Wykład III
Konieczność i sprawiedliwość
Dnia Pomsty
Na to pokolenie, obraz i pozaobraz – Wielki ucisk
jako uzasadniony skutek poprzedzających go przyczyn – Obowiązki
“chrześcijaństwa” i jego stosunek do nich – Obowiązki
władz świeckich, przywódców religijnych i innych klas społeczeństw
cywilizowanych państw – Związek narodów pogańskich z
chrześcijaństwem i jego uciskiem – Sąd Boży –
“Mnie pomsta, a ja oddam, mówi Pan”.
“Zaprawdę, powiadam wam: Przyjdzie to wszystko
na to pokolenie” – Mat. 23:34-36 (bt); Łuk. 11:50,51.
TYM, którzy nie są przyzwyczajeni od ważenia
zasad z punktu widzenia precyzji filozofii moralnej, może wydać
się dziwne, że kolejne pokolenie ludzkości miałoby
ponosić karanie za skumulowane zbrodnie wielu poprzednich pokoleń.
Jeśli jednak wyraźnie widać, że taki jest sąd Boży,
w którym nie może być pomyłki, powinniśmy oczekiwać,
że dojrzałe rozważanie wykaże sprawiedliwość
tej decyzji. W powyżej zacytowanych słowach nasz Pan oświadczył,
że taki los miał
spotkać pokolenie cielesnego Izraela, do którego zwracał się
przy końcu obrazowego Wieku Żydowskiego. Na nich miała spaść
odpowiedzialność za całą krew sprawiedliwych ludzi
wylaną na ziemię, począwszy od krwi sprawiedliwego Abla, aż
po krew Zachariasza,
który został zabity między świątynią a ołtarzem
(Mat. 23:35).
Było to przerażające proroctwo, które
jednak spotkało się z brakiem uwagi i wiary. Ale wypełniło
się co do joty <str. 48> około trzydzieści
siedem lat później, gdy wewnętrzne konflikty i hordy najeźdźców
dokonały straszliwej odpłaty. O czasie tym czytamy, że zawiść
podzieliła mieszkańców Judei na rozmaite frakcje i że
wzajemna nieufność sięgnęła szczytu. Przyjaciele
stali się sobie obcy, rodziny zostały rozbite, a każdy
żywił podejrzenia wobec brata.
Kradzież, oszustwo i morderstwo były tak powszechne, że
życie żadnego człowieka nie było bezpieczne. Nawet
świątynia nie była bezpiecznym miejscem. Najwyższy kapłan
został zabity w trakcie wykonywania publicznych obrzędów. Następnie
naród, doprowadzony
do rozpaczy masakrą swych braci w Cezarei i widząc najwyraźniej,
że rzeź nadciąga na wszystkich innych, zjednoczył się
w powstaniu. I tak Judea otwarcie zbuntowała się przeciwko
Rzymowi i rzuciła wyzwanie całemu cywilizowanemu światu.
Wespazjan i Tytus
zostali
posłani, by ich ukarać, a upadek był straszliwy. Jedno po
drugim zmiatane były ich miasta, aż w końcu Tytus stanął
pod Jerozolimą. Na wiosnę roku 70 n.e., gdy w mieście
panował tłok z powodu tłumów, które przybyły na
obchody święta Paschy, podprowadził
legiony pod mury miasta, a jego uwięzieni mieszkańcy już
wkrótce zaczęli padać ofiarą głodu, miecza najeźdźcy
i wewnętrznych konfliktów. Jeśli komuś udało wydostać
się z miasta, został natychmiast ukrzyżowany przez Rzymian,
a głód był tak straszliwy, że
rodzice zabijali i zjadali swe własne dzieci. Liczba poległych w
tym oblężeniu oceniana jest przez Józefa Flawiusza na przeszło
milion, zaś miasto zostało obrócone w popiół.
W taki sposób wypełniło się zacytowane
powyżej proroctwo w stosunku do buntowniczego cielesnego Izraela przy
końcu Wieku, w którym cieszył się on szczególną
łaską, jako naród wybrany przez Boga. Obecnie przy końcu
obecnego Wieku Ewangelii, zgodnie z ogólniejszym znaczeniem tego
proroctwa, odpowiednik tamtego ucisku ma spaść na nominalny
<str. 49> duchowy Izrael, którym w najogólniejszym znaczeniu
jest chrześcijaństwo. Będzie to “czas uciśnienia,
jakiego nie było, jako narody poczęły być”, czas uciśnienia
pod pewnymi względami nawet bardziej dotkliwy niż ten, który
spadł na Judeę i Jerozolimę.
Trudno jest nam sobie wyobrazić ucisk cięższy niż ten,
który został powyżej opisany. Może on jedynie być
powszechniejszy i mieć szerszy zasięg. Może być też
bardziej wyniszczający, jak by na to wskazywał stan współczesnej
techniki wojennej. Nie ograniczy
się on do jednego narodu i jednego regionu, ale obejmie swym zasięgiem
cały świat, a szczególnie kraje cywilizowanego świata –
chrześcijaństwa, Babilonu.
Możemy zatem uważać, że
dopuszczenie gniewu na cielesny Izrael było obrazem większej popędliwości
i większego gniewu, które miały być wylane na chrześcijaństwo
przy końcu tego Wieku. Ci, którzy nierozważnie skłonni
byliby uważać owo postępowanie Wszechmogącego względem
obecnego pokolenia za niesprawiedliwe, po prostu nie pojęli doskonałego
prawa odpłaty,
które, choć czasem działa powoli, niezawodnie wykonuje swe
nieuchronne wyroki. Sprawiedliwość, owszem nawet konieczność,
oraz filozofia tego działania są wyraźnie widoczne dla myślących
i szlachetnych ludzi, którzy zamiast wykazywać skłonność
do oskarżania
Boga o niesprawiedliwość, podporządkowują swe serca
pouczeniom Jego Słowa.
Wielki ucisk jest uzasadnionym rezultatem poprzedzających
go przyczyn
Żyjemy obecnie w okresie stanowiącym
kulminację wieków doświadczeń, które w pewnym sensie mogą
być i są wykorzystane ku pożytkowi ludzkości. Dotyczy
to szczególnie tej części ludzkości, która bezpośrednio
i pośrednio została zaszczycona światłem Bożej
Prawdy – chrześcijaństwa, Babilonu, na który w konsekwencji
spada ogromna odpowiedzialność za szafowanie tymi
korzyściami. Bóg przypisuje ludziom odpowiedzialność nie
tylko za to, co wiedzą, ale i za to, co mogliby wiedzieć, gdyby
podporządkowali się pouczeniom – lekcjom, <str. 50>
które wynikają z własnego lub cudzego doświadczenia. Jeśli
człowiek nie baczy na
lekcje płynące z doświadczenia, czy też świadomie
lekceważy lub gardzi tą nauką, musi ponieść
konsekwencje.
Przed tak zwanym chrześcijaństwem leży
otwarta księga historii jak i natchnione przez Boga objawienie. A
jakie one zawierają lekcje? Lekcje doświadczenia, mądrości,
wiedzy, łaski i ostrzeżenia. Korzystając z doświadczeń
poprzednich generacji w zakresie wielu dziedzin przemysłu, polityki,
ekonomii itp., świat uczynił chwalebny postęp w rzeczach
materialnych. Wiele wygód i udogodnień naszej obecnej cywilizacji
ma często swój początek w zastosowaniu się do wniosków
wyciągniętych z obserwacji doświadczeń poprzednich
generacji. Sztuka drukarska umożliwia korzystanie z tych lekcji każdemu
człowiekowi. W tym zakresie obecne pokolenie odnosi korzyści pod
każdym względem – dodaje bowiem skumulowaną mądrość
i doświadczenie przeszłości do swych własnych doświadczeń
i własnej mądrości. Tymczasem jednak wspaniałe nauki
moralne, które ludzie także powinni studiować i sobie przyswajać,
są powszechnie lekceważone, nawet
jeśli dobitnie poddaje się je pod uwagę opinii publicznej.
Historia pełna jest takich nauk, jeśli ten, kto ją czyta,
potrafi myśleć i ma skłonność do czynienia
sprawiedliwości, zaś ludzie obecnej epoki mają znacznie więcej
możliwości korzystania z tych nauk
niż poprzednie generacje. Ludzie myślący zwracają
czasami na to uwagę. Na przykład, profesor Fisher w przedmowie
do swego opracowania zagadnienia powstania, rozwoju i upadku imperiów, słusznie
zauważa “To, że w ciągu historii ludzkości zawsze
panuje prawo,
jest przekonaniem potwierdzonym przez obserwację faktów. Wydarzenia
nie pojawiają się w oderwaniu od przeszłości, która
do nich doprowadziła. Można uważać je za zupełnie
naturalny rezultat czasów, które je poprzedziły. Wydarzenia
uprzednie je zapowiadały”.
<str. 51>
Rzeczywiście prawdą jest, że zasada
przyczyny i skutku nigdzie nie przejawia się tak dobitnie, jak na
kartach historii. Zgodnie z tą zasadą, która zgadza się z
prawem Bożym, ziarno siane w przeszłości musi z konieczności
zakiełkować, wzrosnąć i przynieść owoce, a
żniwo przychodzi wcześniej lub później, jest jednak
nieuchronne. W II Tomie wykazaliśmy, że nadszedł już
czas żniwa Wieku Ewangelii, które rozpoczęło się w
1874 roku, bowiem od tego czasu miała się rozpocząć
obecność Pana żniwa. Wykazaliśmy
też, że postęp prac żniwiarskich, które trwają
począwszy od tamtej daty, przybliżył nas prawie do samego
końca okresu żniwa, który miał się zaznaczyć
dziełem palenia kąkolu oraz zbieraniem i deptaniem dojrzałych
gron “winnicy ziemi”,
dojrzałych owoców fałszywego wina – “Babilonu” (Obj.
14:18-20).
Obowiązki “chrześcijaństwa” i jego
stosunek do nich
Babilon, czyli chrześcijaństwo, miał długi
okres próby sprawowania władzy. Miał też możliwość
uczenia się sprawiedliwości i wprowadzania jej w czyn, a także
wielokrotnie był ostrzegany o nadchodzącym sądzie. Przez cały
Wiek Ewangelii w obrębie tego systemu znajdowali się święci
Boży – poświęceni, samoofiarujący się, podobni
do Chrystusa, mężczyźni i kobiety – “sól ziemi”.
Babilon słyszał z ich ust poselstwo zbawienia, w ich życiu widział ucieleśnione zasady Prawdy i
sprawiedliwości, dowiadywał się o słusznych powodach,
dla których musi nadejść sąd. Zlekceważył on
jednak żywe listy Boże. Co więcej, tak zwane chrześcijańskie
narody ogarnięte rządzą zysku, sprawiły,
że imię Chrystusa zostało zganione wśród pogan, idących
śladem misjonarzy w przeklętym obrocie rumem i innymi
“cywilizowanymi” wytworami zła. W obrębie Babilonu i z jego
upoważnienia cierpiał gwałt prawdziwy zarodek niebiańskiego
Królestwa, składający
się wyłącznie z tych świętych, <str. 52>
których imiona zapisane są w niebie. System ten ich nienawidził
i prześladował aż do śmierci, tak że tysiące
świętych na przestrzeni wieków z mocy jego dekretów przypieczętowało
swe świadectwo krwią. Tak jak ich
Mistrz byli znienawidzeni bez przyczyny. Dla swej sprawiedliwości
zostali odrzuceni jak omieciny świata, a ich światło było
coraz mocniej przygaszane, aby mogła panować uprzywilejowana
ciemność i uczynki nieprawości. Jakże mroczny jest ten
rozdział dziejów
chrześcijaństwa! System-matka jest “pijana krwią świętych
i krwią męczenników Jezusa”, a tak ona jak i jej córki w
swej ślepocie gotowe są nadal prześladować i ścinać
(Obj. 20:4) – tyle że w bardziej wyrafinowany sposób –
wszystkich, którzy zachowują lojalność
względem Boga i Prawdy oraz podejmują ryzyko, uprzejmego acz
dobitnego, wskazywania na naganę Słowa Bożego dla tych
systemów.
Świeckie władze chrześcijaństwa były
częstokroć ostrzegane, gdy kolejne cesarstwa i królestwa upadały
przygniecione ciężarem własnego zepsucia. Nawet i dzisiaj,
gdyby władze chciały słuchać, usłyszałyby głos
ostatniego ostrzeżenia natchnionego proroka Bożego: “Terazże
tedy zrozumiejcie, królowie, nauczcie się sędziowie ziemi! Służcie
Panu w bojaźni, a rozradujcie się ze drżeniem.
Pocałujcie syna, by się snać nie rozgniewał, i zginęlibyście
w drodze, gdyby się najmniej zapaliła popędliwość
jego. (…) Przeczże się poganie buntują, a narody przemyślają
próżne rzeczy? Schodzą się królowie ziemscy [w sprzeciwie],
a książęta radzą społem
przeciwko Panu, i przeciw pomazańcowi jego, mówiąc: Potargajmy
związki ich, a odrzućmy od siebie powrozy ich.” Ale ich opór
na nic się nie zda, gdyż “ten, który mieszka w niebie, śmieje
się; Pan szydzi z nich. Tedy [skoro uporczywie lekceważą
oni głos Jego
ostrzeżeń] będzie mówił do nich w popędliwości
swojej, a w gniewie swoim przestraszy ich” – Psalm 2:10-12,1-5. <str. 53>
I znów, jak wiadomo z prostych i powszechnie znanych
obecnie zasad Jego świętego prawa: “Bóg stoi w zgromadzeniu
Bożem, [tych, którzy mają władzę] a w pośród
bogów [władców] sądzi i mówi: Dokądże będziecie
niesprawiedliwie sądzić, a osoby niezbożników przyjmować?
(...) Czyńcie sprawiedliwość ubogiemu i sierotce;
utrapionego i niedostatecznego usprawiedliwiajcie. Wyrwijcie chudzinę
i nędznego,
a z ręki niepobożnej wyrwijcie go” – Psalm 82:1-4. Prasa
codzienna dostarcza ustawicznych dowodów na to, jak intensywnie w
obecnych ostatecznych czasach zwracana jest uwaga rządzących na
stosowność tej rady. Równie liczne są głosy ostrzeżeń
myślących ludzi, którzy dostrzegają niebezpieczeństwo
powszechnego zlekceważenia tej dorady. Nawet ludzie tego świata,
którzy przewidują przyszłość jedynie na podstawie
zasad celowości, dostrzegają konieczność podążania
śladami rad podawanych przez proroków.
Należał
do nich ostatni Cesarz Niemiec, Wilhelm, jak na to wskazuje wypowiedź
berlińskiego korespondenta dla “Osservatore Romano” (1880):
“Gdy cesarz Wilhelm otrzymał wiadomość
o ostatnim, strasznym zamachu na życie cara, spoważniał i
po kilku minutach milczenia powiedział z nutą melancholii, lecz
nie bez energii: ‘Jeśli nie zmienimy kierunku naszej polityki, jeśli
nie pomyślimy poważniej o zdrowej nauce dla naszej młodzieży,
jeśli nie oddamy pierwszeństwa religii, jeśli będziemy
jedynie udawać, że rządzimy dla
korzyści z dnia na dzień, to nasze trony zostaną obalone, a
społeczeństwo padnie ofiarą przerażających
wydarzeń. Nie mamy czasu do stracenia i będzie wielkim nieszczęściem,
jeśli rządy nie dojdą do porozumienia w sprawie zbawiennego
dzieła represji.”
W szeroko
rozpowszechnionej w Niemczech książce zatytułowanej Reforma
czyli Rewolucja jej autor
pan von Masow, który nie jest ani socjalistą, ani radykałem,
ale konserwatystą i prezydentem Centralnego Komitetu dla Osiedli
Robotniczych, zarzuca swym rodakom <str. 54> “politykę
strusia”, czyli naśladowanie tego ptaka w przysłowiowym
zwyczaju chowania głowy w piasek w przekonaniu, że jeśli on
nic nie widzi, to i sam jest niewidoczny. Von Massow pisze:
“Możemy ignorować fakty, ale nie potrafimy
ich zmienić. Nie ulega wątpliwości, że znajdujemy się
w przededniu rewolucji. Każdy, kto ma otwarte oczy i uszy musi to
przyznać. Zaprzeczyć może temu jedynie społeczeństwo
pogrążone w egoizmie, samozadowoleniu i pogoni za przyjemnościami.
Jedynie takie społeczeństwo będzie
kontynuowało swój taniec na wulkanie; nie zechce zauważyć
owego Mene-Thekel
i w dalszym ciągu będzie wierzyło w potęgę bagnetów.
Znaczna większość ludzi wykształconych
nie ma pojęcia o ogromnej fali nienawiści, jaka wzbiera wśród
niższych klas społecznych. Partia socjaldemokratyczna jest
traktowana podobnie jak inne partie polityczne. Partia ta jednak nie dba
na prawa polityki, nie przejmuje się reformami administracyjnymi czy
nowymi ustawami. Podstawą jej istnienia jest pragnienie niższych
klas, by móc cieszyć
się życiem, by zakosztować przyjemności, o których człowiek,
który nigdy nie posiadał banknotu stumarkowego, ma całkowicie
spaczone pojęcie. (…) Porządek zostanie oczywiście wkrótce
przywrócony [po obaleniu ustroju socjalistycznego], ale w jakim stanie
znajdzie się taki kraj – kaleki, wdowy i sieroty w niezliczonej ilości,
prywatne banki obrabowane, linie kolejowe i telegraficzne, mosty, domy,
fabryki, pomniki – wszystko zburzone tak, że ani związki
zawodowe, ani państwa, ani miasta, ani gminy nie będą w
stanie znaleźć milionów, które trzeba będzie wydać,
aby naprawić choćby ułamek tych zniszczeń. Trudno
wprost uwierzyć, że nic nie czyni się, aby zapobiec temu
niebezpieczeństwu. To nie miłosierdzie jest tutaj pożądane,
ale gorące serca, gotowe okazać nieco
szacunku niższym klasom. Miłość, bezgraniczna miłość
przezwycięży znaczną część nienawiści,
jaka już teraz kipi. Wielu może jest już straconych do tego
stopnia, że nie ma sposobu, aby ich odzyskać. Są jednak oprócz
nich miliony ludzi, którzy ciągle jeszcze
mogą być przekonani do porządku i prawa, jeśli tylko
otrzymają dowód na to, że będą mieli możliwość
zapewnienia sobie godziwych i ludzkich warunków egzystencji, aby nie
musieli znajdować się, tak jak teraz, w sytuacji gorszej niż
zwierzęta, którym przynajmniej
zapewnia się stajnię i daje jeść.”
Dalej autor otwiera oczy mieszkańców Berlina na
niebezpieczeństwo, jakie zagraża ich życiu. “Berlińczykom”
<str. 55> – powiada on – “wydaje się, że są
bezpieczni pod ochroną sześćdziesięciotysięcznej
gwardii. Złudna nadzieja! Jesienią, gdy kończy się
okres służby, żołnierze opuszczają swe oddziały
i zanim przyjdą inni z nowego poboru garnizon liczy ledwie 7 tysięcy.
W powstaniu wznieconym przez jakiegoś niezadowolonego byłego
oficera może prędko wziąć udział 100
albo nawet 160 tysięcy robotników. Wszyscy ci ludzi służyli
w wojsku, są równie dobrze wyszkoleni jak ich przeciwnicy oraz
rozumieją potrzebę dyscypliny. Linie telegraficzne i
telefoniczne zostaną odcięte, linie kolejowe uszkodzone, aby
zapobiec nadsyłaniu
posiłków, a oficerowie spieszący na swe posterunki zostaną
zatrzymani. Rewolucjoniści mogliby wysadzić w powietrze koszary
i zastrzelić cesarza, ministrów, generałów, urzędników
– każdego, kto nosi mundur – zanim przyszedłby im z pomocą
choćby najmniejszy
oddział kawalerii czy bateria artyleryjska.”
Tylko czy rządzący dają posłuch tym
głosom ostrzeżenia i solennego pouczenia obecnej godziny? Nie,
tak jak przepowiedział o nich prorok “Lecz oni nic nie wiedzą,
ani rozumieją; w ciemnościach ustawicznie chodzą [aż
do czasu]; zaczem się zachwiały wszystkie grunty ziemi [podstawy
społeczeństwa – obowiązujących dotąd zasad
prawa i porządku].” Zachwieją się straszliwie, zachwieją
się tak, aby mogły zostać usunięte (Hebr. 12:27; Psalm
82:5; Izaj. 2:19).
Zmarły cesarz Niemiec zupełnie nie zważał
na obawy wyrażane przez jego dziadka, które zostały powyżej
zacytowane. Lata temu, wręczając księciu Bismarckowi
wspaniały miecz umieszczony w złotej pochwie, cesarz powiedział:
“W obecności tych oddziałów przybywam, by
ofiarować Waszej Książęcej Wysokości mój dar.
Nie umiałem znaleźć podarku lepszego od miecza,
najszlachetniejszego rodzaju broni niemieckiej, symbolu tego narzędzia,
które Wasza Wysokość, służąc mojemu dziadkowi,
pomagał kuć, ostrzyć a także dzierżyć –
symbolu czasu wielkiej budowy, której zaprawą były krew i
żelazo, a one nigdy nie zawodzą – symbolu, który w rękach
królów i książąt zapewni w razie potrzeby jedność
wewnątrz ojczyzny, a stosowany nawet na zewnątrz kraju pomagał
w zachowaniu wewnętrznego
związku. <str. 56>
Londyński Spectator,
komentując tę wypowiedź, pisze:
“Jest to doprawdy zarówno bardzo zatrważające,
jak i zdumiewające stwierdzenie. W Niemczech pojawiły się
dwie jego interpretacje. Według jednej jest ono skierowane przeciwko
ewentualnej próbie odłączenia się od Cesarstwa któregoś
z państw niemieckich, druga zaś mówi, że wypowiedź
cesarza zapowiada gotowość monarchy i jego sprzymierzeńców
do zbrojnego wystąpienia przeciwko socjalistom i anarchistom, jeśli
zajdzie taka potrzeba.
W każdym przypadku oświadczenie to było niekonieczne i
niedyskretne. Nikt nie wątpi, że Cesarstwo Niemieckie, które
tak naprawdę zostało założone mieczem w Langensalzas
oraz w rezultacie wojny z Francją, jest zdecydowane zbrojnie wystąpić
przeciwko odłączającemu się państwu. Jednakże
straszenie jakiejkolwiek partii, nawet socjalistów, stanem wyjątkowym,
podczas gdy ona usiłuje wygrać w wyborach, oznacza w istocie
zawieszenie konstytucji i ogłoszenie stanu oblężenia. Nie sądzimy,
by cesarz nosił się rzeczywiście
z takimi zamiarami, nie ulega jednak wątpliwości, że
zastanawia się on nad zaistniałą sytuacją. Czuje on opór
socjalistów i stwierdza na koniec: ‘Dobra, dobra, ciągle jeszcze
dysponuję mieczem, a to jest środek, który nigdy nie zawodzi’.
Niejeden król
przed nim doszedł już do takiego wniosku, ale tylko nieliczni
sami zrozumieli, że rozsądne jest głośne rozmyślanie
na ten temat. Jest to groźba, tłumaczmy sobie to jak chcemy, ale
żaden rozumny monarcha nie grozi, dopóki nie nadejdzie właściwa
pora na uderzenie.
Tym bardziej nie posługuje się groźbą użycia siły
militarnej wobec wewnętrznego wybuchu niezadowolenia. ‘Miecz –
niezawodny środek’ przeciwko chorobom wewnętrznym! To tak
jakby skalpel chirurga miał być niezawodnym środkiem
przeciwko gorączce. Książę
Schwarzenbergs
– konserwatysta nad konserwatystami, dysponując niepokonaną
armią spróbował użyć tego środka w znacznie
bardziej sprzyjających okolicznościach. Jego wniosek wynikający
z długiego doświadczenia stał się jednym z najmądrzejszych
i najlepszych przysłów politycznych, nad którym niemiecki cesarz
powinien się dobrze zastanowić – ‘Za pomocą bagnetów
można wszystko osiągnąć – nie da się tylko na
nich siedzieć’.
Czy rzymski cesarz mógł powiedzieć coś,
co byłoby jeszcze mocniejsze od stwierdzenia, że ‘miecz jest
niezawodnym środkiem’? W zdaniu tego typu kryje się sens
tyranii. Jeśli więc cesarz powiedział to z namysłem,
to nie jest on przywódcą, któremu zależy na Niemczech, ale
typem absolutnego władcy, <str. 57> którego, jak dowodzi
cała współczesna historia, należy się strzec. Może się oczywiście
okazać, że cesarz wypowiedział się pochopnie, pod wpływem
emocji, na wpół poetycko, na wpół przesadnie, poniesiony swym
temperamentem, który już nie raz przejawiał. Jeśli jednak
jego mowa miałaby zostać potraktowana
jako orędzie do własnego narodu, to możemy jedynie
stwierdzić: ‘Szkoda, że przeminęło takie źródło
nadziei’.”
Oświadczenie obecnego cara Rosji, że będzie
bronił autokracji tak samo żarliwie jak jego ojciec, jest kolejną
oznaką braku uwagi dla solennych ostrzeżeń jego szczęśliwej
godziny i Słowa Bożego. I zauważcie, jak zostało to
przyjęte przez jego poddanych, pomimo podjęcia przez władzę
energicznych działań w celu ograniczenia swobody wypowiedzi.
Rosyjska Partia Praw Człowieka opublikowała i rozpowszechniła w całym
imperium odezwę.
Miała ona formę listu do cara i zasługiwała
na uwagę ze względu na jasność i siłę języka.
Potępiwszy cara za jego wypowiedzi na temat swej absolutnej władzy,
odezwa głosi:
“Najbardziej postępowe ziemstwas
żądały jedynie ugody między carem a narodem, wolności
słowa oraz dominacji prawa nad samowolą władzy wykonawczej.
Byłeś oszukiwany i zastraszony przez przedstawicieli sądów
i biurokratów. Społeczeństwo doskonale zrozumie, że to
biurokracja, która zazdrośnie strzeże swej
wszechwładzy, przemawiała przez ciebie. Biurokracja rozpoczyna
się od rady ministrów, a kończy na lokalnym komisarzu najniższego
szczebla. Nienawidzi wszelkiego postępu, ani społecznego, ani
indywidualnego, oraz aktywnie uniemożliwia jakiekolwiek swobodne
kontakty monarchy z przedstawicielami ludu, chyba że przychodzą
w galowych ubraniach z zamiarem składania gratulacji oraz ofiarowania
ikon i innych darów.
Twoje przemówienie dowodzi, że jakakolwiek próba
przedstawienia przed tronem, nawet w najbardziej lojalny sposób, krzyczących
potrzeb kraju, spotka się jedynie z surowym i stanowczym odrzuceniem.
Społeczeństwo oczekiwało od ciebie zachęty i pomocy, a
usłyszało jedynie o resztkach twej wszechwładzy, co sprawia
wrażenie całkowitego odsunięcia się cara od <str. 58> ludu.
Sam zniszczyłeś swą popularność i odizolowałeś
tę część społeczeństwa, która walczy o postęp
pokojowymi metodami. Niektórzy triumfują usłyszawszy twoje
przemówienie, ale już wkrótce przekonasz się o ich niedołęstwie.
W innej części społeczeństwa twoje
przemówienie wywołało uczucie krzywdy i przygnębienia, które
jednak wkrótce zostaną pokonane przez najlepsze siły społeczne,
zanim przejdą one do pokojowej, ale nieustępliwej i rozważnej
walki, koniecznej dla osiągnięcia wolności. Jeszcze inna część
ludzi zostanie twymi słowami pobudzona do walki przeciwko
znienawidzonemu porządkowi rzeczy przy użyciu wszelkich dostępnych
metod. To ty wywołałeś tę wojnę. Niebawem się
ona rozpocznie.”
Tak więc wszystkie narody “chrześcijaństwa”
niebacznie potykają się w od dawna ulubionych przez siebie
ciemnościach. Nawet ten światły kraj [USA] chełpliwych
swobód, który pod wieloma względami cieszy się większą
łaską niż wszystkie inne narody, nie stanowi tutaj wyjątku.
Do niego także były kierowane liczne ostrzeżenia.
Zważcie na prawie prorocze słowa męczeńskiego
prezydenta Stanów Zjednoczonych, Abrahama Lincolna, skierowane do
przyjaciela z Illinois. Tak pisał on na krótko przed tym, jak go
zamordowano:
“O tak, możemy sobie wszyscy gratulować,
że ta okrutna wojna zbliża się już do końca.
Kosztowała nas ona wiele pieniędzy i krwi. Najlepszej krwi
kwiatu amerykańskiej młodzieży, która została
dobrowolnie ofiarowana na ołtarzu naszego kraju za życie narodu.
Była to godzina próby dla naszej republiki. Dostrzegam jednak
w najbliższej przyszłości nadciągające
przesilenie, które odbiera mi odwagę i sprawia, że drżę
o bezpieczeństwo mojego kraju. W następstwie wojny na tronie
zasiadły korporacje. Przed nami jest era korupcji w wysokich sferach,
a władcy finansowi tego kraju
będą usiłowali przedłużyć swoje panowanie
przez zaszczepianie wśród ludzi uprzedzeń, dokąd wszystkie
bogactwa nie zostaną zgromadzone w rękach nielicznych, a
republika nie zostanie zniszczona. Żywię w takim momencie
znacznie większą obawę o bezpieczeństwo
kraju niż kiedykolwiek indziej, nawet w czasie wojny.”
Innym razem, w roku 1896, reprezentant Missouri, Hatch,
przemawiając przed kongresem na temat spraw finansowych i społecznych
powiedział: (przemówienie to ukazało się w prasie
publicznej) <str. 59>
“Zauważcie, co mówię! Jeśli nieugięte
prawo przyczyny i skutku nie zostało wymazane z księgi ustaw
Wszechmogącego, to możemy spodziewać się – chyba
że zawczasu powiemy sobie stop – że staniemy się świadkami
horroru Rewolucji Francuskiej przeniesionej na scenę amerykańską
wraz ze wszelkimi współczesnymi udogodnieniami, i to w przeciągu
najbliższej dekady. Nie jestem też w tym poglądzie
osamotniony. Ten pan, Astor, który jakiś czas temu udał się
do Anglii, kupił ziemię na wyspie i stał się poddanym
brytyjskim,
przekonał się o tym, co nas czeka, tak samo wyraźnie jak ja.
Dlatego też nie przegapił szczęśliwej chwili i wymknął
się póki jeszcze nie było takiego zapotrzebowania na luksusowe
kabiny okrętowe, jak to niebawem będzie miało miejsce.
Zdawał on sobie doskonale
sprawę z tego, że jeśli sprawy dalej pójdą tak, jak
dotąd, to niebawem na każdym odpływającym parowcu
zapanuje taki tłok wśród uciekających za granicę
przedstawicieli tej klasy, że mógłby on zostać zepchnięty
z trapu.”
Pan H. R. Herbert, sekretarz Marynarki
Wojennej Stanów Zjednoczonych, przemawiając w Cleveland w stanie
Ohio 30 kwietnia 1896 roku, użył tego rodzaju języka w
bardzo umiarkowanym przemówieniu do przedsiębiorców:
“Wkraczamy w nową erę rozległej
przedsiębiorczości, która zagraża pochłonięciem
zwykłych dróg rozwoju ludzkości i zablokowaniem wszystkich
innych. Optymiści powiedzą wam, że ma to na celu poprawę
warunków życia ludzkiego, że wielkie przedsiębiorstwa
zapewnią spadek cen produktów i transportu. Wszędzie pojawiają
się gigantyczne sklepy,
w których możemy kupić wszystko, co chcemy, i to tanio. Zakłady
przemysłowe z udziałem milionowego kapitału prędko
zajmują miejsce mniejszych przedsiębiorstw o tym samym
charakterze.
Zdaje się, że rozum ludzki nie jest w stanie
wymyślić żadnego planu, który nie ograniczając
naturalnej wolności obywatelskiej zapobiegłby powstawaniu tych
monopoli, gromadzeniu ogromnych bogactw przez nielicznych, ograniczaniu możliwości
innych i powstawaniu niezadowolenia. Dlatego konflikty między pracą
a kapitałem będą miały w przyszłości
znacznie większe znaczenie niż dotychczas.
Niektórzy myślący ludzie przewidują,
że antagonizm kapitału i pracy doprowadzi do konfliktu, którego
skutki okażą się zgubne dla naszego rządu republikańskiego,
a jego rezultatem będzie najpierw anarchia i przelew krwi, a <str. 60>
następnie monarchia pod wodzą wybitnych przywódców, którzy będą
w stanie przy użyciu siły militarnej zaprowadzić porządek
w tym zamieszaniu.
Czasami wskazuje się na socjalizm, jako na
logiczny wynik obecnej sytuacji. Mówi się, że pierwsze
eksperymenty w tym kierunku mają być przeprowadzone w miastach,
gdzie pracodawcy, dysponujący nieograniczonymi środkami, oraz
pracownicy z niewielkimi możliwościami awansu, z wyjątkiem
wyborów, będą walczyć z sobą, klasa przeciwko klasie,
aby przejąć kontrolę nad zarządem miejskim. Jest to
jedno z niebezpieczeństw przyszłości. (…) Niegdyś
uważało się, że farmerzy amerykańscy będą
zawsze stanowić nieporuszony bastion, ale zmiana nastrojów objęła
także wielu naszych rolników.”
Kościelne władze chrześcijaństwa również
otrzymały swoje przykazanie za przykazaniem, przepis za przepisem. Były
one ostrzegane przez opatrznościowe postępowanie Boga w stosunku
do swego ludu w przeszłości oraz przez niektórych reformatorów.
Jednak tylko niewielu, bardzo
niewielu z ich przedstawicieli, jest w stanie przeczytać napis na
ścianie, a i ci nie mają siły, by przeciwstawić się,
czy choćby powstrzymać powszechne dążenie. Pastor T.
De Witt Talmage zdaje się to dostrzegać i rozumieć do
pewnego stopnia, jako że w swym aktualnym wykładzie powiedział:
“Jeśli kościół Jezusa Chrystusa nie
obudzi się i nie udowodni, że będąc przyjacielem Boga
jest także przyjacielem ludu i nie okaże współczucia masom
ludzi, którzy wraz ze swoimi rodzinami walczą o chleb, to w swej
obecnej formie organizacyjnej stanie się jedynie obumarłą
instytucją, a Chrystus znów uda się na brzeg, aby powołać
czystych, uczciwych rybaków, którzy by objęli funkcje apostolskie i
stali się sprawiedliwi – względem ludzi i Boga. Nadszedł
czas, w którym wszystkie
klasy ludzi będą miały równe prawa w wielkiej walce o
środki egzystencji.”
Ale i ten człowiek, dysponując talentem i wpływem
jak rzadko kto, nie wydaje się być skorym do podążania
za swymi przekonaniami, jakby wypadało uczynić wpływowemu
chrześcijaninowi w godzinie niebezpieczeństwa.
Ostrzeżenia padają ciągle, przekonania,
obowiązki i przywileje zajmują wiele umysłów, ale niestety,
wszystko na <str. 61> darmo, nikt tego nie słucha. Kler
miał wielką władzę, którą nadal do pewnego
stopnia się cieszy. Jednak władzy tej w imię Chrystusa i
Jego Ewangelii, tak dawniej jak i obecnie, używa do samolubnych celów,
a także jej nadużywa. “Chwałę jedni od drugich
przyjmując”, “pierwsze stołki w bóżnicach”, “aby
je nazywali ludzie: Mistrzu”, doktorze, pastorze itp.,
udaje się “każdy za łakomstwem swoim ze strony swej [czyli
swej grupy wyznaniowej] (Jan 5:44; Mat. 23:6-12; Izaj. 56:11), a “strach
człowieczy stawia sobie sidło” – te wszystkie zjawiska
uniemożliwiają trwanie w wierności nawet i niektórym spośród
wiernych
sług Bożych, podczas gdy najwidoczniej wielu z owych podpasterzy
nigdy tak naprawdę nie interesowało się Pańskim stadem,
z wyjątkiem dbania o złote runo.
Z zadowoleniem przyznajemy, że wśród kleru
rozmaitych wyznań nominalnego kościoła, zawierających
przez cały Wiek Ewangelii zarówno pszenicę jak i kąkol
(Mat. 13:30), było i jest wielu ludzi wykształconych,
kulturalnych, szlachetnych i pobożnych. Zmuszeni jesteśmy jednak
stwierdzić, że wielu z tych, którzy należą do klasy
“kąkolu”, nie tylko siedzi w ławkach, ale i znalazło się
za kazalnicami. Istotnie pokusa sławy i próżnej chwały, a
w wielu przypadkach także łatwości i dostatku życia,
oferowana młodym, utalentowanym ludziom ubiegającym się o
kazalnicę, była traktowana tak, jakby się im te rzeczy automatycznie
należały, i to w wielkiej obfitości. Wśród wszystkich
zawodów kapłaństwo chrześcijańskie oferuje najszybszą
i najłatwiejszą drogę do sławy, wygody oraz przeważnie
do doczesnego powodzenia, jeśli nie bogactwa. Zawód prawnika wymaga
aktywności intelektualnej
przez całe życie, przedsiębiorczości, a na dodatek
przysparza wiele trosk. To samo moglibyśmy powiedzieć o zawodzie
lekarza. Jeśli w tych zawodach ktoś osiąga bogactwo i
znaczenie, to nie tylko dlatego, że ma błyskotliwy umysł i
sprawny język, lecz dzięki temu, że uczciwie zasłużył
na wyróżnienie dokładną i systematyczną pilnością
umysłu oraz pracowitym wysiłkiem. W przeciwieństwie do tego
w zawodach klerykalnych dystyngowana i ogładzona postawa, umiarkowane
zdolności <str. 62> wypowiadania się na
publicznych zgromadzeniach dwa razy w tygodniu na jakiś biblijny
temat, połączone z umiarkowanym wykształceniem i dobrym,
moralnym charakterem, zapewniają młodemu człowiekowi zawód,
poważanie i szacunek społeczności, dostatnią pensję
oraz ciche, spokojne i
łatwe życie.
Jeśli ktoś taki posiada wybitny talent,
zwolennicy oratorstwa wkrótce to dostrzegą i niebawem zostanie on
powołany do pełnienia bardziej lukratywnych urzędów. Zanim
zdąży się zorientować, już będzie sławny
wśród ludzi, którzy rzadko zadadzą sobie pytanie, czy rozwój
jego nabożności – wiary, pokory i pobożności –
idzie w parze z postępem intelektualnym i oratorskim. Jeśliby to
było prawdą, to byłby on już mniej atrakcyjny, szczególnie
dla bogatszych zgromadzeń, jako że prawdopodobnie częściej
składają się
one w większości z “kąkolu” niż bardzo biedne
zgromadzenia. Gdyby nabożność takiego człowieka
rzeczywiście przetrwała presję sytuacji, to będzie on,
często kosztem swej reputacji, zmuszony do postępowania
niezgodnego z nastawieniem i uprzedzeniami
swych słuchaczy, a na skutek tego wkrótce okaże się on
niepopularny i niepożądany. Takie okoliczności sprawiały,
że za kazalnicami znalazło się stosunkowo wielu ludzi, których
Pismo Święte określa mianem “najemnych pasterzy” (Izaj.
56:11; Ezech. 34:2-16; Jan 10:11-14).
Odpowiedzialność tych, którzy podjęli
się służby dla Ewangelii w imieniu Chrystusa, jest bardzo
wielka. Zajmują oni wyróżnione miejsca przed ludem – jako
przedstawiciele Chrystusa, jako szczególni wyraziciele Jego ducha oraz
propagatorzy Jego Prawdy. Zaś jako klasa korzystają ze szczególnych
przywilejów dzięki temu, że poznają Prawdę i mają
możliwość darmowego zwiastowania jej innym. Zostali
uwolnieni od brzemienia ciężkiej pracy i troski o zdobycie
środków utrzymania, która tak przytłacza
innych ludzi. Zaś dzięki zaspokojeniu ich potrzeb życiowych
mają do dyspozycji czas, spokojne chwile, szczególne wykształcenie
i rozliczne formy pomocy przeznaczane na ten cel przez stowarzyszenie.
<str. 63>
Ułatwienia te stanowią z jednej strony
wspaniałą zachętę do rozwijania pobożnej gorliwości
i pełnej poświęcenia ofiarności dla Prawdy i
sprawiedliwości. Z drugiej jednak strony są wielką pokusą,
aby pogrążyć się w leniwym wygodnictwie albo ubiegać
się o sławę, bogactwo i władzę. Niestety, przeważająca
większość kleru, zamiast wykorzystać te okoliczności,
najwidoczniej uległa pokusom wynikającym ze swej pozycji, aby w
rezultacie stać się dzisiaj “ślepymi wodzami ślepych”,
którzy razem ze swymi stadami wpadają w dół sceptycyzmu.
Ukryli oni Prawdę (gdyż jest
niepopularna), rozwinęli błąd (ponieważ cieszy się
popularnością) oraz przedstawiali nauki, które są
przykazaniami ludzkimi (gdyż im się za to płaci). Na skutek
tego, używając bardzo wielu słów, przemawiają do
ludzi: “Wierzcie w to, co mówimy w oparciu
o nasz autorytet”. Tymczasem powinni nakłaniać ich do “doświadczania
wszystkiego”, czy jest zgodne z natchnionym przez Boga słowem
apostołów i proroków oraz do “trzymania się” tylko tego,
“co jest dobre”. Przez długie wieki kler rzymskiego kościoła
ukrywał
Słowo Boże w szacie martwych języków i nie pozwalał tłumaczyć
go na języki popularne, aby ludzie nie badali Pisma Świętego
i przez to nie wykazali bezzasadności ich roszczeń. Z biegiem
czasu z głębi tego zepsucia powstało kilku pobożnych
reformatorów, którzy
uratowali Biblię od zapomnienia i ponieśli ją między
ludzi. Rezultatem tego był wielki ruch protestancki – ruch ludzi
protestujących przeciwko fałszywym naukom i złej praktyce
kościoła rzymskiego.
Jednak i protestantyzm wkrótce uległ zepsuciu.
Jego kler począł formułować wyznania wiary i nauczać
ludzi, że są one streszczeniami doktryn Biblii i przedstawiają
najwyższą wartość. Chrzczono i katechizowano wiernych
w dzieciństwie, zanim ci nauczyli się myśleć. Potem,
kiedy dorastali już do wieku dorosłego, kołysano
ich do snu i dawano do zrozumienia, że jedyną bezpieczną
drogą <str. 64> w kwestiach religijnych jest kierowanie
wszystkich pytań do duchowieństwa, a następnie podporządkowanie
się ich pouczeniom, gdyż jedynie oni dysponują wykształceniem
i innymi przymiotami, koniecznymi do zrozumienia Boskiej Prawdy, oraz że należy
ich traktować jako autorytet
we wszystkich takich sprawach, a dzięki temu nie ma potrzeby dalszego
zwracania się do Słowa Bożego. Jeśli zaś ktoś
pozwalał sobie kwestionować ów przywłaszczony autorytet i
mieć odmienne poglądy, takiego uznawano za heretyka i
schizmatyka. Najbardziej wykształceni i wybitni spośród nich
napisali opasłe tomy na temat, który oni sami nazywają
systematyczną teologią. Celem tych książek, podobnie
jak Talmudu wśród Żydów, jest unieważnienie Słowa Bożego
oraz nauczanie doktryn, które są przykazaniami ludzkimi (Mat. 15:6;
Izaj.29:13). Inni zaś spośród wykształconych i wybitnych
przyjęli zaszczytne i popłatne stanowiska profesorskie w
seminariach teologicznych, ustanowionych
rzekomo po to, by kształcić młodych ludzi do służby
chrześcijańskiej, podczas gdy ich rzeczywistym celem jest
wpajanie poglądów rozmaitych szkół tak zwanej
“systematycznej teologii”, ograniczanie swobody myślenia oraz
uczciwego i pełnego czci badania
Pisma Świętego, które cechuje się prostotą wiary w
naukach i nie zważa na ludzkie tradycje. W ten sposób, pokolenie za
pokoleniem, “kler” wytyczał bity gościniec tradycyjnych błędów.
Jedynie wyjątkowo znajdował się ktoś na tyle trzeźwy
i lojalny względem Prawdy, by demaskować błąd i nawoływać
do reformy. Znacznie łatwiej było płynąć z ogólnym
prądem, szczególnie gdy na czele stali wybitni ludzie.
W taki sposób kler jako klasa nadużywał władzy
i przywilejów zwierzchnictwa. Jednak w jego szeregach zawsze byli (i
nadal są) ludzie szczerzy i oddani, którzy sądzili, że pełnią
służbę Bożą, podtrzymując fałszywe
systemy, do których zostali wprowadzeni i którego błędami
zostali w znaczniej mierze oślepieni.
Uwagi te mogą z pewnością wydać się
uwłaczające dla <str. 65> większości kleru,
szczególnie dla pysznych i samolubnych. Nie obawiamy się jednak tego,
żeby ich szczere przedstawienie miało urazić kogoś
cichego, kto uznając Prawdę zostanie pobłogosławiony
pokornym wyznaniem tej całkowitej determinacji w kroczeniu
w światłości Bożej, jaka bije z Jego Słowa, bez
zważania na ludzkie tradycje. Z radością stwierdzamy,
że w okresie żniwa spotkaliśmy już kilku
przedstawicieli duchowieństwa, którzy dostrzegając świtanie
Prawdy czasu żniwa porzucili błąd i podążyli
śladami
Prawdy. Jednak większość klasy kleru nie należy
niestety do kategorii cichych i jeszcze raz zmuszeni jesteśmy zdać
sobie sprawę z siły słów Mistrza: “Jakoż trudno ci,
którzy mają bogactwa, wnijdą do królestwa Bożego!”.
Niezależnie, czy bogactwami tymi są
reputacja, sława, wykształcenie, pieniądze, czy nawet zwykła
wygoda.
Zwykli ludzie nie powinni być jednak tym
zaskoczeni, wiedząc że kler chrześcijański, jako klasa,
jest ślepy na prawdy słuszne w czasie żniwa, zupełnie
podobnie jak uznawani nauczyciele i przywódcy przy końcu obrazowego
Wieku Żydowskiego byli ślepi i przeciwstawiali się prawdom
właściwym dla tamtego żniwa. Ich ślepota jest zaiste odpłatą
za sprzeniewierzenie talentów i sposobności, a zatem trudno byłoby
się z ich strony spodziewać światła i Prawdy. Przy końcu
Wieku Żydowskiego religijni przywódcy w znamienny sposób podsuwali
ludziom pytanie: “Izali kto uwierzył weń z książąt
albo z Faryzeuszów?” – Jan 7:48. Zaś akceptując tę
sugestię i ślepo podporządkowując się wskazówkom
przywódców niektórzy utracili przywilej i nie weszli pod błogosławieństwo
nowej dyspensacjis.
Tak też będzie z podobną klasą w obecnych końcowych
dniach Wieku Ewangelii. Ci, którzy ślepo będą dawali się
prowadzić przez kler, wpadną w dół sceptycyzmu. Jedynie
tacy, którzy wiernie chodzą z Bogiem, którzy mają udział
w Jego duchu i pokornie polegają na wszystkich świadectwach Jego
kosztownego Słowa, będą w stanie <str. 66> zauważyć
i odrzucić “słomę” błędu, który tak długo
mieszał się z Prawdą, i bez obawy będą trwali
mocno w wierze Ewangelii i w lojalności serca względem Boga,
podczas gdy wszyscy inni popłyną z powszechnym prądem w
kierunku niewiary w jej najróżniejszych postaciach – ewolucjonizmu,
wyższego krytycyzmu, teozofiis, Christian
Sciences, spirytyzmu oraz
innych teorii, które zaprzeczają potrzebie i zasłudze wspaniałej
ofiary Kalwarii. Jednak ci, co zwycięsko ostoją się w
“dzień zły”, (Efezj.6:13) doświadczą jakości
metalu swego chrześcijańskiego charakteru, gdyż prąd w
przeciwnym kierunku będzie
tak silny, że jedynie prawdziwe chrześcijańskie poświęcenie
Bogu, gorliwość, odwaga i hart ducha zapewnią wytrwanie aż
do końca. Owe nadciągające fale niewiary uniosą z
pewnością wszystkich innych. Jest bowiem napisane: “Padnie po
boku twym tysiąc, a
dziesięć tysięcy po prawej stronie twojej; ale się do
ciebie nie przybliży. (…) Ponieważeś ty Pana, który jest
nadzieją moją, i Najwyższego, za przybytek swój położył.
(…) Ten, który mieszka w ochronie [poświęcenia, łączności
i społeczności] Najwyższego, i
w cieniu Wszechmocnego przebywać będzie. (…) Pierzem swem
okryje cię, a pod skrzydłami jego bezpiecznym będziesz;
prawda jego tarczą i puklerzem” – Psalm 91.
Poszczególni chrześcijanie nie mogą się
uchylać od osobistej odpowiedzialności, zrzucając ją
na swych pastorów, nauczycieli czy sobory i wyznania wiary. Sądzeni
będziemy na podstawie Słowa Pańskiego (Jan 12:48-50; Obj.
20:12), a nie według opinii czy odosobnionego przypadku naszego bliźniego.
Przeto wszyscy winni naśladować szlachetnych Berian, którzy
“na każdy dzień rozsądzali Pisma”, aby przekonać
się, czy to, czego ich nauczano, było prawdą (Dzieje Ap.
17:11). Obowiązkiem każdego chrześcijanina jest doświadczanie
wszystkiego, w co się wierzy, i trzymanie się tego, co dobre.
“Do zakonu raczej i do świadectwa; a jeśli nie będą
mówić według tego słowa, to dlatego, że nie ma w nich
żadnej zorzy” (Dzieje Ap. 17:11; 1 Tes. 5:21; Izaj. 8:20 kj). <str.
67>
Zasada ta jest słuszna zarówno w odniesieniu do
rzeczy doczesnych jak i duchowych. Statki-państwa dryfują na skały
zniszczenia. Ci, którzy widzą w oddali pieniącą się
kipiel, nie są w stanie zmienić ogólnego kierunku rozwoju
wydarzeń. Mogą jednak, przynajmniej do pewnego stopnia,
skorzystać z obecnych sposobności tak, aby mądrze pokierować
swym własnym postępowaniem
w obliczu nieuchronnej katastrofy. Mogą przygotować szalupy i koła
ratunkowe, tak aby po rozbiciu statku-państwa przez rozkołysane
morze anarchii mogli utrzymać swe głowy ponad falami i dostrzec
odpocznienie zbliżające się po zakończeniu sztormu.
Innymi słowy, mądrą polityką na te czasy, żeby
nie mówić już o zasadach, jest postępowanie sprawiedliwe,
wspaniałomyślne i uprzejme w stosunku do każdego człowieka,
niezależnie od tego z jakiego stanu się wywodzi i w jakiej
sytuacji życiowej się znajduje.
Wielki ucisk wyłoni się bowiem z gwałtownego gniewu
rozsierdzonych narodów – z niezadowolenia i porywczości oświeconych
mas ludzkich przeciwko arystokratycznym klasom rządzącym, którym
się lepiej powodzi. Przedmiot niezadowolenia jest obecnie szeroko dyskutowany.
I właśnie teraz, zanim rozszaleje się burza gniewu, jest
jeszcze czas, aby każdy indywidualnie pokazał swoje zasady i to
nie tylko słowami, ale także swym postępowaniem w
odniesieniu do bliźnich w różnych sytuacjach. Obecnie jest czas,
aby studiować
i stosować zasady złotej reguły, aby uczyć się miłować
bliźniego jak samego siebie i postępować zgodnie z tą
nauką. Gdyby ludzie byli na tyle mądrzy, by się zastanowić,
jaki musi być wynik obecnego biegu wypadków – a dotyczy to najbliższej
przyszłości –
postępowaliby tak choćby ze względu na rozsądek
polityczny, jeśli już nie dla zasady.
Można się spodziewać, i są do tego
rozsądne podstawy, że nawet pośród najbardziej rozszalałego
ucisku będzie się dokonywać rozróżnienia z korzyścią
dla tych, którzy dowiedli, że są sprawiedliwi, wspaniałomyślni
i uprzejmi. Zaś bezgraniczny gniew podniesie się przeciwko tym,
którzy uciskali i tym, co stawali w ich obronie. Tak było w czasie
najokropniejszych scen Rewolucji Francuskiej i jeszcze raz się to
powtórzy, gdyż wskazuje
na to rada Słowa Bożego, które mówi: “Szukajcie Pana wszyscy
<str. 68> pokorni na ziemi, którzy sąd jego czynicie;
szukajcie sprawiedliwości, szukajcie pokory, snać się
ukryjecie w dzień zapalczywości Pańskiej;” “Odwróć
się od złego, a czyń dobrze;
szukaj pokoju, a ścigaj go. Oczy Pańskie otworzone są na
sprawiedliwych, a uszy jego na wołanie ich; Ale oblicze Pańskie
przeciwko tym, którzy broją złości, aby wykorzenił z
ziemi pamiątkę ich” (Sof. 2:3; Psalm 34:15-17). Te słowa
mądrości i ostrzeżenia skierowane
są do całego świata, jako że “świętym”,
“maluczkiemu stadku”, “zwycięzcom” jest obiecane, że
zostaną uznani za godnych, by ujść tego wszystkiego,
co ma przyjść na świat (Łuk. 21:36).
Zależność między narodami pogańskimi
a chrześcijaństwem i wielkim
uciskiem
Choć zapalczywość gniewu Pańskiego
spadnie szczególnie na narody chrześcijańskie, dlatego, że
zgrzeszyły przeciwko obfitości światła i przywilejów,
to Pismo Święte wyraźnie mówi, że narody pogańskie
nie są bez odpowiedzialności i nie pozostaną bez karania.
Przez wiele pokoleń i na przestrzeni wielu wieków nieprawość
była dla nich źródłem przyjemności. Ich ojcowie w
minionych wiekach zapomnieli o Bogu, ponieważ nie chcieli ciągle
mieć na pamięci Jego sprawiedliwego autorytetu. Umiłowali
ciemność bardziej
niż światłość i chętnie ulegali głupocie
własnych wymysłów. Ich potomkowie uporczywie kontynuowali ten
kierunek degradacji aż do dnia dzisiejszego.
Apostoł Paweł (Rzym. 1:18-32) mówi nam
bardzo wyraźnie, jaki jest zamysł Pański odnośnie
odpowiedzialności tych narodów. Pisze on: “Bo gniew Boży
objawia się z nieba przeciwko wszelkiej niepobożności i
niesprawiedliwości tych ludzi, którzy zatrzymują prawdę Bożą
w niesprawiedliwości. Przeto iż co może być wiedziano
o Bogu, jest w nich jawno, gdyż im Bóg
objawił. Bo rzeczy jego niewidzialne <str. 69> od stworzenia
świata, przez rzeczy uczynione widzialne bywają, to jest ona
wieczna jego moc i bóstwo, na to, aby [posiadając światło
natury – tj. świadectwo natury odnośnie istnienia, mocy i
dobroci Boga oraz
świadectwo sumienia, wykazujące różnicę między złem
a dobrem] oni byli bez wymówki [że obrali zły kierunek życia].
Przeto iż poznawszy Boga [przynajmniej do pewnego stopnia], nie
chwalili jako Boga, ani mu dziękowali, owszem znikczemnieli w myślach
swoich
i zaćmiło się bezrozumne serce ich [jako naturalny wynik
takiego postępowania]. Mieniąc się być mądrymi,
zgłupieli; i odmienili chwałę nieskazitelnego Boga w
podobieństwo obrazu skazitelnego człowieka i ptaków, i
czworonogich zwierząt, i płazów. A przetoż podał je Bóg
pożądliwościom serc ich ku nieczystości, aby lżyli
ciała swoje między sobą, Jako te, którzy odmienili prawdę
Bożą w kłamstwo i chwalili stworzenie, i służyli
mu raczej niż Stworzycielowi, który jest błogosławiony na
wieki. Amen.
Dlatego podał je Bóg w namiętności
sromotne [tj. Bóg nie starał się ani nie zabiegał o to, by
ich nawrócić, lecz pozwolił im samodzielnie kroczyć obraną
drogą zła, aby poznali gorzkie owoce takiego doświadczenia],
(…) A jako się im nie upodobało mieć w znajomości
Boga,
tak też Bóg je podał w umysł opaczny, aby czynili, co nie
przystoi. Napełnieni będąc wszelakiej nieprawości,
wszeteczeństwa, przewrotności, łakomstwa, złości,
pełni zazdrości, morderstwa, sporu, zdrady, złych obyczajów;
zausznicy, obmówcy, Boga nienawidzący, potwarcy, pyszni, chlubni,
wynalazcy złych rzeczy, rodzicom nieposłuszni, bezrozumni,
przymierza nie trzymający, bez przyrodzonej miłości,
nieprzejednani i niemiłosierni; którzy poznawszy prawo Boże, iż
ci, co takowe rzeczy czynią, godni są śmierci, nie
tylko sami je czynią, ale też przestawają z tymi, co je
czynią.” <str. 70>
Tak więc, jak wyżej wykazano, narody pogańskie
dawno temu stłamsiły to, co w pierwszych wiekach istnienia
świata było znane jako prawda o Bogu i Jego sprawiedliwości
oraz umiłowały ciemność bardziej niż światłość,
ponieważ ich uczynki były złe, a ze swej nieprawości i
bezpodstawnych wymysłów wywiedli fałszywe religie, które
usprawiedliwiały ich złe postępowanie. Także kolejne
pokolenia potwierdzały i usprawiedliwiały nieprawość
ojców przez przyjęcie ich doktryn i idąc w ich ślady. W
ten sposób ich wina i potępienie nawarstwiały się na
takiej samej zasadzie, na jakiej obecne narody chrześcijańskie
przejmują zobowiązania poprzednich pokoleń, a przecież
narody pogańskie nie były całkiem
nieświadome tego, że wielka światłość przyszła
na świat dzięki Jezusowi Chrystusowi. Nawet przed przyjściem
Chrystusa cudowny Bóg Izraela był znany między narodami pogańskimi
z tego, w jaki sposób obchodził się ze swym ludem. Zaś w
ciągu całego Wieku Ewangelii
święci Boży głosili dobrą nowinę między
narodami.
Tu i tam nieliczne jednostki dały posłuch
Prawdzie, jednak narody ogólnie zlekceważyły ją i nadal
kroczyły w ciemnościach. Przeto “rozgniewanie Pańskie
jest na wszystkie narody” (Izaj. 34:2). Narody pogańskie, nie cieszące
się obecnie Ewangelią i korzyściami, jakie z niej wynikają,
zostały uznane za niegodne dalszej dzierżawy władzy.
Podobnie tak zwane narody chrześcijańskie, obdarzone światłem
Ewangelii i korzyściami z niego płynącymi, których okazali
się niegodni, zostały osądzone zgodnie z zasadami Prawdy i
sprawiedliwości i uznane
za niegodne dalszego sprawowania władzy.
I tak zamknięte są usta wszystkich i cały
świat stoi przed Bogiem jako winny. Spośród wszystkich narodów
“nie masz rozumnego i nie masz, kto by szukał Boga. Wszyscy się
odchylili, wespół się stali nieużytecznymi, nie masz kto
by czynił dobre, nie masz aż do jednego.” <str. 71>
Jawną staje się sprawiedliwość Boga
w karaniu wszystkich narodów. Narody pogańskie owszem otrzymają
zapłatę za swe postępowanie. Nie wolno jednak zapomnieć
o większej odpowiedzialności chrześcijaństwa. Jeśli
bowiem Żydzi mieli pożytek “wielki z każdej miary”,
sytuujący ich wyżej niż narody pogańskie – głównie
dlatego, że im były powierzone wyrocznie Boże (Rzym.
3:1,2) – to cóż powiemy o narodach chrześcijańskich, które
cieszą się jeszcze większymi korzyściami wynikającymi
zarówno z Zakonu jak i Ewangelii? Tymczasem prawdą jest, tak w
odniesieniu do chrześcijaństwa, jak niegdyś do Żydów,
że imię Boże bywa ze względu
na nich bluźnione między poganami (Rzym. 2:24). Wystarczy
wspomnieć choćby narzucenie pogańskim narodom handlu
alkoholem i opium, którego przyczyną jest żądza złota
wśród narodów chrześcijańskich.
Pewien wiarygodny świadek jakiś czas temu
napisał na podstawie własnych doświadczeń w New
York Voice [Głos
Nowego Jorku] następujące słowa:
“Według moich własnych obserwacji
poczynionych w Kongo i na Zachodnim Wybrzeżu [Afryki], które
potwierdza wielu misjonarzy i innych ludzi, pijaństwo wyrządza
tym narodom większą krzywdę, niż niegdyś handel
niewolnikami. Porywa ono ludzi, niszczy wioski, zabija tysiącami,
deprawuje i rujnuje ciała oraz dusze całych plemion, czyniąc
ich rodzicami wynaturzonych stworzeń zrodzonych na ich własne
zdeprawowane podobieństwo. (…) Każdy
robotnik otrzymuje dużą porcję rumu codziennie w południe
i jest zmuszony przyjąć co najmniej dwie butelki dżinu jako
wynagrodzenie za pracę w każdy sobotni wieczór. W wielu zakładach
po wygaśnięciu umowy o pracę za okres roku, dwóch lub
trzech, robotnik
zmuszony jest zabrać z sobą baryłkę rumu albo w niektórych
przypadkach gąsior dżinu. Lokalni handlarze muszą przyjmować
beczki alkoholu w ramach wymiany na lokalne produkty, nawet jeśli w
proteście wylewają potem alkohol do rzeki nie otrzymując
żadnej rekompensaty.
Handlarze zaś mówią: ‘Czarnuchy muszą brać rum, bo
jeśli będziemy sprzedawali sól albo ubrania, to nie zarobimy
tyle pieniędzy, żeby zadowolić nasze firmy w kraju’. W
niedzielne wieczory alkohol sprawia, że miasta zamieniają się
<str. 72> w istne
ryczące piekło. Są wioski, gdzie wszyscy – mężczyźni,
kobiety i dzieci – są odurzeni alkoholem, a dawniejsze nabożeństwa
religijne są zarzucane. Wodzowie mówią ze smutkiem do
misjonarzy: ‘Czemu was tu, Boży ludzie, nie było, zanim zawitał
tu trunek? Pijaństwo
strawiło głowy i zatwardziło serca naszego ludu, niczego już
nie rozumieją, nie dbają na żadne dobro’.”
Powiada się nawet, że niektórzy poganie
trzymając przed sobą chrześcijańską Biblię mówią:
“Wasze postępowanie nie pokrywa się z naukami waszej świętej
księgi”. Podobno jeden bramins
miał napisać do misjonarza: “Poznajemy się na was. Nie
jesteście tak dobrzy jak wasza Księga. Gdyby wasi ludzie byli
tak dobrzy jak wasza Księga, podbilibyście Indie w ciągu pięciu
lat” (zob. Ezech. 22:4).
Zaiste, jeśli mężowie Niniwy i królowa
południa mieli powstać na sąd przeciwko pokoleniu Izraelitów,
do którego bezpośrednio zwracał się Pan (Mat. 12:41,42),
to Izrael, wszystkie minione pokolenia i narody pogańskie powinni
powstać na sąd przeciwko obecnej generacji chrześcijaństwa,
jako że tam, gdzie wiele dano, wiele będzie się wymagać
(Łuk. 12:48).
Pominąwszy jednak w tej kwestii sprawę
moralnej odpłaty, widzimy, w jaki sposób narody pogańskie muszą,
ze względu na samą naturę sytuacji, cierpieć przy
upadku chrześcijaństwa, Babilonu. Dzięki pośredniemu i
bezpośredniemu wpływowi Słowa Bożego narody chrześcijańskie
dokonały wielkiego postępu w zakresie cywilizacji i materialnego
dobrobytu pod każdym względem. Na skutek tego pod względem
bogactwa, wygody, rozwoju intelektualnego,
wykształcenia, świeckiego rządu, nauki, sztuki, produkcji,
handlu oraz każdej dziedziny przemysłu stoją one znacznie
wyżej niż narody pogańskie, które nie zostały
zaszczycone cywilizowanymi wpływami wyroczni Bożej i doświadczają
ciągłego upadku,
tak iż obecnie są jedynie ruiną swej dawnej <str. 73>
świetności. Porównajmy choćby dzisiejszą Grecję
z Grecją starożytną, która była niegdyś ośrodkiem
wiedzy i dostatku. Zważmy też na współczesne ruiny dawnej
chwały starożytnego Egiptu, który był niegdyś najważniejszym
narodem społeczności ziemi.
W następstwie upadku narodów pogańskich oraz
osiągnięcia cywilizacji i dobrobytu przez narody chrześcijańskie
poganie są w pewnym stopniu zobowiązani chrześcijanom za
wiele korzyści, które od nich otrzymali – za dobrodziejstwo handlu,
międzynarodowych środków przekazu informacji i w konsekwencji
wzrostu wiedzy itp. Zaś marsz postępu w ostatnich latach połączył
wszystkie narody wieloma wspólnymi interesami, których poważne
zachwianie w jednym kraju wywołuje wkrótce
skutki także dla innych narodów. Dlatego też, gdy nagle upadnie
Babilon, chrześcijaństwo, wywrze to poważny wpływ na
inne, mniej lub bardziej zależne narody, które w symbolicznym języku
Objawienia są przedstawione jako ci, co płaczą nad upadkiem
wielkiego miasta Babilon (Obj. 18:9-19).
Jednak nie tylko narody pogańskie będą
cierpieć na skutek upadku Babilonu, gdyż wzbierające fale
społecznego i politycznego zamieszania rozprzestrzenią się
szybko i ogarną oraz pochłoną wszystkich. W ten sposób cała
ziemia zostanie zamieciona miotłą zniszczenia, a wyniosłość
ludzka zostanie poniżona, gdyż tak jest napisane: “Mnie pomsta,
a Ja oddam, mówi Pan” (Rzym. 12:19; 5 Mojż. 32:35). Zaś sąd
Pański nad chrześcijaństwem i pogaństwem zostanie
przeprowadzony na zasadach ścisłej
sprawiedliwości. <str. 74>