwie Daniela (Dan. 7:8,11,20-22,25) począł
wyrastać na rzymskiej bestii. Zaczął się on formować
albo zapuszczać korzenie o dwieście lat wcześniej, a dwieście
lat po niepozornym pojawieniu się był już “na wejrzeniu
większy nad inne rogi” – autorytety i władze na terytorium
starego Imperium.
Poczęły się rozwijać jego oczy i usta, mówiące
wielkie, napuszone słowa, wywyższał się ponad inne
rogi twierdząc, że ma do tego Boskie upoważnienie.
15 Arianie – wyznawcy doktryny Ariusza, nauczyciela z
IV wieku n.e., który sprzeciwiał się używaniu neologizmu
“homousios” (“współistotny Ojcu”) w odniesieniu do Chrystusa.
Sądził on, że Chrystus był człowiekiem, który z
racji swej doskonałości moralnej wyniesiony został do godności
boskiej. Doktryna Ariusza została potępiona na soborze w Nicei w
325 r. n.e. – przyp.tłum.
Prorok napisał, że trzy rogi będą
wyłamane, czyli wypadną, aby dać miejsce, przygotować
drogę dla osobliwego “rogu”, czyli władzy. Tak się też
stało. Konstantyn wybudował Konstantynopol i przeniósł do
niego swoją stolicę. Była to korzystna sytuacja dla rozwoju
papiestwa w stolicy cezarów, lecz samemu Imperium nie przyniosła ona
pożytku. Wkrótce okazało się celowym podzielić
Cesarstwo i tak Italia znana była <str. 77> odtąd jako
Cesarstwo Zachodnie, którego siedzibą i stolicą była Rawenna.
Był to jeden ze wspomnianych “rogów”, który upadł w roku
476 n.e. za sprawą Herulów, innego z rogów, który osadził się
na ruinach poprzednika. Jako następne pojawiło się Królestwo
Ostrogotów, kolejny “róg”, który obalił Herulów i w roku 489
n.e. objął we
władanie Italię. Jak już dowiedzieliśmy się, to właśnie
w okresie sprawowania władzy przez ten “róg” (trzeci, który
musiał być wyłamany, aby przygotować drogę dla
rogu papieskiego) prymat papieża został uznany przez Justyniana
i na jego rozkaz, na skutek
działania jego generałów i armii, róg ten został wyłamany.
Wiemy też, że wyłamanie to było konieczne ze względu
na rozwój osobliwego panowania papieskiego łączącego władzę
polityczną z religijną – osobliwego “rogu”, który różnił
się od innych. Istotnie niewykluczone,
że papiestwo potajemnie sprzyjało upadkowi każdego z tych
“rogów”, czyli władz, mając w ten sposób nadzieję
otworzyć sobie drogę do wywyższenia i tak się
ostatecznie stało.
Wraz z obaleniem Ostrogotów za władcę Italii
uznano na pewien czas cesarza rzymskiego, którego reprezentantami byli
egzarchowie. Skoro jednak ich stolicą była Rawenna, a nie Rzym i
skoro uznali oni papieża w sposób, o którym była mowa, to
wynika z tego, że od 539 r. n.e. za naczelną władzę w
mieście Rzym było uznawane papiestwo.
Od tego też momentu (kiedy zostało “postawione”) poczęło
rosnąć i odnosić sukcesy jako “róg”,
czyli władza
wśród innych “rogów” wyobrażających uprzednią
zjednoczoną władzę Rzymu. Sytuacja, w której Italia, a
szczególnie Rzym były nękane najazdami z północy, a
podatki nakładane przez różnego rodzaju panów były cięższe
niż kiedykolwiek, sprzyjała zerwaniu politycznej zależności
od cesarskiej władzy w Konstantynopolu. Władcy kościelni,
którzy zawsze byli na miejscu, mówili tym samym językiem co lud,
mieli
udział w ich zyskach i stratach, chętnie zostali uznani <str.
78> przez ludzi za doradców, obrońców i władców miasta
Rzym i okolic.
Justynian, uznając prymat biskupa rzymskiego nad
innymi patriarchami, miał oczywiście na celu pozyskanie jego współpracy
w czekającej go wojnie z Ostrogotami w celu odzyskania Italii jako części
Wschodniego Cesarstwa Rzymskiego. Wpływ papieża i kościoła
był bowiem na tyle znaczący, że pozyskanie ich poparcia w
tej wojnie stanowiło już na samym jej początku połowę
zwycięstwa.
Goci powstali przeciwko Cesarstwu i zdobyli Rzym,
jednak nie zdołali na nowo ustanowić w nim swego panowania, a więc
jedynym rządem w Rzymie były władze kościelne. Także
Królestwo Longobardów, które wkrótce objęło swym zasięgiem
większość Italii i nawet obaliło
panowanie Cesarstwa Wschodniego oddane przez Justyniana w ręce
egzarchów, uznało jednak, co należy podkreślić,
autorytet papiestwa w Rzymie. Dopiero przy końcu istnienia tego królestwa,
w VIII wieku, podjęte były pierwsze poważne próby podważenia
autorytetu
papieża. Opis tych wydarzeń utwierdza jednak w przekonaniu,
że papieże byli prawdziwymi władcami Rzymu; sami twierdzili,
iż są “następcami cezarów” – “cezarami duchowymi”
– choć kiedy to było dla nich wygodne, uznawali zwierzchność
rządu w Konstantynopolu. Kiedy jednak Longobardowie usiłowali
zagarnąć Rzym dla siebie, papież zwrócił się do
francuskiego króla, aby udzielił poparcia kościołowi
(papiestwu) i pomógł mu utrzymać kontrolę, którą od
dawna nieprzerwanie sprawował nad tak zwanym “Dziedzictwem
Piotrowym”, nadanym mu, jak twierdzili papiści,*
przez Konstantyna jako zwierzchność nad kościołem.
<str. 79>
Francuscy królowie, kolejno: Pepin i Karol Wielki
udzielali swej armii dla ochrony papieskiego panowania i pokonali
Longobardów. Wspominaliśmy już wcześniej, że do
posiadanych już przez papiestwo od 539 roku Rzymu i okolic, Karol
Wielki w 800 r. n.e. dołączył kilka prowincji, które
złożyły się na tak zwane “Prowincje Papieskie”.
Tak więc królestwo, czyli “róg” Longobardów, nie przeszkodziło,
ani nie zajęło miejsca, jak przypuszczają niektórzy,
“rogu” papieskiego, choć nieraz go uciskało.
* To, że te roszczenia nie były uzasadnione i
oparte na fałszerstwie – “Sfałszowanych Dekretach” –
uznaje się dzisiaj powszechnie nawet wśród rzymskokatolików.
Konstantyn nie uczynił takiego nadania, a papiestwo doszło do władzy
nad Rzymem w sposób opisany powyżej.
O ataku Longobardów na Rzym Gibbon pisze:
“Pamiętny przykład pokuty i pobożności
zostawił Lutiprand, król Longobardów. Uzbrojony zdobywca, stojąc
już w bramach Watykanu, usłuchał wezwania Grzegorza I.
Wycofał swoje wojska, zrezygnował z podboju i z pełnym
szacunkiem wszedł do kościoła św. Piotra. Po odmówieniu
modlitw złożył na grobie apostoła swój miecz, sztylet,
zbroję, płaszcz, srebrny krzyż i złotą koronę”.
Natomiast “jego następca Astolf oświadczył, iż jest
wrogiem zarówno Cesarstwa jak i papieża. (…) Wezwał Rzym, aby
uznał zwycięskiego Longobarda za swego prawowitego suwerena.
Rzymianie wahali się, błagali, ubolewali, a groźni barbarzyńcy
byli powstrzymywani
zbrojnie i układami, aż papież pozyskał przyjaźń
sprzymierzeńca i mściciela zza Alp”.
Papież (Stefan III) pojechał do Francji i udało
mu się uzyskać niezbędną pomoc. Powrócił więc,
pisze Gibbon, jako zwycięzca na czele armii francuskiej, którą
osobiście dowodził król (Pepin). Longobardowie po niewielkim
oporze zgodzili się na haniebny pokój i przyrzekli przywrócić
stan posiadania rzymskiego kościoła oraz uznać jego świętość.
Jako przykład roszczeń papieży i takiego
rodzaju władzy, dzięki której nie tylko twierdzili oni, że
mają prawo do panowania, ale istotnie panowali, zacytujemy z Gibbona
list papieża Stefana III <str. 80> wysłany w tym czasie do
króla Francji. Zaraz po odesłaniu armii francuskiej Longobardowie
ponownie zaatakowali Rzym, a papież znów
prosił o pomoc. Pisał on w imieniu św. Piotra:
“Apostoł zapewnia swych adoptowanych synów, króla,
kler i szlachtę francuską, że będąc umarłym
według ciała, wciąż żyje duchem; że należy
być posłusznym temu głosowi założyciela i
opiekuna rzymskiego kościoła; że Maryja Panna, aniołowie,
święci, męczennicy i wszystkie zastępy niebieskie
jednomyślnie popierają prośbę i potwierdzają swe zobowiązania,
że ukoronują pobożne przedsięwzięcie bogactwem,
zwycięstwem i rajem, natomiast karą za lekceważenie będzie
wieczne
potępienie dla tych,
którzy by pozwolili, aby jego grób, świątynie i lud wpadł
w ręce wiarołomnych Longobardów”. Gibbon dodaje: “Druga
wyprawa Pepina była nie mniej pospieszna i udana jak pierwsza. Św.
Piotr był zadowolony; Rzym został ponownie uratowany”.
Ów początek panowania
papiestwa nie był jawny, niemniej jednak ważne jest, aby go
zdecydowanie uznać. Wymaga on, jak się wydaję, dokonanego
powyżej wyraźnego zaznaczenia. Kontynuując nasz dowód,
że rok 539 n.e. był wskazany przez proroctwo, cytujemy potwierdzające
świadectwo pisarza rzymskokatolickiego:
“Po upadku Zachodniego Cesarstwa Rzymskiego zwiększył
się wpływ papieży na politykę w Italii. Papiestwo
musiało przecież wziąć pod swoją opiekę
nieszczęsne kraje, a szczególnie Rzym i okolice, które często
zmieniały właścicieli i były ustawicznie narażone
na napaści prymitywnych i brutalnych najeźdźców. Następcy
Piotra byli żywo zainteresowani pomyślnością mieszkańców
Italii, lekceważonych przez cesarzy Wschodniego Imperium, którzy
przecież ciągle rościli
sobie prawo do
sprawowania władzy na tym terenie. Sytuacja mieszkańców nie
poprawiła się nawet po zdobyciu przez Justyniana I części
Italii [w 539 r. n.e.] i zamienieniu jej w grecką prowincję.
Cesarze bizantyjscy potrafili jedynie wyczerpać podatkami poddanych
<str. 81> egzarchatu z Rawenny, ale w żaden sposób nie byli w
stanie zapewnić koniecznej ochrony.
W tych warunkach (…) cesarze (…) całkowicie
utracili rzeczywistą władzę i
tylko formalnie byli
zwierzchnikami rządu. Tymczasem papieże, powodowani potrzebą
chwili, weszli praktycznie w posiadanie prymatu
nad rzymskim dominium. (…) Ten
naturalny rezultat szlachetnego wysiłku został później
uznany za prawne nabycie
[przez Pepina i Karola Wielkiego]. (…) Pepin, jak określali to współcześni
mu pisarze, ‘przywrócił’
Stolicy Apostolskiej zdobyte tereny. To nadanie, czyli zwrot,
przywłaszczonych dóbr dokonane przez Pepina zostało
potwierdzone, a nawet rozszerzone przez jego syna Karola Wielkiego, który
w roku 774 n.e. położył kres panowaniu Longobardów w Italii.
W ten legalny sposób
doczesna władza i suwerenność papieży zostały stopniowo
ustanowione, dzięki działaniu boskiej opatrzności”.
Powyższe cytaty pochodzą z książki
“The History of the Catholic Church” [“Historia Kościoła
Katolickiego”] H. Brueck, D.D., Tom I, str. 250, 251, która jest
standardowym podręcznikiem wśród rzymskokatolików, używanym
w ich uczelniach i seminariach i zatwierdzonym przez dostojników
papieskich. A zatem świadectwo to dotyczące stopniowego
uzyskiwania przez papiestwo doczesnej władzy oraz wskazujące na czas,
w którym okoliczności sprzyjały zapoczątkowaniu tego
procesu, przedstawia szczególną wartość. Dowodzi ono,
że upadek Królestwa Ostrogotów w roku 539 n.e. stanowił, według
oczywistego wskazania proroczej miary (1260 lat), ściśle określony
punkt czasowy, w którym został “postawiony”
pustoszący i obrzydliwy, z Bożego punktu widzenia, system.
Ten sam sposób rozumowania, który wyraźnie
wskazuje, że papiestwo posiadało władzę jeszcze przed
czasami Karola Wielkiego, prezentuje inne katolickie
dzieło, The Chair of St. Peter
[“Stolica Piotrowa”] w rozdziale “Rozwój władzy doczesnej” (str.
173): “Formalnie władzę nad Rzymem sprawował patrycjat
mianowany przez cesarza, lecz w rzeczywistości, na skutek
sprzyjających okoliczności, papieże stali się nadrzędnymi
panami miasta”. Na dowód, że posiadali oni autorytet i przywództwo
autor cytuje historyczne przykłady władzy papieży i
bezsilności <str. 82> nominalnych władców. Wspomina on
papieża Grzegorza Wielkiego (590 r. n.e. – zaledwie pięćdziesiąt
lat po “postawieniu” papiestwa) jako przykład
władzy posiadanej już wtedy
przez papieży:
“On to mianował Leoncjusza gubernatorem Nepi w
Etrurii, nakazując mieszkańcom, aby byli mu posłuszni jak
samemu papieżowi. Potem znów wyznaczył on Konstancjusza do objęcia
ważnego urzędu gubernatora Neapolu. Następnie zaś
napisał do biskupów w sprawie obrony
i aprowizacji podległych im miast, wydając rozkazy
dowódcom wojsk (…) Słowem,
stał się on rzeczywistym władcą i obrońcą
Italii. Miał zatem pełne prawo powiedzieć: ‘Ktokolwiek
zajmuje moje miejsce jako pasterz, musi poważnie zająć się
sprawami zagranicznymi i często trudno powiedzieć, czy spełnia
funkcję pasterza, czy też doczesnego księcia’.”
Oto do jakich rozmiarów doszła władza
doczesna papieży zaledwie pięćdziesiąt lat po małym
początku w 539 r. n.e. Możemy więc czuć się pewni,
że tak początek, jak i koniec 1260 lat – czasu, czasów i połowy
czasu – są wyraźnie wyznaczone.
Daniel zrozumiał, że tak wyznaczony kres
panowania obrzydliwości pustoszącej kościół i
wyniszczającej Prawdę – siłę ludu Bożego, nie będzie
równoznaczny z wkroczeniem w Królestwo Michała (Chrystusa), ani z
wywyższeniem władzy świętych, lecz jedynie zapewni im
uwolnienie od prześladowców. Ciągle jednak nie było to
zrozumienie, którego pragnął: “A gdym
ja to słyszał, a [ciągle] nie rozumiałem, rzekłem:
Panie mój! cóż za koniec będzie tych rzeczy [albo “co nastąpi
potem”]? Tedy rzekł: Idź Danijelu! [byłoby dla ciebie
niepotrzebne próbować zrozumieć te zagadnienia] bo zawarte i
zapieczętowane są te słowa
aż do czasu zamierzonego. A od tego czasu, którego odjęta będzie
ofiara ustawiczna, a postawiona
będzie obrzydliwość spustoszenia [539 r. n.e.], będzie
dni [lat] tysiąc, dwieście i dziewięćdziesiąt. [Wtedy]
Oczyszczonych [odłączonych] i wybielonych, i doświadczonych16
wiele będzie, <str. 83> a niezbożni niezbożnie czynić
będą; nadto wszyscy niezbożni nie zrozumieją, ale mądrzy
[wtedy] zrozumieją.17
[Ach!] Błogosławiony, kto doczeka a dojdzie do tysiąca
trzech set trzydziestu i pięciu [1335] dni. Lecz ty idź swoją
drogą, aż przyjdzie koniec; i spoczniesz, i powstaniesz do
swojego losu [udziału, nagrody] u kresu dni”18
– Dan. 12:8-13.
16 kj “przez ogień” – przyp.tłum.
17 Autor przestawia kolejność wersetów 10 i
11 – przyp.tłum.
18 Werset 13 (nb) – przyp.tłum.
Uważny badacz spostrzeże, iż owe 1290 i
1335 proroczych dni, a literalnych lat, mają ten sam moment początkowy
co 1260 lat papieskiej władzy niszczenia, to jest “postawienie”
obrzydliwości spustoszenia w 539 r. n.e. Jeśli mamy wspomniane
dwa wydarzenia zachodzące w różnym czasie, jak w tym przypadku
– odjęcie ofiary “ustawicznej”
i postawienie
obrzydliwości spustoszenia, to zawsze musimy rozpoczynać
liczenie od momentu, gdy obydwa
z nich stały się już faktem. W następnym rozdziale
wykażemy, że odjęcie ofiary ustawicznej nastąpiło
na jakiś czas przed postawieniem obrzydliwości w 539 r. Była
to wręcz przyczyna użycia nazwy “obrzydliwość”.
Powinniśmy więc wiązać “postawienie” obrzydliwości
z późniejszym z tych dwóch wydarzeń.
Zauważmy dalej, że obie te miary dane są
jako odpowiedź na pytanie Daniela, co stanie się ze świętymi
Bożymi po uwolnieniu ich mocy (Prawdy) spod miażdżącej
władzy papiestwa (tj. po 1799 roku), a przed ustanowieniem Królestwa
Mesjasza – Michała. W odpowiedzi Daniel usłyszał, że
w zasadzie nie musi pragnąć zrozumienia tego, co napisze, lecz
że w trzydzieści lat po rozpoczęciu Czasu Końca
(1260 + 30 = 1290) zacznie się dzieło oczyszczania, wybielania i
doświadczania ludu świętego, w związku z którym mądrym
spośród doświadczonych, wybielonych i odłączonych
dane będzie zrozumieć to proroctwo. Jednocześnie wiedza ta
będzie obwieszczona w taki sposób, że niepobożni i nieczyści
nie przyjmą jej, ani <str. 84> w nią nie uwierzą.
Dalszy ciąg dowodzi, że owo właściwe
zrozumienie wizji będzie
dalekie od doskonałości. Będzie mu brakowało
podstawowych elementów aż do czasu, gdy upłynie następne
45 lat (1290 + 45 = 1335), czyli 75 lat od rozpoczęcia Czasu Końca
w 1799 r. n.e. (1260 + 75 = 1335). Wyraźnie wskazuje na to hebrajski
tekst, przedstawiając tę sytuację tak, jakby strażnicy,
którzy już coś dojrzeli, nadal cierpliwie oczekiwali, aż
do momentu, gdy nagle (gdy upłynęło “1335 dni”) ujrzeli
widok pełny i przejrzysty, daleko ponad to, czego się
spodziewali. “Ach! błogosławiony
ten”.
Licząc od 539 r. n.e., 1290 symbolicznych dni skończyło
się w roku 1829, a 1335 dni – przy końcu 1874 roku. Niechaj
czytelnik sam dokładnie osądzi, jak dokładnie daty te
wyznaczają czas zrozumienia wizji i wszystkich proroctw związanych
z Czasem Końca, a także moment rozpoczęcia procesu
oddzielania, wybielania i doświadczania przez ogień, doprowadzającego
dzieci Boże do właściwego dzieciom pokornego i ufnego stanu
serca i umysłu, niezbędnego, aby docenić i zrozumieć
przeprowadzane przez Boga dzieło,
według zaplanowanego przez Niego czasu i sposobu.
W 1844 roku miał swoją kulminację ruch,
którego uczestnicy i wtedy, i później zwani byli “Wtórymi
Adwentystami” lub “Millerytami”, gdyż oczekiwali na wtóre
przyjście19 Chrystusa, a pan William Miller
był przywódcą i inicjatorem tej grupy. Ruch, który rozpoczął
się około 1829 roku, jeszcze przed 1844 r. (kiedy to spodziewano
się powrotu naszego Pana), wzbudził zainteresowanie wśród
wszystkich grup chrześcijańskich, szczególnie we wschodnich i
środkowych
stanach Ameryki Północnej. Na długo przedtem prof. Bengel z Tübingen
w Niemczech zaczął zwracać uwagę na proroctwa i na
nadchodzące Królestwo Mesjasza, zaś wybitny misjonarz Wolff głosił
to samo w Azji. Głównym ośrodkiem tego ruchu była jednak
Ameryka, gdzie
warunki społeczne, polityczne i <str. 85> religijne, bardziej
niż gdzie indziej, sprzyjały niezależności w badaniu
Biblii oraz w innych sprawach. W podobny sposób działalność
związana z pierwszym przyjściem została ograniczona do
Judei, choć wszyscy szczerzy
Izraelici słyszeli mniej lub więcej na ten temat, gdziekolwiek
by się nie znajdowali (Dzieje Ap. 2:5).
19 Od łac. “adventus” – przyjście –
przyp.tłum.
Wiemy wszyscy, że oczekiwania brata Millera zawiodły.
Pan nie powrócił w 1844 roku i świat nie został spalony,
jak się Miller spodziewał i jak nauczał innych. Było
to wielkie rozczarowanie dla ludu Bożego, który tak ufnie wyczekiwał,
że Chrystus (Michał) objawi się, a razem z nim i oni zostaną
wywyższeni do chwały i mocy. Niezależnie jednak od doznanego
rozczarowania ruch ten wywarł zamierzony wpływ wzbudzając
zainteresowanie tematem wtórego przyjścia Pańskiego i udzielając
napomnienia tym, którzy z związku z owym zagadnieniem doszli do błędnych
wniosków. Świadomie używamy sformułowania “zamierzony wpływ”,
gdyż bez wątpienia była w tym ręka Pańska. Ruch
Millera odpowiadał wydarzeniom z czasów pierwszego przyjścia w
dwojaki sposób. Po pierwsze, gdy narodził się nasz Pan,
przybyli mędrcy ze Wschodu, a “lud oczekiwał” (Mat. 2:1-2;
Łuk. 3:15). Po drugie, podobieństwo
to dotyczy także czasu, gdyż narodzenie Pana miało miejsce
na trzydzieści lat przed Jego pomazaniem, gdy w wieku trzydziestu lat
rozpoczynał misję jako Mesjasz. Tak zwany “Ruch Millerowski”
wywarł, w wymiarze indywidualnym, błogosławiony wpływ na
“lud Boży”, który w nim uczestniczył: skłonił do
uważnego badania Pisma Świętego i wzbudził zaufanie
raczej do Słowa Bożego niż do tradycji ludzkich. Rozgrzał
on, nakarmił i zjednoczył serca dzieci Bożych w
pozasekciarskiej społeczności. Zainteresowani pochodzili
bowiem z różnych ugrupowań religijnych, aczkolwiek większość
była baptystami. Dopiero gdy ruch ten zakończył swą
działalność, niektórzy
zorganizowali się i zawiązali nowe sekty, ślepnąc tym
samym i nie dostrzegając niektórych błogosławieństw słusznych
w czasie “żniwa”. <str. 86>
Jak można zauważyć, nie zgadzamy się
z większością interpretacji i wniosków pana Millera co do celu,
sposobu i czasu
przyjścia naszego Pana. Uznajemy jednak, że ruch ten był Bożym
zamierzeniem i odegrał niezmiernie istotną rolę w
przygotowawczym procesie oddzielania, oczyszczania i wybielania ludu w
gotowości oczekującego na Pana. Była to próba i
oczyszczanie nie tylko na tamten czas, ale poprzez wzgardę, jaką
rzucono na zagadnienie badania proroctw i nauki o wtórym przyjściu,
stał się on nieustannym sprawdzianem dla poświęconych,
niezależnie od ich związku z poglądami i oczekiwaniami pana
Millera. Samo wspomnienie o proroctwach, wtórym przyjściu czy Tysiącletnim
Królestwie wzbudza pogardę wśród mądrych tego świata,
a szczególnie
nominalnego kościoła. Z tego samego powodu opatrzność
Boża spowodowała, że Jezus, narodzony w czcigodnym mieście
Betlejem, dzieciństwo swe spędził w Nazarecie, aby mógł
być “nazwany Nazarejczykiem”. Celem takiego postępowania było
z całą pewnością rozdzielenie
wybranego narodu Bożego na “prawdziwych Izraelitów” i plewy.
Przyczyną odłączenia plew stało się stwierdzenie,
że nasz Pan był Nazarejczykiem; “Możeż z Nazaretu być
co dobrego?”, argumentowali. Podobnie niektórzy i teraz zapytują:
Możeż z adwentyzmu
być co dobrego, odrzucając bez rozważenia świadectwa
naszego Pana, apostołów i proroków. Jednak pokorni, mądrzy z
Boskiego punktu widzenia, jakkolwiek głupi w ocenie świata, nie
zajmują takiego stanowiska.
“Ruch Millerowski” miał i większe
znaczenie. Był to przepowiedziany w proroctwie początek właściwego
zrozumienia wizji Daniela i zaistniał on w naznaczonym czasie. Pogląd
pana Millera na zagadnienie czasu, czasów i połowy czasu (1260 lat)
był praktycznie identyczny z podanym przez nas powyżej. Popełnił
on jednak <str. 87> błąd nie rozpoczynając liczenia
okresów 1290 i 1335 od tego samego punktu. Gdyby tak był uczynił,
miałby rację. Niestety rozpoczął on liczenie tych
okresów od daty o 30 lat wcześniejszej – od około 509 r.,
zamiast roku 539, co doprowadziło
go do wniosku, że 1335 dni zakończyło się w 1844,
zamiast w 1874 roku.*
Niemniej jednak był to początek właściwego
zrozumienia proroctwa, gdyż mimo wszystko okres 1260 lat, który
został zrozumiany właściwie, był kluczem, a skutkiem głoszenia
tej prawdy (zmieszanej co prawda z błędami, niewłaściwymi
zastosowaniami i fałszywymi wnioskami) było oddzielenie i
oczyszczenie “wielu” i to w czasie, który został dokładnie
przez Pana przepowiedziany.
* Nie udało nam się uzyskać pism pana
Millera, aby sprawdzić jego interpretacje. Dowiedzieliśmy się
jedynie, do jakich dat stosował on prorocze liczby.
Nie rozumiejąc sposobu i celu powrotu Pana, a
spodziewając się gwałtownego pojawienia się i zakończenia
wszystkiego w jednym dniu, przypuszczał on, że wszystkie
proroctwa muszą się w tym czasie zakończyć. Usilnie
starał się więc zmieścić je przed owym wspólnym
końcem. Stąd wyniknęło jego niepowodzenie. Bóg nie dał
jeszcze wtedy nikomu zrozumienia sięgającego poza ten punkt
widzenia, gdyż nie był to jeszcze czas na udzielenie
większego światła.
Pan Miller był gorliwym i poważanym członkiem
Kościoła Baptystycznego, a że był uważnym
badaczem Pisma Świętego, proroctwa stawały się dla
niego coraz jaśniejsze. Gdy był zupełnie przekonany o słuszności
swoich poglądów, zaczął je rozpowszechniać – początkowo
między pastorami, głównie baptystycznymi, a później wśród
wszystkich zgromadzeń i grup religijnych. Gdy praca rozwijała się,
zaczął podróżować ze swoimi licznymi współpracownikami
i prowadzić na szeroką skalę dzieło głoszenia.
Zapoczątkowaniem pracy między pastorami Baptystów, jak
dowiadujemy się z jego wspomnień, było nawrócenie w 1829
roku Fullera, starszego Kościoła Baptystycznego w Poultney, Vt.,
który głosił swe poglądy publicznie. W liście
napisanym około 3 lata później pan Miller
pisze: <str. 88>
“Pan rozsiewa ziarno. Już ośmiu pastorów
oprócz mnie otwarcie głosi mniej więcej tę naukę.
Znam więcej niż stu braci, którzy mówią, że przyjęli
moje poglądy. Niech będzie, co być ma, ‘Prawda jest potężna
i zwycięży’.”
Tak więc można zauważyć, że
rozdzielająca praca “ruchu Millera” rozpoczęła się
w przepowiedzianym czasie, po zakończeniu 1290 dni w 1829 roku.
Jak więc należy rozumieć gorliwe
oczekiwanie na wypełnienie
się 1335 dni? Kto zatem oczekiwał?
Niektóre z dzieci Bożych, członkowie “ludu
świętego”, pomiędzy którymi był także piszący
te słowa, aczkolwiek nie związani z “Ruchem Millerowskim”
ani organizacją, która powstała później pod nazwą
“Kościoła Wtórego Adwentu”, wypatrywali oraz “gorliwie
oczekiwali” Królestwa Michała. Z
radością potwierdzamy świadectwo o “błogosławieństwie”
ze wspaniale otwierającego się zrozumienia planu naszego Ojca.
Miało to miejsce począwszy od jesieni roku 1874 – po zakończeniu
1335 dni.
Nie staje słów, by wyrazić bezmiar tego błogosławieństwa!
Tylko ci, którzy zostali posileni na duchu nowym winem Królestwa,
mogliby je ocenić, jeśliby w ogóle dało się to opisać.
Można to odczuć, lecz jakże trudno opowiedzieć! Począwszy
od zakończenia 1335 proroczych, symbolicznych dni, stawały się
zrozumiałe drogocenne
prawdy o Pańskiej obecności, o tym, że już
teraz żyjemy w czasie “żniwa” Wieku Ewangelii i ustanawiania
Królestwa Michała (Chrystusa).
O, błogosławiony czas łaski! Harmonia,
piękno, wielkość Boskiego planu zostały odsłonięte,
gdy wypełniło się 1335 dni. To właśnie w celu
wyrażenia, na ile tylko umiemy, owego “błogosławieństwa”
i przedstawienia doskonalszej wykładni Boskiego planu, który ma
być zrozumiany przez cały obecnie żyjący “lud
święty”, publikowana jest seria Wykładów Pisma Świętego.
Nikt poza <str. 89> “ludem świętym” tego nie zrozumie.
Jest to dane jako łaska. “Wszyscy niezbożni nie zrozumieją”.
Także ci z “ludu świętego”, którzy mają społeczność
ze światem, którzy niemądrze pozostają w
zgromadzeniu niepobożnych i siedzą na stolicy naśmiewców,
nie zrozumieją, nie doświadczą błogosławieństwa
obecnie przynależnego jedynie “świętym”, prawdziwie
“mądrym”, których kochanie jest w zakonie Pańskim i którzy
rozmyślają o nim [badają go] we dnie i w nocy (Psalm
1:1,2).
Posłannictwo dotyczące Królestwa Michała,
stopniowo odkrywające swą treść począwszy od 1829
roku, przedstawione jest symbolicznie w Księdze Objawienia (rozdz.
10:2,8-10) jako “książeczki”, które nakazano zjeść
“mądrym” z “ludu świętego” wyobrażonym przez
Jana. Wszyscy, którzy przyjmują te prawdy,
doświadczają przeżycia podobnego do tego, które Jan opisał
w wersecie 10. Odczuwają ich cudowną słodycz: Ach, błogosławiony!
Późniejsze skutki mają jednak zawsze mniejszą lub większą
domieszkę goryczy prześladowań. Jednak dla tych, którzy
cierpliwie je
znoszą aż do końca, ostatecznym rezultatem będzie
oczyszczenie, wybielenie i doświadczenie, a przez to przygotowanie
Oblubienicy Chrystusowej do wesela i wywyższenia, które nastąpi
przy końcu Dnia Przygotowania.
Rozczarowanie, o którym pisaliśmy, że stało
się jednak błogosławieństwem i początkiem
poprawnej interpretacji wizji Daniela, wspomniane jest także w
Proroctwie Abakuka, któremu nakazano wypowiedzieć słowo
pocieszenia (rozdz. 2:2): “Napisz widzenie, a napisz rzetelnie na
tablicach [planie], aby je
prędko czytelnik [pragnący] przeczytał. (…) A jeśliby
na chwilę odwłaczał, oczekuj nań [“Ach, błogosławiony,
kto doczeka,
a dojdzie do 1335 dni”], boć zapewne przyjdzie, a nie omieszka”.
To, co zdawało się odwłaczaniem lub omieszkaniem, było
raczej częściową pomyłką ze strony pana Millera,
przewidzianą i dozwoloną przez Pana dla wypróbowania swego
“ludu świętego”.
Jako dowód poświęcenia, badania Biblii i
wiary, jakie zostały pobudzone przez ten ruch, cytujemy fragment
listu napisanego <str. 90> przez pana Millera po rozczarowaniu roku
1844 do tych, którzy wraz z nim byli uczestnikami tego doświadczenia:
“Dziękujemy zawsze Bogu za was, słysząc
tak teraz, jak i przedtem, że rozczarowanie, które ostatnio przeżyliśmy,
spowodowało w was, a mamy nadzieję, że w nas także, głęboką
pokorę i uważne wglądnięcie w nasze serca. Choć
doświadczamy upokorzeń, pewnej miary cierpień i szyderstw
ze strony niepobożnego i przewrotnego pokolenia, nie czujemy się
przerażeni ani pokonani. Kiedykolwiek ktoś pyta o tę
nadzieję, którą macie, każdy z was może otworzyć
Biblię i w cichości, z bojaźnią wykazać pytającemu,
dlaczego pokłada nadzieję w chwalebnym pojawieniu się
wielkiego Boga i naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. W żadnej
sprawie nie musicie się zwracać do waszych pastorów z pytaniem o podstawy waszej
wiary. Waszym przekonaniem jest Pismo Święte; (…) waszą
filozofią jest mądrość pochodząca z góry, od
Boga, więzami waszej jedności są miłość i
społeczność świętych, waszym nauczycielem –
duch święty, a profesorem – Pan Jezus Chrystus.
(…) Napominamy was przez miłość i społeczność
świętych, abyście trzymali się mocno tej nadziei, gdyż
jest ona potwierdzona wszystkimi obietnicami słowa Bożego,
zabezpieczona przez dwie rzeczy nieodmienne: radę i przysięgę
Bożą, w których niemożebne
jest, aby Bóg kłamał. Potwierdzona i zapieczętowana jest
ona przez śmierć, krew, zmartwychwstanie i życie Jezusa
Chrystusa. (…) Nie bójcie się, bracia! Pan Bóg pouczył was,
co macie mówić. Czyńcie to, czego Bóg sobie życzy, a On
zatroszczy się o rezultaty. Bóg mówi:
‘Powiedz im: I owszem
przybliżyły się te dni i spełnienie wszelkiego
widzenia’ [zob. Ezech.
12:22,23]. (…) Jest dla mnie prawie oczywiste, że jest w tym ręka
Boża. Tysiące ludzi przekonało się do badania Pisma
Świętego dzięki głoszeniu tego czasu. (…) Boska mądrość
w ogromnej mierze wyznaczała tę zaplanowaną drogę do
osiągnięcia Jego dobrego celu w sposób przez Niego ustalony i w
zamierzonym czasie.”
W jednej z przypowieści nasz Pan dobitnie
zilustrował okres oczekiwania
– od rozczarowania w 1844
roku aż do zrozumienia po zakończeniu “1335 dni”. Mamy na myśli
– <str. 91>
Przypowieść o dziesięciu pannach
– Mat. 25:1-12 –
Przypowieść rozpoczyna się od słowa
“tedy”. Oznacza to, że nie wypełniła się ona
zaraz, za dni naszego Pana, lecz należała do przyszłości.
“Tedy
podobne będzie królestwo niebieskie [w stadium zarodkowym –
reprezentowane przez część lub całość ludu
świętego ubiegającego się o dziedzictwo w Królestwie]
dziesięciu pannom, które wziąwszy lampy swoje wyszły
naprzeciwko oblubieńcowi. A było z nich pięć mądrych
i pięć głupich”.
Ani liczby, ani proporcje nie są tutaj istotne.
Przypowieść naucza, że będzie taki ruch między
dziedzicami Królestwa oczekującymi na spotkanie z Oblubieńcem,
w którym pojawią się dwie klasy określane tutaj jako “mądrzy”
i “głupi”. Słowo “panna” oznacza czystość; tak
więc i głupi, i mądrzy w tej przypowieści należą
do “ludu świętego”. Istotnie, kto miłuje Oblubieńca
i tęskni za spotkaniem z Nim, nie może miłować
grzechu. Wielu jednak okazuje się “głupimi”.
“Ruch Mille rowski”
i jego kontynuatorzy ściśle odpowiadają opisowi z tej
przypowieści naszego Pana. Był to ruch nie związany z
żadnym wyznaniem religijnym, jakkolwiek jego inicjatorem był
baptysta. Wzięli w nim udział najbardziej poświęceni i
wierni ze wszystkich wyznań.
Aczkolwiek nie podzielamy tych przekonań, to jednak serca nasze napełnione
są podziwem, gdy czytamy opisy z tamtych czasów wskazujące na
wielki zapał i gorliwość ludzi, którzy byli na tyle
uczciwi, aby postępować zgodnie ze swymi przekonaniami. Popłynął
wtedy strumień pieniędzy na wydawanie broszur i gazet w różnych
językach oraz na rozpowszechnianie tego posłannictwa po całym
świecie. Mówi się, że w kościołach wszystkich
wyznań zapanował duch przebudzenia. W niektórych
zgromadzeniach, w całości ogarniętych
wpływem tych nauk, ludzie, którzy mogli zaofiarować pieniądze,
<str. 92> składali je na stole przed mównicą, gdzie były
dostępne dla wszystkich potrzebujących. Uczciwość i
gorliwość wierzących w tamtym czasie była tak wielka,
że, jak powiadają, pieniądze
ofiarowane Panu w ten sposób nie musiały być pilnowane, gdyż
ci, którzy ich nie potrzebowali, nie tknęliby ich.
Wszystkie panny opisane w tej przypowieści miały
ochędożone i płonące lampy. Lampy wyobrażają
Słowo Boże (“Słowo twoje jest pochodnią20
nogom moim”).
Prawdopodobnie nigdy przedtem nie miało miejsca tak powszechne
ochędożenie lamp – badanie Pisma Świętego wśród
wszystkich klas chrześcijan. Olej jest symbolem ducha Prawdy. Ujawnił
się on we wszystkich lampach, ale nie wszystkie panny miały go w
sobie – w “naczyniach”.
20 kj “lampą” – przyp.tłum.
Rozczarowanie 1844 roku odnotowane jest w przypowieści
przy pomocy krótkiego stwierdzenia – “Oblubieniec odwłaczał”,
a raczej tak zdawało się tym, którzy na niego oczekiwali.
Zamieszanie, ciemność, która ogarnęła wszystkich,
wiele fałszywych i wizjonerskich poglądów głoszonych przez
rozczarowanych opisane są w przypowieści następująco:
“A gdy oblubieniec odwłaczał z przyjściem, zdrzemały
się wszystkie i posnęły”. Doprawdy, w owej ciemności
i drzemce wiele z nich miało dziwne i nierozsądne sny.
Dalej w przypowieści jest napisane, że między
tymi samymi pannami miał miejsce kolejny, do pewnego stopnia podobny,
ruch. Odnosi się on do tej samej ogólnej klasy wierzących,
aczkolwiek niekoniecznie do tych samych osób. Tak pierwszy, jak i drugi
ruch był rezultatem otrzymania większego światła
proroctw dotyczących czasu wtórego przyjścia Mesjasza jako
Oblubieńca Kościoła. Występują jednak między
tymi ruchami pewne różnice. W pierwszym lampy wszystkich panien
płonęły jednakowo, a grono oczekujących było zróżnicowane.
Tymczasem w drugim, aczkolwiek wszystkie panny powstały, wyprowadzone
były tylko te, które w sercu posiadały ducha Prawdy, a także
znajomość Biblii – ochędożone lampy. Przepowiedziane
<str. 93>
było, że pierwszy z tych ruchów przeżyje rozczarowanie i
że konieczne będzie oczekiwanie aż do końca 1335 dni.
Drugi z nich nie doświadczył rozczarowania, a jego uczestnicy
nie musieli już dłużej czekać, gdyż spełnienie
oczekiwań nadeszło wraz z końcem 1335 proroczych dni, w październiku
1874 roku, kiedy to po 1335 dniach, po okresie “oczekiwania”, zaczęła
być rozpoznawana obecność Pańska, według nauki
poprzedzających ją proroctw. Bardzo wcześnie, o poranku
nowej epoki, a jednocześnie, gdy spojrzymy na pogrążone
w głębokim śnie panny – “o północy”, stał
się (i ciągle brzmi) okrzyk: “Oto oblubieniec!” Nie: Oto
oblubieniec idzie,*
lecz: Oto oblubieniec przyszedł
i żyjemy podczas [parousii]
obecności Syna Człowieczego. Ruch, który rozpoczął się
we wspomnianym roku ma właśnie taki charakter: ogłasza obecność
Pańską i rozwijające się dzieło Królestwa.
Począwszy od jesieni 1878 roku, kiedy zorganizowane zostało
nasze wydawnictwo “Zion’s Watch Tower, and Herald
of Christ’s Presence”
(“Strażnica Syonu i Zwiastun Obecności
Chrystusa”), autor i
jego współpracownicy ogłaszali na podstawie proroctw obecność
Pańską, używając wykresów i tablic, takich jak
zamieszczone w tej książce. Dzięki Pańskiemu błogosławieństwu
miliony egzemplarzy tego czasopisma rozeszły się szeroko, głosząc
wieść, że wypełnił się czas i ustanawiane
jest już Królestwo Chrystusa, podczas gdy królestwa i systemy
ludzkie kruszą się i zmierzają do zupełnego
zniszczenia.
* Najstarsze manuskrypty greckie (Synaicki i Watykański)
opuszczają idzie i
podają: “Oto oblubieniec!”
Przypowieść ostrzega nas, że nie
wszystkie panny ujrzą, jakkolwiek wszystkie ochędożyły
swe lampy. Tylko ci, którzy posiadają olej w naczyniach (w sobie –
zupełne poświęcenie), mogą skorzystać ze światła
swych lamp i właściwie oceniać zachodzące zjawiska.
Inni (wszyscy czyści, panny) również posiądą kiedyś
olej i skorzystają z jego błogosławieństwa, lecz
jedynie napełnieni <str. 94> olejem – duchem Prawdy,
posiądą światło we właściwym czasie i
otrzymają wielkie błogosławieństwo – wejdą z
Oblubieńcem na wesele. Jedna panna nie może udzielić
drugiej oleju, czyli ducha poświęcenia i towarzyszącego mu
światła. Każdy osobiście musi być napełniony
duchem, każdy musi zdobyć zapas oleju (Prawdy, ducha poświęcenia
i świętości), którego ceną jest droga
samozaparcia, fałszywych posądzeń i doświadczania
przez ogień. Rynkiem, na którym głupie panny zaopatrzą się
w olej, będą doświadczenia w czasie wielkiego ucisku, po którym
będzie już za późno, aby znaleźć się na
weselu jako Oblubienica, małżonka Barankowa.
Pismo Święte wskazuje jednak, że ci, którzy będą
żałować swego braku rozsądku, nie zostaną
zniszczeni, lecz będą naczyniami do “mniej zaszczytnego użytku”.
W ten sposób przygotowani, zostaną wykorzystani przez Mistrza jako słudzy
w Jego świątyni.
Pow róćmy
do słów, które anioł powiedział do Daniela. W wersecie 13
czytamy (nb): “Lecz ty idź swoją drogą, aż przyjdzie
koniec; i spoczniesz i powstaniesz do swojego losu [udziału, nagrody]
u kresu [1335] dni” – w czasie żniwa, które się wtedy
rozpocznie.
Słowo “koniec”
w stwierdzeniu: “Lecz ty idź swoją drogą, aż
przyjdzie koniec” ma zupełnie inne znaczenie niż “Czas Końca”.
“Żniwo jest dokonaniem
świata”, a jak już wykazaliśmy, żniwo to okres 40
lat od jesieni 1874 roku (zakończenia “1335 dni”) do jesieni 1914
roku. Tak więc Daniel otrzyma swój udział, nagrodę, czyli
los, w Królestwie Michała (Chrystusa), razem ze wszystkimi prorokami
jak i świętymi Wieku Ewangelii przy końcu czasu “żniwa”.
Święci będą w Królestwie pierwszymi zarówno pod względem
kolejności, jak i zaszczytu (Hebr. 11:40). Zob. Wykłady Pisma
Świętego, Tom I, str. 288. <str. 95>
|