WYKŁADY
PISMA ŚWIĘTEGO
Tom 5 -
Pojednanie pomiędzy
Bogiem
a człowiekiem
Wykład
IX
CHRZEST,
ŚWIADECTWO I PIECZĘĆ
DUCHA
POJEDNANIA
Duchowy
chrzest, tylko jeden – W trzech częściach – Znaczenie tego
chrztu – “Klucze królestwa niebieskiego” – Obietnica innego
chrztu ducha dla “wszelkiego ciała” – Jego znaczenie –
Modlitwa o ducha – Świadectwo ducha – Jego znaczenie – Bez
niego pokój z Bogiem jest niemożliwy – Niewielu wie, czy je ma,
czy nie – “To właśnie pragnę wiedzieć” – Jak
rozpoznać świadectwo ducha – Różnice w rozrządzaniu
– Świadczenie ducha – “Poświęceni przez ducha” –
“Napełnieni duchem” – Pieczęć ducha – “Obietnica”,
którą pieczętuje – Aż do dnia wybawienia – Najwyższe
osiągnięcie, do którego należy dążyć – I
utrzymać je.
“A
gdy przyszedł dzień pięćdziesiąty, byli wszyscy
jednomyślnie pospołu. Tedy się stał z prędka z
nieba szum, jakoby przypadającego wiatru gwałtownego, i napełnił
wszystek dom, kędy siedzieli. I ukazały się im rozdzielone
języki na kształt ognia, który usiadł na każdym z
nich. I napełnieni są wszyscy Duchem Świętym, a poczęli
mówić innymi językami, jako im Duch on dawał wymawiać”
– Dzieje Ap. 2:1-4.
Pięćdziesiątnica
była najbardziej znamiennym dniem w historii Kościoła
Ewangelicznego. Wskazywała ona, że nasz Pan ukazał się
w naszym imieniu przed obliczem Bożym jako nasz Najwyższy Kapłan;
że ofiarował przed Ojcem zasługi swojej ofiary, zakończonej
pięćdziesiąt dni wcześniej na Kalwarii; że Ojciec
w zupełności tę ofiarę przyjął; w związku
z tym apostołowie i wierzący, którzy przyjęli Jezusa i
pragnęli zbliżyć się do Ojca, <str. 210> aby stać
się synami Bożymi (Jan 1:12), byli teraz za takowych
uznani – święty duch poświadczał w ten sposób ich
przyjęcie. Dlatego jest on nazywany “duchem przysposobienia
synowskiego” do rodziny Bożej. Tak ważne zagadnienie musiało
być odpowiednio zamanifestowane: nie wystarczył fakt, iż
apostołowie i wierzący przyjęli ducha świętego,
ducha Boskiej łaski do swoich serc; potrzebne było zewnętrzne
okazanie, że tak jest – satysfakcjonujący dowód, nie tylko
dla nich samych, lecz także dla późniejszych wierzących,
że Bóg w zupełności przyjął Kościół
za swoich synów i współdziedziców z Chrystusem
W
tej historii nic nie sugeruje w najmniejszym stopniu konieczności
istnienia osoby ducha świętego, odrębnej od Ojca i Syna. Wręcz
przeciwnie: sam fakt, że otrzymali oni ducha świętego,
nasuwa wniosek, iż ten duch nie jest osobą, lecz wpływem,
wywieranym przez osobę – mocą, czyli wpływem Bożym
oddziaływującym na nowo przyjęte dzieci. Dalszy dowód
takiego właśnie stanu rzeczy znajdujemy w fakcie, iż ten wpływ
poruszył, obudził i rozwinął różne moce i
talenty apostołów. Apostoł wyjaśnia, że właśnie
wtedy nasz Pan Jezus “dawał dary ludziom” – dary duchowe (Psalm
68:19; Efezj. 4:8). Wielki dar Jego własnego życia został
już dany i stanowił cenę odkupienia za cały
świat – przy czym część niezliczonego mnóstwa
odkupionych, Maluczkie Stadko, została w szczególny sposób
powierzona Chrystusowi, aby jej członkowie stali się wraz z Nim
współdziedzicami i współpracownikami w Królestwie. Ponieważ
wybieranie tego Maluczkiego Stadka – reprezentowanego przez tych, którzy
czekali na błogosławieństwo Pięćdziesiątnicy
– już się rozpoczęło, nadszedł właściwy
czas na ich uznanie. Sam Ojciec uznał wtedy Kościół
Chrystusowy, bowiem udzielenie Jego świętego ducha, czyli wpływu,
mocy, oznaczało pojednanie wierzących, tak że nie byli już
uważani za grzeszników i obcych, ani nawet za sług; teraz, jako
synowie, stali się “uczestnikami daru niebieskiego”. Pismo uczy
nas, że ten święty duch, święty wpływ,
święta moc, emanująca <str. 211> ze źródła,
jakim jest Ojciec, została w odpowiedni sposób wylana przez
dostojnego Przedstawiciela Boga, przez którego przyszło i przyjdzie
wszelkie błogosławieństwo, mianowicie przez Chrystusa
Jezusa, naszego Pana i Głowę.
Pod
natchnionym wpływem ducha świętego apostoł Piotr wyjaśnił
nam, że stało się to od Ojca i przez Syna:
“Prawicą tedy Bożą będąc wywyższony, a
obietnicę Ducha Świętego wziąwszy od Ojca, wylał
to, co wy teraz widzicie i słyszycie” – Dzieje Ap. 2:33. Trudno
więc byłoby przecenić znaczenie tego chrztu świętego
ducha, gdyż to właśnie on jest oznaką przyjęcia
Kościoła i bez niego nie mielibyśmy żadnego dowodu
przyjęcia ofiary naszego Pana i naszego usprawiedliwienia.
Musimy
jednak z całym naciskiem wyrazić nasz sprzeciw wobec
powszechnego, lecz błędnego i zupełnie niebiblijnego poglądu,
panującego wśród wielu szczerych chrześcijan, że należy
oczekiwać i pragnąć częstych chrztów ducha świętego.
Takie oczekiwania nie tylko nie znajdują podstaw w obietnicach danych
nam w Słowie Bożym, ale byłyby całkowicie sprzeczne z
wyłożonymi tam Boskimi zamiarami. Musimy pamiętać,
że Pismo Święte wspomina jedynie trzy chrzty duchem świętym:
wszystkie one – i tylko one – były konieczne i jasno widać,
że są częściami jednego chrztu. (1) Chrzest naszego
Pana Jezusa. (2) Chrzest w dniu Pięćdziesiątnicy. (3)
Chrzest Korneliusza, pierwszego nawróconego poganina, przyjętego za
“syna”. Zastanówmy się po kolei nad każdym z tych chrztów.
(1)
Chrzest ducha świętego w przypadku naszego Pana był
potrzebny nie tylko Jemu samemu, aby mógł stać się
uczestnikiem Boskiej mocy i Boskim Pośrednikiem, aby mógł
otrzymać zadatek swojego dziedzictwa i być spłodzonym do
Boskiej natury; potrzebna także była wyraźna manifestacja,
czyli takie uznanie, aby inni mogli poznać Go jako Boskiego Pomazańca.
Manifestacją tą była gołębica, która sfrunęła
i spoczęła na naszym Panu. Nie należy rozumieć, <str.
212> że ogół ludzi zobaczył to okazanie Boskiej łaski;
można raczej stwierdzić, że jedynie Jan Chrzciciel –
dokonujący w tym czasie reformatorskiego dzieła w Izraelu,
uznany za proroka i sługę Pana – był świadkiem zstąpienia
ducha na naszego Pana i to właśnie on przekazał świadectwo
o tym zdarzeniu. Oto słowa Biblii: “I świadczył Jan mówiąc:
Widziałem Ducha zstępującego jako gołębicę z
nieba, i został na nim. A jam go nie znał [nie wiedziałem,
że był Mesjaszem]; ale który mię posłał chrzcić
wodą, ten mi rzekł: Na kogo byś ujrzał Ducha zstępującego
i zostającego na nim, tenci jest, który chrzci Duchem Świętym.
A jam widział i świadczył, że ten jest Syn Boży”
– Jan 1:32-34.
(2)
Chrzest Kościoła w dniu Pięćdziesiątnicy, jak
wyjaśnia w powyższym wersecie Jan, miał być dokonany
przez Chrystusa, “który chrzci Duchem Świętym”. Jak już
widzieliśmy, potwierdza to Piotr, oświadczając, że
Chrystus wylewał swojego świętego ducha. On sam może
udzielać chrztu, ponieważ odkupił świat, wykupił
wszystkich swą drogocenną krwią; ponieważ nikt nie
przychodzi do Ojca inaczej niż przez Niego; ponieważ Ojciec
nikogo nie sądzi, lecz wszystek sąd oddał Synowi; ponieważ
wielce wywyższony Syn działa jako Przedstawiciel Ojca,
wprowadzając w pełnię społeczności z Ojcem
wszystkich tych, którzy przezeń przychodzą do Ojca. Widzieliśmy
już, że ten chrzest Kościoła duchem świętym
był konieczny jako świadectwo i jako świadczenie, tak samo
jak chrzest ducha świętego w przypadku naszego Pana miał być
poświadczony i widziany.
Gwałtowny
wiatr, który napełnił dom, i “rozdzielone języki na
kształt ognia”, które “usiadły na każdym z nich” (prawdopodobnie
jedynie na jedenastu apostołach – naznaczając ich jako szczególnych
przedstawicieli Pana i narzędzia mówcze ducha świętego –
zob. werset 14), nie były same w sobie duchem świętym, lecz
jedynie dostrzegalną dla zmysłów manifestacją tego,
co niewidzialne. Podobnie i widziana przez Jana gołębica nie była
duchem świętym, lecz manifestacją <str. 213> dla jego
zmysłów. Gołębica, symbol pokoju i czystości,
znakomicie przedstawiała pełnię ducha miłości
Jahwe w Jezusie; rozdzielone języki ognia były zaś
odpowiednim symbolem przyszłej misji apostołów – wydawania
świadectwa jako “świadkowie” pod natchnieniem ducha
świętego (Dzieje Ap. 2:32; 3:15; 5:32; 10:39,41; 13:31).
(3)
Szczególne objawienie Boskiej mocy w związku z przyjęciem
Korneliusza, pierwszego nawróconego poganina, było również
niezbędne; do tej pory bowiem poganie byli odrzuceni, Bóg nie mógł
ich przyjąć nawet jako sług; dlatego wierzący spośród
Żydów nie mogliby zrozumieć, że poganie zostaną przyjęci
do tak zaszczytnej pozycji synów Bożych, gdyby nie dano im
jakiegoś oczywistego dowodu Boskiej łaski.
Jak
już wykazaliśmy, według Boskiego planu żaden poganin
nie mógł być przyjęty, dopóki nie zakończyło się
“siedemdziesiąt tygodni” szczególnej łaski dla Żydów,
co miało miejsce trzy i pół roku po Pięćdziesiątnicy:*
Dlatego właśnie fakt, iż nawróceni spośród pogan
mieli stać się współdziedzicami (na równych prawach) wraz
z nawróconymi Żydami, nie mógł być pokazany w chrzcie
ducha w dniu Pięćdziesiątnicy. Wobec głęboko
zakorzenionych uprzedzeń apostołów i innych Żydów, jak
najbardziej właściwym było, aby przyjęcie Korneliusza
zostało objawione w sposób zauważalny dla zmysłów
apostoła i potwierdzone przez takie same świadectwa, jak
podczas Pięćdziesiątnicy. Nie musimy jednak twierdzić,
że “rozdwojone języki ognia” spoczęły na
Korneliuszu: podobnie jak nawróceni Żydzi, otrzymał zapewne
niektóre z “darów”, jakie stały się udziałem wszystkich
w dniu Pięćdziesiątnicy.
*
Zob. Wykłady Pisma Świętego, Tom II, Rozdział 7.
W
jaki inny sposób byłoby wiadomo, że poganie zostali przyjęci
przez Pana? Gdyby chrzest ducha i błogosławieństwa Pięćdziesiątnicy
spłynęły jedynie na wierzących z cielesnego nasienia
Abrahama, przez cały Wiek Ewangelii moglibyśmy mieć wątpliwości
względem pozycji tych członków ludu Bożego, którzy wywodzą
się spośród pogan. Jednak przez chrzest ducha świętego,
dany Korneliuszowi, nasz Pan jasno zamanifestował <str. 214>
fakt, iż nie istnieje już żadna różnica między
Żydem a poganinem, między niewolnikiem a wolnym, mężczyzną
a kobietą, jeżeli chodzi o przyjęcie w Chrystusie. Nikt nie
może być przyjęty sam z siebie, w swojej własnej
niesprawiedliwości – dlatego tylko ci, którzy przychodzą do
Ojca przez Umiłowanego, są przez Niego przyjmowani (1 Kor.
12:13).
Pismo
Święte nie wspomina żadnego innego chrztu ducha świętego
oprócz tych trzech, a co za tym idzie, nie ma podstaw twierdzenie,
podtrzymywane przez wielu spośród ludu Pańskiego, jakoby mieli
oczekiwać, starać się i modlić o jakiś jeszcze
inny chrzest świętego ducha albo o powtarzanie tego chrztu.
Takie chrzty byłyby całkowicie zbędne, ponieważ
chrzest w dniu Pięćdziesiątnicy wraz z chrztem Korneliusza
spełniają wszystkie wymagania. Tamte chrzty nie były udziałem
jedynie tych jednostek, na które spłynęły, lecz w
symboliczny sposób stanowiły chrzest Kościoła, Ciała
Chrystusowego jako całości. Fakt, iż to symboliczne dzieło
w stosunku do Kościoła zostało dokonane w dwóch częściach
– najpierw dla pierwszych wierzących spośród Żydów w
dniu Pięćdziesiątnicy, a potem dla pierwszych wierzących
spośród pogan w domu Korneliusza – jest jak najbardziej zgodny ze
słowami, które nasz Pan skierował do Piotra jeszcze przed swym
ukrzyżowaniem: “Tobie dam klucze królestwa niebieskiego” –
Mat. 16:19. Klucz oznacza moc otwierania; klucze w liczbie mnogiej sugerują,
że miały służyć do otwarcia więcej niż
jednych drzwi. W rzeczywistości było tylko dwoje drzwi i tylko
dwa klucze; apostoł Piotr użył obu kluczy – zgodnie z Pańską
przepowiednią, dokonując otwarcia tak dla Żydów, jak i dla
pogan. Pierwszy klucz zastosował w dniu Pięćdziesiątnicy,
kiedy był pierwszym, najważniejszym, naczelnym mówcą,
przedstawiającym nową epokę ducha trzem tysiącom ludzi,
którzy kiedyś uwierzyli i weszli przez te drzwi (Dzieje Ap.
2:37-41). Kiedy zaś nadszedł właściwy czas, by
Ewangelia była kazana poganom, zgodnie ze swoim wcześniejszym
wyborem Pan posłał do tej pracy Piotra, rozkazując mu pójść
do Korneliusza i właśnie jemu oraz jego domownikom opowiadać
słowa Ewangelii. Przy tej okazji Piotr użył drugiego klucza,
<str. 215> otwierając drzwi Ewangelii poganom; Bóg poświadczył
to wydarzenie cudownymi objawieniami swojego świętego ducha w
Korneliuszu i towarzyszącym mu poświęconym wierzącym
spośród pogan.
Właściwa
interpretacja chrztu ducha świętego to rozumienie go jako
wylanie, zlanie, pomazanie, które jest jednak tak zupełne (okrywające
każdego członka Ciała), że zostało nazwane zanurzeniem,
czyli “chrztem”. To samo pomazanie, czyli chrzest, jest udziałem
Kościoła przez cały Wiek – okrywając, napełniając,
uświęcając, błogosławiąc, pomazując od
tamtej pierwszej chwili aż dotąd każdego, kto wchodzi w
skład pomazanego “Ciała”. Będzie to trwało aż
do chwili, gdy ostatni członek zostanie przyjęty i w pełni
pomazany. Apostoł Jan pisze o tym chrzcie, nazywając go
pomazaniem: “To pomazanie, któreście wy wzięli od niego,
zostaje w was” – 1 Jana 2:27; Psalm 133:2. Nie mówi: “liczne
pomazania, któreście wzięli”, lecz jedno pomazanie,
jedyne pomazanie, gdyż dalsze pomazania byłyby zbędne i
niezgodne z Boskimi zarządzeniami.
Z
Boskiego punktu widzenia cały Kościół jest uznawany za
jedność – za całość, ponieważ “jako ciało
jedno jest, a członków ma wiele, (...) tak i Chrystus. (...) Lecz wy
jesteście ciałem Chrystusowem, i członkami, każdy z
osobna” (1 Kor. 12:12,27). Całkowicie zgodny z tym biblijnym
przedstawieniem zagadnienia jest fakt, że nasz Pan uważa nas za
jednostki i w wielu sprawach traktuje nas indywidualnie, ale przed Ojcem
każdy z nas stoi nie jako jednostka, lecz raczej jako członek,
czyli część jedności, którą to jednością
jest Chrystus, Głowa i Ciało. Dlatego jesteśmy pouczeni,
że po uwierzeniu naszym następnym krokiem powinno być wejście
do Ciała Chrystusowego – ochrzczenie w Jego Ciało.
Nie
będziemy tutaj zajmować się wyjaśnianiem ogólnego pojęcia
chrztu, pozostawiając to zagadnienie późniejszym rozważaniom.
Zwracamy jednak uwagę na fakt, że wierzący są
zaproszeni do chrzczenia się w Chrystusa, aby mogli zostać objęci
Jego chrztem ducha świętego. Ponieważ duch święty
nie jest osobą, lecz świętym <str. 216> duchem czy też
mocą pozostającą w posiadaniu Kościoła, wszyscy,
którzy chcą otrzymać to błogosławieństwo, muszą
wejść do społeczności z tym Kościołem,
Ciałem Chrystusa. W inny sposób nie da się tego osiągnąć.
Nie mamy tu na myśli członkostwa w jakimś ziemskim kościele
– kościele metodystów, prezbiterian, luteran, rzymskich katolików
czy jakiejkolwiek innej ludzkiej organizacji. Mówimy o członkostwie
w ekklesia – zborze, którego członków można bez wątpienia
rozpoznać jedynie przez to, że posiadają świętego
ducha miłości, potwierdzonego przez różne owoce i poświadczonego
tak, jak wcześniej widzieliśmy.
Ktokolwiek
prawdziwie łączy się z Chrystusem, a zarazem prawdziwie
łączy się ze wszystkimi członkami Ciała
Chrystusowego, nie musi się modlić o przyszłe lub teraźniejsze
błogosławieństwa Pięćdziesiątnicy, lecz może
z radością i ufnością patrzeć w przeszłość
na tamto pierwsze błogosławieństwo Pięćdziesiątnicy
i błogosławieństwo, jakie spłynęło na
Korneliusza i uznawać te błogosławieństwa za dowody
przyjęcia Kościoła jako całości, jakie Ojciec dał
poprzez Chrystusa. Takie Boskie zarządzenie powinno być dla
wszystkich zupełnie wystarczające. Nie mówimy, że nasz Pan
pała gniewem wobec tych, którzy na skutek swoich błędnych
myśli proszą o niezgodne z Jego wolą powtarzanie Pięćdziesiątnicy;
przypuszczamy raczej, że wybaczy im nieświadomość i
niewłaściwe modły, bez zmieniania swoich planów i zarządzeń,
zsyłając im błogosławieństwo – takie błogosławieństwo,
na jakie pozwolą ich błędne oczekiwania i zaniedbanie Jego
Słowa – przyjmując wzdychanie ich ducha do niebiańskiej
wspólnoty.
Dziwne,
że ci drodzy przyjaciele, nieustannie modlący się o chrzty
ducha świętego, nie zwrócili nigdy uwagi na fakt, że
apostołowie nie modlili się o przyszłe Pięćdziesiątnice
ani też nie zalecili takich modlitw Kościołowi. Czy ci
przyjaciele uważają samych siebie za mądrzejszych od
natchnionych apostołów, bardziej od nich świętych albo też
bardziej pragnących napełnienia duchem? Ufamy, że nie są
oni powodowani tak samolubnymi i zarozumiałymi wyobrażeniami i
że ich uczucia są jedynie jak uczucia nieświadomych dzieci,
które bezmyślnie żądają od pobłażliwych
rodziców, niekiedy ku ich zdenerwowaniu, zbędnych i nigdy nie
obiecywanych błogosławieństw i łask, które nie mogą
im być dane. <str. 217>
Ogólny
chrzest ducha
“A
potem wyleję Ducha mego na wszelkie ciało” – Joel 2:28.
Święty
duch ma być drogą pojednania pomiędzy Wszechmogącym a
grzesznym rodzajem, odkupionym drogocennym życiem Chrystusa. Celem
ofiary Chrystusa było otworzenie drogi, dzięki której Bóg może
być sprawiedliwym i jednocześnie usprawiedliwiającym
wszystkich Weń wierzących, którzy pragną przyjść
do Ojca przez Chrystusa. Tak więc Jego dzieło – dzieło
uwielbionego Pośrednika – polega na przywróceniu do pełnej
społeczności z Bogiem tylu członków odkupionego rodzaju,
ilu będzie chciało w ten sposób powrócić, otrzymawszy pełnię
wiedzy i możliwości. Wykazaliśmy już, że to dzieło
przywracania członków upadłego rodu do harmonii z Bogiem składa
się z dwóch części: (1) Kościoła obecnego Wieku
Ewangelii i (2) wszystkich chętnych spośród pozostałej
ludzkości podczas nadchodzącego Wieku Tysiąclecia.
Przekonaliśmy
się już, że harmonia ta nie jest oparta na Boskim
przebaczeniu i zapomnieniu grzechu oraz Jego przyzwoleniu, byśmy powrócili
do Jego łaski jako grzesznicy; grzesznicy muszą odrzucić
swoje grzechy, z całego serca przyjąć Boski wzorzec
sprawiedliwości i powrócić do stanu pełnej harmonii z
Bogiem tak, aby mogli szukać i zdobyć – poprzez wyznaczone
drogi i pod przewodnictwem Chrystusa – świętego ducha, umysł,
wolę, usposobienie Niebiańskiego Ojca, przyjmując je jako
swój własny umysł, wolę czy nastawienie i w ten sposób
odnowić swoje umysły. Widzieliśmy już, że jest to
Boski plan względem Kościoła, a także – przez
Chrystusa – plan pojednania z Nim całego świata podczas przyszłego
wieku. Ani jedna jota Boskiego prawa nie ulegnie zmianie: grzech i
niedoskonałość nie będą wybaczane ani też
traktowane jako doskonałość i sprawiedliwość.
Świat
ludzkości będzie w rękach Chrystusa [Głowy i Ciała
– przyp. tłum.], by mógł zostać zreformowany i odrodzony
na podobieństwo Boże, podobieństwo utracone na skutek
przestępstwa ojca Adama. Jednym ze środków, mających na
celu przywrócenie świata do harmonii <str. 218> z Bogiem, będzie
zlikwidowanie wpływu Szatana, który obecnie tak bardzo zniewala i zaślepia
cały świat (2 Kor. 4:4; Obj. 20:2). Wtedy, zamiast pod wpływem
ducha zwodzenia, błędu, niewiedzy i przesądów, świat
znajdzie się pod wpływem ducha prawdy, sprawiedliwości i miłości.
Zewnętrzne wpływy, wywierające nacisk na ludzkie serca,
napełniające je gniewem, złością, nienawiścią,
walką i samolubstwem, zostaną ograniczone i wreszcie zniszczone,
a na ich miejscu rozwinie się przeciwny im wpływ ducha
sprawiedliwości, dobroci, miłosierdzia, współczucia i miłości.
W ten sposób, przez Chrystusa, święty duch Boży zostanie
wylany na świat ludzkości – najpierw oświecając ich,
a potem zapewniając pomoc, wsparcie i siłę do przezwyciężenia
ich własnych, odziedziczonych skłonności; po trzecie, duch
ten będzie dawał im wskazówki i prowadził z powrotem do
obrazu i podobieństwa Bożego, utraconego na skutek nieposłuszeństwa
Adama.
Te
przyobiecane przywileje i błogosławieństwa dla świata
są chwalebne i napełniają nasze serca radością
przewyższającą wszystko, co lud Boży oglądał
w przeszłości; niemniej jednak, nie stanowią one żadnego
pocieszenia dla Pańskich wrogów ani też dla tych, którzy
pomimo oferowanej wtedy możliwości odmówią przyjęcia
ducha świętego i nie zechcą być nim napełnieni.
Zostanie on wylany na wszelkie ciało, ale ci, którzy zapragną
się nim radować i skorzystać zeń, będą
musieli pozyskać jego przywileje: tak samo wierzący Wieku
Ewangelii, którzy chcą skorzystać z błogosławieństw
ducha świętego, muszą się o niego starać: poświęcić
się i uczynić prawdę swoim pokarmem, aby mogli posiąść
“ducha prawdy”. Kiedy wielki Prorok i Życiodawca, wielki Kapłan
według porządku Melchizedekowego (kompletny Chrystus, Głowa
i Ciało) stanie, by błogosławić wszystkich, będzie
to oznaczało błogosławieństwo dla wszystkich, którzy
przyjmą słowa tego Proroka, zastosują się do nich i
otrzymają błogosławieństwo wiecznego życia;
zarazem będzie to oznaczało zniszczenie we wtórej śmierci
wszystkich, którzy nie będą Go słuchali, jako <str.
219> napisano: “Każda dusza, która by nie słuchała [nie
była posłuszna] tego proroka, będzie wygładzona z ludu”
– Dzieje Ap. 3:23.
Zwrócimy
uwagę na fakt, że kolejność elementów w proroctwie
Joela jest odwrotna do kolejności ich wypełniania, bowiem
najpierw czytamy o błogosławieństwie dla “wszelkiego ciała”,
a na końcu o błogosławieństwie dla Kościoła.
Niewątpliwie
taka właśnie kolejność była Boskim zamierzeniem,
by zakryć niektóre chwalebne aspekty tej wspaniałej obietnicy aż
do chwili, gdy nadejdzie właściwy czas ich wyrozumienia (Dan.
12:9,10). Chociaż słowa te czytano przez wiele stuleci, nie mogły
one ujawnić całego swojego bogactwa aż do Boskiego “czasu
słusznego”. Podczas obecnego Wieku Ewangelii nasz Pan wylewa swego
ducha tylko na swoich sług i służebnice; jakże błogosławieni
byli wszyscy ci, którzy go otrzymali – wszyscy zanurzeni w Ciało
Chrystusowe, uczestnicy Jego pomazania jako synowie. Właśnie o
tym mówił apostoł Piotr w swoim wykładzie w dniu Pięćdziesiątnicy.
Zacytował obie części proroctwa, ale – pod kierownictwem
ducha świętego – nie wyjaśnił, nie wyłożył
pierwszej części, ponieważ nie nadszedł jeszcze czas
zrozumienia tych słów. Dlatego zamiast wytłumaczenia różnicy
pomiędzy zlaniem ducha świętego na sługi i służebnice
podczas Wieku Ewangelii (“w oneż dni”), a zlaniem go na
wszelkie ciało “potem”, w następnym wieku, apostoł
wspomina jedynie o duchu wylanym na niego i innych współwierzących:
“To jest ono, co przepowiedziano przez proroka Joela” – część,
początek tego, co przepowiedziano. Całkowite wypełnienie całego
proroctwa będzie mieć miejsce, gdy duch zostanie wylany na
wszelkie ciało, co jeszcze nie nastąpiło. Co więcej,
prorok wspomina i inne rzeczy, również jeszcze nie spełnione. Mówi
o zaciemnieniu słońca i księżyca, o nadejściu
wielkiego i znacznego dnia Pańskiego, którego wydarzenia są już
bardzo bliskie; o wielkim dniu gniewu, który przychodzi, zaznaczając
rozdział pomiędzy wylewaniem ducha świętego na Kościół,
“sługi i służebnice” w “oneż dni”, a
wylewaniem go potem na “wszelkie ciało”. <str. 220>
Jak
widać, nie będzie różnicy pomiędzy duchem Bożym
zesłanym na świat w przyszłym wieku, a duchem Bożym,
wylewanym na Kościół obecnie, ponieważ jest to ten sam
duch prawdy, duch sprawiedliwości, duch poświęcenia, duch uświęcenia,
duch harmonii z Bogiem – duch, czyli wpływ, jaki Bóg będzie
wywierał wspierając sprawiedliwość, dobroć i
prawdę. Niemniej jednak nie pod każdym względem będzie
to dokładnie to samo, co dzisiaj. Otrzymanie świętego ducha
Bożego w obecnym czasie i życie zgodnie z nim oznacza zawsze
konflikt z duchem świata, otaczającym nas ze wszystkich stron.
Dlatego właśnie ci, którzy otrzymują dziś tego świętego
ducha i zgodnie z nim żyją, zostali pouczeni, że mogą
się spodziewać prześladowań i przeciwności ze
strony wszystkich, którzy nie mają ducha, stanowiących ogromną
większość.
Otrzymanie
ducha świętego w przyszłości nie będzie oznaczało
prześladowań, ponieważ porządek, rząd i władza
przyszłego wieku będzie zupełnie różna od obecnego:
księciem tego świata jest Szatan, księciem przyszłego
wieku, czyli świata, będzie Chrystus; większość
ludzkości, chcąc lub nie chcąc, świadomie lub nieświadomie,
znajduje się obecnie pod wpływem Szatana, zaś w przyszłym
wieku cały świat będzie pod wpływem Chrystusa i Jego
sprawiedliwego rządu. Prawda stanie się dostępna i
powszechna wśród wszystkich, od najmniejszego do największego.
Ponieważ prawo przyszłego wieku będzie prawem sprawiedliwości,
prawdy i dobra i będzie panowało jako Królestwo Boże,
wszyscy, którzy znajdą się w harmonii z tym rządem i jego
prawem oraz posiądą ducha prawdy, nie będą w
rezultacie cierpieli prześladowań, lecz przeciwnie, otrzymają
udział w łaskach i błogosławieństwach, rozwijając
się proporcjonalnie do otrzymywanego ducha poświęcenia.
Posiadanie
ducha świętego w Wieku Tysiąclecia, inaczej niż
obecnie, nie będzie oznaczało spłodzenia z ducha do
duchowej natury ani też przyjęcia do współdziedzictwa z
Chrystusem w Królestwie. Ta obietnica <str. 221> należy
jedynie do Wieku Ewangelii, do klasy sług i służebnic,
otrzymujących świętego ducha i działających pod
jego wpływem w obecnym czasie, kiedy to – na skutek przewagi złego
– muszą cierpieć dla sprawiedliwości; dlatego
“Duch chwały a Duch Boży odpoczywa na nich” (1 Piotra 4:14).
Posiadanie
ducha świętego w Wieku Tysiąclecia będzie po prostu
oznaczało, że otrzymujący go wszedł do stanu harmonii
z Chrystusem, Pośrednikiem i w takim samym stopniu znajduje się
również w harmonii z Bogiem, a także z błogosławieństwami,
przeznaczonymi przez Boga dla ogółu rodzaju ludzkiego; błogosławieństwa
te nie polegają na zmianie natury w boską, lecz na przywróceniu
wszystkiego, co zostało utracone przez upadek pierwszego Adama (Dzieje
Ap. 3:19-21). Posiadanie przez nich ducha świętego będzie
dowodem, że rozpoczęło się w nich dokonywane przez wtórego
Adama odrodzenie do doskonałości ludzkiej natury,
“kupionej” dla nich drogą wielkiej ofiary za grzech. Jeżeli
będzie ono trwało, to w końcu przyniesie udoskonalenie,
czyli naprawienie na ludzkie podobieństwo Boskiego Ojca.
Musimy
pamiętać, że błogosławieństwa, które
Chrystus da światu podczas Wieku Tysiąclecia, to błogosławieństwa,
jakie dla tego świata kupił, składając samego siebie
na ofiarę. Dał siebie, “człowieka Chrystusa Jezusa”, równoważną
cenę za człowieka Adama, na którego spadło przekleństwo;
tak więc to właśnie człowieczeństwo, prawa,
przywileje, życie i królestwo Adama zostały kupione przez wielką
ofiarę za grzech; te wykupione rzeczy mają być przywrócone
odrodzonemu światu poprzez ich odnowiciela, czyli ojca, Chrystusa
Jezusa, naszego Pana, wtórego Adama (Efezj. 1:14; Dzieje Ap. 3:19-23).
Nasz
Pan Jezus w ciele nie był drugim Adamem; jest nim jako istota duchowa
(po zmartwychwstaniu); fakt ten nie oznacza jednak, iż – jako drugi
ojciec rodzaju ludzkiego – podczas procesu odradzania da ludziom duchowe
życie lub duchową naturę. Wręcz przeciwnie: musimy
pamiętać, że znaczenie, jakie niesie słowo “ojciec”,
<str. 222> to jedynie “dawca życia” bez odniesienia
do natury. Dlatego po swoim stworzeniu ojciec Adam nazywany jest Synem Bożym,
ponieważ został stworzony na moralny obraz i podobieństwo
Boga; nie należy jednak wnioskować, że miał boską
naturę, ponieważ był z ziemi, ziemski, zaś Bóg jest
duchem. Zasady działania mocy, przez którą Bóg, jako Życiodawca,
stał się Ojcem wszelkiego stworzenia za pośrednictwem
swojego czynnego współpracownika, zostały szerzej objaśnione
w poprzednim rozdziale, pod nagłówkiem “Niepokalany”. Tutaj
zwracamy jedynie uwagę na istnienie tego problemu, aby uniknąć
nieporozumień. Boskie zamiary względem stworzenia świata
oraz człowieka jako jego mieszkańca i pana, zaś niższych
zwierząt jako poddanych człowieka, nie zmieniły się
przez to, że zostało dozwolone nieposłuszeństwo i
upadek; pierwotny plan jest taki sam, jak na początku. Kiedy zło,
skutek działania Przeciwnika, zostanie ostatecznie wykorzenione,
Chrystus wprowadzi w życie całość Boskiego planu tak,
jak było to zamierzone na samym początku. Kościół
obecnego Wieku Ewangelii, który będzie, jak już zauważyliśmy,
wielce wywyższony i uwielbiony jako Oblubienica i współdziedzic
Chrystusa, jest wyjątkiem, jeżeli chodzi o przywrócenie ludzkości
do pierwotnego stanu: został on powołany, wybrany do szczególnego
celu, przechodzi odmienne próby i doświadczenia, mające go
ukształtować i przygotować do wywyższenia, współdziedziczenia
z Chrystusem – do przemiany z natury ludzkiej w naturę znacznie
przewyższającą naturę anielską – “wysoko nad
anioły, księstwa i mocy” – w naturę boską.
Nie
powinniśmy się zatem modlić o nigdy nie obiecywane nowe chrzty
ducha świętego, za to Pismo Święte z całą
mocą naucza, że musimy modlić się o odpowiedni dział
ducha świętego.
Modlitwa
o ducha świętego
“Ponieważ
tedy wy, będąc złymi, umiecie dary dobre dawać
dzieciom waszym: jakoż daleko więcej Ojciec wasz niebieski da
Ducha Świętego tym, którzy go oń proszą?” –
Łuk. 11:13
Chociaż
“wszystkie rzeczy przez Syna się stały”, to jednak tutaj,
jak i przy każdej <str. 223> innej okazji, Pan Jezus oddaje cześć
i chwałę Ojcu jako źródłu błogosławieństwa.
Całe dzieło odkupienia i pojednania jest dziełem Ojca –
przez Syna. Nasz Pan mówi, że Ojcu upodobało się, abyśmy
posiadali coraz więcej Jego ducha poświęcenia. Napomina nas,
abyśmy go szukali i o niego prosili, jako że jest to największe
błogosławieństwo. Jeżeli chodzi o ziemskie błogosławieństwa,
nasz Odkupiciel mówi nam, że Niebiański Ojciec wie, czego
potrzebujemy – On wie lepiej niż my, które ziemskie błogosławieństwa
będą nam pomocne, a które mogłyby nam zaszkodzić. Nie
potrzebujemy więc, tak jak czynią to grzesznicy i poganie, rozmyślać
i modlić się o ziemskie błogosławieństwa. Jako ci,
którzy weszli do społeczności jako synowie i którzy pokładają
ufność w Boskiej opatrzności, możemy się raczej
spodziewać, że On da nam to, co jest najlepsze oraz że
znajdziemy odpocznienie w tej obietnicy i wierze.
Ojciec
Niebiański cieszy się widząc, że pragniemy i prosimy o
coraz więcej ducha świętego – o usposobienie będące
w coraz pełniejszej harmonii z Jego duchem; wszyscy, którzy wyrażają
takie pragnienia i prośby, otrzymają to, o co proszą;
Ojciec z przyjemnością tak pokieruje sprawami, że wszelkie
przeszkody – w nich samych lub w ich otoczeniu – zostaną usunięte,
tak że duch miłości będzie w nich obfitował – będą
napełnieni duchem. Nic nie sugeruje tu jednak konieczności
nowych chrztów ducha świętego: chrzest miał miejsce na
początku, a teraz pozostaje nam tylko otworzyć wszystkie zapory,
tak aby święty duch mógł przeniknąć wszystkie
czyny, słowa i myśli naszych istnień. Potrzebujemy Boskiej
pomocy, działania Boskiej mądrości i opatrzności, aby
zobaczyć, co blokuje te drogi i usunąć te przeszkody.
Obfitość
ducha poświęcenia może się stać udziałem
jedynie tych, którzy szczerze go pragną i starają się o
niego w modlitwie i swoim działaniu. Światowy umysł, czyli
duch musi być usunięty z naszych serc proporcjonalnie do tego,
na ile chcielibyśmy napełnić je świętym duchem,
zmysłem, wpływem. Musimy się również pozbyć własnej
<str. 224> woli. W miarę usuwania wszystkich tych rzeczy
stajemy się gotowi do przyjęcia Jego zupełności i
dlatego nasz Pan chciałby, abyśmy znaleźli się w tym
stanie szczerej chęci bycia napełnionym Jego duchem poświęcenia
i abyśmy przez to z całą gorliwością pragnęli
usunąć i zniszczyć każdy inny, przeciwny wpływ
czy wolę.
Z pewnością to właśnie miał
na myśli apostoł, modląc się o kościół w
Efezie: “Aby Chrystus [duch Chrystusowy] przez wiarę [aby – w
przenośni – zasiadał tam jako król, władca, panujący
nad każdą myślą, słowem i uczynkiem] mieszkał
w sercach waszych; żebyście w miłości [świętym
duchu, czyli usposobieniu] wkorzenieni i ugruntowani będąc,
mogli doścignąć ze wszystkimi świętymi, która
jest szerokość, i długość, i głębokość
i wysokość; i poznać miłość Chrystusową
przewyższającą wszelką znajomość, abyście
napełnieni byli wszelaką zupełnością Bożą”
– Efezj. 3:17-19. Ten, kto jest napełniony duchem Chrystusowym i
daje dowody pełnego zrozumienia okazanej przez Niego miłości,
otrzyma pełną miarę Ojcowskiego ducha.
Nic
w omawianym wersecie nie wskazuje, jakoby Niebiański Ojciec chciał,
by Jego dzieci prosiły Go o jeszcze jednego Boga – trzecią
osobę trójcy równych sobie Bogów. Takie przypuszczenie jest zupełnie
niezgodne z zacytowanym fragmentem oraz z innymi wersetami, z którymi
jest on powiązany; ci, którzy podtrzymują taki błędny
pogląd, muszą być zaślepieni do takiego stopnia,
że nie dostrzegają prawdziwego piękna i mocy tej obietnicy.
Byłoby to bardzo osobliwe, gdyby jeden członek trójcy równych
sobie Bogów określał drugiego Boga, jako zdolnego i pragnącego
dać komuś trzeciego z nich, tak samo, jak ziemscy rodzice dają
swoim dzieciom chleb, ryby i jaja (zob. poprzednie wersety). Cały ten
fragment ma sens jedynie wtedy, jeżeli święty duch jest we
właściwy sposób rozumiany jako Boski umysł czy też wpływ,
wywierany w różny sposób dla pocieszania i duchowego budowania Bożych
dzieci.
Nasz
tekst zawiera porównanie pomiędzy dobrymi ziemskimi rodzicami, dającymi
jedzenie swoim dzieciom, a naszym dobrym <str. 225> Niebiańskim
Rodzicem, dającym świętego ducha tym, którzy Go o niego
proszą. Ziemski rodzic przynosi swojej rodzinie pokarm, tak aby
dzieci mogły go dosięgnąć, ale nie są one
zmuszane do jedzenia; podobnie nasz Niebiański Rodzic dał swojej
duchowej rodzinie możliwość korzystania z różnorodnych
łask, ale nie zmusza nas do ich przyjęcia. Musimy ich pragnąć
i pożądać, musimy ich szukać, nie w zwątpieniu,
lecz z wiarą, że On chce nam dawać dobre dary. Kiedy więc
modlimy się o ducha świętego, o napełnienie duchem
świętym, musimy rozglądać się wokół siebie,
by dostrzec to, co Pan przygotował jako odpowiedź na nasze
modlitwy, które w ten sposób są przez Niego powodowane i kierowane.
Ten
przygotowany pokarm znajdujemy w Słowie Prawdy: nie wystarczy jednak
tylko wiedzieć, gdzie on jest: jeżeli chcemy być
napełnieni, musimy jeść; musimy uczestniczyć w uczcie,
bo inaczej nie doświadczymy zaspokojenia, jakie ma dawać to
jedzenie. Jeżeli ktoś nie korzysta z zastawionego stołu, będzie
pusty i głodny, tak jakby w rzeczywistości nie było
jedzenia. Prośba o błogosławieństwo na spożywany
pokarm nie uczyni nas pełnymi; musimy później go zjeść.
Podobnie posiadanie Słowa Bożego i prośby o napełnienie
duchem świętym nie wystarczą, lecz musimy się karmić
Słowem Bożym, jeśli mamy czerpać zeń jego ducha.
Nasz
Pan powiedział: “Słowa, które ja wam mówię, duch
i żywot są” – Jan 6:63. Tak właśnie dzieje się
ze wszystkimi, którzy są napełnieni duchem, jak mówił
prorok: “Gdy się znalazły mowy twoje, zjadłem ich”
– Jer. 15:16; Obj. 10:9. Modlenie się: “Panie, Panie, daj nam
ducha!” jest zupełnie bezużyteczne, jeżeli zaniedbujemy Słowo
Prawdy, dane przez ducha dla naszego napełnienia. Jeżeli tylko
modlimy się o ducha, a nie stosujemy odpowiednich środków, aby
pozyskać ducha prawdy, to nadal będziemy co najwyżej
jedynie “niemowlątkami w Chrystusie”, szukającymi zewnętrznych
znaków jako dowodów naszej łączności z Panem, zamiast
świadectwa wewnątrz, poprzez Słowo Prawdy, jakie nam dał.
<str. 226>
Świadectwo
ducha świętego
“Tenże
duch poświadcza duchowi naszemu, iżeśmy dziećmi Bożymi”
– Rzym. 8:16.
Niewiele
jest doktryn ważniejszych dla ludu Bożego niż ta; od niej
bowiem zależy w znacznym stopniu posiadanie “pokoju Bożego, który
przewyższa wszelki rozum” (Filip. 4:7). W jaki sposób mogą
oni mieć “zupełność wiary” (Hebr. 10:22), jeżeli
brak im świadectwa ducha, potwierdzającego ich synostwo – ich
przyjęcie do rodziny Bożej? Niewielu jednak posiada choćby
najmniejsze pojęcie o znaczeniu słów “świadectwo ducha”
lub też o tym, jakiego rodzaju doświadczeń, stanowiących
duchowe świadectwo naszego synostwa, możemy się spodziewać
i szukać.
Powstaje
więc bardzo ważne pytanie: W jaki sposób duch święty
potwierdza nasze pojednanie z Ojcem – fakt, że staliśmy się
synami Bożymi, że pod Boskim kierownictwem jesteśmy
przygotowywani do chwalebnych rzeczy, jakie Bóg zachował dla tych,
którzy Go miłują i którzy będą współdziedzicami
z Chrystusem w Tysiącletnim Królestwie? Niewiele jest zagadnień,
na temat których ogół chrześcijan ma bardziej zagmatwane poglądy
niż to – świadectwo ducha. Nie wiedząc, czym w
rzeczywistości jest świadectwo ducha, wiele najlepszych
jednostek spośród ludu Bożego musi wyznać, że nie
wiedzą, czy je posiadają, czy też nie. Inni, polegając
bardziej na pewności niż na wiedzy, twierdzą, że mają
świadectwo ducha świętego, czego dowodem jest ich uczucie
szczęścia. Jeżeli te osoby są szczere, to prędzej
czy później muszą jednak przyznać, że “świadectwo”,
na którym polegają, dalekie jest od zadowalającego: zawodzi ich
w chwilach największej potrzeby. Kiedy wszyscy ludzie dobrze o nich mówią,
kiedy nie mają kłopotów ze zdrowiem, kiedy dobrze im się
powodzi, kiedy mają licznych przyjaciół, czują się
szczęśliwi; zmiana tych warunków czyni ich nieszczęśliwymi;
tracą więc to, co uważali za “świadectwo ducha” i
w udręczeniu duszy wołają: <str. 227>
“Gdzież
jest ta błogość, którą znałem,
Gdy Pana pierwszy raz spotkałem?”
Tacy
ludzie są zwiedzeni i wprowadzeni w błąd przez swoje
uczucia: uważają, że są szczęśliwsi i że
przybliżają się do Pana w sytuacjach, kiedy w rzeczywistości
pod przewodnictwem Przeciwnika idą drogą pokuszenia. To wyjaśnia
liczne i nagłe przypadki “odpadnięcia od łaski”,
stanowiące zaskoczenie tak dla tych, którzy ich doświadczają,
jak i dla ich przyjaciół. Oszukani przez nie odpowiadające
prawdzie “świadectwo”, czuli się bezpieczni, nie pilnowali
się i na skutek tego stali się łatwą ofiarą pokus
właśnie wtedy, kiedy uważali, że są “tak szczęśliwi
w Panu” (?). Członkowie tej klasy tracą wiele korzyści z
tych życiowych prób i rozczarowań, które przygotowane są
dla nas, by nas przybliżyć do naszego Ojca i nauczyć nas,
jak cenić miłosierne współczucie i opiekę naszego
Zbawiciela. Utrata tego świadectwa własnych uczuć, które
– fałszywie – uważają za świadectwo ducha,
powoduje w nich takie uczucie pustki, głodu i pragnienia powrotu
dobrego samopoczucia, że mogą przeoczyć wiele cennych
lekcji, z których można skorzystać tylko spoczywając z
ufnością na łonie Pana i trwając z Nim w społeczności,
gdy przechodzimy przez Getsemane życia.
Jeszcze
inna grupa chrześcijan, poznawszy niewielką wartość
“świadectwa” uczuć, dochodzi najwyraźniej do
wniosku, że Bóg poskąpił (przynajmniej im) jakichkolwiek
wiarygodnych dowodów swojej łaski – jakiegokolwiek pewnego “świadectwa”
względem przyjęcia ich jako “synów” do Jego rodziny. Ich wątpliwości
wyrażają słowa dobrze znanej pieśni:
Patrząc
w głębię serca mego:
Kocham Pana, czy nie kocham?
Jestem, czy nie jestem jego?”
Jednym
z powodów tej niepewności jest niezrozumienie doktryny wyboru;
niemniej jednak przyjaciele ci wyciągają właściwy
wniosek, że ich zmienne <str. 228> uczucia nie mogą być
właściwym kryterium osądu ich synostwa. Inni, ponieważ
Pismo mówi: “Temu, którego umysł jest stały, zachowujesz pokój”,
oceniają swoje synostwo według pokoju umysłu; kiedy jednak
patrzą na pogan i ludzi światowych, dostrzegają, że
wielu z nich również najwyraźniej cieszy się pokojem umysłu;
wtedy ich spojrzenie na świadectwo ducha okazuje się
niewystarczające dla podtrzymania ich nadziei, do dania im pewności.
Nadchodzi godzina ciemności i mówią: “Jak łatwo dać
się zwieść”, po czym dręczą się, czy nie
rozgniewali ducha – ponieważ “bojaźń ma udręczenie”.
Osoby
o wielkiej łatwowierności (błędnie uważanej za wiarę)
wyobrażają sobie, że jakimś wewnętrznym uchem słyszą
“szept” ducha i są z siebie niezmiernie zadowolone – nawet jeśli
zaraz potem dowiadują się, że “wyszeptana” informacja
była całkowicie nieprawdziwa. Inni, rozsądniejsi chrześcijanie,
którzy nie zwodzą samych siebie w taki sposób, są zakłopotani
faktem, że ich przyjaciele z taką pewnością utrzymują,
jakoby otrzymywali świadectwo ducha, podczas gdy oni sami takiej
pewności nie mają.
Trudność
w znacznej mierze polega na błędnym spojrzeniu na ducha jako na
osobę; pociąga to za sobą szukanie takiego świadectwa,
jakie pochodziłoby od osoby. Jeśli przyjmiemy twierdzenie, iż
duch Boży to wszelka moc czy też wpływ, jakich Bóg ma
życzenie użyć, to cały przedmiot staje się o
wiele jaśniejszy i dużo łatwiej można rozpoznać
“świadectwo ducha”. Będzie to błogosławieństwem
dla tych, którzy je mają, gdyż uzyskają pewność;
będzie też błogosławieństwem dla tych, którzy
świadectwa nie otrzymali, bowiem potwierdzi jego brak i pomoże
im wypełnić warunki konieczne do otrzymania potwierdzenia, bez
którego nikt nie ma prawa nazywać się synem Bożym, kimś,
kogo Ojciec mógłby przyjąć do siebie.
Jakże
wielka radość i Boży pokój stają się udziałem
tych, którzy mają prawdziwe świadectwo – którzy przechodzą
odpowiednie doświadczenia i nauczyli się, jak je odczytywać!
Dla nich rzeczywiście jest to radością w smutku, światłem
w ciemności, pocieszeniem w uciśnieniu i siłą w słabości.
Pełne i jasne wskazówki w tej <str. 229> sprawie, podobnie jak
i we wszystkich innych, znajdujemy w tej wspaniałej księdze, w Słowie
naszego Ojca – w Biblii. W nim i w jego świadectwie Boży duch
poświadcza naszym duchom.
Jak
silną podstawę, o święci mężowie,
Dał Pan naszej wierze w cudownym swym słowie!
Cóż więcej mógł podać, niż podał w tej księdze,
Świadczącej przed ludem o Boskiej potędze.
Jak
poznać świadectwo ducha
Umysł,
czyli ducha, człowieka można poznać, obserwując słowa
i uczynki danej osoby. Podobnie możemy poznać ducha, czyli umysł
Boży, poprzez Boskie słowa i działanie. Jego Słowo
świadczy, że ktokolwiek doń przychodzi (przez wiarę
oraz porzucenie złych uczynków i martwych uczynków, przez Jezusa),
zostaje przyjęty (Hebr. 7:25). Dlatego ci, którzy szukają
świadectwa ducha względem swojego synostwa, muszą zadać
sobie następujące pytania:
Czy
kiedykolwiek zostałem pociągnięty do Chrystusa – by uznać
Go za mojego Odkupiciela, którego sprawiedliwość jest jedyną
drogą dostępu do Niebiańskiego Ojca, do bycia przez Niego
przyjętym?
Jeżeli
odpowiedź będzie pozytywna, to należy zastanowić się
nad kolejnym pytaniem:
Czy
kiedykolwiek dokonałem całkowitego poświęcenia –
mojego życia, mojego czasu, moich talentów, mojego wpływu,
wszystkiego, co posiadam – czy poświęciłem to Bogu?
Jeżeli
i tutaj odpowiedź będzie pozytywna, to dana osoba może być
pewna i spokojna, że została przyjęta przez Ojca w Umiłowanym
i że została przez Niego uznana za syna. Jeżeli rozważając
pragnienia i uczucia swojego serca stwierdzi, że nadal pokłada
ufność w zasłudze Jezusa, że jeszcze jest poświęcona
czynieniu Pańskiej woli, to może pozwolić swojemu sercu
zanurzyć się w słodką pewność i spokój,
jakie przynosi ta myśl o harmonii i łączności z boskością.
Przekonanie o Pańskiej łasce, danej nam w Chrystusie, zbudowane
na podstawie faktów z naszego własnego doświadczenia, na
niezmiennym charakterze i Słowie Bożym, nie podlega <str.
230> zachwianiu, ani zmianom, które mogłyby się zdarzyć,
gdyby było ono oparte na ruchomych piaskach uczuć. Jeżeli w
godzinie ciemności zakradną się wątpliwości lub
obawy, to musimy jedynie wziąć “Lampę” (Słowo Boże)
i jeszcze raz sprawdzić fakty i podstawy; jeżeli nasze serca
nadal są wierne Panu, wiara, radość i pokój natychmiast do
nas powrócą; jeżeli zaś nasza wiara w “drogocenną
krew” się chwieje, jeżeli nasze poświęcenie słabnie,
to, znając prawdziwy stan rzeczy, możemy niezwłocznie
wprowadzić odpowiednie poprawki i w ten sposób przywrócić naszą
“zupełność wiary” (Hebr. 10:22). Pamiętajmy jednak,
że każdy, kto chce mieć taką pewność,
musi “zapieczętować, że Bóg jest prawdziwy” (Jan
3:33): że nasz Pan się nie zmienia, że jest “wczoraj i
dziś, ten sam i na wieki”. Dlatego członkowie ludu Bożego
mogą być pewni, że jeżeli raz otrzymali łaskę
Bożą, to będą się znajdowali w tym stanie tak długo,
dopóki ich serca będą lojalne wobec Boga, a ich pragnienia
zgodne z Jego wolą; dopóki z serca będą posłuszni
Boskim rozkazom – krótko wyrażonym w słowie miłość
– tak względem Boga, jak i ludzi (Hebr. 11:6; 13:8).
Każdy,
kto podjął opisane kroki, ma pewność, “świadectwo”
Słowa Bożego, że jest dzieckiem Bożym; podczas Wieku
Ewangelii oznacza to, że jest latoroślą prawdziwej winnej
macicy, członkiem Kościoła na próbie (Jan 15:1). Takim właśnie
Słowo Boże poświadcza, że przyłączyli
się do prawdziwego Kościoła, Ciała Chrystusowego.
Świadectwo to jest dawane ich duchowi, ich umysłom, przez Bożego
ducha, świadczącego poprzez Jego Słowo. Ten sam duch prawdy
zapewnia ich, że jeżeli ich serca nadal będą wierne
Panu aż do zakończenia ich próby – jeżeli z ochotą
i radością będą każdego dnia podejmowali krzyż,
starając się jak najgorliwiej kroczyć śladami Mistrza
– to wkrótce ich “próbne” członkostwo w Kościele
Chrystusowym zostanie zamienione na rzeczywiste członkostwo – po
tym, jak zakończą swój bieg i staną się uczestnikami
pierwszego zmartwychwstania (Filip. 3:10).
Niemniej
jednak poprzez Słowo duch Boży z taką samą stanowczością
<str. 231> poświadcza, że ci, którzy stali się już
latoroślami prawdziwej winnej macicy, mogą jeszcze zostać
odcięci, jeżeli okażą się niewierni – jeżeli
nie przyniosą właściwych owoców ducha miłości.
“Każdą latorośl, która we mnie owocu nie przynosi, [Ojciec]
odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza [przycina], aby
obfitszy owoc przynosiła.” Duch Boży poprzez Jego Słowo
daje nam w ten sposób świadectwo o zasadzie, według której
nasz Niebiański Ojciec postępuje ze swoimi synami: chłostanie,
przycinanie, usuwanie nieczystości i praca nad przynoszeniem owocu.
Dlatego więc doświadczenia po złączeniu się z
“winną macicą” stanowią owo świadectwo ducha,
że nadal są oni częścią “winnej macicy”,
nadal są uznawani za jej “latorośle”, którymi nasz Pan się
opiekuje i których pilnuje. Z drugiej strony, jeżeli po uznaniu
danej jednostki za część winnej macicy takiego pilnowania,
przycinania itd. nie ma, to nie ma i “świadectwa ducha”, a zatem
istnieją powody, by wątpić w przyjęcie przez Pana (Hebr.
12:7).
Jeżeli
pod każdym względem bylibyśmy doskonali, absolutnie
doskonali, co zostałoby wykazane w próbach, to sytuacja wyglądałaby
inaczej: Bóg miłowałby nas za tę doskonałość
i całkowitą harmonię z sobą. W takim przypadku chłosta
i gorzkie doświadczenia byłyby oznaką Jego niełaski.
Wiemy jednak, że wszyscy jesteśmy niedoskonali, że daleko
nam do Boskiego wzorca; tylko nasze nowe serca, nasza nowa wola, nasz
przemieniony umysł, czyli duch, może być przyjemny Bogu –
a to tylko przez zasługę Chrystusa, w sensie próbnym, z
zamiarem poddawania nas sprawdzaniu, rozwijaniu i ostatecznemu
udoskonaleniu. Jedynie w takim stopniu, w jakim nauczymy się patrzeć
na Boską doskonałość i nasze braki, będziemy
mogli docenić liczne i ważne lekcje, jakich mamy się nauczyć
oraz konieczność prób i doświadczeń, które musimy
przejść, aby rozwinąć w sobie Boskie podobieństwo.
Pismo
Święte uczy nas, że Niebiański Ojciec przygotowuje
chwalebną duchową świątynię, w której i przez którą
świat ludzkości ma uzyskać przywilej <str. 232>
pojednania z Nim. Biblia wskazuje nam na wyobrażenie wielkiego
Architekta, jeżeli chodzi o tę świątynię –
wyobrażenie całości było pokazane w osobie naszego
Pana Jezusa, kamienia węgielnego tej budowli, “kamienia szczytowego”
“odłożonego w niebiesiech”. Tym lepiej możemy zobaczyć,
jakie wymagania muszą spełnić wszyscy, którzy chcą być
przyjemnymi Bogu jako “kamienie żywe” tej świątyni –
aby zostali wbudowani razem z Chrystusem, Głową, “aby byli
mieszkaniem Bożym w Duchu Świętym”. Dostrzegamy też
naszą naturalną szorstkość, nasz brak zgodności
ze szlachetnymi liniami świątyni, pokazanymi w “kamieniu węgielnym”.
Z łatwością możemy zobaczyć, że potrzebujemy
wiele ociosywania i polerowania, jeżeli mamy być przygotowani i
dopasowani do miejsca w tej świątyni, w której, z łaski Bożej,
chcemy mieć udział. Dlatego wszyscy, którzy nie odczuwają
uderzeń Boskiego młotka i dłuta, nie otrzymują tego
“świadectwa”; jak mówi duch Boży w Słowie, muszą
one przyjść na każdy żywy kamień i nie uniknął
ich nawet wielki Kamień Węgielny. Jeżeli Boska opatrzność
nie wyznacza dla nas “wąskiej drogi”, a na niej pewnych trudności
i przeciwności – jeżeli dane nam jest po prostu odpoczywać
bez ucisków, prób itd., to możemy być pewni, że Bóg nie
traktuje nas jak żywe kamienie, mające stać się częścią
świątyni – synami – właśnie dlatego, że nie
mamy tego “świadectwa” naszego przyjęcia i przygotowywania.
Jeżeli zauważymy, że znajdujemy się w takim stanie, to
natychmiast powinniśmy udać się do Pana i zapytać, dlaczego
nie spotykają nas utrapienia i przeciwności; powinniśmy
“doświadczyć samych siebie”, czy nadal stoimy mocno w wierze
(2 Kor. 13:5), czy staramy się wiernie kroczyć śladami
naszego Mistrza, w pełni poświęcenia Boskiej woli. Jeżeli
jednak mamy “świadectwo” takiego ociosywania, polerowania,
przycinania, karania, chłosty – przyjmujmy je z cierpliwością,
radością i doceniajmy je, gdyż są one dowodami miłości
naszego Ojca, niezbędnymi do spełnienia naszego wysokiego powołania
– w całkowitej zgodności ze świadectwem ducha, że
jesteśmy synami Bożymi, “dziedzicami w prawdzie Bożymi, a
spółdziedzicami Chrystusowymi; <str. 233> jeśli tylko
z nim cierpimy, abyśmy też z nim byli uwielbieni” (Rzym.
8:17).
“Różne
posługi” ducha
“Kogo
Pan miłuje, tego karze, a smaga każdego, kogo za syna przyjmuje;
(...) A jeśli jesteście bez karania, (...) tedyście bękartami
a nie synami” (Hebr. 12:8). Utrapienia i kłopoty przychodzą
tak na świat, jak i na świętych Pańskich, ale tylko w
przypadku jednostek całkowicie poświęconych woli i dziełu
Ojca są one oznakami synostwa. Duch i Słowo Boga “świadczą”
jedynie Jego synom. Nie każdy członek Pańskiej rodziny
przechodzi identyczne przycinanie i chłostę. Ziemskie dzieci
wymagają różnego rodzaju i stopnia dyscypliny i tak samo rzecz
się ma z dziećmi Bożymi: niektórym wystarczy spojrzenie
wyrażające niezadowolenie; drudzy potrzebują słowa
nagany, inni muszą być wychłostani, nawet wielokrotnie.
Ziemskiemu rodzicowi największą radość sprawia posłuszne
i poddane dziecko, które wystarczy upomnieć słowem lub
spojrzeniem, by przestało się niewłaściwie zachowywać.
Tak samo nasz Ojciec w niebiesiech wyraża swoje zadowolenie z tych,
którzy “drżą na słowo jego” (Izaj. 66:5).
Osoby
takie współdziałają z Bogiem przy rozwijaniu swojego
charakteru, zauważają swoje niedociągnięcia i starają
się je naprawić – słuchają Boskiego głosu i
Jego wskazówek, poleceń lub miłościwego napominania,
zawsze pragnąc ujrzeć Jego uśmiech, wyrażający
zadowolenie. Ich uczucia znakomicie wyrażają słowa poety:
Mej
duszy Słońce, mój najdroższy Ojcze,
Noc nie jest straszna, gdy blisko mnie kroczysz.
Niech Cię nie kryją chmury ziemskich pragnień,
Niech zawsze widzą Cię sług Twoich oczy.
To właśnie
jest opisywana przez apostoła klasa, która sama się rozsądza
i dlatego potrzebuje mniej chłosty od Pana (1 Kor. 11:31). Wejście
do tej klasy wymaga pełnego <str. 234> poświęcenia.
Mają to być zwycięzcy, uznani za godnych współdziedziczenia
z Chrystusem Jezusem, ich Panem, w Jego Królestwie. Do tej to klasy, posłusznej
i czujnej, nasz Pan kieruje następujące słowa: “Dam ci
radę, obróciwszy na cię oko moje”; “według rady swej
prowadź mię, a potem do chwały przyjmiesz mię”. Ci,
którzy dają się prowadzić jedynie ciągłym chłostaniem,
nie znajdą się w klasie zwycięzców i nie będą
poczytani za godnych stania się Pańską Oblubienicą;
takie też “świadectwo” otrzymują oni od Pana za pośrednictwem
ducha prawdy (Psalm 32:8; 73:24; Obj. 7:9,14).
Chłosta
nie jest zawsze dowodem upadku czy też “świadectwem” Pańskiego
niezadowolenia. Wręcz przeciwnie: tak w przypadku naszego Pana, jak i
Jego wiernych naśladowców, Boska opatrzność prowadzi
wiernych i posłusznych ścieżką cierpienia i
samozaparcia i nie jest to chłostaniem sprzeciwiającej się
woli, lecz próbą – poprzez samoofiarowanie się – miary miłości
i poświęcenia wobec woli Ojca oraz sprawiedliwości. Nasz
Pan doświadczał karania za nasze występki, a nie za swoje,
kiedy poniósł grzechy wielu; podobnie i Jego naśladowcy w wielu
przypadkach cierpią nie z powodu swoich złych uczynków, lecz na
skutek złych uczynków innych. Dzieje się tak, bowiem, jak pisze
apostoł, zostali powołani, by “dopełniać ostatków
ucisków Chrystusowych na ciele swojem za ciało jego, które jest kościół”
(Kol. 1:24).
Co
poświadcza duch święty
W
świetle tego, co wcześniej powiedzieliśmy, proponujemy, by
każdy, kto wyznaje, że jest Pańskim synem, rozsądził
siebie, czy posiada “świadectwo ducha”, że jest jednym z
dzieci Bożych; powtarzajmy często takie sprawdzanie, w ten sposób
“czuwając” i “samych siebie w miłości Bożej
zachowując”, radując się świadectwem Jego ducha.
Czy
cały czas jesteśmy przycinani? Czy przechodzimy przez takie doświadczenia
– wielkie lub małe – które mają z nas szybciej czy wolniej
usunąć <str. 235> ziemskie skłonności, “walczące
przeciwko duszy”: gniew, złość, nienawiść,
zazdrość, walkę, samolubstwo, nieuprzejmość,
wszystko, co zaprzecza “zakonowi Ducha żywota, który jest w
Chrystusie Jezusie” – duchowi miłości? Jeżeli tak, to w
stopniu odpowiadającym postępowi tego przycinania będziemy
mogli zauważyć wzrost w pożądanym kierunku – w
skromności, cierpliwości, łagodności, braterskiej
uprzejmości, miłości. Jeżeli po uważnym rozsądzeniu
według tych właśnie zasad, opisanych w Pańskim Słowie,
dostrzegamy, że przechodzimy takie doświadczenia, to możemy
być pewni ciągłej Boskiej akceptacji, gdyż posiadamy świadectwo
ducha.
W
innym miejscu duch poświadcza, iż “wszelki, który się z
Boga narodził [został spłodzony], nie grzeszy” (1 Jana
5:18). Dziecko Boże może być przytłoczone swoją
starą naturą (uznaną za martwą, ale nie w pełni,
nie w rzeczywistości); może zostać pokonane w upadku, może
zbłądzić w osądzie lub słowie, ale nigdy dobrowolnie
nie przekroczy Boskiego prawa. Tak więc, jeżeli nasze serca mogą
odpowiedzieć, że rozkoszują się czynieniem woli Bożej
i że jej dobrowolnie nie pogwałcą ani przeciwko niej nie
wystąpią – że pragną raczej jej spełnienia,
wykonania Boskiego planu, gdyby nawet miało to pogrzebać nasze
najdroższe nadzieje i zerwać wszelkie serdeczne związki –
wtedy posiadamy to świadectwo, że nasz duch, czyli umysł,
jest zgodny z zapisanym tutaj świadectwem ducha prawdy: świadectwo
to potwierdza, że nie tylko zostaliśmy kiedyś przyjęci
przez Boga do Jego rodziny, ale także fakt, że nadal w niej
jesteśmy.
Poprzez
Słowo Boże duch poświadcza, że lud Boży jest odłączony
od świata – ich nadzieje, cele i duch, usposobienie, są inne.
“Byście byli ze świata, świat, co jest jego, miłowałby;
lecz iż nie jesteście z świata, (...) przetoż was
świat nienawidzi.” “Aleć i wszyscy, którzy chcą pobożnie
żyć w Chrystusie Jezusie, prześladowani będą”
(Jan 15:19; 2 Tym. 3:12).
Czy
nasze serca mogą dać świadectwo, że te słowa
rzeczywiście przedstawiają doświadczenia naszego życia?
Jeżeli tak, to duch (umysł) Boży jeszcze raz poświadcza
w ten sposób naszemu duchowi (umysłowi), że należymy do
niego. Nie powinniśmy też zapominać, że świat, o
którym mówi nasz Pan, <str. 236> obejmuje wszystkich ludzi o
światowym umyśle, w których znajduje oparcie duch tego świata.
W czasach naszego Pana tyczyło się to nominalnego kościoła
żydowskiego; właściwie wszystkie Jego prześladowania
spowodowane były przez nauczycieli religii. Dlatego nie powinniśmy
się dziwić, jeżeli wszyscy, którzy idą w Pańskie
ślady, doświadczą podobnego rozczarowania i dowiedzą
się, że duch tego świata, w swojej najbardziej wrogo
usposobionej postaci, objawi się tam, gdzie najmniej go oczekujemy
– pośród tych, którzy uważają się za dzieci Boże.
To właśnie przywódcy religijni nazywali naszego Pana Belzebubem,
Księciem demonów. Duch święty poświadcza poprzez Słowo
Pańskie, że “jeślić gospodarza Belzebubem nazywali,
czem więcej domowniki jego nazywać będą” (Mat.
10:25). Jeżeli więc ludzie źle o nas mówią z powodu
naszego utożsamiania się z Prawdą i służenia jej,
to mamy dodatkowy dowód, czyli świadectwo ducha, że znajdujemy
się na właściwej ścieżce.
Gdyby
nasz Pan szedł ręka w rękę z przywódcami żydowskiego
kościoła, gdyby powstrzymał się od mówienia prawdy w
miłości, od wykazywania fałszywych doktryn, wyznawanych w
tamtych czasach, nie byłby “znienawidzony” ani “prześladowany”;
wręcz przeciwnie, zapewne byłby “u ludzi wyniosły”. Jak
sam jednak powiedział, “co jest u ludzi wyniosłego, obrzydliwością
jest przed Bogiem” (Łuk. 16:15).
Gdyby
nasz Pan milczał, powstrzymał się od piętnowania
hipokryzji, oszustw, długich modlitw i fałszywych nauk
nauczonych w Piśmie i faryzeuszy, niewątpliwie pozostawiliby Go
w spokoju i nie prześladowali Go, a On nie cierpiałby dla Prawdy.
Tak samo dzieje się z podobnymi Mu naśladowcami: Prawda i ci, którzy
mają ducha prawdy oraz postępują według Pańskich
wskazań, pozwalając jaśnieć swojemu światłu,
narażają się na nienawiść i prześladowania.
Jeśli ktoś cierpi z takiego właśnie powodu, starając
się jak najlepiej głosić Prawdę w miłości,
<str. 237>, to zaiste jest szczęśliwy, gdyż jak pisze
apostoł, “Duch Boży odpoczywa na was”. Mają oni świadectwo
ducha, potwierdzające ich wierność w podążaniu wąską
drogą (1 Piotra 4:14).
Na
innym miejscu duch święty poświadcza poprzez wypowiedź
naszego Pana, że ktokolwiek wstydzi się swojego Odkupiciela i
nauczanej przez Niego Prawdy, tego będzie się wstydził Pan,
kiedy przyjdzie po swoje klejnoty (Mar. 8:38). Jeżeli ktoś czuje,
że jego serce tak bardzo miłuje Pana i Jego Słowo, iż
odczuwa przyjemność przy każdej okazji wyznając,
że Jezus jest Jego Odkupicielem i Mistrzem, wiernie przedstawiając
Słowo Jego świadectwa – to może się tym cieszyć
jako jeszcze jednym świadectwem świętego ducha, że
jest dzieckiem Bożym, a zarazem dziedzicem Królestwa. Takie osoby
mają powód, by radować się obietnicą Mistrza, że
są dokładnie takimi, jakich On z przyjemnością
“wyzna” przed swoim Ojcem i świętymi aniołami. Jeżeli
jednak ktoś nie ma takiego świadectwa – jeżeli jego serce,
przeciwnie do tego, co opisaliśmy powyżej, daje świadectwo,
że wstydzi się Pana, wstydzi się wyznania, że jest
Jego naśladowcą, wstydzi się swoich “braci”, członków
Jego Ciała, wstydzi się wyznać doktryny, jakich Pan nauczał
– takie doświadczenia stanowią świadectwo ducha, że
jeżeli ten stan nie ulegnie zmianie, to Pan będzie się tej
osoby wstydził przy swoim wtórym przyjściu i nie “wyzna”
jej przed swoim Ojcem, ani Jego świętymi posłańcami.
Dalej
duch święty poświadcza: “Wszystko, co się narodziło
[zostało spłodzone] z Boga, zwycięża świat;
a to jest zwycięstwo, które zwyciężyło świat, wiara
nasza” – 1 Jana 5:4. Rozsądźmy więc nasze serca,
naszego ducha, nasz umysł, w świetle tego właśnie
świadectwa ducha. Czy jesteśmy zwycięzcami według tego
wzoru? Wzór wskazuje nam, że – chcąc należeć do
Pana – musimy żyć w niezgodzie ze światem, w sprzeczności
z jego celami, nadziejami i ambicjami. Myśl o tym konflikcie zawarta
jest w słowach “zwyciężyło świat”. Nietrudno
zauważyć, że nikt nie może zwyciężyć
świata, jeżeli z nim sympatyzuje i <str. 238> związany
jest z jego powszechnym duchem samolubstwa, dumy, ambicji itd.
Zanim
ostatecznie odpowiemy sobie na pytanie, czy zwyciężamy świat,
zauważmy, że nie powinniśmy zwyciężać go
pochlebstwem ani też poprzez przyłączanie się do jego
szaleństw i próby nadania im pozorów religijności. Nie mamy też
zwyciężać świata przez angażowanie się w
działalność moralną czy też religijną, na
przykład nauczanie na lekcjach religii, pomaganie biednym lub przyłączanie
się do jakiegoś sekciarskiego kościoła. W żadnym
z takich przypadków nasz Pan nie wykazuje, czyli nie “poświadcza”,
że takim sposobem możemy zwyciężać świat.
Jego słowa z całą stanowczością dają świadectwo,
że zwycięstwem, które pokonuje świat, jest nasza wiara.
W ten sposób duch poświadcza, że musimy “chodzić przez wiarę,
a nie przez widzenie”. Musimy spoglądać nie na rzeczy
widzialne – popularność, światowe pokazywanie się,
wielkość denominacji itd. – lecz na rzeczy wieczne i duchowe
(2 Kor. 4:18). Musimy posiadać taką wiarę, o jakiej mówią
słowa poety:
“Wolę
iść z Bogiem, choćby wśród ciemności,
Niż z całą rzeszą podążać w jasności.”
Dalej
święty duch poświadcza nam przez Słowo, że jeżeli
jesteśmy dziećmi Bożymi, to nie będziemy pozostawali w
niewiedzy względem obecnych ani “przyszłych rzeczy”,
ponieważ będziemy oświeceni, czyli wyuczeni przez Boga –
za pośrednictwem Słowa Jego łaski – Słowa Jego ducha.
Dojrzewając, “wzrastając w łasce”, będziemy pragnąć,
szukać i znajdziemy – oprócz mleka Słowa – również
“twardy pokarm”, który jak pisze apostoł, przynależy
bardziej rozwiniętym jednostkom (1 Piotra 2:2; Hebr. 5:13,14).
Rozwijanie się w łaskach ducha, wierze, dzielności, znajomości,
samokontroli, cierpliwości, pobożności, braterskiej miłości
i miłości wprowadzi nas w ściślejszą społeczność
z Ojcem oraz z Panem Jezusem, tak że Pan będzie mógł i będzie
pragnął przekazywać nam coraz jaśniej znajomość
swego łaskawego planu oraz swojego łaskawego charakteru. <str.
239>
O
tym wzroście apostoł pisze: “Albowiem gdy to będzie przy
was, a obficie będzie, nie próżnymi, ani niepożytecznymi
wystawi was w znajomości naszego Pana Jezusa Chrystusa. Bo
przy kim tych rzeczy nie masz, ślepy jest; a tego, co jest daleko,
nie widzi; (...) albowiem to czyniąc, nigdy się nie
potkniecie. Tak bowiem hojnie wam dane będzie wejście do
wiecznego królestwa Pana naszego i zbawiciela Jezusa Chrystusa” – 2
Piotra 1:5-11 (por. Jan 16:12,15).
Każdy
powinien zapytać samego siebie, czy posiada to świadectwo ducha,
to potwierdzenie swojego wzrastania jako Nowe Stworzenie w Chrystusie i
czy rozwijają się w nim i dojrzewają opisane tutaj owoce
ducha świętego. Pamiętajmy także, iż nasz wzrost
w miłości i wszystkich innych owocach ducha w znacznym stopniu
zależy od wzrastania w znajomości, ta zaś znajomość
Boskich spraw zależna jest od rozwijania owoców ducha. Każdy
krok w znajomości przynosi równolegle krok w posłuszeństwie
i obowiązkach, a każdy krok w posłuszeństwie i obowiązkach
pociągnie za sobą dalszy krok w znajomości, ponieważ,
jak poświadcza duch, takie właśnie będą doświadczenia
tych, którzy mają być wyuczeni od Boga w szkole Chrystusowej.
Jeżeli więc mamy to świadectwo ducha, potwierdzające
nasz wzrost tak w łasce, jak i w znajomości, radujmy się w
nim i idźmy nadal tą samą ścieżką, aż
przyprowadzi nas ona – pod Boskim kierownictwem – do tego, co jest
doskonałe tak w znajomości, jak i w łasce.
Przyszłe
świadectwo ducha świętego
Świadectwo
ducha świętego, dawane pojednanemu światu ludzkości w
przyszłym wieku, będzie bardzo podobne co do sposobu, ale będzie
dotyczyło zupełnie innych faktów. Posiadanie ducha nie będzie
już ograniczone do niewielu wybranych sług i służebnic,
lecz jak mówi prorok Joel, zostanie on wylany na “wszelkie ciało”
(Joel 2:28). Świadectwo ducha nie będzie już mówiło:
“wszyscy, którzy chcą pobożnie żyć, prześladowani
będą”, ponieważ nie będzie już dozwolone żadne
prześladowanie. <str. 240> Nie będzie to już “świadczenie”
o “wąskiej drodze”, ponieważ zakończy się dzień
składania ofiar: “Będzie tam droga” bez kamieni obrażenia
(Izaj. 35:8; 62:10). Duch będzie “świadczył”, że
“złośnicy będą wykorzenieni: lecz którzy oczekują
Pana, ci odziedziczą ziemię” (Dzieje Ap. 3:23; Psalm 37:7-11).
Będzie on “świadczył” błogosławieństwa
czyniącym dobro oraz karanie i zniszczenie dobrowolnie czyniącym
zło. Będzie to ten sam duch Boży, zmieni się jedynie
sposób jego wykorzystania.
Dowiedzieliśmy
się, w jaki sposób duch święty “poświadcza”
i jakie są jego świadectwa w Boskim świętym słowie;
widzimy teraz, że są one o wiele bardziej przekonywające niż
wszystkie wątpliwości i obawy, powodowane przez uczucia – stan
umysłowy i fizyczny – przez niektórych niesłusznie uznawany
za świadectwo ducha świętego. Niemniej jednak powinniśmy
zwrócić uwagę na fakt, iż nie wszyscy chrześcijanie
mogą w swoim duchu, czyli umyśle, mieć to samo świadectwo
ducha Bożego. Wszyscy chrześcijanie o bogatszym doświadczeniu
i wyższym stopniu rozwoju powinni otrzymywać wszystkie
wymienione przez nas świadectwa oraz inne potwierdzenia, ukazane w Piśmie
Świętym; są jednak młodsi chrześcijanie, którzy
nie są tak zaawansowani, by mogli mieć udział w tych
wszystkich świadectwach. Niektórzy są być może
prawdziwie spłodzeni przez Pana, a mają niewiele z tych świadectw.
Wielki Winiarz nie oczekuje jednakże pojawienia się na młodych
i delikatnych pędach jakichkolwiek owoców – czy to zielonych, czy
też rozwiniętych i dojrzałych.
Pierwszym
świadectwem, jakie może otrzymać nowo spłodzona osoba,
jest fakt, iż została przyjęta przez Pana, że stała
się młodą latoroślą prawdziwej winnej macicy;
że jest w niej duch tej winnej macicy – że pragnie wzrastać
i upodabniać się do Niej i przynosić owoce. Wkrótce
powinny pojawić się pączki liści i zawiązki
obiecujące owoce. Nowonarodzone dziecko w duchowej rodzinie okazuje
swój związek ze starszymi i bardziej rozwiniętymi członkami
tejże rodziny nie poprzez spożywanie twardego pokarmu, którym
mogłoby się udławić, lecz poprzez picie wzmacniającego
mleka, umożliwiającego jego rozwój (1 Piotra 2:2). <str.
241>
Ci,
którzy przekonają się, że posiadają którekolwiek z
tych świadectw ducha, powinni się odpowiednio do nich radować;
jeżeli zaś czegoś im brakuje, to powinni dbać o pielęgnację
i rozwój, aby mogli w końcu uzyskać przychylne świadectwo
ducha względem każdego szczegółu świadectwa Biblii,
jeżeli chodzi o drogę i doświadczenia wiernego ludu Bożego.
Nie będą już musieli śpiewać: “Często
szukam odpowiedzi”. Wręcz przeciwnie: będą wiedzieli, będą
mieli zupełną pewność wiary, będą
ukorzenieni, ugruntowani, zbudowani i umocnieni w wierze. Taka właśnie
jest zaplanowana przez Boga droga: całkowicie pozbywamy się obaw
i wątpliwości, ponieważ bezpiecznie pokładamy ufność
w Boskich obietnicach, które nigdy nie zawodzą. Jest to tak samo
prawdziwe w czasie prób, przeciwności i ciemności, jak i wtedy,
gdy cieszymy się światłem uśmiechu naszego Niebiańskiego
Ojca. Poeta słusznie wyraził te myśli w następujący
sposób:
“Gdy
zdaje się, że mrok twarz Boską mi zacienia
ja ufam w Jego łaskę, która nigdy się nie zmienia.
Jego przysięga, krew, przymierza obietnica
i w jasny dzień, i w ciemną noc swym blaskiem mnie zachwyca.
Gdy wokół wszystko niesie mi rozczarowanie,
W Nim cała ma nadzieja jest, ma siła, me wytrwanie.”
Uświęceni
przez ducha
“Aleście
obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imieniu Pana Jezusa
Chrystusa i w Duchu Boga naszego” – 1 Kor. 6:11 nb.
Uświęcenie
oznacza odłączenie, czyli odseparowanie. Wszyscy uświęceni,
odłączeni, całkowicie poświęceni Bogu, muszą
najpierw zostać obmyci, czyli usprawiedliwieni – albo
rzeczywiście oczyszczeni z grzechu, albo uznani za oczyszczonych –
“usprawiedliwieni z wiary”. Rzeczywiste usprawiedliwienie będzie
drogą zbliżenia się do Boga, jaką podejmie świat
w Tysiącleciu pod przewodnictwem i przy pomocy wielkiego Pośrednika,
co będzie częścią procesu pojednania.
Usprawiedliwienie przypisane, czyli <str. 242> usprawiedliwienie z
wiary, działa podczas Wieku Ewangelii; jego zasadą jest to,
że my – grzesznicy z natury, w których ciałach nie ma doskonałości
– jesteśmy poczytani za czystych, świętych,
usprawiedliwionych, których Bóg może przyjąć poprzez
nasze przyjęcie Chrystusa jako naszego Odkupiciela. Wierzymy w
biblijne świadectwo, że “Chrystus umarł za grzechy nasze
według Pism”; wierząc w to i pragnąc porzucić grzech,
jesteśmy uznani przez Boga za doskonałych, bezgrzesznych,
usprawiedliwionych zasługą drogocennej krwi. Usprawiedliwieni w
ten sposób z wiary, pokój mamy z Bogiem i możemy się do Niego
przybliżać i być przezeń przyjęci, możemy
– przez zasługę naszego Pana Jezusa Chrystusa – rozpocząć
dokonywanie uczynków, które będą przyjemne Ojcu.
Dowody naszego usprawiedliwienia i uświęcenia otrzymujemy
poprzez Słowo; są one nazywane “pieczęcią” i “świadectwem”
ducha w nas.
Moc, która umożliwia nam spełnienie
naszych ślubów poświęcenia, to święty duch,
czyli święty umysł Boży, który otrzymujemy w następstwie
naszej wiary w Chrystusa i naszego poświęcenia, “abyśmy z
nim umarli”. Duch prawdy, którego zdobywamy przez badanie Słowa
naszego Ojca i przez posłuszeństwo temu Słowu, zapewnia nam
niezbędną siłę do zwyciężania świata i
naszych własnych przewrotnych zachcianek. Zgodnie z tym zacytowany na
początku werset mówi nam, że wszelkie oczyszczenie, jakiego doświadczyliśmy,
całe nasze usprawiedliwienie, całe nasze odłączenie do
sprawiedliwości, odseparowanie od grzechu – wszystkie nasze zwycięstwa
i błogosławieństwa w tych sprawach spływają przez
zasługę naszego Pana Jezusa oraz za pośrednictwem
otrzymanego przez nas ducha poświęcenia, ducha Bożego.
Inne
wyjątki z Pisma Świętego są zupełnie zgodne z
tymi myślami. Ten sam apostoł Paweł modlił się za
Kościołem: “Sam Bóg pokoju niech was całkowicie uświęca”
– 1 Tes. 5:23 bt. Nie jest to zaprzeczeniem poprzedniego stwierdzenia,
że to duch Boży uświęca. To Bóg uświęca, zaś
przekaźnikiem, sposobem, czyli drogą, tego poświęcenia
jest święty duch, a nie jakaś inna osoba. <str. 243>
Apostoł
Piotr mówi, że Kościół jest “wybrany wedle tego, co
przewidział Bóg Ojciec, aby w Duchu zostali uświęceni [odłączeni]
do posłuszeństwa” (1 Piotra 1:2 bt). Apostoł wyraża
tu myśl, iż ci, których Bóg uważa za swoich wybranych, do
których skierowane jest napomnienie, aby uczynili pewnymi swoje powołanie
i wybór, nie zostali wybrani w dowolny sposób, lecz według pewnych
ustalonych zasad: jeżeli działający w nich święty
duch Boży (wpływ Prawdy) doprowadzi ich do stanu posłuszeństwa
(uświęcenia) Ojcowskiej woli, planowi i opatrzności, to
staną się wybrańcami.
W
innym swoim liście (Efezj. 5:25,26) apostoł Paweł
przypisuje tę uświęcającą i oczyszczającą
moc w Kościele Słowu Bożemu, mówiąc: “Chrystus umiłował
Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić,
oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo”.
Nie należy rozumieć, że apostoł zaprzecza tutaj
swojemu poprzedniemu stwierdzeniu, iż to Bóg uświęca
Kościół, ani też swoim innym słowom, według których
Kościół jest uświęcony przez ducha Bożego.
Z całą pewnością w każdym z tych fragmentów
apostoł miał na myśli to, że święty duch Boży,
działający przez Słowo Prawdy, został przewidziany
przez Boga jako sposób oczyszczenia, usprawiedliwienia i uświęcenia.
Również
nasz Pan Jezus modlił się: “Uświęć ich w
prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą” – Jan 17:17 bt. Widzimy
więc, że połączone wersety na ten temat wykazują,
że uświęcenie Kościoła jest dokonywane przez
ducha prawdy, udzielanego poświęconym przez Słowo Boże,
które zostało dane w tym właśnie celu.
Wszyscy
w ten sposób uświęceni są “Nowymi Stworzeniami w
Chrystusie Jezusie”, nazywanymi “uświęconymi w
Chrystusie” (1 Kor. 1:2 bt). To uświęcenie w Chrystusie nie
jest jednak bez związku z duchem Bożym ani ze Słowem Bożym;
bowiem właśnie z powodu przyjęcia przez nas Boskiego planu
i opatrzności oraz uzyskania <str. 244> uświęcenia
przez ducha jesteśmy jednością z Chrystusem, naszym Panem.
Potwierdza to kolejny zapis Pisma Świętego: “Zarówno ten, który
uświęca, jak i ci, którzy bywają uświęceni, z
jednego są wszyscy [jednego ducha, jednego umysłu, spłodzeni
z ducha prawdy]; z tego powodu nie wstydzi się nazywać ich braćmi”
– Hebr. 2:11 nb. W ten właśnie sposób jesteśmy
“obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imieniu Pana Jezusa
Chrystusa i w Duchu Boga naszego” – w duchu prawdy.
Bądźcie
napełnieni duchem
“Bądźcie
napełnieni duchem, rozmawiając z sobą przez psalmy, i hymny,
i pieśni duchowne, śpiewając i grając w sercu swojem
Panu, dzięki czyniąc zawsze za wszystko” – Efezj. 5:18-20.
Werset
ten wskazuje, że lud Boży może posiadać mniejszy lub
większy stopień zupełności Jego ducha. Aby doń
należeć, muszą posiadać miarę Jego ducha, gdyż
“jeśli kto Ducha Chrystusowego nie ma, ten nie jest jego” (Rzym.
8:9). Od nas, od naszego korzystania z zapewnionych przez Boga środków,
zależy w znacznej mierze to, w jakim stopniu możemy być
napełnieni Jego duchem i usposobieniem, Jego wpływem – duchem,
czyli wpływem Jego Prawdy, którą objawił właśnie
w celu uświęcenia naszego serca i życia, a zarazem
oddzielenia nas od tych, którzy mają ducha tego świata.
Ani
ten, ani jemu podobne wersety nie zawierają myśli o duchu świętym
jako osobie. Wręcz przeciwnie: gdyby opisywały one osobę,
to nielogiczne byłoby napominanie osoby otrzymującej tego ducha,
by napełniła się nim w mniejszym lub większym stopniu.
Osoba, która jest w stanie gdzieś wejść, sama dokonuje
aktu napełnienia. Jeżeli jest wielka, to wypełni bardziej,
jeżeli mała – wypełni mniej. Jeżeli ducha świętego
potraktujemy jako osobę, jednego z trzech Bogów trójcy, równego
Najwyższemu, to trudno przypuszczać, że pomieściłby
się w niewielkim jestestwie niedoskonałego człowieka lub
jeszcze, że mógłby nie wypełnić jego maleńkiego
serca. Prawidłowe zrozumienie ducha jako Boskiej mocy i wpływu
sprawia, że napomnienie apostoła staje się <str. 245>
całkowicie logiczne. Powinniśmy nadal starać się o
napełnienie świętym umysłem, czyli usposobieniem
naszego Boga, tak pięknie pokazanym w osobie i posłuszeństwie
naszego drogiego Odkupiciela, Jego Jednorodzonego Syna.
Ta
myśl o napełnieniu duchem świętym całkowicie
zgadza się z zapisanymi w innym miejscu słowami apostoła, iż
nasze śmiertelne ciała są jak przeciekające, popękane
i zepsute naczynia, którym Bóg pozwala, by napełniły się
Jego świętym duchem. Apostoł radzi, że – pamiętając
o naszych niedoskonałościach i o tym, że święty
wpływ, natchniony przez Boga za pośrednictwem Ewangelii, może
z nas wyciekać – powinniśmy jeszcze bardziej uważać,
aby te rzeczy się nam nie wymykały, ponieważ “mamy ten
skarb [świętego ducha, odnowiony umysł w harmonii z Bogiem]
w naczyniu glinianem” (Hebr. 2:1; 2 Kor. 4:7). Zatem wszyscy, którzy
chcą iść śladami naszego Mistrza, chcą mieć
udział w cierpieniach Chrystusowych i w chwale, która ma potem nastąpić,
powinni za przykładem Pana starać się o napełnienie
Jego duchem. Aby to osiągnąć, musimy przebywać
blisko naszego Pana i współczłonków Jego Ciała – we współczuciu,
w miłości, we wspólnej pracy; musimy także pozostawać
blisko Słowa, będącego źródłem uświęcającego
wpływu dla całego Kościoła. “Uświęć
ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą.”
Nasze
starania o napełnienie duchem świętym nie przyniosą
żadnego skutku, jeżeli nie będziemy zwracali uwagi na
Boskie rozporządzenia, dane w tym właśnie celu. Jeżeli
zaniedbujemy Słowo Boże, zaniedbujemy jednocześnie tę
uświęcającą moc; jeżeli zaniedbujemy modlitwę,
to zaniedbujemy inny przywilej i całą pomoc, jaką możemy
przezeń uzyskać. Jeżeli zaniedbujemy zgromadzanie się
z ludem Bożym, w którym widzimy “pieczęć” tego ducha,
to nie otrzymamy korzyści, jakich “jeden członek drugiemu
dodaje” – w tym korzyści, jakie Bóg obiecał udzielić
Kościołowi jako całości poprzez pojedyncze członki,
które umieszcza w ciele dla objawiania Jego Słowa i otrzymywania z
niego uświęcającej mocy, czyli ducha (1 Kor. 12:25-28;
Efezj. 4:16). <str. 246>
Dlatego
więc napomnienie “Bądźcie napełnieni Duchem”
oznacza bardzo wiele: że powinniśmy korzystać z pomocy i
opatrzności, jakie Pan przygotował ku wsparciu naszego duchowego
rozwoju. Chociaż nie możemy osobiście kontaktować się
z Panem, to jednak możemy łączyć się z Nim przez
modlitwę, przez innych członków Ciała oraz przez Pismo
Święte. Nie możemy w rzeczywistości rozmawiać z
apostołami, ale mamy kontakt z ich słowami. Jeżeli nie mamy
możliwości osobistej społeczności z innymi członkami
Kościoła, to możemy się z nimi porozumiewać za
pomocą poczty i słowa pisanego. Jeżeli pragniemy być napełnieni
duchem Pańskim, to musimy postępować według podanych
przez Niego wskazówek.
Pieczęć
ducha
“W
którym [Chrystusie] i wy nadzieję macie, usłyszawszy słowo
prawdy, to jest Ewangelię zbawienia waszego, przez którą też
uwierzywszy, jesteście zapieczętowani Duchem onym Świętym
obiecanym, który jest zadatkiem dziedzictwa naszego” – Efezj.
1:13,14.
W
dawnych czasach pieczęci używano w różnych celach: (1)
jako sygnetu – podpisu, oznaki potwierdzenia czy uznania; (2) w celu
zachowania czegoś w tajemnicy, zabezpieczenia przed niepożądanym
otwarciem – jak np. w Mat. 27:66; Obj. 10:4; 20:3.
Zapieczętowanie
ludu Pańskiego “Duchem onym Świętym obiecanym” wiąże
się z tym pierwszym znaczeniem. Apostoł nie mówi, jak niektórzy
zdają się rozumieć, że zostaliśmy zapieczętowani
przez ducha świętego jako osobę, tak zwaną
trzecią osobę trójcy trzech równych sobie Bogów; twierdzi on
raczej, że zostaliśmy zapieczętowani “Duchem onym Świętym
obiecanym”, co niesie z sobą zupełnie inną myśl.
Święty duch pochodzi od Ojca: to On dokonuje zapieczętowania
przez Chrystusa duchem świętym, który jest pieczęcią.
Potwierdza to apostoł (Dzieje Ap. 2:33) oraz zapis odnoszący się
do naszego Pana Jezusa, będącego pierwszym z domu synów, który
został w ten sposób zapieczętowany. Czytamy: “Albowiem tego zapieczętował
Bóg Ojciec” – duchem świętym (Jan 6:27). <str. 247>
Wyrażenie
“duch obiecany”, jak i podobne terminy używane w odniesieniu do
świętego wpływu Bożego – na przykład “duch poświęcenia”,
“duch prawdy” – jest rodzajem opisu: wskazuje na istnienie związku
pomiędzy zapieczętowaniem, a obietnicą daną nam
przez Boga. Jest to mocny dowód, czyli potwierdzenie, że według
Boskiego przymierza z “zapieczętowaną” osobą, “bardzo
wielkie i kosztowne obietnice” dotyczące rzeczy, “które Bóg
nagotował tym, którzy go [ponad wszystko] miłują”, są
prawdziwe; że taka osoba odziedziczy te obiecane błogosławieństwa,
wiernie zniósłszy próby swojej miłości i poświęcenia,
jakie Bóg da.
W
tym samym liście apostoł jeszcze raz wspomina to samo zapieczętowanie,
łącząc “obietnicę” z “dniem odkupienia” (Efezj.
4:30). Innymi słowy, zapieczętowanie obiecanym duchem aż na
dzień odkupienia jest po prostu jeszcze jednym sposobem wyrażenia
tej samej myśli – że my (Kościół) “mamy
pierwiastki ducha” – zapłatę “na rękę”, wiążącą
umowę, czyli przymierze pomiędzy Panem a nami, dającą
pewność, że jeżeli nie osłabniemy, to naszym
udziałem stanie się pełne dziedzictwo tej obietnicy.
Ta
pieczęć przymierza pokrewieństwa, synostwa i dziedzictwa
nie jest widzialnym na zewnątrz znakiem na naszych czołach; nie
jest to też objawienie Boskiej łaski w ziemskich sprawach, w
ziemskich sukcesach; nie są to też – ani nigdy nie były
– “dary” uzdrawiania, mówienia językami itd., ponieważ
wielu spośród tych, którzy posiadali te cudowne “dary”, nie miało
pieczęci i świadectwa ducha (Dzieje Ap. 8:13-23; 1 Kor. 13:1-3).
Ta
pieczęć, czyli rękojmia ducha świętego, znajduje
się w sercu zapieczętowanej osoby i dlatego nikt jej nie zna,
tylko ten, który je przyjmuje (Obj. 2:17); inni mogą zobaczyć
jego owoce w codziennym życiu. “A ten, który was utwierdza z wami
w Chrystusie, i który nas pomazał, Bóg jest; który też
zapieczętował nas, i dał zadatek Ducha w serca nasze” (2
Kor. 1:21,22).
Ten
zadatek, czyli pieczęć synostwa, to duch miłości, będący
jednością z Ojcem i wszystkimi Jego świętymi planami,
wołający: Abba, Ojcze, abym czynił wolę twoją,
pragnę, o mój <str. 248> Boże. Ktoś, kto posiada tę
pieczęć, czyli znak synostwa, nie tylko pragnie czynić wolę
Ojca, ale także nie uważa jej za “ciężką”,
lecz przyjemną (1 Jana 5:3).
Ten
duch przyjęcia, czyli zapieczętowania synów, posiadanie
pierwiastków, czyli zadatku przyszłego dziedzictwa, jest więc
jednym z najgłębszych “świadectw” ducha – największym
bogactwem doświadczeń chrześcijanina w obecnym życiu.
Przed osiągnięciem tego poziomu musimy otrzymać swój udział
w pomazaniu poprzez wejście do pomazanego Ciała Chrystusa,
Kościoła; dzieje się to przez spłodzenie z
ducha prawdy ku uświęceniu naszych duchów, aby znały i
czyniły wolę Pana. Doświadczenie to przychodzi po naszym ożywieniu
duchem do służby sprawiedliwości; jest ono swego rodzaju
dowodem, że przeszliśmy ze stanu płodu do stanu, w którym
Bóg może nas uznać za synów i jako takich zapieczętować.
Wszyscy
wierzący powinni starać się znaleźć pod pomazującym
i spładzającym wpływem świętego ducha Bożego,
ducha prawdy; podobnie i wszyscy spłodzeni z ducha do synostwa
powinni dążyć do osiągnięcia pełnej harmonii
z Ojcem, którą On może uznać i zapieczętować.
Doszedłszy do takiego poziomu, starajmy się, by nie zatrzeć,
nie zniszczyć tej pieczęci – nie zagasić, nie przytłumić
tego bezcennego skarbu – aby nie zamienić tego ducha miłości
i radości w świętym duchu społeczności i jedności
w ducha brzemienia, ciemności i utrapienia. Wszyscy, którzy
otrzymali tę pieczęć, winni się nieustannie starać,
by jej nie naruszyć, lecz utrzymać w jasności i świeżości.
<str. 249>