WYKŁADY
PISMA ŚWIĘTEGO
Seria VI - Nowe Stworzenie
WYKŁAD V
ORGANIZACJA NOWEGO STWORZENIA
"ŻYWE KAMIENIE" NA DUCHOWĄ ŚWIĄTYNIĘ -
NOMINALNE A RZECZYWISTE NOWE STWORZENIE - "TAJEMNICA BOŻA"
I TAJEMNICA "NIEPRAWOŚCI". WIELKA ORGANIZACJA ANTYCHRYSTA -
WIARYGODNOŚĆ PISMA ŚWIĘTEGO - WOLNOŚĆ
DOZWOLONA ŚWIATU I KOŚCIELNICTWU - PORZĄDEK Z ZAMIESZANIA -
"W CZASIE SŁUSZNYM" - "KOŃCE WIEKÓW" -
WINNA MACICA ZASZCZEPIONA PRZEZ OJCA - "DWUNASTU APOSTOŁÓW
BARANKA" - PAWEŁ ZASTĘPCĄ JUDASZA - LICZBA APOSTOŁÓW
OGRANICZONA DO DWUNASTU - ZLECENIE APOSTOLSKIE - SILNE CHARAKTERY APOSTOŁÓW
- PAWEŁ APOSTOŁ NIE STOI POZA INNYMI APOSTOŁAMI -
NATCHNIENIE APOSTOŁÓW - CZUWANIE BOSKIE NAD PISMAMI APOSTOŁÓW
- "A NA TEJ OPOCE ZBUDUJĘ KOŚCIÓŁ" - HARMONIA
EWANGELII - KLUCZE AUTORYTETU - APOSTOLSKA NIEOMYLNOŚĆ - ROZWAŻANIE
SPRZECIWIEŃSTW - "JEDEN JEST MISTRZ WASZ" - PRAWDZIWY KOŚCIÓŁ
JEST "STADKIEM BOGA" - APOSTOŁOWIE, PROROCY, EWANGELIŚCI,
NAUCZYCIELE - ORGANIZACJA PAŃSKA NOWEGO STWORZENIA JEST ABSOLUTNIE
KOMPLETNĄ - ON JEST TAKŻE JEGO ZARZĄDCĄ - DARY DUCHA
USTAŁY Z ICH KONIECZNOŚCIĄ - JEDNOLITOŚĆ "WIARY
RAZ ŚWIĘTYM PODANEJ" - JEDNOŚĆ SIŁ
ANTYCHRYSTA - BISKUPI, STARSI, DIAKONOWIE - PRAWDZIWE ZNACZENIE "PROROKA"
- POKORA KONIECZNĄ DLA STARSZEŃSTWA - INNE POTRZEBNE PRZYMIOTY -
DIAKONI, MINISTRANCI, SŁUDZY - NAUCZYCIELE W KOŚCIELE - WIELU BĘDZIE
ZDOLNYCH DO NAUCZANIA - "NIECHAJ WAS NIE WIELE BĘDZIE
NAUCZYCIELAMI, BRACIA MOI" - "A NIE POTRZEBUJECIE, ABY WAS KTO
UCZYŁ" - "TEGO, KTÓRY JEST NAUCZANY" I "TEN, KTÓRY
NAUCZA" - ZAKRES NIEWIAST W KOŚCIELE - NIEWIASTY JAKO WSPÓŁPRACOWNICZKI
- "NIECHŻE SIĘ NAKRYWA".
JAK NOWE STWORZENIE nie osiągnie
wprzód swej doskonałości i zupełności dopóki nie będzie
Pierwszego Zmartwychwstania, tak też i jego organizacja nie będzie
wprzód zupełną jak dopiero w owym czasie. Ilustruje to figura
świątyni: Jako żywe kamienie jesteśmy teraz powołani,
czyli zaproszeni na miejsca w chwalebnej świątyni, a jak wyjaśnia
nam Apostoł (1 Piotra 2:5), przychodzimy do Jezusa, który jako
przedstawiciel Ojca, nadaje nam kształt, poleruje nas i wygładza,
abyśmy nadawali się na te miejsca w przyszłej chwalebnej
Świątyni - w miejscu spotkania pomiędzy Bogiem i światem.
Jak w figuralnej świątyni Salomona każdy kamień był
starannie dopasowany do swego miejsca w budynku, tak też i z nami -
wszelkie dopasowania i przygotowania są czynione w obecnym życiu.
Jak w figurze każdy dopasowany kamień zanoszono na jego miejsce
bez odgłosów młotów, tak i w pozafigurze - żywe kamienie,
poddające się teraz z radością przygotowaniom Pańskim,
będą kompletnie zorganizowane pod Nim jako pod wierzchnim
kamieniem, kiedy połączą się z nim poza zasłoną
- bez zamieszania, bez potrzeby dalszego zarządzania lub
przygotowania.
Jednakowoż Pismo Św. uznaje jedność, czyli
stosunek tych żywych kamieni w okresie ich przygotowania. Co więcej,
Pismo idzie o krok dalej, i uznaje tymczasową organizację,
która pozwala każdemu członkowi przyszłego Królestwa brać
udział wraz z Mistrzem i Wielkim Budowniczym w przygotowawczym dziele,
"budując się wzajemnie w najświętszej wierze"
- pomagając sobie wzajemnie w kształtowaniu charakterów
odpowiednio do kształtów wzoru - Pana naszego Jezusa. Przystępując
do szczegółowego zbadania Boskich zarządzeń na czas obecny,
nie jeden zdziwi się na widok ile wolności pozostawił Pan
każdemu poszczególnemu członkowi Nowego Stworzenia. Ale kiedy
poznamy fakt, że Pan szuka chętnych czcicieli, dobrowolnych
ofiar tych, którzy powodowani są miłością ku Panu i
do zasad sprawiedliwości, aby położyć swe życie
dla dobra braci, aby być Jego współpracownikami, to od razu
zrozumiemy, że udzielenie nam tak obfitej wolności jest
najlepszym planem - takim, który najlepiej wypróbuje lojalność
serc naszych, najzupełniej rozwinie nam charakter i udowodni gotowość
każdego do postępowania w myśl Przykazania Miłości,
aby czynić to dla innych, czego wymaga się od innych, aby dla
nas czynili.
Taka wolność jest doskonale zastosowana do celu Pańskiego
w obecnym czasie - mianowicie do wybrania maluczkiego stadka i pouczenia
go o Królewskim Kapłaństwie przyszłości - ale zupełnie
nie wystarczałaby ani nie zgadzałaby się z dziełem
nawrócenia świata, o czym powszechnie sądzą, że jest
obecnie czynione. Z powodu właśnie tej błędnej nauki -
z powodu przypuszczenia, że Bóg przeznaczył i polecił Kościołowi
podbić cały świat i poddać wszystkie rzeczy Boskim
rozkazom w ciągu obecnego wieku - tylu rozsądnych ludzi dziwi się,
dlaczego Pan nasz i Jego Apostołowie w tak prosty i luźny sposób
zorganizowali Kościół. Widząc, że to zorganizowanie
wcale nie wystarczyłoby do nawrócenia świata, ludzie
zaczęli wypracowywać własne organizacje, jak to widzimy
teraz w różnych kościelnych instytucjach Chrześcijaństwa.
Z tych papiestwo jest najsubtelniejszą i najpotężniejszą
organizacją. System metodysko-episkopalny jest także mistrzowski,
ale na wyższym poziomie: kontroluje inne klasy społeczne. Właśnie
ta staranna organizacja dała dwóm tym systemom powodzenie i władzę
w "świecie chrześcijańskim". Poznamy następnie,
że te jak i wszystkie inne ludzkie "kościoły"
są w swych organizacjach całkiem różne od Kościoła
ustanowionego przez Pana Jezusa - że ich drogi nie są drogami Pańskimi
tak samo jak plany nie są planami Jego. Albowiem jako niebiosa są
wyższe od ziemi, tak wyższe są drogi Pańskie i plany
Pańskie od dróg i planów ludzkich (Izaj. 55:8,9). Wkrótce ci, co są
wiernego serca, zobaczą jak wielce błądzili porzucając
prostotę Chrystusową i starając się być mądrzejszymi
od Boga w prowadzeniu Jego dzieła. Skutki okażą Jego mądrość,
a głupotę człowieka.
NOMINALNE
A RZECZYWISTE NOWE STWORZENIE
Tak jak w figuralnym narodzie wszyscy byli Izraelitami w nominalnym
znaczeniu, a stosunkowo tylko niewielu było "prawdziwymi
Izraelitami", tak też i w pozafigurze nie powinniśmy się
dziwić, znajdując nominalny Kościół, oraz rzeczywisty
Kościół, nominalne Nowe Stworzenie, oraz rzeczywiste Nowe
Stworzenie. Odkąd tylko chrześcijaństwo stało się
do pewnego stopnia popularne, "kąkol" i "fałszywa
pszenica" napchały się na pole pszeniczne, podając się
za prawdziwą pszenicę. Bez względu na to jak trudno człowiekowi
nie umiejącemu czytać w sercach odróżnić prawdę
od fałszu, pszenicę od kąkolu, Pan zapewnia nas, On sam zna
serca, że - "Pan zna tych, którzy są Jego". Zaiste każe
nam odróżniać pomiędzy prawdziwymi owcami a wilkami w
owczej skórze, oraz pomiędzy prawdziwą winoroślą,
rodzącą winne jagody, a cierniami i ostem, które mogą
starać się wcisnąć pomiędzy członków
prawdziwej winnej macicy. Pan sam każe nam tak odróżniać.
Ale poza tym ogólnym osądzeniem - poza dowolnym badaniem ogólnego
charakteru - Pan nie pozwala swemu ludowi na krytykę, mówiąc:
"Nie sądźcie o niczem przed czasem". Wśród tych,
których poznaliście jako uprawnione gałązki winorośli,
nie starajcie się wyszukiwać ile jeszcze czasu upłynie
zanim będą wydawać owoc i czy wogóle owoc przyniosą.
Pozostawmy to naszemu Ojcu, Gospodarzowi, który pielęgnuje każdą
gałązkę i który ewentualnie odejmie każdą gałązkę,
(czyli członka) nie przynoszącą owoc. Dlatego pozostawmy
Gospodarzowi odcinanie i oczyszczanie "winnej macicy" - poprawę
każdego naprawdę poświęconego członka Kościoła
Chrystusowego - niech On dokona oddzielenia, wiemy, bowiem, że On
zaszczepił i podlewał i wywiódł każdą latorośl
prawdziwego krzewu. Duch winnej macicy do pewnego stopnia ma się
objawić w każdej gałązce, czyli członku, a każdy
członek ma być zachęcony do wzrostu. Miłość
ma być prawem obowiązującym między gałązkami,
a tylko na wyraźne Słowo Boże - a nie bez tego upoważnienia
- gałązka, czyli członek, może mieć prawo
napominania lub krytykowania innych gałązek. Z drugiej strony
duch miłości ma skłaniać do miłosierdzia,
uprzejmości, wytrwałości i cierpliwości, aż do
granic dozwolonych przez wielkiego Gospodarza; a granice te, jak to już
poznaliśmy, są szerokie i wolne, przeznaczone do rozwinięcia
charakteru w każdej gałązce.
Wszystko to inaczej wygląda w ludzkich organizacjach,
proporcjonalnie do tego, jak organizacje te nie uznały lub porzuciły
prostotę Boskich urządzeń. Organizacje te poczyniły
specjalne reguły w sprawie tego, kto może być uznany za członków,
czyli gałązki Winorośli, a kogo nie można dopuścić
do zupełnej społeczności. Poczyniły one finansowe
zdzierstwa i różne reguły i przepisy wcale nie ustanowione
przez Pismo Święte i pozakładały rozliczne wierzenia i
wyznania wcale nie uprawnione przez Pismo Święte, przepisały
kary za pogwałcenie rzeczy wcale nie popieranych przez Pismo Święte,
ustanowiły reguły dla wykluczania i ekskomunikowania nieposłusznych
członków itd., całkiem przeciwnie do upoważnienia danego
przez Prawdziwy Kościół, przez Ciało Chrystusowe, Prawdziwą
Winną Macicę, Nowe Stworzenie.
Zwróciliśmy już uwagę na fakt, że Kościół
Chrystusowy nazwany jest w Piśmie Świętym "Tajemnicą
Bożą" (tom 1 Wykładów Pisma Świętego,
wykład 5), ponieważ wbrew przypuszczeniom, Kościół
miał być Mesjaszowym Ciałem, które pod jego Głową,
Jezusem, miał rządzić i błogosławić światu.
Ta tajemnica, teraz świętym wyjawiona, była zakrytą od
przeszłych wieków i dyspensacji (Efez. 3:3-6), i jest tajemnicą
Bożą, która wkrótce będzie dokonaną w dopełnieniu
Nowego Stworzenia, przy końcu tego Wieku Ewangelii. Zwróciliśmy
także uwagę na fakt, że Pismo Św. odnosi się do
Babilonu jako do sfałszowanego systemu (matka i córki - jedne mniej
inne bardziej zepsute, jedne lepiej inne gorzej sfałszowane) i nazywa
go "Tajemnicą Nieprawości". Nie należy rozumieć,
że założyciele tych sfałszowanych systemów celowo i
świadomie zorganizowali takowe w zamiarze wprowadzenia w błąd
ludu Bożego. Raczej musimy pamiętać, że Szatan, (o którym
Pismo mówi, że "zwiódł cały świat") działa
w tej sprawie, podając zło za dobro, a dobro za zło; światłość
za ciemność, a ciemność za światłość.
Szatan "teraz jest skuteczny w synach niedowiarstwa" (Izaj.
5:20; Efez. 2:2), podobnie jak zaproponował swoje współdziałanie
Panu naszemu Jezusowi. Szatan pragnie współdziałać ze
wszystkimi naśladowcami Chrystusa, których tylko może odwrócić
od wstępowania w ślady Mistrza. Jak starał się
przekonać naszego Pana, że są inne lepsze drogi - takie, które
wymagają mniej osobistej ofiary i samozaparcia aniżeli drogi
Ojca - przez które Pan mógłby błogosławić wszystkie
rodzaje ziemi - tak też i teraz, w ciągu Wieku Ewangelii, stara
się przekonać prawdziwie poświęconych braci Pańskich,
aby przyjęli jego własne plany, zamiast słuchać pilnie
planów i przepisów Ojca. Stara się ich przekonać, że mogą
służyć Panu innymi metodami, lepszymi od tych, jakie
wskazane są w Piśmie Św. Szatan chciałby wzbić
ich w dumę i zaufanie w ich ludzkie systemy, w ich pracę i
organizacje. Z Mistrzem naszym przeciwnik ten nie mógł dać
sobie rady, gdyż zawsze spotykał się z odpowiedzią:
"Albowiem jest napisane". Natomiast z naśladowcami Pana
jest inaczej. Wielu zaniedbuje tego, co jest napisane; wielu zaniedbuje
przykładu i słów Mistrza, zapomina o słowach i przykładach
apostołów i zechcą wykonywać plan, o którym wierzą i
przypuszczają, że ma przyzwolenie Boskie i że posłuży
ku chwale Boga.
Jak wielce zdziwią się tacy, kiedy w przyszłości
przekonają się i zobaczą Królestwo Boże takie, jak Bóg
je uplanował i wypracował stosownie do swoich zamysłów!
Przekonają się wówczas, że o wiele lepiej jest być
starannie pouczonym przez Pana, aniżeli starać się uczyć
Pana - czynić Jego dzieło według Jego sposobu, zamiast
czynić pracę dla Niego, ale w sposób przez Niego nie uznawany.
Powodzenie tych ludzkich planów, takich jak papiestwa, metodystów i
innych denominacji, dopomaga tylko do zrobienia z tych systemów "skutku
błędów".
Pan nie przeszkadzał ani nie powstrzymywał wzrostu "kąkolu"
na polu pszenicznym w Wieku Ewangelii. Przeciwnie, pouczał swój lud,
że kąkol i pszenica będzie rosnąć razem aż
do czasu "żniwa", kiedy On sam będzie obecny, aby
nadzorować oddzielenie, zebranie pszenicy do gumna Jego (do stanu
uwielbienia), oraz aby dopilnować związanie kąkolu na czas
wielkiego ucisku, jakim ten wiek się zakończy, a w którym będzie
zniszczony "kąkol", czyli sfałszowane Nowe
Stworzenie, bez zniszczenia go jako istot ludzkich. Faktycznie duża
ilość "kąkolu" jest moralna i szanowana; w opinii
świata nazwani są oni "dobrymi ludźmi". To samo i
wśród pogańskich religii są pierwiastki dobroci, chociaż
w mniejszym stopniu niż wśród "kąkolu", którzy
otrzymywali wiele błogosławieństw i korzyści, z powodu
swej bliskiej styczności z prawdziwą "pszenicą" i
dlatego, że częściowo rozróżniają ducha Pańskiego
w tej ostatniej.
Ta Tajemnica Nieprawości ("Babilon", zamieszanie,
chrześcijaństwo), według słów apostoła Pawła,
już rozpoczęła swe działanie wśród ludu Pańskiego
za dni tego Apostoła, ale dopiero po śmierci Św. Pawła
i innych apostołów działalność ta zwiększyła
się. Dokąd apostołowie pozostawali z Kościołem
mogli wskazywać na różne fałszywe nauki, przez jakie
przeciwnik starał się potajemnie i prywatnie wprowadzić
niegodne herezje w celu podkopania wiary i w celu odwrócenia wiernych od
nadziei, obietnic i prostoty Ewangelii (2 Piotra 2:1). Apostoł Paweł
mówi o tym ogólnie, ale czasami nazywa pracowników nieprawości po
imieniu, jak np. Hymeneusza, Filetusa i innych, "którzy względem
prawdy celu uchybili" itd. "podwracając wiarę niektórych"
(2 Tym. 2:18). Odnośnie do tych fałszywych nauczycieli i ich błędów,
apostoł również ostrzega Kościół przez starszych w
Efezie, wskazując zwłaszcza, że rozmnożą się
oni po jego śmierci - jako wilcy okrutni, którzy trzodzie folgować
nie będą (Dz.Ap. 20:29). Te słowa zgadzają się z
zapowiedzią Pana naszego w Jego przypowieści (Mat. 13:25,39).
Pan nasz wyraźnie wskazuje, że ci fałszywi nauczyciele i
ich fałszywe doktryny były agencjami przeciwnika, który nasiał
kąkolu między pszenicę posianą przez Pana i apostołów.
Powiada On: "A gdy ludzie [specjalni słudzy, apostołowie]
zasnęli przyszedł nieprzyjaciel jego i nasiał kąkolu".
Niedługo po zaśnięciu apostołów duch współzawodnictwa,
kierowany przez Przeciwnika, doprowadził krok po kroku do
ostatecznego zorganizowania wielkiego Antychrystusowego systemu -
Papiestwa. Jego organizacja, jak to już wiemy (tom 2 Wykładów
Pisma Świętego, wykład 9), nie powstała
natychmiast, lecz stopniowo - a moc swoją i władzę zaczęła
osiągać około czwartego stulecia. Wielki Antychryst rozwijał
się tak pomyślnie przez jakiś czas, że wszystkie
historie pisane w tym okresie, aż do "Reformacji", zupełnie
odmawiały prawa do nazwy chrześcijanina lub prawowiernego każdej
osobie lub klasie, która nie należała lub bodaj nie popierała
tego wielkiego systemu Antychrysta. Inne systemy nie mogły obok
istnieć, chyba prywatnie i pod wyklęciem, jeżeli historia o
nich wspomina, to jako o zniszczonych. Ale prawdopodobnie wierni z owych
czasów, podobnie jak i dzisiaj, byli tak nieliczni i tak mało wpływowi,
że nie uważano za godne wspominać o nich w historii wobec
tak wielkiego i kwitnącego systemu, który rychło osiągnął
tak wpływowe stanowisko w sprawach doczesnych i duchowych, pomimo
opozycji garstki wiernych.
Od czasu "Reformacji" przeciwnik znowu wykazał swój
spryt i podstęp w tym, że każde wystąpienie przeciwko
papiestwu (każdy nowy wysiłek dojścia do prawdy) organizował
w inny system Antychrysta, tak, że dzisiaj mamy nie tylko "matkę
wszeteczeństw", lecz nadto wiele "córek" (tom 3 Wykładów
Pisma Świętego, str.36,163,165). Wobec tych faktów nie będziemy
szukać historii Prawdziwego Kościoła, z wyjątkiem tej,
którą znajdujemy w Nowym Testamencie, a która najwidoczniej została
dla nas przechowaną w świętości i czystości,
pomimo okazyjnych sfałszowań ilustrowanych u Jana 21:25 i 1 Jana
5:7.
Po krótce jednak zwrócimy uwagę na pewne fakty, które nie
tylko stwierdzają, że Pismo Św., zostało zachowane w
stosunkowej czystości, lecz nadto zaświadczają, że
liczne systemy, podszywające się pod pochodzenie i
zorganizowanie ze strony Pana i apostołów, są zupełnie różne
od tego, który sam Pan zorganizował, o czym powiedziane jest w Nowym
Testamencie.
(1) Gdyby pierwotny Kościół był zorganizowany na
sposób papiestwa lub innych dzisiejszych denominacji to zapiski Nowego
Testamentu zupełnie inaczej wyglądałyby od tych, jakie mamy
przed sobą. Byłyby tam jakieś odnośniki do
wprowadzenia apostolstwa przez naszego Pana z wielką ceremonią,
oraz byłby opis jak On sam siedzi na tronie jako Papież,
przyjmując apostołów ubranych w szkarłatne szaty jako
kardynałów itd. Mielibyśmy surowe prawa i reguły, co do piątku
i wstrzymywania się od pokarmów mięsnych, byłoby tam coś
o "święconej wodzie", która się kropiło
apostołów i rzesze ludu, a także byłaby wzmianka o żegnaniu
się krzyżem. Maria, matka naszego Pana, nie byłaby także
zapomnianą. Byłoby coś wspomniane o Jej niepokalanym poczęciu
i byłaby nazwana "matką Boską", a Jezus byłby
przedstawiony jako oddający specjalną cześć swej matce
i nakazujący apostołom, aby przychodzili do Niego przez matkę.
Byłoby jakieś zastrzeżenie, co do "świętych
świec" i jak mają być one używane; mielibyśmy
instrukcje, co do wzywania i odwoływania się do świętych,
coś o "mszy" i o tym, jak to Piotr, spotkawszy się z
innymi uczniami, został mianowany papieżem, jak uczniowie klękali
przed nim i jak on odprawiał mszę dla wszystkich, twierdząc,
że ma władzę ponownie stworzyć Chrystusa z chleba i poświęcić
Go na nowo za osobiste przestępstwa. Mielibyśmy jakąś
wzmiankę o pogrzebie Szczepana; jak Piotr i inni "poświęcili"
dla niego grób, aby Szczepan mógł leżeć na "poświęconej
ziemi", oraz że włożyli mu do rąk "świętą
świecę", podczas gdy odmawiali nad trupem pewne modlitwy.
Mielibyśmy przepisy i reguły odnośnie rozmaitych stopni w
hierarchii kościelnej i że ludzie świeccy wcale nie są
"braćmi" dla kleru, lecz są poddanymi księżom.
Mielibyśmy wymienione godności i tytuły kleru, jak wielebny,
przewielebny, najprzewielebniejszy, biskup, arcybiskup, kardynał i
papież; a zwłaszcza byłoby tam powiedziane jak każdy
ma starać się o zdobycie swego stanowiska, a jak maja wzajemnie
oddawać honory i który ma być większym.
Fakt, że sprawy te wcale nie są nawet poruszone przez
apostołów, jest najlepszym dowodem, iż systemy podające się
za upoważnione do częściowego lub całkowitego zarządzania
Kościołem, do dzielenia tegoż Kościoła na
denominacje i ustanawiające urzędy itd., nie były
zorganizowane przez apostołów, ani też nie powstały pod
kierunkiem apostołów, których Pan ustanowił i uznał ich
pracę. Ani apostołowie ani sam Pan nie upoważnili tych
systemów - Jan. 15:16; Dz.Ap. 1:2; Obj. 21:14.
(2) Dowodzi to nadto, że mądre te organizacje nie
przetrawiły należycie Biblii, bo gdyby takową sfałszowały,
to napewno zaopatrzyliby tę księgę w liczne odnośniki,
w tym duchu jak powyżej opisaliśmy.
(3) Mając taki autorytet i dowód, że "matka" i
liczne "córki", systemy dzisiejsze, nie były założone
przez Pana i przez Jego apostołów, lecz wynikły z zepsucia i
przekręcenia prostych i zdrowych nauk apostolskich (a więc są
jedynie ludzkimi instytucjami, starającymi się być mądrzejszymi
od Boga w przeprowadzeniu Jego dzieła), miejmy większą ufność
w Słowo Boże i przykładajmy gorliwiej ucha do
najdrobniejszych szczegółów, jakie Słowo to stawia przed nami
w każdym przedmiocie.
W ciągu sześciu tysięcy lat, aż do dni
dzisiejszych, Bóg pozwolił ludzkości w ogóle czynić, co
tylko może w sprawie rozwiązania zagadki życia. Człowiek
naturalny został stworzony z przymiotami umysłu, które skłaniały
go do oddawania czci Stwórcy; a te umysłowe przymioty nie były
do szczętu zatarte wskutek upadku. Zupełne zdeprawowanie nie
jest prawdziwym w odniesieniu do ogółu ludzkości. Jak Bóg
pozwolił człowiekowi wyrabiać inne przymioty swego umysłu
i stosować je dowolnie, tak też pozwalał mu na
praktykowanie moralnych i religijnych skłonności stosownie do
upodobania. Wiemy już, że oprócz naturalnego Izraela i
duchowego Izraela, oraz oprócz wpływów, jakie rozchodziły się
od Izraelitów na cały świat, Bóg pozostawił resztę
świata jego własnej woli - aby czynili, co mogą w sprawie
ulepszenia się itd. Człowiek w swej nieznajomości i zaślepieniu
popadł po większej części w sidła Szatana i upadłych
aniołów, którzy przez najrozmaitsze przesądy, fałszywe
religie, czarodziejstwa itd., odwrócili masy ludowe od prawdziwej wiary.
Apostoł wyjaśnia tę sytuację w ten sposób, mówiąc,
że kiedy ludzie poznali Boga, to chwalili Go nie jako Boga, ani też
nie okazywali Mu wdzięczności, lecz popadli w próżne i
nierozsądne imaginacje, a serca ich zostały zaciemnione. Dlatego
Bóg odstąpił od nich i pozwolił im kroczyć drogą,
jaką sobie wybrali, aby nauczyli się prawdy o swym zepsuciu i
poniżeniu, oraz aby przez ich upadek wykazać im nader wielką
grzeszność grzechu i głupotę postępowania za jakąkolwiek
inną radą, prócz rady ich Stwórcy.
Jak już przekonaliśmy się, Pan nie zamierza
pozostawić ludzkość w tym słabym i upadłym stanie;
przez Nowe Stworzenie, w czasie właściwym, znajomość
Pana dojdzie do każdego członka rodzaju ludzkiego, wraz z pełną
sposobnością dojścia do poznania prawdy i wszystkich błogosławieństw
zapewnionych przez Jego odkupienie. Ale chcemy tu zwłaszcza nadmienić,
że tak jak Bóg pozostawił pogańskie narody ich własnemu
losowi, tak też pozostawia własnemu losowi owo tak zwane "chrześcijaństwo".
Pozwala, aby ludzie, którzy otrzymali trochę światła
Boskiego objawienia, stosowali takowe według swego upodobania - aby
przykładali własną swą rękę do rzekomego
ulepszenia Boskiego planu, do organizowania ludzkich systemów itd.
Wszystko to jednak nie znaczy, że Bóg nie posiada dość władzy,
aby mógł temu przeszkodzić, lub, że pochwala te różne,
sprzeczne, mniej lub więcej szkodliwe sposoby i instytucje ludzkości
i kościelnictwa. Te doświadczenia złożą się
na dalszą naukę, na jeszcze jedną lekcję, która z
czasem skarci wielu, skoro poznają wspaniały wynik planu
Boskiego i zobaczą jak Bóg stale i niezmiennie działał w
kierunku dokonania swoich zamiarów, ignorując faktycznie wszystkie
ludzkie zamysły i środki, dokonując swego dzieła częścią
przez ludzi, a częścią w absolutnym przeciwieństwie do
nich. Tak samo Bóg uczynił przy końcu Wieku Żydowskiego,
kiedy pozwolił niektórym z pośród tego narodu dokonać swój
plan przez prześladowanie i ukrzyżowanie Pana Jezusa i Jego
apostołów. A jak niektórzy z nich byli "prawdziwymi
Izraelitami", którzy następnie dostali błogosławieństwo
i byli wywyższeni do godności uczestnictwa w cierpieniach
Chrystusowych, aby w przyszłości stać się uczestnikami
Jego chwały, tak teraz mamy prawdopodobnie duchowych "prawdziwych
Izraelitów", którzy na wzór Pawła uwolnią się z
sideł przeciwnika.
Jeszcze jeden punkt jest godnym uwagi: Pan wyznaczył specjalny
czas, w którym będzie rozpoczęcie Królestwa, a więc
specjalny czas, w którym będzie rozwinięte i przygotowane do Służby
Jego wybrane Nowe Stworzenie. Widocznie jest, więc to częścią
Jego planu, aby specjalne światło świeciło na początku
i przy końcu tego okresu. Apostoł wspomina o tym, kiedy odnosi
się do nas, "na których koniec świata [wieku] przyszedł"
(1 Kor. 10:11). U zbiegu wieków Żydowskiego i Ewangelii były
objawione po raz pierwszy Droga, Prawda i Żywot; nastąpiły
w międzyczasie "wieki ciemnoty" i teraz u zbiegu wieków
Ewangelii i Tysiąclecia świeci światło jak nigdy
przedtem - na "rzeczy nowe i stare". Przypuszczając, że
ludzie będący w zgodzie z Panem na początku tego wieku
otrzymali specjalne światło, oraz że ci, którzy żyją
teraz przy końcu tego wieku, otrzymują łaskę światła
obecnej Prawdy, aby mogli się uświęcić, nie możemy
przypuszczać, że takie samo światło było
potrzebne do uświęcenia w "wiekach ciemności".
Nie mówimy, że Pan kiedykolwiek pozostawiał siebie bez świadków,
chociaż historia nic by o tym nie wspominała; raczej sądzimy,
że historia milczy o świadkach Prawdy z wieków średnich,
dlatego, iż żyli oni w skrytości i albo nie stykali się,
albo nie sympatyzowali z wielkim systemem Antychrysta - chociaż niektórzy
z nich mogli nawet znajdować się w tym systemie. Wskazuje na to
wyraźnie wezwanie naszego Pana, dające się teraz zastosować,
z którego możemy wnioskować, że wśród oszołomionego
i pełnego zamieszania sekciarstwa Babilońskiego możemy
znaleźć wiele ludzi Pańskich: "Upadł Babilon on
wielki". "Wynijdźcież z niego, ludu mój, abyście
się nie stali uczestnikami grzechów jego, a iżbyście nie
wzięli z plag jego" - Obj. 18:2,4.
Uczyniwszy taki pobieżny przegląd Kościoła i
jego streszczonej historii, przystąpmy teraz bardziej szczegółowo
do zbadania Kościoła takiego, jaki był pierwotnie
ustanowiony przez Pana naszego. Jak jest tylko jeden Duch Pański, którego
wszystek lud Pana musi posiadać, tak też jest tylko jedna Głowa,
czyli ośrodek Kościoła, Pan nasz Jezus Chrystus.
Musimy jednak pamiętać, że we wszystkich Jego pracach
Ojciec był wszędzie uznawany, a według oświadczenia
samego Pana, całe Jego dzieło było czynione w imieniu Ojca,
z autorytetu Ojca - "Wszelki szczep, którego nie szczepił
Ojciec mój niebieski, wykorzeniony będzie" (Mat. 15:13).
Prawdziwy Kościół, Nowe Stworzenie, jest zaszczepiony przez
Ojca. Pan nasz powiedział: Jam jest prawdziwą Winną Macicą,
wyście latorośle, a Ojciec mój jest Winiarzem. Później
wskazał, że jest także "Winna macica ziemska",
nominalny kościół, fałszywy kościół, nie będąc
szczepienia Ojcowskiego, a który będzie wykorzeniony. Owocem
prawdziwej Winnej Macicy jest Miłość i jest ona kosztowną
dla Ojca; ale owocem ziemskiej winnej macicy jest samolubstwo w
najrozmaitszej postaci, który to owoc ostatecznie będzie zgromadzony
do wielkiej prasy gniewu Boskiego w czasie wielkiego ucisku, jakim ten
wiek się zakończy - Jan 15:1-6; Obj. 14:19.
Każdy badacz Pisma Świętego napewno zauważył,
że Pan nasz i apostołowie nie uznawali żadnego rozdzielenia
w Kościele i ignorowali wszystko, co było odszczepieństwem
faktycznym lub nominalnym. Za ich życia Kościół był
jeden i niepodzielony, tak jak i jedna wiara, jeden Pan i jeden chrzest. Z
tego stanowiska mówiono o Kościele Pańskim, o Kościele Bożym,
Kościół Boga Żywego, Kościół Chrystusowy, Kościół
Pierworodnych; zaś jednostki w tym Kościele nazywano "braćmi",
"uczniami" i "chrześcijanami". Wszystkie te nazwy
stosowano jednoznacznie do całego Kościoła i do
najmniejszych zborów - złożonych nawet z dwóch i z trzech osób
- oraz do jednostek, w Jeruzalemie lub w Antiochii i gdzie indziej.
Rozmaitość tych nazw i ich powszechne użycie wyraźnie
wskazuje, że żadna z tych nazw nie miała oznaczać właściwych
imion lub nazw. Wszystkie one były raczej wyobrażeniem tego
wielkiego faktu, ustawicznie podawanego przez Pana naszego i apostołów,
mianowicie, że Kościół (Ecclesia, ciało,
kompania) naśladowców Pańskich to Jego "wybrańcy"
- którzy dzielą Jego krzyż i uczą się potrzebnych
lekcji teraz, aby w przyszłości towarzyszyć Mu w Jego
chwale.
Zwyczaj ten powinien trwać nadal, ale uległ zmianie w ciągu
wieków średnich, wieków ciemnoty. Kiedy błąd się
rozwinął, nastało z nim sekciarstwo i powstały różne
nazwy - Kościół rzymski, kościół baptyski, kościół
luterański, kościół anglikański, święty
katolicki kościół, wesleyański kościół, chrześcijański
kościół, prezbiteriański kościół itd. Są
to oznaki cielesności, jak wskazuje na to apostoł (1 Kor.
3:3,4); a kiedy Nowe Stworzenie wyłoniło się z wielkiej
ciemności, okrywającej tak długo świat cały,
zostało ono oświecone i pod tym względem. Obserwując błąd
i wygląd złego, wyszło ono z sekciarstwa, a nawet wzbrania
się, aby je nazywano tymi niebiblijnymi nazwiskami - odpowiadając
jednak z ochotą na każdą nazwę, jaka ma poparcie
Biblii.
A teraz przystąpmy do zbadania jedynego Kościoła,
jaki Pan nasz założył:
DWUNASTU
APOSTOŁÓW BARANKA
Apostoł oświadcza, że gruntu innego nikt nie może
założyć, oprócz tego, który jest założony, a który
jest - Jezus Chrystus (1 Kor. 3:11). Na tym gruncie, na tej podstawie Pan
nasz, jako przedstawiciel Ojca, zaczął wznosić swój Kościół,
a czyniąc to powołał dwunastu apostołów - nie
przypadkowo, lecz z wyrachowania, tak jak dwanaście Pokoleń
Izraela były nie dziełem przypadku, lecz były wynikiem
Boskiego planu. Pan nasz nie tylko nie wybrał więcej niż
tych dwunastu apostołów, lecz nawet nigdy potem nie upoważnił
nikogo do mianowania większej liczby - pominąwszy fakt, że
Judasz, okazawszy się niegodnym swego stanowiska wśród dwunastu
apostołów, postradał to miejsce i został zastąpiony
przez Apostoła Pawła.
Widzimy, że Pan czuwał nad apostołami - znamy Jego
troszczenie się o Piotra, Jego modlitwę za Piotrem w godzinie próby
i specjalne odwołanie się do tego apostoła, aby pasł
Jego owce i baranki. Znamy również Jego zaopiekowanie się wątpiącym
Tomaszem i Jego gotowość zupełnego udowodnienia mu faktu
swojego zmartwychwstania. Z tych dwunastu nie stracił nikogo oprócz
syna zatracenia - a o jego zdradzie Pan naprzód już wiedział i
było to przepowiedziane w Piśmie Św. Wyboru Macieja
podanego w Dziejach Apostolskich nie możemy uważać pod
żadnym względem za wybranie przez Pana. Był on niewątpliwie
dobrym człowiekiem, ale został wybrany przez jedenastu bez upoważnienia.
Apostołowie ci mieli poruczone przebywać w Jeruzalemie i czekać
na zesłanie z nieba ducha świętego w dniu Zielonych Świątek
i właśnie podczas tego czekania i przed zesłaniem ducha
popełnili oni tę pomyłkę, że wybrali Macieja na
miejsce Judasza. Pan nie zgromił ich za to mieszanie się w Jego
zarządzenia, tylko zignorował ich wybór i w czasie właściwym
wywiódł Apostoła Pawła, oświadczając: "albowiem
mi ten jest naczyniem wybranym". Nadto mamy własne oświadczenie
Pawła, że został odłączony z żywota matki
swojej, aby być specjalnym Jego sługą, oraz dalej, że
w niczym nie był podlejszy od bardzo wielkich apostołów - Gal.
1:15; 2 Kor. 11:5.
Z tego widzimy, że nie zgadzamy się wcale z papiestwem i
z protestanckim episkopalnym kościołem, ani też z
katolickim apostolskim kościołem i z Mormonami, którzy wszyscy
twierdzą, iż liczba apostołów nie była ograniczoną
do, dwunastu, lecz że od owego czasu byli inni następcy, którzy
przemawiali i pisali z takim samym autorytetem jak dwunastu oryginalnych
apostołów. Zaprzeczamy temu, a na dowód przypomnijmy sobie jak Pan
szczegółowo wybierał tych dwunastu, mając w umyśle ważność
liczby dwanaście w rzeczach poświęconych, odnoszących
się do tego wyboru. Wskazujemy wreszcie na symboliczny obraz
uwielbionego Kościoła, jaki daje nam Objawienie 21. Tam Nowe
Jeruzalem - symbol nowego rządu w Tysiącleciu, symbol Kościoła,
Oblubienicy połączonej ze swym Panem - jest najwyraźniej
określone. W obrazie tym jest najwyraźniej zaznaczone, że
dwanaście bram Miasta są kosztowne i że na tych dwunastu
bramach były napisane imiona "dwunastu Apostołów
Barankowych" - ni mniej ni więcej. Czy może być lepszy
dowód, że nigdy nie było więcej niż dwunastu apostołów
Barankowych, oraz, że wszyscy inni byli, według słów
Św. Pawła "fałszywymi apostołami" - 2 Kor.
11:13.
Nie możemy nawet sobie wyobrazić potrzeby większej
ilości apostołów; albowiem ciągle jeszcze mamy tych
dwunastu wśród nas, mamy ich świadectwo i owoce ich pracy - i
to w o wiele wygodniejszej formie aniżeli ci, którzy osobiście
obcowali z nimi w ciągu ich posłannictwa na ziemi. Zapiski ich
posłannictwa są wśród nas; ich zapiski słów Pańskich,
Jego cudów itd. Mamy dzisiaj w najwygodniejszej formie ich rozprawy o
najrozmaitszych szczegółach chrześcijańskiej doktryny.
Rzeczy te są "wystarczające", według słów
Apostoła, "aby człowiek Boży był ku wszelkiej
sprawie dobrej dostatecznie wyćwiczony". Objaśniając tę
rzecz dalej, Apostoł dodaje: "Albowiem nie chroniłem cię,
żebym wam nie miał oznajmić wszelkiej rady Bożej".
Czyż trzeba nam czegoś więcej? - 2 Tym. 3:17; Dz.Ap. 20:27.
Bezpośrednio po swoim czterdziestodniowym rozmyślaniu i
kuszeniu Go przez Przeciwnika na puszczy, postanowiwszy obrać właściwą
drogę, Pan nasz zaczął głosić Ewangelię
przyszłego Królestwa i zapraszać naśladowców, których
nazywano uczniami. Z pośród tych właśnie uczniów Pan
ostatecznie wybrał dwunastu (Łuk. 6:13-16). Wszyscy oni
pochodzili z najpokorniejszych zawodów życiowych, niektórzy byli
rybakami, i mówiono o nich, że rządcy uważali ich za
nieuczonych i prostaków (Dz.Ap. 4:13). Widocznie tych dwunastu Pan powołał
z pośród "uczniów", czyli z pośród ogólnych swych
zwolenników, którzy popierali Jego sprawę, ale wyznając Go nie
porzucali codziennych swych zajęć. Dwunastu wybranych Pan
zaprosił do wzięcia udziału w posłannictwie Ewangelii,
a jak wiadomo, porzucili oni wszystko i poszli za Nim (Mat. 4:17-22; Marek
1:16-20; 3:13-19; Łuk. 5:9-11). "Siedemdziesięciu" później
wysłanych nigdy nie byli uznani za apostołów. Łukasz
podaje nam szczegółowo o wybraniu tych dwunastu, powiadamiając
nas, że przed wybraniem Pan nasz udał się na górę,
aby się modlić - widocznie chcąc się poradzić
Ojca, co do swojej pracy i współpracowników. Jezus trwał na
modlitwie przez całą noc, a kiedy nastał dzień przywołał
do siebie uczniów (po grecku mathetes - uczących się,
czyli wychowanków). Z pośród tych Pan wybrał dwunastu, których
nazwał apostołami (po grecku apostolos - wysłani).
W ten sposób tych dwunastu Pan odróżnił i odłączył
z pośród uczniów - Łuk. 6:12,13,17.
Inni uczniowie, nie wybrani w ten sposób do apostolstwa, byli także
drodzy i umiłowani dla Pana i niewątpliwie sympatyzowali z
wybraniem owych dwunastu, wiedząc, że stało się to dla
dobra ogólnego dzieła. Na czym Pan opierał swój wybór nie
jest powiedziane. Ale mamy zapisaną Jego modlitwę odnoszącą
się do tego: "Twoić byli i dałeś mi je",
oraz: "I żaden z nich nie zginął, tylko on syn
zatracenia" - Judasz. Pod jakim względem Ojciec dokonał
wyboru tych dwunastu, nie jest to dla nas ważnem. Niewątpliwie
przymiotem ich była pokora, a zawód ich z pewnością wyrobił
z nich ludzi pokornych, o silnym charakterze i o wytrwałości w
przekonaniach, czego nie wyrabiają inne zajęcia codzienne w
takim stopniu. Jak nas pouczono, wybór dwunastu apostołów, dlatego
został dokonany jeszcze przed Zielonymi Świątkami (przed
datą spłodzenia Kościoła), aby apostołowie byli
specjalnie w towarzystwie Pana Jezusa, aby mogli widzieć Jego czyny,
słyszeć Jego słowa i nauki, w ten sposób, żeby w
czasie właściwym mogli być naocznymi świadkami dla nas
i dla wszystkiego ludu Bożego w sprawie cudownych słów i cudów
objawionych przez życie Pana Jezusa - Łuk. 24:44-48; Dz.Ap.
10:39-42.
ZLECENIE
APOSTOLSKIE
Nigdzie nie spotykamy najmniejszej choćby wzmianki, że
apostołowie mieli być panami nad dziedzictwem Bożym; że
mieli uważać siebie za różnych od innych wyznawców, za
wyjętych spod działania praw Boskich, lub za specjalnie
uprzywilejowanych, co do zapewnienia im wiecznego dziedzictwa. Owszem
apostołowie stale pamiętali, że "wszyscy jesteście
braćmi", oraz że "jeden jest Mistrz wasz, sam Chrystus".
Mieli oni zawsze pamiętać, że koniecznym dla nich było
zapewnić sobie powołanie i wybranie, oraz, że jeżeli
nie będą pokornymi, jak małe dzieci, nie będą
mogli "wejść do Królestwa". Nie otrzymali oni urzędowych
tytułów ani żadnych instrukcji odnośnie do specjalnych
szat lub odznak; jedynie pouczono ich, że we wszystkich tych rzeczach
mają być przykładem dla stadka; że inni, widząc
ich dobre czyny, będą chwalić Ojca; że inni, wstępując
w ich ślady, będą także wstępować w ślady,
będą także wstępować w ślady Mistrza i
ostatecznie osiągną tę samą chwałę nieśmiertelności
- staną się uczestnikami tej samej Boskiej natury, członkami
tego samego Nowego Stworzenia.
Ich posłannictwem i zleceniem była służba -
mieli służyć sobie wzajemnie, mieli służyć
Panu i położyć swe życie za braci. Te usługi miały
być specjalnie wykonywane w związku z głoszeniem i
rozszerzaniem Ewangelii. Byli oni uczestnikami tego pomazania, które już
przyszło na ich Mistrza, tego samego pomazania, które należy do
wszystkich z pośród Nowego Stworzenia, do całego Królewskiego
Kapłaństwa i jest opisane przez proroka słowami: "Duch
Pana jest nademną; przeto mię pomazał Pan, abym opowiadał
Ewangelię cichym ... abym cieszył wszystkich płaczących"
- Izaj. 61:1,2; Łuk. 4:17-21; Mat. 10:5-8; Marek 3:14,15; Łuk.
10:1-17.
Chociaż to pomazanie nie przyszło na nich bezpośrednio
przed Zielonymi Świątkami, to jednak mieli już przedsmak
tego pomazania, gdyż Pan udzielił im w części swego
świętego Ducha mocy itd., kiedy wysyłał ich dla
nauczania. Ale nawet i pod względem nie mieli oni powodu do dumy i
pychy, gdyż później Pan wysłał siedemdziesięciu
innych dla wykonywania tej samej pracy i obdarzył ich tak samo do
czynienia cudów w Jego imieniu. Wobec tego, właściwa praca
apostołów rozpoczęła się dopiero wówczas, gdy
otrzymali Ducha Świętego w dniu Zielonych Świątek. Tam
zlał Bóg na nich specjalne objawienie łaski Bożej - nie
tylko Ducha Świętego i dary Ducha, lecz także i specjalnie
władzę udzielania i przekazywania tych darów innym. W ten sposób
byli oni przez tę właśnie władzę wyróżnieni
z pośród wszystkich innych w Kościele. Inni wierni byli
poczytywani za członków pomazanego ciała Chrystusowego, stawali
się uczestnikami Jego Ducha i byli spładzani z tego Ducha do
nowego życia itd. Ale żaden nie mógł otrzymać daru
lub specjalnego objawienia, jak tylko przez tych apostołów. Te dary,
te cuda, języki, tłumaczenia języków itd., pod żadnym
względem nie przeszkadzały ani nie zajmowały miejsca owoców
Ducha Świętego, które miały wzrastać i być
rozwijane przez każdego wiernego za pośrednictwem posłuszeństwa
Boskim rozkazom - w miarę tego jak każdy wzrastał w łasce,
znajomości i miłości. Przekazywanie tych darów, które człowiek
mógłby otrzymać, a mimo to być miedzią brzęczącą
i cymbałem brzmiącym, wyróżnia w każdym bądź
razie apostołów jako specjalnych służebników, czyli
przedstawicieli Pana w pracy zakładania Kościoła - 1 Kor.
12:7-10; 13:1-3.
Pan nasz wybierając tych apostołów i pouczając ich,
miał na celu błogosławienie i pouczenie wszystkich swoich
naśladowców aż do końca tego wieku. Widocznym jest to z
Jego modlitwy przy końcu swego posłannictwa, w czasie, której,
odnosząc się do uczniów, powiedział: "Objawiłem
imię Twoje ludziom [apostołom], któreś mi dał, dałem
im; a oni je przyjęli i poznali prawdziwie iżem od ciebie wyszedł,
a uwierzyli, żeś Ty mnie posłał. Jać za nimi
proszę, nie za światem proszę, ale za tymi, któreś mi
dał, bo Twoi są. A nie tylko za tymi [apostołami] proszę,
lecz i za onymi, którzy przez słowo ich uwierzą we mnie [cały
Kościół Wieku Ewangelii]; aby wszyscy byli jedno, jako Ty Ojcze
we mnie, a ja w Tobie, aby i oni w nas jedno byli; [następnie wykazując
ostateczny cel tego wybrania, zarówno apostołów, jak i całego
Nowego Stworzenia, Pan dodaje] - aby świat uwierzył, żeś
Ty mię posłał [świat umiłowany przez Boga, chociaż
był grzesznym i odkupiony kosztowną krwią" - aby
odkupić i naprawić ich - Jan 17:6-9,20,21.
Apostołowie, chociaż ludzie nieuczeni, byli widocznie ludźmi
silnego charakteru, a wskutek nauk Pańskich ich brak światowej mądrości
i wykształcenia był bardziej niż zrównoważony "duchem
zdrowego umysłu". Nic dziwnego, że ludzie ci byli jednomyślnie
uznani przez pierwotny Kościół jako przewodnicy na drogach Pańskich
- jako specjalnie naznaczeni instruktorzy - jako "filary Kościoła",
stojący pod względem autorytetu zaraz za naszym Panem. A Pan w
rozmaity sposób przygotował ich do tego stanowiska:
Byli oni stale z Panem i dlatego mogli być świadkami
wszystkich Jego czynów w czasie posłannictwa, Jego nauk, Jego cudów,
Jego sympatii, Jego modlitw, Jego świętości, Jego osobistej
ofiary aż do śmierci, a ostatecznie byli świadkami Jego
zmartwychwstania. Nie tylko Kościół pierwotny potrzebował
całego tego świadectwa, lecz także wszyscy, którzy od tego
czasu byli powołani przez Pana i przyjęli Jego wezwanie do
Nowego Stworzenia - wszyscy, którzy szukali za schronieniem i zaufali
chwalebnym nadziejom, skoncentrowanym w Jego charakterze, w Jego ofiarnej
śmierci, w Jego wielkim wywyższeniu i w planie Bożym, mającym
być przez Niego wypełnionym. Wszyscy ci potrzebowali takiego
osobistego świadectwa w sprawie wszystkich tych rzeczy, a to, dlatego,
aby mogli mieć silną wiarę i pociechę.
Siedemdziesięciu innych uczniów Pan posłał później,
aby ogłaszali Jego obecność i żniwo wieku żydowskiego,
ale praca tych siedemdziesięciu była pod pewnym względem różną
od pracy dwunastu apostołów. Zaiste, w każdej sprawie Pan zdawał
się specjalnie wyróżniać apostołów, abyśmy
mogli, jako Jego Kościół, mieć zupełne do nich
zaufanie. Oni tylko sami byli uczestnikami w Ostatniej Wieczerzy Pańskiej
i w ustanowieniu nowej pamiątki Jego własnej śmierci. Oni
tylko sami byli z Nim w Getsemanne; tylko apostołom objawił się
Pan specjalnie po swoim zmartwychwstaniu; tylko oni byli specjalnie użyci
jako usta Ducha Świętego w dniu Zielonych Świątek.
Jedenastu z nich było "mężami z Galilei"; ktoś
słuchający ich zauważył: "Izali oto ci wszyscy,
którzy mówią, nie są Galilejczycy?" - Dz.Ap. 2:7; Łuk.
24:48-51; Mat. 28:16-19.
Chociaż - jak poucza nas Pismo - Pan nasz objawił się
po swoim zmartwychwstaniu około pięciuset uczniom, to jednak do
apostołów Pan odnosił się w szczególny sposób i
postanowił, aby oni właśnie byli "świadkami
wszystkiego tego, co czynił w krainie Judzkiej i w Jeruzalemie, którego
zabili, zawiesiwszy na drzewie: Tego Bóg wzbudził dnia trzeciego ...
i rozkazał nam, abyśmy kazali ludowi" itd. - Dz.Ap.
10:39-45; 13:31; 1 Kor. 15:3-8.
Apostoł Paweł, chociaż nie był bezpośrednim
świadkiem takim jak jedenastu apostołów, w każdym jednak
razie stał się świadkiem zmartwychwstania naszego Pana, gdyż
udzieloną mu była łaska oglądać Jego w chwalebnym
stanie. Sam Paweł o tym mówi: "A na ostatek po wszystkich ukazał
się i mnie, jako poronionemu płodowi" (1 Kor. 15:8,9).
Apostoł Paweł nie miał właściwie prawa widzieć
chwały Pańskiej - zanim reszta Kościoła uległaby
zmianie we Wtórym Przyjściu Chrystusa, aby stać się podobną
Panu i widzieć Go w duchowej chwale. Aby jednak apostoł Paweł
mógł być świadkiem, Pan udzielił mu tego przebłysku
swojej chwały, a nadto obdarzył go widzeniami i objawieniami
bardziej obficie niż wszystkich innych. W ten sposób był on
hojnie wynagrodzony za to, że przedtem nie miał styczności
osobistej z Panem. A jego specjalne doświadczenie nie było tylko
dla niego samego korzyścią; korzyść z tego wyszła
głównie dla całego Kościoła. Pewnym już jest, iż
niektóre widzenia, objawienia itd., udzielone Pawłowi, kiedy ten zajął
miejsce Judasza, stały się o wiele pomocniejsze od widzeń i
objawień innych apostołów.
Jego doświadczenia pozwoliły mu poznać i zrozumieć
nie tylko "głębokie rzeczy Boże" - nawet takie,
których się człowiekowi nie godzi mówić (2 Kor. 12:4),
ale nadto pisma jego oświecały Kościół od
czasu dni jego aż do obecnych czasów.
Z powodu tych widzeń i objawień apostoł Paweł mógł
uchwycić sytuację i zrozumieć nową dyspensację,
oraz rozpoznać długość, szerokość, wysokość
i głębokość Boskiego charakteru i planu. A zrozumiał
to wszystko tak wyraźnie, że mógł przekazać to w
swych naukach i listach w sposób tak korzystny, iż zlał błogosławieństwa
na wszystkich domowników wiary przez wszystkie wieki. Zaiste dzisiaj Kościół
wolałby stracić raczej wszystkie świadectwa innych apostołów,
aniżeli świadectwo tego jednego. Jednakowoż cieszymy się,
że mamy wszystkie świadectwa - uznając ich wartość,
jak również szlachetny charakter dwunastu tych świadków. Zauważmy
poświadczenie Pawłowego apostolstwa: "Albowiem mi ten jest
naczyniem wybranym, aby nosił imię moje przed pogany i królami
i przed syny Izraelskie" (Dz.Ap. 9:15). Oświadczenie samego Pawła
brzmi: "A oznajmiam wam bracia, iż Ewangelia, która jest
opowiadana odemnie, nie jest według człowieka. Albowiem ja anim
jej wziął, anim się jej nauczył od człowieka, ale
przez objawienie Jezusa Chrystusa" (Gal. 1:11,12). Dalej powiada on:
"Albowiem ten, który był skuteczny przez Piotra w apostolstwie
między obrzezanymi [Żydami], skuteczny był i we mnie między
poganami" (Gal. 2:8). A to, że godnym był zajęcia
stanowiska apostoła, stwierdza nie tylko jego gorliwość dla
Pana i dla braci, jego gotowość położenia życia
za braci i spędzanie każdego czasu i energii dla ich błogosławieństwa,
lecz także, kiedy ktoś poddał w wątpliwość
jego apostolski stosunek do Kościoła, Paweł po prostu
wskazał na błogosławieństwo, jakie Pan zlewa na jego
objawienia i posłannictwo itd., podając to jako dowód, że
"nie był w niczym podlejszy" od innych Apostołów - 1
Kor. 9:1; 2 Kor. 11:5,23; 12:1-7,12; Gal. 2:8; 3:5.
Zamiarem Pana nie było, aby apostołowie działali
jedynie między Żydami; przeciwnie, Pismo Święte
inaczej mówi. Pan pouczył jedenastu apostołów, że praca
ich i posłannictwo przeznaczone są ostatecznie dla wszystkich
ludzi, chociaż z początku mieli czekać w Jeruzalemie na
przekazanie im władzy, aby tam rozpocząć niesienie świadectwa.
Pan nasz powiedział:, "Ale przyjmiecie moc Ducha Świętego,
który przyjdzie na was; i będziecie mi świadkami i w
Jeruzalemie i we wszystkiej ziemi Judzkiej, i w Samarii, aż do
ostatniego kraju ziemi" (Dz.Ap. 1:8). To świadczenie trwało
nie tylko przez okres życia apostołów, lecz trwa aż do
dzisiaj. Apostołowie ciągle jeszcze nauczają, napominają
i zachęcają nas. Śmierć ich nie przerwała ich posłannictwa.
Ciągle jeszcze przemawiają, dają świadectwo i ciągle
są Pańskimi narzędziami mówczymi dla Jego wiernych.
NATCHNIENIE
APOSTOŁÓW
Dobrze jest, że mamy zaufanie do Apostołów, jako do
wiarygodnych świadków, czyli historyków, oraz że uważamy
ich świadectwa jako szczere i uczciwe, gdyż nie starali się
oni o bogactwa ani o zaszczyty wśród ludzi, poświęciwszy
wszystkie swoje ziemskie pragnienia dla gorliwości ku wskrzeszonemu i
uwielbionemu Panu. Świadectwo ich nie miałoby dla nas wartości,
gdyby nie byli oni takimi. Ale nadto znajdujemy w Piśmie Świętym,
że byli oni natchnionymi przewodami Pańskimi i że Pan
szczególnie kierował ich świadectwami, naukami, zwyczajami itd.,
jakie mieli wprowadzić do Kościoła. Świadczyli oni nie
tylko o rzeczach, które słyszeli i widzieli, lecz nadto świadczyli
o instrukcjach, jakie otrzymali za pośrednictwem Ducha Świętego.
Dlatego byli oni wiernymi szafarzami. "Tak niechaj o nas człowiek
rozumie, jako ... o szafarzach tajemnic Bożych", powiada Paweł
(1 Kor. 4:1). Tę samą myśl wyraził nasz Pan, kiedy mówił
o dwunastu apostołach "uczynię was rybakami ludzi",
oraz "paś owce moje", "paś baranki moje".
Apostoł powiada nadto: tajemnica [głębokie prawdy Ewangelii,
odnoszące się do wysokiego powołania, do Nowego Stworzenia
- Chrystusa] zakryta od wieków, jest teraz objawiona świętym
jego apostołom i prorokom przez Ducha. Cel tego objawienia jest,
"a iżbym objaśnił wszystkim, jakaby była społeczność
onej tajemnicy [na jakich warunkach można otrzymać uczestnictwo
w Nowym Stworzeniu] zakrytej od wieków w Bogu" (Efez. 3:3-11). Objaśniając
zaś jak Kościół ma budować się na podstawach
apostołów i proroków, mając Jezusa Chrystusa za kamień węgielny,
apostoł dodaje:, "Dlatego [dla budowania Kościoła,
świątyni Bożej] ja Paweł jestem więźniem
Chrystusa Jezusa za was pogan" - Efez. 2:20,22; 3:1.
Pocieszyciel był przyobiecany, aby "nauczył was
wszystkiego i przypomni wam wszystko, comkolwiek wam powiedział"
i "przyszłe rzeczy wam opowie" (Jan 14:26; 16:13). Do
pewnego stopnia odnosi się to do całego Kościoła, ale
specjalnie stosuje się do apostołów; i zaiste oddziaływa
to dotąd na cały Kościół przez tychże apostołów
- ich słowa ciągle jeszcze są przewodnikami, za pośrednictwem,
których Duch Święty naucza nas rzeczy tak nowych jak i starych.
Zgodnie z tą obietnicą możemy uważać natchnienie
apostolskie jako mające potrójny charakter. (1) Jako odświeżające
pamięć, w celu umożliwienia im odtworzenia sobie w myśli
wszystkich osobistych nauk Pana Jezusa. (2) Jako przewodnictwo w celu
zrozumienia prawdy zawartej w Boskim planie wieków. (3) Jako specjalne
objawienie rzeczy przyszłych - rzeczy, o których Pan oświadczył:
"Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie
możecie" - Jan 16:12.
Nie przypuszczajmy, że odświeżenie pamięci
apostołów należy rozumieć jako odtworzenie dosłownych
wyrażeń i porządku słów naszego Pana. Pisma apostołów
nie dowodzą nawet takiego dyktowania i pamięci. Jednakże
obietnica Pańska jest sama w sobie gwarancją poprawności
świadectw apostolskich. W każdej z czterech Ewangelii mamy
historię początków życia Pańskiego i Jego posłannictwa;
a jednak w każdej Ewangelii zachowana jest indywidualność
pisarza. Każdy w swój własny sposób zapisuje te szczegóły,
które wydają się mu najważniejsze. A pod kierunkiem i
nadzorem Pana te różne zapiski dają nam tak kompletną
historię, jaką tylko można sobie wyobrazić i jaka jest
konieczną do założenia wiary Kościoła w tożsamość
Jezusa jako Mesjasza proroczego, wiary w wypełnienie się
proroctw odnoszących się do Niego i wiary w fakty z Jego życia
i z Jego nauk. Gdyby natchnienie było pochodzenia słownego (gdyby
było dosłownym dyktowaniem) to nie trzeba aż czterech czy
więcej ludzi do powtarzania tej samej opowieści. Godnym jest
uwagi, że chociaż każdy pisarz wykazał swą
indywidualną wolność w wyrażeniach się i w
doborze wypadków, jakie uważał za najważniejsze, to jednak
Pan, przez swego Ducha Świętego, tak pokierował sprawę,
że nie opuszczono niczego, co tylko miało jakąś wartość.
Wszystko, co potrzeba, jest wiernie zanotowane, - "aby człowiek
Boży był doskonały, ku wszelkiej sprawie dobrej
dostatecznie wyćwiczony". Warto zauważyć, że
zapiski apostoła Jana uzupełniają zapiski trzech innych
ewangelistów - Mateusza, Marka i Łukasza - oraz, że Jan głównie
opowiada o okolicznościach i wypadkach opuszczonych przez tamtych.
Zapewnienie naszego Pana, że będzie prowadzić apostołów
przez Ducha Świętego, a przez apostołów i Nowe Stworzenie
"do wszystkiej prawdy", znaczy, iż to prowadzenie będzie
ogólnym raczej, a nie tylko dla jednostek - a wypełnienie tego jest
uwidocznione przez zapiski. Chociaż apostołowie (z wyjątkiem
Pawła) byli ludźmi nieuczonymi i prostakami, to jednak ich tłumaczenia
Pisma Świętego są bardzo znamienne. Mogli z łatwością
"zawstydzić mądrych mędrców" i teologów ówczesnych.
Błąd, choćby najwymowniej przedstawiony i osłonięty,
nie mógł się ostać wobec ich logicznych wniosków
wyprowadzonych z Zakonu, z proroków i nauk naszego Pana. Żydowscy
doktorowie Zakonu zauważyli to, i "poznali je, iż byli z
Jezusem" - że nauczyli się Jego doktryn i naśladowali
Jego ducha - Dz.Ap. 4:5,6,13.
Listy apostolskie składają się z logicznych argumentów,
opartych na natchnionych pismach Starego Testamentu i na słowach
samego Pana. A wszyscy, którzy przez cały ten Wiek Ewangelii mieli
tego samego ducha i postępowali za argumentami tych wyrazicieli Pańskich,
prowadzeni są do tych samych prawdziwych wyników:, że wiara
nasza nie gruntuje na mądrości ludzkiej, ale na mocy Bożej
(1 Kor. 2:4,5). W każdym bądź razie, w naukach tych i w ich
historycznych przedstawieniach nie znajdujemy dowodów jakiegoś dosłownego
dyktowania - dowody, że apostołowie byli tylko opanowani przez
Jezusa, mówiąc i pisząc w sposób mechaniczny, jak to czynili
prorocy za dawnych czasów. Apostołowie raczej widzieli i pojmowali
jasnym umysłem zamiary i cele Boskie, i dlatego jasno takowe objaśniali
i wyrażali. Tak samo wszyscy ludzie Pańscy, idąc za wskazówkami
apostołów, mogli wzrastać w łasce, w znajomości i miłości,
co umożliwiało im, że "mogli doścignąć
ze wszystkimi świętymi, która jest szerokość i długość
i głębokość i wysokość; i poznać miłość
Chrystusową, przewyższającą wszelką [ludzką]
znajomość" - Efez. 3:18,19.
Jesteśmy zupełnie usprawiedliwieni w przekonaniu, że
inne nauki apostołów i ich historyczne zapiski były tak
nadzorowane przez Pana, że nie zakradły się do nich niewłaściwe
słowa, oraz, że prawda została podana w takiej formie, iż
stanowi "pokarm na czas słuszny" dla domowników wiary aż
do dni dzisiejszych. Pan nasz naprzód już wskazał na to
czuwanie i dozorowanie apostołów ze strony Boga, mianowicie, kiedy
wyraził się:, "Cobyściekolwiek związali na ziemi,
będzie związane i na niebie; a cobyście rozwiązali na
ziemi, będzie rozwiązane i na niebie" (Mat. 18:18). Mamy to
rozumieć nie, że Pan ustępuje z praw swoich i staje się
posłusznym dyktowaniu apostołów, lecz, że apostołowie
będą w ten sposób pokierowani przez Ducha Świętego, iż
ich postanowienia względem Kościoła będą obowiązkowe.
W ten sposób Kościół w ogólności miał wiedzieć,
że sprawy są ustalone i niewzruszone, gdyż zadecydowane są
przez Pana oraz przez Apostołów.
"A
NA TEJ OPOCE ZBUDUJĘ KOŚCIÓŁ MÓJ"
Zgodnie z tym, skoro apostoł Piotr złożył
świadectwo, że Pan nasz był Mesjaszem, "Jezus
odpowiadając rzekł mu: Błogosławionyś Szymonie,
synu Jonaszowy! bo tego ciało i krew nie objawiły tobie, ale
Ojciec mój, który jest w niebiesiech. A Jać też powiadam,
żeś ty jest Piotr [petros - kamień, opoka]; a na tej
opoce zbuduję Kościół mój [ petra - skała,
wielka podstawowa opoka prawdy, którą przed chwilą wyznałeś]".
Sam Pan jest budowniczym, jak też On sam jest fundamentem, gruntem Kościoła:
"Albowiem gruntu innego nikt nie może założyć,
oprócz tego, który jest założony, który jest - Jezus Chrystus"
(1 Kor. 3:11). On jest wielką opoką, a świadectwo Piotra o
Nim było, więc świadectwem opoki - oświadczeniem o
podstawowych zasadach Boskiego planu. Apostoł Piotr w ten sposób
rozumiał tę sprawę i tak wyraził to swoje zrozumienie
(1 Piotra 2:5,6). Oświadczył, że wszyscy naprawdę poświęceni
wierni są "żywymi kamieniami", jakie przychodzą
do wielkiej Opoki planu Boskiego - do Jezusa Chrystusa - aby zbudować
się w świętą świątynię Bożą,
przez połączenie się z Nim - z fundamentem. Piotr, przeto
nie miał pretensji do twierdzenia, że jest sam podstawowym
kamieniem, nazywając siebie odpowiednio wraz z innymi "żywymi
kamieniami" (po grecku lithos) Kościoła - chociaż
petros, skała, opoka, oznacza większy kamień aniżeli
lithos. Wszyscy apostołowie, jako podstawowe kamienie będą
mieć w planie i w porządku Boskim większą ważność
niż ich bracia - Obj. 21:14.
KLUCZE
AUTORYTETU
W związku z tymi słowami Pan powiedział do Piotra:
"I tobie dam klucze królestwa niebieskiego, a cokolwiek zwiążesz
na ziemi, będzie związane i w niebiesiech" itd. Tak, więc
ten sam autorytet, który udzielił Pan apostołom w ogólności,
został powtórzony Piotrowi, z dodatkiem zaszczycenia go kluczami - władzą
otwierania, czyli autorytetu. Pamiętamy jak Apostoł Piotr użył
tych kluczy Królestwa i jak dokonał otwarcia pracy nowej
dyspensacji, najpierw dla Żydów w Zielone Świątki, a potem
dla pogan w domu Korneliusza. Czytamy, że w dniu Zielonych Świątek,
po wylaniu Ducha Świętego "Piotr stanąwszy z
jedenastoma" - objął inicjatywę; on otworzył,
a inni poszli za nim i zaproszenie Ewangelii zostało otwarte dla
Żydów. W przypadku Korneliusza Pan wysłał posłanników
do Piotra i specjalnie polecił mu w widzeniu, aby szedł za ich
zaproszeniem; w ten sposób użył Piotra do otwarcia drzwi
zmiłowania, wolności i przywilejów dla pogan - aby i oni mogli
wziąść udział w wysokim powołaniu Nowego
Stworzenia. Sprawy te są w zupełnej zgodzie z tym, cośmy
widzieli odnośnie do zamiarów Pana w związku z wyborem Jego
dwunastu apostołów. Im wyraźniej lud Boży pojmie fakt,
że tych dwunastu ludzi uczynił Pan swymi specjalnymi
przedstawicielami nowej dyspensacji, a ich słowa specjalnymi
przewodnikami prawdy odnośnie do Nowego Stworzenia, tym staranniej i
dokładniej lud ten będzie przygotowany do przyjęcia ich słów
i do odrzucenia nauk niezgodnych z apostolskim oświadczeniem.
"Ale jeśli nie chcą mówić według Słowa tego,
dzieje się to, dlatego, że nie masz w nich światła"
- Izaj. 8:20.
Ostatnia zapowiedź obietnicy Pana naszego brzmi: "On [Duch
Święty Ojca] pokaże wam rzeczy przyszłe". To
wskazuje na specjalne natchnienie apostołów, a pośrednio na błogosławieństwa
i oświecenie ludu Pańskiego aż do samego końca tego
wieku, za pośrednictwem ich nauk. W ten sposób mieli być oni
nie tylko świętymi apostołami, lecz także prorokami,
przewidującymi przyszłe rzeczy dla Kościoła. Nie
trzeba przypuszczać, że wszyscy apostołowie byli użyci
w tym samym stopniu we wszystkich usługach. Faktem jest, że
jedni obdarzeni byli większym przywilejem przewidywania przyszłych
rzeczy, obok przywileju spełniania służby apostolskiej.
Apostoł Paweł wskazuje na różne rzeczy, jakie mają
przyjść: na wielkie odpadanie w Kościele; na objawienie się
"Człowieka Grzechu"; przepowiada tajemnicę wtórego
przyjścia naszego Pana, oraz, że nie wszyscy zaśniemy,
chociaż wszyscy musimy być przemienieni. Dalej wskazuje na
tajemnicę zakrytą od wieków i dyspensacji, mianowicie, że
Kościół (włączając tu pogan) będzie współdziedzicem
obietnicy zrobionej Abrahamowi - że jego nasienie będzie błogosławić
wszystkie rodzaje ziemi itd. Paweł wskazuje także na to, że
przy końcu wieku w Kościele będą panować złe
stosunki; że ludzie będą zamiłowani w przyjemnościach
bardziej niż w miłości do Boga; że będą mieć
pozory pobożności, ale będą zaprzeczać mocy tejże
pobożności; że będą gwałciciele przymierza
itd., oraz, że srogie "wilki" (niszczące wyższe
krytyki) nie oszczędzą trzody Pańskiej. Zaiste wszystkie
pisma Apostoła Pawła są wspaniale oświetlone przez
widzenia i objawienia rzeczy, które wtedy jeszcze należały do
przyszłości, więc nie mogły być właściwie
zrozumiane, ale które teraz są objawione świętym przez
typy i proroctwa Starego Testamentu - w świetle słów Apostoła
- ponieważ nadszedł na to "czas słuszny".
Apostoł Piotr również przewiduje nastanie fałszywych
nauczycieli w Kościele, którzy podstępnie i sekretnie wprowadzą
zgubne herezje, a nawet zaprzeczą, że Pan ich odkupił.
Spoglądając aż po dni nasze, Piotr powiada proroczo: "Przyjdą
w ostateczne dni naśmiewcy ... mówiący: Gdzież jest
obietnica przyjścia [obecności Chrystusa] Jego?" itd.
Piotr również prorokuje: "A on dzień Pański przyjdzie
jako złodziej w nocy" itd.
Apostoł Jakub prorokuje odnośnie do końca tego wieku,
mówiąc: "Nuż teraz, bogacze! płaczcie, narzekając
nad nędzami waszemi, które przyjdą ... zgromadziliście
skarb na ostatnie dni" itd.
Jednak najznakomitszym pod tym względem był Apostoł
Jan; był on największym prorokiem między apostołami:
jego widzenia, składające się na księgę
Objawienia, określają w znamienniejszy sposób rzeczy należące
do przyszłości.
APOSTOLSKA
NIEOMYLNOŚĆ
Z tego cośmy powyżej powiedzieli możemy całkiem
słusznie wnioskować, że apostołowie w ten sposób byli
kierowani przez Pana (za pośrednictwem Jego Ducha Świętego),
iż wszystkie ich publiczne przemówienia pochodziły z
natchnienia Boskiego dla nauki Kościoła, a były tak samo
nieomylne jak przemówienia proroków w poprzednich dyspensacjach. Ale
chociaż jesteśmy pewni, co do prawdziwości ich świadectw,
oraz co do tego, iż wszystkie ich przemówienia do Kościoła
są zgodne z wolą Bożą, to jednak dobrze będzie
zbadać starannie pięć różnych okoliczności,
wspomnianych w Nowym Testamencie, które są zwykle przytaczane jako
sprzeczne z myślą, iż apostołowie nie błądzili
w swych naukach. Roztrząśnijmy takowe oddzielnie:
(1) Zaparcie się ze strony Piotra Pana naszego tuż przed
Jego ukrzyżowaniem. Nie ulega kwestii, że Piotr dał się
unieść tu w złym kierunku, a za to przestępstwo sam później
gorzko pokutował. Ale nie zapominajmy, że to przekroczenie,
chociaż popełnione po wybraniu go na apostoła, miało
miejsce jeszcze przed pomazaniem go przez Ducha Świętego w dniu
Zielonych Świątek, czyli przed Boskim mianowaniem go na apostoła
w całym tego słowa znaczeniu. Co więcej, nieomylność
przypisywana apostołom odnosi się do ich publicznych
przemówień i pism, a nie do wszystkich wypadków i chwil życiowych,
jakie niewątpliwie były dotknięte słabostkami ich
"glinianych naczyń" i zmazanych przez upadek odziedziczony
przez wszystkie Adamowe dzieci. Słowa Apostoła: "A mamy ten
skarb w naczyniu glinianym" zastosowane są widocznie do niego i
do innych apostołów, jak również do całego Kościoła
- odbiorców Ducha Świętego. Udział nasz, jako jednostek, w
wielkim pojednawczym dziele naszego Mistrza, pokrywa wszystkie te usterki
i słabości ciała, gdyż są one przeciwne naszym
pragnieniom jako Nowego Stworzenia.
Urząd apostolski dla służenia Panu i Kościołowi
nie miał nic wspólnego z samą słabością ciała,
a był im udzielony nie dla ich ludzkiej doskonałości, gdyż
Pan uczynił ich apostołami, gdy byli "ludźmi tymże
biedom jako i wy poddani" (Dz.Ap. 14:15). Urząd ten nie przyniósł
im restytucji - doskonałości ich ciał śmiertelnych -
lecz jedynie dał im nowy umysł i Ducha Świętego dla
kierowania nimi. Urząd ten nie uczynił ich i czynów doskonałymi,
ale jedynie panował nad ich myślami i uczynkami tak, że
publiczne nauki dwunastu apostołów były nieomylne - były Słowem
Pańskim. Taką samą nieomylność przypisują
sobie papieże - że kiedy papież przemawia ex cathedra,
czyli urzędowo, to panuje nad nim Bóg i nie pozwala mu błądzić.
Ta nieomylność papieży, dlatego jest przez nich przywłaszczana,
bo twierdzą, że są także apostołami - zapominając
i ignorując fakt nauczany przez Pismo Święte, że było
tylko "dwunastu apostołów Barankowych".
(2) Piotr przy pewnej sposobności był winnym obłudnego
postępowania (Gal. 2:11-14). To jest przytaczane jako dowód, że
apostołowie nie byli nieomylni w swych postępowaniach. Godzimy
się na to, wobec tego, że sami apostołowie o tym wspominają
(Dz.Ap. 14:15); ale powtarzamy, że te ludzkie słabości nie
były dopuszczane w ich wystąpieniach przy pracy apostolskiej -
kiedy "kazali Ewangelię przez Ducha Świętego z nieba
zesłanego" (1 Piotra 1:12; Gal. 1:11,12) - kiedy głosili ją
nie z ludzkiej mądrości, lecz z mocy Bożej (1 Kor. 2:5-16).
Ten błąd ze strony Piotra Bóg szybko naprawił przez apostoła
Pawła, który grzecznie, ale stanowczo "sprzeciwił się
mu w twarz i był [Piotr] godzien nagany". A że Piotr z
uznaniem przyjął napomnienie Pawła, oraz, że przezwyciężył
tę słabość wywyższania Żydów, mamy
najlepszy dowód z listów Piotra, w których wcale nie narzeka w tej
sprawie, ani nie okazuje braku wiary w uznaniu dla Pana.
(3) Twierdzą, że apostołowie oczekiwali wtórego
przyjścia Pańskiego, sądząc, iż nastąpi ono
bardzo prędko, jeszcze za ich życia, a więc błądzili
pod tym względem doktrynalnie, a zatem ich nauki są
niewiarygodne. Odpowiadamy: Pan pozostawił apostołów w niepewności,
co do czasu swego wtórego przyjścia i założenia Królestwa
- powiedział im poprostu, że mają czekać, aby w razie,
gdyby miało to nastać, mogli poznać i nie pozostawać w
ciemności, w jakiej będzie reszta świata. Zapytywanie ich w
tej sprawie po zmartwychwstaniu Pańskim spotkało się z taką
odpowiedzią ze strony Pana: "Nie wasza rzecz jest znać
czasy i chwile, które Ojciec w mocy swej położył".
Czyż możemy, więc winić apostołów za to, o czym
sam Pan powiedział, że będzie przez jakiś czas
tajemnicą Boską? Bez wątpienia nie możemy. Natomiast
znajdujemy, że pod kierownictwem Ducha Świętego, apostołowie
byli bardzo ostrożni w wypowiadaniu się o "rzeczach, które
mają przyjść", o czasach i chwilach dotyczących,
wtórego przyjścia. Zaś, co do tego, że spodziewali się
wtórego przyjścia za swego życia, to słowa ich wskazują
całkiem coś przeciwnego.
Naprzykład apostoł Piotr wyraźnie powiada, że
pisze swoje listy, aby były świadectwem dla Kościoła
po jego zgonie - czyli jest tu wyraźny dowód, że Piotr nie
spodziewał się żyć aż do założenia Królestwa
(2 Piotra 1:15). Apostoł Paweł, kiedy mówił, że
"czas jest krótki", nie starał się wykazać jak
krótki jest tenże czas. Patrząc ze stanowiska tygodnia złożonego
z siedmiu dni tysiącletnich - z których siódmy miał przynieść
Królestwo - to przeszło cztery szóste tego czasu oczekiwania już
upłynęły, a więc czas pozostały był krótki,
naprzykład w czwartek mówimy, że wkrótce tydzień się
skończy. Paweł także mówił o czasie swego odejścia,
o swej gotowości oddania życia. Wskazuje on, że dzień
Pański tak przyjdzie jako złodziej w nocy. Poprawia nawet niektóre
błędne przypuszczenia w tej sprawie, mówiąc: "abyście
się nie zaraz dali zrażać z zmysłu waszego, ani sobą
trwożyć, lub przez ducha lub przez mowę, list jakoby od nas
pisany, jakoby nadchodził dzień Chrystusowy. Niech was nikt nie
zwodzi żadnym sposobem: albowiem nie przyjdzie on dzień, ażby
pierwej przyszło odstąpienie i byłby objawiony człowiek
on grzechu, on syn zatracenia ... Izali nie pamiętacie, iż
jeszcze z wami będąc, o temem wam powiadał? A teraz wiecie,
co przeszkadza, aby był objawiony czasu swego".
(4) Zarzucają, że Paweł, który napisał: "Oto
ja Paweł mówię wam, iż jeśli się obrzezywać
będziecie, Chrystus wam nic nie pomoże" (Gal. 5:2), sprawił,
że Tymoteusz obrzezał się (Dz.Ap. 16:3). Zapytują, więc
nas, czy Paweł nie nauczał fałszywie i sprzecznie ze swoim
własnym świadectwem? Odpowiadamy: Nie! Tymoteusz był Żydem,
ponieważ jego matka była Żydówką (Dz. Ap. 16:1); a
obrzezanie było narodowym zwyczajem wśród Żydów, a
zwyczaj ten rozpoczął się przed Zakonem Mojżesza
i trwał tak długo, dopóki Chrystus nie położył
koniec zakonowi, przybiwszy go do swego krzyża. Obrzezanie było
dane Abrahamowi i jego nasieniu na 440 lat przed daniem Izraelowi, jako
narodowi, Zakonu na Górze Synaj. Piotr był mianowany apostołem
dla obrzezanych (tzn. Żydów), zaś Paweł apostołem dla
nieobrzezanych (tzn. pogan) - Gal. 2:7,8.
Jego argument zawarty z Liście do Galatów 5:2, nie odnosił
się do Żydów. Przemawiał on do pogan, którzy tylko,
dlatego pragnęli lub myśleli o obrzezaniu, bo jacyś fałszywi
nauczyciele powiadali im, że muszą trzymać się
Przymierza Zakonu, oraz przyjąć Chrystusa - chcąc w
ten sposób doprowadzić pogan do zignorowania Nowego Przymierza.
Apostoł Paweł wskazuje tu, że dla pogan obrzezać się
(z takiego powodu jak wyżej podano) znaczyłoby wyrzec się
Przymierza Łaski, a wobec tego wyrzec się i całego dzieła
Chrystusowego. Paweł nie sprzeciwiał się temu, aby Żydzi
utrzymywali nadal swój narodowy zwyczaj obrzezania. Widoczne jest to z
jego słów w 1 Liście do Koryntian 7:18,19, jak również z
postępowania z Tymoteuszem. Nie, dlatego, żeby to było
potrzebne Tymoteuszowi lub innym Żydom, ale dlatego, że
Tymoteusz miał iść między Żydów po większej
części, a obrzezanie miało mu wyjść na korzyść
- dając zaufanie wśród Żydów. Ale widzimy jak uporczywie
sprzeciwiał się temu Paweł, kiedy nieco nie rozumiał
tej sprawy, chciał, aby Tytus, czystej krwi Grek, został
obrzezany - Gal. 2:3-5.
(5) Postępowanie Pawła, o którym jest mowa w Dziejach
Apostolskich 21:20-26, uważane jest przez niektórych jako sprzeczne
z jego własnymi naukami o prawdzie, oraz jako dowód jego błądzenia
pod względem doktryn i praktyk. Twierdzą, że z powodu złego
postąpienia w tym wypadku, Paweł musiał tak bardzo cierpieć
jako więzień i ostatecznie został odesłany do Rzymu.
Ale taki pogląd nie jest poparty przez fakty z Pisma Świętego.
Zapiski wykazują, że przez całe te swoje doświadczenia
Paweł cieszył się sympatią i poparciem wszystkich
innych apostołów, a przede wszystkim stale miał łaskę
Pańską. Jego doświadczenia były na wzór innych apostołów.
Zanim jeszcze udał się do Jeruzalemu (Dz.Ap. 21:10-14), miał
on przepowiedziane proroczo, że czekają go kajdany i więzienie.
Ale będąc wiernym w przekonaniu o swoich obowiązkach, Paweł
zniósł dzielnie wszystkie te przepowiedziane przeciwności. A
kiedy znalazł się w tej trudności, czytamy, że: "Stanąwszy
przy nim Pan rzekł: Bądź dobrego serca Pawle! albowiem jakoś
o mnie świadczył w Jeruzalemie, tak musisz świadczyć
i w Rzymie". Następnie Pan znowu okazał mu swą łaskę,
kiedy czytamy: "Stanął przy mnie tej nocy Anioł Boga
tego, któregom ja jest, i któremu służę; mówiąc:
Nie bój się Pawle, musisz stawiony być przed cesarzem, a oto
darował cię Bóg wszystkimi, którzy płyną z tobą"
- Dz.Ap. 23:11; 27:23,24.
Wobec tych faktów musimy starać się zrozumieć postępowanie
Pawła odpowiednio do jego śmiałego i szlachetnego
zachowywania się - a zarazem musimy cenić pracę i świadectwo,
które Bóg nie tylko nie skarcił, lecz owszem pochwalił. Badając
teraz ustępy z Dziejów Apostolskich 21:21-27, spostrzegamy, że
Paweł nie nauczał, aby nie obrzezywać dziatek nawróconych
Żydów, ani nie odrzucał Mojżeszowego Zakonu - raczej
szanował ten zakon, wskazując na większe i wspanialsze
rzeczywistości, jakie Zakon Mojżeszowy tak silnie wyobrażał
(w swych typach). Zamiast odrzucać Mojżesza i Zakon, mówiąc:
"Zakon jest sprawiedliwy i święty i dobry", oraz,
że przez Zakon wzrosła znajomość niegodziwości
grzechu. Mówił także, iż Zakon był tak wspaniały
i wielki, że żaden niedoskonały człowiek nie mógł
mu być w zupełności posłusznym, a dopiero Chrystus
przez wypełnienie przepisów Zakonu zdobył nagrodę i teraz
przez Przymierze łaski ofiarowuje żywot wieczny i błogosławieństwo
jako dar dla tych, którzy nie mogli zachować zakonu, ale którzy
przez wiarę przyjęli, jako pokrycie swych niedoskonałości,
Jego doskonałe posłuszeństwo i ofiarę, i którzy stali
się Jego naśladowcami na ścieżce sprawiedliwości.
Pewne obrządki żydowskiej dyspensacji - takie jak posty,
uroczystości podczas nowiu, oraz dni sabatowe i święta - były
figurą duchowych prawd, należących do Wieku Ewangelii.
Apostoł wyraźnie powiada, że Ewangelia Nowego Przymierza
nie zaleca ani nie zabrania tych obrządków (Wieczerza Pańska i
Chrzest były jedynymi obrządkami przekazanymi nam, a te były
nowymi obrządkami) - Kol. 2:16,17; Łuk. 22:19; Mat. 28:18.
Jeden z tych żydowskich rytuałów, nazwany "oczyszczeniem",
był nawet zachowany przez Pawła i czterech Żydów, w
wypadku, jaki teraz badamy. Będąc Żydami mieli oni prawo,
jeśli chcieli, nie tylko poświęcić się Bogu w
Chrystusie, lecz także wykonywać symbol tego oczyszczenia.
I to właśnie uczynili - ludzie będący z Pawłem
uczynili nadto przysięgę, czyli ślub, że upokorzą
się przed Panem i przed ludem, przez ogolenie swych głów. Takie
symboliczne ceremonie kosztowały pewną sumę, a opłaty
za takowe miały prawdopodobnie iść na pokrycie wydatków
świątyni.
Apostoł Paweł nigdy nie nauczał Żydów, że
zostali uwolnieni od zakonu - a przeciwnie, uczył, że
Zakon panuje nad każdym z nich, tak długo jak oni żyją.
Ale z drugiej strony wykazał, że jeśli Żyd przyjął
Chrystusa i stał się "umarłym z Nim", to
fakt ten uwalnia od zakonu takiego Żyda i czyni go wolnym człowiekiem
Bożym w Chrystusie (Rzym. 7:1-4). Natomiast nawróconym poganom
powiadał, że nigdy nie byli pod żydowskim Przymierzem
Zakonu, dlatego wykonywanie z ich strony ceremonii i rytuałów żydowskiego
zakonu oznaczałoby, iż wierzą w swoje zbawienie z tych
symbolów, zamiast w zupełności polegać na zasłudze
ofiary Chrystusowej. A na takie nauczanie zgodzili się wszyscy apostołowie
- zobacz: Dz.Ap. 21:25; 15:20,23-29.
Naszym przekonaniem jest, że Bóg użył w
najcudowniejszy sposób dwunastu apostołów, uczyniwszy z nich
odpowiednich posłanników Jego prawd i prowadząc ich w
nadnaturalny sposób we wszystkich pisanych przez nich sprawach - tak,
że nie ominęli niczego, co jest potrzebne dla człowieka Bożego.
W ich oryginalnych słowach pisanych Bóg objawił taką
troskliwość i mądrość, że nawet apostołowie
nie przypisywali tego sobie samym. Niech, więc będzie Bogu chwała
za tę niewzruszoną podstawę naszej wiary!
APOSTOŁOWIE
NIE BYLI PANAMI PAŃSKIEGO DZIEDZICTWA
Czy apostołów należy uważać pod jakimkolwiek
względem za udzielnych panów w Kościele? Albo inaczej,
czy którykolwiek z nich zajął miejsce głowy? Albo, czy
wszyscy razem utworzyli wspólną głowę, aby zająć
miejsce i objąć panowanie lub rządy w Kościele? Albo,
czy którykolwiek z nich był tym, czym mienią się papieże
rzymscy, podający się za następców apostołów - zastępcami
Chrystusa dla Kościoła, będącego Jego ciałem?
Przeciwko takim przypuszczeniom mamy wyraźne oświadczenie
Pawła (Efez. 4:4,5) "Jedno ciało" i "jeden
Pan"; a wobec tego wśród różnych członków tego ciała,
choćby niektóre członki były bardzo ważne, należy
uznawać jednego tylko Pana i Głowę. To samo zaznaczył
najwyraźniej i sam Pan, kiedy przemawiał do rzeszy i do swych
uczniów: "Nauczeni w piśmie i faryzeuszowie ... miłują
... aby ich nazywali: Mistrzu! Ale wy nie nazywajcie się mistrzami;
albowiem jeden jest Mistrz wasz Chrystus; ale wyście wszyscy braćmi"
(Mat. 23:1,2,6-8). Zaś przemawiając do apostołów, Jezus
rzekł: "Wiecie, iż ci, którym się zda, że władzę
mają nad narody, panują nad nimi, a którzy z nich wielcy są,
moc przewodzą nad nimi. Lecz nie tak będzie między wami;
ale ktobykolwiek chciał być wielki między wami, będzie
sługą waszym, a ktobykolwiek z was chciał być
pierwszym, będzie sługą wszystkich. Bo i Syn Człowieczy
nie przyszedł, aby mu służono, ale aby służył
i aby dał duszę swą na okup za wielu" - Marek
10:42-45.
Nie mamy nawet żadnego dowodu jakoby pierwotny Kościół
uważał apostołów za panów w Kościele, lub jakoby którykolwiek
z apostołów przybrał sobie taką godność. Postępowanie
ich było dalekie od papieskiego pojęcia panowania i od
zachowania się wybitnych kapłanów różnych sekt chrześcijańskich.
Naprzykład Piotr nigdy nie nazwał się "księciem
apostołów", jak nazywają go papiści. Ani Piotr, ani
inni apostołowie, nie tytułowali się wzajemnie, ani też
nie odbierali takiej czci ze strony Kościoła. Nazywali siebie i
innych po prostu: Piotr, Jan, Paweł itd., albo brat Piotr, brat Jan,
brat Paweł itd.; zaś wszyscy w Kościele pozdrawiali się
podobnie - jako bracia lub siostry w Chrystusie (zobacz: Dz.Ap. 9:17;
21:20; Rzym. 16:23; 1 Kor. 7:15; 8:11; 2 Kor. 8:18; 2 Tes. 3:6,15; Filemon.
7:16). A jest napisane, że nawet sam Pan nie wstydził się
nazywać ich wszystkich "braćmi" (Żyd. 2:11), tak
daleki będąc od przybierania dominującego stanowiska,
chociaż miał prawdziwy i powszechnie uznany autorytet Pana.
Wybitni ci słudzy w pierwotnym Kościele nigdy nie występowali
w jakiś szatach kapłańskich, z krzyżami lub różańcami
i innymi ozdobami, przyjmując cześć i pokłony od ludu.
Albowiem Pan nauczył ich, że najpierwszy między nimi był
ten, który najbardziej służył. Tak naprzykład, kiedy
prześladowanie rozproszyło Kościół i wypędziło
wyznawców, z Jeruzalemu, "jedenastu" odważnie wytrwało
na stanowisku, gotowi spełnić wszystko, co wypadnie, ponieważ
w tym czasie prób Kościół poza granicami miasta oglądałby
się na nich w Jeruzalemie po pomoc i zachętę. Gdyby apostołowie
uciekli, cały Kościół uczułby rozprzężenie
i przestrach. Tymczasem widzimy jak Jakub ginie od miecza Herodowego;
Piotr, mając ten sam los na widoku, został wtrącony do więzienia
i przykuty łańcuchami do dwóch żołnierzy (Dz.Ap.
12:1-6); Paweł i Silas ponieśli liczne plagi i potrącenia w
czasie swego posłannictwa, a następnie zostali wtrąceni do
więzienia, a stopy ich zakuto w kłody. A Paweł znosił
"wielki ból utrapienia" (Dz.Ap. 16:23,24; 2 Kor. 11:23-33). Czy
wyglądali oni jak wielcy panowie, albo czy postępowali jak
panowie? Napewno nie.
Piotr bardzo wyraźnie mówi o tej sprawie, kiedy doradzał
starszym, aby "paśli trzodę Bożą". Nie mówił
paście waszą trzodę, wasz lud, wasz Kościół,
jak mówi dzisiaj wielu teraźniejszych księży, lecz paście
trzodę Bożą, nie jako panujący, lecz jako ci,
którzy mają być wzorem dla trzody - wzorem pokory, wierności,
gorliwości i pobożności (1 Piotra 5:1-3). A Paweł
powiada:, "Bo mam za to, iż Bóg nas ostatnich Apostołów
wystawił jakoby na śmierć skazanych; albowiem staliśmy
się dziwowiskiem światu Aniołów i ludziom. Myśmy głupi
dla Chrystusa ... myśmy słabi ... i łakniemy i pragniemy i
nadzy jesteśmy i bywamy policzkowani i tułamy się, i
pracujemy, robiąc własnymi rękami; gdy nas hańbią,
dobrorzeczemy, gdy nas prześladują, znosimy; gdy nam złorzeczą,
modlimy się za nich; staliśmy się jako śmiecie tego
świata i jako omieciny u wszystkich, aż dotąd" (1 Kor.
4:9-13). We wszystkich tych rzeczach nie bardzo oni wyglądali na panów.
A sprzeciwiając się niektórym braciom, którzy starali się
przywłaszczyć sobie panowanie nad dziedzictwem Bożym, Paweł
powiada ironicznie: "Jużeście nasyceni, jużeście
ubogaceni, bez nas królujecie"; ale następnie doradza jedyną
drogę, a tą jest pokora, mówiąc: "bądźcie
naśladowcami moimi" pod tym względem. A następnie:
"Tak niechaj o nas człowiek rozumie, jako o sługach
Chrystusowych i o szafarzach tajemnic Bożych" - 1 Kor. 4:8,16,1.
A ten sam apostoł dodaje:, "Ale jako nas Bóg sobie
upodobał, żeby nam była zwierzona Ewangelia, tak mówimy;
nie jako ludziom się podobając, ale Bogu, który sobie upodobywa
serca nasze. Albowiem nigdyśmy nie używali mowy pochlebnej, jako
wiecie; aniśmy pod zasłoną, czego łakomstwu dogadzali;
Bóg jest świadkiem. Aniśmy szukali od ludzi chwały - ani
od was, ani od inszych, mogąc być wam ciężkimi, jako
Apostołowie Chrystusowi. Aleśmy byli skromnymi między wami,
jako gdy mamka odchowuje dziatki swoje" (1 Tes. 2:4-7). Apostołowie
nie dawali ani "bulli", ani "anatemów", natomiast między
ich wyrażeniami spotykamy takie, jak: "gdy nam złorzeczą,
modlimy się za nich"; "proszę cię też,
towarzyszu wierny"; "starszemu nie łaj, ale jako ojca
napominaj" - 1 Kor. 4:13; Filip. 4:3; 1 Tym. 5:1.
Kościół pierwotny odpowiednio szanował pobożność
i wyższą duchową znajomość i mądrość
apostołów, uważając ich za to, czym byli w rzeczywistości,
mianowicie za specjalnie wybranych ambasadorów Pana, i siadając u
ich stóp jako uczniowie, ale nie jako bezmyślni i bezkrytyczni, lecz
skłonni do wypróbowania ich ducha i zbadania ich świadectw (1
Jana 4:1; 1 Tes. 5:21; Izaj. 8:20). A apostołowie, ucząc ich,
wpajali tu usposobienie umysłu, które wymaga dowodów dla ich
nadziei i zachęcania ich. Gotowi byli spotykać swych uczniów
nie ze słowami ludzkiej mądrości (ludzkiej filozofii i
teorii), lecz w okazaniu Ducha i mocy, aby się wiara Kościoła
gruntowała nie na mądrości ludzkiej, ale na mocy Bożej
(1 Kor. 2:4,5). Nie popierali wcale ślepego i przesądnego
poszanowania dla siebie.
Czytamy, że Berianie "byli zacniejsi nad one, co byli w
Tessalonice, którzy przyjęli słowo Boże ze wszystką
ochotą, na każdy dzień rozsądzając Pismo, jeśliby
się tak miało". A ustawicznym staraniem apostołów było
wykazać, że opowiadana przez nich Ewangelia jest tą samą
Ewangelią, którą niejasno wyrażali starożytni prorocy,
"którym objawione jest, że nie samym sobie, ale nam [ciału
Chrystusowemu] tem usługiwali, co wam teraz zwiastowano przez tych [apostołów],
którzy wam kazali Ewangelię przez Ducha Świętego z nieba
zesłanego" (1 Piotra 1:10-12). Że była to ta sama
Ewangelia żywota i nieśmiertelności wyprowadzona na światło
przez samego Pana. Dalej, że jej większe rozszerzenie i
wszystkie jej szczegóły, odkryte przez nich dla Kościoła
pod kierunkiem i nadzorem Ducha Świętego (czy to przez specjalne
objawienia, czy przez bardziej naturalne środki, z których oba te
sposoby były użyte), że wszystko to było wypełnieniem
obietnicy Pańskiej, danej apostołom, a przez nich całemu Kościołowi
- "Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść
nie możecie".
Słusznie, więc czynili Beriańczycy, badając i
rozsądzając Pisma, aby się przekonać czy świadectwa
apostołów zgadzają się ze świadectwami Zakonu i
proroków, oraz porównując takowe z naukami naszego Pana. Pan nasz również
nakłaniał do podobnego sprawdzenia Jego świadectwa przez
Zakon i proroków, mówiąc: "Badajcie się Pism, a one są,
które świadectwo wydają o mnie". Całe Boskie świadectwo
musi być w harmonii, bez względu na to czy przykazane jest przez
Zakon, przez proroków, czy przez Pana lub apostołów. Harmonia ta i
zgodność są dowodem ich Boskiego natchnienia. Bogu dzięki!
przekonywujemy się, że harmonia ta istnieje, gdyż Pisma
Święte Starego i Nowego Testamentu tworzą to, co sam Pan
określił jako "cytrę Bożą" (Obj. 15:2).
A różne świadectwa Zakonu i proroków są wieloma strunami
na cytrze, które nastrojone przez Ducha Świętego, w nas
mieszkającego, i trącane palcami wiernych i oddanych sług i
badaczy prawd Boskich, wydają ze siebie najcudowniejsze dźwięki
i melodie, jakie kiedykolwiek dochodziły do uszu śmiertelników.
Chwalmy Pana za wspaniałą melodię błogosławionej
"pieśni Mojżesza i Baranka", jaką poznaliśmy
przez Świadectwo Jego świętych apostołów i proroków,
nad którymi Wodzem jest Jezus Chrystus!
Ale chociaż świadectwo Pana i apostołów musi
harmonizować się z świadectwami Zakonu i proroków, musimy
spodziewać się, że będzie ono stwierdzać i zaświadczać
rzeczy nowe oraz i stare; albowiem prorocy kazali nam tak się
spodziewać (Mat. 13:35; Ps. 78:2; 5 Moj. 18:15,18; Dan. 12:9).
Znajdujemy też w nim nie tylko wyjaśnienie ukrytych prawd starożytnego
proroctwa, lecz także odkrycie nowych objawień prawdy.
APOSTOŁOWIE,
PROROCY, EWANGELIŚCI, NAUCZYCIELE
Stosownie do ogólnego pojęcia w chrześcijaństwie,
Pan pozostawił sprawę organizacji Kościoła w takim
stopniu, że wcale nie odpowiadało to celom przez niego nakreślonym,
spodziewając się, że lud Jego użyje własnej mądrości
w sprawie organizacji. Wielu ludzi o najrozmaitszym nastroju umysłowym
popierało mniej lub więcej ścisłą organizację,
i dlatego widzimy teraz w całym świecie jak chrześcijanie
zorganizowali się w najrozmaitszy sposób, z mniejszą lub większą
surowością, a każda organizacja przypisuje sobie większe
korzyści z powodu ich szczególnych denominacji lub systemów. Takie
przekonanie jest błędne! Nierozsądnie jest przypuszczać,
że Bóg, wiedząc o Nowym Stworzeniu jeszcze przed założeniem
świata, byłby tak niedbałym w Swoim dziele, iż
pozostawiłby Swoich wiernych ludzi bez jasnego zrozumienia Jego woli,
i bez odpowiedniego zarządzenia, lub organizacji, dla ich własnego
dobra. Dążność umysłu ludzkiego jest albo
anarchia, czyli nieład i bezrząd, albo bardzo ścisła
organizacja i niewola. Władza Boska unika obu tych skrajnych rzeczy i
daje dla Nowego Stworzenia bardzo prostą organizację, wolną
od jakichkolwiek krępujących więzów. Zaiste Pismo Święte
nakazuje każdemu pojedynczemu chrześcijanowi: "Stójcie
tedy w tej wolności, którą nas Chrystus wolnymi uczynił, a
nie poddawajcie się znowu pod jarzmo niewoli" - Gal. 5:1.
Wykazując to Boskie zarządzenie, musimy trzymać się
w zupełności i jedynie Pism Boskiego pochodzenia, a ignorować
zupełnie historię kościelną - pamiętając,
że przepowiedziane "odpadanie" zaczęło się
już w czasach apostolskich, doszedłszy do szczytu w systemie
papieskim. Przyjmując zapiski biblijne, możemy obok Nowego
Testamentu przyjąć i typowe zarządzenia Zakonu, ale ciągle
należy pamiętać, że figury i typy wyobrażają
nie tylko sprawy Wieku Ewangelii, lecz także zarządzenia, jakie
będą miały miejsce w przyszłym Wieku Tysiąclecia.
Naprzykład, Dzień Pojednania i jego dzieło przedstawiał
ten Wiek Ewangelii. W dniu tym Najwyższy Kapłan nie ubierał
się w swe chwalebne szaty, lecz tylko w święte szaty, lub
lniane odzienie - wyobrażając przez to fakt, że w ciągu
Wieku Ewangelii ani Pan Jezus ani Kościół nie zajmują wyraźnego
miejsca chwały w oczach ludzi - całe ich stanowisko było
wyobrażone jako czystość i sprawiedliwość - co
wyobrażały lniane szaty, które w odniesieniu do Kościoła
symbolizują sprawiedliwość jego Pana i Głowy. Dopiero
po Dniu Pojednania Najwyższy Kapłan przybierał na siebie
wspaniałe szaty, co miało wyobrażać chwałę,
godność itd. Chrystusowego autorytetu i władzy w ciągu
Wieku Tysiąclecia. A Kościół wyobrażony jest również
wraz z Panem w tej figurze Dnia Pojednania; albowiem, gdy głowa Najwyższego
Kapłana wyobrażała naszego Pana i Mistrza, to ciało
wyobrażało Kościół. Zaś chwalebne i bogate szaty
wyobrażały godność i zaszczyt całego Królewskiego
Kapłaństwa, kiedy przyjdzie dla niego czas wywyższenia.
Hierarchia papieska (twierdząc fałszywie, że królowanie
Chrystusowe jest dokonane przez zastępstwo, oraz, że papieże
są wicekrólami Chrystusa, a kardynałowie, arcybiskupi i biskupi
reprezentują Kościół w chwale i w mocy) stara się sfałszować
i podrobić chwałę i godność zwycięzców
Nowego Stworzenia w swych wspaniałych i bogatych szatach, jakie noszą
urzędnicy tej organizacji. Jednakowoż prawdziwe Królewskie Kapłaństwo
ciągle jeszcze nosi białe szaty ofiarne i czeka na prawdziwego
Pana Kościoła i na prawdziwe wywyższenie do "chwały,
czci i nieśmiertelności", kiedy ostatni członek z pośród
wybranych dokończy swego udziału w ofierze.
Szczególnie musimy uciekać się do Nowego Testamentu po
wskazówki odnoszące się do organizacji i przepisów Kościoła
w ciągu dni jego poniżenia i ofiary. Że reguły te nie
są podane w ścisłej formie, fakt ten nie powinien nas
powstrzymać od przekonania, że jednak tworzą one kompletny,
zupełny system. Musimy walczyć przeciwko naturalnym
spodziewaniom naszego przewrotnego sądu, w odniesieniu do praw, pamiętając,
że Kościół jako synowie Boży otrzymali "doskonały
zakon wolności", gdyż nie są już dłużej
sługami, lecz synami, oraz dlatego, iż synowie Boży muszą
nauczyć się używać synowskiej wolności i wobec
tego muszą okazać bardziej absolutne posłuszeństwo
zakonowi i zasadzie miłości.
Apostoł podaje naszym umysłom obraz Nowego Stworzenia,
wyobrażający całą tę sprawę. Jest to postać
ludzka, głowa przedstawia Pana, różne części i członki
przedstawiają Kościół. W 1 Liście do Koryntian 12,
sprawa ta jest wspaniale opracowana, a przy tym z wielką prostotą
podane jest wyjaśnienie, że "jako ciało jedno jest, a
członków ma wiele, ale wszystkie członki ciała jednego,
chociaż ich wiele jest, są jednem ciałem: tak i Chrystus [jedno
ciało złożone z wielu członków]. Albowiem przez
jednego Ducha my wszyscy w jedno ciało jesteśmy
ochrzczeni [czy to Żydzi, czy poganie, czy wolni, czy niewolnicy]".
Apostoł następnie zwraca uwagę, że jak zdrowie ciała
zależy po większej części od łączności,
harmonii i współdziałania wszystkich członków, tak też
jest z Kościołem, ciałem Chrystusowym. Jeżeli jeden członek
cierpi ból lub poniżenie, albo też niesławę, wszyscy
inni członkowie są tym dotknięci dobrowolnie lub
niedobrowolnie, a jeśli jeden członek jest specjalnie błogosławiony,
pocieszony lub ożywiony, to wszyscy inni członkowie otrzymują
odpowiednie błogosławieństwo. Apostoł też
wskazuje (wiersz 23), że staramy się ukryć i zataić
wszystkie słabości i ułomności naszego naturalnego ciała,
dążąc do ulżenia i pomożenia tymże słabościom;
tak samo powinno być w Kościele, w ciele Chrystusowym - najsłabsi
i najułomniejsi członkowie powinni otrzymać specjalne
staranie i opiekę jak również szczerą miłość:,
"aby nie było rozerwania w ciele, ale iżby jedne członki
o drugich jednakież staranie miały" - zarówno dla
najpokorniejszych jak też i dla najbardziej uprzywilejowanych -
wiersz 25.
Stosownie do tego Pańskiego zorganizowania Kościoła,
jest on zaprawdę kompletnym. Ale jak w naturze, tak i w łasce -
gdzie organizacja jest kompletna, tam istnieje potrzeba jakichś wiązań
i spoideł. Drzewo jest starannie zorganizowane od korzeni aż do
gałązek, a jednak gałęzie nie trzymają się
na drzewie przez jakieś patentowe umocowania, przez sznury lub śruby,
albo przez przepisy i prawa. Tak samo jest i z ciałem Chrystusowym.
Jeżeli jest ono właściwie dostosowane i zharmonizowane na
zasadach podanych przez Pana, to nie trzeba mu sznurów, śrub ani wiązań
dla utrzymania razem członków - nie trzeba wówczas praw, wierzeń
i okazałych urządzeń ludzkich dla sprowadzenia razem
poszczególnych członków. Jeden Duch jest związką
łączności, a jak długo pozostaje duch żywota, tak
długo musi pozostać jedność ciała. W miarę
obfitości lub braku Ducha Pańskiego, jedność ta będzie
silną lub słabszą.
Apostoł postępuje dalej i wskazuje, że Bóg jest
nadzorcą spraw tej organizacji, tego Nowego Stworzenia, jakie sam
postanowił i urządził. Słowa Apostoła są:,
"Lecz wy jesteście ciałem Chrystusowym i członkami, każdy
z osobna. A niektórych Bóg postanowił w zborze [Ecclesia, ciało],
najprzód Apostołów, potem proroków, po trzecie nauczycieli; potem
cudotwórców, potem dary uzdrawiania, pomocników, rządców,
rozmaitość języków". Będzie to czymś nowym
dla tych, którzy zwykli stawiać się na miejscach chwały i
zaszczytów, na stanowiskach honorowych i służbowych w Kościele,
że Bóg obiecał nadzorować te sprawy wśród tych, którzy
odnoszą się do Niego po wskazówki, oraz kierują się
Jego Słowem i Duchem.
Więc Apostoł zapytuje: "Izali wszyscy są Apostołami?
Izali wszyscy prorokami, izali wszyscy nauczycielami?", przez co należy
rozumieć, że tak nie jest. Natomiast każdy zajmujący
takie stanowisko i uznany za jednego z powyżej wymienionych, powinien
wykazać dowody, że jest mianowany od Boga, oraz powinien spełniać
swój urząd nie dla przypodobania się ludziom, lecz w celu
przypodobania się wielkiemu nadzorcy Kościoła - jego Głowie
i Panu. Apostoł zwraca uwagę na fakt, że te różnice w
Kościele odpowiadają różnicom pomiędzy członkami
naturalnego ciała, oraz, że każdy członek jest
potrzebny. Oko nie może powiedzieć stopie: nie potrzebuję
ciebie; ani do ucha: nie potrzebuję ciebie; ani do ręki: nie
trzeba mi ciebie; gdyby wszystkie były tylko jednym członkiem,
to gdzie byłoby ciało? - "Albowiem ciało nie jest
jednym członkiem, ale wieloma" - wiersz 19,14.
Faktycznie jednak teraz nie ma tej samej rozmaitości członków
w Kościele; albowiem jak powiedział to Apostoł: "Języki
są za cud, nie tym, którzy wierzą, ale niewiernym",
podobnie rzecz miała się z cudami. Kiedy umarli apostołowie,
(w których spoczywała moc udzielania darów Ducha), oraz
kiedy umarli ci, którzy otrzymali od apostołów te dary, to cuda te
- dary - musiały przestać istnieć w Kościele,
jak zresztą przekonaliśmy się o tym. Ale mimo to w Kościele
nadal istnieje odpowiednie dzieło dla każdego mężczyzny
i kobiety - sposobność do służenia Panu, Prawdzie i
współczłonkom ciała Chrystusowego - stosownie do
naturalnych zdolności każdego. Kiedy minęły te cuda,
miejsce ich zajęło wykształcenie w Prawdzie i w znajomości
Pana, oraz w łaskach Ducha. Nawet wówczas, kiedy były jeszcze w
Kościele te niższe dary uzdrawiania, języków, objaśniania
i cudów, Apostoł napominał braci: "Starajcie się
usilnie o lepsze dary".
Bracia ci nie mogli starać się o apostolstwo, wobec tego,
że apostołów było tylko dwunastu; ale mogli pragnąć
lub starać się zostać prorokami lub nauczycielami. Apostoł
jednak dodaje: "A ja wam jeszcze zacniejszą drogę pokażę"
(wiersz 31). Przystępuje do wykazania, że ponad wszystkimi tymi
darami lub służbami w Kościele jest zaszczyt posiadania w
znacznym stopniu ducha Mistrzowego - Miłości. Wskazuje na to,
że najniższy członek w Kościele, który stara się
osiągnąć doskonałą miłość i takową
osiąga, jest wyższym i szlachetniejszym w oczach Pańskich,
aniżeli jakikolwiek apostoł, prorok lub nauczyciel, któremu
brakuje łaski miłości. Bez względu na jakość
i ilość darów, jeżeli brak jest miłości, cała
rzecz jest pusta i niewystarczająca w oczach Pańskich. Zaiste możemy
być pewni, że nikt nie utrzyma się długo w uznaniu Pańskim
na stanowisku apostoła, proroka lub nauczyciela, jeśli nie osiągnie
doskonałej miłości, albo conajmniej, jeśli nie dąży
do tego wzoru. Inaczej napewno człowiek taki popadnie w ciemność
lub stanie się nauczycielem błędu, zamiast być
nauczycielem Prawdy - stanie się sługą Szatana do
przesiewania braci.
W liście swym do Efezów (4:1-16) Apostoł powtarza tę
lekcję jedności Kościoła, jako jednego ciała o
wielu członkach pod jedną Głową, Jezusem Chrystusem, i
zjednoczonego przez jednego ducha - ducha miłości. Napomina
wszystkich takich członków, aby postępowali odpowiednio do
swego powołania w miłości, w pokorze, w długiej
cierpliwości, przebaczając sobie wzajemnie w miłości;
starając się o utrzymanie jedności Ducha "w związce
pokoju". W tym rozdziale Apostoł mówi o różnych członkach
ciała, przeznaczonych do specjalnych usług w tymże ciele, i
opowiada nam o celu tej służby, mówiąc: "I tenże
dał niektóre apostoły, a niektóre proroki, a drugie
ewangelisty, drugie też pasterze i nauczyciele: Ku spojeniu świętych,
ku pracy usługiwania [przygotowując ich do chwalebnej służby
w Królestwie Tysiąclecia], ku budowania ciała Chrystusowego: A
iżbyśmy się wszyscy zeszli w jedność wiary i
znajomości Syna Bożego, w męża doskonałego, w
miarę zupełnego Wieku Chrystusowego; abyśmy ... szczerymi będąc
w miłości, mogli rość w onego we wszystkim, który
jest Głową, to jest w Chrystusa, z którego wszystko ciało
przystojnie złożone i spojone we wszystkich stawach ... wzrost
ciału należący bierze ku budowaniu samego siebie w miłości"
- Efez. 4:11-16.
Pamiętajmy obraz nakreślony dla nas przez Apostoła -
obraz ciała ludzkiego, ale małego i nierozwiniętego. Apostoł
poucza, że jest wolą Bożą, aby wszystkie te rozmaite
członki rozwinęły się do doskonałości, do
zupełnej siły i mocy - "w męża doskonałego",
a obraz ten przedstawia Kościół, w jego właściwym i
kompletnym stanie. Prowadząc ten obraz przez cały wiek, aż
do czasu teraźniejszego, widzimy, że członek po członku
popadał w sen śmierci, oczekując na wielkie zorganizowanie
poranka Tysiąclecia w Pierwszym Zmartwychwstaniu; widzimy nad to,
że miejsca opróżnione przez tych, co usnęli, były ciągle
obsadzane innymi, tak, że Kościół nigdy nie był bez
zupełnej organizacji, chociaż od czasu do czasu mogło się
zdarzać, że u jednych członków była większa słabość,
a u innych znów większa moc. Jednakowoż staraniem wszystkich członków
i po wszystkie czasy powinno być dążenie wszelkimi siłami
do budowania ciała dla wzmocnienia członków, i dla ich
udoskonalenia w łaskach Ducha, "iżbyśmy się
wszyscy zeszli w jedność wiary".
Jedność wiary jest pożądaną; należy
do niej dążyć - ale nie do tego rodzaju jedności, o
jaką się powszechnie starają. Jedność ta ma być
na punkcie "wiary raz świętym podanej", w jej czystości
i prostocie, i z zupełną wolnością dla każdego członka
w wyborze innych zapatrywań na punkty mniejszej wagi, i bez żadnej
instrukcji, co do jakiś ludzkich rozumowań, teorii itd. Biblijne
pojęcie jedności opiera się na podstawowych zasadach
Ewangelii. (1) Na naszym odkupieniu przez kosztowną krew i na naszym
usprawiedliwieniu przez wiarę. (2) Na naszym poświęceniu,
oddaniu się Panu, prawdzie i jej służbie, oraz służbie
dla braci. (3) Bez tych podstawowych rzeczy, na których jedność
koniecznie musi polegać, nie może być biblijnej społeczności;
na każdym innym punkcie dopuszcza się zupełną wolność,
z tym jednak zastrzeżeniem, aby samemu widzieć i innym pomagać
do zobaczenia planu Boskiego w każdym jego szczególe. W ten sposób
każdy członek ciała Chrystusowego, zachowując osobistą
swą wolność, jest tak zupełnie oddany na usługi Głowy
i wszystkich innych członków, że sprawi mu przyjemność
oddając za nich wszystko, co posiada, nawet życie własne.
Rozważaliśmy już specjalną pracę apostołów,
oraz fakt, że liczba ich była ograniczona, jak również i
to, że ciągle jeszcze spełniają oni swe usługi
dla Kościoła, przemawiając jako narzędzia mówcze Pana
- przez Jego Słowo do Jego ludu. A teraz zbadajmy rzeczy odnoszące
się do innych usług Kościoła, o których Apostoł
wspomina jako o darach Pańskich dla ogólnego ciała, czyli Ecclesia.
Pan dał apostołów, proroków, ewangelistów, pasterzy i
nauczycieli dla błogosławienia ogólnego ciała, odnośnie
do jego obecnego jak i wiecznego dobra. Rzeczą tego ciała jest,
aby polegając gorąco na Panu, jako na Głowie, na Kierowniku
i Nauczycielu Kościoła, spodziewali się, szukali i
spostrzegali Jego dary we wszystkich szczegółach, i aby je przyjęli
i używali - jeżeli chcą mieć obiecane błogosławieństwo.
Dary te nie są Kościołowi siłą narzucane, a ci,
którzy zaniedbują je po otrzymaniu, poniosą odpowiednią
stratę. Pan nasz złożył te dary w Kościele zaraz
na jego początku i w ten sposób dał nam idealne urządzenie
Kościoła, pozostawiając swemu ludowi postępowanie za
tym wzorem i otrzymanie stosownego błogosławieństwa; ale
zarazem pozostawił Pan swemu ludowi do wyboru: zignorować ten wzór
i mieć odpowiednie trudności i rozczarowania. A więc jako
ci, którzy pragną postępować za Panem i być przez
Niego pouczanymi, starajmy się poznać sposób, w jaki On sam
ustanowił pierwotnie różnych członków i jakiego rodzaju
dary zlewał na swój lud potem, a to w celu, abyśmy mogli
rozpoznać, czy mamy do swego rozporządzenia tego rodzaju dar, i
abyśmy mogli tym gorliwiej starać się o takowe w przyszłości.
Apostoł oświadcza, że upodobało się Panu,
aby w ciele Jego nie było żadnych odszczepieństw - żadnych
podziałów. Przy ludzkich metodach rozdzielenia i odszczepieństwa
są nieuniknione - z wyjątkiem papiestwa w okresie jego największego
triumfu, kiedy ten nominalny system stał się potężnym
i używał drastycznych metod prześladowania w stosunku do
wszystkich, którzy w czymkolwiek nie zgadzali się z jego zarządzeniami.
To jednak była jedność oparta na sile, na przemocy -
zewnętrzna i pozorna jedność, a nie jedność wypływająca
z serca. Ci, których Syn uczynił wolnymi, nigdy nie mogą
uczestniczyć z serca w takiej jedności, w której osobista wolność
jest doszczętnie zniszczoną. Trudność z protestanckimi
denominacjami polega nie na tym, że są one za wolnościowe i
dlatego rozdzielone na zbyt liczne części, lecz raczej na tym,
że mają one ciągle jeszcze sporo ducha matczynej
organizacji, bez posiadania tej władzy, jaką papiestwo swego
czasu rozporządzało w celu gnębienia i uciskania wolności
myśli.. Niewątpliwie wprawimy wielu w zdumienie, twierdząc,
że zamiast obserwowanych teraz na każdym kroku rozdziałów
i odszczepieństw, rzeczywistą potrzebą Kościoła
Chrystusowego jest potrzeba jeszcze większej wolności - aż
wreszcie każdy poszczególny członek będzie wolny i niezależny
od wszelkich ludzkich związków, wierzeń, wyznań itd. Skoro
każdy poszczególny Chrześcijanin będzie stać w tej
wolności, jaką nas Chrystus wolnymi uczynił (Gal. 5:1; Jan
8:32) i każdy będzie posłusznym Panu i Jego Słowu, to
bardzo szybko rozpoznają wszyscy pierwotną wolność,
wpajaną przez Pismo Święte, a wszystkie prawdziwe dzieci Boże,
wszyscy członkowie Nowego Stworzenia, znaleźliby się przyciągnięci
do siebie, związani wzajemnie więzami miłości, o wiele
silniejszymi, od ludzkich związków w ziemskich systemach i społeczeństwach.
"Miłość Chrystusowa przyciska nas [trzyma nas
razem]" - 2 Kor. 5:14.
Wszyscy członkowie familii Aaronowej nadawali się do służby
kapłańskiej; jednakowoż istniały pewne ograniczenia,
zapory i dyskwalifikacje w związku z tą służbą. A
tak samo jest u pozafiguralnego "Kapłaństwa" - wszyscy
są kapłanami, wszyscy są członkami pomazanego ciała,
a pomazanie oznacza dla każdego zupełne upoważnienie
do kazania i nauczania wesołej nowiny, według tego, co napisano:
"Duch Panującego Pana jest nademną; przeto mię pomazał
Pan, abym opowiadał Ewangelię cichym, abym zawiązał
rany tych ...". Podczas gdy słowa te stosowały się
specjalnie do Chrystusa, Głowy Nowego Stworzenia, Królewskiego Kapłaństwa,
to równocześnie stosują się i do wszystkich Jego członków.
Wobec tego, w ogólnym znaczeniu, każde poświęcone dziecię
Boże ma przez swoje pomazanie z Ducha Świętego zupełne
upoważnienie, czyli polecenie do głoszenia Słowa:, "aby
opowiadać cnoty Tego, który nas powołał z ciemności
ku dziwnej swojej światłości" - 1 Piotra 2:9.
Jak wymagano od figuralnych kapłanów, aby byli wolni od
pewnych zmaz i ułomności, oraz aby doszli do pewnego wieku, tak
też i wśród członków Królewskiego Kapłaństwa są
tacy, którym brak kwalifikacji do służby publicznej, podczas
gdy inni posiadają takową. Każdy powinien skromnie (Rzym.
12:3,6) rozważyć w sobie miarę posiadanych przez siebie darów
Bożych, a z tego wywnioskować miarę swego szafarstwa i
odpowiedzialności. Podobnie wszyscy członkowie powinni rozpoznać
wzajemne swoje uzdolnienia naturalne oraz duchowe, i osądzić
odpowiednio, jaką jest Boża wola. W figurze ważnym
czynnikiem był wiek danej osoby; ale ten czynnik u pozafiguralnych
kapłanów ma oznaczać doświadczenie i rozwój charakteru. Ułomność
zezowatych oczu w figurze oznacza u pozafiguralnego kapłaństwa
brak jasnego wglądnięcia w rzeczy duchowe, co może być
słuszną przeszkodą dla publicznej służby w Kościele.
Podobnie wszystkie najrozmaitsze ułomności, jakie przeszkadzały
w figuralnym kapłaństwie, mogą przedstawiać rozmaite
moralne i fizyczne lub umysłowe ułomności i niezdolności
wśród pozafiguralnego Królewskiego Kapłaństwa.
Mimo to, jak zdeformowani kapłani w figurze korzystali z
wszystkich przywilejów innych kapłanów pod względem utrzymania,
jedzenia przaśnych chlebów, ofiar itd., tak też jest i z nami,
w pozafigurze - te ułomności, które mogą powstrzymać
członka ciała Chrystusowego od zajęcia miejsca publicznego
sługi Kościoła i Prawdy, nie potrzebują koniecznie
powstrzymywać jego duchowego rozwoju i uznania, że posiada on na
równi z innymi pełne prawa przy duchowym Pańskim stole i przy
tronie Jego łaski. Jak nikt nie mógł spełniać urzędu
Najwyższego Kapłana, z wyjątkiem tego, kto był bez
fizycznego kalectwa i w pełnym wieku, tak też i ci, którzy mają
służyć jako posłannicy Prawdy w "słowie i
nauce", nie mogą być nowicjuszami, lecz członkami ciała,
takimi, których dojrzałość charakteru, znajomość
i owoce Ducha uzdalniają do takiej służby. Tacy mają
być uznani za starszych - nie koniecznie za starszych w latach
naturalnego życia - lecz starsi, czyli dojrzalsi, co do znajomości
Prawdy i nadający się do rady i napominania braci zgodnie ze Słowem
Bożym
W takim zrozumieniu słowa "starszy", uznajemy słuszność
oświadczenia Pisma Świętego, że wszyscy, którzy biorą
udział w duchowej służbie dla Prawdy są właściwie
nazwani "starszymi"; bez względu na to, czy poza tym spełniają
służbę apostołów, ewangelistów, pasterzy lub
nauczycieli. Aby zająć którekolwiek z tych stanowisk i spełniać
służbę właściwie, trzeba być koniecznie
uznanym za Starszego w Kościele. Dlatego Apostołowie oświadczyli,
że są starszymi (1 Piotra 5:1; 2 Jana 1). W odniesieniu do
ministrantów (do sług) Kościoła, i odnośnie do ich
wyboru, spotykamy trzy nazwy w naszym powszechnym tłumaczeniu Biblii;
a mianowicie:
BISKUPI,
STARSI, PASTERZE
Jednakowoż te trzy nazwy błędnie są zastosowane
w odniesieniu do posług kościelnych w różnych sektach
chrześcijaństwa. Koniecznym, więc jest wytłumaczyć,
że słowo biskup oznacza dozorca, oraz, że każdy
naznaczony Starszy był uważany za dozorcę jakiejś
pracy, większej lub mniejszej. Tak na przykład przy jednej
sposobności Apostoł spotkał się ze starszymi Kościoła
w Efezie, i dając im przy pożegnaniu napomnienie, powiedział:
"Pilnujcież tedy samych siebie i wszystkiej trzody, w której
was Duch Święty postanowił biskupami [dozorcami]" -
Dz.Ap. 20:28.
Ale w skutek opatrzności Pańskiej, niektórzy z tych
starszych otrzymali szerszy zakres wpływów w Kościele, i
dlatego słusznie mogli być nazwani generalnymi dozorcami.
Takimi byli wszyscy Apostołowie - Apostoł Paweł, jako
posiadający szerszy zakres dozorowania, zwłaszcza wśród
zborów założonych w krajach pogańskich - w Azji mniejszej
i w południowej Europie. Ale to stanowisko generalnych dozorców nie
było przywiązane tylko do Apostołów. Pan w swej opatrzności
podniósł innych do tej godności służenia Kościołowi
w ten sposób - "nie dla sprośnego zysku, ale ochotnym umysłem"
- pragnąc służyć Panu i braciom. Początkowo służbą
taką zajął się Tymoteusz, który pod kierownictwem
Apostoła Pawła, a częściowo jako jego przedstawiciel
był polecany i wysyłany do różnych zborów ludu Pańskiego.
Pan był i jest jeszcze ciągle kompetentnym do dalszego posyłania
takich dozorców, których wybiera dla doradzania i napominania swej trzódki.
A lud Boży powinien być zupełnie kompetentny do osądzania
wartości rad udzielanych przez takich dozorców. Wartość
ich powinna być stwierdzoną pobożnym życiem, pokornym
zachowaniem się i duchem osobistej ofiary; dalej wartość tę
powinien potwierdzić brak wszelkiego ubiegania się o zaszczyty i
sprośne zyski, jak również ich nauczanie, wytrzymujące
surową krytykę myślących badaczy Pisma Św. A
badając Pismo Święte codziennie, mogli się przekonać,
czy postępowanie i nauka tych dozorców są w zupełnej
zgodzie z literą i duchem Słowa Bożego. Tak samo postępowano
z naukami Apostołów - a oni sami zachęcali braci do tego, dając
uznanie takim, którzy byli ostrożnymi, jednak bez obrażenia i
zbytniej krytyki - Dz.Ap. 16:11.
Jednak, na ile możemy osądzić z historii kościelnej,
duch współzawodnictwa i zamiłowania do zaszczytów szybko zajęły
miejsce ducha pokory i osobistego poświęcenia się, podczas
gdy łatwowierność i lekkomyślność łatwo
zastąpiły owo staranne badanie Pisma Świętego. W
rezultacie dozorcy stopniowo stawali się władcami - stopniowo rościli
sobie prawo do równości z apostołami itd. - aż wreszcie
doszło między nimi do współzawodnictwa i niektórzy
nazwali się tytułem naczelnych dozorców, czyli arcybiskupów.
Następnie współzawodnictwo między tymi arcybiskupami
doprowadziło do tego, że jednego z nich wywyższono do godności
papieża. Ten sam duch, w mniejszym lub większym stopniu,
zapanował nie tylko wśród samego papiestwa, lecz także i u
wszystkich oszukanych i zwiedzionych przez ten przykład, przez co
ludzie odpadli od prostoty i wzoru pierwszego urządzenia. Wskutek
tego znajdujemy dziś, że taka organizacja, jaka była w
pierwotnym Kościele - mianowicie bez sekciarskiej nazwy, bez zaszczytów
i autorytetu ze strony kilku nad wieloma i bez podziału wiernych na
kler i na świeckich - że taka organizacja nie jest uważaną
za żadną organizację. Jednak, co do nas, jesteśmy
szczęśliwi, mogąc zająć miejsce wśród tych
wzgardzonych, aby ściśle naśladować przykład
pierwotnego Kościoła i odpowiednio do tego cieszyć się
podobnymi błogosławieństwami i wolnościami.
Jak starsi w Kościele, wszyscy są dozorcami, opiekunami,
nadzorcami spraw Syjonu, jedni w znaczeniu miejscowych, inni w szerszym i
ogólnym, tak też każdy odpowiednio do swych zdolności i
talentów może służyć trzodzie, jeden jako ewangelista,
o ile ma zdolności nauczania początkujących - idąc,
aby szukać mających uszy ku słyszeniu wesołej nowiny
itd. - drugi służąc trzodzie jako pasterz, mając
specjalne zdolności towarzyskie, umożliwiające mu osobiste
doglądanie interesów ludu Pańskiego - przez odwiedzanie ich domów,
przez zachęcanie, wzmacnianie i bronienie ich przed okrutnymi wilkami
w owczej skórze, któreby chciały pokąsać i pożreć
wiernych z pośród trzódki. "Prorocy" również mieli
swoje specjalne kwalifikacje do służby.
Słowo "prorok" powszechnie nie jest stosowane w tym
znaczeniu jak w starożytności; dziś prorokiem nazywamy
jasnowidza i przepowiadacza. Słowo prorok oznacza jednak publicznego
mówcę. Ten, który ma jakieś widzenia lub objawienia, może
również być prorokiem, w tym znaczeniu, że ogłasza
swoje objawienia lub widzenia. Ale dwa te pojęcia są wyraźnie
odrębne. W wypadku Mojżesza i Aarona, Mojżesz był większym,
będąc Boskim przedstawicielem, a jednak Pan powiedział do
niego: "Oto postanowiłem cię za boga [mocarza lub wyższego]
Faraonowi, a Aaron, brat twój, będzie prorokiem twoim" - czyli
będzie mówić za ciebie (2 Moj. 7:1). Wiemy już, że
kilku Apostołów było jasnowidzami, to znaczy mieli znajomość
rzeczy przyszłych; zaznaczamy tu, że prawie wszyscy byli także
prorokami, to znaczy publicznymi mówcami - zwłaszcza Piotr i Paweł.
Ale oprócz nich było bardzo wielu innych publicznych mówców, czyli
proroków. Na przykład Barnabasz był takim; a jest napisane:
"A Judas i Sylas, będąc i oni prorokami [publicznymi mówcami],
długiemi słowy napominali braci" - Dz.Ap. 15:32.
Pismo Święte nigdzie nie podaje, żeby uważać
jakąkolwiek osobę, nie nadającą się do spełnienia
danej pracy, za naznaczoną z ramienia Pańskiego, w celu zajęcia
stanowiska, do którego ta osoba nie ma zdolności. Raczej jest obowiązkiem,
aby w ciele Chrystusowym każdy członek służył
innym odpowiednio do swoich zdolności i talentów, oraz aby każdy
był na tyle skromnym i pokornym, żeby "więcej o sobie
nie rozumiał, niżeli potrzeba rozumieć, ale iżby o
sobie rozumiał skromnie", odpowiednio do jego aktualnych talentów,
jakimi go Pan obdarzył. Kościół również nie powinien
uznawać tych z pośród siebie, którzy pragną być większymi
z tej przyczyny. Przeciwnie, należy dostrzec pokorę jako
konieczną kwalifikację do starszeństwa, czyli do służenia
w każdym dziale pracy. Jeżeli tedy dwóch braci posiada
jednakowe talenty, ale jeden jest ambitny i pnie się naprzód, zaś
inny jest pokorny i stoi na uboczu, to Duch Pański, będący
duchem mądrości zdrowego umysłu, nauczy lud Pański,
aby uznać brata skromniejszego jako takiego, któremu Pan bardziej
sprzyja i chce go wysunąć na bardziej wybitne miejsce w Swej służbie.
Mniej dziwnym jest, że "kozły" i podobne do kozłów
owce w trzodzie Pańskiej ubiegają się o przewodnictwo, aniżeli
to, że prawdziwe owce, które słuchają głosu Mistrza,
które znają Jego ducha i chcą pełnić Jego wolę,
z taką uległością pozwalają kozłom i
podobnym do kozłów owcom przewodzić nad sobą i zajmować
naczelne miejsca. Dobrze jest utrzymywać pokój ze wszystkimi ludźmi;
ale tam, gdzie zapominamy o Słowie i Duchu Pańskim byle tylko
utrzymać ten pokój, ten zaszkodzi nam w większym lub mniejszym
stopniu. Dobrze jest, jeśli wszyscy posiadają uległą,
jak u owieczki naturę; ale koniecznym jest ażeby owce posiadały
charakter, gdyż inaczej nie zostaną zwycięzcami. A
jeśli mają charakter, to pamiętają słowa
Naczelnego Pasterza: "Owce moje głosu mego słuchają
... i idą za mną", "ale za cudzym nie idą ... bo
nie znają głosu obcych" (Jan. 10:5,27). Obowiązkiem,
więc każdej owcy jest zbadać specjalnie zachowanie się
i postępowanie każdego brata, zanim udzieli się mu pomocy w
celu wysunięcia go na stanowisko dozorcy, lokalnego lub generalnego.
Owce powinny wprzód upewnić się, że dany brat ma
rzeczywiste kwalifikacje na starszego w Kościele - że ma zdrowy
pogląd na podstawowe doktryny Ewangelii - na pojednanie, odkupienie
przez kosztowną krew Chrystusową, że jest zupełnie poświęcony
Panu, Jego posłannictwu, Jego braciom i Jego służbie. Owce
powinny mieć miłosierdzie i współczucie dla najsłabszego
baranka i dla wszystkich umysłowo i moralnie ułomnych owiec; ale
wybierając takie ułomne istoty na swoich przewodników, gwałcą
najwyraźniej Boskie zarządzenia. Owce nie powinny mieć
sympatii z kozłami, ani z wilkami w owczej skórze, jakie pragną
zająć miejsce i autorytet w Kościele.
Należy rozpoznać, że zbór "Ecclesia",
o wiele lepiej wychodzi bez żadnego sługi publicznego, aniżeli
wówczas, gdy ma za przewodnika złoto-ustnego "kozła",
który napewno nie poprowadzi ich serc do miłości Boga, lecz
raczej podstępnie zawiedzie owce na złe drogi. Przed takimi
przewodnikami ostrzega Kościół sam Pan; o takich powiada Apostoł:
"A z was samych powstaną mężowie, mówiący rzeczy
przewrotne [fałszywe nauki i doktryny], aby za sobą pociągnąć
uczniów [aby przebiegle zyskać zwolenników]". Apostoł
zapewnia, że wielu pójdzie ich zgubną drogą, przez co
Prawda będzie na tym cierpieć - Dz.Ap. 20:30; 2 Piotra 2:2.
Tak też i dzisiaj widzimy. Wielu raczej głosi o sobie,
zamiast głosić Ewangelię, wesołą nowinę o Królestwie.
Pociągają oni do siebie uczniów i przywiązują ich do
swoich denominacji, zamiast przyciągać ich do Pana i
łączyć z Nim, jako członków Jego ciała. Starają
się być głowami kościołów, zamiast skłaniać
wszystkich członków do zwracania się wprost ku Panu, jako ku
jedynej Głowie Kościoła. Od takich ludzi powinniśmy się
odwrócić - prawdziwe owce nie mogą zachęcać ich na
tej złej drodze. Apostoł Paweł powiada o takich, że
mają kształt pobożności, ale się skutku jej
zaparli (2 Tym. 3:5). Są oni gorącymi zwolennikami świąt,
formułek, ceremonii, władz kościelnych itd., a po większej
części są wysoko cenieni między ludźmi, ale są
obrzydliwością w oczach Pańskich, mówi Apostoł.
Prawdziwe owce nie tylko muszą pilnie słuchać głosu
prawdziwego Pasterza i iść za Nim, ale muszą nad to pamiętać,
aby nie iść ani nie popierać, ani też nie zachęcać
tych, którzy starają się tylko o siebie. Każdy uważany
za godnego zaufania w Kościele, jako starszy, powinien być już
naprzód dostatecznie poznany, aby można usprawiedliwić to
zaufanie. Dlatego Apostoł powiada, że taki ma być "nie
nowotny". Nowicjusz taki może przynieść Kościołowi
szkodę, a nawet i sobie może wiele zaszkodzić przez wywyższenie
się i chełpienie, co z reguły odwodzi od Pana i od właściwego
ducha na wąskiej ścieżce prowadzącej do Królestwa.
Apostoł Paweł (1 Tym. 3:2; 5:17; 1 Tes. 5:12; Jakub 5:14)
podaje wyczerpującą radę odnośnie tego, kto ma być
odpowiednio uznany przez Kościół za starszego - opisując
szczegółowo, jaki ma być jego charakter itd. W liście swym
do Tymoteusza, pisanym w tej sprawie (1 Tym. 3:1-7) powtarza to samo w
nieco innym wyrażeniu. Przemawiając do Tytusa, będącego
widocznie generalnym dozorcą (Tytus 1:5-11), opisuje obowiązki
tych dozorców względem Kościoła. W sprawie tej Apostoł
Piotr powiada: "Starszych, którzy są między wami, proszę
ja spółstarszy ... paście trzodę Bożą, która
jest między wami, doglądając jej nie poniewolnie, nie dla
sprośnego zysku, ale ochotnym umysłem. Ani panując nad
dziedzictwem Pańskim, ale wzorami będąc trzody" - 1
Piotra 5:1-3.
Powinni to być ludzie uczciwi, czystego serca, mający
tylko jedną żonę; a jeśli mają dzieci, trzeba
przekonać się, do jakiego stopnia rodzice wywierają dodatni
wpływ na swoją rodzinę - Albowiem słusznie można
wnioskować, że jeśli zaniedbują swych obowiązków
względem swych własnych dzieci, to pewnie będą
zaniedbywać się w swej służbie kościelnej i nie będą
udzielać właściwej rady wśród dzieci Pańskich w
zborze, w Ecclesia, w Kościele. Taki kandydat na starszego nie
powinien być osobą zuchwałą i kłótliwą.
Powinien mieć dobrą opinię poza Kościołem: nie,
dlatego, że świat może kiedykolwiek miłować i właściwie
oceniać świętych, lecz dlatego, aby świat nie mógł
wytykać niczego w ich charakterze, co się tyczy uczciwości,
podniosłości, moralności i prawdomówności. Nie ma
ograniczeń, co do ilości starszych w Kościele, czyli Ecclesia.
Oprócz powyższych ograniczeń, wymaga się, aby dany
starszy był "zdolny do nauczania". Znaczy to, że musi
mieć zdolność nauczyciela w celu wyjaśniania, wytłumaczenia
planu Bożego, a przez to, aby mógł pomagać Pańskiej
trzódce w słowie i w doktrynie. Nie wymaga się od starszego,
aby koniecznie posiadał talent "proroka", czyli publicznego
mówcy. W tym samym kościele może się znaleźć
kilku takich, którzy posiadają zdolności nauczycielskie,
pasterskie i inne kwalifikacje na starszego, a jednak żaden z nich
nie posiada kwalifikacji na publicznego mówcę, lub na głosiciela
planu Bożego. Należy zaufać Panu, że powoła On
takiego sługę lub sługi, a jeśli Pan nikogo nam nie
zsyła, widocznie nie potrzeba nam na razie takiego. Można tu
dodać, że najpomyślniej rozwijają się te zbory
lub kongregacje, w których nie ma wielu talentów na publicznych mówców,
a gdzie w skutek tego badanie Biblii stało się regułą,
a nie wyjątkiem. Pismo Święte wyraźnie wskazuje,
że takim był zwyczaj w pierwotnym Kościele. A kiedy zeszli
się razem członkowie zboru i nadarzyła się sposobność
okazania swoich talentów, to przekonano się zawsze, iż jeden
potrafił przemawiać, kilku wygłaszać modły, a
prawie wszyscy mogli śpiewać. Doświadczenie wykazuje,
że niektóre zbory, postępując w myśl tej reguły
uznanej przez lud Pański, otrzymują o wiele więcej błogosławieństw
i rozwijają u siebie znacznie silniejszy charakter. To, co słyszy
się uchem, choćby słowa były wypowiadane najpiękniej
i przez mądrego mówcę, nie trafia tak głęboko do
serca, jak odpowiednio przeprowadzone badanie Pisma Świętego, w
czym wszyscy powinni brać udział, zachęcając się
do tego wzajemnie.
Inni ze starszych, chociaż może nie nadający się
do nauczania, mogą okazać się pożytecznymi w
zebraniach świadectw i modlitw, które powinny być częścią
różnych zgromadzeń ludu Pańskiego. Kto odkryje w sobie
talent napominania, ten powinien rozwijać i stosować ten talent,
a nie pozwolić na jego bezużyteczność; ale taki niech
nie bierze się do rzeczy innych, do których nie posiada specjalnego
talentu. Apostoł powiada:, "Jeśli kto napomina, niech trwa
w napominaniu", niech poświęci swoje zdolności i usługi
w tym kierunku:, "jeśli kto naucza [kto ma talent do nauczania,
do jasnego przekładania Prawdy], niech trwa w nauczaniu".
Jak słowo biskup, czyli dozorca, ma szerokie znaczenie, tak też
jest i ze słowem pasterz (pastor). Tylko starszy może być
pasterzem, biskupem lub dozorcą. Pastor, czyli pasterz trzody, jest
zarazem dozorcą tejże trzody, albowiem dwa te słowa mają
prawie jedno i to samo znaczenie. Pan Bóg Jehowa, jest naszym Pasterzem w
najszerszym tego słowa znaczeniu (Ps. 23:1), a Jego Jednorodzony Syn,
nasz Pan Jezus, jest Wielkim Pasterzem i Biskupem (dozorcą) dusz
naszych - dla wszystkiej trzody i na każdym miejscu. Generalni
dozorcy i "pielgrzymi" są wszyscy pasterzami - doglądającymi
dobra ogólnego stadka. A każdy miejscowy starszy jest pasterzem,
dozorcą w miejscowym zakresie. Należy, więc baczyć,
aby starsi w kościele posiadali naprzód ogólne kwalifikacje nadające
się do tego starszeństwa, a po drugie, aby ich specjalne,
naturalne kwalifikacje określały, w jakim kierunku mogą
najlepiej służyć Panu i Jego sprawie - jedni w związku
z pracą ewangeliczną, inni w związku z pasterską pracą
wśród owiec już nauczonych, poświęconych i będących
w owczarni; jeszcze inni działając na polu miejscowym, inni na
szerszym polu.
Czytamy: "Starsi, którzy się w przełożeństwie
dobrze sprawują, niech będą miani za godnych dwojakiej czci,
a zwłaszcza ci, którzy pracują w słowie i w nauce" (1
Tym. 5:17,18). Na mocy tych słów nominalny kościół
zbudował swą klasę rządzących Starszych,
przypisując wszystkim starszym przełożeństwo, czyli
autorytet, często dyktatorstwo wśród braci. Takie określenie
przełożeństwa jest przeciwne temu, co mówi Pismo Święte
w tej sprawie. Tymoteusz, zajmując stanowisko generalnego dozorcy,
czyli starszego, został pouczony przez Pawła słowami:
"Starszemu nie łaj, ale jako ojca napominaj, młodszego jako
braci ...". "Sługa Pański nie ma być, zwadliwy,
lecz ma być układny przeciwko wszystkim". Nic w tych słowach
nie popiera, ani nie uświęca samowładczych rządów w
Kościele - natomiast pokora, łagodność, skromność,
długa cierpliwość, braterska uprzejmość i miłość,
muszą być wyraźnymi kwalifikacjami tych, którzy są
uznani za starszych. Muszą być oni przykładem dla stadka, w
całym tego słowa znaczeniu. Jeżeli więc okazaliby się
samowładnymi, to przykład ich nakazałby wszystkim tak samo
samowładnie postępować. Ale jeśli będą
skromnymi, cichymi, cierpliwymi i miłosiernymi, to przykład ich
wywoła takie same zalety wśród stadka. Bardziej dosłownym
znaczeniem rozważanego tu ustępu Pisma Świętego jest,
że należy dawać uznanie starszym w takim stopniu, w jakim
oni okazują wierność wobec ich odpowiedzialnej służby,
przyjętej obowiązkowo na siebie. Dlatego możemy oddać
ten ustęp w ten sposób: Niech wybrani starsi będą uznani
za godnych podwójnej czci, zwłaszcza ci, którzy idą wytrwale
przez ciężką pracę głoszenia Ewangelii i
nauczania.
DIAKONI,
MINISTRANCI, SŁUDZY
Jak słowo biskup oznacza jedynie dozorcę, a pod żadnym
względem nie oznacza pana albo mistrza, chociaż stopniowo
wytworzyło się u ludzi takie błędne zrozumienie tego słowa,
tak też jest i ze słowem diakon, które dosłownie oznacza sługę,
ministranta. Apostoł odnosi się do siebie i do Tymoteusza jako
do "sług [ministrów] Bożych" (2 Kor. 6:4). Słowo
greckie dyakonos, oznacza sługę. Apostoł, więc
mówi: "Sposobność nasza jest z Boga, który też nas
uczynił sposobnymi sługami [ministrami] Nowego Testamentu"
(2 Kor. 3:5,6). Tu także słowo greckie dyakonos przetłumaczono
jako słudzy. Faktycznie Apostoł oświadcza, że on sam i
Tymoteusz byli diakonami (sługami) Boga i diakonami (sługami)
Nowego Testamentu - Nowego Przymierza. Widzimy, przeto, że wszyscy
prawdziwi starsi w Kościele są, więc diakonami, czyli sługami
Boga i Prawdy, oraz Kościoła - inaczej nie można ich wcale
uważać za starszych.
Nie chcemy tu wpajać przekonania, że w pierwotnym Kościele
nie było różnicy, co do posług w Kościele. Przeciwnie,
nawet apostołowie i prorocy, którzy byli starszymi w Kościele,
byli zarazem diakonami, czyli sługami, w myśl tego, co powiedział
nasz Pan:, "Ale kto z was największy jest, będzie sługą
[dyakonos] waszym" (Mat. 23:11). Charakter i wierność
sługi ma stanowić o wysokości zaszczytu i poważania,
jakie ktoś ma otrzymać w zborze Nowego Stworzenia. A jak w Kościele
byli słudzy nie nadający się talentami na starszych, gdyż
nie mieli zdolności nauczania, albo nie mieli doświadczenia, tak
też prócz jakichkolwiek mianowań przez sam Kościół,
Apostołowie dobierali sobie w różnych okolicznościach
pewnych sług, czyli pomocników, albo inaczej diakonów. Na przykład,
kiedy Paweł i Barnabasz byli razem, mieli przez jakiś czas Jana,
Marka za sługę, czyli pomocnika. A kiedy Paweł rozszedł
się z Barnabaszem, Barnabasz zabrał ze sobą Jana, podczas
gdy Paweł i Silas zabrali Łukasza jako sługę i
pomocnika. Ci pomocnicy nie uważali się za równych apostołom,
ani za równych w służbie dla innych bardziej zdolnych i więcej
doświadczonych od siebie; ale cieszyli się przywilejem służenia
i pomagania tym, których Bóg uznał za swe sługi i za sługi
Prawdy. Kościół nie potrzebował wybierać ich do tych
posług apostołom. Jak Kościół wybierał swoje sługi
i swych diakonów, tak i apostołowie wybierali swoich. Jan i Łukasz
uważali widocznie, że w ten sposób mogą o wiele lepiej służyć
Panu, aniżeli obierając jakąkolwiek inną drogę;
dlatego uczynili to z własnej woli i bez żadnego skrępowania
przyjęli propozycję Pawła, mogąc również
dowolnie odmówić przyjęciu tej służby, gdyby byli
przekonani, że mogą spożytkować lepiej talenta w inny
sposób.
Jednakowoż to słowo dyakon stosuje się w
Nowym Testamencie do klasy braci pożytecznych na stanowisku sług
ciała Chrystusowego i odpowiednio cenionych, ale nie tak dobrze nadających
się na stanowisko starszych. Wybranie ich jednak dla specjalnej służby
w Kościele wymaga dobrego charakteru, wierności dla Prawdy i
gorliwości w służbie dla Pana i Jego stadka. Tak naprzykład
w pierwotnym Kościele, kiedy urządzono rozdawanie żywności
itp. dla ubogich z pośród stadka, apostołowie sami zajmowali się
tą sprawą. Ale skoro następnie często wynikały
szemrania i zażalenia, że zaniedbano nieraz prawdziwie potrzebujących,
apostołowie, oddali całą tę sprawę wiernym, Kościołowi,
mówiąc: - Wybierzcie z pośród siebie odpowiednich ludzi do spełniania
tej służby, a my poświęcimy nasz czas, naszą
znajomość i nasze talenty na głoszenie Słowa - Dz.Ap.
6:2-5.
Należy pamiętać, że wybrano siedmiu sług,
czyli diakonów, a między tymi siedmioma był Szczepan, który później
stał się pierwszym męczennikiem - mając ten zaszczyt,
że pierwszy poszedł w ślady Mistrza, aż do śmierci.
Fakt, że Szczepana obrał Kościół jako diakona, w
niczym nie przeszkadzał mu głosić Słowa Bożego,
gdzie tylko nadarzyła się pomyślna sposobność.
Widzimy, więc jaka doskonała wolność osobista panowała
w pierwotnym Kościele. Zbór cały, uznając pewne zdolności
jakiegoś członka, mógł zażądać od niego
pewnych usług. Ale to żądanie i przyjęcie tegoż
żądania nie było wcale niewolą - pod żadnym względem
nie powstrzymywało takiego sługę od użycia swoich
talentów w inny sposób, zależnie od okoliczności. Szczepan, będąc
diakonem, wiernie usługiwał przy stołach, załatwiając
finansowe sprawy dla zboru itp., był błogosławiony przez
Pana i otrzymał sposobność okazania swej gorliwości i
talentów w bardziej publiczny sposób, przez głoszenie Ewangelii.
Jego życie dostarcza dowodu, że Pan uznał go za starszego w
Kościele, zanim jeszcze bracia rozpoznali jego zdolności. Niewątpliwie
gdyby żył dłużej, bracia również po pewnym
czasie spostrzegliby jego zdolności na starszego i na głosiciela
Prawdy i uznaliby go za takiego.
Jednakże chcemy tu wykazać kompletną wolność
u każdej jednostki do zużytkowania swoich talentów w miarę
zdolności, a to przez mianowanie tejże jednostki ewangelistą
przez zbór Nowego Stworzenia, czy też bez tego mianowania. (Szczepan
jednak nie byłby upoważniony do nauczania w Kościele, dopóki
nie byłby wybrany przez Kościół do tej służby).
Ta absolutna wolność indywidualnego sumienia i talentów, przy równoczesnym
braku jakiegokolwiek skrępowania, lub autorytetu z góry, jest bardzo
znamiennym rysem pierwotnego Kościoła, który to rys powinniśmy
naśladować zarówno w duchu jak i w czynie. Jak Kościół
potrzebuje starszych uzdolnionych do nauczania i ewangelistów do głoszenia
Ewangelii, tak również potrzebuje diakonów do służby w
innym zakresie, np. jako odźwiernych, skarbników itd. Diakoni są
sługami Bożymi i Kościoła, i odpowiednio do tego są
szanowani. Starsi są sługami, chociaż ich usługi
uznane są za wyższego rzędu - za pracę w słowie i
nauce.
NAUCZYCIELE
W KOŚCIELE
Jak już wiemy, zdolność do nauczania, jest
kwalifikacją koniecznie wymaganą od tych, którzy zajmują
stanowisko starszych w Kościele. Możemy przytoczyć wiele
cytat z Pisma Świętego, dla wykazania, że Św.Paweł
nazywał siebie nie tylko apostołem i starszym i sługą,
lecz także nauczycielem, "nie temi słowy, których
ludzka mądrość naucza, ale których Duch Święty
naucza" (1 Kor. 2:13). Nie był on nauczycielem języków lub
matematyki albo astronomii i innych nauk, oprócz tej jednej nauki, do której
odnosi się Ewangelia Pańska, czyli wesoła nowina. To wynika
z przytoczonych powyżej słów Apostoła; dobrze by było
żeby wszystek lud Pański zachował to dobrze w pamięci.
I nie tylko ci, którzy nauczają i kazania wygłaszają, lecz
także i ci, którzy ich słuchają, mają pamiętać,
że głosi się nie ludzką mądrość, lecz
Boską. Dlatego Apostoł napomina Tymoteusza: "Każ Słowo
Boże" (2 Tym. 4:2), "To przykazuj i tego nauczaj" (1
Tym. 4:11), "Tego nauczaj i do tego upominaj" (1 Tym. 6:2). Idąc
dalej, Apostoł wskazuje, że tak Kościół jak starsi
powinni baczyć, aby nauczyciele fałszywych doktryn, filozofii i
teorii nie byli uznani za nauczycieli w Kościele. Apostoł poleca:,
"Jeśli kto inaczej uczy ... odstąpcie od takiego" -
nie popierajcie tego, co jest inną Ewangelią, aniżeli ta,
którą otrzymaliście, a która była wam daną przez
tych, którzy głosili wam Ewangelię, przez Ducha Świętego
zesłanego z Nieba - 1 Tym. 6:3-5; Gal. 1:8.
Jednak są tacy, którzy nadają się do nauczania,
zdolni są wyjaśnić innym plan Boski drogą prywatną,
chociaż nie mają zdolności do przemawiania publicznego, do
krasomówstwa, do "prorokowania". Ci, którzy prywatnie służą
Panu i Jego sprawie, niechaj przy każdej sposobności służą
tym, którzy mają uszy ku słyszeniu i niech wykazują chwałę
naszego Pana i Króla. Nadto musimy rozpoznać różnicę pomiędzy
"nauczaniem i kazaniem" (Dz.Ap. 15:35). Kazanie jest mową
publiczną, podczas gdy nauczanie zwykle uskutecznia się lepiej w
sposób bardziej prywatny - w klasie biblijnej, lub w prywatnej rozmowie.
Najzdolniejsi kaznodzieje, mówcy publiczni lub "prorocy",
przekonali się nieraz, że ich praca publiczna najlepiej wtedy
postępuje, kiedy mniej jest rozpraw publicznych, a więcej
prywatnych wyjaśnień głębokich rzeczy Bożych, w
mniejszej gromadce.
Dar ewangelisty, czyli władza poruszania serc ludzkich i umysłów
w celu badania Prawdy, jest specjalnym darem, posiadanym nie przez wielu,
tak dzisiaj jak i za czasów pierwotnego Kościoła. Co więcej,
zmienione warunki zmieniły i charakter tej pracy, tak, że
obecnie wobec ogólnego wykształcenia, praca ewangeliczna da się
po większej części uskutecznić słowem drukowanym.
W obecnym czasie wielu zajmuje się tego rodzaju pracą - roznosząc
pomiędzy ludzi broszury i egzemplarze STRAŻNICY i kolportując
literaturę BRZASKU TYSIĄCLECIA. Fakt, że ewangeliści
dzisiejsi pracują teraz w ten sposób, a nie tak jak w przeszłości,
nie może stanowić powodów do zarzutu, tak samo jak i fakt,
że ewangeliści podróżują teraz kolejami parowymi i
elektrycznymi, zamiast jak dawniej chodzić pieszo. Ewangelizację
dokonuje się przez przedstawienie Prawdy - Boskiego planu wieków - Słowa
Bożego - "wesołej nowiny wielkiej radości". Według
naszego przekonania, żadna inna praca ewangeliczna nie przynosi
takich rezultatów, jak właśnie ta. A wielu jest takich, którzy
mają talent i czas i zdolności do zajęcia się tą
pracą, bardziej niż jakąkolwiek inną służbą,
do której nie są przygotowani. Wielu żeńców, którzy
jeszcze nie poszli do winnicy Pańskiej, a za którymi się
modlimy, żeby Pan ich tam posłał, mają tu doskonałą
sposobność zajęcia się pracą ewangeliczną.
Kiedy Filip ewangelista uczynił, co mógł dla ludu w
Samarii, Piotr i Jan zostali wysłani w to miejsce (Dz.Ap. 8:14). Tak
i nasi ewangeliści, kolporterzy, poruszywszy czyste umysły
swoich słuchaczy, mogą wprowadzić między nich Wykłady
Pisma Świętego i Strażnicę, jako
nauczycieli, od których mogą się uczyć i radzić się,
co do drogi Pańskiej. Jak Piotr, Paweł, Jakub i Jan pisali listy
do domowników wiary, będąc posłańcami i
przedstawicielami Pana, i w ten sposób doglądali i dozorowali trzodę
Pańską, tak też obecnie STRAŻNICA odwiedza przyjaciół
osobiście i zbiorowo, regularnie - starając się utwierdzić
ich we wierze i uformować ich charaktery według wzoru
ustanowionego przez Pana i przez Jego Apostołów.
WIELU
BĘDZIE ZDOLNYCH DO NAUCZANIA
Apostoł napisał dla niektórych wiernych: "Albowiem
mając być nauczycielami względem czasu [będąc w
Prawdzie] zasię potrzebujecie, aby was uczono [z powodu braku gorliwości
do Pana i z powodu światowości], które są pierwsze początki
mów Bożych" (Żyd. 5:12). To oznacza, że w ogólnym
pojęciu cały Kościół, całe kapłaństwo,
członkowie Nowego Stworzenia, powinni wyćwiczyć się w
Słowie Ojcowskim, aby "byli zawsze gotowi ku daniu odpowiedzi każdemu
domagającemu się od nich rachunku o tej nadziei, która jest w
nich, z cichością i bojaźnią" (1 Piotra 3:15).
Widzimy, więc, że według Pisma Świętego nauczanie
nie jest ograniczone tylko do klasy kleru. Że każdy członek
Nowego Stworzenia jest członkiem Królewskiego Kapłaństwa,
"pomazanym dla nauczania", a w ten sposób zupełnie upoważniony
do głoszenia wesołej nowiny tym, którzy mają uszy ku słyszeniu
- każdy stosownie do swoich zdolności i wierności. Ale tu
spotykamy się ze szczególnym oświadczeniem innego Apostoła:
"NIECHAJ
WAS NIE WIELU BĘDZIE NAUCZYCIELAMI BRACIA MOI!"
Co to ma oznaczać? Apostoł sam na to odpowiada: "Wiedząc,
że cięższy sąd odniesiemy" - wiedząc, że
w miarę zajmowania wyższego stanowiska w ciele Chrystusowym,
wzrasta też nasza odpowiedzialność i narażamy się
na większe pokusy. Apostoł nie powiada, że nikt z nas nie
powinien zostać nauczycielem, lecz raczej chce, aby każdy, kto
posiada odpowiednie zdolności na nauczyciela zapamiętał
sobie, że wielką jest odpowiedzialność w podejmowaniu
się głoszenia Słowa Bożego, gdyż trzeba być
pewnym, iż ani słowo nie wyjdzie, któreby źle przedstawiło
Boski charakter, zniesławiając Boga i czyniąc krzywdę
tym, którzy słuchają.
Dobrze by było dla Kościoła, gdyby wszyscy usłuchali
tej rady, tej mądrości z góry. Byłoby o wiele mniej
nauczania, aniżeli dzisiaj mamy, ale też nauczyciele i nauczani
mieliby nie tylko więcej poszanowania dla Pana i dla prawdy Słowa
Bożego, lecz także większą wolność od
zagmatwanych pojęć. Na tej zasadzie słowa naszego Mistrza
powiadają, że będą tacy, którzy otrzymają
miejsce w Królestwie, a których nauki nie zupełnie zgadzały się
z Boskim planem; ale skutkiem tego zajmą oni niższe miejsce w Królestwie,
aniżeli zajęliby, gdyby przykładali więcej ucha do
nauk prawdziwego posłannictwa Bożego. Słowa Pana brzmią:
"Ktoby tedy rozwiązał jedno z tych przykazań
najmniejszych i uczyłby tak ludzi, najmniejszym będzie nazwany w
Królestwie niebieskim" - Mat. 5:19.
"NIE
POTRZEBUJECIE, ABY WAS, KTO UCZYŁ"
"Pomazanie, któreście wy wzięli od niego, zostaje w
was, a nie potrzebujecie, aby was, kto uczył; ale jako to pomazanie
uczy was o wszystkim, a jest prawdziwe i nie jest kłamstwem, a jako
was nauczyło, tak i w nim zostaniecie".
Ale wy macie pomazanie od onego Świętego i wiecie
wszystko. 1 List Jana 2:27,20.
Wobec licznych wyjątków Pisma Św., jakie zachęcają
Kościół do uczenia się do wzrastania w łasce i
znajomości, do budowania się wzajemnego w najświętszej
wierze, oraz zapewniających nas, że Pan wzbudzi apostołów,
proroków, ewangelistów, nauczycieli itd., to oświadczenie Apostoła
Jakuba wydaje się bardzo dziwnym tak długo, dopóki nie jest właściwie
zrozumiane. Zdanie to było kamieniem obrażenia dla wielu, chociaż
Pan nie dopuścił, aby ci, których serca szczerze zwracały
się ku Niemu, doznali wskutek tego obrażenia. Ale dokładne
brzmienie tego tekstu, w połączeniu z doświadczeniami
życiowymi, przekona każdego skromnego i pokornego człowieka,
że coś musiało się zakraść przy tłumaczeniu
tego zdania, coś błędnego; albo też pojęcia
oparte na tym wyjątku są zupełnie błędne i niewłaściwe.
Ci, którzy obrażają się, są zwykle bardzo czułymi
na wszystko, co ich dotyczy i dlatego chcieliby oni, aby Pan obchodził
się z nimi oddzielnie i inaczej od reszty Nowego Stworzenia. To
jednak sprzeciwia się zupełnie ogólnej nauce Pisma Św., która
powiada, że ciało jest jedno i ma wiele członków połączonych
w jedno. Że pokarm, dostarczany dla wyżywienia całego ciała,
jest dostarczany każdemu członkowie ciała, dla jego
wzmocnienia i odżywienia w związku z innymi członkami, albo
przez inne członki. W ten sposób Pan uczynił lud swój zależnym
wzajemnie pomiędzy sobą, aby nie zakradło się do ciała
żadne odszczepieństwo. Dlatego też Apostoł napomina
nas, abyśmy nie zaniedbywali wspólnych zgromadzeń, pamiętając,
że Pan specjalnie upodobał sobie spotykać się z Kościołem,
złożonym choćby z dwóch lub trzech razem zgromadzonych w
Jego imieniu.
Badając ten tekst przekonywujemy się, że Apostoł
występuje przeciwko błędowi, jaki panował za jego dni
- przeciwko wielkiemu błędowi, który w imię Prawdy i
Chrystusa, w imię uczniostwa Pańskiego, chciał faktycznie
udaremnić całe objawienie. Apostoł powiada, że ten błędny
system nie jest częścią Kościoła Chrystusowego,
ani jego doktryn, lecz przeciwnie należy do antychrysta, czyli
sprzeciwia się Chrystusowi, chociaż przybiera Jego imię.
Powiada o nich, że "z nas wyszli, ale nie byli z nas [albo nigdy
nie byli prawdziwymi chrześcijanami, albo przestali być takimi];
albowiem gdyby byli z nas, zostaliby byli z nami". Apostoł
wskazuje na ich błąd, a mianowicie, że proroctwa Mesjaszowe
były figuralne i że nigdy nie miały się spełnić
przez ludzkość, nazywając to kompletnym zaprzeczeniem
ewangelii, która mówi, że Syn Boży stał się człowiekiem,
został pomazany przy swoim chrzcie przez Ducha Świętego,
jako Mesjasz i jako taki odkupił nas.
Apostoł ma to na myśli, że każdy, kto w ogóle
staje się chrześcijaninem i do pewnego stopnia rozumie Boski
plan, ten wprzód musi uznać fakt, że wszyscy byliśmy
grzesznikami i wszyscy potrzebowaliśmy Odkupiciela; następnie
musi uznać fakt, że Jezus Pomazaniec odkupił wszystkich
przez złożenie ofiary ze swego życia. Następnie Apostoł
powiada, że nie trzeba, aby ktoś uczył ich tej
podstawowej prawdy. Tacy nie mogą być absolutnie chrześcijanami
i równocześnie nic nie wiedzieć o tych podstawach chrześcijańskiej
religii - że Chrystus umarł za ich grzechy według Pisma
Św., i powstał znowu dla ich usprawiedliwienia - oraz, że
nasze usprawiedliwienie i wynikające z tego uświęcenie oraz
nadzieja chwały zależne są w zupełności od tego
faktu i od wartości Chrystusowej ofiary, złożonej na ich
korzyść. Apostoł wskazuje, że chociaż można
było ufać i wierzyć w Ojca bez wierzenia w Syna, zanim
jeszcze Syn się objawił, to jednak teraz, ktokolwiek wyrzeka się
Syna Bożego, ten przez to samo zapiera się Ojca. A nikt nie może
wyznać Syna Bożego, bez równoczesnego wyznania Ojca i planu
Ojcowskiego, którego On jest ośrodkiem i wykonawcą.
Stąd też dzisiaj możemy wyraźnie wiedzieć,
jaką myśl miał Apostoł w tym zdaniu. Mianowicie,
że ktokolwiek został spłodzony z Ducha Świętego
musiał wprzód uwierzyć w Pana Jezusa - że Jezus był
Jednorodzonym Swego Ojca, że objawił się w ciele; że
był świętym, niewinnym i odłączonym od grzeszników;
że oddał siebie samego jako okup za nas i że ofiarę tę
przyjął Ojciec, a potwierdził to Jego zmartwychwstaniem,
jako chwalebnego Króla i Wybawiciela. Bez tej wiary nikt nie może
otrzymać Ducha Świętego, czyli pomazania: wynika z tego,
że kto został pomazany, ten nie potrzebuje, aby go ktoś
nauczał dalej, tracąc czas na opowiadaniu podstawowych kwestii,
czy Jezus był lub nie był Synem Bożym; czy był lub nie
był Odkupicielem; czy był on pomazanym Mesjaszem, który ma w
czasie słusznym wypełnić kosztowne obietnice Boże,
zawarte w Piśmie Św. To samo pomazanie, jakie otrzymaliśmy,
jeśli w nas będzie trwało, zapewni nas o prawdziwości
tych rzeczy. "A jako was nauczyło, tak w niem zostaniecie".
Kto w Nim nie pozostaje, kto nie pozostaje w Winnej Macicy, ten jako gałązka
z pewnością będzie odcięty; ale kto pozostaje w Nim,
ten pozostaje i w Jego Duchu i nie może się Go zaprzeć.
"Ale wy macie pomazanie od onego Świętego i wiecie
wszystko". W ciągu żydowskiej dyspensacji Duch Święty
był wyobrażony przez olej, który wylany na głowę,
ściekał po całym ciele. Ktokolwiek, więc jest z ciała
Chrystusowego, ten jest pod pomazaniem, pod wpływem Ducha, a
gdziekolwiek jest Duch Pański, takim jest on namaszczający, gładzący.
Jego dążeniem jest zachować pokój ze wszystkimi ludźmi
o ile to tylko możliwe i o ile to pozwala wierność dla
sprawiedliwości. Duch ten sprzeciwia się starciom - złości,
nienawiści, gniewowi i kłótni. Ci, którzy znajdują się
pod wpływem tego ducha są chętni być uczonymi od Pana,
a będąc dalecy od sprzeczania się z Jego planem i
objawieniem, oni prędko godzą się z tymże planem i
otrzymują obiecane namaszczenie - pomazanie, pokój, radość
i świętość umysłu.
Ci, którzy otrzymali Ducha Świętego, w tym znaczeniu
tego słowa, Ducha sprowadzającego ze sobą radość
i harmonię serca, wiedzą dobrze, iż otrzymali go wskutek
łaskawości Pańskiej, a otrzymali od chwili, gdy uwierzyli w
Pana Jezusa i przyjęli Go jako Pomazańca. To pomazanie, więc
jest dowodem nie tylko dla tego, kto ma to pomazanie, lecz również i
dla innych, którzy według tego mogą sądzić, że są
członkami Ciała Chrystusowego. Ci natomiast, którym brak pokoju
i radości, których serca napełnione są nienawiścią
i złością, kłótnią i sprzeczaniem się,
napewno nie posiadają dowodów pomazania, tego namaszczenia i tej gładkości,
jaka towarzyszy Duchowi Pańskiemu. Prawdą jest, że wszyscy
nie jesteśmy do siebie podobni, więc ta gładkość
charakterów w zewnętrznych stosunkach życiowych u jednych występuje
prędzej, u innych później. Ale w doświadczeniach chrześcijańskich
gładkość serca powinna wnet być spostrzeżona,
że byliśmy z Jezusem, nauczyliśmy się od Niego i
otrzymaliśmy Jego Ducha; niedługo po tym Duch ten stanie się
widocznym także i dla innych w naszych sprawach codziennego życia.
Widzimy tedy, że Pismo Święte w niczym nie
sprzeciwia się ogólnemu brzmieniu Słowa Bożego odnośnie
do potrzeby nauczycieli i uczeniu się o Panu za ich pośrednictwem.
Nie, dlatego, żebyśmy utrzymywali, iż Bóg jest zależny
od nauczycieli i że nie mógłby pouczać, budować i uświęcać
członków Nowego Stworzenia za pośrednictwem innych środków;
ale dlatego, że Słowo Boże oświadcza, iż to jest
Jego środkiem i Jego metodą w celu pouczania i budowania Kościoła,
ciała Chrystusowego, - aby nie było w nim odszczepieństwa i
aby każdy członek nauczył się sympatyzować i współdziałać
z każdym innym członkiem.
Poznaliśmy już fakt, że tych nauczycieli nie należy
uważać za nieomylnych, lecz raczej słowa ich należy
mierzyć Boskimi zasadami - słowami Pana naszego i apostołów,
oraz słowami świętych proroków przeszłych dyspensacji,
którzy mówili i pisali pod natchnieniem Ducha Świętego, dla
napominania nas, na których miał przyjść koniec wieków. A
teraz zwracamy uwagę na oświadczenie Apostoła: "A
niech udziela ten, który bywa nauczany w słowie, temu, który go
naucza, ze wszystkich dóbr" - Gal. 6:6.
"TEN,
KTÓRY BYWA NAUCZANY", "TEMU, KTÓRY GO NAUCZA"
Ten wyjątek Pisma Św., zgodnie ze wszystkimi innymi,
wykazuje, że Bóg postanowił pouczać lud swój przez
wzajemne między nimi nauczania. On również chce, aby nawet
najskromniejszy z Jego stadka myślał sam za siebie i w ten sposób
osobiście rozwijał swą wiarę jak i swój charakter.
Niestety, ta tak ważna sprawa jest powszechnie zaniedbywana przez
tych, którzy wzywają imienia Chrystusowego! Ten wyjątek Pisma
Św. uznaje nauczycieli i uczniów; ale uczniowie mają mieć
wolność donoszenia i zawiadamiania swoich nauczycieli o
wszelkich sprawach, jakie spostrzegą i jakie wydają się być
w związku z omawianym przedmiotem. A mają to czynić, nie,
dlatego, żeby sami chcieli być nauczycielami, lecz jako
inteligentni badacze, odnoszący się do starszych swych braci.
Uczniowie nie mają być tylko maszynami, ani też nie mają
się lękać zadawać pytań. Przez zadawanie pytań
i zwracanie uwag na to, co wydaje się im złem zastosowaniem
Pisma Św., wezmą oni udział w pracy mającej na celu
utrzymanie ciała Chrystusowego i jego nauk w czystości. W ten
sposób mają oni być krytykami. Zamiast wstrzymywać ich od
tego, zamiast im mówić, że nie wolno im krytykować
nauczycieli i kwestionować ich wyjaśnienia, mają wyraźnie
powiedziane, że należy krytykować i zadawać we
wszystkim pytania.
Jednakże nie przypuszczajmy, że Pan życzy sobie i
chce zachęcać ducha nadmiernej krytyki, albo pochwala
usposobienie kłótliwe i wyszukujące we wszystkim wady. Taki
duch jest zupełnie przeciwny Duchowi Świętemu, a także
może być bardzo niebezpiecznym; albowiem, kto w zapale dysputy
podaje nieprawdopodobne i niepewne poglądy, o jakich sam wie, że
nie są Prawdą, byle tylko wprowadzić przeciwnika w
pomieszanie, ten nie tylko sam ponosi szkodę z tego powodu, lecz także
przyprawia i innych w szkodę. Zasadniczą rzeczą jest
uczciwe odnoszenie się do Prawdy, jeśli ktoś chce wzrastać
w Prawdzie: sprzeciwiać się temu, co ktoś uważa za
prawdę, lub choćby na chwilę tylko podtrzymywać to, o
czym się wie, że jest błędem, czyniąc to "dla
żartu", lub dla jakiegoś innego powodu, zapewne jest obrazą
dla Pana i sprowadzi pewną sprawiedliwą odpłatę.
Niestety, ile to ludzi postąpiło w ten sposób, jedynie chcąc
się przekonać, "co można powiedzieć"
przeciwko stanowisku, które oni sami uważali za Prawdę; postępując
w ten sposób, popadli w sidła i w zaślepieniu stali się
niewolnikami przeciwnika. Prócz Pana, Prawda jest najdroższą
rzeczą na świecie! Nie należy, więc z nią igrać
ani bawić się nią; ktoby lekceważył sobie tę
zasadę, ten sam poniesie szkodę z tego powodu - zobacz 2 Tes.
2:10,11.
Można tu jeszcze nadmienić, że kto otrzymuje jakieś
myśli lub dary od Pana, powinien nimi dzielić się chętnie
z tymi, co nauczają, oddając w ten sposób Panu, Prawdzie i
braciom owoce swoich prac i talentów. Takie też powinno być
usposobienie Nowego Stworzenia; tak też ma odnosić się uczeń
do swego nauczyciela. Na początku doświadczeń chrześcijańskich
każdy uczy się znaczenia słów Mistrza: "Szczęśliwsza
jest rzecz dawać, niżeli brać"; dlatego wszyscy, którzy
mają tego ducha, chętnie poświęcają swe ziemskie
rzeczy na służbę Prawdzie, a czynią to w miarę
jak przyjmują duchowe błogosławieństwa do dobrych i
szczerych serc. W jaki sposób mamy dawać i jak stosować w tym mądrość,
będzie powiedziane później pod innym nagłówkiem.
ZAKRES
NIEWIASTY W KOŚCIELE
Pod pewnym względem przedmiot ten możnaby lepiej rozebrać
i omówić dopiero po zbadaniu ogólnego stosunku mężczyzny
i kobiety w Boskim porządku. Ale wobec ważności tego
przedmiotu właściwym będzie omówić tę sprawę
teraz, a inne wynikające z tego poglądy, podane później,
zgodzą się z pewnością z tym, co teraz powiemy.
Nie ma nic bardziej jasnego jak ten fakt, że Bóg pomija płeć
przy wybieraniu swego Ecclesia Nowego Stworzenia. Płeć ta
nie wchodzi w rachubę. Zarówno mężczyźni jak i
niewiasty chrzczeni są na znak członkostwa w "jednym ciele",
którego Głową jest Jezus. Obie, więc płci nadają
się do wzięcia udziału w Pierwszym Zmartwychwstaniu i w
Jego chwale, zaszczycie i nieśmiertelności, pod ogólnym
warunkiem:, "Jeśli z Nim cierpimy, z Nim też królować
będziemy". Zarówno mężczyźni jak i niewiasty
byli zaszczytnie wymieniani przez Pana naszego i apostołów, którzy
mówili o nich w najgorętszych słowach. Wobec tego wszelkie
ograniczenia ciążące na niewieście, odnośnie do
charakteru i rozciągłości w służbie Ewangelii,
należy rozumieć, iż obowiązują jedynie w czasie
obecnym, jak długo niewiasta jest jeszcze w ciele. To ograniczenie
jest z innego powodu a nie z tego, że Bóg woli mężczyzn.
Postaramy się tu wykazać, że rozróżnianie pomiędzy
płciami ma tu zarysy symboliczne i figuralne, - ponieważ mężczyzna
symbolizuje Jezusa Chrystusa, Głowę Kościoła, podczas
gdy niewiasta symbolizuje Kościół, Oblubienicę, podległą
od Boga naznaczonej Głowie.
Miłość Pana naszego dla Jego matki, oraz dla Marty i
Marii i innych wielu niewiast, "które mu służyły z
majętności swoich", jest bardzo widoczna nawet bez tego
wyraźnego powiedzenia, że "miłował" je (Jan
11:5); a jednak, kiedy wybierał swoich dwunastu apostołów, a
następnie "siedemdziesięciu" uczniów, to nie włączył
między nich ani jednej niewiasty. Nie możemy uważać
tego za przeoczenie, tak samo jak nie można uważać za
przeoczenie, że niewiasty należące do pokolenia Lewi, co do
służby publicznej były ignorowane przez przeszło
szesnaście stuleci. Nie możemy także przypuszczać,
że Pan nasz, dlatego pominął niewiasty, ponieważ one
nie były dostatecznie wykształcone, ażeby można je użyć
do tej służby; albowiem Pismo Św. mówi o tych, którzy
byli wybrani na apostołów, że byli mężami "nieuczonymi
i prostakami". Musimy tedy przyjąć, że było
Boskim zamiarem, aby spośród zboru tylko mężczyźni
byli wybierani jako specjalni publiczni słudzy i ambasadorowie
Ewangelii. A zważmy tu, że to rozporządzenie Boskie jest
sprzeczne z metodą stosowaną przez Przeciwnika, który chociaż
gotowy jest używać obie płci za swoje narzędzia, to
jednak znajdywał kobietę jako najskuteczniejszą swą
pomocniczkę.
Pierwsza kobieta była pierwszym ambasadorem Szatana - i to
skutecznym, gdyż oszukała pierwszego mężczyznę i
pociągnęła cały rodzaj ludzki w grzech i śmierć.
Czarownice w dawnych czasach i media spirystyczne, oraz "chrześcijańskie
uczone" w naszych czasach są dowodem tego samego, mianowicie,
że Szatan prawie tak samo działa przez niewiasty, jak Bóg przez
mężczyzn. Co więcej, program Boski różni się od
naturalnej skłonności mężczyzny do specjalnego wyróżniania
i wywyższania niewiast w sprawach religijnych, - czyli, że
program Boży nie godzi się z przypisywaniem niewieście wyższego
stopnia czystości, duchowości i społeczności z Bogiem.
Ta naturalna skłonność widoczna jest w mitologii o
egipskiej bogini Izys, w asyryjskiej bogini Astarte, w greckiej Dianie,
Junonie, Wenerze i Bellonie, oraz w czci oddawanej Marii Pannie, która to
nadmierna cześć panuje od szeregu stuleci, a obecnie dominuje
nad tymi, co wzywają imienia Chrystusowego - pomimo wyraźnego
naznaczenia mężczyzny jako przedstawiciela i narzędzie mówcze
od Pana naszego i Jego Kościoła.
Oprócz tego symbolicznego znaczenia, Słowo Boże nie
powiada nam o innych powodach odróżniania płci w służbie
publicznej, dlatego nasze przypuszczenia w tej sprawie mogą być
słuszne albo i niesłuszne. Jednakowoż sądzimy, że
pewne właściwości umysłu i serca kobiecego, jakie
spotykamy nawet u najszlachetniejszych niewiast, nie pozwalają na
dopuszczenie ich do publicznych usług religijnych. Naprzykład,
niewiasta jest z natury (na szczęście) obdarzona pragnieniem,
przypodobania się i zyskania pochwały i uznania. Ta właściwość
jest nieocenioną w domu, gdyż prowadzi do sporządzania
rozlicznych przysmaków w kuchni i na stole, oraz do przystrajania
mieszkania w sposób taki, że wygląda ono inaczej od mieszkania
starej panny lub starego kawalera. Prawdziwa żona jest szczęśliwą,
jeśli może uczynić swą rodzinę szczęśliwą,
a cieszy się bardzo, jeśli wszyscy okazują uznanie za jej
wysiłki - za gotowanie itd. Tego jej nigdy nie trzeba zaprzeczyć,
gdyż to jest jej należnością, pragnieniem jej natury i
jest koniecznie potrzebnym dla jej zdrowia i rozwoju.
Ale jeśli podniesie się niewiastę z jej otoczenia,
jeśli weźmie się ją ze sfery (tak wielkiej i tak ważnej,
że dobrze powiedział poeta: "ręka, która huśta
huśtawkę, jest ręką, która rządzi światem"),
- jeśli postawi się ją wobec publiczności jako mówczynię
lub nauczycielkę, albo pisarkę, to wówczas znajduje się
zawsze w miejscu dla siebie niebezpiecznym. Ponieważ pewne właściwości
jej płci (jedną z nich wymieniliśmy, powyżej), które
czynią z niej prawdziwą kobietę i to ponętną dla
prawdziwych mężczyzn, sprawią, że w nienaturalnych
stosunkach spaczy się jej kobiecość, - że nabierze ona
cech męskich. Natura postawiła granice i zapory pomiędzy płciami
nie tylko, co do kształtów fizycznych i porostu włosów, lecz
także, co do zalet serca i umysłu, dostosowując takowe do
każdej płci w ten sposób, że każde mieszanie lub
nieuznawanie tych granic napewno przyniesie na końcu szkodę, choćby
na razie zdawało się, że przynosi to wielką korzyść.
Chęć przypodobania się, którą natura
tak obficie obdarowała niewiastę, jest w razie właściwego
zastosowania bardzo pożyteczną dla niej w domu, rodzinie i dla
jej otoczenia najbliższego. Ale może się to stać dla
niej sidłem, jeżeli niewiasta zechce chęć tę
okazywać względem publiczności - szukając uznania Kościoła
lub świata. Chęć błyszczenia - okazania się mądrzejszym,
lub zdolniejszym od innych - jest niebezpieczeństwem, które otacza
wszystkich stojących przed oczyma publiczności; chęć
ta niewątpliwie stała się przyczyną upadku wielu mężczyzn,
których zbyt wychwalano, a którzy z tego powodu wpadli w sidła
przeciwnika. Ale już sama kobiecość niewiasty czyni ją
niezwykle podatną nie tylko do potknięcia się jej samej, z
powodu chęci błyszczenia, lecz także może się
przyczynić do potknięcia się innych. Taki, gdy zejdzie z
drogi, ten napewno oślepnie pod działaniem fałszywego
światła Przeciwnika. Stąd ostrzeżenie Apostoła:
"Niechaj was niewiele będzie nauczycielami, bracia moi! Wiedząc,
że [będąc nauczycielami] cięższy sąd
odniesiecie" (Jakub 3:1) - da się z większą siłą
zastosować w odniesieniu do sióstr. Zaiste niebezpieczeństwo
dla nich było tak wielkie, że żadna nie została
mianowana nauczycielem. A Apostoł pisze:, "Bo niewieście
nie pozwalam uczyć, ani władzy mieć nad mężem,
ale aby była w milczeniu" - 1 Tym. 2:11,12.
To wyraźne i stanowcze oświadczenie nie znaczy jednakże,
iż siostry Nowego Stworzenia nie mogą nigdy udzielić błogosławieństwa
przez opowiadanie prawd biblijnych. Ten sam Apostoł odnosi się z
wielkim szacunkiem do szlachetnych niewiast za swoich dni, które były
pomocniczkami w głoszeniu Ewangelii. Naprzykład wspomina
o Pryscylii oraz o jej małżonku jako o "pomocnikach",
czyli "współpracownikach" (Rzym. 16:3). To oznacza trochę
więcej, aniżeli tylko przyjmowanie Apostoła w ich domu:
znaczy to, że małżonkowie ci brali udział w pracy
Apostoła, to jest nie tylko w budowaniu namiotów, lecz zwłaszcza
w jego głównej pracy, w pracy posłannika Ewangelii. W wierszu
6-tym apostoł wspomina odmienne usługi Marii, mówiąc -
"Maria wiele pracowała dla nas". Widocznie ona nie była
współpracowniczką. Usługi jej, oddawane Apostołowi,
za które też jej dziękuje, były przysługą
osobistą - zapewne pranie bielizny i szycie. Przeciwnie zaś usługi
Pryscylii wzmiankowane są w tym samym języku jak usługi
Urbana (wiersz 9-ty). Zaiste, wobec tego, że nazwisko Akwili
wymienione jest po nazwisku jego żony, możemy wnosić, iż
usługi Pryscylii były bardziej wydatne, aniżeli tego
drugiego "pomocnika". Tryfena i Tryfosa są innymi siostrami,
których praca w Panu jest zaszczytnie wymieniona (wiersz 12-ty).
Wszelkie tłumaczenie słów Apostoła, któreby
zmierzało do nieuznawania sposobności sióstr do "pracowania
w Panu" należy uważać za błędne. W
zgromadzeniach Kościoła (gdzie dwóch lub trzech więcej
zbierze się w imieniu Pana) dla służby Bożej, dla
modlenia się i wzajemnego budowania, siostry mają zajmować
miejsce podległe i nie starać się o stanowisko przewodniczących
i nauczycieli. Starając się, bowiem o takie stanowiska,
niewiasty przywłaszczają sobie autorytet nad mężczyzną,
na którego z natury i z pierwszeństwa Pan włożył
odpowiedzialność ważniejszych usług - niewątpliwie
z mądrej przyczyny, bez względu na to czy możemy się z
tym zgodzić czy nie.
Ograniczenia Apostoła odnoszą się widocznie do
zgromadzeń takich, jakie są wspomniane w 1 Liście do Koryntów
14 rozdziale. Te zebrania obejmowały i siostry, które napewno
otrzymywały wszystkie wynikające z tego błogosławieństwa
- biorąc udział w śpiewach, hymnach i modlitwach przez
kogokolwiek ofiarowanych. Apostoł pragnął zaprowadzić
porządek na tych zebraniach, aby wszyscy większe mogli osiągnąć
korzyści. Doradzał, więc, aby nie więcej jak jeden mówca
przemawiał a inni, aby słuchali, oraz aby nie więcej jak dwóch
lub trzech mówców przemawiało na jednym zebraniu, aby nie
doprowadzać do zbyt wielkiej rozbieżności uczuć na
jednym posiedzeniu. Podobnie, kto mówiłby nieznanym językiem,
miał milczeć, chyba, że ktoś z obecnych potrafiłby
przetłumaczyć jego słowa.
Niewiastom nie wolno było przemawiać na takich zebraniach,
chociaż poza zebraniami lub w domu mogły "zapytać
swoich mężów" - niewiasty mogły podawać swoje
poglądy lub zapytania przez tych braci (mężczyzn), z którymi
były w najzażylszych stosunkach - a więc przez mężów,
o ile możności, lub przez braci, z którymi rozmawiały
powracając do domu po zebraniach itd. Słowo dom w tym tekście
ma znaczenie rodziny, czyli zażyłości. Myśl tu
zawarta jest taka: niech niewiasty zadają swe pytania przez mężczyzn,
których bliżej znają. Apostoł mówi następnie: "Albowiem
nie pozwolono im, aby mówiły, ale aby poddanymi były, jako i
zakon mówi" - 1 Kor. 14:34-36.
Widocznie ktoś w Kościele Korynckim popierał kwestię
"równouprawnienia niewiast", twierdząc, że w Kościele
kwestia płci nie wchodzi w rachubę. Ale Apostoł nie tylko
zaprzecza temu, lecz nawet zgromił ich śmiałość sądzenia,
że mogą wprowadzić postępowanie nie uznane przez
innych z ludu Bożego. Słowa Apostoła brzmią: "Izali
od was słowo Boże wyszło? Izali tylko do was przyszło
[skąd innąd]? Jeśli kto zda się być prorokiem
albo duchownym, niech uzna, iż te rzeczy, które wam piszę, są
Pańskim rozkazaniem" a nie jedynie moim osobistym
przekonaniem lub wymysłem. Nie wolno, więc i nam, tak samo jak i
Koryntianom kierować się własnym uprzedzeniem lub osądzeniem,
lecz mamy ugiąć się pokornie przed słowami Apostoła,
jako przed Pańskim rozkazaniem. Jeśli zaś ktoś poddaje
w wątpliwości owe zlecenie Apostoła, to musi w takim razie
odrzucić i wszystko inne, co powiedział tenże Apostoł.
Właściwym będzie rozważyć w związku z
tym słowa Apostoła, kiedy mówił o darach udzielonych przez
Pana Kościołowi - począwszy od Zielonych Świątek.
Powiada on: "I tenże dał niektóre Apostoły, a niektóre,
proroki, a drugie ewangelisty, drugie też pasterze i nauczyciele; ku
spojeniu świętych, ku pracy w usługiwaniu, ku budowaniu ciała
Chrystusowego" (Efez. 4:11,12). W greckim języku rodzajnik
postawiony przed rzeczownikiem wykazuje, jakiego rodzaju jest ten
rzeczownik. Otóż w tekście greckim rodzajnik postawiony przed
wyrazami apostołowie, prorocy, ewangeliści, pasterze jest
rodzaju męskiego, co dowodzi na podstawie Pisma Św., że mężczyźni
tylko mogli zajmować tylko te stanowiska (1 Kor. 12:28). We właściwym
znaczeniu czytano by: "postanowił mężczyzn Apostołów,
mężczyzn proroków, mężczyzn ewangelistów, mężczyzn
pasterzy i wszystkich innych mężczyzn nauczycieli".
Zwracamy jednak uwagę, że jeśli siostra przytacza
wobec zgromadzenia słowa Pana naszego lub apostołów, albo, jeśli
zwraca uwagę, na jaki przedmiot ich nauki, bez poddawania go w wątpliwość
i bez wyrażania swoich własnych zapatrywań na sprawę,
to postępowanie takie nie można uważać za nauczanie,
ani za przywłaszczanie sobie autorytetu mężczyzny. Raczej
przytacza ona i odwołuje się na słowa i naukę uznanych
i upoważnionych nauczycieli. Podobnie, jeśli siostra odnosi się
do jakiejś książki przez nas wydanej, a będącej
objaśnieniem Pisma Św., albo, jeśli czyta taką książkę
innej osobie, to nie działa tutaj jako nauczyciel, lecz jako
powtarzająca słowa wymienionego autora. Tak tedy widzimy, jak
Pan nie tylko zabezpieczył swoje stadko, lecz także zaopatrzył
wszystkie jego potrzeby.
Wszyscy mogą słuchać Bożych rozkazów, ale
napewno żaden nie zrozumie takowych, jeśli nie uzmysłowi
sobie, że w użyciu biblijnym niewiasta wyobraża Kościół,
a mężczyzna wyobraża i symbolizuje Pana, Głowę,
czyli Mistrza Kościoła (zobacz Efez. 5:23; 1 Kor. 11:3). Jak Kościół
nie może starać się nauczyć Pana, tak i niewiasta,
symbolizując Kościół, nie może przybierać roli
nauczyciela mężczyzny, który symbolizuje Pana. Mając to na
myśli, żadna siostra nie potrzebuje czuć się
upokorzona, ani żaden brat dumny z tego rozporządzenia Pisma
Św. Raczej niech wszyscy pamiętają, że Pan jest
jedynym nauczycielem, oraz, że bracia nie mają głosić
swojej własnej mądrości. Niech przedstawiają innym to,
co Pan, ich Głowa podał jako Prawdę. Zastosujemy tu wyjątek
Pisma (1 Tym. 2:11,12) do Pana i do Kościoła w ten sposób -
"Kościół niech się uczy w milczeniu ze wszelkim poddaństwem.
Bo Kościołowi nie pozwalam uczyć, ani władzy mieć
nad Chrystusem, lecz aby był w milczeniu".
"NIECH
SIĘ NAKRYWA"
Wykazaliśmy już (zobacz Cienie Przybytku), że
Najwyższy Kapłan, wyobrażający typowo Chrystusa, Najwyższego
Kapłana naszego wyznania, sam jeden szedł z odkrytą głową,
kiedy występował w ubiorze kapłańskim, a wszyscy
podkapłani, wyobrażający Kościół, "Królewskie
Kapłaństwo" mieli głowy nakryte tzw. "czapkami".
Nauka tego typu jest w zupełnej zgodzie z tym, co powyżej
powiedziano, albowiem w zgromadzeniach Ecclesia Nowego Stworzenia
Pan, pozafiguralny Najwyższy Kapłan, wyobrażony jest przez
braci, podczas gdy Kościół, "Królewskie Kapłaństwo",
wyobrażony jest przez siostry, o których powiada Apostoł,
że także powinny mieć głowę nakrytą, dla
zaznaczenia poddaństwa Kościoła Panu. Apostoł omawia
to w 1 Liście do Koryntów 11:3-7, 10-15.
Niektórzy wnioskują, że skoro Apostoł wspomniał
długie włosy niewiasty, jako nakrycie dane jej przez naturę,
to nie należy nic więcej przez rozumieć. Ale wiersz 6-ty
wyraźnie mówi inaczej - mianowicie Apostoł rozumie, iż
niewiasta nie tylko powinna zapuszczać długie włosy dane
jej z natury, lecz nadto powinna nosić nakrycie głowy, które
jak to mówi w wierszu 10-tym, jest oznaką, czyli symbolicznym
przyznaniem, że jest poddaną mężowi. W znaczeniu
podobnym cały Kościół jest poddany Chrystusowi. Brzmienie
wiersza 4-tego zdaje się na pozór być w sprzeczności z
wymaganiem, aby niewiasty zachowywały milczenie w Kościele
(Ecclesia). Myślimy jednak, że jakkolwiek w ogólnej służbie
Kościoła niewiasty nie mają mieć działu, to
jednak na wspólnych zebraniach w celu modlitwy i w zebraniach świadectw,
ale nie dla doktrynalnego nauczania, nie można zabraniać
siostrom uczestniczyć, jeśli mają głowy nakryte.
Odnośnie do tej sprawy zachowywania figuralnego nakrywania głów
u niewiast, sióstr, Apostoł nakłania do tego, ale nie podaje
tego jako Boskiego nakazu. Przeciwnie, dodaje bowiem: "A jeźliby
się, kto zdał być swarliwym, my takiego obyczaju nie mamy,
ani zbory Boże [nie mamy w tej sprawie wyraźnego prawa w Kościele]".
Nie należy uważać tego za sprawę żywotną,
chociaż wszyscy, którzy starają się pełnić wolę
Pańską, powinni zachowywać to, jak i wszystko inne, co uważają
za właściwy symbol. Słowa "dla Aniołów"
odnoszą się widocznie do wybranych starszych Kościoła,
którzy specjalnie wyobrażają Pana, Głowę, w ecclesias
- Obj. 2:1.
*
* *
Streszczając powyższe wywody, sądzimy, że
najwolnomyślniejsze tłumaczenia należy mierzyć słowami
natchnionego Apostoła, odnoszące się do zakresu wolności
sióstr w sprawach Kościoła. Nasze zrozumienie w tej sprawie
jest takie:
(1) Siostry mają taką samą wolność jak i
bracia w sprawach wybierania sług Kościoła Starszych i
Diakonów.
(2) Siostry nie mają służyć jako starsi lub
nauczyciele w Kościele, ponieważ Apostoł mówi: "Niewieście
nie pozwalam uczyć" (1 Tym. 2:12). To jednak nie należy
rozumieć, że trzeba powstrzymywać siostry od brania udziału
w zebraniach gdzie nie ma nauczania lub kazania. Zebrania modlitewne i
świadectw, badania beriańskie itd. Są dla sióstr dostępne,
albowiem Apostoł mówi, że jeśli niewiasta modli się
lub prorokuje (przemawia), powinna mieć głowę nakrytą,
dla oznaczenia, że uznaje fakt, iż Pan, Wielki Nauczyciel, jest
specjalnie wyobrażony przez braci (1 Kor. 11:5,7,10). Taki udział
w zebraniach nie jest uważany za nauczanie, ponieważ i bracia
biorący udział nie są nauczycielami, jak powiada Apostoł:
"Izali wszyscy są nauczycielami?" Nie, nauczyciele, czyli
starsi, są specjalnie wybrani, chociaż zawsze z pośród mężczyzn
- Efez. 4:11; 2 Tym. 2:24; 1 Kor. 12:28,29.
CUDOWNE
DROGI PAŃSKIE
W cudowny sposób Stwórca Pan wypełnia plany Swe;
I żąda, aby ludzki stan stosował do nich się.
Choć niezbadane drogi są, którymi kroczy Bóg,
Miłością jednak wszystkie tchną do wiernych Jego sług.
Cudowny każdy Jego czyn napełnia wiarą nas;
A razem z Ojcem Boży Syn nad nami czuwa wraz.
Bo w Synu wszelka żywota treść, zbawienie przyszłych
dni,
Więc wznieśmy Zbawcy godną część, o Stwórco,
chwała Ci!
Już tajemnica dawnych lat odkrywa oczom się;
Bo Zbawca przyszedł zbawić świat i ludzkość dźwignąć
chce.