WYKŁAD VI
DZIEŁO ŻNIWA
Charakter dzieła żniwa – Zbieranie pszenicy
– Wiązanie w snopki i palenie kąkolu – Jego pochodzenie i
urodzaj – Jego zniszczenie podobne do zniszczenia plew żniwa żydowskiego
– Wskazanie na podobieństwa czasowe – Odrzucenie, stopniowy
upadek i ostateczne zniszczenie Babilonu – Popieczętowanie sług
Bożych przed przyjściem plag na Babilon
– Sąd, czyli próba, zarówno systemów, jak i jednostek –
Symboliczne znaczenie próby systemu żydowskiego – Próbowanie i
przesiewanie pszenicy – Mądre panny oddzielone od głupich
wchodzą na ucztę – “I zamknione są drzwi” – Kolejny
przegląd i odrzucenie
niektórych – Dlaczego i jak? – Zamknięcie “wysokiego powołania”
– Czas jest krótki – “Aby nikt nie wziął korony twojej”
– Pracownicy jedenastej godziny i zwycięzcy.
“ŻNIWO” jest określeniem, które daje ogólne
pojęcie o pracy, jakiej wykonania należy się spodziewać
między 1874 a 1914 rokiem. Jest to raczej czas żęcia niż
siania, czas próby, rozliczania, rozstrzygnięć i nagradzania.
Żniwo Wieku Żydowskiego było symbolicznym wyobrażeniem
żniwa obecnego wieku. Obserwacje i porównania poczynione w oparciu o
rozmaite
cechy tamtego żniwa dostarczają bardzo jasnego wyobrażenia
o dziele, które musi być przeprowadzone w obecnym żniwie.
Szczególne nauczanie naszego Pana w tamtym czasie miało na celu
zgromadzenie pszenicy – tych, którzy już zasługiwali na to
miano – i oddzielenie
plew od pszenicy w narodzie izraelskim. Jego nauki stały się także
nasionami nowej dyspensacji, która rozpoczęła się (wkrótce
po odrzuceniu narodu izraelskiego) w Dniu Pięćdziesiątnicy.
Powinniśmy dokładnie zapamiętać słowa,
które nasz Pan wypowiedział do uczniów, posyłając ich do
narodu-kościoła <str. 136> w trakcie swej misji, gdyż
dowodzą one, że szczególne w tamtym czasie dzieło nie
polegało na sianiu, ale żęciu. Rzekł do nich:
“Podnieście oczy wasze, a przypatrzcie się krainom, żeć
już białe są ku żniwu. A kto żnie, bierze
zapłatę i zbiera owoc do żywota wiecznego” – Jan
4:35,36. Jako główny żniwiarz tamtego żniwa (podobnie jak
i tego) Pan powiedział do pod-żniwiarzy: “Jam was posłał
żąć to, około czegoście wy nie pracowali. Insić
[patriarchowie, prorocy i inni święci mężowie dawnych
czasów] pracowali, a wyście weszli w pracę ich”, abyście
żęli owoce pracy tamtych stuleci i przeprowadzali próbę
ludu głosząc posłannictwo: “Przybliżyło się
królestwo niebieskie” i obecny jest Król – “Oto król twój
idzie” (Mat. 10:7; Jan 12:15; Zach. 9:9).
W czasie żydowskiego żniwa nasz Pan nie
przerabiał kozłów na owce, ale szukał oślepionych i
rozproszonych owiec izraelskich, powołując tych, którzy już
byli Jego owcami, aby usłyszawszy Jego głos poszli za Nim.
Obserwacja symbolicznego wyobrażenia dostarcza wiadomości dotyczących
charakteru dzieła, które ma być przeprowadzone w trakcie
obecnego żniwa, czyli czasu żęcia. Wkrótce rozpocznie się
inny, większy zasiew w dogodniejszych warunkach Wieku Tysiąclecia
i Królestwa.
Właściwie już, tu i tam, w tęskniące, łaknące
Prawdy serca, wpadają ziarna prawd restytucyjnych, które w przyszłości
przyniosą plon. Jednakże w obecnym czasie jest to praca uboczna,
gdyż podobnie jak żniwo żydowskie, tak i obecne, to czas
żęcia rzekomego
kościoła (tak zwanego chrześcijaństwa) w tym celu, aby
prawdziwi święci, oddzielnie zgromadzeni, mogli zostać wywyższeni
i mieć społeczność z Panem, nie tylko po to, aby głosić
Prawdę, lecz także, aby urzeczywistnić dla świata
wielkie dzieło naprawienia.
W trakcie tego żniwa pszenica i kąkol miały
zostać oddzielone; jednakże przed oddzieleniem obie te klasy
stanowią kościół nominalny. Pszenica to prawdziwi synowie
<str. 137> Królestwa, naprawdę poświęceni, dziedzice,
zaś kąkol to nominalny, a nie rzeczywisty Kościół
Chrystusowy czy przyszła Oblubienica. Kąkol to ci, którzy, jak
mówi o nich Jezus, nazywają go Panem, ale nie są mu posłuszni
(Łuk. 6:46). Na pozór są oni do siebie tak podobni, że odróżnienie
jednych od drugich wymaga dokładnego przyjrzenia
się. “Rolą” w przypowieści “jest świat”, a
zatem pszenica razem z kąkolem (kąkol jest liczniejszy) współtworzy
to, co czasem nazywamy “światem chrześcijańskim” albo
“chrześcijaństwem”. Dzięki uczęszczaniu na nabożeństwa,
okazjonalnie albo regularnie, dzięki
nazywaniu siebie chrześcijanami, dzięki przestrzeganiu pewnych
rytuałów i ceremonii, dzięki bardziej lub mniej formalnemu
identyfikowaniu się z niektórymi systemami religijnymi,
przedstawiciele kąkolu wyglądają, a nawet uchodzą za głęboko
poświęcone dzieci
Boże. W tak zwanych “krajach chrześcijańskich” wszyscy,
z wyjątkiem zdeklarowanych ateistów i Żydów, uważani są
za chrześcijan. Ich liczbę (wliczając w to garstkę
prawdziwie poświęconych – świętych) oblicza się
na około 280 mln greko- i rzymskokatolików
i około 120 mln protestantów.
Nasz Pan nie nauczał, że w trakcie Wieku
Ewangelii należy dokonywać oddzielania prawdziwych synów Królestwa
od tych, którzy takowych tylko udają. Próba przeprowadzenia zupełnego
rozdzielenia spowodowałaby przewrócenie świata (roli) do góry
nogami – ogólne zaburzenie porządku tak pomiędzy pszenicą,
jak i kąkolem. Przeto rzekł: “Dopuśćcie obojgu społem
rość aż do żniwa”. Dodał jednak: “A czasu
żniwa rzekę żeńcom [aniołom, posłańcom]:
Zbierzcie pierwej kąkol, a zwiążcie go w snopki
ku spaleniu; ale pszenicę zgromadźcie do gumna mojego” –
Mat. 13:30. Stąd też należy spodziewać się,
że w czasie żniwa przeprowadzona będzie powszechna praca
oddzielania, która wcześniej była zabroniona. Chociaż ci,
którzy są wyobrażani przez pszenicę, są nieustannie
zachęcani do trwania w wolności, którą ich Chrystus
wolnymi uczynił oraz <str. 138> do niewikłania się w
związki z jawnymi przestępcami i wilkami w owczej skórze, to
jednak nie mieli oni wytyczać granicy pomiędzy zupełnie
poświęconymi (pszenicą,
świętymi) a ludźmi wyobrażanymi przez kąkol, którzy
przyznają się do nauk i imienia Chrystusowego, a nawet
pozwalają, aby nauki te w pewnej mierze wywierały wpływ na
ich sposób zachowania, lecz pragnienia ich serc są dalekie od Pana i
służby dla Niego. Pan nakazał, abyśmy całkowicie
wystrzegali się sądzenia serc i intencji. Zadanie takie wykraczałoby
poza zasięg naszych możliwości. Jednakże rozmaite
sekty nieustannie usiłowały właśnie to czynić –
oddzielać, doświadczać pszenicę i przy pomocy rygorystycznych,
a sfabrykowanych przez ludzi, wyznań wiary odpędzać kąkol,
czyli heretyków – wszystkich wyznawców Chrystusa, których wierzenia
nie pasowały do ich fałszywych wzorców. Jakże bezskuteczne
były te usiłowania! Doprowadzono jedynie do ustanowienia fałszywych,
niebiblijnych kryteriów i nauk, które raczej przyczyniły się
do obfitego rozwoju kąkolu oraz zduszenia i odłączenia
pszenicy. Taką była na przykład nauka o wiecznych mękach
dla wszystkich nie należących do Kościoła. Jakież
mnóstwo kąkolu powstało z
przyczyny tego błędu nawet obecnie, gdy w coraz jaśniejszym
świetle dnia został on przecież istotnie zmodyfikowany, jakże
zduszona została pszenica, oślepiona i powstrzymana przed właściwym
uznaniem Boskiego charakteru i planu. Dziś dopiero widać błąd
różnych sekt, które nie posłuchały rady naszego Pana, aby
pozwolić pszenicy i kąkolowi – świętym i wyznawcom
– rosnąć razem i nie próbować przeprowadzania
podziału. Każdy uczciwy człowiek przyzna, że w jego
sekcie znajduje się wielka ilość kąkolu – wyznawców,
a nie świętych, że za murami sekciarstwa pozostaje wielu
świętych. Tak więc żadna ze współczesnych sekt
ani nie mogłaby, ani nie usiłuje twierdzić, że zawiera
jedynie
pszenicę, a wolna
jest od kąkolu. Tym bardziej żadna ziemska organizacja (z wyjątkiem
Christadelfian i Mormonów) nie byłaby na tyle zuchwała, aby
twierdzić, że cała pszenica znajduje się u niej.
Nie ma zatem żadnego usprawiedliwienia dla wznoszenia organizacyjnych
i teologicznych murów. Nie oddzielają one <str. 139> pszenicy
od kąkolu, bo nie ma takiej metody, która pozwalałaby dokonać
zupełnego, całkowitego rozdzielenia serc, za wyjątkiem tej,
którą Pan ustanowił i która miała być zastosowana w
czasie żniwa. Dowodzi to potrzeby rozpoznania, kiedy nadejdzie czas,
w którym ma się rozpocząć żniwiarskie
dzieło rozdzielania. Nasz Pan, zgodnie ze swą obietnicą,
nie zostawił nas przecież w ciemności, ale wszystkim, których
serca są odpowiednio przygotowane, udziela stosownych w tym czasie
informacji. “Lecz wy bracia nie jesteście w ciemności [ani nie
śpicie], aby was on dzień jako złodziej zachwycił”
– 1 Tes. 5:4.
Prawda na czasie
jest sierpem obecnego żniwa; podobny sierp był użyty w
żniwie żydowskim. Żeńcami, aniołami,*
czyli posłańcami, są obecnie naśladowcy Pańscy,
podobnie jak byli nimi żeńcy żniwa żydowskiego.
Aczkolwiek w ciągu wieku nie należało próbować
oddzielania pszenicy od kąkolu, to jednak gotowym, godnym i posłusznym
w obecnym czasie będzie ukazany Boski plan i porządek tak jasno,
że rozpoznają w czasie żniwa Jego głos: “Zapuść
sierp swój” obecnej Prawdy i “Zgromadźcie mi świętych
moich, którzy ze mną uczynili przymierze przy ofierze”; “Cić
mi będą, mówi Pan Zastępów, w dzień, który Ja
uczynię, własnością” – Psalm 50:5; Mal. 3:17.
* Słowo “anioł” oznacza posłaniec.
Czas ten przeznaczony j est
nie tylko na zgromadzenie świętych przy pomocy Prawdy (do jedności
z Panem i ze sobą wzajemnie, a bez społeczności z tymi, którzy
są jedynie wyznawcami, kąkolem), lecz także jest to czas
oczyszczenia roli przez zniszczenie kąkolu, ścierniska i chwastów
w przygotowaniu pod nowy zasiew. W jednym znaczeniu “pszenica” jest
wybierana spośród kąkolu – gdyż ilość kąkolu
jest znacznie większa – według tego, jak mówi Pan: “Wynijdźcie
z niego, ludu mój”. Z drugiej jednak strony, również właściwie,
oddzielenie ukazane
jest symbolicznie w zebraniu kąkolu <str. 140> spomiędzy
pszenicy. Rzeczywiście, pszenica ma prawo przebywać na tym
miejscu. Jest to pole pszeniczne, a nie pole kąkolu (ludzkość
uważana jest za grunt, z którego wyrasta i rozwija się pszenica,
ale także kąkol), tak więc to kąkol znajduje się
na nie swoim miejscu i powinien być usunięty. Pan założył
pole pszeniczne, a pszenica wyobraża synów królestwa (Mat. 13:38).
Skoro więc rola, czyli świat, ma być im oddana, a nawet już
do nich przez obietnicę należy,
to słusznie pokazuje przypowieść, że to kąkol ma
być oddzielony, spalony, pozostawiając pszenicy pole i wszystko,
co się na nim znajduje. Kąkol jest odesłany tam, skąd
przyszedł – do ziemi (świata), a pierwociny pszenicy zostaną
zgromadzone w gumnie, aby
ziemia mogła przynieść ponowny plon.
Pszenica nie miała być wiązana w snopki:
ziarna były wsiane oddzielnie i niezależnie, łączyła
je jedynie przynależność do tego samego gatunku i podobne
warunki wzrostu. Natomiast, jak oświadcza przypowieść, w
efekcie żniwa nastąpi między innymi zgromadzenie kąkolu
i związanie go w snopki przed “spaleniem”, czyli “czasem ucisku”.
Ta praca odbywa się wokoło nas. Nigdy jeszcze nie istniało
tyle związków zawodowych, trustów kapitalistycznych i wszelkiego
rodzaju stowarzyszeń
ochronnych, co teraz.
“Rolą” z przypowieści jest cywilizowany
świat, na którym w czasie Reformacji wiatry walk religijnych wszędzie
powodowały łączenie się pszenicy i kąkolu w
wielkie gromady (grupy wyznaniowe), skłaniając jednych do zwrócenia
się w tym, drugich zaś w przeciwnym kierunku (doktrynalnym).
Takie nagromadzenie w bliskim związku pszenicy i kąkolu
doprowadziło u wszystkich do znacznej utraty indywidualności.
Naukowe burze należą już do przeszłości, lecz siłą
przyzwyczajenia trwają podziały i
tylko gdzieniegdzie kłosy
pszeniczne próbują w zatłoczeniu prostować się spod
przygniatającego je ciężaru wielkich tłumów.
Wraz z czasem żniwa przychodzi uwolnienie pszenicy
od ciężaru i zawady kąkolu. Sierp <str. 141> Prawdy
przygotowuje ją do wolności, którą Chrystus uczynił
wszystkich wolnymi na samym początku. Ten sam sierp ma jednak
przeciwny wpływ na kąkol. Duch kąkolu skłania się
raczej ku właściwej sektom dążności do zewnętrznej
wspaniałości i działania na pokaz niż ku indywidualnemu
posłuszeństwu i wierności Bogu. Dlatego też odrzucają
oni teraźniejszą Prawdę i mocno sprzeciwiają się
jej, szybko stwierdziwszy, że potępia ona sekciarstwo i stanowi
indywidualną próbę dla każdego. Jakkolwiek wszystkie sekty
wykazują skłonność do jednoczenia się, to jedność
ta umotywowana jest chęcią przeciwstawienia się
dezintegracyjnym tendencjom teraźniejszej Prawdy do tego stopnia,
że nakładają oni powoli, ostrożnie, ale ciasno, więzy
na każdą próbę indywidualnego
myślenia i badania zagadnień religijnych, żeby ich
organizacje nie rozpadły się i nie pozostał w nich po
ucieczce pszenicy sam kąkol.
Wszyscy ci, którzy są wyobrażeni przez kąkol,
są świadomi, że gdyby stanęli na indywidualnej próbie,
nie zasłużyliby na udział w Królestwie obiecanym dla
sumiennych naśladowców Baranka. Woleliby oni, aby sekty sądzone
były tak jak korporacje, przez wzajemne ich porównywanie, mając
w ten sposób nadzieję przedostania się do Królestwa chwały
dzięki zasłudze pszenicy, z którą są stowarzyszeni.
Nic na to jednak nie poradzą, gdyż próbie
przydatności do zaszczytów Królestwa nie będą poddane
sekty, lecz każdy indywidualnie. Sprawdzona będzie osobista
wierność Bogu i Prawdzie. Wydaje się, że w jaśniejszym
świetle dnia dzisiejszego, które rozprasza mgły bigoterii i
uprzedzenia, każda sekta zdaje
sobie sprawę, że wszystkie inne mają równe (równie
niewielkie) prawo twierdzenia, że są jedynym prawdziwym Kościołem.
Mając tę świadomość starają się wywołać
wrażenie, że przyłączenie się do jednej z sekt
– mało ważne do której – jest warunkiem zbawienia.
W taki sposób łączą oni ideę indywidualnej
odpowiedzialności z sekciarskim niewolnictwem.
Jako przykład więzów nałożonych
ostatnio powszechnie na wszystkich zwolenników sekt niech posłużą
pozornie <str. 142> niewinne, a dla wielu nawet rzekomo pożyteczne,
lekcje Międzynarodowej Szkoły Niedzielnej. Mogło by się
wydawać, że jest to przejaw pozbawionej sekciarskiego ducha
współpracy w badaniu Biblii, że jest to wielki krok naprzód i
odejście od starych metod badania przy pomocy katechizmów. Ów
system ujednoliconych lekcji pozornie stanowi porzucenie ducha
sekciarskiego i zjednoczenie się wszystkich chrześcijan, aby każdy
mógł badać Biblię w jej własnym świetle, co
wszyscy uznają oczywiście za właściwy kierunek, ale w
rzeczywistości żaden z sekciarzy tak nie postępuje. Należy
bowiem zauważyć, iż lekcje Międzynarodowej Szkoły
Niedzielnej pozornie
tylko pozbawione są sekciarskiego sposobu myślenia, pozornie
tylko zapewniają wolność badania Biblii. W rzeczywistości
każde z wyznań przygotowuje swe własne komentarze do
zamieszczonych wersetów, a komitet układający owe lekcje, dbając
o zewnętrzne pozory jedności, dobiera takie fragmenty Pisma
Świętego, co do których nie występują zasadnicze różnice.
Pomijane są tutaj, aczkolwiek zdecydowanie podtrzymywane ciągle w
obrębie każdej z sekt, fragmenty Pisma Świętego i
nauki, co do których występują różnice. One to właśnie
wymagałyby szczególnej dyskusji, aby mogło się okazać,
co jest błędem, a co słuszną racją w
przekonaniach każdego z wyznań. W ten tylko sposób mogłaby
zostać osiągnięta prawdziwa jedność na zasadzie:
“Jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest”.
Efektem tych i innych podobnych działań
“zjednoczeniowych” jest nadawanie protestantyzmowi pozorów okazałości
i jeśli nie oficjalne, to ukryte twierdzenie, że każdy musi
należeć do jednej z jego sekt, gdyż w przeciwnym razie nie
mógłby być w ogóle dzieckiem Bożym. W swej istocie nie
jest to jednak jedność kościoła, lecz związek różnych
i oddzielnych organizacji, z których każda wciąż pragnie
zachować swą dotychczasową odrębność
organizacyjną jako sekta, czyli snop, łącząc się
jednak z innymi w celu imponowania światu i wywoływania wrażenia
ogromu. To tak, jakby snopy zestawiane były w stogi. Każdy z
nich jest oddzielnie związany jako organizacja, a związek ten
staje się
jeszcze <str. 143> ciaśniejszy przez ściśnięcie
i zaklinowanie go innymi snopami w wielkim, imponującym stogu.
Jest jeszcze jedna przyczyna, która sprawia, że
system lekcji międzynarodowych w powiązaniu ze współczesnymi
metodami “przeprowadzania” Szkoły Niedzielnej skutecznie wspiera
ducha sekciarstwa oraz hamuje rzeczywisty wzrost znajomości Prawdy.
Przeprowadzana w Szkole lekcja i towarzyszące jej “ćwiczenia”
są tak szerokie, że nie pozostawiają w ogóle czasu na
rozważenie ostrożnie przygotowanych pytań, które są
zamieszczane wraz z odpowiedziami. W ten sposób łaknący Prawdy
badacz Biblii i, niejednokrotnie, uczciwy nauczyciel nie ma czasu na
zadanie innych, istotniejszych pytań, które mogłyby stanowić
podstawę do dyskusji i dostarczyć myślącym niezbędnego
pokarmu. Pierwotnie klasy biblijne spotykały się, by rozważać
samodzielnie wybrane fragmenty Biblii, a w poznawaniu Prawdy hamowane były
jedynie swymi własnymi uprzedzeniami i przesądami. W ten sposób,
szczerze łaknący Prawdy zawsze mogli uczynić pewien
postęp. Obecnie jednak, coraz jaśniej przyświecające
światło, które oświetla każdy temat, rozpraszając
mgły zabobonów i uprzedzeń, przez te właśnie Międzynarodowe
Lekcje, które miały stanowić pomoc, jest powstrzymywane, aby
nie świeciło studentom lekcji biblijnych.
Badania Biblii przez nich prowadzone są umiejętnie sterowane,
aby nie pojawiły się żadne nowe idee, ich umysły są
ustawicznie zajmowane “mlekiem słowa” (w znacznym stopniu rozcieńczonym
ludzkimi tradycjami), aby zupełnie nie mieli apetytu na “twardy
pokarm” zaawansowanej Prawdy (Hebr. 5:14). W trakcie tych lekcji cały
czas i sposobność rozkoszowania się oraz uczenia się,
jak doceniać “pokarm”, są zaprzepaszczane jednym
stwierdzeniem: “Musimy trzymać się tematu, bo lekcja wkrótce
się skończy”. Rację
mieli prorocy i apostołowie, gdy mówili, że zrozumienie
wielkich prawd Bożych, niezbędne dla naszego wzrostu w łasce
i poznaniu miłości Bożej, jest niemożliwe bez
zaniechania nauk początkowych – “odstawienia od mleka i odłączenia
od piersi” – oraz bez udania
się ku doskonałości (Hebr. 6:1; Izaj. 28:9). <str.
144>
Chociaż metody prowadzenia Szkoły Niedzielnej
uległy ostatnio znacznej poprawie, to jednak ciągle pozostawiają
one wiele do życzenia. Pod ich wpływem znajduje się wiele
najprawdziwszych dzieci Bożych, które usilnie pragnąc służyć
Bogu, są w mniejszym lub większym stopniu zdezorientowane wielką
liczbą uczestników tych lekcji oraz sprawianym przez nie wrażeniem
“pracy
Pańskiej”. Przyznajemy, że rezultaty tej działalności
są częściowo dobre, ale nie brakuje też stron
negatywnych. Szczerzy ludzie zniechęcani są do czynienia
osobistego postępu i wykonywania obowiązku, zaleconego przez
Boga rodzicom. Przynosi to szkodę tak im, jak i ich dzieciom. Dla
niedojrzałych ludzi krótka lekcja oraz “ćwiczenia” zdają
się być przyjemniejszymi od badania Biblii. Wprowadzeni są
w przekonanie, że wypełnili swój obowiązek, a
towarzyskie plotki i rozrywki, z których przy tej okazji można
skorzystać, wynagradzają im ofiarę tych kilku chwil.
Także dzieciom najbardziej podobają się “ćwiczenia”
śpiewu, książki z opowiadaniami, pikniki, poczęstunki
i powszechne rozrywki. Możliwość zaprezentowania swych pięknych
strojów poprawia i dzieciom, i ich mamom samopoczucie i stanowi
wynagrodzenie za wysiłek ubierania się na tę okazję. Wszystko to doprowadza do
zrzucenia rodzicielskiej odpowiedzialności za domowe wychowanie
religijne na oszukańczą machinę Szkoły Niedzielnej.
Szkoła Niedzielna została słusznie nazwana żłobkiem
kościoła, a dzieci karmione przez nią radami ducha światowego,
stają się młodymi kłosami kąkolu, który przynosi
obfity plon i zarasta pola Babilonu.
Jeśli gdzieś znajdzie się grupa dorosłych
studiujących Biblię, a nauczyciel jest na tyle otwarty i niezależny,
aby nie podążać za przypadającą lekcją, lecz
rozważać najistotniejsze sprawy, pozwalając, aby w duchu
wolności mogła zwyciężać Prawda, niezależnie
od tego, czy zgadza się ona z przyjętymi przez sektę
wierzeniami, czy też nie, to jest on przez pastora posiadającego
światową mądrość, albo przez jakiegoś superintendenta
uznany za nauczyciela niebezpiecznego. Tacy nauczyciele są istotnie
niebezpieczni dla sekciarstwa i prędko pozbawiani są możliwości
nauczania. W przeciwnym razie oni sami oraz prawdy, na których otwarte
dociekanie pozwalaliby, doprowadziłyby <str.
145> niebawem do przecięcia więzów i rozsypania się
sekciarskich snopów. Dlatego też tacy nauczyciele niedługo
utrzymują swą posadę. Za to mile widziani są inni –
tacy, co umieją panować nad myślami swych słuchaczy,
odwracać ich uwagę od “twardego pokarmu”,
i utrzymywać ich na etapie nie odstawionych od piersi niemowląt,
zbyt słabych, aby stać o własnych siłach i przywiązanych
do systemów, które uczy się ich kochać i wierzyć, że
bez nich się umiera. Jednak prawdziwy nauczyciel i prawdziwy badacz
Pisma Świętego
nie może poddawać się więzom ludzkiej niewoli,
powinien cieszyć się wolnością badania i używania
jako pokarmu każdego fragmentu dobrego Słowa Bożego oraz być
nieskrępowanym w podążaniu za Barankiem, gdziekolwiek on
prowadzi (Jan 8:36; Gal. 5:1).
Choc iaż
dzisiaj muszą być zachowane zewnętrzne pozory wolności
osobistej w stopniu większym niż kiedykolwiek, to jednak należy
stwierdzić, że nigdy jeszcze powrozy związujące
pszenicę i kąkol w snopy nie były zaciśnięte tak
dokładnie jak teraz. Jeszcze nigdy zarządzenia nie były tak
ciasne i ograniczające wszelkie swobody osobiste jak dzisiaj. Każda
wolna godzina gorliwego zwolennika sekty jest starannie wypełniona
licznymi spotkaniami, działalnością, tak że nie
zostaje ani chwila na nieskrępowane myślenie albo
badanie Biblii. Zasadniczym zamierzeniem wszystkich takich spotkań i
rozrywek jest umocnienie i rozwój sekty, a skutkiem – wspomniana
niewola, tak szkodliwa dla rzeczywistego rozwoju prawdziwych dzieci Bożych
– pszenicy. Ze słów proroka wynika, że związki
stają się coraz mocniejsze (Izaj. 28:22). Nieco pszenicy i wiele
kąkolu tworzy te snopy, z których z każdym dniem coraz trudniej
będzie się uwolnić.
Jak zauważyliśmy, ilość prawdziwie
poświęconych – pszenicy, jest mała, ogromna zaś
liczba “ochrzczonych wyznawców” (którym to adekwatnym mianem pewien
metodystyczny biskup określił klasę kąkolu). Na tej
podstawie sądząc, spalenie kąkolu będzie znaczącym
wydarzeniem. Błędem jest jednak powszechne przekonanie, że
spalenie kąkolu w piecu ognistym, gdzie będzie płacz i
zgrzytanie zębów <str. 146> (Mat. 13:42), jest związane
albo z literalnym ogniem albo z uciskiem po śmierci. Cała
przypowieść o kąkolu stosuje się do obecnego wieku.
Ogień, podobnie jak i pszenica oraz kąkol, jest symboliczny i zniszczy
kąkol w czasie wielkiego ucisku, którym ma się zakończyć
ten wiek. Pszenica zaś, zgodnie z obietnicą, będzie z
ucisku wybawiona (Mal. 3:17; Łuk. 21:36). Wielki piec ognisty to
“czas wielkiego ucisku”, który nastąpi przy końcu żniwa
i dotknie niegodną klasę kąkolu “chrześcijaństwa”.
Zniszczenie wspomniane w przypowieści nie oznacza
także ani teraźniejszego, ani przyszłego unicestwienia jednostek,
z których składa się kąkol. Jest to raczej obalenie niesłusznych
pretensji tej grupy ludzi. Twierdzą oni, że są chrześcijanami,
podczas gdy naprawdę są ciągle dziećmi tego świata.
Spalenie lub zniszczenie kąkolu będzie więc równoznaczne z
objawieniem ich prawdziwych charakterów – rozpoznaniem, iż należą
do świata. Nominalni członkowie Kościoła Chrystusowego
nie będą już więcej
udawać chrześcijan.
Nasz Pan, jak sam wyjaśnia, posiał dobre
nasienie Królestwa – Prawdę, z której wyrasta cała prawdziwa
pszenica – spłodzeni przez ducha Prawdy.
Później dopiero, podczas nocy ciemnych wieków, Szatan posiał kąkol.
Bez wątpienia kąkol był posiany tak samo, jak i pszenica,
stanowiąc potomstwo błędu. Przekonaliśmy się już,
jak za pośrednictwem przeciwnika i jego zaślepionych sług
dokonało się godne ubolewania splugawienie Świątnicy
oraz wojska i jak drogocenne naczynia (nauki) zostały niewłaściwie
wykorzystane i sprofanowane przez papiestwo. Ta przypowieść
stanowi jedynie inny opis tych samych działań. Fałszywe
nauki rodziły niesłuszne pragnienia i ambicje na Pańskim
polu pszenicznym, zdobywając dla Szatana wielu sług – siewców
błędnych nauk
i praktyk, które doprowadzały do obfitego rozmnożenia się
kąkolu.
Dla wielu ludzi pole to wygląda pięknie i
kwitnąco, gdyż jego plon liczy się w setkach milionów.
Jednak ilość pszenicy, zduszonej i zahamowanej w rozwoju przez kąkol,
jest w rzeczywistości bardzo niewielka. Dla pszenicy byłoby o
wiele lepiej, <str. 147> gdyby będący pod wpływem
ducha światowego kąkol nie znajdował się w kościele,
lecz na swoim właściwym miejscu – w świecie – i
pozostawił na tym polu poświęcone “Maluczkie Stadko”,
jedyne przedstawicielstwo
ducha i nauk Chrystusa. Wtedy różnica pomiędzy kościołem
i światem byłaby wyraźnie zaznaczona, a rozwój Kościoła,
choć zdawałby się może wolniejszy, byłby
na pewno zdrowszy. Pozornie wielki sukces, objawiający się
liczbami, dobrobytem i społeczną pozycją, w czym wielu
znajduje powód do chluby, jest w istocie wielką krzywdą, a
bynajmniej nie błogosławieństwem, tak dla świata, jak
i dla Kościoła.
Gdy zastanawiamy się nad tym zagadnieniem,
dochodzimy do wniosku, że wielu z przedstawicieli kąkolu nie
powinno być obwinianych za to, że zajmują stanowisko fałszywej
pszenicy. Podobnie, niewielu z nich zdaje sobie sprawę z tego, że
kąkol nie jest prawdziwym Kościołem, a Maluczkie Stadko
traktują oni jako ekstremistów i fanatyków. Istotnie, w porównaniu
do owego kąkolowego mnóstwa, nasz Pan, apostołowie i cała
pszenica mogliby się wydać ekstremistami i fanatykami, jeśliby
większość – kąkol – miała rację.
Przedstawiciele kąkolu byli tak często i z
przekonaniem zapewniani, że są chrześcijanami – że są
nimi wszyscy z wyjątkiem Żydów, ateistów i pogan – że
trudno byłoby oczekiwać, aby mieli uważać inaczej. Fałszywe
doktryny upewniają ich, iż są tylko dwie możliwości,
i że wszyscy ci, co unikną wiecznych mąk, mają być
współdziedzicami z Chrystusem. W każdej
mowie pogrzebowej, z wyjątkiem przypadków wyjątkowej degradacji,
jawnej bezbożności i niemoralności, przyjaciele zmarłego
zapewniani są o pokoju, radości i niebiańskiej chwale, w której
się on znalazł. W celu udowodnienia takiego poglądu cytuje
się całe fragmenty
Pisma Świętego, które, jak to pokazuje kontekst, powinny być
odnoszone jedynie do zupełnie poświęconych, do świętych.
W naturze wielu ludzi leży skłonność
do ganienia samych siebie, świadomego przyznawania, iż nie są
świętymi oraz twierdzenia, że nie roszczą sobie prawa
do udziału w obfitych obietnicach Pisma Świętego. Jednakże
<str. 148> ich kąkolowi współtowarzysze, zajmujący
miejsca i w ławkach, i za pulpitami, a wcale nie lepiej poinformowani,
przekonują ich, że zastrzeżenia te są nieuzasadnione.
Ich sumienie podpowiada im, zapewnia nawet, że nie uczynili nic
takiego, za co sprawiedliwie mogliby być skazani na wieczne męki,
zaś na podstawie wiary w fałszywe nauki “chrześcijaństwa”
mają nadzieję i uważają, że tak jak i wszyscy
inni dobrzy ludzie,
są oni członkami Kościoła, do którego należą
wszystkie kosztowne obietnice. W ten sposób przez samo uznawanie fałszywych
nauk stają się kąkolem. Zajmując miejsce, które im się
nie należy, propagują fałszywe wyobrażenia o wzniosłych
wzorcach świętości. Wprowadzeni
w błąd, mają poczucie bezpieczeństwa i zadowolenia.
Porównując swe życie i samych siebie do większości
innych członków nominalnego kościoła oraz do zmarłych
przyjaciół, nad których grobami wysłuchiwali pogrzebowych
pochwał, stwierdzają, że co najmniej
mieszczą się w średniej, a może nawet są bardziej
konsekwentni od wielu głośnych wyznawców. Mają jednak
świadomość, że ich serce i życie, czas, środki,
talenty i możliwości w rzeczywistości nigdy nie zostały
przez nich ofiarowane na służbę Bogu.
Podobnie jak
“plewy” Wieku Żydowskiego zostały zniszczone przy końcu
ówczesnego żniwa (Łuk. 3:17), tak
i “kąkol” będzie zniszczony przy końcu żniwa
obecnego czasu. Plewy, zanim jeszcze żniwo zakończyło się
w niszczącym ten system ogniu
walk religijnych i politycznych,
wyrzekły się wszelkich praw do Boskiej łaski jako zwycięskie
Królestwo Boże. Taki sam los spotka klasę kąkolu, tak
zwanego “chrześcijaństwa”. Zostaną zniszczeni, przestaną
być kąkolem, przestaną zwodzić tak siebie, jak i
innych; zaprzestaną przywłaszczania sobie nader wspaniałych
i kosztownych obietnic przynależnych jedynie zwycięzcom, świętym.
Gdy ogień, który już został rozniecony, “ogień
gorliwości Pańskiej” (czas wielkiego ucisku, którym zakończy
się obecny wiek <str. 149> – Sof. 3:8) pochłonie ich rozmaite, tak zwane chrześcijańskie,
królestwa oraz różne religijne organizacje rozdarte waśniami
na skutek coraz jaśniej przyświecającego światła
Prawdy, wtedy przestaną rościć sobie prawo używania
nazwy “chrześcijaństwo” dla swych światowych organizacji.
Po opisie spalenia kąkolu, w dalszym ciągu
przypowieści czytamy: “Tedy
sprawiedliwi [pszenica] lśnić się będą jako słońce
w królestwie Ojca swego”. (Czyż może być lepsze
potwierdzenie słuszności poglądu, że prawdziwy Kościół
nie uzyskał jeszcze mocy Królestwa Bożego i że wywyższenie
to nastąpi dopiero po zakończeniu żniwa?) Tedy powstanie
owo słońce sprawiedliwości (którego ośrodkiem chwały
będzie zawsze Jezus Chrystus), a zdrowie będzie na ramionach
jego, aby błogosławić, naprawiać, odkażać i
oczyszczać
z grzechu i błędu całą ludzkość. Niezdolni
do poprawy zostaną zniszczeni wtóra śmiercią.
Należy pamiętać, że w symbolicznym
wyobrażeniu, jakim jest żniwo żydowskie, żydowski dom
Izraela według ciała tworzyli zarówno prawdziwi Izraelici, jak
i ci, którzy takowych jedynie udawali, że tylko prawdziwi
Izraelici zostali oddzieleni i zebrani do ewangelicznego gumna oraz
zaszczyceni Prawdą Wieku Ewangelii i że wszyscy inni należący
do tego narodu (“plewy”) nie zostali zniszczeni fizycznie (choć
oczywiście wielu ludzi zginęło w tym ucisku), lecz zostali
odcięci od łask Królestwa, w których dotąd pokładali
nadzieję i którymi się chlubili. Porównajmy to z
odpowiednikiem w równoległości – postępowaniem w
stosunku do “kąkolu” podczas jego obecnego palenia.
Nasz Pan p owiedział,
czego należy się spodziewać w obecnym “żniwie”,
jaki mamy w nim udział tak jako odłączani, jak i jako “żniwiarze”
używający sierpa Prawdy w celu niesienia pomocy innym w
dochodzeniu do wolności Chrystusowej i odłączaniu się
od fałszywych ludzkich
systemów i związków. Ponadto, aby dać nam podwójną pewność,
że mamy rację i że nadszedł czas oddzielania i żniwa,
Pan dostarczył nam dowodów czasowych objawiających datę
rozpoczęcia żniwa, jego długość i moment zakończenia.
Świadczą one, jak już wykazaliśmy,
że koniec roku 1874 jest początkiem, a rok 1914 <str. 150>
– końcem 40 lat żniwa. Każdy najdrobniejszy szczegół
porządku i dzieła obecnego żniwa znajduje swe
odzwierciedlenie w odpowiadającym mu symbolicznie okresie żniwa
Wieku Żydowskiego. Rozważymy obecnie niektóre z dostrzeżonych
szczegółów czasowych żniwa symbolicznego oraz zauważymy
wynikające z nich lekcje, które zostały najwyraźniej tak
zaplanowane przez Pana, aby były pouczające i aby dzisiaj chroniły
nas przed wątpieniem i niepewnością, a utwierdzały
w znajomości Jego planu, we współdziałaniu z Nim z mocą
jako współpracownicy w wypełnianiu Jego objawionej woli.
Wszystkie szczegóły czasu wynikające ze
żniwa żydowskiego (aczkolwiek czasem pośrednio wiążą
się i z wiernymi) bezpośrednio odnoszą się do
szerokich nominalnych rzesz, wyznaczając dla nich okresy: próby,
odrzucenia, obalenia i zniszczenia systemu narodu-kościoła. Tak
więc nasz Pan, jako Oblubieniec i Żniwiarz, przyszedł (w
roku 29 n.e.) nie tylko do prawdziwych
Izraelitów, ale i do całego narodu (Jan 1:11). W trakcie
przeprowadzania pracy żniwiarskiej okazało się, że
niewiele jest dojrzałych ziaren, które nadają się do gumna
(epoki ewangelicznej) i że zdecydowana większość
posiada jedynie pozory pszenicy, a w rzeczywistości stanowi “plewy”
pozbawione zasadniczych cech pszenicy. Trzy i pół roku później
(w 33 r. n.e.) nasz Pan objął urząd królewski i pozwolił,
aby lud wsadził go na oślę i okrzyknął go królem
(czego wcześniej odmawiał – Jan 6:15). Moment ten znajduje
odbicie w znacznie ważniejszym
wydarzeniu żniwa Wieku Ewangelii. W równoległości, jak już
wiemy, są to: rok 1874 – data rozpoczęcia się obecności
naszego Pana jako Oblubieńca i Żniwiarza oraz kwiecień roku
1878 – data objęcia i sprawowania przez Niego w sposób rzeczywisty
urzędu Króla
królów i Pana panów. Tym razem jest on królem duchowym – obecnym z
całą mocą, choć niewidzialnym dla ludzi.
Te pierwsze poczynania naszego Pana w roli <str.
151> Króla Izraela, choć wtedy trwały jedynie kilka godzin,
mają dla nas niezwykle głębokie znaczenie, gdyż
stanowią cień i niewątpliwą wskazówkę, czego
należy się spodziewać dzisiaj. To, czego świadkami
byli ludzie w tamtym czasie – a więc królewski wjazd do
Jerozolimy na oślęciu i wypędzenie biczem ze świątyni
handlarzy pieniędzmi – wypełnia się, według naszego
zrozumienia, dzisiaj
na większą skalę, jakkolwiek bicz z postronków, król i
proklamowanie jego królewskiego autorytetu objawiły się obecnie
w zupełnie innej formie, widocznej jedynie dla oczu wiary. Te
wydarzenia z rzeczywistości żydowskiej zwracają jednak naszą
uwagę na wypełnienie, które inaczej uszłoby naszej uwadze.
Pierwszą czynnością symbolicznego Króla było
odrzucenie całego narodu-kościoła Izraela jako niegodnego
stanowienia Jego Królestwa i dalszego traktowania jako Jego szczególne dziedzictwo.
Wyraził to w słowach: “Jeruzalem, Jeruzalem, które zabijasz
proroki i które kamionujesz te, którzy do ciebie byli posłani:
ilekroć chciałem zgromadzić dzieci twoje jako zgromadza
kokosz kurczęta swoje pod skrzydła, a nie chcieliście? Oto
wam dom wasz pusty zostanie” – Mat.
23:37-39.
Z porównania tych faktów z obecnym żniwem wynika,
że tak jak w 33 roku Izrael, po 1845 latach uznawania go za lud Boży
poprzez okazywanie łaski i stosowanie tymczasowego karania, został
odrzucony przez Króla, gdyż w trakcie trzyipółletniego przeglądu
i próby nie okazał się godnym, tak też i w czasie obecnego
żniwa, po podobnym okresie inspekcji trwającej trzy i pół
roku i przy końcu podobnego okresu 1845 lat łaski i karcenia,
nominalne chrześcijaństwo miało zostać odrzucone
przez Króla jako niegodne, aby nadal otrzymywać łaskę albo
być przez Niego w jakiejkolwiek formie uznawane.
Odrzucenie nominalnego Izraela według ciała
nie oznaczało bynajmniej indywidualnego odrzucenia żadnego z
“prawdziwych Izraelitów”, w którym nie było zdrady, lecz wręcz
przeciwnie, stanowiło podstawę do udzielenia takim (którzy
uwolnili się od “ślepych przewodników” i skorzystali z
bardziej bezpośredniego i doskonałego nauczania przekazywanego
przez nowe duchowe narzędzia – apostołów) jeszcze większej
łaski. Tak też <str. 152> i obecnie powinniśmy
oczekiwać, że duchowe łaski, którymi dotychczas były
obdarzane rzesze nominalnych chrześcijan, będą odtąd
należeć się tylko wiernym i posłusznym. Odtąd też
nie można się spodziewać, że stosowne światło
oraz “pokarm na czas słuszny
dla domu wiary” miałyby być w jakimkolwiek stopniu udzielane
za pośrednictwem dotychczasowych narzędzi. Użyte zostaną
w tym celu wyłącznie wierne jednostki znajdujące się
poza upadłymi i odrzuconymi systemami.
Nasz Pan w trakci e
swej misji, zanim jako król nie odrzucił systemu żydowskiego,
uznawał prawo Faryzeuszy i Saduceuszy do nauczania ludu, jakkolwiek
często strofował ich za hipokryzję i zwodzenie ludu. Jasno
wynika to z jego słów (Mat. 23:2): “Na stolicy Mojżeszowej
usiedli
nauczeni w Piśmie i Faryzeuszowie. Przetoż wszystkiego,
czegokolwiek by wam rozkazali przestrzegać, przestrzegajcie i czyńcie”.
Podobnie też przez pewien czas wielcy religijni władcy
nominalnego chrześcijaństwa na synodach, konferencjach, soborach,
itp. jako
nauczyciele ludu zasiadali w pewnym sensie na Chrystusowej stolicy, tak
jak żydowski Sanhedryn zasiadał niegdyś na stolicy Mojżeszowej.
Jednak po roku 33 n.e. Faryzeuszowie i Saduceuszowie pod żadnym względem
nie byli już więcej uznawani przez Pana, a
prawdziwi Izraelici nie byli już nauczani przez nich, lecz przez
samego Boga za pośrednictwem pokorniejszych, nie utytułowanych i
bardziej godnych narzędzi, które zostały powołane z ludu i
w szczególny sposób przygotowane przez Boga. Musimy się tego spodziewać
i teraz, w równoległym żniwie.
Ujęcie królewskiej władzy przez naszego Pana
w roku 33 n.e. i Jego pierwszy urzędowy akt odrzucenia narodowego kościoła
Izraela według ciała, w powiązaniu z innymi uderzającymi
podobieństwami tych dwóch okresów, narzuca oczywisty wniosek,
że w równoległym momencie czasowym obecnego żniwa, tj. w
1878 roku, mistyczny Babilon, inaczej zwany chrześcijaństwem,
wyobrażany symbolicznie przez judaizm, został odcięty i
rozeszła się wieść: “Upadł, upadł Babilon
on wielki; i stał się
przybytkiem czartów, i mieszkaniem wszelkiego ducha nieczystego, i
mieszkaniem wszelkiego ptactwa nieczystego i przemierzłego” – Obj.
18:2. <str. 153>
Przepowiedziany upadek, plagi i zniszczenie mistycznego
Babilonu zostały proroczo przedstawione w wielkim ucisku i narodowym
wyniszczeniu rzeczywistego Izraela, które doprowadziło w końcu
do zupełnej klęski tego narodu w 70 r. n.e. Długość
okresu, w którym dokonał się ów upadek ma także swoją
równoległość. Od czasu, gdy nasz Pan w 33 r. n.e.
wypowiedział słowa:
“Oto wam dom wasz pusty zostanie”, do roku 70 upłynęło
36 ˝ roku. Także od 1878 do końca 1914 roku upływa 36
˝ roku. Zatem, według przedstawionych już proroctw, wraz z
końcem roku 1914 przeminie to, co Bóg nazywa Babilonem, a ludzie
chrześcijaństwem.
Judaizm był naznaczonym przez Boga wyobrażeniem
Tysiącletniego Królestwa Chrystusowego, które obejmie swą władzą
i wpływem wszystkie sprawy. Toteż nieprzypadkowo judaizm stanowił
połączenie kościoła i państwa, unię rządu
religijnego i świeckiego. Jednak Kościół ewangeliczny, jak
to wykazaliśmy wcześniej, w żadnym razie nie miał
stowarzyszać się ani mieć cokolwiek wspólnego z rządzeniem
światem, aż do czasu, gdy jego Pan i Król królów, przyszedłszy,
ujmie władzę i wywyższy go jako swą Oblubienicę
do współudziału
w królowaniu sprawiedliwości. Ustanowienie systemu zwanego chrześcijaństwem,
które to objęło wszelkie formy zarządu i sformułowało
creda stwierdzające przynależność do Chrystusa
(w rzeczywistości jednak będące jedynie nędzną
imitacją prawdziwego Królestwa Chrystusowego) było objawem
zlekceważenia słów Pańskich i zastosowania się do
zasad ludzkiej mądrości, teorii i planów. Twór ten powstał
przed nadejściem właściwego czasu, z pominięciem Pana
i przy użyciu niewłaściwych elementów. Upadek Babilonu jako
niewłaściwego systemu państwowo-kościelnego oraz
zgromadzenie poza jego obrębem godnej pszenicy może być i
jest dobrze zilustrowane w upadku judaizmu.
Pierwotne znaczenie słowa Babilon to brama
Boga, lecz później,
na ironię, nabrało ono znaczenia mieszaniny
albo <str. 154> zamieszania.
W Księdze Objawienia nazwa ta użyta jest szczególnie dla określenia
kościoła nominalnego, który będąc pierwotnie bramą
chwały, stał się bramą błędu i zamieszania,
nędzną mieszaniną składającą się głównie
z kąkolu – hipokrytów, pomieszanego z rzeszami światowych
wyznawców, wśród których zagrzebane zostały klejnoty Pańskie,
a ich prawdziwe piękno i blask ukryte. W symbolice proroctw terminem
Babilon określany jest niekiedy wyłącznie Kościół
Rzymski, zwany “Babilonem wielkim, matką
wszeteczeństw”. Przez wieki nazwa ta mogła się odnosić
wyłącznie do niego, gdyż był jedynym systemem
zamieszania, nie tolerującym żadnego innego. Jednakże na
skutek różnych nieudolnych usiłowań reformatorskich zrodziły
się z niego inne systemy kościelne,
choć nie tak wielkie, jak ich “matka”, nie tak bezbożne ani
nie tak zdecydowanie złe. Także i w nich dominowały błędy,
kąkol i duch świata, tak iż nazwa Babilon użyta jest
ogólnie jako określenie całej rodziny systemów chrześcijańskich,
która obejmuje obecnie
nie tylko Kościół Rzymski, lecz także wszystkie sekty
protestanckie. Skoro bowiem system papiestwa miał być matką,
to rozmaite systemy protestanckie, które z niego powstały, powinny
być uważane za córki – do czego protestanci powszechnie się
przyznają,
a niekiedy nawet z dumą.
Jeszcze przed czasem żniwa, wielu spośród
znajdującego się w Wielkim Babilonie ludu Bożego dostrzegało,
iż rzeczywisty charakter tego systemu jest rażąco niechrześcijański
(w szczególności zauważyli to Waldensi, Hugenoci i reformatorzy
z XVI wieku). Zwracając na to uwagę, odłączali się
od systemu-matki pociągając za sobą wielu ludzi, wśród
których nie brakowało i kąkolu. Przepowiedział to prorok mówiąc:
“Bo się do nich wiele pochlebców przyłączy” – Dan.
11:34. Były to burze polityczno-doktrynalne
rozdzierające chrześcijaństwo jeszcze przed czasem żniwa.
Ciągle przeważający w tych ruchach kąkol doprowadził
do powstania kolejnych systemów babilońskich, choć nie były
one tak niewłaściwe jak system macierzysty.
Pszenica, choć niejednokrotnie usiłowała
<str. 155> uwolnić się od zmory kąkolu (szczególnie
od haniebnych błędów przez niego popieranych bądź też
wprowadzanych), a jej wysiłki spotykały się z błogosławieństwem,
znajdowała się w tej sytuacji pod nieustannym wpływem kąkolu,
była
ciągle zmieszana z przeważającą ilością tego
chwastu. Jednakże przez wzgląd na pszenicę Boża łaska
rozciągała się nawet na te pomieszane babilońskie
systemy. Nie zostały one zupełnie i na zawsze odcięte od
wszelkich łask ani skazane na rychłe zniszczenie,
ani też cały lud Boży nie został jasno i zdecydowanie
wezwany do ich opuszczenia, dokąd nie nadszedł Boski czas na
dokonanie całkowitego i ostatecznego oddzielania – czas żniwa,
1878 rok. Na samym początku wieku lud Boży został przestrzeżony
przed podstępami
Antychrysta i pouczony, aby się z nim nie łączył.
Jednakże w celu doświadczenia i wypróbowania go dozwolone zostało,
aby w pewnej mierze został on zwiedziony oraz w mniejszym lub większym
stopniu zmieszał się z tym systemem. Każde przebudzenie i
zrozumienie
niechrześcijańskich zasad, nauk i uczynków, które prowadziło
do podjęcia działań reformatorskich, służyło
próbowaniu i sprawdzaniu klasy pszenicy oraz pomagało w stopniowym
oczyszczaniu jej od zmaz Antychrysta. Ostatnia próba i stanowcze wezwanie
w powiązaniu
z całkowitym odrzuceniem owych systemów, które już odtąd
nie mogły korzystać z łaski Bożej (tak jak poprzednio
otrzymywały ją ze względu na znajdującą się
w nich pszenicę), mają na celu ostateczne odłączenie
klasy pszenicy od wszelkich systemów i
zasad antychrystusowych. Jeżeli systemy te podtrzymywały
poprzednio jakieś prawdy, to obecnie gwałtownie się ich
pozbywają, zastępując je ludzkimi teoriami, sprzeciwiającymi
się wszystkim elementom Boskiej Prawdy; żywe nabożeństwo
i pobożność szybko ustępują
miejsca duchowi tego świata i zamiłowaniu do przyjemności.
Gdy upadek Babilonu został oznajmiony, znajdujący
się w nim nadal lud Boży otrzymał nakaz wyjścia: “I
słyszałem inszy głos z nieba mówiący: Wynijdźcie
z niego ludu mój!
abyście nie byli uczestnikami grzechów jego, a iżbyście
nie wzięli z plag jego” – Obj. 18:4. Wyrażenie “Upadł
Babilon: Wynijdźcie z niego <str. 156> ludu mój” zawiera
dwie istotne myśli, na które należałoby szczególnie zwrócić
uwagę. Wskazuje ono, że w pewnym okresie Babilon nie był odtrącony od
łaski Bożej, otrzymując pewną jej miarę pomimo,
że przejawiał cechy zamieszania; nie był on zupełnie
odrzucony aż do czasu oddzielania podczas żniwa, niezależnie
od wielkiej obfitości błędu tkwiącego w tym systemie
oraz niezależnie od niewielkiej
ilości okazywanego przez niego ducha Chrystusowego. Wskazuje ono,
że w pewnym momencie Babilon miał być nagle i całkowicie
odrzucony; wtedy też wszelkie łaski miały ustać dla
niego na zawsze i miał nastąpić sąd; takie właśnie
odrzucenie – według tego,
co już wykazaliśmy – miało nastąpić w 1878 roku.
Wskazuje ono także, że w momencie odrzucenia Babilonu mieli być
w nim i być z nim stowarzyszeni liczni członkowie ludu Bożego,
gdyż to po upadku, czyli odtrąceniu Babilonu od łaski,
zostało skierowane do
nich wezwanie: “Wynijdźcie z niego, ludu mój”.
Należy przy tym zauważyć różnicę
pomiędzy licznymi ruchami nastawionymi na stopniowe reformowanie
systemu, jakie pojawiły się w minionych czterech stuleciach, a
ostatecznym całkowitym oddzieleniem. Te pierwsze były
dozwolonymi próbami reformowania
Babilonu, podczas gdy to, co stało się ostatnio, jest skutkiem
oceny, iż nie ma nadziei na przeprowadzenie takiej reformy: “Byłci
Babilon kubkiem złotym w ręce Pańskiej, upajającym
wszystkę ziemię; wino jego piły narody, dlatego poszalały
narody [zatrute jego błędami], ale nagle upadnie Babilon i
starty będzie; rozkwilcie się nad nim, nabierzcie olejku
balsamowego dla boleści jego, owa się wyleczy. Leczyliśmy
Babilon, ale nie jest uleczony. Opuśćmyż go, a pójdźmyż
każdy do ziemi swej [do prawdziwego Kościoła albo, co może
nastąpić, i do świata, gdyż przez to okaże się,
kto jest pszenicą, a kto kąkolem]; bo sąd jego aż do
nieba sięga” – Jer. 51:7-9 (por. Obj. 17:4, 14:8, 18:2,3,5,19).
Nie uleczony Babilon skazany jest o becnie
na zagładę. Został odrzucony cały system – system
systemów – a do wszystkich członków ludu Bożego, którzy nie
sympatyzują z jego fałszywymi poglądami <str. 157> i
praktykami, skierowane jest wezwanie, aby odłączyli się od
niego. Prorok podaje przyczynę
wydania wyroku o odrzuceniu oraz niemożności zrozumienia jej
przez niektórych, mówiąc:
“I bocian na powietrzu zna ustawione czasy swe, i
synogarlica, i żuraw, i jaskółka przestrzegająca czasu
przylecenia swego; ale lud mój nie zna sądu Pańskiego. [Nie
rozumie, że musi przyjść czas żniwa, pełnego i całkowitego
oddzielenia pszenicy od plew i kąkolu. Wykazuje pod tym względem
mniejszą orientację niż ptaki wędrowne.] Jakoż mówicie:
Myśmy mądrzy, a zakon Pański jest przy nas [skoro nie
potraficie dostrzec czasu
żniwa i właściwej mu zmiany epok]? zaprawdę, oto
daremnie pióro pisarz czyni; daremnie są w zakonie biegłymi [ponieważ
słowo Pańskie wypowiedziane za pośrednictwem proroków i
apostołów jest bezużyteczne i odłożone na bok bez
rozważenia, a ułożone w minionych
“ciemnych wiekach” wyznania wiary są latarniami bez światła
dla tych, którzy chodzą w ciemności]. Kogoż zawstydzili ci
mędrcy (?) [wykształceni]. Którzyż są przestraszeni [niepowodzeniem
swych umiłowanych ludzkich metod] i pojmani? Oto słowo Pańskie
odrzucają; cóż to tedy za mądrość ich [teraz]? [Por.
Izaj. 29:10] Dlatego dam żony [kościoły] ich innym, pola [działania]
ich tym, którzy ich opanują; bo od najmniejszego aż do największego,
wszyscy [z nich] zgoła udali się za łakomstwem; od proroka
[mówcy]
aż do kapłana [duchownego] wszyscy przewodzą kłamstwo.
[Por. Izaj. 56:10-12, 28:14-20.] Bo leczą skruszenie córki ludu mego
[nominalnego Syonu – Babilonu] tylko po wierzchu, mówiąc: Pokój,
pokój! chociaż nie masz pokoju [gdyż cały ten system jest
skażony
i wymaga gruntownego oczyszczenia przy pomocy lekarstwa Słowa Bożego
– Prawdy]. Izali się zawstydzili, przeto że obrzydliwość
czynili? Zaiste, ani się zapałać, ani wstydzić umieli;
przeto upadną [nauczyciele] między padającymi czasu
nawiedzenia swego [przeglądu
– podczas “żniwa”] <str. 158> upadną, mówi Pan. Do
szczętu ich wykorzenię, mówi Pan; nie będzie żadnego
grona na winnej macicy, a żadnej figi na drzewie figowem; nawet i liść
opadnie, a com im dał [wszystkie duchowe łaski i przywileje],
odjęte będzie” – Jer. 8:7-13.
Kolejny werset stwierdza, iż wielu odrzuconych będzie
zdawało sobie sprawę z nadchodzących ucisków, a jednak ciągle
nie będą oni dostrzegać ich prawdziwej przyczyny. Będą
mówić: Zjednoczmy się i obwarujmy się w potężnych
miastach [rządach] i odpocznijmy.
Do pewnego stopnia zdają sobie sprawę z tego, że ani rozsądek,
ani Pismo Święte nie potwierdzają ich fałszywych
doktryn i że najrozsądniejszą wobec tego metodą jest
odpoczywać w cieniu starych przesądów pod ochroną tak
zwanych chrześcijańskich rządów. Zupełnie szczerze mówią
tu oni: “Pan Bóg nasz każe nam odpocząć, gdy nas napoi
wodą żółci”. Jedynym ich pokrzepieniem może być
kielich, który sami sobie zgotowali (zatruty goryczą błędu
– “naukami diabelskimi”, zmieszanymi z czystą wodą żywota
– Prawdą Słowa Bożego). Czyż ci, którzy należą
do Babilonu, miłują go, a tym samym nie są gotowi, aby
okazać posłuszeństwo wobec wezwania: “Wynijdźcie z
niego”, nie zostaną zmuszeni do wypicia kielicha, który sami
przygotowali? Czyż nie będą musieli przyznać,
że ich nauki są fałszywe? Z całą pewnością
będą musieli to uczynić, aż im to całkowicie
obrzydnie. Werset następny mówi o rozczarowaniu na skutek niespełnienia
się ich oczekiwań; mieli oni nadzieję, że wyznawane
przez nich gorzkie (jak woda żółci) nauki
nawrócą świat i doprowadzą do Tysiąclecia. Mówią:
“Czekaj pokoju, aleć nic dobrego; czasu uzdrowienia, alić oto
strach!” – choroba nominalnego Syonu rozwinie się gwałtownie
w czasie nawiedzenia i odrzucenia go, gdy “prawdziwi Izraelici”, posłuszni
wezwaniu
Bożemu, zaczną opuszczać systemy nominalne.
Niektórzy zastanawiają się, dlaczego Bóg
nie postanowił, aby została przeprowadzone kolejna reforma,
jeszcze większa od poprzednich, które okazały się tak
powierzchowne i krótkotrwałe. Pytają oni: Dlaczego Bóg nie
wylał <str. 159> ducha łaski na wszystkie wielkie sekty,
łącząc je w jedną, albo też na którąś
z nich, oczyszczając ją od nieczystości i przyciągając
do niej wszystkich innych? My zaś pytamy: Dlaczego by nie złączyć
także wszystkich królestw na ziemi
w jedno i nie oczyścić go?
Wszystkie dzieci Boże winny być przekonane,
że byłoby to niezgodne z objawionym przez Niego planem. Nieco
wnikliwsze przemyślenia i spojrzenie z punktu widzenia Słowa Bożego
ujawniają brak rozsądku w takim rozumowaniu. Weź pod uwagę
liczbę wyznawców kościoła (czterysta milionów) i zadaj
sobie pytanie: Ilu z nich mogłoby rzeczywiście powiedzieć,
że są zupełnie, ciałem i umysłem, ofiarowani
na służbę Panu i w zgodzie z Jego
planem? Twoje własne
obserwacje doprowadzą cię do wniosku, że po oddzieleniu
“pszenicy” od “kąkolu” przez usunięcie “kąkolu”
w każdym prawie wypadku, w największych kościołach i
katedrach zgromadzałaby się zaledwie niewielka garstka wiernych.
Próba oczyszczenia systemów nominalnych nie została
podjęta z tego powodu, że nawet największy wysiłek w
tym kierunku nie przystosowałby nie poświęconych rzesz
“chrześcijaństwa” oraz ich świeckich i kościelnych
organizacji do wykonywania dzieła Pańskiego, które ma być
obecnie zapoczątkowane na ziemi. Pan wybierał prawdziwie poświęconych,
godnych, przez minione osiemnaście stuleci; to, co pozostało do
zrobienia na dziś, to wybrać ostatnich poświęconych
– a jest ich niewielu – spomiędzy ludzi obecnie żyjących.
Stanowią oni dopełnienie ustanowionej uprzednio liczby członków
ciała Chrystusowego.
Powód, dla którego odrzucone są wszystkie
ludzkie organizacje, a najlepsza z nich nie została zreformowana, aby
wszystkie mogły się w niej zgromadzić, pokazany jest w postępowaniu
naszego Pana w odniesieniu do sekt żydowskich w czasie żniwa,
czyli zakończenia tamtej epoki. Tak wtedy jak i teraz wszystkie one
zostały odrzucone, a “prawdziwi Izraelici” byli wezwani do
opuszczenia ich i skorzystania z wolności, aby mogli być
nauczani o Boskiej woli i planie za pośrednictwem osobiście
przez Boga
wybranych narzędzi. <str. 160>
Nasz Pan chcąc wytłumaczyć Żydom mądrość
objawiającą się przez taki sposób postępowania,
zilustrował ją dwoma przypowieściami: po pierwsze, że
użycie łaty z nowego sukna do naprawienia bardzo starej szaty
doprowadziłoby jedynie do objawienia jej słabości, a na
skutek nierównej odporności materiałów rozdarcie powiększyłoby
się i po drugie, że nalanie nowego wina do starych bukłaków,
które utraciły już swoją rozciągliwość i
elastyczność, przyniosłoby z całą pewnością
raczej szkodę
niż pożytek, gdyż w rezultacie stare bukłaki zostałyby
natychmiast rozsadzone i zniszczone, a wartościowe, nowe wino
zmarnowałoby się.
Nowe nauki naszego Pana były nowym winem, zaś
żydowskie sekty starymi bukłakami. Przypuśćmy, że
Pan przyłączyłby się do jednej z nich i próbował
rozpocząć reformę; jaki byłby tego skutek? Nie ulega wątpliwości,
że nowe nauki, jeżeliby zostały przyjęte, doprowadziłyby
do zupełnego rozpadu takiej sekty. Moc jej organizacji wybudowana na
szerokich podstawach sekciarskiej pychy,
a scementowana błędami, uprzedzeniami i tradycjami ludzkimi,
uległaby natychmiastowemu zniszczeniu. Nowe nauki natomiast byłyby
tłamszone i ograniczane przez dawne błędy i tradycje takiej
sekty, za której przeszłość świat powszechnie obciążyłby
odpowiedzialnością
te nauki.
Z tego też samego powodu, podczas odbywającego
się obecnie żniwa, w brzasku Wieku Tysiąclecia, Pan nasz
ukazując większe światło Prawdy, nie przykłada go
jak łaty do jednego ze starych systemów, ani nie wlewa jako nowego
wina do starych bukłaków. Po pierwsze, dlatego że żaden z
nich nie znajduje się w takim stanie, który umożliwiałby
załatanie, czyli przyjęcie nowych nauk, a po drugie, dlatego,
że gdyby wśród starych systemów zostały przyjęte
nowe prawdy, skutkiem ich działania byłoby
wykształcenie sił, które rozsadziłyby każdą sektę,
nawet solidnie zorganizowaną i spojoną. Gdyby poddawać tej
próbie jeden system po drugim, rezultat byłby zawsze taki sam, aż
w końcu nie pozostałoby żadne naczynie, w którym można
by przetrzymywać i zachować
nowe wino (nauki). <str. 161>
Metoda postępowania naszego Pana podczas
pierwszego przyjścia była zatem najlepszym rozwiązaniem.
Sporządził On całkowicie nową szatę z nowego
sukna, a nowe wino wlał w nowe bukłaki, tj. powołał
prawdziwych Izraelitów (nie związanych z sektami) i podał im
prawdy słuszne w tamtym czasie. Podobnie i teraz. Nawołuje On,
aby ci, co łakną Prawdy, opuścili nominalny duchowy Izrael,
a będzie im dane poznać Prawdę w sposób, w jaki udziela
jej Pan i będą z ochotą współdziałać z Nim
w wykonywaniu Jego planu, nie bacząc na przemijanie starych bukłaków,
odrzucanych jako nieprzydatne do przechowywania nowego wina. Cieszcie się
raczej, że uznani jesteście za godnych otrzymania świadectwa
o teraźniejszej prawdzie, o tym nowym winie. Gdy tylko
doświadczycie słuszności tego świadectwa, przyjmijcie
je i postępujcie według jego wskazań z radością.
Ci, którzy w czasie pierwszego przyjścia czekali,
aż poznają opinię wybitnych przedstawicieli sekt, aby się
nią kierować i którzy pytali: “Izali kto uwierzył weń
z książąt albo z Faryzeuszów?”, nie usłyszeli
Prawdy, gdyż naśladowali ludzi, zamiast Boga. Wybitni członkowie
sekt nie uznali wówczas nauczania Chrystusa. Tak wtedy, jak i dzisiaj
ludzie tego rodzaju są najbardziej ślepymi przewodnikami ślepych.
Zamiast przyjąć Prawdę i otrzymać błogosławieństwo,
“upadają” w czasie próby. Stara szata i stare bukłaki
znajdują się w tak złym stanie, że zupełnie nie
nadają do dalszego użytku.
Skoro tym, który wzywa do opuszczenia Babilonu, jest
sam Pan, nie mamy wątpliwości,
że niezależnie od tego, jakie przedstawicielstwo będzie do
tego celu użyte, cały lud prawdziwie do Niego należący
usłyszy to wezwanie. Stanie się to próbą wykazującą
albo posłuszeństwo, albo umiłowanie Babilonu i
spokrewnienie z jego błędami.
Jeśliby kto pochwalał nauki i metody tego systemu do tego
stopnia, że byłoby mu ciężko go opuścić,
dowiedzie tym, że nie jest godny teraźniejszej Prawdy i zasługuje
na otrzymanie plag, które wkrótce zostaną wylane na Babilon. Jednakże
słowa wezwania wskazują
na to, że znajdujący się w Babilonie <str. 162>
wierny lud Boży nie jest traktowany jako współodpowiedzialny za
jego grzechy światowości oraz za ignorowanie Boskiej Prawdy, aż
do czasu, gdy dowie się, że Babilon upadł – został
odrzucony. Ci, którzy i wtedy by w nim
trwali, będą już uznani za jego
część, gdyż pochwalają złe uczynki i nauki,
dawne i teraźniejsze, zostaną także policzeni wśród uczestników
jego grzechów, a tym samym zasługujących na udział w jego
karaniu, w nadchodzących plagach (zob. Obj. 18:4).
Jakże dosadnie brzmi stwierdzenie: “Stał się
przybytkiem czartów i mieszkaniem wszelkiego ducha nieczystego, i
mieszkaniem wszelkiego ptactwa nieczystego i przemierzłego”, lecz
czyż nie jest prawdą, że najohydniejsza część
społeczeństwa stara się przywdziewać szaty chrześcijaństwa
i obrzędowości oraz znaleźć się w jednej z
dzielnic (sekt) Babilonu. Reprezentowana jest w nim, w takiej czy innej
formie, każda nieczysta zasada i nauka. Jest on “klatką”, w
której bezpiecznie mieszkają nie tylko ciche i łagodne gołębice
Pańskie, ale i wiele nieczystych oraz budzących wstręt ptaków.
Iluż przestępców i oszustów, zwodzących mężczyzn
i kobiety, jest wyznawcami kościoła Chrystusowego! A ilu z nich
pod płaszczykiem wyznania załatwia nadal swe ciemne interesy! Powszechnie
wiadomo, iż większość najbrutalniejszych przestępców,
którzy zostali skazani na karę śmierci, umiera pozostając
w społeczności rzymskokatolickiej.
W Babilonie znajdowali się najlepsi i najgorsi,
kwiat i męty społeczeństw cywilizowanego świata.
Najlepsi, to garstka prawdziwie poświęconych, w politowania
godny sposób przemieszana z ogromną liczbą tych, którzy są
jedynie wyznawcami i plugawymi, przestępczymi mętami. Jednak w
sprzyjających okolicznościach obecnego czasu żniwa
prawdziwie poświęceni będą
oddzieleni w przygotowaniu do uwielbienia.
Jako przykład proporcji występowania
nieczystych i wzbudzających wstręt ptaków w Babilonie i poza
nim podajemy oficjalny raport o stanie społecznym pewnej części
pola pszenicznego, gdzie “ortodoksja” od wielu stuleci szczyciła
się <str. 163> najwyższą jakością i czystością
pszenicy i niewielką ilością kąkolu i gdzie w zakresie
ustanawiania prawa i rządzenia ludźmi tak zwany jedyny
“kościół” współpracuje z rządem:
Stan Społeczeństwa Anglii i Walii
Raport Parlamentarny 1873 roku
Populacja według wyznania religijnego
Rzymskokatolicy 1 500 000
Kościół Anglikański 6 933 935
Dysydenci [Protestanci poza Kościołem
Episkopalnym]
7 234 158
Ateiści 7 000 000
Żydzi 57 000
Ogólna liczba przestępców w więzieniach
Rzymskokatolicy 37 300
Kościół Anglikański 96 600
Dysdenci 10 800
Ateiści 350
Żydzi 0
145 050
Ilość przestępców na 100 000 ludności
Rzymskokatolicy 2 500
Kościół Anglikański 1 400
Dysydenci 150
Ateiści 5
Żydzi 0
Przestępców w proporcji
Rzymskokatolicy 1 na 40
Kościół Anglikański 1 na 72
Dysydenci 1 na 666
Ateiści 1 na 20 000 <str. 164>
Przyczyna takiego stanu rzeczy jest podana w Obj. 18:3:
“Iż z win [ducha, wpływu] zapalczywości wszeteczeństwa
[światowych związków] jego [Babilonu] piły wszystkie
narody”. Błędne nauki odnośnie charakteru i misji Kościoła
oraz twierdzenie, iż nadszedł już czas jego wywyższenia
i królowania (a szczególnie za czasów Konstantyna, po wielkim i głośnym
sukcesie polegającym na zrealizowaniu ziemskich ambicji kościoła,
gdy zaczął uważać się za
Królestwo Boże, ustanowione
w celu królowania w mocy i wielkiej chwale), przywiodły do Babilonu
wielu ludzi, którzy nigdy by się do niego nie przyłączyli,
gdyby był został na wąskiej drodze ofiarowania. Pycha i
ambicja doprowadziły do zagarnięcia światowej władzy
przez kościół tamtego wczesnego okresu. Osiągnięcie
takiej władzy wymagało uznania mas i zdobycie światowego wpływu.
W celu uzyskania wielkiej liczby zwolenników, której w obecnych
warunkach Prawda nie mogłaby przyciągnąć, wprowadzano
fałszywe nauki,
które z czasem uzyskały przewagę nad wszystkimi innymi. Jeśli
jakieś prawdy jeszcze były podtrzymywane, to w zniekształconej
i przekręconej formie. Osiągnięto cel – wielką liczbę
wyznawców, dochodzącą nawet do setek milionów, a prawdziwy Kościół
– pszenica
– ukryty między milionowymi rzeszami kąkolu, pozostał ciągle
“Maluczkim Stadkiem”. W tej sytuacji zarodek prawdziwego Królestwa Bożego,
jak owca między drapieżnymi wilkami, siłą zmuszony do
poddania się, padł ofiarą przemocy; tak jak nasz Pan, którego
śladem postępował, spotkał się z pogardą i
został odrzucony przez ludzi – jako mężowie boleści,
świadomi niemocy.
Obecnie jednak, kiedy świta poranek Tysiąclecia,
a objawiane są fałszywe nauki przynależące do ciemnej
nocy, co przeminęła, kiedy błyszczą autentyczne
klejnoty Prawdy, musi nastąpić zaplanowane całkowite
oddzielenie pszenicy od kąkolu. Jak fałszywe nauki powodowały
niewłaściwy rozwój, tak skutkiem objawienia Prawdy w świetle
żniwa będzie podział. Kąkol jednak, a nawet częściowo
pszenica, odczuwa
strach. Wydaje im się, że rozpad Babilonu byłby równoznaczny
ze zniszczeniem dzieła Pańskiego <str. 165> i
niepowodzeniem jego sprawy. Tak jednak nie jest; kąkol nigdy nie był
pszenicą, a Bóg nigdzie nie zachęca, aby go za pszenicę
uważać. “Pozwolił” jedynie,
aby rosły razem, aż do czasu żniwa. Teraz zaś lud Boży
wezwany jest do opuszczenia Babilońskiej “klatki” z nieczystymi
ptakami, aby cieszyć się wolnością i korzystać ze
światła, biorąc udział w dziele żniwa, a także,
aby dowieść, iż nie zgadza się z błędnymi naukami i
praktykami Babilonu i w ten sposób uciec przed nimi oraz uniknąć
grożącej za nie kary – plag, które dotkną wszystkich
pozostających w tym systemie.
Owe plagi i ucisk, wyobrażane przez ucisk, jaki
spadł na odrzucony dom żydowski, opisane są w Księdze
Objawienia przy pomocy tak ponurej symboliki, iż wielu badaczy rozważając
ten temat dochodzi do bardzo przesadnych i na ślepo wysnutych wniosków,
a przez to nie posiada odpowiedniego przygotowania umożliwiającego
im zrozumienie zbliżającej się rzeczywistości. Symbole
tłumaczą oni często literalnie, stąd też nie będą
w stanie zauważyć ich istotnego wypełniania się jako
religijnych, społecznych i politycznych wstrząsów, kontrowersji,
przewrotów, buntów, rewolucji itp.
Zauważmy także, iż pomiędzy
odrzuceniem Babilonu, odtrąceniem go od łaski (1878 rok), a mającymi
na niego spaść plagami i uciskiem, występuje krótki okres
czasu, w którym wierny lud Boży zostanie poinformowany o tych
faktach i będzie zgromadzony spośród Babilonu. Jasno wskazują
na to słowa
tego samego wersetu, jako że ogłoszeniu: “Upadł Babilon”
towarzyszy wezwanie: “Wynijdźcie z niego ludu
mój, abyście (…)
nie wzięli z [nadchodzących] plag jego”. O tym samym
przedziale czasowym i tejże pracy, która ma być dokonana,
wspomina Obj. 7:3 używając mowy symbolicznej. Posłaniec
gniewu otrzymuje zakaz: “Nie szkodźcie ziemi ani morzu, ani drzewom,
aż popieczętujemy sługi Boga naszego na czołach
ich”. Popieczętowanie na czołach oznacza, że
intelektualne zrozumienie Prawdy będzie stanowiło znak, czyli
pieczęć, który dokona podziału i rozróżnienia pomiędzy
sługami Boga <str. 166> oraz sługami i czcicielami
Babilonu. Poświadcza to prorok Daniel: “Wszyscy niezbożni [nie
dochowujący swego przymierza] nie zrozumieją, ale mądrzy [z
twego ludu] zrozumieją”
– Dan. 12:10. W ten sposób zostaną oni zaznaczeni i rozdzieleni,
zanim plagi spadną na odrzucony Babilon.
Z poprzednio rozważanego wersetu jasno wynika,
że wiedza
ma być czynnikiem dokonującym tak popieczętowania, jak i
oddzielania. Najpierw bowiem jest wydane oświadczenie, że
“upadł Babilon” i że spadną nań wkrótce różne
plagi, czyli kara. I dopiero wtedy od ludu Bożego należy
spodziewać się posłuszeństwa nakazowi “Wynijdźcie”,
na podstawie tej właśnie wiedzy. Doprawdy, zdajemy sobie
z tego sprawę, że wszyscy muszą być dobrze “popieczętowani
na czołach ich” – rozumnie poinformowani odnośnie planu Bożego,
zanim będą mogli poprawnie ocenić ten nakaz i usłuchać
go.
Czyż nie jest to oczywiste, że właśnie
to dzieło pieczętowania jest już przeprowadzane? Czyż
nasze czoła nie są teraz pieczętowane? Czyż nie odbywa
się to w najstosowniejszym czasie? Czyż Pan osobiście swą
ręką – przez swe Słowo – nie prowadzi nas krok po kroku
do właściwego oceniania Prawdy i wszystkich innych zagadnień
z Jego punktu widzenia, powodując,
że zmieniamy swe wcześniejsze poglądy na wiele tematów, które
opieraliśmy na innych źródłach? Czyż nie jest prawdą,
że żadna z rozmaitych części, czyli sekt Babilonu, nie
była użyta w celu popieczętowania naszych czół, lecz
że wszystkie one stanowiły raczej przeszkodę, która hamowała
szybkie przeprowadzanie tej pracy? Czyż nie dostrzegamy słuszności
tych faktów oraz oświadczenia Pańskiego, że pszenica musi
zostać oddzielona od kąkolu w czasie żniwa? Czyż
mielibyśmy się nie zgodzić z tym, że Bóg zaplanował
objawienie tych prawd swym wiernym, a następnie oczekiwał, by
okazali serdeczne zamiłowanie do Jego planu i natychmiastowe posłuszeństwo?
Jeżeli nawet posłuszeństwo i wyjście wymagałoby
od nas zostawienia poza sobą ludzkiej chwały, zrezygnowania z wysokich dochodów,
mieszkania na plebanii, finansowej pomocy w naszych interesach, domowego
spokoju i innych rzeczy, <str. 167> nie bójmy się. Ten sam, który
mówi do nas: “Wynijdź”, powiedział kiedyś do Piotra,
chodząc po morzu: “Pójdź”. Piotr, usłuchawszy
tego wezwania, poszedł i byłby utonął, gdyby nie
podtrzymała go wyciągnięta ręka Pańska, ta sama,
która obecnie skutecznie podpiera tych, co na Jego polecenie wychodzą
z Babilonu. Nie zważajcie na rozkołysane morze trudności
stających na drodze, lecz nabierzcie
odwagi patrząc tylko na Pana.
Polecenie brzmi: Wynijdźcie, a nie: Idźcie;
opuszczając bowiem niewolę ludzkich tradycji i wierzeń,
systemów i błędów udajemy się wprost do Pana, abyśmy
byli nauczani, karmieni, abyśmy się wzmacniali i zmierzali ku
doskonałości w czynieniu wszystkiego tego, co jest Mu przyjemne,
abyśmy mogli stać, a nie upaść
wraz z Babilonem.
Słowo Boże objawia nam, że nominalny kościół,
po odpadnięciu od łaski i po usunięciu go z ust Pańskich
(Obj. 3:16), stopniowo pogrąży się w niewierze. Biblia
zostanie tam w końcu zupełnie pominięta, stając się
tylko pustą nazwą, a filozoficzne spekulacje w rozmaitych
odcieniach zostaną uznane za prawdziwe credo. Wierni popieczętowani
unikną tego upadku, gdyż będą “godni
ujść tego wszystkiego, co się dziać ma, i stanąć”
a nie upaść, w czasie obecności Pańskiej (Łuk.
21:36). W istocie już teraz wielu pogrążyło się w
ten sposób, uprawiając jedynie formy kultu, wierząc w Boga i w
przyszłe życie, lecz według wyobrażeń kształtowanych
przez własne lub cudze
filozofie, teorie, tworzone z pominięciem Biblii jako nieomylnego
źródła wiedzy na temat Boskich zamiarów. Choć odwołują
się do Biblii, nie wierzą w jej opowiadania, szczególnie te o
raju i upadku. Trzymając się imienia Jezus i nazywając go
Chrystusem oraz
Zbawicielem, uważają go za przykład, znakomity aczkolwiek
nie wolny od pomyłek, a całkowicie odrzucają Jego ofiarę
okupową – Jego krzyż. Twierdząc, że Bóg jest Ojcem
także dla grzeszników, wypierają się przekleństwa i
Pośrednika.
Powszechnie nie dostrzeg a
się faktu, że misja naszego Pana, która w czasie pierwszego
przyjścia <str. 168> trwała trzy i pół roku, aż
do odrzucenia narodu żydowskiego (ich kościół był
identyczny z narodem), była raczej ogólną próbą dla
tamtego ustroju, czyli systemu w całości,
niż sprawdzianem dla pojedynczych
członków. Jego duchowieństwo – kapłani, nauczeni w Piśmie
i Faryzeusze – było przedstawicielem całego systemu. Oni sami
twierdzili, że są przedstawicielami judaizmu (Jan 7:48,49), a i
lud za takich ich uważał, stąd też tak istotne było
pytanie: “Izali kto uwierzył weń z książąt albo
z Faryzeuszów?” Także i nasz Pan tak ich traktował; rzadko
kiedy strofował lud
za to, iż Go nie przyjął, ustawicznie zaś obciążał
odpowiedzialnością za to “ślepych przewodników”, którzy
sami do Królestwa nie wchodzą, ani nie dozwalają uczynić
tego ludowi – który inaczej na pewno przyjąłby Jezusa jako
Mesjasza i Króla.
Nasz Pan czynił nieustanne wysiłki w celu
uniknięcia rozgłosu, aby Jego cuda i nauczanie nie doprowadziły
do podburzenia ludu, który
w takim wypadku na siłę ogłosiłby go królem (Jan
6:15), jednocześnie nie zaprzestając poddawania świadectw i
dowodów swego mesjańskiego autorytetu pod uwagę żydowskiego
kleru, aż do czasu, gdy po zakończeniu próby tego narodu-kościoła,
jego dom – system
– “został pusty”, odrzucony. Wtedy dopiero, pod kierownictwem
Pana, poprzez nauczanie apostolskie, cały wysiłek został
skierowany do pojedynczych ludzi, a odrzucona organizacja kościelna i
jej urzędnicy zostali całkowicie pominięci.
Dowodem, iż w czasie swej misji, aż do
odrzucenia judaizmu, Pan Jezus traktował nauczycieli i kapłanów
jako reprezentantów tego systemu, jest jego postępowanie w stosunku
do oczyszczonego trędowatego, opisane w Mat. 8:4. Jezus powiedział
do niego: “Patrz, abyś nikomu nie powiadał; ale idź
ukaż się kapłanowi i ofiaruj dar on, który przykazał
Mojżesz na świadectwo przeciwko nim”. Dowód ten, czyli
świadectwo, miał być do czasu ukryty przed ludem, lecz
pospiesznie przedstawiony “przywódcom”,
którzy stanowili reprezentację kościoła żydowskiego
w czasie przeprowadzanej wówczas próby. <str. 169>
Szczególną uwagę należy zwrócić
na przedmiot i skutek próby systemu kościoła tworzonego przez
Żydów ze względu na jej symboliczne znaczenie odnoszące się
do obecnej próby Kościoła Wieku Ewangelii, a także ze względu
na miejsce Żydów w całym planie Bożym. Wedle obietnic Bożych,
uważali się oni za lud gotowy
do przyjęcia Mesjasza, za lud, który zostanie przez Niego
zorganizowany, wzmocniony, poprowadzony i wykorzystany jako “swój
lud” w dziele błogosławienia
wszystkich innych narodów ziemi, poprzez udzielenie im możliwości
zupełnego poznania Boga i poddania się Jego sprawiedliwym prawom.
Jakkolwiek Bóg dzięki swej przenikliwości był w pełni
świadomy, że naród izraelski nie nadaje się do zajęcia
tego
nadrzędnego miejsca w Jego wielkim dziele, to jednak w pełni umożliwił
im podjęcie próby skorzystania z tego przywileju, tak jakby nie
wiedział, jaki będzie jej rezultat. Jednocześnie jednak
Jego umiejętność przewidywania została zawarta w
zapisach proroczych,
których Żydzi nie byli w stanie zrozumieć, abyśmy my
nie pomyśleli, że Bóg w swoim postępowaniu z Żydami
przeprowadzał eksperyment, który się nie udał.
Dokąd Izrael twierdził, że jest
przygotowany do wykonania swej części planu, a nawet, że
czeka na to z utęsknieniem, było jak najbardziej właściwe,
aby przeprowadzić taką próbę, zanim dalsza część
tego planu zostanie wprowadzona w życie. Gdyby po przeprowadzeniu
koniecznej próby okazało się, że nasienie Abrahama według
ciała nie nadaje się do otrzymania najwyższego zaszczytu,
który był obiecany i do którego dążyło, to kolejnym
zamierzeniem przewidzianym na taką sytuację było powołanie
i wybranie w czasie Wieku Ewangelii jednostek godnych najwyższej czci,
jaka obiecana była dla nasienia Abrahamowego i, wraz
z Mesjaszem, współdziedziców obiecanego Królestwa, które podźwignie
i ubłogosławi wszystkie rodzaje ziemi (Gal. 3:16,27-29,14).
“Siedemdziesiąt tygodni” (490 lat) łaski
Bożej dla narodu żydowskiego musiało się wypełnić,
stąd też żaden poganin ani Samarytanin nie mógł być
powołany, aby być uczniem albo w jakikolwiek inny sposób mieć
do czynienia z Królestwem głoszonym przez Jezusa i apostołów (Dzieje
Ap. 3:26). “Wamci najpierw miało być opowiadane słowo
Boże” [zaproszenie <str. 170> do udziału w Królestwie],
powiedział apostoł Paweł, zwracając się do Żydów
(Dzieje Ap. 13:46). “Na drogę poganów nie zachodźcie, ani do
miasta samarytańskiego nie wchodźcie, ale raczej idźcie do
owiec, które zaginęły z domu Izraelskiego”, a także:
“Nie jestem posłany, tylko do
owiec, które poginęły z domu Izraelskiego”, powiedział
Mistrz rozsyłając uczniów (Mat. 10:5, 15:24).
Na przeprowadzenie próby Żydów Bóg wyznaczył
cały “siedemdziesiąty tydzień”, w połowie którego
Chrystus zmarł – okres siedmiu lat, począwszy od rozpoczęcia
misji przez naszego Pana aż do wysłania Piotra do Korneliusza
– pierwszego nawróconego poganina. Zamiast jednak przeprowadzać próbę
dla wszystkich (narodu-kościoła) przez całe siedem lat,
została ona, na ich korzyść (a nie na niekorzyść),
“skrócona w sprawiedliwości”.
Było rzeczą oczywistą i to nie tylko dla Boga, lecz i dla
ludzi, że Faryzeusze, kapłani i nauczeni w Piśmie nie tylko
odrzucili Jezusa, lecz aż do końca nienawidzili Go i szukali
okazji, aby Go zabić. Toteż gdy nadszedł czas i gdy
publicznie
wystąpił On w roli króla
przybywającego do nich na oślęciu, nie przyjęty przez
przedstawicieli narodu-kościoła, natychmiast wyrzekł się
tego systemu, pomimo iż prosty lud przyjął Go przyjaźnie,
a nawet nalegał, aby został uznany za króla (Mar. 12:37). W ten
to sposób Pan nasz skrócił próbę, która w dalszym ciągu
byłaby bezużyteczna, aby pozostała część
“siedemdziesiątego tygodnia” mogła być poświęcona
specjalnie i wyłącznie dla ludu
– jednostek spośród
odrzuconego systemu, zanim praca głoszenia posłańców nowej
dyspensacji zostanie skierowana do rozpowszechniania Prawdy między
wszystkimi narodami. Tak też się stało. Gdy po
zmartwychwstaniu nasz Pan powiedział uczniom, że ich praca nie
musi się już ograniczać wyłącznie do Żydów,
lecz powinna rozciągać się na “wszystkie
narody”, był na tyle dokładny, aby dodać “począwszy
od Jeruzalemu” (Łuk. 24:47). Wiedział też, że
ich żydowskie poglądy będą powstrzymywać ich od
skierowania kroków dalej – poza własny naród, aż do czasu,
<str. 171> gdy On sam otworzy tę drogę, co stało się
po odtrąceniu ich od łaski przez posłanie Piotra do
Korneliusza. Odtąd jednostki tak spośród pogan, jak i Żydów,
miały równe prawo uczestniczenia w Boskiej łasce, będąc
równie przyjemnymi w Chrystusie i przez Chrystusa. W obecnym powołaniu
“nie
ma różnicy” jak chodzi o Boga. Jeśli zaś jest, to tylko
na niekorzyść dla Żydów, którzy z uprzedzenia nie chcą
przyjąć, jako daru
w Chrystusie, błogosławieństwa niegdyś im ofiarowanego
na warunkach całkowitego dochowania litery i ducha prawa Bożego,
którego nikt z ludzi upadłego stanu nie mógł wykonać.
Ów “siedemdziesiąty tydzień”, z jego
wszystkimi szczegółami dotyczącymi próby narodu izraelskiego,
nie tylko miał na celu wypróbowanie tego systemu, lecz także, a
może nawet przede wszystkim, był on symbolicznym wyobrażeniem
podobnej próby nominalnego kościoła ewangelicznego, czyli
duchowego Izraela, zwanego “chrześcijaństwem” i “Babilonem”,
która miała być przeprowadzona w trakcie podobnego
siedmioletniego okresu – od październiku 1874 do października
1881 roku
– rozpoczynającego żniwo Wieku Ewangelii. “Chrześcijaństwo”,
“Babilon” utrzymuje, iż dostrzega niepowodzenie, jakie przeżył
jego poprzednik – naród izraelski i twierdzi, że stanowi prawdziwe
duchowe
nasienie Abrahama oraz że jest gotowe i z niecierpliwością
oczekuje na czas, w którym będzie nawracać pogański świat
i w sprawiedliwości rządzić wszystkimi narodami, nauczać
je i błogosławić. Dokładnie to samo utrzymywał
system żydowski. Wiek obecny jest taki sam, jak jego symboliczny
odpowiednik, także pod
tym względem, że wszyscy ówcześni przywódcy traktowali
obietnice dotyczące przyjścia Mesjasza jako wyrażenia
symboliczne, a tylko zwykli ludzie spodziewali się, że Mesjaszem
będzie pojedynczy
człowiek. Wykształceni Żydzi tamtego czasu zignorowali człowieka-Mesjasza,
gdyż spodziewali się, że dzięki znakomitym prawom ich
naród-kościół zapanuje nad innymi narodami i w ten sposób
wypełni to, co dla prostych ludzi wiązało się z
koniecznością nadejścia jednoosobowego Mesjasza. (Jest to
pogląd wciąż podtrzymywany
przez “wykształconych” nauczycieli żydowskich, rabinów, którzy
uważają, że proroctwa mesjańskie <str. 172>
odnoszą się do ich narodu-kościoła, a nie do
jednoosobowego Zbawiciela świata. Nawet proroctwa odnoszące się
do cierpienia Chrystusa stosują oni do swych
narodowych cierpień.) Postępując wedle tej teorii, rozsyłali
po całym świecie misjonarzy, aby nakłonić ludzkość
do przestrzegania Prawa Mojżeszowego, mając nadzieję dotrzeć
w ten sposób do wszystkich i “błogosławić wszystkie
narody ziemi” pominąwszy jednoosobowego
Mesjasza. Była to tendencja do tego stopnia istotna, że wspomniał
o niej nasz Pan, mówiąc: “Obchodzicie morze i ziemię, abyście
uczynili jednego nowego Żyda”.
Jakże podobne są teorie współczesnego
nominalnego “chrześcijaństwa”. Prości ludzie, gdy
dowiadują się, że Pan obiecał przyjść
ponownie oraz że apostołowie i prorocy przepowiadali, iż
Tysiąclecie, czyli czas restytucji, będzie skutkiem wtórego
przyjścia naszego Pana (Dzieje Ap. 3:19-21), skłonni są
przyjąć Prawdę i radować się nią, tak jak
prosty lud w czasie pierwszego przyjścia. Podobnie jednak jak osiemnaście
stuleci temu, najwyżsi kapłani i przywódcy ludu wyznają
bardziej zaawansowane (?) idee. Twierdzą oni, że obietnice błogosławieństw
Tysiąclecia, pokój dla ziemi i dobre upodobanie w ludziach przyjdą jako
skutek ich wysiłków, działalności misyjnej itp., bez
konieczności osobistego przyjścia Pana Jezusa, unieważniając
w ten sposób obietnice wtórego przyjścia i nadchodzącego Królestwa.
Najwyżsi kapłani i przywódcy, “kler” współczesnego
“chrześcijaństwa”, zwodzą samych siebie i lud, twierdząc
i, jak się wydaje, także wierząc, iż ich działalność
misjonarska niebawem osiągnie ostateczny cel oraz że bez Pana
znaleźli się w przededniu udzielenia światu przedstawionych
w Słowie Bożym błogosławieństw
Tysiąclecia.
To zwodnicze mniemanie po części znajduje
podstawę w korzystnej sytuacji dla rozwoju handlu w krajach rozwiniętych
i co za tym idzie, w zwiększeniu światowego dobrobytu, co wynika
z właściwego dla “Dnia Przygotowania” rozwoju <str.
173> umiejętności i możliwości szybkiego
przemieszczania się z miejsca na miejsce. Babilon ośmiela się
przypisywać sobie zasługę za zaistnienie takiej sytuacji,
twierdząc, iż wszystkie te osiągnięcia są
rezultatem chrystianizacji świata i jego pobudzającego
wpływu. Dumnie wskazuje on na pomyślność i dobrobyt
“chrześcijańskiego narodu” Wielkiej Brytanii, uważając,
iż są one skutkiem przestrzegania zasad chrześcijańskich.
A jaka jest rzeczywistość? Rozwój narodów, tak tego, jak i
innych, pozostawał zawsze
w proporcji do wysiłków włożonych w próby zrzucenia z
siebie jarzma babilońskiego ucisku. Wielka Brytania na tyle cieszyła
się pomyślnością, na ile zerwała gnębiące
kajdany papiestwa, na ile zaś ciągle pozostaje pod wpływem
papieskich poglądów dotyczących
jedności kościoła i państwa, Boskiego upoważnienia
do sprawowania władzy królewskiej, kapłańskiej i do
uciskania oraz na ile poddaje się pod tyranię chciwości i
samolubstwa, na tyle ciągle dowodzi swego upodlenia.
Żądza władzy i złota umożliwiła
powolne otwarcie bram pogańskich lądów dla handlu prowadzonego
przez tak zwane chrześcijańskie narody, dla angielskiego i
niemieckiego rumu i opium oraz dla amerykańskiej whisky i tytoniu. Miłość
Boża i błogosławieństwo dla pogańskich narodów
nie miały nic wspólnego
z tą działalnością. Oto niewielki fragment bieżącej
historii, który powinien wstrząsnąć sumieniami tak zwanych
chrześcijańskich narodów, jeśli w ogóle mają one
jeszcze resztki sumienia. Mahometański Emir z Nupe w Zachodniej
Afryce przesłał niedawno następujący
list do Biskupa Crowthera z misji nigeryjskiej:
“Sprawa jest krótka. Chodzi jedynie o barasę
[rum]. Barasa, barasa, barasa! Ona zrujnowała nasz kraj, zrujnowała
strasznie nasz naród, ona doprowadziła nasz lud do szaleństwa.
Błagam cię Malam Kip, nie zapomnij o tym piśmie, wszyscy cię
błagamy, aby [Crowther] uprosił wielkich kapłanów [zarząd
Towarzystwa Misyjnego Kościoła Anglikańskiego], żeby
<str. 174> ubłagali Królową Angielską [Głowę
Kościoła Anglikańskiego] o wydanie zakazu sprowadzania
barasy do naszego kraju.
Przez Boga i Proroka! Przez Boga i Proroka, Jego posłańca,
on musi nam w tym pomóc – w sprawie barasy. Powiedz mu, niech Bóg mu błogosławi
w jego pracy. Jest to słowo ust Malike, Emira z Nupe.”
W komentarzu pewna baptystyczna gazeta zauważa:
“Pokorny murzyński władca wykazuje w swym
liście taką troskę o swój naród, jakiej jeszcze żaden
chrześcijański monarcha czy rząd nie okazał, albowiem
ani żaden europejski władca chrześcijański, ani żaden
prezydent Stanów Zjednoczonych nie stanął w taki sposób po
stronie swego narodu. Nigdy nie znalazły się takie słowa w
żadnym przemówieniu inauguracyjnym w parlamencie ani w żadnej
odezwie prezydenckiej. Niech wstydzą się nasi chrześcijańscy
władcy! Zysk, przeklęty głód złota, to prawa dla kupców,
którzy są
ulubieńcami i panami naszych rządów.”
Pytamy zatem w imię prawdy, dlaczego rządy te
zwą się chrześcijańskimi. Rząd Stanów
Zjednoczonych nie stanowi pod tym względem wyjątku. Choć
tak wielu jest tych, którzy uparcie określają go mianem rządu
chrześcijańskiego, on sam nie przypisuje sobie prawa używania
takiego niezasłużonego tytułu, jest jednak nieustannie do
tego zachęcany przez gorliwych sekciarzy. Z Bostonu nieustannie wysyłane
są do Afryki ogromne ładunki rumu, w co rząd nie ingeruje.
Odbywa się to nawet
za jego przyzwoleniem, jako że rząd wydaje producentom i
handlowcom dziesiątki tysięcy licencji uprawniających do
rozprowadzania między obywatelami swego własnego kraju
straszliwej “wody ognistej”, która poprzez proces nazywany
rektyfikacją, czyli mówiąc inaczej– zalegalizowanym
mieszaniem najwstrętniejszych trucizn, staje się podwójnie
szkodliwa i powodująca uzależnienie. “Chrześcijańscy”
mężowie stanu oraz władcy tak zwanych chrześcijańskich
narodów stają w obronie takich i gorszych jeszcze praktyk, usprawiedliwiając
je ze względu na podatki,
które są najłatwiejszym sposobem pobierania od ludzi pieniędzy
stanowiących udział w koniecznych wydatkach państwa. Jest
to niewątpliwie najgorszy i najpodlejszy nierząd. Każdy myślący
człowiek zgodzi się z tym, że określenie “chrześcijański”
byłoby zupełnie nie na miejscu, nawet gdybyśmy używali
go w odniesieniu do najlepszego z obecnych rządów. Próba <str.
175> pogodzenia treści tego określenia z charakterem “królestw
tego świata” rządzonych przez “księcia tego świata”
– Szatana i ludzi przepojonych “duchem światowości”,
wprowadziła zamieszanie w serca wielu prawdziwych chrześcijan,
którzy zostali zwiedzeni błędnym poglądem, jakoby obecne
rządy miały mieć cokolwiek wspólnego z Królestwem
Chrystusowym.
Cannon Farrar w Contemporary Review
(“Przegląd Współczesny”) pisze:
“Dawna drapieżność handlu niewolnikami
została zastąpiona zachłannością i rujnującą
drapieżnością handlarzy wódką. Nasi ojcowie trzymali
narody afrykańskie pod jarzmem bicza, a my zakuwamy je w jarzmo kańczugów.
Rzeki Afryki zostały otwarte dla handlu tylko po to, aby popłynęła
nimi szalejąca trucizna alkoholu. Żadna rzeka Inferna31
nie była bardziej przeklęta i czerwona od krwi. Czy żyje
jeszcze nasze sumienie narodowe?”
31 Od łac. infernus
– znajdujący się w dole, piekielny – przyp.tłum.
Odpowiadamy – Nie! Ten naród nigdy nie był
narodem chrześcijańskim, tak jak nigdy nie posiadał chrześcijańskiego
sumienia ani chrześcijańskiego ducha. Co najwyżej można
by uznać, że światło, którym przyświecają
szczerze poświęcone dzieci Boże, na tyle oświeciło,
oczyściło i zawstydziło opinię publiczną krajów,
w których “świecą oni jako światła”, że podjęto
się tam przeprowadzenia częściowej reformy moralnej.
W identyczny sposób te same chrześcijańskie
(?) rządy zmusiły Chiny i Japonię, nie bacząc na ich
szczery protest, do podobnie okropnego handlu. W 1840 roku Wielka Brytania
rozpoczęła z Chinami wojnę zwaną “wojną opiumową”,
której celem było zniewolenie rządu chińskiego, pragnącego
ochronić swój naród przed strasznym
przekleństwem opium i zmuszenie go, aby zezwolił na napływ
tego artykułu. Wojna przyniosła zwycięstwo tym, co stanęli
w owym sporze po stronie diabła. Brytyjskie okręty wojenne
zniszczyły tysiące domów i pozbawiły życia tysiące
ludzi, ale zmusiły pogańskich
władców Chin, aby otwarli bramy swego cesarstwa dla opium –
powolnej śmierci, trucizny, którą Chiny przyjęły
szybko. Według oficjalnego raportu opublikowanego w 1872 roku, czysty
dochód rządu Brytyjskiego z handlu tym narkotykiem, po odliczeniu
ogromnych
kosztów związanych z poborem dochodów, wyniósł w roku
poprzedzającym <str. 176> ponad 37 mln dolarów. Te 37 mln
rocznie stały się główną przyczyną wojny, jakże
przeciwnej duchowi miłości i troski o obecny albo przyszły
dobrobyt Chińczyków. Zawarta w traktacie
klauzula, zapewniająca ochronę chrześcijańskim
misjonarzom, była jedynie kąskiem chytrze rzuconym w celu
uspokojenia sumień miłujących sprawiedliwość
ludzi, w celu wywołania wrażenia, że owa straszna zbrodnia
była uprzejmym aktem miłosierdzia. Na mocy
traktatu kończącego wojnę niektóre porty zostały
otwarte dla brytyjskiego handlu, a w ślad za tym zawarte zostały
podobne traktaty z innymi narodami, co przyniosło pewne dobre skutki.
Jednym z nich było otwarcie Chin na wpływy cywilizacyjne. Jednakże
pojawienie
się w Chinach grupy chrześcijan głoszących tamtemu
narodowi niektóre zasady sprawiedliwości nie było zasługą
narodu brytyjskiego,
którego jedynym przedmiotem zainteresowania był handel; źródłem
niesłusznej niesprawiedliwej wojny przeciwko ludowi, nie tak dobrze
wyszkolonemu w posługiwaniu się diabelskimi sztuczkami, nie było
dobro narodu chińskiego ani chwała Boża, lecz żądza
złota.
“Chrześcijaństwo” nauczyło narody,
prócz innych przywar, najgorszej formy bałwochwalstwa – czczenia
samego siebie, bogactwa i władzy, dla których to rzeczy wielu ludzi
i wiele narodów przyznających się do chrześcijaństwa
gotowych jest oszukiwać, szkodzić, a nawet zabijać się
wzajemnie. Nauczyło ich także bluźnierstwa i świętokradztwa
w każdym języku, gdyż każda załoga statku,
niezależnie od tego, z jakiego chrześcijańskiego narodu
pochodzi, bluźni przeciwko imieniowi Chrystusa. Jednakże pomimo
takiego wpływu rzekomo chrześcijańskich narodów, spomiędzy
nich wyszli także szlachetni misjonarze krzyża, prawdziwi słudzy
Boży, a
także mniej szlachetni słudzy człowieka – tych jednak była
zaledwie garstka – których celem było opowiadanie narodom o
Chrystusie i o prawdziwej cywilizacji.
Choć nie dotyczy to gorliwych misjonarzy, to
jednak pozostający w kraju entuzjastyczni urzędnicy towarzystw
misyjnych, nie mając pojęcia o sytuacji w obcych krajach ani nie
będąc nią w rzeczywistości zainteresowani, sądząc
po wielkich <str. 177> sumach, jakie są każdego roku
zbierane i wydawane, myślą, że świat pogański
jest już prawie nawrócony, a ich
wysiłki niebawem sprowadzą obiecane błogosławieństwa
Tysiąclecia bez konieczności wtórego przyjścia naszego
Pana. Czołowi misjonarze, z wyjątkiem tych, którzy umieją
ożywiać swe nadzieje niezależnie od rzeczywistych doświadczeń
i zdrowego osądu, przyznają
się do wielkiego zniechęcenia. Jeden z nich Wielebny J. C. R.
Ewing, D.D., który przez dziewięć lat pracował na misji w
Indiach, wygłaszając niedawno wykład dla Young Men’s
Christian Association32
w Pittsburghu przyznał, że aktualnym
efektem działalności cywilizacyjnej i misyjnej jest nie tylko
obalenie religii pogańskich, ale także podważenie wiary w
jakąkolwiek religię, doprowadzające ludzi do ateizmu.
Wyraził on jednak głęboką nadzieję, że następnie
dokona się przejście od ateizmu do chrześcijaństwa. Nadzieja ta jest jednak
bezpodstawna, jak wyraźnie dowodzą wszelkie doświadczenia
krajów cywilizowanych. Przytaczamy poniżej fragmenty zamieszczonych
w prasie relacji dotyczących jego publicznego wykładu:
32 Stowarzyszenie Męskiej Młodzieży
Chrześcijańskiej, YMCA – przyp.tłum.
“Wiele zawdzięczają Indie pośrednim i
bezpośrednim wpływom chrześcijaństwa, które przyczyniło
się do obalenia dawnych wierzeń w materialne bóstwa oraz do
zastąpienia ich uznawaną przez narody Zachodnie [Europy i
Ameryki] ideą jednego najwyższego Boga. [Wprost należałoby
raczej powiedzieć, że przyjmują oni pogląd właściwy
dla ateizmu, głoszący, iż Natura jest najwyższym i
jedynym Bogiem.]
Spomiędzy 263 mln mieszkańców tego kraju, 10
mln młodych ludzi, którzy znają język angielski, poznaje
zachodnią ideologię taką, jakiej i my się uczymy. Wyższa
kasta otrzymuje staranne wykształcenie w zakresie literatury, religii
i nauki, które są podstawowymi elementami wykształcenia ludzi
zamieszkujących Amerykę. Dawny obraz mściwego Boga, który
musi zostać
przebłagany rozlicznymi darami i modlitwami, ustąpił
miejsca współczesnemu duchowi ateizmu. Wykształceni ludzie
Wschodu nie wierzą już w bogów, w których wierzyli ich ojcowie.
Na zawsze zaniechali swych przekonań, zastępując je naukami
pułkownika Roberta
G. <str. 178> Ingersola, Paine’a, Voltaire’a, Bradlaugha i wielu
innych nauczycieli ateizmu i panteizmu. Epoka sceptycyzmu niebawem
przeminie, a Zachód, tak jak udzielił Indiom swej ideologii, tak
przekaże im religię chrześcijańskiego Boga.
Młodzież w Indiach jest wykształcona,
bystra, inteligentna, dobrze zorientowana w problemach innych narodów oprócz
swego własnego oraz, co może się wydawać dziwne,
znakomicie znająca Biblię. Istotnie, znają ją oni tak
dobrze, że jedynie człowiek posiadający gruntowną
znajomość Biblii i chrześcijańskiej teologii może
mieć nadzieję, iż będzie w stanie odpowiedzieć w
zadowalający sposób na wnoszone przez nich zastrzeżenia i
argumenty. Powszechny pogląd, że misjonarz siedzi w cieniu
drzewa i naucza zgromadzonych wokół niego
nagich dzikusów, jest już daleki od rzeczywistości. W Indiach
misjonarz spotyka inteligentnych oraz wykształconych ludzi i musi być
dobrze przygotowany, aby wywrzeć na nich wpływ. Ludzie ci, oprócz
posiadanego wykształcenia, dobrze wyglądają, są przyjaźni,
grzeczni, uprzejmi, a cudzoziemców traktują z wielkim poważaniem
i szacunkiem”.
Sytuacja opisana przez misjonarza bynajmniej nie daje
podstawy do żywienia nierozsądnej nadziei, którą wcześniej
ten pan wyraził. Doświadczenie z całą pewnością
dowiodło, iż przy pomocy nieudolnych argumentów sekciarzy, których
błędy zniekształcają i wypaczają resztki
posiadanej Prawdy, rzadko udaje się nawrócić czy to szczerego,
czy też szyderczego sceptyka. Chyba tylko ślepi nie dostrzegają,
że jeśliby tysiąc milionów
pogan zostało nawróconych
do stanu, w jakim znajduje się czterysta
milionów*
tak zwanych chrześcijan, to można by zadać podobne pytanie,
jak w Wieku Żydowskim (Mat. 23:15), czy nie zasługiwaliby oni
dwakroć więcej na zniszczenie niż wtedy, gdy pozostaliby
byli wierni swym pogańskim przesądom. Doprawdy, żaden rozsądny
człowiek nie mógłby powiedzieć, że nawrócenie do
stanu, w jakim trwają tak zwani chrześcijanie pasowałoby do
opisu Tysiąclecia oraz pokoju i dobrej woli z nim związanych, a
przepowiedzianych <str.
179> przez proroków i krótko podsumowanych w modlitwie naszego Pana słowami:
“Przyjdź królestwo twoje, bądź wola twoja jako
w niebie, tak i na ziemi”
– Łuk. 11:2.
* Z owych 400 mln, 280 mln to rzymskokatolicy i
grekokatolicy, a 120 mln to protestanci.
Czy ż
należy się dziwić, że owe czterysta
milionów ludzi tworzących,
jak mniemają, Kościół Chrystusowy i nazywających się
Królestwem – chrześcijaństwem, zostało przez Pana
odrzuconych i określonych znacznie bardziej stosowną nazwą
– Babilon (mieszanina, zamieszanie)? Czyż jest to zaskakujące,
że na skutek swych poglądów na temat Królestwa Chrystusowego
oraz sposobów i skutków upowszechnienia go w świecie, pozostają
oni nie przygotowani do rzeczywistego Królestwa i niechętnie
przyjmują nowego Króla, tak jak, z podobnych
powodów, władcy domu, który był symbolicznym wyobrażeniem,
byli nie przygotowani na pierwsze przyjście? Nie należy także
wątpić, że owi cesarze, królowie i książęta,
którzy obecnie używają swego wpływu i władzy głównie
w celu wywyższania samych siebie,
którzy wyposażają i utrzymują miliony ludzi pod bronią,
aby zapewnić sobie ochronę i możliwość dalszego
sprawowania władzy i imperialnych ekstrawagancji, będą chętnie
patrzeć, jak to już miało miejsce w przeszłości,
na miliony poległych, a w konsekwencji
na kolejne miliony wdów i sierot, byle tylko nie dzielić z nikim
doczesnych korzyści. Czyż jest w tym coś dziwnego, że
ludzie ci nie pożądają, nie oczekują, ani nie wierzą
w takie Królestwo, jakie jest obiecane w Piśmie Świętym,
Królestwo, w którym wielcy,
wyniośli i pyszni będą poniżeni, a ludzie niskiego
stanu będą wywyższeni do powszechnego, właściwego
i przewidzianego poziomu? Nie ma w tym nic dziwnego, że wszyscy, którzy
sympatyzują z jakąkolwiek formą ucisku, zdzierstwa czy miażdżącego
monopolu, dzięki
którym uzyskują lub mają nadzieję uzyskać,
niesprawiedliwe korzyści kosztem swych bliźnich, są
nieskorzy do wierzenia w Królestwo sprawiedliwości, w którym każda
niesprawiedliwość i nieuczciwość będzie
zabroniona? A już zupełnie nie należy się dziwić,
że nie są oni skłonni wierzyć w bliskość,
czy właściwie w nadejście owego Królestwa.
Nie powinniśmy się także dziwić, iż
wielcy kapłani i władcy “chrześcijaństwa”, upatrujący
w swych rewirach czy też sektach możliwości zarobku (Izaj.
56:11), nie rozpoznali, a przeto <str. 180> i odrzucili obecnego w
tym czasie duchowego Króla, podobnie jak nauczyciele domu Izraela według
ciała odrzucili Go wtedy, gdy był obecny w ciele. Czyż nie
zauważamy, że tak jak wtedy Pan odtrącił, odciął,
pozbawił łaski i wrzucił w
ogień ucisku wiele “naturalnych gałęzi” drzewa oliwnego,
zachowując jako gałęzie jedynie prawdziwych Izraelitów,
tak i w żniwie obecnego wieku ta sama mądrość sprawdza
także “dzikie gałęzie” (Rzym. 11:21,22), odcinając
wielką ilość tych gałęzi z imienia, od łaski i tłustości
korzenia [obietnicy Abrahamowej], gdyż ich charaktery, cele i skłonności
są obce i naprawdę dzikie – nie przystające do obietnic i
planu Bożego wyobrażanego przez korzeń?
Nie ma więc w tym nic dziwnego, że
przeprowadzane obecnie żniwo zaznacza się oddzieleniem
prawdziwych chrześcijan od tych, którzy są jedynie wyznawcami
chrześcijaństwa, podobnie jak w czasie żniwa żydowskiego
dokonane zostało rozdzielenie prawdziwych i rzekomych Izraelitów.
Rozsądek wskazuje, że tego należałoby się spodziewać,
nawet gdybyśmy nie mieli objawienia Słowa Bożego, które
wskazuje, że szerokie rzesze będą odrzucone jako Babilon (por.
Rzym. 11:20-22 z Obj. 3:16, 18:4).
Odrzucenie Babilonu (“chrześcijaństwa”) w
1878 roku oznaczało odrzucenie szerokich rzesz wyznawców – “wojska”,
jak je określa Daniel – w celu zaznaczenia różnicy pomiędzy
nimi a tymi, którzy stanowią Świątnicę czy też
klasę Świątyni. Klasa Świątnicy nie będzie
zaniechana ani spustoszona. Nie, dzięki Bogu, Świątnica ma
być uwielbiona, chwała Pańska
ma napełnić Świątynię, gdy ostatni z żywych
kamieni zostanie wypolerowany, przyjęty i osadzony na swoim miejscu
(1 Piotra 2:5-6). Dowiedzieliśmy się już, w jaki sposób
klasa Świątnicy istniała w ciągu całego wieku,
jak została splugawiona, a jej drogocenne
naczynia (nauki) sprofanowane oraz jak dokonywało się stopniowe
oczyszczanie jej od błędów. Cały czas stanowiła ona
rzeczywisty Kościół, pomimo że do pewnego czasu systemy
nominalne były jeszcze uznawane i do pewnego stopnia wykorzystywane.
Jednakże po odrzuceniu
systemów nominalnych, tak <str. 181> teraz, jak i podczas żniwa
żydowskiego, uznawany jest i używany jako rzecznik spraw Bożych,
jedynie prawdziwy Kościół, czyli Świątnica. Kajfasz,
najwyższy kapłan Izraela, na kilka dni przed odrzuceniem tego systemu,
był jeszcze uznawany za przedstawiciela Bożego i dane mu było
wypowiedzieć wspaniałą naukę i proroctwo (zob. Jan
11:50,51,55, 18:14). Nie znajdujemy jednak żadnego potwierdzenia w Słowie
Bożym ani żadnej logicznej przyczyny, dla której można by
uważać, że po jego odrzuceniu Bóg kiedykolwiek liczył
się z tym narodem-kościołem, czy też jego władcami
i przedstawicielami. Taka sama lekcja stosuje się do czasu obecnego
– do Babilonu. Został on “wypluty” z ust Pańskich, a głos
Oblubieńca i Oblubienicy nie będzie w nim nigdy
więcej słyszany (Obj. 18:23).
Na próżno usiłują niektórzy bronić
swej dzielnicy Babilonu. Zgadzając się w ogólności z
proroczym opisem, twierdzą, że ich sekta czy też pojedyncze
zgromadzenie stanowi wyjątek w stosunku do ogólnego charakteru
Babilonu, a przeto Pan nie mógłby ich wzywać do formalnego czy
publicznego opuszczenia go, według tego jak kiedyś do niego wstąpili.
Tacy niech zwrócą uwagę na to, iż
żyjemy obecnie w czasie żniwa, oddzielania oraz że nasz Pan
określił przyczynę, dla której należy opuścić
Babilon: “Abyście nie byli uczestnikami grzechów jego”. Zastanówcie
się także, z jakiego powodu Babilon otrzymał swą nazwę.
Najwyraźniej dlatego, że stanowi mieszaninę wielu błędnych
nauk i kilku elementów Boskiej Prawdy, co stało się przyczyną wielkiego
zamieszania, także z powodu mieszanego towarzystwa zgromadzonego w
nim na skutek pomieszania Prawdy i błędu. Ponieważ zaś
błędy podtrzymywane są kosztem Prawdy, staje się ona
bezużyteczna i częstokroć traktowana gorzej niż nic
nie znacząca.
Podtrzymywanie i nauczanie błędu kosztem Prawdy jest grzechem,
któremu podlegają bez wyjątku wszystkie sekty kościoła
nominalnego. Gdzie znajdziemy taką sektę, która pomagałaby
w pilnym badaniu Pisma Świętego, aby dzięki temu można
było wzrastać w łasce
i w <str. 182> znajomości Prawdy? Czy znajdziemy sektę, która
nie hamowałaby indywidualnego wzrostu tak poprzez swe nauki, jak i
praktyki? Czy istnieje sekta, w której można by być posłusznym
słowom Mistrza i pozwalać świecić swemu światłu?
Nie słyszeliśmy
o takowej.
Jeśli dzieci Boże znajdujące się w
tych organizacjach nie zdają sobie sprawy ze swej niewoli, to znaczy,
że nie próbują korzystać z danej im wolności,
zasypiając na posterunku, podczas gdy powinni być czynnymi
szafarzami i wiernymi strażnikami (1 Tes. 5:5-6). Niechaj się
więc obudzą i spróbują skorzystać z wolności, którą
wedle swego mniemania posiadają; niech wykażą współwyznawcom,
w jakich miejscach ich przekonania nie zgadzają się z Boskim
planem, gdzie odstąpili od niego i udali się w całkowicie
przeciwnym kierunku; niechaj wykażą, że Jezus Chrystus z
łaski Bożej skosztował śmierci za wszystkich
oraz w jaki sposób prawda ta i błogosławieństwa z niej wypływające
będą świadczone wszystkim ludziom “we właściwym
czasie” i jak w “czasach ochłody” błogosławieństwa
restytucji spłyną na całą ludzkość. W
dalszym ciągu niech przedstawią zagadnienie wysokiego powołania
do Kościoła ewangelicznego, twarde warunki członkostwa w
tym Ciele oraz szczególne dzieło Wieku Ewangelii polegające na
wyborze osobliwego
“ludu imieniowi jego”, który we właściwym czasie będzie
wywyższony, aby królował z Chrystusem. Ci, którzy spróbowaliby
użyć swej wolności w celu głoszenia dobrej nowiny w
dzisiejszych synagogach, albo odniosą sukces i nawrócą całe
zgromadzenie, albo ściągną na siebie gromy. Przeciwnicy
wyrzucą was ze swych synagog i nie będą utrzymywać z
wami społeczności oraz będą mówić wszystko złe
przeciwko wam, kłamiąc dla imienia Chrystusowego. Tak czyniąc,
wielu będzie zapewne przekonanych, że wyświadczają
Bogu przysługę.
Jeśli jednak wytrwacie w takiej postawie, otrzymacie pociechę
kosztownych obietnic zapisanych w Izaj. 66:5 i Łuk. 6:22: “Słuchajcie
słowa Pańskiego, którzy drżycie na słowo jego. Bracia
wasi nienawidzący
was, a wyganiający was dla imienia mego mówiąc: Niech się
okaże sława Pańska [czynimy to dla chwały Pańskiej].
Okażeć się <str. 183> zaiste ku pociesze waszej; ale
oni pohańbieni będą”. “Błogosławieni będziecie,
gdy was ludzie nienawidzić będą i gdy was wyłączą,
i będą was sromocić, i imię wasze wyrzucą
jako złe, dla Syna człowieczego. Radujcie się dnia tego i
weselcie się; albowiem oto zapłata wasza jest obfita w
niebiesiech; boć tak właśnie prorokom czynili ojcowie ich.”
Lecz: “Biada wam, gdyby dobrze o was mówili wszyscy ludzie; bo tak
czynili fałszywym
prorokom ojcowie ich”.
Jeżeli w zgromadzeniu, z którym utrzymujesz społeczność,
są sami święci – jeśli wszyscy stanowią pszenicę,
a nie ma między nimi kąkolu – to spotkałeś wyjątkowych
ludzi, którzy z radością przyjmą prawdy czasu żniwa.
Jeżeli jednak tak nie jest, to musisz być przygotowany na to,
że teraźniejsza Prawda oddzieli kąkol od pszenicy, a co więcej
ty musisz wykonać swój obowiązek przedstawienia prawd, które
dokonają takiego podziału.
Jeśli masz być jednym ze zwycięskich
świętych, musisz teraz zostać “żniwiarzem” i zapuścić
sierp Prawdy. Jeżeli jesteś wierny Panu, godny Prawdy i współdziedzictwa
z Nim w chwale, będziesz się radował ze współudziału
z Głównym Żniwiarzem w obecnym dziele żniwa, nie zważając
na swą naturalną skłonność
do gładkiego prześliźnięcia się przez ten świat.
Jeśli pomiędzy pszenicą zgromadzenia, którego
jesteś członkiem, znajduje się kąkol, a tak jest
zawsze, to wiele będzie zależało od tego, co stanowi większość.
Jeśli przeważa pszenica, to mądrze i z miłością
przedstawiona Prawda wywrze na nią pozytywny wpływ, a kąkol
po pewnym czasie odłączy się. Jeśli jednak przewagę
będzie miał kąkol – będzie go dziewięć
dziesiątych albo więcej, jak to zwykle ma miejsce – to
skutkiem nawet najostrożniejszego i najłagodniejszego
przedstawienia Prawdy czasu żniwa będzie rozgoryczenie i gwałtowny
sprzeciw; a jeśli trwałbyś w ogłaszaniu dobrej nowiny
i w wykazywaniu z dawna przyjętych błędów, zostaniesz wkrótce
“wypędzony” dla dobra sekciarskiej <str. 184> sprawy albo
wolność twoja zostanie tak ograniczona, że twoje światło
nie będzie mogło więcej przyświecać w tym
zgromadzeniu. Nie ulega wątpliwości, co w takiej sytuacji należy
zrobić. Należy wydać pełne miłości świadectwo
o miłosierdziu i mądrości wspaniałego Boskiego planu
wieków oraz w sposób publiczny odłączyć się od nich,
przedstawiając z mądrością i w cichości
uzasadnienie takiego postępowania.
Poszczególne sekty Babilonu – “chrześcijaństwa”
– cechują się różnym stopniem niewoli. Niektórzy z tych,
którzy gwałtownie oburzali się na absolutnie skrajne
zniewolenie sumień i ograniczanie możliwości dokonywania
ocen przez jednostki w rzymskim systemie, są zupełnie gotowi
zniewolić samych siebie, a już szczególnie drugich, przy pomocy
wyznań wiary i dogmatów przyjmowanych przez
kolejne sekty protestanckie. To prawda, że ich łańcuchy są
lżejsze i dłuższe od tych, które stosował Rzym w
ciemnych wiekach. Z tego też powodu jest to dobre, jest to prawdziwa
reformacja – krok we właściwym kierunku, w kierunku
całkowitej wolności, w kierunku takich stosunków w Kościele,
jakie panowały za czasów apostolskich. Dlaczego jednak mamy w ogóle
nosić ludzkie kajdany? Po co wiązać i ograniczać
sumienia? Dlaczego nie mielibyśmy stać w zupełnej wolności,
którą nas Chrystus wolnymi uczynił? Dlaczegóż
by nie wyrzec się wszystkich wysiłków upadłego człowieka,
zmierzających do spętania sumień i powstrzymania dociekań,
nie tylko tych, które czynione były w odległej przeszłości
ciemnych wieków, ale i tych dokonywanych ostatnio przez rozmaitych
reformatorów?
Dlaczegóż by nie postanowić, aby na wzór Kościoła
apostolskiego, swobodnie wzrastać w znajomości w tym
samym stopniu, co w łasce i miłości, skoro w “słusznym
czasie” Pańskim odsłaniają się kolejne zarysy Jego
wspaniałego planu?
Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że
wstępując do jednej z ziemskich organizacji i przyjmując
jej wyznanie wiary
jako swoje, zobowiązują się do wierzenia dokładnie w
taki sposób, w jaki credo określa poszczególne zagadnienia. Jeśli,
pomimo tych więzów, pod które dobrowolnie się poddali,
chcieliby samodzielnie myśleć i otrzymywać z innego źródła
światło, które przyświeca jaśniej niż to, co
przyjmuje ich sekta, musieliby albo okazać nieposłuszeństwo
sekcie i złamać umowę, że nie przyjmą wierzeń
przeciwnych ich wyznaniu wiary, albo też
<str. 185> musieliby uczciwie odrzucić credo, z którego
“wyrośli” i opuścić taką sektę. Podjęcie
takiego kroku nie jest rzeczą łatwą i wymaga pewnego wysiłku,
gdyż prowadzi on do zniszczenia zwykle przyjemnych stosunków
towarzyskich, a uczciwy człowiek poszukujący
Prawdy jest narażony na nierozsądne oskarżenia, iż
jest “zdrajcą” swej sekty, “renegatem”, jednostką “nie
utwierdzoną”, itp. Od członka sekty wymaga się, aby całkowicie
poddał jej swój umysł i nie starał się myśleć
samodzielnie. Sekta podejmuje
się w jego imieniu decydować o tym, co jest prawdą, a co błędem;
on zaś, chcąc być uczciwym, lojalnym, wiernym członkiem,
we wszelkich sprawach dotyczących religii musi akceptować tak
przyszłe, jak i podjęte już w przeszłości decyzje
swej sekty, nie uwzględniając
swych indywidualnych poglądów i unikając osobistego dociekania,
aby nie wzrosła jego wiedza, a sekta nie straciła członka.
Owo oddanie sumienia w niewolę sekty i creda, wyrażane jest na
ogół, gdy ktoś mówi, że “należy”
do danej sekty.
Kajdany sekciarstwa,
bynajmniej nie uważane za więzy, cieszą się poważaniem
i są noszone jako ozdoba, jako odznaka szacunku i znak charakteru.
Wiele dzieci Bożych zostało do tego stopnia zwiedzionych, że
gdyby nie mieli tych łańcuchów – lżejszych czy cięższych,
dłuższych
albo krótszych, zależnie od stopnia ograniczenia ich wolności
osobistej – czuliby się zawstydzeni. Wstydzą się oświadczyć,
że nie znajdują się w niewoli żadnej sekty ani creda,
lecz “przynależą” wyłącznie do Chrystusa.
Stąd też obserwujemy czasami zjawisko, że
uczciwe, łaknące Prawdy dzieci Boże stopniowo przechodzą
z jednej organizacji wyznaniowej do innej, tak jak dzieci, które
przechodzą do kolejnych klas w szkole. Jeśli ktoś należał
do kościoła rzymskiego, a jego oczy otwarły się, opuściwszy
go wpada
na ogół w jeden z odłamów systemu metodystycznego albo
prezbiteriańskiego. Jeśli tam jego głód Prawdy nie
zostanie całkowicie przytłumiony, a duchowe zmysły nie
zostaną otępione duchem światowości, prawdopodobnie po
kilku latach znajdzie się w jednym z nurtów
systemu baptystycznego. <str. 186> Jeśli jednak nadal będzie
wzrastał w łasce, znajomości oraz umiłowaniu Prawdy i
docenianiu wolności, którą nas Chrystus wolnymi uczynił,
znajdzie się w końcu poza wszystkimi ludzkimi organizacjami, złączony
jedynie z
Panem i jego świętymi, związany wyłącznie
delikatnymi, a jednocześnie mocnymi więzami miłości i
Prawdy, tak jak to miało miejsce w kościele pierwotnym (1 Kor.
6:15,17; Efezj. 4:15,16).
Powszechne jest obecnie poczucie niewygody i niepewności,
jeśli nie pozostaje się w związkach łańcuchów
sekciarstwa. Rodzi się ono na skutek przyjęcia fałszywego
poglądu, pierwotnie głoszonego przez papiestwo, że przynależność
do ziemskich organizacji jest rzeczą nieodzowną, przyjemną
Panu i konieczną dla uzyskania żywota wiecznego.
Ziemskie, ludzkie systemy organizacyjne, tak dalekie od prostoty i braku
ograniczeń w społeczności czasów apostolskich,
mimowolnie i prawie podświadomie traktowane są przez chrześcijan
jak różnorodne Niebiańskie Towarzystwa Ubezpieczeniowe, w
jednym z których należy
regularnie opłacać składkę w postaci pieniędzy,
czasu i poważania, by zapewnić sobie niebiański odpoczynek
i pośmiertny pokój. Postępując wedle tej zasady ludzie
występując z jednej sekty, wiążą się
natychmiast z następną, kierowani podobnymi obawami, jakie
towarzyszą przeterminowaniu się polisy ubezpieczeniowej, a które
powodują natychmiastowe dążenie do odnowienia jej w jednej
z firm cieszących się powszechnym szacunkiem.
Jednakże żadna ziemska organizacja nie jest w
stanie wydać paszportu do niebiańskiej chwały. Najbardziej
nawet fanatyczni sekciarze (pomijając rzymskokatolików) nie usiłują
twierdzić, że członkostwo w ich sekcie daje gwarancję
niebiańskiej chwały. Wszyscy są zmuszeni przyznać,
że lista członków prawdziwego Kościoła znajduje
się w niebie, a nie na ziemi. Zwodzą jednak ludzi twierdząc,
że do Chrystusa należy koniecznie przychodzić za ich
pośrednictwem – należy koniecznie uzyskać członkostwo
w jednym z sekciarskich ciał, aby móc stać się członkiem
“Ciała Chrystusowego”, prawdziwego Kościoła. W
przeciwieństwie do tego, Pan, nie odrzucając co prawda nikogo,
kto przyszedł do Niego sekciarskimi drogami ani nie odsyłając
próżno tych, co Go naprawdę poszukują, <str. 187>
poucza nas, że takie zawady nie są nam potrzebne, a zrobilibyśmy
znacznie lepiej przychodząc do niego bezpośrednio. Woła on:
“Pójdźcie do mnie”,
“weźmijcie jarzmo moje na się, a uczcie się ode mnie”,
“jarzmo moje wdzięczne jest, a brzemię moje lekkie jest”,
“a znajdziecie odpocznienie duszom waszym”. Obyśmy byli wcześniej
posłuchali Jego głosu. Uniknęlibyśmy byli ciężkich
jarzm nakładanych przez sekty, trzęsawisk rozpaczy, zamków zwątpienia,
targowisk próżności i lwów światowego sposobu myślenia.
Jednakże wielu z tych, którzy z urodzenia byli członkami
sekt, bądź też znaleźli się w nich jako niemowlęta
czy małe dzieci, nie zastanawiając się nad systemami,
zachowało w swym sercu wolność, a w rozwoju swym nieświadomie
przekroczyło ograniczenia i więzy narzucane przez creda, które
uznają z racji swego wyznania i popierają
przy pomocy dostępnych im środków i wpływów. Niewielu z
nich jednak zauważyło ujemne strony sekciarskiej niewoli i korzyści
płynące z posiadania pełnej wolności, ani też
zupełne, całkowite oddzielenie nie było przykazywane aż
do obecnego czasu, czasu
żniwa. Dziś rozbrzmiewają słowa naszego Pana:
“Wynijdźcie z pośrodku jego; oczyśćcie się [uwolnijcie
się tak od złych zwyczajów, jak i od fałszywych nauk] wy,
którzy nosicie naczynie [prawdy – nauki] Pańskie” – Izaj.
52:11.
Do korzenia drzewa nominalneg o
systemu chrześcijańskiego – Babilonu, “chrześcijaństwa”
– przyłożona jest już siekiera, podobnie jak w czasie
pierwszego przyjścia została ona przyłożona do
korzenia nominalnego systemu żydowskiego; i tak ów wielki system –
ulubione miejsce “ptaków niebieskich”,
które go tak bardzo splugawiły (Łuk. 13:18,19), że stał
się w rzeczywistości “mieszkaniem wszelkiego ptactwa
nieczystego i przemierzłego” (Obj. 18:2) – zostanie ścięty
i nie będzie już dłużej zwodził świata.
Zamiast niego zostanie przyjęte prawdziwe
drzewo oliwne, którego korzeniami są obietnice Boże, a gałęziami
jednostki szczerze i całkowicie poświęcone. Wierni Wieku
Ewangelii, których imiona są “zapisane w
niebie”, zostaną
uznani za prawdziwych i jedynych współdziedziców, za Oblubienicę
Barankową (Obj. 17:14). <str. 188>
Doświadczanie i przesiewanie klasy Świątnicy
Wyjście z Babilonu jest ważnym i trwającym
długo krokiem w kierunku zupełnego zwycięstwa. Nie jest to
jednak bynajmniej krok ostatni i należy uważnie wystrzegać
się tendencji do odpoczywania po dokonaniu każdego kolejnego
kroku na tej drodze.
“Nie sądź, że twoim udziałem
zwycięstwo,
Albo, że twoje trudy skończone.
Niejedną próbę przejdzie twe męstwo,
Zanim zdobędziesz niebieską koronę.
Patrząc na obłok świadków ogromny,
Niech trwa w czujności
twa dusza słaba.
Złóż wszelki grzech twój i ciężar
znojny,
Ku niebu zdążaj, gdzie czeka sława.”
Wyjście z Babilonu poprzedzone bywa zwykle krokami
świadczącymi o posłuszeństwie, które przyczyniają
się do wykształcenia i wzmocnienia charakteru przed kolejnymi
konfliktami i zwycięstwami. Po nim następują rozmaite próby
i sposobności odniesienia zwycięstwa, o czym Paweł (Gal.
5:1) pisał: “Stójcie tedy w tej wolności, którą was
Chrystus wolnymi uczynił, a nie poddawajcie się znowu pod jarzmo
niewoli”.
Każdy kto zdał sobie sprawę z wolności synów Bożych
i zupełnego uwolnienia z niewoli Babilonu, powinien spodziewać
się, że wielki przeciwnik podejmie wysiłki, aby poddać
go pod inne jarzmo niewoli albo spowodować zgorszenie. Pan dozwala na
te trudne próby,
aby wybierani obecnie ludzie mogli być objawieni i przygotowani do służby
w Królestwie chwały.
Ilustrację takiego doświadczania i
przesiewania, cień tego, czego należy się spodziewać
obecnie, stanowią wydarzenia żniwa żydowskiego.
Przedstawicielami Świątyni, czyli Świątnicy, podczas
pierwszego przyjścia byli uczniowie naszego Pana, o których
powiedział On: “Wy jesteście czystymi, ale nie wszyscy” [z
was]. Po odrzuceniu nominalnego Izraela (w 33 r. n.e.) owa reprezentacja
klasy Świątyni Bożej, składająca się z czystych i
nieczystych, została <str. 189> dotknięta poważnymi
doświadczeniami w celu rozdzielenia jej. Przesiewany był Piotr i
nieomalże upadł (Łuk. 22:31; Mat. 26:74,75; Jan 21:15-17),
ale że był “czysty”, wierny w głębi serca, dane mu
było wyjść z
tej próby zwycięsko. Także Judasz był doświadczany i
dowiódł, że był nieczystym, będąc gotowym
sprzedać Prawdę za ziemskie korzyści, zaprzeć się
Pana dla pieniędzy, chociaż ucałował Go, by wyrazić
swą miłość.
Podobnie i teraz, w czasie obecnego żniwa, mamy
oczyszczoną Świątnicę, a w bliskim związku z nią
także i tych, którzy nie są czystymi. Tak więc od czasu
odrzucenia Babilonu w 1878 roku i od momentu wezwania do opuszczenia go, wśród
tych, którzy wyszli, przeprowadzane jest dzieło doświadczania i
przesiewania.
Historia Piotra i Judasza dowodzi bez wątpienia, że i w obecnym
czasie pomiędzy opuszczającymi Babilon, oczyszczonymi od wielu
jego zmaz w zakresie nauk, pojawią się klasy ludzi o podobnych
cechach – jedni pozostaną wierni Panu i Prawdzie, a drudzy,
którzy nie zmierzają ku poznaniu Pana, lecz udają się za złem
i fałszywymi naukami, nierzadko gorszymi od tych, przed którymi
uciekli, okazują swą niewierność.
Symboliczny akt oczyszczenia Świątyni
Jerozolimskiej, dokonany przez naszego Pana po objęciu władzy królewskiej
i ogłoszeniu sądu nad nominalnym kościołem żydowskim,
był cieniem obecnego czasu żniwa, zapowiadającym doświadczanie
i przesiewanie klasy Świątyni począwszy od 1878 roku. Po oświadczeniu,
że dom ich zostanie spustoszony, wkroczył On do świątyni
– stanowiącej symboliczne wyobrażenie rzeczywistej Świątyni,
czy też Świątnicy – i uczyniwszy sobie bicz z powrózków,
użył go w celu wypędzenia handlarzy pieniędzmi, a stoły
sprzedawców gołębi poprzewracał.
Bicz z powrózków użyty przez Pana wyobraża
rozmaite prawdy, które zostały użyte w Świątyni w
obecnym czasie żniwa w celu naprawienia, doświadczenia i odłączenia
nieczystych. Głoszona obecnie Prawda objawia tak jasno doskonałą
wolę Bożą, istotną rolę zupełnego poświęcenia,
ukazuje jak wąską jest droga,
którą muszą <str. 190> podążać naśladowcy
Pańscy, że ci, co przystąpili do klasy Świątnicy
powodowani nieczystymi motywami, są ustawicznie chłostani przez
Prawdę, aż w końcu zostaną zmuszeni do jej
opuszczenia.
Jest kilka przypowieści naszego Pana, które
wskazują na to, że klasa “Świątnicy” zostanie w ogólnym
znaczeniu odłączona od “wojska”, czyli szerokich rzesz
wyznawców chrześcijaństwa. Dwie z nich jednak rozwijają to
zagadnienie ukazując następujące potem dzieło doświadczania
i przesiewania klasy Świątnicy – oddzielanie zwycięzców,
którzy odziedziczą Królestwo (Obj. 3:21) od tych spośród
szczerze poświęconych, którzy poddają się duchowi
tego świata, zaniedbując się w ofiarowaniu obecnych
przywilejów i ludzkich zaszczytów na rzecz większych zaszczytów
od Boga.
Przypowieść o dziesięciu pannach ukazuje
wszystkie panny – poświęconych – w stanie odłączenia
od Babilonu. Zaznacza jednak, że i pomiędzy nimi nastąpi
rozdział – odłączone zostaną panny mądre,
pełne wiary, żarliwej miłości i ducha natychmiastowego
posłuszeństwa, od głupich, które dopuściły
do ostygnięcia swej pierwszej miłości oraz żarliwości
ducha, na skutek czego osłabła ich wiara i gotowość do
posłuszeństwa. Mądrzy, pozostając wierni uczynionemu
przymierzu zupełnego poświęcenia Bogu oraz gorliwie czuwając
w oczekiwaniu na obiecany powrót Pana, są przygotowani do przyjęcia
radosnego poselstwa czasu żniwa, do rozpoznania przepowiedzianych
znaków wskazujących na obecność Mistrza i do wytrzymania
każdej próby, przez którą On uznałby za stosowne ich
przeprowadzić; są gotowi dowieść swej lojalności
i wierności. Tacy, nie śpiąc, lecz czuwając, za sprawą
proroctw obwieszczających obecność Mistrza, usłyszą
Jego pukanie. Doczesne niewygody i utrapienia, znoszone w cichości
dla dobra Prawdy, są przez nich przyjmowane
jako zwiastun zbliżania się wiecznego pokoju, radości, chwały
i błogosławieństwa.
Rozlegający się głos pukania proroctw
obwieszczających <str. 191> obecność Pańską
w jesieni 1874 roku, był prawie natychmiast usłyszany i zaraz
został wydany okrzyk: “Oto Oblubieniec! wynijdźcie przeciwko
niemu”. Okrzyk ten nadal rozbrzmiewa i będzie trwał dotąd,
dokąd nie usłyszą go wszystkie poświęcone
panny, dokąd nie dokona on próby ich wiary i lojalności.
Wszyscy mądrzy, mając lampy (Słowo Boże) ochędożone
i płonące, posiadając olej (duch święty) w swych
naczyniach (w sercach), rozpoznają obecność Pańską,
podporządkują swe sprawy i postępowanie posiadanej przez
nich wierze i wynijdą “przeciwko” Niemu, aby spotkać się
z umiłowanym Oblubieńcem i zasiąść z nim do
uczty weselnej.
Żydowskie obrzędy weselne stanowią piękną
ilustrację zaręczyn i poślubienia Kościoła przez
Chrystusa, jego Pana. Zaręczyny, czyli zaślubiny, były
prawną umową poświadczoną przymierzem wierności z
obu stron. Kobieta pozostawała w domu ojca aż do zabrania jej do
domu oblubieńca, co miało miejsce zwykle rok po zaręczynach,
czyli zaślubinach. Realizacja umowy polegała na przyjęciu
małżonki w domu przygotowanym przez jej męża. Dla
uczczenia tego momentu urządzano trwającą kilka dni wielką
ucztę, zwaną
Świętem Godów. O oznaczonej godzinie oblubieniec stawiał
się po oczekującą na niego z niecierpliwością
oblubienicę i w towarzystwie orszaku panien, wyposażonych w
lampy i inne konieczne przybory, odprowadzał ją do ich przyszłego
domu, w którym odbywała
się przygotowana przez niego uczta.
W przypowieści nie wspomniana jest oblubienica, a
oblubieniec przychodzi po wszystkie “mądre panny”, które
towarzyszą mu i wchodzą na przygotowaną ucztę radości.
Ilustracja taka jest słuszna, a nawet konieczna, ponieważ
Oblubienica Chrystusowa składa się z wielu członków, którzy
znajdują piękne wyobrażenie w mądrych pannach. Głupie
panny, które później otrzymały światło <str.
192> i doświadczenie, nie dostępując jednak takiego wywyższenia
jak “mądre” – klasa wiernej Oblubienicy,
bez wątpienia zaliczą się do wspomnianych (w Psalmie
45:15,16), idących “za nią panien towarzyszek”, które
we właściwym czasie zostaną wyróżnione przez Króla,
choć w mniejszym stopniu niż Oblubienica.
Postawa mądrych panien, przygotowanych i z
niecierpliwością oczekujących na przyjście Oblubieńca,
dokładnie odpowiada jedynej właściwej postawie,
jaką winni zająć członkowie Kościoła,
prawdziwie poświęconego i zaślubionego Panu. Gdyby
oblubienica zaniedbała się i nie była przygotowana na ten
najważniejszy moment w jej życiu, dowiodłaby tym samym,
że nie jest godna zaszczytu. Podobnie rzecz się ma z Kościołem:
“Ktokolwiek ma tę nadzieję w Nim, oczyszcza się”, stara
się posiąść takie nastawienie serca oraz postawę
życia, które zadowalałyby Oblubieńca, tęskni i oczekuje na błogosławione
połączenie i ucztę obiecaną przez tego, który
powiedział: “Idę, abym wam zgotował miejsce, a (…)
przyjdę zasię i wezmę was do siebie”.
Ze wspomnianej przypowieści jasno wynikają
dwie rzeczy: po pierwsze to, że ów szczególny rys Prawdy
(rozpoznanie obecności Oblubieńca) nie był przeznaczony dla
świata w ogólności, ani nawet dla całego kościoła
nominalnego, lecz jedynie dla panien, czyli dla poświęconych, po
drugie, zdaje się być oczywistym, że poselstwo ogłaszające
obecność Oblubieńca dokona podziału, który doświadczy
i wypróbuje każdą pannę z osobna oraz jasno objawi mądrych,
wiernych i godnych w odróżnieniu od niewiernych – niemądrych
panien.
Jakież bogactwo łaski zawiera się we
wspaniałym poselstwie: “Oto Oblubieniec!” A jednak jest to wielka
tajemnica, wiadoma jedynie świętym, gdyż świat nie
jest w stanie jej przyjąć. Poselstwo to jest w jego opinii głupie
i będzie tak przyjmowane, aż usłyszą go wszystkie
panny, aż mądre panny wejdą na ucztę, aż “drzwi
zostaną zamknięte”,
a “gorejący ogień” czasu wielkiego ucisku, który wówczas
zapłonie, sprawi, że każde oko ujrzy (uzna), iż
rozpoczęła się obecność Pańska i Jego królowanie.
Z jakąż królewską gracją zwraca się
w swym posłannictwie Jahwe do <str. 193> pokornych sług i
służebnic: “Słuchajże córko, a obacz, a nakłoń
ucha twego, a zapomnij narodu twego i domu [ziemskich związków,
nadziei, pragnień i ambicji] ojca twojego [Adama]. A zakocha się
Król [Pan Jezus] w piękności twojej, albowiem on jest Panem
twoim; przetoż kłaniaj się przed nim” – Psalm 45:11,12.
Któż są ci, co otrzymają tak wielką łaskę?
Czyż nie “powołani, przyjęci i wierni”?
“Wszystka zacność córki królewskiej [córki Jahwe, gdyż
Oblubienica Chrystusowa uważana jest za własność
Jahwe] jest wewnątrz.” Jej pięknem jest świętość.
Zewnętrznie, dla świata, nie jest piękna, została
wzgardzona i odrzucona przez ludzi, podobnie jak jej Pan w swym
upokorzeniu. Nie zawsze jednak tak będzie; skoro naśladowała
go w upokorzeniu, będzie także miała udział w Jego
chwale; jako Nowe Stworzenie
w stosownym czasie przywdzieje Jego boską naturę – “a szaty
jej [po uwielbieniu] bramowane są złotem”, które jest
symbolem boskiej natury. “W odzieniu haftowanym przywiodą ją
do króla” – w prostej białej szacie dostarczonej jej przez Pana,
w szacie
Jego sprawiedliwości, szacie, która zostanie przez nią
starannie i pięknie obramowana chrześcijańskimi
przymiotami. Jej hojnemu wejściu do królewskiego pałacu (2 Piotra
1:5-8,11) towarzyszyć będzie wielka radość na niebie i
na ziemi. Wielu powie: “Weselmy
się i radujmy się, a dajmy mu chwałę; bo przyszło
wesele barankowe, a małżonka jego nagotowała się”
– Obj. 19:7. “Córka Tyru [mocarze ziemscy] przyjdzie z darami, tobie
złożą hołd najbogatsi z ludu (…) Upamiętnię
imię twoje przez wszystkie pokolenia, dlatego
ludy wysławiać cię będą po wieki wieczne” –
Psalm 45:13-18 nb.
Prawdziwie “mądrymi” spośród poświęconych
okażą się ci, którzy, poniechawszy uroków świata,
ziemskich nadziei i nagród, z tęsknotą w sercu oczekując
<str. 194> na Miłego, będą przygotowani i godni
wielkiego wywyższenia obiecanego dla Oblubienicy, Małżonki
Barankowej.
“Oblubienico Baranka, niech wdzięki twoje,
Naszym udziałem się staną.”
Jeśli wzięcie lamp i podążanie za
Oblubieńcem oznacza pozostawienie wszystkiego, aby naśladować
Chrystusa w czasie Jego obecności, która stała się faktem,
to jest to równoznaczne z opuszczeniem Babilonu, w którym przeważnie
znajdowały się panny, skoro Prawda objawiona w świetle
żniwa wyraźnie sugeruje oddzielenie pszenicy od kąkolu.
Staranne ochędożenie lamp
umożliwia mądrym pannom, które posiadają ducha świętego,
ducha poświęcenia i posłuszeństwa, zauważenie
tego faktu. Posiadając “olej” będą one miały także
światło, a doceniając ten przywilej, prędko i z radością
będą “naśladować Baranka, gdziekolwiek idzie”.
W przeciwieństwie zaś do tego, głupim
pannom, nie posiadającym dostatecznej ilości oleju, brakuje
jasnego światła umożliwiającego zrozumienie obecności
Oblubieńca. Na skutek zbytniego obciążenia troskami i
zamierzeniami doczesnego żywota, nie udaje im się dostatecznie
zgłębić tego tematu, a w konsekwencji wahają się,
nie będąc zdecydowanymi na opuszczenie Babilonu i wykazując
pewną miarę obojętności i niedowierzania w całej
tej sprawie. Nawet wtedy, gdy zachęcani przez innych, niechętnie
zabierają się od
wyjścia, mają nieustanną tendencję do patrzenia za
siebie, jak żona Lota. Dla takich Pan zostawił ostrzeżenie:
“Pamiętajcie na żonę Lotową” – Łuk. 17:32.
Powiedział także: “Żaden, który by przyłożył
rękę swoją do pługa, a oglądałby się
nazad, nie jest sposobny
do królestwa Bożego”.
W przypowieści nie ma niczego takiego, co wskazywałoby,
iż ci, którzy wyobrażani są przez głupie panny, zdadzą
sobie sprawę ze swej głupoty wcześniej, nim przeminie
sposobność wejścia na ucztę. Dopiero wtedy uświadomią
sobie, jak nierozsądne było ich oczekiwanie na to, że
zostaną uznani przez Pana za członków Jego Oblubienicy i za współdziedziców,
podczas gdy, co najwyżej, byli letnimi i oddalonymi naśladowcami.
Wielu z tych, którzy obecnie cieszą się “najwyższym
szacunkiem między
ludźmi”, a ze względu na swe “wspaniałe dokonania” są
uznawani za wybitnych, znajdzie się między rozczarowanymi.
<str. 195>
I zamknione są drzwi.
Głoszenie obecności Oblubieńca,
wychodzenie Mu naprzeciw i wchodzenie z Nim na wesele w dalszym ciągu
się odbywa
i będzie trwało tak długo, aż wszystkie mądre
panny zostaną w dostatecznym stopniu “popieczętowane na czołach
ich” znajomością Prawdy czasu żniwa, aby mogły odłączyć
się od Babilonu i wejść z Oblubieńcem na przygotowaną
ucztę. Gdy już wszystkie panny zostaną doświadczone za
pomocą teraźniejszej Prawdy, drzwi sposobności zostaną
zamknięte i nikt już nie będzie mógł wejść
na ucztę, ponieważ Mistrz powiedział: Jam jest, “który
otwiera, a nikt nie zawiera, i zawiera, a nikt nie otwiera” – Obj.
3:7. Gdy zaś po zamknięciu drzwi głupie panny przyjdą
i zapukają prosząc o wpuszczenie, mówiąc: “Panie, Panie,
otwórz nam”, wtedy On odpowie im: “Zaprawdę, powiadam wam: nie
znam was”. Jeśli ktoś teraz wstydzi się Mistrza i Jego słów,
pozostając na nie obojętnym, to i
On się go będzie wstydził w czasie mającego niebawem
nastąpić Jego objawienia się w chwale i potędze ze
wszystkimi świętymi i wiernymi posłańcami – mądrymi
pannymi uwielbionymi i wywyższonymi wraz z Nim.
Zauważmy, że zamknięcie drzwi nie ma nic
wspólnego ze światem. Są to drzwi umożliwiające wejście
na ucztę weselną. Zawsze były one otwarte wyłącznie
dla poświęconych, dla panien. Nikt inny nie był zaproszony
do wejścia przez nie. Zamkną się one, gdy prawdy czasu
żniwa dokonają przesiania i oddzielenia wszystkich
gorących – gorliwie strzegących przymierza – od zimnych,
letnich i zbytnio zajętych, którzy się zaniedbują w
dochowywaniu przymierza. Dzięki Bogu, te drzwi, które tutaj się
zamykają, nie są drzwiami miłosierdzia czy wszelakich
łask. Są to jednak drzwi
możliwości uczestniczenia w największej łasce
– współdziedzictwa z Chrystusem jako Jego Oblubienica. Choć głupie
panny staną przed zamkniętymi drzwiami, które pomimo ich
pukania nigdy już się nie otworzą, choć pozostaną
na zewnątrz wystawione na wielkie uciśnienie “złego
dnia”, gdzie będzie płacz, narzekanie i zgrzytanie <str.
196> zębów, to jednak nie oznacza to, że Bóg oddalił
je od swej miłości i miłosierdzia, albo że nie udziela
im łaski czy nawet szczególnej opieki. Wielki ucisk, przez który
przejdą, dokona zamierzonego oczyszczenia i uzdrowienia pokutujących
już wówczas panien, dzięki czemu zostaną one przystosowane
jako chwalebne naczynia w służbie Mistrza do zaszczytnego użytku,
choć nie najbardziej zaszczytnego, do którego zostały
pierwotnie powołane,
a którego nie okazały się godne. Ze względu na to, iż
kierują się w pewnym stopniu duchem Babilonu i, choć w
niewielkiej mierze, lecz jednak wspierają go swym wpływem,
zostaną uznane przez Boga za uczestniczki grzechów tego systemu, a
przeto niegodne
ujścia plag, którymi miał on zostać dotknięty. Plagi
te muszą więc nastąpić nie tylko w celu zniszczenia
Babilonu, lecz także dla oczyszczenia i odłączenia nie
dojrzałej dotąd pszenicy w nim pozostającej – głupich
panien, które w pewnej mierze zostały pokonane
i upojone winem Babilonu.
Piękną ilustracją wejścia na wesele
wraz z Panem jest szczęśliwy weselny orszak, który przy
akompaniamencie muzyki, z zapalonymi lampami i ze wszelkimi objawami radości
towarzyszył żydowskiej oblubienicy w drodze do domu jej męża.
W ten sposób wchodziła ona do radości pana swego na przygotowaną
przez niego ucztę. W radości takiej uczestniczą obecnie mądre
panny. Radość zaczyna się już wtedy, gdy dowiadują
się o obecności Oblubieńca. Szczęśliwe opuszczają
wszystko, aby być z Nim
i wziąć udział w uczcie. Wiarą już uczestniczą
w nadchodzącej uczcie, gdyż obecny Oblubieniec zapoznaje je z
nadzwyczaj wielkimi i kosztownymi rzeczami, jakie oczekują na Jego
wybraną Oblubienicę. Objawia jej wielkie dzieło błogosławienia
i naprawienia świata,
w którym będzie miała przywilej wziąć udział.
Doprawdy, wchodząc do sali, w której odbędzie się przyjęcie
i widząc dowody, że nadchodzi czas uczty łask Królestwa,
czujemy się jakbyśmy już weszli do radości Pana
naszego. Czujemy już przedsmak zbliżających
się błogosławieństw. Duchowo już ucztujemy,
korzystając z bogactwa darów Jego łaski. <str. 197> Przez
wiarę zasiedliśmy do stołu, a Mistrz zgodnie ze swą
obietnicą (Łuk. 12:37) przyszedł, aby nam usługiwać.
Owo ucztowanie przez wiarę przy stole kosztownych
prawd, odkrytych w czasie obecnego żniwa, rozpoczęło się
w 1875 roku, po zakończeniu się 1335 dni (Dan. 12:12) na początku
żniwa i stanowi błogosławieństwo przepowiedziane przez
proroka, który powiedział: “Ach, błogosławiony, kto
doczeka, a dojdzie
do tysiąca trzech set trzydziestu i pięciu dni”.
Próba szaty weselnej
Inna przypowieść naszego Pana (Mat. 22:1-14)
ukazuje jeszcze dalej idące dzieło doświadczania klasy
Świątnicy – próbowanie i oddzielanie nawet wśród tych,
którzy usłyszeli i przyjęli poselstwo czasu żniwa. “Mądre
panny” z poprzedniej przypowieści, które weszły z Oblubieńcem
na wesele i “goście” z przypowieści rozważanej obecnie,
to ta sama klasa poświęconych, którzy jak dotąd okazali się
wierni i posłuszni. Ludzie ci zobrazowani są w rozmaitych
symbolach, a każda z tych ilustracji ma swoje szczególne znaczenie.
Przedstawieni są oni jako panny, jako słudzy oczekujący na
powrót Pana z wesela, jako goście na uczcie weselnej i jako
Oblubienica. Stanowią oni Ciało Chrystusa, przyszłą
Oblubienicę
Chrystusową, są żołnierzami pod wodzą Chrystusa,
gałązkami w Chrystusie jako winorośli, gałęziami
drzewa oliwnego w Chrystusie, żywymi kamieniami świątyni,
której Chrystus jest węgielnym kamieniem, uczniami Chrystusa –
Nauczyciela, owcami, dla których On
jest pasterzem itp. Przy rozważaniu tych symboli musimy pamiętać,
że każdy z nich stanowi oddzielną ilustrację, niezależną
od innych i że należy poszukiwać w każdym z nich jemu
właściwego znaczenia. Zrozumienie tych ilustracji byłoby całkowicie
niemożliwe,
gdybyśmy usiłowali je łączyć ze sobą i
zastanawiać się, w jaki sposób kamienie mogą być gałązkami
winorośli, owce żołnierzami albo goście weselni sługami
<str. 198> czy oblubienicą. W rzeczywistości nie
jesteśmy powołani, aby być gośćmi na Barankowej
uczcie weselnej ani też sługami oczekującymi na powrót
Pana z wesela, lecz aby stanowić Oblubienicę. Jednakże pod
pewnymi względami musimy być podobni
do sług i do gości – musimy posiadać uwagę i czujność
wiernych sług oraz z innego punktu widzenia być jak owi goście.
Przypowieść ta ma na celu ukazanie aspektów,
które nie są możliwe do zilustrowania przy pomocy porównania
do oblubienicy, przedstawiającej Kościół jako jedną
postać zbiorową, jako współdziedzica Chrystusowego. Tutaj
zobrazowana jest niezbędna cecha gotowości oraz ukazany jest
przegląd, któremu każdy będzie podlegał indywidualnie
i który spowoduje odrzucenie jednych i przyjęcie drugich. Podlegający
temu przeglądowi znajdują się już w komnacie gościnnej.
Stanowią oni pszenicę zżętą i zebraną spośród
kąkolu oraz są mądrymi pannami oddzielonymi od głupich.
Usłyszeli oni i przyjęli prawdy czasu żniwa i przez wiarę
już się radują, oczekując na chwałę i błogosławieństwo,
które będą wynikiem ich zupełnego połączenia się
z Chrystusem. Jak dotąd każdy z nich biegł dobrze, lecz
przed dotarciem do celu, każdy “kto mniema, że stoi, niechże
patrzy, aby nie upadł”.
Znakiem świadczącym o stanie godnym pochwały
i o gotowości do wesela jest w tej przypowieści posiadanie szaty
weselnej. Na weselach
żydowskich było w zwyczaju, że gospodarz zapewniał dla
wszystkich gości właściwe przy tej uroczystości
ubrania – białe, lniane szaty. Zaniechanie szaty weselnej
podarowanej przez gospodarza z tej okazji i wystąpienie w swym własnym
ubraniu uznawane było za bezwstydną niestosowność
zachowania i oznaczało, że gość okazuje pychę i
brak szacunku dla gospodarza.
Symbolicznym znaczeniem szaty weselnej jest oczywiście
sprawiedliwość Chrystusowa, zapewniana przez naszego Gospodarza,
Jahwe (Rzym. 8:30-34). Została ona przypisana każdemu wierzącemu
i mającemu ufność w Nim. Bez niej nikt nie będzie
przyjęty na weselu <str. 199> Barankowym, bez niej żaden
gość nie zostanie wpuszczony. Niezbędne jest tak
zaproszenie, jak i szata. Przypowieść pokazuje, że tylko
tak ubrani zostaną wpuszczeni
do specjalnego, przygotowawczego przedsionka – do światła teraźniejszej
Prawdy – gdzie Oblubienica czyni ostateczne przygotowania (Obj. 19:7).
Po otrzymaniu i przyjęciu zaproszenia oraz szaty, goście spędzają
tu pewien krótki czas tuż przed ucztą weselną (w czasie
żniwa) dopasowując szaty oraz pomagając sobie wzajemnie w
ostatnich przygotowaniach. Działalność ta jest już
teraz ucztowaniem, którego przyszli uczestnicy wiarą oceniają tę
radosną perspektywę. Oblubieniec, wielkie przyszłe dzieło,
chwalebne dziedzictwo
i obecna praca związana z przygotowaniami – to nieustanne tematy
ich myśli i rozmów.
W przedsionku, (którym jest obecny dogodny czas i
warunki), wspaniale oświetlonym jasnym światłem Boskiej
Prawdy na czasie, zapewnione są wszelkie udogodnienia i natchnienie ułatwiające
ostateczne przyozdobienie się i zupełne przygotowanie do uczty
weselnej. Przypowieść wskazuje jednak, że nawet w tych
szczególnie dogodnych okolicznościach znajdą się ludzie
– wyobrażani tutaj przez “jednego człowieka” – którzy
znieważą
gospodarza, Króla; pogardziwszy szatą weselną, zdejmą ją.
Wyraźna nauka tej przypowieści wskazuje zatem
na to, że ostateczną powszechną próbą “mądrych
panien”, które dotąd wykazywały gotowość i godność,
na skutek czego korzystały ze znacznej części światła
czasu żniwa, będzie zdolność do właściwej
oceny zagadnienia, które tak często podkreślane jest przez
Pismo Święte, a mianowicie, że przyjęcie ich do grona
uczestników uczty nie jest ich wyłączną zasługą,
lecz zawdzięczają to przede wszystkim zakryciu
ich nagości i niedoskonałości zasługą Tego, który
dał za nie swe życie na okup, a Jego sprawiedliwość
przypisana im jak szata, czyni je przyjemnymi i godnymi królewskiego
przyjęcia. Wszyscy muszą ubrać szatę, którą można
potem wyhaftować swymi dobrymi uczynkami.
<str. 200>
Ostatnia wielka i powszechna próba będzie rzeczą
niezwykle znamienną i istotną. Widoczne jest, że nasz
Niebiański Ojciec postanowił, że w gronie Oblubienicy znajdą
się wyłącznie ci, którzy jasno uświadamiają
sobie swą nicość i przyjmują wspaniałego Oblubieńca
za swego Zbawiciela,
Pana i Nauczyciela.
Zdziwienie może wywoływać też fakt,
że dobrze, jak dotąd, sprawujący się biegacze mogą
upaść, będąc tak bliskimi spełnienia swych
nadziei. Lecz to ostrzeżenie skłania wszystkich poświęconych
do czuwania i modlitwy,
aby nie wpadli w pokuszenie, gdyż w ostatecznych dniach nastaną
przepowiedziane przez apostoła trudne czasy (1 Tym. 4:1; 2 Tym.
3:1, 4:3-5). Jednakże czasy te nie są aż tak trudne, aby
łaska Boża nie mogła podtrzymać tych, którzy ufnie
wspierają się na ramieniu Wszechmogącego. Istotnie, nigdy
przedtem ci, co pokornie
trzymali się wąskiej ścieżki ofiarowania, nie byli w
takim stopniu podtrzymywani ani w pełni wyposażeni w zupełną
zbroję Bożą jak teraz. Trudno pojąć, dlaczego
jednak owa obfitość łask Bożych, wyrazistość
objawienia miłosiernego planu Pańskiego (wedle którego w Tysiącleciu
Kościół będzie użyty do udzielania błogosławieństw
wszystkim rodzajom ziemi) zamiast prowadzić do pokory i głębszego
uznania wartości wspaniałej ceny okupowej,
sprawiającej wyzwolenie świata spod przekleństwa oraz
zapewniającej nam powołanie do boskiej natury i współdziedzictwa
z Chrystusem, wywołuje u niektórych ludzi skutek wprost przeciwny.
Zamiast uznawać się co najwyżej za “nieużytecznych sług”,
zdają
się przeceniać swe mało znaczące samozaparcie dla
Prawdy i traktować je na równi z tym, co uczynił Pan Jezus,
zapominając, że sami sobą nie przedstawiają żadnej
wartości i nie dostrzegając nieskazitelnej doskonałości
naszego Pana. Wydaje im się, że są tak
samo jak Pan Jezus niezbędni
do wykonania wspaniałego planu wieków objawionego w Piśmie
Świętym. Stoją oni pod zarzutem “nie trzymania się Głowy”
i niedostatecznego poszanowania Jego wielkiego dzieła wybawienia
<str. 201> (Kol. 2:19). Znajdują się pod przekleństwem,
jakie dotknie każdego, który by “krew przymierza, przez którą
był poświęcony [i przyjęty], za pospolitą
miał” (Hebr. 10:29). Odrzucając “drogę” – drogę
jedyną – oraz jedyne imię pod niebem dane ludziom, przez które
można uzyskać wybawienie od przekleństwa Adamowego i całkowite
pojednanie z Bogiem, sprzeciwiają się samemu duchowi łaski
Bożej.
W przypowieści ludzie ci zobrazowani są w człowieku,
który został “związany”. Ich przygotowania do uczty zostały
przerwane, a także uniemożliwione zostało dalsze
rozpoznawanie związanych z nią błogosławieństw i
radości. Ostatecznie zostaną oni zupełnie pozbawieni światła
przez wrzucenie w światowe “ciemności zewnętrzne”,
gdzie będą mieli udział w udręczeniach i utrapieniach
czasu wielkiego ucisku. Odkrywane
obecnie prawdy, które mają na celu nasze dobro i rozwój, stały
się dla nich przyczyną potknięcia, gdyż nie zostali
należycie wyćwiczeni w Prawdzie. Tak jak Izrael, który po długim
okresie otrzymywania szczególnej łaski Bożej napełnił
się pychą i począł myśleć
o sobie, iż na łaskę sobie zasłużył i
że jest niezbędny w Boskim planie, został odrzucony przez
Boga od wszelkich łask, tak też będzie obecnie z tymi, którzy
dotychczas biegli dobrze, lecz nie zachowawszy pokory, uznali samych
siebie za godnych
pokazania się przed
Bogiem w szacie własnej sprawiedliwości; wydaje im się,
iż mają prawo uczestniczenia w uczcie bez przywdziania weselnej
szaty przypisanej sprawiedliwości Chrystusowej.
Ów proroczy szczegół rozważanej przypowieści,
choć napawa nas smutkiem, wypełnia się na naszych oczach,
dodając jeszcze jedno ogniwo do długiego łańcucha
dowodów potwierdzających aktualność “żniwa”.
Niektórzy z cieszących się obecnie duchowymi łaskami
pogardzili szatą weselną i odrzucili ją. Aczkolwiek nadal
twierdzą, iż Chrystus
jest ich Panem, to jednak zaprzeczają ważności ugody, na
mocy której stał się On ich Panem, a <str. 202> oni sami
zostali uznani za godnych zaproszenia na wesele (Rzym. 14:9, 5:2). Śmiało
twierdzą, że nie potrzebują Zbawiciela i przy pomocy
wyrafinowanej
sofistyki i błędnego tłumaczenia Pisma Świętego
przekonują samych siebie i innych, że dostali się do
owczarni odmienną drogą, nie wymagającą odkupienia –
drogą swej własnej sprawiedliwości, która według określenia
apostoła jest “szatą splugawioną”. Twierdzą
oni, że nie potrzebują Obrońcy ani okupu, gdyż zostali
nieodwołalnie wybrani przez Boga, aby odziedziczyć niebiańską
chwałę.
Owo zdejmowanie szaty weselnej przez odrzucanie wartości
ofiary okupowej Chrystusa, po raz pierwszy pojawiło się wśród
chodzących w świetle teraźniejszej Prawdy w lecie 1878
roku. Od tamtego czasu każdy, kto wchodzi do bogato oświetlonej
sali przyjęć, każdy, kto przyjmuje światło żniwa,
przechodzi taki sprawdzian. Pomimo obecności Oblubieńca, błąd
zapuszcza korzenie i sprawia, że niektórzy odrzucają niezbędną
szatę weselną. Jakiż to wywołało niepokój pomiędzy
gośćmi, jakie podziały, jakie przesiewanie! Ci, którzy
odrzucają szatę, wydają się niecierpliwie zachęcać
innych do uczynienia tego samego; czyniąc to, napotykają na
sprzeciw
ze strony wiernych i tak w samej sali, gdzie przebywają goście,
dokonuje się podział, który będzie przebiegał aż
do ostatniego momentu przed rozpoczęciem się wesela.
Tymczasem obecny, choć niewidzialny,
Oblubieniec-Król wyznacza wierne, godne jednostki, które zakosztują
przygotowanej przez Niego wieczerzy. Dozwala On na przeprowadzenie
ostatecznej próby, którą sam przepowiedział w przypowieści.
Do tych, co pozbyli się szaty, zwraca się z pytaniem:
“Przyjacielu! [towarzyszu] jakoś tu wszedł nie mając szaty
weselnej?” – delikatnie, lecz dobitnie przypominając, że
ubranie szaty było właśnie warunkiem dopuszczenia do
uczestnictwa w łaskach oraz że szata taka została każdemu
darmo zapewniona. Niech więc ci wszyscy, którzy obecnie zapierają
się wartości śmierci Chrystusa
jako swej ceny okupowej, spróbują oświadczyć, iż w
czasie, gdy wchodzili na ucztę, aby skorzystać z teraźniejszego
światła – świadomości <str. 203> obecności
Pańskiej oraz innych tak wyraźnie obecnie dostrzeganych głębokich
prawd Bożych, nie posiadali
szaty. Nikt nie wszedł tutaj bez szaty, gdyż w takim razie nie mógłby
widzieć głębokich rzeczy Bożych (1 Kor. 2:7-14).
Tak w przypowieści, jak i w otaczającej nas rzeczywistości
jedyną odpowiedzią na takie pytanie zadane tym, co odrzucili
szatę jest “milczenie”.
Nie potrafią zaprzeczyć, że wpuszczono ich tutaj, gdy
jeszcze mieli szatę na sobie, nie chcą jednak tego potwierdzić.
“Wtedy król rzekł sługom: Zwiążcie
mu nogi i ręce i wrzućcie go do ciemności zewnętrznej”
(nb). “Ciemność zewnętrzna” jest to ciemność,
która okrywa mądrych według tego świata, ciemność
ludzkich uzasadnień nie kierowanych Słowem Bożym i
niezgodnych z jego objawionym planem okupu i restytucji. Związanie,
czy też ograniczenie, stanowi przykład dla grona poświęconych
i dobitnie pomaga
wszystkim prawdziwie wiernym zauważyć, że wedle oceny Króla
szata przedstawia ogromną wartość, a jej posiadanie jest
niezbędne. Sługami, którym polecono wykonać czynność
związania, są tacy, dla których Prawda jest celem i którzy mogą
związać wpływy takowych
przy pomocy świadectw Pisma Świętego mówiących o
wielkiej i niezbywalnej wartości kosztownej krwi i zakupionej dla nas
szaty sprawiedliwości. Walcząc z tymi argumentami Pisma Świętego,
jednostki nie odziane w szatę są zmuszone – swą własną
argumentacją
i próbami usprawiedliwiania samych siebie – do opuszczenia światłości
i udania się w “ciemność zewnętrzną”. Dla
nich, tak jak i dla świata, krzyż stał się kamieniem
obrażenia i głupstwem, lecz dla wiernych i poświęconych
jest on niezmiennie “mocą Bożą i
mądrością Bożą”.
Należy jednak zauważyć, że ci, którzy
według przypowieści zostaną “związani” i
“wrzuceni w zewnętrzną ciemność”, musieli najpierw
znajdować się w świetle Prawdy czasu żniwa, a w związku
z tym ich odpowiedzialność i kara są większe niż
odpowiedzialność i kara tych, co nigdy nie cieszyli się taką
łaską. Tysiące członków nominalnego kościoła
pójdzie zapewne <str. 204> za naukami swych wybitnych przywódców,
pogardzając wiarą w skuteczność kosztownej krwi
Chrystusa jako ceny okupowej za grzeszników.
Ludzie ci jednak czyniąc ten krok nie będą w pełni za
niego odpowiedzialni, ponieważ w tej sprawie nigdy nie zostali
dostatecznie uświadomieni.
Tysiące wyznawców chrześcijaństwa nigdy
nie wierzyło, że Chrystus jest ich okupem albo zastępcą
i nigdy nie miało na sobie szaty przypisanej sprawiedliwości.
Oni oczywiście nie są wspomniani w przypowieści. Odnosi się
ona jedynie do bardzo ograniczonej grupy tych, którzy dobrze pojmowali i
oceniali okup i dzięki temu przez łaskę, jaka z niego
wynika skorzystali
ze szczególnego światła czasu żniwa – czasu obecności
Króla tuż przed rozpoczęciem uczty. Jak bardzo winni się
strzec przeto ci, co raz zostali oświeceni i którzy skosztowali
dobrego słowa Bożego i mocy przyszłego wieku, aby obronić
się przed najniewinniejszymi
nawet sugestiami skłaniającymi ich do podjęcia tego kroku
nielojalności, nieprawości i nieszczęścia (Hebr.
10:26-31, 6:4-8).
Rozważając te przypowieści, nie wolno
nam popełnić błędu polegającego na mniemaniu, iż
wszystkie mądre panny znalazły się już na weselu – w
sali gościnnej przeznaczonej do szczególnych, ostatecznych
przygotowań i że przed rozpoczęciem przeglądu, o którym
wspomina przypowieść, drzwi zostały zamknięte. Drzwi
sposobności ciągle pozostają otwarte dla wszystkich poświęconych,
okrytych
wiarą w weselną szatę sprawiedliwości Chrystusowej.
Poselstwo: “Oto Oblubieniec!” ciągle jeszcze rozbrzmiewa, a mądre
panny nieustannie wychodzą Mu naprzeciw i wchodzą z Nim na
wesele. Głupie zaś nie powróciły jeszcze z olejem w swych
naczyniach. Jednak
od momentu “wejścia króla” (od 1878 roku, który stanowi równoległość
w stosunku do symbolicznego objęcia przez naszego Pana urzędu Króla
żydowskiego – Mat. 21:1-13) trwa przegląd gości i
sprawdzian, czy doceniają oni wartość szaty weselnej. W
czasie, gdy
kolejne mądre panny dowiadują się o obecności Oblubieńca
<str. 205> i z radością przybywają na ucztę,
niektóre z tych, co przybyły tu wcześniej, dowodzą tego, iż
nie są godne pozostania w środku. Ich nogi i ręce były
i są wiązane, a ich ocena i zrozumienie
teraźniejszej Prawdy – o obecności Pańskiej oraz o
obecnym i przyszłym dziele – zaczynają być coraz bardziej
nikłe, proporcjonalnie do szybszego, czy też wolniejszego, w
zależności od temperamentu, ciążenia w kierunku światowego
punktu widzenia, wynikającego z fałszywego rozumowania opartego
na błędnych przesłankach – w kierunku “ciemności
zewnętrznej” tego świata, w porównaniu do wewnętrznego
światła, dostępnego obecnie świętym, którzy we właściwy
sposób okryci są szatą. Nie ulega wątpliwości, że
wszystkie
panny, które tu weszły muszą być sprawdzone w tym
zakresie. Szczęśliwi i bez obaw będą ci, których
serca mogą powiedzieć:
“Nadzieja moja cała tkwi
W Chrystusa drogocennej krwi.
I Jego tylko pragnę znać,
Przy boku Pana wiernie stać.
Bo przez tę Jego świętą krew
Przebłagał Jezus Boski Gniew.”
Oni też mogą triumfalnie śpiewać:
“Już przyszedł na ziemię Książę
pokoju,
A jego oblicze jasnym blaskiem lśni.
Posłuchaj słów jego po
znoju:
‘Dziś znowu mój pokój dam ci’.
Krzyża ramiona zakryły me grzechy
A
przeszłość niegodna w zbawczej mocy krwi
Jemu wciąż
ufam, On źródłem pociechy.
Twa wola w mym życiu po wszystkie
dni.”
Koniec wysokiego powołania
nie jest równoznaczny z zamknięciem drzwi.
Pismo Święte nie podaje nam dokładnej
daty zamknięcia drzwi umożliwiających wejście na ucztę
weselną, jednakże wyraźne stwierdza, że zanim to nastąpi,
wszystkim
“pannom” będzie <str. 206> dana możliwość
wejścia, a te z nich, które są “mądre” czyli gotowe, z
tej sposobności skorzystają.
Otwarte
“drzwi” wyobrażają możliwość skorzystania z
pewnych warunków i przywilejów. Drzwi zamknięte oznaczają
ustanie tego przywileju, czyli sposobności. Przywilej, zaproszenie,
sposobność Wieku Ewangelii, które umożliwiają wierzącym
w Chrystusa ograniczone pewnymi warunkami wejście
do współdziedzictwa z
Nim w Królestwie niebieskim i w boskiej naturze, stanowi “drzwi”,
przez które “przystęp otrzymaliśmy wiarą ku tej
łasce, w której stoimy”, tj. ku nadziei posiadania chwały Bożej
(Rzym. 5:2). Drzwi, które stały otworem przez cały Wiek
Ewangelii, zostaną w pewnym momencie zamknięte; wzmianka o
drzwiach w przypowieści o dziesięciu pannach wyznacza ten
moment. Wtedy to zakończą się wspomniane powyżej
sposobności i przywileje. Przypowieść opisuje jedynie
wydarzenia końca Wieku Ewangelii, które rozegrają
się pomiędzy członkami prawdziwego Kościoła
żyjącego w tym czasie. “Drzwi” wspomniane w tej przypowieści
– symbol szczególnych przywilejów, spełnienia i celu wszelkich
łask Wieku Ewangelii – będą otwarte dla “mądrych
panien” w czasie żniwa. Zamknięcie
drzwi, gdy wszystkie już panny skorzystają z tego przywileju,
oznacza zamknięcie dostępu do wszelkich
łask i przywilejów Wieku Ewangelii, bowiem uczta jest pełnym
wyobrażeniem korzyści i przywilejów płynących z
Ewangelii, wyobrażeniem wspaniałego dokończenia, do którego
prowadzą wszelkie udzielone nam łaski; uczta jest stanem osiągnięcia
obiecanej chwały Królestwa.
Zauważcie, że “drzwi” sposobności i
przywileju niebawem zostaną zamknięte. Nasz Pan nazwał je
bramą i powiedział, że w Wieku Ewangelii niełatwo będzie
je znaleźć i wejść w nie. Radził dołożyć
wszelkich starań, aby tego dokonać, gdyż jest to warunek
uczestnictwa w nieśmiertelności i zaszczytach Królestwa, do którego
wiodą te i tylko te drzwi. Powiedział przeto: “Usiłujcie,
abyście weszli przez ciasną bramę; albowiem powiadam wam;
wiele ich będą chcieli wnijść, ale nie będą
mogli, gdy wstanie gospodarz <str. 207> i zamknie drzwi” –
Łuk. 13:24,25. Wąska droga to, jak się już dowiedzieliśmy,*
droga ofiarowania samego siebie na rzecz dzieła i planu Pańskiego.
Warunki, w jakich obecnie żyjemy, czynią tę drogę wąską.
Każdy, kto będzie chciał podążać śladami
naszego Przewodnika i Poprzednika, z pewnością się o tym
przekona; będzie musiał znosić trudności i prześladowania,
gdyż duch światowości sprzeciwia
się Prawdzie i sprawiedliwości. Obserwując przykład
postępowania naszego Pana, przekonujemy się, że pójście
tą drogą oznacza nie tylko bierne poddanie się zarządzeniom,
Jego duchowi, lecz także wymaga od nas aktywnej, energicznej gorliwości
w rozpowszechnianiu
Prawdy za wszelką cenę. Wszyscy, którzy tak jak On, idą wąską
drogą, wierni aż do śmierci, współuczestniczą w
Jego cierpieniach, aby w słusznym czasie współuczestniczyć
w Jego chwale uczty weselnej – chwale, która się okaże przy
objawieniu Pana i jego Królestwa (Filip. 3:10; 1 Piotra
4:13).
* Tom I, str. 203.
Wobec tak chwalebnego kresu wąskiej drogi
ofiarowania samego siebie dla dobra Prawdy, możliwość postępowania
po niej jest największym z przywilejów, które zostały
kiedykolwiek zaoferowane istotom stworzonym. Przywilej cierpienia z
Chrystusem dla Jego sprawy, po uprzednim uznaniu Go za swego Odkupiciela,
jest przeto drzwiami, jedynymi możliwymi drzwiami, przez które
wchodząc można osiągnąć chwałę, stać
się Oblubienicą
i współdziedzicem Chrystusowym.
Zamknięcie drzwi mogłoby zostać wskazane
na trzy sposoby: pierwszy, to wyraźne oświadczenie Biblii podające
dokładną datę, drugi, to taki zwrot zapatrywań opinii
publicznej, który spowodowałby, że wierność i gorliwość
w służbie Prawdy nie spotykałyby się już ze
sprzeciwem, a tym samym cierpienie z Chrystusem dla Prawdy (Rzym. 8:17)
nie byłoby możliwe, lub trzeci – taki stan spraw <str.
208> światowych, który skutecznie zagrodziłby wszelkie możliwości
służenia, nie pozostawiając
w tej sytuacji kandydatom możliwości prowadzenia działalności,
w której dzięki swej aktywności i wytrwałości mogliby
rozwinąć i wykazać swą miłość i wierność.
Aczkolwiek z całą pewnością wiemy,
że zamknięcie drzwi będzie miało miejsce w okresie
żniwa, czyli dokonania obecnego wieku, to jednak Biblia nie określa
dokładnej daty tego wydarzenia. Chociaż wiemy, że czas
wielkiego ucisku spowoduje wielki zwrot zapatrywań opinii publicznej
w kierunku pozytywnego stosunku do Prawdy i sprawiedliwości, to jednak
nie mamy żadnych wzmianek, jakoby taki stan rzeczy miał zaistnieć,
zanim całkowicie zakończy się żniwo. Mamy jednak wyraźne
znaki świadczące o tym, iż zamknięcie drzwi
nastąpi według ostatniego z wymienionych sposobów. Zostaliśmy
przecież ostrzeżeni, że przed świtem dnia Tysiąclecia
nastanie noc, w czasie której żaden nie będzie mógł nic
sprawować – “Przyszedł poranek, także i noc” –
Izaj. 21:12 (zob. także Tom II, rozdz. viii).
Otwarta przed nami wąska droga daje przywilej i możliwość
współpracowania z Panem w obecnym czasie, kiedy okazywanie jego
ducha cichości i gorliwości oraz lojalności względem
Boga i Jego Prawdy odbywa się kosztem ziemskich korzyści, kiedy
stawanie w obronie Jego sprawy i Prawdy, którą on zapoczątkował
spowoduje, że staniemy się, co
najmniej, bardzo niepopularnymi, kiedy usiłowanie oddawania czci Jego
imieniowi i udzielania bliźnim błogosławieństwa Prawdy
przez przyświecanie swym światłem, sprowadzi na nas
zarzuty, fałszywe pomówienia i jakąś formę prześladowań.
Skoro więc otwarcie
ciasnej bramy oznacza, jak się
przekonaliśmy, radowanie się przywilejem ofiarowania się za
wszelką cenę, pozostając wiernymi aż do śmierci,
to wynika z tego, że zamknięcie wszelkich sposobności
współudziału w takiej służbie i cierpieniu będzie
równoznaczne
z
zamknięciem drzwi, z
zagrodzeniem wąskiej drogi do przyszłej chwały i współdziedziczenia.
Królowanie z Chrystusem uwarunkowane jest naszą wiernością
w Jego służbie, a obecnie oznacza to cierpienie wraz z nim
(Rzym. 8:17, 6:8). <str. 209>
Jak się przekonaliśmy, cierpienie z
Chrystusem różni się od zwykłego cierpienia, właściwego
wszystkim członkom upadłego stanu. Są to jedynie takie
cierpienia, które są mniej lub bardziej bezpośrednim skutkiem
naśladowania przykładu Chrystusa w obronie niepopularnych prawd
i w wykazywaniu popularnych błędów. Takie były przyczyny
cierpień Chrystusa, takie też będą przyczyny prześladowań,
cierpień i strat wszystkich, którzy postępują Jego śladami.
Mając obecnie współudział w Jego cierpieniach, zostaną
oni na końcu drogi uznani
za godnych udziału w nagrodzie, jaka przypadnie tym, co pozostaną
wierni zasadom. W ciągu Wieku Ewangelii oznaczało to dzieło
ofiarowania samego siebie i wytrwałość w znoszeniu zarzutów
przy pracy siania i podlewania nasion prawd Chrystusowych. Obecnie,
przy końcu tego wieku, znaczy to podobną wierność i
wytrwałość w odbywającym się obecnie dziele
żniwa, aż do położenia życia włącznie,
czy to, jeśliby była taka potrzeba, w stopniowym procesie zużywania
swych sił witalnych przez pracę w służbie Pańskiej,
umierając na każdy
dzień, czy to przez bardziej gwałtowną, męczeńską
śmierć.
Aczkolwiek prawdą jest, iż Kościół
ma być “bez nagany” – “nie mającym zmazy, albo
zmarszczku, albo czego takiego” (Efezj. 5:27), ponieważ został
“nad śnieg wybielony” we wspaniałym źródle zbawczej miłości
zasługą swego Odkupiciela, to jednak owa bezgrzeszność
nie jest jedyną cechą, dzięki której zaślubiony,
dziewiczy Kościół będzie godny uznania go za Oblubienicę,
żonę Baranka. Spełnienie tego warunku będzie konieczne
dla wszystkich,
którzy kiedykolwiek zostaną uznani za godnych posiadania
jakiejkolwiek formy życia wiecznego. Oblubienica Barankowa, oprócz
pozostawania w czystości panieńskiej i nie wchodzenia w żadne
grzeszne związki czy flirty ze światem, winna wykazać się
czymś znacznie istotniejszym. Musi ona tak dokładnie upodobnić
się do swego Pana, tak ściśle postępować Jego
śladem i wedle Jego wskazówek, aby, tak jak On, stała się
ofiarą, męczennikiem dla tych samych zasad
Prawdy i sprawiedliwości. Musi udowodnić, że pała
miłością do swego Oblubieńca i pełna jest
niestrudzonego oddania dla Jego imienia i zasad <str. 210> do tego
stopnia, iż gotowa jest doznawać wzgardy i odrzucenia od świata,
tak jak i On został odrzucony na skutek trwania przy swych naukach.
W celu rozwinięcia i okazania
takiego charakteru Oblubienica musi być doświadczona i wypróbowana.
Jej ufność, wytrwałość, wierność Panu
na dobre i na złe, muszą się rozwinąć i być
wypróbowane. Tylko tacy, którzy tak się rozwiną i będą
wypróbowani, a w próbie okażą się wiernymi, będą
przyjęci i uznani za Oblubienicę i współdziedziców swego
Pana – dziedzica wszystkich rzeczy. Napisane jest bowiem: “Błogosławiony
mąż, który znosi
pokuszenie; bo gdy będzie [w ten sposób] doświadczony, weźmie
koronę żywota, którą obiecał Pan tym, którzy go [tak
gorąco] miłują”. W tym sensie każdą próbę
wierności powinniśmy przyjmować z radością, gdyż
stanowi ona kolejną możliwość okazania Oblubieńcowi
mocy i głębi naszej miłości, złożenia
jeszcze jednego dowodu na to, że jesteśmy godni Jego miłości
i zaufania oraz obiecanego wywyższenia. Uczestnicy nadchodzącej
chwały naszego Pana są nie tylko powołani
i przyjęci,
lecz także muszą okazać się wiernymi,
aż do śmierci (Obj. 17:14).
Drzwi możliwości współpracy z Panem w
dziele Wieku Ewangelii zostaną zatem zamknięte wtedy, gdy
“przyjdzie noc, gdy żaden nie będzie mógł nic sprawować”.
Dla tych zaś, którzy wcześniej w wiernej służbie nie
rozwinęli koniecznych cech charakteru i nie udowodnili swej sympatii,
poświęcenia, miłości i gorliwości dla Pana i Jego
Prawdy (Mat. 10:37; Mar. 8:38), będzie już wtedy za późno,
aby to uczynić. Okażą się, jak to określa
przypowieść, “głupimi pannami”, gdyż pozwolili,
aby wymknęła im się wspaniała, chwalebna możliwość
cierpienia dla tego i za tego, z którym chętnie byliby
królowali. Do tego czasu pełna liczba tych, którzy według Bożego
przeznaczenia mieli wejść w skład Kościoła i
uzupełnić go, zostanie powołana, wybrana i okaże się
w doświadczeniach wierna – “przypodobana obrazowi Syna jego”
(Rzym. 8:29). Przeminie żniwo, skończy się lato łask,
a do wykonania pozostanie jedynie spalenie kąkolu w celu oczyszczenia
roli (świata, ludzkości) i zupełnego przygotowania <str.
211> jej pod daleko bardziej rozległy zasiew Wieku Tysiąclecia.
Nadejście owej nocy powstrzyma z pewnością
dalszą pracę przy rozsiewaniu Prawdy, która na skutek
powszechnego niezrozumienia, zamiast być przyjętą w swym
rzeczywistym świetle jako zapowiedź Boskich zamiarów i
objawienie nadciągającego ucisku świata oraz jego
rzeczywistego podłoża, zostanie prawdopodobnie
uznana za jedną z istotnych przyczyn anarchii i zamieszania, jakie wówczas
zapanują. Nie należy się spodziewać, że nadejście
nocy i zamknięcie drzwi nastąpi nagle. Będzie to raczej
stopniowe utrudnianie i wygaszenie dzieła żniwa.
Czas obecny, przed
wybuchem burzy ucisku, przeznaczony jest na popieczętowanie sług
Bożych na czołach ich (Obj. 7:2,3). Każda zatem mądra
panna, zanim zapadnie noc, a drzwi możliwości działania
zostaną zamknięte, winna docenić przywilej obecnego czasu
tak w sensie uzyskania
intelektualnego zapieczętowania teraźniejszą Prawdą,
jak i przez zaangażowanie się do żniwiarskiego dzieła
pieczętowania innych należących do klasy pszenicy i
gromadzenia ich w bezpiecznym gumnie.
Patrząc na dwadzieścia cztery lata, które
pozostały do zakończenia żniwa,33
oczywistym się nam wydaje, że sprzyjające okoliczności
obecnego czasu nie potrwają zbyt długo. Koniec żniwa
oznaczał będzie zakończenie panowania zła i zapoczątkowanie
chwalebnego Dnia Tysiąclecia. W tym też okresie musi nastać
ciemna noc największego ucisku dla świata, wielka ciemność,
która poprzedzi świtanie chwalebnego dnia: “Przyszedł
poranek, także i noc” – “czas uciśnienia, jakiego nie było,
jako narody poczęły być”.
33 Pisane w 1890 roku – przyp.tłum.
Nadejście nocy, w której żniwiarze zostaną
zmuszeni
do zaniechania swej pracy, świadczyć będzie o wykonaniu
ostatniego dzieła Wieku Ewangelii, o tym, że dokonało się
“popieczętowanie” i “zgromadzenie” <str. 212> w miejscu
odosobnienia od świata, w gumnie (Mat. 13:30) postanowionej liczby członków
Oblubienicy Chrystusowej. Bóg nie dozwoli nikomu przerwać tej pracy,
dokąd nie zostanie ona zakończona. Gdy zaś wszyscy
prawdziwi i wierni słudzy Boży zostaną popieczętowani
na czołach ich, a dzieło Wieku Ewangelii zostanie zakończone,
nikt nie
będzie już mógł przystąpić do tej pracy ani
otrzymać za nią sowitej zapłaty, obiecanej w “bardzo
wielkich i kosztownych obietnicach” jako nagroda dla wiernych, którzy
korzystają z możliwości wejścia przez otwarte jeszcze
“drzwi” (2 Piotra 1:4).
Nie należy jednak wyciągać wniosku,
jakoby wszyscy mieli otrzymać nagrodę natychmiast, skoro tylko
udowodnią, iż są wiernymi. Możliwe, że niektórzy
z nich będą żyli nieco dłużej, wkraczając w
ciemności nocy ucisku – naszą nadzieją jest jednak,
że tak nie będzie. “Tuć
jest cierpliwość świętych, tuć są ci, którzy
chowają przykazania Boże i wiarę Jezusową.”
Przywdziawszy zupełną zbroję Bożą i dobitnie
przeciwstawiwszy się błędowi przez wyraźne i odważne
głoszenie i bronienie Prawdy w złym dniu, w którym ludzie
śmiało i
wyzywająco będą obnosić się z monstrualnymi błędami,
święci mają postąpić wedle napomnienia, aby:
“Wszystko wykonawszy, ostać się”, mając na sobie zupełną
zbroję, z mieczem ducha zawsze gotowym do obrony, czuwając ze
wszelką ustawicznością i z modlitwą za
wszystkich świętych. Wszyscy będą potrzebować
cierpliwości, aby uczyniwszy wolę Bożą, odnieść
obietnicę (Obj. 14:12; Efezj. 6:13; Hebr. 10:36).
Chcemy wyraźnie podkreślić, że zakończenie
wysokiego powołania do współdziedzictwa z naszym Panem Jezusem
w Królestwie Bożym nie jest równoznaczne z zamknięciem drzwi z
przypowieści o dziesięciu pannach. Aczkolwiek ogólne “powołanie”
do tej łaski zakończyło się w 1881 roku, to
“drzwi” są nadal otwarte. Powołanie jest ogólnym
zaproszeniem Bożym
skierowanym do wszystkich usprawiedliwionych, wierzących w
Odkupiciela, aby poszli w Jego ślady drogą ofiarowania samego
siebie aż do śmierci, a przez to, aby mogli udowodnić,
że są godni królowania z Nim w chwale. Łaska ta stała
się dostępna w ściśle określonym czasie: oczekujący
uczniowie zostali przyjęci do skorzystania z niej w Dniu Pięćdziesiątnicy
roku <str. 213> 33 n.e. Jej koniec jest także ściśle
określony – październik 1881 roku, jak to zostało wcześniej
wykazane.*
* Zob. Tom II, rozdz. vii.
Z drugiej strony, zamknięcie “drzwi” z
przypowieści zapisanej w 25 rozdziale Mateusza, wyznacza zupełne
ustanie, także dla powołanych, wszelkich możliwości
otrzymania nagrody wysokiego powołania. Wyznacza ono ustanie możliwości
udowodnienia przez wierną służbę, iż jest się
godnym otrzymania
tej nagrody; gdy nadejdzie noc, w której nikt nie będzie mógł
nic sprawować, wtedy zakończą się także wszelkie
możliwości służenia (Jan 9:4). Jest przeto rzeczą
oczywistą, że owe drzwi, czyli możliwość
uczynienia naszego powołania i wybrania pewnym,
niekoniecznie muszą się zamknąć wtedy, gdy powołanie,
czyli ogólne zaproszenie, przestanie być rozpowszechniane. Dopóki
więc drzwi stoją otworem, każdy wierzący, który pragnąłby
wejść i byłby gotów zastosować się do wymagań,
może to uczynić, pomimo, iż ogólne “powołanie”,
czyli zaproszenie do wejścia przez nie, nie jest już aktualne. W
istocie, drzwi – możliwość pracy i ofiary – nie zostały
jeszcze zamknięte, pomimo iż ogólne powołanie zakończyło
się w 1881 roku.
Wiek Ewangelii był czasem powołania, po
pierwsze przez wzywanie grzesznych do pokuty i do wiary w Chrystusa jako
Odkupiciela i po drugie, przez wzywanie usprawiedliwionych do zaszczytnego
przywileju współdziedzictwa z Chrystusem w Jego Królestwie, pod
warunkiem, iż obecnie będziemy podążali Jego
śladami, drogą ofiarowania samych siebie aż do śmierci.
Spełniając ten warunek możemy być przyjęci do
sprawowania dzieła Królestwa i otrzymać zaszczyty nadchodzącego
Wieku Tysiąclecia. Skoro bowiem nasz Pan mówi, że dokonaniem
obecnego wieku będzie żniwo,
wyraźnie oznacza to radykalną zmianę z siania na
żęcie, z powoływania na doświadczanie powołanych
i zakończenie dzieła rozpoczętego przez powołanie.
Aby zilustrować zmianę charakteru pracy przy
końcu Wieku Ewangelii, nasz Pan dał przypowieść o
niewodzie (Mat. 13:47-50): “Zasię podobne jest królestwo <str.
214> niebieskie niewodowi zapuszczonemu w morze i ryby wszelkiego
rodzaju zagarniającemu, który gdy był pełen, wyciągnęli
rybitwi na brzeg, a usiadłszy, wybierali dobre ryby w naczynia, a złe
precz wyrzucali.
Takci będzie przy dokonaniu świata [żniwie – Mat. 13:39];
wynijdą Aniołowie [posłańcy, słudzy Boży] i
wyłączą złe z pośrodku sprawiedliwych i wrzucą
je w piec ognisty [czas wielkiego ucisku]; tam będzie płacz i
zgrzytanie zębów”.
Przypowieść ta odnosi się do nominalnego
Kościoła Chrześcijańskiego, który miał być
wedle oczekiwań Królestwem Bożym. Sieć
wrzucona w morze (świat),
zagarniająca ryby
(ludzi – Mat. 4:19) wszelkiego rodzaju
(prawdziwych chrześcijan, na wpół zwiedzionych i oszukanych
chrześcijan oraz tłumy hipokrytów), która, gdy jest pełna
(w zupełności Bożego czasu), zostaje wyciągnięta
na brzeg. Oznacza to, że zgromadzone w nominalnym kościele
“ryby wszelkiego rodzaju”, choćby nadawały się do
wszystkiego innego, to nie pasują do Królestwa; Bóg
sprawi, że przy końcu wieku – w czasie żniwa – powołanie,
czyli zaproszenie do Królestwa, ustanie, co zobrazowane jest w wyciągnięciu
niewodu na brzeg. Wtedy rybacy przystąpią do innej pracy, a
mianowicie do segregacji i rozdzielania, czego efektem będzie
zgromadzenie ryb pożądanego gatunku i odrzucenie innych, które
nie okażą się godnymi łaski, do której zostały
powołane. “Wielu jest wezwanych, ale mało wybranych” –
Mat. 22:14.
Dzieło oddzielania przedstawione w tej przypowieści
jest równoznaczne z podobną pracą ukazaną w przypowieści
o pszenicy i kąkolu. Na tej podstawie można się więc
spodziewać, iż praca siania (powoływanie) zostanie
przerwana i zastąpiona pracą żęcia. W obu przypowieściach
słudzy Pańscy, którzy postępując wedle Jego wskazówek
dokonają tej
zmiany, nazywani są aniołami – specjalnymi posłańcami
Bożymi. Są to Jego wierni uczniowie, którzy postępując
pokornie, będąc blisko Pana, gorliwie <str. 215> starając
się poznać Jego plan i dowiedzieć, w jaki sposób podjąć
współpracę w Jego dziele, nie są pozostawieni w ciemności,
jeśli chodzi o znajomość Jego czasów i chwil (Mat. 13:11;
1 Tes. 5:4; Jer. 8:7-12). Oczywiście owo żęcie i
zbieranie odnosi się jedynie do żyjących w czasie żniwa,
a nie do umarłych, z których każdy po zakończeniu swego
życia został
odnotowany i oddzielony w oczekiwaniu na należne mu miejsce w
Maluczkim Stadku uwielbionych – w samym Królestwie – albo też
poza nim (2 Tym. 4:8).
Zadaniem niewodu nie było złapanie wszystkich
ryb morskich. Nasz Pan, Główny Rybak, zaplanował schwytać
zamierzoną liczbę ryb określonego rodzaju. Bez znaczenia było,
ile ryb innych gatunków dostanie się wraz z nimi do sieci. Gdy
zaplanowana liczba pożądanego, szczególnego gatunku znalazła
się w niewodzie, został on wyciągnięty na brzeg w celu
dokonania sortowania
i oddzielania. Skoro według zarządzenia niewód został wyciągnięty
na brzeg, oznacza to, iż zakończone jest już polecenie
wrzucenia niewodu w morze, wydane na początku wieku (Mat. 28:19,
24:14). Wszyscy zatem, którzy nadal chcą współpracować z
Panem,
muszą zwrócić uwagę na Jego polecenia i nie marnować
czasu na ogólny połów, lecz zająć się obecną
pracą wybierania i zgromadzania. Tak jak wówczas Prawdą na
czasie było współdziałanie w pracy powołania, tak
Prawdą czasu żniwa, “teraźniejszą prawdą” jest
współdziałanie z Panem w dziele doświadczania i
oddzielania.
Skoro zatem słudzy Pańscy usłyszą
Jego głos, oświadczający za pośrednictwem Słowa,
że w obecnym czasie należy zaprzestać siania, a rozpocząć
żęcie, zaniechać połowu i przystąpić do
sortowania ryb, wstrzymać powoływanie, a głosić
poselstwo czasu żniwa skierowane do tych, którzy zostali już
powołani, wykonają to polecenie z radością i z pośpiechem,
jeśli będą naprawdę wiernymi. Otrzymawszy zatem od
Mistrza świadomość Jego planu wieków i nie będąc
w
ciemności, jeśli chodzi o rozumienie czasów i chwil, w jakich
żyjemy, nie powinni już czynić starań w celu
rozsiewania na roli – wśród świata – dobrego nasienia Królestwa,
lecz <str. 216> “dawać pokarm na czas słuszny dla
czeladzi” – domowników wiary, rozpowszechniając
między tymi, którzy twierdzą, że są dziećmi Bożymi,
dobrą nowinę o nadejściu Królestwa oraz o wspaniałej
radości i błogosławieństwie, jakie ono wkrótce
przyniesie wszystkim ludziom.
Jakże dziwne jest to, że właśnie
takie poselstwo głoszące, iż Boża miłość
zapewniła okup i naprawienie wszystkich rzeczy przez Jezusa Chrystusa
i Jego uwielbione Ciało – Kościół, poselstwo głoszące
Królestwo Boże, poselstwo, które winno uradować, pobudzić
i zjednoczyć wszystkie miłujące chrześcijańskie
serca, rozwinie
i doprowadzi do serdecznej jedności jedynie prawdziwych chrześcijan,
a to w celu wypróbowania i oddzielenia ich od nominalnego ogółu.
Już wkrótce żniwo zakończy się, a
wtedy będą się wspólnie radowali tak ci, co siali, jak i
ci, co żęli. Obecnie jednak żniwiarze muszą spieszyć
się z pracą, a trosce o jej zupełne wykonanie winna
towarzyszyć modlitwa o to, aby Pan żniwa, Główny Żeńca,
skierował do swego żniwa więcej robotników. Nie długo
już oracz następnego wieku (przepowiedziany czas wielkiego
ucisku, który
przygotuje świat pod zasiew Tysiąclecia) będzie przynaglał
żeńcę obecnej dyspensacji (Amos 9:13).
Siedemdziesiąty tydzień Izraela
symbolem ustania łaski ewangelicznej
Należy pamiętać, iż początek,
środek i koniec izraelskiego “siedemdziesiątego tygodnia”
– ostatnich siedmiu lat ich łaski – zostały bardzo dokładnie
wyznaczone. Uważamy, iż było to uczynione w celu udzielenia
nam wyraźnych informacji określających daty przy końcu
ewangelicznego wieku łaski dla duchowego Izraela. Dla Izraela według
ciała tydzień
ten rozpoczął się, jak zauważyliśmy, wraz z
zapoczątkowaniem próby żniwa w 29 r. n.e. Moment ten wyznaczony
został przez chrzest naszego Pana w Jordanie i uznanie Go za
Mesjasza. Odtąd rozpoczęło się żęcie. Równoległym
odpowiednikiem tych wydarzeń w
naszym czasie jest rozpoznanie obecności Pańskiej, która stała
się faktem w 1874 roku, na początku obecnego żniwa.
<str. 217>
Środek tygodnia dla tamtego przymierza wypadł
w roku 33 n.e. Jest to data odrzucenia Izraela jako systemu narodu-kościoła,
która zaznaczona została śmiercią naszego Pana na krzyżu
i wypowiedzianymi przez Niego tuż przed śmiercią słowami:
“Oto wam dom wasz pusty zostanie”. W równoległości
odpowiada to odtrąceniu od łaski i upadkowi sekciarskich systemów
zwanych chrześcijaństwem albo
“Babilonem”, co stało się w 1878 roku.
Druga połowa tygodnia dla przymierza izraelskiego
(3 ˝ roku, od 33 do 36 r. n.e.) to okres, w którym łaska nie była
udzielana ani narodowi, ani sekcie, lecz poszczególnym jednostkom,
zapewniając Izraelitom (nie tak jak poprzednio za pośrednictwem
nominalnego kościoła, lecz indywidualnie,
jeśliby to przyjęli) dostęp do wszystkich łask i
szczególnych przywilejów wynikających z Przymierza Abrahamowego aż
do momentu zakończenia siedemdziesięciu symbolicznych tygodni,
do kresu ich łaski, wyznaczonego przez udzielenie łaski
Korneliuszowi i poganom w ogólności. W równoległości
zatem na czas obecny, okres 3 ˝ roku od kwietnia 1878 roku, kiedy to
tak zwane chrześcijaństwo, czyli “Babilon”, zastało
odtrącone
od łaski, do października 1881 roku był końcowym
okresem łaski wysokiego powołania udzielanej pojedynczym
wierzącym. Tak więc ogólne
“powołanie” (łaska Wieku Ewangelii) zakończyło
się w październiku 1881 roku, tak jak analogiczna data października
36 r. n.e. oznaczała koniec łaski żydowskiej.
Żydowska
łaska polegała na tym,
że Izraelowi zaproponowany został (wyłączny) udział
w Królestwie. Przyrodzone potomstwo Abrahama zostało zaproszone
do skorzystania z przywilejów i możliwości wynikających z
Przymierza Zakonu. Wraz z zakończeniem tygodnia ich przymierza owo powołanie
– łaska, albo przywilej – ustało zupełnie i na zawsze.
Łaska ewangeliczna
polegała zaś na zaoferowaniu Królestwa (wyłącznie)
tym, co wierzą w Chrystusa – “wysokiego powołania”
tym, którzy pod Przymierzem
Łaski zostali pojednani z Bogiem i mogą skorzystać ze
sposobności stąd wynikających (i stać się “nasieniem”
Abrahamowym, które ma błogosławić
świat) przez wzięcie udziału z Jezusem Chrystusem, ich
Odkupicielem, w Jego przymierzu ofiarowania samego siebie, które stanowi
sprawdzian <str. 218> wykazujący, czy są oni godni
otrzymania udziału w przyszłym dziele i w chwale Chrystusowej.
Ta właśnie łaska ustała całkowicie i na zawsze w
październiku 1881 roku, punkcie czasowym równoległym do momentu
zakończenia łaski powołania żydowskiego.
Należy zauważyć, że wstrzymanie
łaski, czyli powołania Żydów, nastąpiło tuż
przed ogłoszeniem innego powszechnego powołania, które, pomijając
przynależność do narodu czy uprzednią łaskę,
obejmowało jednak wszystkich Żydów, którzy przez wiarę
stali się godnymi powołania do zaszczytu Królestwa udzielonego
całemu światu. Wstrzymanie łaski, którą cieszyli się
uprzednio, było rzeczywistością do tego stopnia, iż
zdawało się, że nie będą już mieć udziału
w żadnym innym zaproszeniu i że zostali później powołani
do niższej łaski. Nie było to jednak tak wyraźne, gdyż
ogólne powołanie ewangeliczne, które nie pomijało Żydów,
ale przez wiarę w Chrystusa stało się dostępne
dla każdego narodu, było właściwie tym samym powołaniem,
tylko poszerzonym i pogłębionym.
Wstrzymanie łaski – “powołania” – w
naszym czasie, w 1881 roku, wiąże się z następującym
po nim, a właściwie zakładającym się z nim, ogólnym
zaproszeniem całego świata do błogosławieństw
Tysiąclecia i łask na warunkach wiary oraz dobrowolnego posłuszeństwa
(ale nie ofiarowania się aż do śmierci). Jednak powołanie
do radowania się błogosławieństwami pod panowaniem Królestwa,
a nie do stania się częścią Pomazańca, stanowi niższe
powołanie, mniejszą łaskę niż ta, która ustała.
Zmiana
ta, to wstrzymanie łaski wyższej, a rozpoczęcie udzielania
niższej – będzie w obecnym czasie trudna do zauważenia ze
względu na to, iż w Kościele utracone zostało
zrozumienie wspaniałej nagrody Królestwa i współdziedzictwa z
Chrystusem w boskiej naturze. Powszechne rozumienie nagrody, utrzymywane
przez chrześcijan od wielu wieków, zakłada co najwyżej,
że po zmartwychwstaniu otrzymają doskonałe ciała i
uwolnieni od chorób, bólu i smutku będą cieszyć się
łaską Bożą i życiem wiecznym. Zrozumienie to,
daleko odbiegające od rzeczywistej oceny <str. 219> przywilejów
wynikających z “wysokiego powołania” Wieku Ewangelii, można
jednak uznać za bliskie prawdy, jeśli chodzi o zarysy błogosławionych
przywilejów, jakie będą udzielone całemu światu w
Wieku Tysiąclecia,
każdemu człowiekowi, który wykaże się posłuszeństwem
i pogodzi się z Bogiem.
W gruncie rzeczy, jedynymi, którzy wyraźnie i
szczegółowo dostrzegają właściwy charakter wielkiego,
wysokiego powołania Wieku Ewangelii, jedynymi, którzy mogą
przeto głosić i tłumaczyć, czym ono
jest, są ci, co zostali poinformowani przez Słowo Boże,
że kresem tego powołania jest październik 1881 roku. Inni,
cytując słowa apostoła dotyczące “wysokiego powołania
Bożego w Chrystusie”, w rzeczywistości mówią o niższym
powołaniu, które zostanie ogłoszone w Wieku Tysiąclecia.
Stąd też owo prawdziwe, ogólne ewangeliczne powołanie
zostało zakończone i nikt nie może go przedłużyć.
Jedni nie potrafią go rozpowszechniać ze względu na brak
zrozumienia, a drudzy nie mogą, będąc poinformowani
o jego zakończeniu.
Aczkolwiek ogólne “powołanie” ustało, to
jednak “drzwi” nie są jeszcze zamknięte. Koniec “powołania”
oraz zamknięcie “drzwi” są dwoma odmiennymi, różnymi
zagadnieniami. Nawet po zakończeniu ogólnego
“powołania” dla pewnej grupy ludzi “drzwi” pozostają
otwarte, aby mogli rozpocząć bieg po wspaniałą nagrodę
współdziedzictwa w Królestwie. Bóg zaplanował, że Kościół
– “Ciało Chrystusa” – będzie składał się
z określonej liczby członków. Nie może tam zatem wystąpić
ani nadmiar, ani niedobór (zob.
jak przedstawione to jest symbolicznie w 3 Mojż. 21:17-23).
Oznacza to, iż powołanych – zaproszonych do tego
zaszczytu – nie mogło być więcej niż zmieściłoby
się w zaplanowanej przez Niego liczbie. Słowo Boże dowodzi
zaś, że liczba ta została dopełniona w październiku
1881 roku. Ponieważ jednak niektórym z tych, co przyjęli ogólne
powołanie i weszli w przymierze z Bogiem, nie uda się wytrwać
w przymierzu i osiągnąć nagrody, to już po zakończeniu
wysokiego powołania “drzwi” pozostają otwarte, aby mogli
stanąć do biegu, uczynić ofiarę z samego siebie w służbie
Prawdy ci, którzy zajmą <str.
220> miejsce tych
którzy porzucili weselną szatę sprawiedliwości
Chrystusowej w czasie sprawdzianu i tych, co uczyniwszy przymierze
samo-ofiarowania się na służbę, umiłowali świat,
a będąc nadmiernie obciążeni troskami i przyjemnościami
nie dotrzymali warunków zawartego przymierza.
Jeszcze raz powtarzamy, że zakończenie powołania
w 1881 roku w żaden sposób nie ma wpływu na przywileje tysięcy
ludzi, którzy wcześniej przyjęli powołanie i stali się
poświęconymi sługami Bożymi. Nikt z tych, co byli w
środku, nie został usunięty. Nie oznacza to także, iż
nikt więcej nie może już wejść do środka.
Zakończenie powołania oznacza jedynie zaniechanie Boskiego ogólnego
zapraszania.
To, że dopiero niedawno dokładnie zrozumiałeś,
czym są bardzo wielkie i kosztowne obietnice dotyczące chwały
przygotowanej przez Boga dla tych, którzy Go miłują, nie
oznacza, że nie byłeś powołany i przyjęty w
ubieganiu się o tę wspaniałą nagrodę na długo
przed tym, zanim zrozumiałeś,
jak ona jest wspaniałą i wielką. Prawdą jest, że
nikt przyjmując powołanie, nie zdaje sobie na początku
sprawy z tego, jak wyboista i wąska jest droga, ani jak wielka
nagroda czeka tych, którzy dojdą do końca. Jasnością
oświecającą
nasze zrozumienie obietnicy jest działająca w nas moc Boża,
która pokrzepia i pozwala zwyciężać pojawiające się
przeszkody i doświadczenia. Wielkie i kosztowne obietnice odsłaniają
się przed nami stopniowo, gdy okazując się wiernymi postępujemy
naprzód,
abyśmy pobudzeni nimi, z mocą i odwagą tak biegli, by
otrzymać nagrodę (2 Piotra 1:4).
Zwycięzcy, którzy otrzymają nagrodę są
nazwani nie tylko powołanymi i wybranymi (przyjętymi), ale i
wiernymi. Chociaż więc zakończyło się ogólne
powołanie, to wyraźnie widać, że nadal trwa próbowanie
wierności powołanych. Wierni są pieczętowani i
oddzielani od tych, którzy nie dochowują wierności przymierzu
samo-ofiarowania się. Mądre panny oddzielane <str. 221> są
od głupich, które dowodzą braku rozumu, sądząc, iż
możliwe
jest jednoczesne ubieganie się o nagrody, zaszczyty i bogactwa tego
świata oraz wierne podążanie wąską drogą w
biegu o nagrodę chwały, czci i nieśmiertelności, w
biegu którego same wymagania uniemożliwiają przecież
uprawianie takiej podwójnej gry. “Mąż
umysłu dwoistego, jest niestateczny we wszystkich drogach swoich”,
“nie możecie Bogu służyć i mamonie” – Jak. 1:8;
Mat. 6:24.
Gdy wszystkie wierne “mądre panny” zostaną
wypróbowane i wejdą do radości Pana swego, “drzwi”
sposobności umożliwiające dostęp do tego zaszczytu
zamkną się i nikt więcej nie będzie mógł przez
nie wejść. Gdy do środka wejdą wszyscy mądrzy, a
przewidziana liczba będzie uzupełniona, wtedy powstanie
gospodarz i zamknie drzwi (Łuk. 13:24,25; Mat. 25:10). Sam Pan mówi
nam, że wtedy wielu
zmieni zdanie, dostrzeże przywilej i sposobność ofiarowania
się, którymi niegdyś się cieszyli, ale je utracili. Gdy będą
usiłować wejść, Gospodarz powie im: Nie uznaję
was za swoją Oblubienicę, mam tylko jedną Oblubienicę,
a ona jest już zupełna. Jednak,
dzięki Bogu, inne miejsca Pisma Świętego dowodzą, iż
głupie panny, aczkolwiek w trakcie próby, ze względu na swe
postępowanie, okazały się niegodne wysokiego powołania,
dostąpią łaski i chociaż ich stanowisko będzie
skromniejsze, znajdą się jednak wśród domowników
Pańskich.
Przeto zanim się zamkną drzwi, zanim dopełni
się liczba wiernych, niechaj każdy stara się uczynić
pewnym swe powołanie i wybranie. Aż do końca pozwalajmy
Panu, aby przez swe kosztowne obietnice oraz przez te pouczające
przypowieści sprawował w nas i chcenie,
i skuteczne wykonanie
według upodobania swego.
Ktoś może jednak powiedzieć: Obawiam się,
iż nie należę do tych, co zostali powołani przed
zamknięciem ogólnego powołania w 1881 roku, ponieważ w
tamtym czasie byłem zupełnie nieświadomy głębi
obietnic Bożych, co więcej, byłem Bogu zupełnie
nieznany, a nawet byłem Jego nieprzyjacielem, byłem daleki od
uczynienia z Nim przymierza, daleki od chęci oddania się Mu na służbę.
Dopiero niedawno <str. 222> poznałem w ogóle Boga, niedawno
wziąłem na
siebie jarzmo Chrystusowe, aby się od Niego uczyć, a już całkiem
niedawno dowiedziałem się o obecnym przywileju cierpienia z
Chrystusem, zapierania samego siebie w Jego służbie oraz o tym,
że ci, którzy mają udział w ofierze, staną się
wkrótce Jego współdziedzicami
w chwalebnym dziele Tysiąclecia. Teraz zaś, gdy zobaczyłem
chwałę, gdy zachwyciłem się kosztownymi obietnicami,
zdecydowałem się stanąć do ubiegania się o tę
cudowną nagrodę, miałbym stwierdzić, że nie jest
ona dla mnie dostępna, ponieważ już powołano
wystarczającą liczbę osób do uzupełnienia całości?
Nie ośmielam się zmieniać Boskich zamiarów ani prosić
Go, aby do wyznaczonej przez Jego mądrość liczby dodawał
jeszcze jedno miejsce dla mnie, ale dotkliwie przeżyję to
nieszczęście.
Takim odpowiadamy:
Stań do biegu. Sprawa twoja nie jest tak beznadziejna, jak ci się
wydaje. “Drzwi” nie są jeszcze “zamknięte”. Pamiętaj,
że gdyby nawet wszyscy,
którzy przyjęli powołanie, mieli po jego zamknięciu okazać
się wiernymi przymierzu, to i tak nie byłoby ich więcej niż
należy, lecz dokładnie tyle ile potrzeba. Pamiętaj także,
że skoro tak twoje obserwacje, jak i Pismo Święte wskazują,
iż spośród wielu, którzy przyjęli powołanie, mało
będzie wybranych, ponieważ tylko jednostki okazują się
w czasie próby wierne
przymierzu. Gdy powołani jeden po drugim upadają, ich możliwości,
ich miejsca
pracy oraz ich korony zwycięstwa zostaną przekazane innym. Jedno
z tych miejsc pracy, jedna z tych koron
zwycięstwa może przypaść tobie, twoje imię może
jeszcze zostać zapisane w księdze żywota na liście próbnych
członków Oblubienicy Chrystusowej na miejscu wymazanego imienia
jednostki niegodnej (zob. Obj. 3:5; Hebr. 12:23).
Ci, którzy uchwycili się kosztownych obietnic i
pragną pracować w winnicy, okazują przekonywujące
dowody spłodzenia z ducha,*
gdyż umysł ludzki, nawet w stanie usprawiedliwienia, nie jest w
stanie pojąć głębokich rzeczy przygotowanych
przez Boga dla tych, którzy poświęcili <str. 223> się
i zostali przyjęci (1 Kor. 2:6-16). Bóg zaś jest zbyt miłosierny
i zbyt sprawiedliwy, aby wzbudzał w sercu nadzieje, które nie mogą
być urzeczywistnione. Spłodzenie z ducha przez Słowo Prawdy
oznacza narodzenie do życia duchowego, chyba żeby ktoś jako
spłodzony okazał się niegodny – niewierny. “Przetoż
nie odrzucajcie ufności waszej,
która ma wielką zapłatę.”
* Zob. Tom I, str. 226.
Jedenasta Godzina
Mat. 20:1-16
Przypowieść ta zdaje się dostarczać
szczególnej lekcji dotyczącej naszego czasu. Robotnikami są
gorliwe i poświęcone dzieci Boże, które przez cały
Wiek Ewangelii – “dzień” z przypowieści – wiernie
wykorzystują swój czas i energię, nie w służbie
samemu sobie czy mamonie, ale w służbie Bożej. Robotnicy
wyobrażają więc tylko tych, którzy są wierni,
z których każdy otrzyma tę samą zapłatę –
zaszczyty Królestwa, symbolizowane przez
“grosz”.
Ogólny charakter powołania i potrzeba pracowników,
ukazane są w fakcie czterokrotnego najmowania robotników – wcześnie
rano, o godzinie dziewiątej, w południe oraz o godzinie trzeciej
po południu. Jednakże tylko na początku udzielona była
dokładna, wyraźna informacja o wysokości wynagrodzenia
– wtedy to gospodarz “umówił
się” z
robotnikami, że będzie płacił jeden grosz za służbę.
I tak, w pierwotnym Kościele dokładnie rozumiano obietnicę
Królestwa, która później przeważnie nie była już
zauważana ani wyraźnie głoszona. Żyjący członkowie
Kościoła Chrystusowego zatrudnieni
w winnicy w dowolnym momencie Wieku Ewangelii reprezentują
wszystkich robotników. Szczególną cechą tej przypowieści
jest klasa pracowników przyjętych na służbę Panu o
“jedenastej [ostatniej] godzinie”, gdy praca tego dnia była już
prawie zakończona. Pragną oni zaangażować się na
służbę Mistrza, jednakże zbyt późno, po
zakończeniu ogólnego <str. 224> powołania. Mówią
oni: “Nikt nas nie najął”, zgłosiliśmy się za
późno, aby być przyjęci do służby na warunkach
powołania.
Odpowiedzią Mistrza jest wskazanie na “nie
zamknięte” jeszcze drzwi możliwości działania i
cierpienia w Jego służbie. Oznaką zamknięcia ich będzie
nadejście “nocy, gdy żaden nie będzie mógł nic sprawować”.
Nie wspomina jednak nic o zapłacie,
pomimo że innym, wezwanym na warunkach ogólnego powołania,
powiedział: “Co będzie sprawiedliwego, dam wam”*
– część zapłaty, na którą “zmówił
się” na początku.
* Najstarsze manuskrypty greckie, Synaicki i Watykański
w Mat. 20:7 pomijają
słowa “a co będzie sprawiedliwego, weźmiecie”.
Podobnie w ciągu Wieku Ewangelii, nasz Pan przez
swych przedstawicieli w Kościele ustawicznie zapraszał wierzących,
aby zgłaszali się do Niego na służbę. Pełnia
zapłaty – boska natura i królewska chwała – została
wyraźnie oznajmiona i zrozumiana jedynie na początku. Później
zaś, w ciągu całego wieku, pomimo wspominania o niej, nie
była ona jasno
rozumiana z powodu wielkiego zboczenia z drogi Prawdy. Obecnie znaleźliśmy
się przy końcu ewangelicznego dnia służby – jest
“jedenasta godzina”. Przeminął już czas powołania
robotników na ten dzień. Jednakże obecnie stoją jeszcze
niektórzy mówiąc: My nie zostaliśmy powołani do pracy,
“nas nikt nie najął”, nie dano nam obietnicy ani uzyskania
pracy, ani otrzymania nagrody po zakończeniu służby. Powołanie
jest zakończone, praca przypadająca na ten dzień prawie
wykonana, i bez nas jest dosyć robotników. Pan jednak nakazał
nam jako jego przedstawicielom powiedzieć im: “Idźcie i wy do
winnicy”. Niczego wam nie obiecuję,
gdyż ogólne powołanie zakończyło się, nie ma
wiele czasu, okres pracy dobiega już końca, “nadchodzi noc,
gdy żaden nie będzie mógł nic sprawować”, ale idźcie,
okażcie swą miłość i gorliwość, a sprawę
zapłaty pozostawcie mojej szczodrobliwości.
Tyle też
możemy powiedzieć. Jedyną nadzieją, której możemy
się uchwycić, jest to, że wszyscy pracownicy naszego
Mistrza zawsze otrzymywali zapłatę daleko obfitszą, niż
mogliby się spodziewać. Wiemy <str. 225> także, iż
niektóre miejsca pracy zostaną zwolnione
przez tych, co nie okazali się wiernymi, a korony dla nich odłożone
będą dane innym, którzy przez wierność i ofiarowanie
samych siebie udowodnią, iż są godni udziału w pracy i
w nagrodzie.
Dlatego też, jeśli ktoś poznał i
umiłował Pana dopiero niedawno, a pragnie służyć
Jemu i Jego Prawdzie, niech nie będzie zniechęcony z powodu zakończenia
się ogólnego powołania w 1881 roku. Jeśli widzisz przed
sobą otwarte “drzwi”
sposobności ofiarowania się i służby, wejdź w
nie, lecz uczyń to szybko, gdyż ciemna noc gwałtownego
sprzeciwu wobec Prawdy wkrótce nas ogarnie i przeszkodzi ci w przyjęciu
służby. “Przyszedł poranek, także i noc.”
“Przychodzi noc, gdy żaden nie będzie mógł nic
sprawować.” Gdy to się stanie, będziesz wiedział,
że “drzwi są zamknięte”, że wszystkie mądre
panny weszły już do środka, że wszyscy zostali wypróbowani,
a wszystkie możliwe wolne miejsca zostały zapełnione. Do
tego czasu wszyscy szczególni “słudzy Boga” zostaną
“popieczętowani na czołach ich” (rozumowo docenią wartość
Boskiego planu), cztery
wiatry zostaną uwolnione (Obj. 7:1-3), powodując powstanie
wielkiego “wichru” ucisku, w pośrodku którego reszta członków
klasy Eliasza zostanie “przemieniona” i wywyższona do chwały
Królestwa.
Jakaż nauka kryje się tutaj dla tych, co
uczynili z Panem przymierze, aby tylko Jemu służyć, a
jednak zaniedbują Jego pracę, usiłując zdobyć
przemijającą radość i nagrodę, którą daje
świat i poświęcając temu celowi swój czas, myśli
i możliwości. Pan zachęca ich mówiąc: “Bądź
wierny aż do śmierci, a dam ci koronę żywota”. “Kto zwycięży
[kto pokona w sobie ducha tego świata], ten będzie obleczony w
szaty białe i nie wymażę imienia jego z ksiąg
żywota, ale wyznam imię jego przed obliczem Ojca mojego i przed
świętymi sługami jego.” “Trzymaj co masz, aby nikt nie
wziął korony twojej” – Obj.
2:10, 3:5,11. <str. 226>
Wynijdźmy –
List do Żydów 13:13
Spokojnym krokiem, z wolą niezłomną,
Wzgardzony, co głowy nie spuszcza nisko,
Wychodzi z miasta przez bramę ogromną,
Opuszcza ludzkiej pychy siedlisko
Wędrowiec. Tam zdąża, gdzie wąska
jest droga,
Co wiedzie do życia, do szczęścia, do
Boga.
Porzucił życie, bo żyć nie
potrafił,
Z pleców swych złożył brzemię
zbyt ciężkie,
Grzech, który duszę znękaną trapił,
Troski i smutki, i łzy niemęskie.
Nie jedną mu przyjdzie pokonać przeszkodę,
Lecz gdy zwycięży, otrzyma nagrodę.
Precz z bezczynnością, precz próżne
sny!
W znojnym mozole trwać w trudach krzyża.
Nie zwalniać kroku idąc przez mgły
I nie uciekać, gdy bój się zbliża.
Porzucić chwałę doczesnej próżności,
Zaprzeć się, cierpieć, nie chować
złości.
Nie płakać straty dobrego imienia,
Nie bać się hańby, szyderstw, pogardy,
Nie spuszczać głowy, gdy złe
spojrzenia
Zapadną w serce jak kamień twardy.
Płacić miłością za złość
i zawiść,
Za krzywdę kochać i błogosławić.
Niech wzrok w śnieżystych
szczytach utkwiony
Wstecz się nie wraca do próżnych radości,
Nie patrzy ku żyznym równinom Sodomy,
Ku sławie, chwale egipskiej mądrości.
Niech babilońskie wierzby tułacze
Nie zwodzą serca swym rzewnym płaczem.
I cóż, że smutek, że ból doskwiera
Że serce drżące i ciało płonie.
Zza ciemnej chmury słońce wyziera.
Na białym koniu, w złotej koronie
Zbawca, ciemności władcę poniżył.
Noc przeminęła, dzień się przybliżył.
I jeszcze tylko chwila cierpienia
Oddziela chwałę od próby znoju.
Rok, dwa, pięć, więcej, nie ma
znaczenia.
Mistrz jest obecny! Książę Pokoju!
Praca skończona, walka wygrana.
Wnijdź do radości, do domu Pana! <str.
227>
|